sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 92

''[. . .] To był dopiero dzień, aż śmiać mi się chce. Kiedy wyszłam z bramy dostrzegłam znajomy samochód i sylwetkę wyłaniającą się z pojazdu. Zdziwiłam się bardzo, bo tej osoby nigdy bym się nie spodziewała. Tym bardziej, że od roku nie mieliśmy ze sobą kontaktu....''




     Stałam w bramie będąc jeszcze w szoku. Spojrzenie wędrowało od Łukasza przez Ewę, Sarę po Ericka śpiącego w samochodzie. Nie dowierzałam temu co widziałam. To były jakieś żarty. Pod domem Piszczków stał samochód Alexandru.

  • Witaj mała - chłopak jak zawsze ruszył w moją stronę ze swoim słodkim uśmiechem.

  • Powiesz mi co tutaj robisz i to akurat dzisiaj - zapytałam zła, a przy okazji bardzo tęskniłam za mężczyzną. 

  • Tęskniłem za Tobą postanowiłem wpaść. A nie mogłem szybciej, bo sytuacja z Moritzem miała się źle - odparł smutno. 

  • I nagle po tak długim okresie przypomniałeś sobie, że istnieje. Wybacz, ale się spóźniłeś, bo właśnie się wyprowadzam - odparłam prawie krzycząc, ale na tyle spokojnie by nikt się mną nie zainteresował. 

  • Dlaczego?? Ja przyjechałem z kimś. Myślę wraz z nim, że macie sobie wiele do wyjaśnienia - odparł smutno patrząc ciągle mi w oczy.

  • Nie proszę Cię nie - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.

  • Przepraszam, ale lubię Cię i wiem że było w tym, że się rozstaliście dużo mojej winy. Musiałem coś z tym zrobić - Maxim przepraszając, a ja widząc jego minę miałam ochotę za jednym razem mu przywalić i mocno się przytulić.

  • Alexandru to nie Twoja wina. Tylko jego - zobaczyłam ukochanego idącego w moim kierunku. 

  • Dlatego jestem tu z nim, bo sam na pewno by się nie pojawił tutaj. Ale szkoda że wyjeżdżasz - mężczyzna robiąc krok w moją stronę, dotykając moje ramię. 

  • Cześć - Leitner odezwał jakby ze skruchą, a zarazem jakby bał się,  że zaraz dostanie w zęby. 

  • Nie sądzę, że mamy o czym rozmawiać. Pożegnaj się z małym i idź - odparłam czując łzy napływające do moich oczu.

  • Nie porozmawiamy - zdziwił się moją reakcja.

  • A co może sądziłeś, że prawie po dwóch latach przyjedziesz, ładnie się uśmiechniesz i wpadnę w Twoje ramiona. Jeśli tak myślałeś to bardzo się pomyliłeś, bo sam skończyłeś ten związek.

  • Skłamał bym gdybym zaprzeczył - odezwał się udając skruchę.

  • Oooo ja wiem czyżby Lisa pocałowała Cię w dupę, a może teraz chcesz być ze mną i nią na raz co - uniosłam głos szybko się uspokajając.

  • Nie pokłóciliśmy się dość poważnie kilka dni temu - próbował wyjaśnić.

  • A za kilka dni zadzwoni powiedzieć, że Cię kocha i wrócisz zostawiając mnie.

  • Nie dostałem kilka razy po pysku od kolegów z drużyny i wiele ostrych słów od dziewczyn i naszych wspólnych znajomych. Nie wspominając o wściekłych rodzicach, którzy nie chcą mnie znać. Zacząłem rozumieć ile dla mnie znaczysz i jak bardzo Was skrzywdziłem - Leitner klękając przede mną.

