''[. . ]Około 18:30 byliśmy już pod hotelem, bylibyśmy szybciej, ale utknęliśmy w korku, ale nie narzekaliśmy ja pospałam, a reszta dobrze jak zawsze się bawiła. . .''
Po przespaniu dość długiej podróży do hotelu poszłam z Mo, Mario i zakochańcami na stołówkę. Na obiado-kolację było jak zawsze zdrowe jedzenie dla naszych piłkarzy. Mi osobiście to odpowiadało, bo było mało mięsa za którym ja osobiście nie przepadam. A trzeba było przyznać, że na tym obozie były świetne panie kucharki przygotowywały najlepsze na świecie sałatki i paluszki rybne z ryżem, aż przypomniały mi się świetne lata w przedszkolu. Siedząc tak w towarzystwie Marco, Magdy, Mario i Moritza czułam jak motylki latają mi w brzuchu(pomijając pulsujący ból) to było coś innego niż to co czułam do innych chłopaków. Podczas kolacji poczułam się trochę gorzej całe obite ciało z minuty na minutę bolało coraz bardziej, ale starałam się nie dawać po sobie poznać tego bólu.
- Coś się dzieje - zapytał Mo widząc jak cierpię.
- Nie nic - skłamałam lekko się uśmiechając.
- O nie znam ten Twój uśmiech - wyrwała się Magda z objęć swego blondyna.
- Ale nie czuję się tragicznie, a w ogóle muszę coś zjeść, bo mnie sztab zamorduje i zje zaraz na kolację ewentualnie zostawi na później - nadal nie opuszczało mnie poczucie humoru, choć mimo wszystko bolało.
- To zjesz i idziesz spać do pokoju rozumiesz - powiedziała ostrzegawczo przyjaciółka.
- Tak mamo wszystko rozumiem coś jeszcze - zapytałam śmiejąc się.
- Tak córko masz się słuchać starszych - powiedziała dźgając mnie palcem w brzuch (czemu akurat tam) próbując poprawić mi humor, bo mam gilgotki.
- Aaaała. . .- wydarłam się na całą salę.
- UPS . . . - powiedziała Magda, która po chwili zorientowała się co zrobiła.
- Ała to bolało - powiedziałam już nieco ciszej, a łzy same pchały mi się do oczu.
- Co się tutaj dzieje słyszałem Was na drugim końcu sali - podbiegł przerażony Piszczek.
- Nic Magda ją tknęła w brzuch - powiedział Mo, bo nie mogłam wydusić z siebie słowa. Po czym przyjaciel zauważył jak się popłakałam trzymając za obolałe miejsce.
- Moritz możesz coś dla mnie zrobić - zapytał Łukasz.
- No oczywiście, ale mogę wiedzieć co - zapytał.
- Zaprowadź ją do pokoju i mimo wszytko nie wypuszczaj stamtąd.
- Nawet jak będzie kopać, krzyczeć i mnie bić - zapytał przerażony Niemiec.
- No o to się nie martw młody. Ona nie jest w stanie oddychać ani sama wstać, więc nie masz się czego bać.
- A kto Wam powiedział, że ja idę do swojego pokoju - zapytałam zakładając rękę o rękę.
- Nikt nie mówił, że będziesz tam szła o własnych siłach - uśmiechnął się do mnie Piszczu.
- O nie ja się nigdzie nie wybieram - zaczęłam mówić uniesionym tonem, kiedy Mo mnie podniósł, a za rogu wyszedł Damian po moje rzeczy.
- Nie krzycz mała, bo jeszcze sama sobie zaszkodzisz - krzyknął z oddali Kosecki.
- Fajnie nikt mnie nie słucha. O nie już Was nie kocham - krzyknęłam kiedy byliśmy pod drzwiami, a w odpowiedzi usłyszałam
- I tak wiemy swoje - I głośne śmiechy chłopaków.
- To co robimy - zapytał odstawiając mnie na łóżko.
- Może coś obejrzymy - zaproponowałam.
- No okey tylko co - zapytał
- Weź otwórz trzecią szufladę od dołu tam powinny być jeszcze filmy od Wojtka - zaczął czytać tytuły, ale w końcu wybraliśmy 2012.