  • Wiem wiem Twoi rodzice byli u mnie kilka razy jak byłam w ciąży i jak już urodziłam widzieli małego. Teraz wstań i daj mi spokój spieszę się - odparłam wsiadając do samochodu Łukasza.
  • Wszystko w porządku - zapytał obrońca.
  • Nie, ale proszę jedźmy już - poprosiłam przyjaciela smutno.
     Jestem bardzo wdzięczna Łukaszowi, że nie pyta na siłę i nie naciska. Zawsze mogłam na niego liczyć. Nawet nie prosząc się o pomoc. Był obok, gdy potrzebowałam drugiej osoby. Wiedział kiedy zapytać, przytulić, czy nawet w razie potrzeby unieść głos na mnie. Piszczek jest fantastycznym przyjacielem i ciesze się bardzo, że go poznałam. Mogę być wdzięczna losowi za to, że postawił na mojej drodze rodzinę Piszczków. A Moritz. No właśnie co z nim. Nauczył mnie tego by nie ufać za szybko każdemu tak szybko. A to co zrobił to nie wiem co chciał osiągnąć. Ale niech lepiej nie łudzi się, że będzie jak dawniej. Zranił mnie, zrównał z ziemią i wymieszał z błotem. Opuścił mnie w momencie, gdy najbardziej go potrzebowałam. Nie było go ze mną przy porodzie, ani przy pierwszym uśmiechu, słowie, ząbkowaniu,przy pierwszych krokach własnego dziecka. Ciężko mu było nawet co jakiś czas odwiedzać małego. Nie myślę tu o codziennych wizytach, bo wiem, że sport ma swoje prawa, ale chociaż raz w miesiącu. Miał czas latać do Lisy, a nie mógł przyjść do dziecka. Nienawidzę go za wszystko a zwłaszcza za cierpienie jakie wyrządził niewinnemu Erickowi. Pozostaje jeszcze kwestia Alexandru. Ładnie sobie wszystko zaplanował z Leitnerem. Jakby nie mieli wszystkiego wcześniej ustalonego to by nie mieli takich zadziwionych min. Każdy się zmienia z czasem. A macierzyństwo podobno zmienia najbardziej. Można nadal być bezuczuciowym człowiekiem, ale dzieci zmieniają to prawda, a dla własnych można wskoczyć w ogień. Każdy rodzic powinnien bronić swojego dziecka jak lew, a nie krzywdzić jak Moritz. Być może i nie robił tego umyślnie, ale tak to na pewno odebrał maluch. Boi się własnego ojca i w ogóle go nie zna.
  
W tym samym czasie z perspektywy Moritza.
     Stoję pod domem Piszczków patrząc na oddalającą się była narzeczoną. Otoczony dziennikarzami i w totalnym szoku. Nie wiem co mam robić i jak postąpić. Nigdy ne widziałem takiej pewności siebie w oczach Zuzy. Nawet nigdy nie widziałem jej tak złej. To ona zawsze w naszym związku była ostoja spokoju i opanowania. Jak trzeba było przytulała mnie lub po prostu na mnie spojrzała i wiedziałem, że mam się zamknąć. Ale teraz to jakbym widział totalnie inną kobietę. Zaczynam wątpić, że uda mi się ją odzyskać. Ale muszę walczyć, bo nie mogę się poddać. Na pewno nie odpuszczę sobie tak wyjątkowej osoby. Przed chwilką widziałem też swojego synka. Pierwszy raz. Jest taki duży i uroczy. Żałuję, że tyle czasu nie było mnie z nimi, a głownie z Erickiem. Do dziś się zastanawiam jak Lisie udało się mnie tak omotać wokół swojego palca. Wiem, że dla zdrady nie ma wyjaśnienia, ale byłem wściekły na Zuzannę za to, że zdradziła mnie z Alexandru choć nic takiego nie miało miejsca. Zauroczyła mnie uroda i kobiecość Lisy, której nie dostrzegałem w Zuzce. Myślę, ze przygoda z Lisą była czymś nowym. Czymś czego nie widziałem w kobiecie z którą byłem szczęśliwy. Fakt faktem Zuzanna i Lisa są dwiema różnymi kobietami, które się pożąda i kocha. Ta pierwsza jest słodka i spokojna, ale jej pasją jest sport, a ta druga jest szalona wyszukana, a jedyne na czym się zna to moda. Nie wiem jak ja z nią tyle byłem jak w ogóle nie interesuję się modą i nie znam się na tym.
  • Jedziemy - Alexandru podszedł do mnie nieco zaniepokojony.
  • Tak tak - odparłem jakby  winnym świecie.
  • Trzeba poszukać jakiegoś hotelu i zastanowić się co dalej - zaproponował przyjaciel.
  • Ja wiem gdzie będziemy jechać. I mam nadzieję, że się uda......
********
Wiele nerwów mnie kosztował ten rozdział. Ale jest. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. I no niektórzy mieli rację co do tego, że to Mo przyjedzie. Nie lubię jak mnie tak rozgryzacie. Muszę zmienić swój tok myślenia, bo za dużo wiecie :D 

niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 91

"[...] Stałyśmy tak póki nie przestałam płakać. Potem wyszłyśmy na taras i przy kawie a ja wodzie spoglądałyśmy wraz z Ewą na dzieci i równie dziecinnego Wojtka. A po godzinie przyszła również Magda z czteromiesięczną Różą i Marco. No to Zuzka czeka Cię najtrudniejsza decyzja od pół roku....."




Rok później 6.06.2015
 
   No to udało się skończyłam wymarzone studia trenerskie. Jest to moja druga radość jaką udało mi się osiągnąć w życiu. Oczywiście pierwszą jest mój synek, którego kocham ponad wszystko. Erick ma już 1,5 roku i jak wszyscy mi powtarzali dzieci naprawdę rosną jak na drożdżach. Jeśli chodzi o Moritza to nie udało nam się dogadać. Przeliczył się co do tego że go oszukałam w sprawie ciąży bo jest 100% tatusiem, ale zerowym ojcem. Niestety bardzo się pomyliłam co do jego osoby. Jedyna rzeczą jaka poczuwa go do ojcostwa to alimenty.
  • Zuza jesteś już gotowa - usłyszałam głos Ewy, gdy podziwiałam jak mój syn rozmawia ze swoim misiem.
  • Tak tak kończę się pakować i już schodzimy - zawołałam szybko skupiając uwagę dziecka na sobie.
  • Dobrze my czekamy ze śniadaniem - odparła przyjaciółka.
Tak jak pewnie się domyślacie to wracam do Polski. Nie wiem co będę tam robić, ale nie chcę dłużej siedzieć na głowie Piszczkom czy państwu Reus. Magda i Marco wzięli skromny ślub cywilny, aby Róża miała nazwisko ojca. A na prawdziwe wesele poczekamy aż mała troszkę podrośnie. Co do mojego życia to może poszukam pracy w zawodzie architekta krajobrazu lub jakby się udało pójdę w trenera albo chociaż asystentkę trenera. Cokolwiek aby tylko nie myśleć o zdradzie ukochanego. Choć już sama opieka nad moim maleństwem wymaga dużo czasu i uwagi . A u mnie z tym czasem to ostatnio różnie bywa, ale zrobię wszystko by być lepszą matka niż dziewczyna i narzeczona. 
  • Hej królewno czemu płaczesz - do pokoju wszedł Łukasz z tacą pełna jedzenia.
  • Ja nie płacze - nawet nie kontroluje swoich uczuć
  • Jasne tylko oczy Ci się pocą wiem słyszałem jak z Sarą ostatnio żartowałaś.
  • Widzisz, ale dziękuję za śniadanie właśnie miałam schodzić, ale widzisz Erick zajęty jest z kolegą - uśmiechnęłam się wycierając mokre policzki.
  • A królewicz czego sobie życzy - mężczyzna usiadł koło chłopca wskazując na miseczkę z kaszką i małe kanapeczki, które malec uwielbia. 
  • Mama mas -  chłopiec podał mi kanapeczkę z szyneczką słodko się uśmiechając.
  • Dziękuje skarbie, ale to Twoje - uśmiechnęłam się.
  • Mama smacnego - synek nie dawał za wygraną.
  • No dobrze dziękuję bardzo - wzięłam kanapkę do ust i naprawde była dobra.
  • Jejku jak ja już nie pamiętam kiedy moja była taka słodko słodka - Piszczek rozkosznie na nas patrząc.
  • Może postaracie się z Ewą o kolejne - uśmiechnęłam się jedząc już swój posiłek.
  • A wiesz, że nie pomyślałem o tym. Może coś się z tym zrobi - mężczyzna karmiąc małego.
  • No widzisz, bo tu się przecież podobno nie myśli. Zostajesz w Borussi masz stałą pracę, Ewa tak samo nie ma co się zastanawiać, bo młodsi już niestety nie będziemy - westchnęłam.
  • Ty młoda nie szalej tak co - mężczyzna krztusząc się napojem.
  • No dobrze to jak kończysz karmić mi dziecko to ja zniosę walizki na dół - odparłam gotowa do wyjścia.
  • O nie, nie ma mowy. Przy mnie kobieta nosić toreb nie będzie - Łukasz wstał oddając mi miseczkę z kaszką - nakarm go i zejdźcie spokojnie na dół będę na was czekać w samochodzie - dodał z uśmiechem .
  • Tak jest kapitanie Piszczu - zaczęłam się śmiać biorąc dziecko za rączkę i idąc za mężczyną.