- O czym ten film - zapytał patrząc na płytkę.
- Zobaczysz to jeden z moich ulubionych z tego gatunku.
- A jaki to gatunek - ponownie zadał pytanie.
- A katastroficzne, ale sam zobaczysz więcej szczegółów nie poznasz chyba, że ładnie poprosisz - uśmiechnęłam się do szatyna.
- Siemanko moi mili. My tu o Was się troszczymy i z jedzeniem bardzo pożywnym do Was przychodzimy - po czym skoczyli na łóżko uważając na mnie.
- To co robimy - zapytał Marco.
- Mamy jeszcze nadzieję, że nie przeszkadzamy - zapytała po cichu Magda widząc moje rozkojarzenie.
- Nie no coś Ty po prostu nie spodziewałam się Was tutaj - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Dobra cisza ja chcę to obejrzeć - krzyknęli razem Mo z Marco, a my z Magdą wybuchnęłyśmy śmiechem.
- To kto pierwszy idzie do łazienki - zapytałam patrząc na wszystkich.
- Hmm. . . a tak ogólnie która godzina - zapytali chłopcy.
- A dochodzi 23 - uśmiechnęłam się do Magdy.
- To my się lepiej zbieramy - powiedziała Magda z Marco.
- A Wy gdzie - zapytałam parę.
- A my Was zostawiamy, bo nie daliśmy Wam dziś prywatności - powiedział szyderczo Marco.
- Okey to dzięki - powiedzieliśmy równo i pożegnaliśmy się z nimi.
- To jak pomożesz mi wstać - zapytałam piłkarza.
- No oczywiście, ale gdzie Ty się wybierasz - zapytał schylając się nade mną.
- A do łazienki, a co chcesz iść ze mną pewnie nie - na co cmoknęłam Go w nos.
- No nie wiem - mówił, a na jego policzkach było widać rumieńce.
- Zapomnij mój drogi, ale możesz mi pomóc tam dojść.
- O nie to Ty tu poczekaj ja Ci przyszykuję kąpiel - powiedział i pobiegł do łazienki.
- Ojejku jesteś kochany- krzyknęłam za nim.
- Wiem - usłyszałam z łazienki.
- Aaa. . . Kurde no - krzyknęłam dość cicho, ale na tyle głośno, że mnie usłyszał Leitner.
- Kochanie co się stało - zapytał po chwili przez drzwi.
- Nic nic nie martw się zaraz wyjdę - skłamałam, ale w dobrej wierze nie chciałam Go zamartwiać. Spojrzałam jeszcze raz na brzuch i ujrzałam tam 3 dość duże krwiaki na ich widok zaczęłam płakać. Po 10 minutach wyszłam z łazienki w mojej piżamie.
- Ojej, ale słodko wyglądasz - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Dziękuję czuję się jak małe dziecko, które uczy się chodzić i trzyma się najbliżej położonych stabilnych rzeczy - powiedziałam trzymając się pobliskiej szafki.
- Kochanie wstawaj - powiedziałam cicho nad jego uchem.
- Mamo jeszcze pięć minut - mruczał pod nosem.
- Nie jestem Twoją mamą słodziaku wstawaj - ponowiłam próbę.
- Ale mi się tak miło śpi - dalej bełkotał i co piąte słowo rozumiałam o co chodzi. Dałam mu więc spokój. Ale o 9:30 ruszyłam na niego z wiaderkiem wody i go oblałam.
- Aaaa. . . co się dzieje o co chodzi nikogo nie zabiłem - zerwał się na równe nogi budząc moich towarzyszy w pokoju.
- Co się dzieje - zapytał zaspany Damian.
- A nic nasza Zuzka bawi się w lany poniedziałek i budzi biednego chłopaka - powiedział Olek, który obudził się o 7:30 i obserwował całą sytuację.
- No i to takim kosztem wiesz co mała ja się tak nie bawię - krzyknął Mo i zaczął ganiać mnie po pokoju, a potem po korytarzu. Niestety wpadłam w ręce Wasyla, a ten lekko podniósł mnie w tali co zakończyło się bolesnym krzykiem.
- Kurde Wasyl to boli - krzyknęłam po czym mnie puścił, a ja rąbnęłam tyłkiem o podłogę.
- Ooo. . . Piszczu mnie zabije - złapał się za głowę, a ja siedziałam skulona na podłodze i płakałam z bólu.
- Co tu się znowu dzieje - z pokojów zaczęli wychodzić Marco z Magdą, Mario, Lewy z Błaszczem i Piszczu.
- Nic nic idźcie do pokojów - tłumaczył się Marcin zasłaniając mnie razem z Damianem.
- Co jest - zapytał Piszczek domyślając się co dobrego narobił Polski obrońca.
- A nic, bo ona mnie obudziła oblewając woda i goniłem ją, ale Wasyl wpadł nie w porę i pomógł mi łapać uciekinierkę, ale dorwał ją w nieodpowiednim czasie i miejscu - mówił jak nakręcony i smutny Mo.
- Ja was kiedyś pozabijam. Zostawić Was samych na chwilkę, a już jej krzywdę robicie - powiedziała Magda klękając koło mnie.
- Pokaż mi ten brzuch - mówiła podnosząc koszulkę, a Piszczu kazał wszystkim wrócić do pokojów.
- Nie nie dotykaj proszę - mówiłam przez łzy.
- O nie ma tak dobrze pokazuj, albo jedziemy do szpitala- powiedziała bardzo groźnie przyjaciółka na co przystąpiłam bardzo posłusznie( w sumie zrobiłam to dla Wojtka było by mu zapewne smutno).
- O RANY!!! - rozległ się krzyk Magdy, Marco, Moritza, Mario i Łukasza z Błaszczem oraz Lewym którzy nadal stali za mną.
- Co jest - zapytałam zdezorientowana, bo rano ubierając się nie patrzyłam na to.
- Zuza coś Ty dobrego narobiła - zakrył twarz Kuba.
- Ja nic przecież nie zrobiłam o co chodzi to tylko siniaki zejdą za kilka dni.
- No Ty lepiej się módl, żeby trenerzy nie widzieli, bo nas pozabijają, a w szczególności Juliana i Jakuba - kontynuował Lewy.
- Rany co jest nie wiem o czym mówicie. Twarz ładnie się goi łuk brwiowy trochę krwawił tak jak i usta w nocy, ale daje radę.
- Widziałaś się dzisiaj w lustrze - zapytał Marco za co oberwał od Magdy w łeb..
- Nie, a co - zapytałam. Po czym Damian przyniósł mi lusterko, a ja zaczęłam płakać. . .
Niestety nie dostałam komentarzy tylu ile oczekiwałam, ale dodam dziś kolejny, bo jutro mnie nie ma. Przechodziła mi dziś myśl czy by nie zakończyć bloga, bo wiem, że nie pisze jakoś super, a potwierdzają to statystyki. Nie wiem zobaczę. Robię coś co kocham i dzielę się tym z Wami ale i tak nikt praktycznie tego nie czyta, a to przykre :(
NIEEEEEEEEEEEE...
OdpowiedzUsuńnie możesz.
Ja czytam :***
Szczypiorek <3
Nie nie kończ blog jest ciekawy i ja go czytam !
OdpowiedzUsuńDawaj nexta jak możesz to zajrzyj do mnie
Zapraszam do komentowania i obserwowania ;D http://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.com
Nie kończ! Blog jest zajebisty <3
OdpowiedzUsuńRozdział również, czekam na kolejny! :3
Pozdrawiam i życzę weny :*
Tylko czykać na kolejny rodział ten jak zwykle bardzo ciekawy. A tylko mi skończ pisać a się obraże :***** <3 <3
OdpowiedzUsuńNie kończ bloga!
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, tak jak cały blog! <33
Jeeej .. bardzo dobrze , ze sie nie poddalas i bloga na tym etapie nie skonczylas :) Juz myslalem , ze zle rzeczy minely a tu nagle zas lzy i smutek ;)
OdpowiedzUsuń