  • A mama cio lobi ujek - chłopiec śmiejąc się.
  • Wiesz próbuje nas rozweselić nim wyjedziemy - odparłam schodząc pomału po schodach.
  • Łukasz gorzej Ci - Ewa patrząc na męża z usmiechem.
  • Nie no kochanie mi nigdy no coś Ty - mężczyzna zatrzymując się w pozycji jaskółki.
  • Dobra ogarnij się, bo dzieci patrzą - kobieta szybko ustawiając męża do pionu.
  • Niee ciocia ja nie paczam - Erick szybko zasłonił oczka.
  • Heheh zostaniesz tu z ciocią chwilkę - zapytałam małego.
  • Tiak a dzie idziesz - zapytał trzymając mocno moją dłoń.
  • Na górę po talerzyki i ostatnią walizkę - odparłam z uśmiechem.
  • Ale wlócisz po mnie plawda - zapytał smutno.
  • Jasne synku przecież jesteś moim skarbem - zdziwiłam się jego pytaniem.
  • Dobzie nie chcę byś i Ty mnie ziostawiła jak tatuś - teraz to mnie zabił. Skąd o tym wie. Może słyszał moją rozmowę z Wojtkiem ostatnio nie wiem, ale pogadam z nim jak będziemy w Polsce.
  • Nigdy Cię nie zostawię. Nawet jak będziesz duży i będziesz mieć własną dziewczynę, a potem i rodzinę to będę wpadać i gotować Wam obiadki - przytuliłam synka.
  • Kocham Cię mamusiu- pierwszy raz mi to powiedział.
  • Ja Ciebie tez kocham Książe - pocałowałam synka w czoło idąc szybko na góre.
Pomogłam znieść przyjacielowi rzeczy na dół, aby nie przesilił mi się przypadkiem, bo Ewa mi głowe urwie nim wyjadę. Gdy wszystko było już w samochodzie pożegnałam się z Sara i Ewa, które strasznie płakały.
  • Ej kochane nie wyjeżdżam na zawsze - uśmiechnęłam się. 
  • Ale dla nas to będzie wieczność - Ewa smutno patrząc na chłopca, który jak zawsze spał już w samochodzie.
  • Nawet ciocia nie wie ile radości daje mi zabawa z Erickiem. Zwłaszcza wtedy kiedy taty nie ma w domu - Sara wtulona we mnie.
  • Oj jak ja Was kocham. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za wszystko. Nie wiem jak się odwdzięczę, ale jak znajdę jakieś własne małe mieszkanko i prace to obiecuję że przyjadę po Was i nadrobimy ten czas kiedy mnie tu nie ma dobrze - zapytałam obiecująco.
  • Tak - mała aż z radości podskoczyła.
  • Pewnie może i szybciej się spotkamy, bo przecież będą eliminacje do Euro 2016 - Ewa przypominając.
  • Ty właśnie bo ja kompletnie zapomniałam. No więc widzisz widzimy się, a teraz uciekam, bo to mi samolot ucieknie - uśmiechnęłam się. 
Nienawidzę się żegnać, ale takie jest właśnie życie. Nie zawsze idzie po naszej myśli i tak jak byśmy tego chcieli czy sobie wyobrażamy. Łzy Sary i Ewy chyba bolały mnie najbardziej choć wczorajsze pożegnanie z resztą ekipy też nie było łatwe. Marco z Mario płakali jak szaleni, a Magda doszła do wniosku, że się do mnie przyklei na zawsze, ale Marco powiedział, że on się tak nie bawi i wystarczy mu tylko ona i Róża. To był dopiero dzień, aż śmiać mi się chce. Kiedy wyszłam z bramy dostrzegłam znajomy samochód i sylwetkę wyłaniającą się z pojazdu. Zdziwiłam się bardzo, bo tej osoby nigdy bym się nie spodziewała. Tym bardziej, że od roku nie mieliśmy ze sobą kontaktu....


*******
No więc wróciłam. Nie mam kompletnie pomysłu co by tu napisać, ale ma nadzieję, że choć troszeczkę się podoba. Jak ktoś zainteresowany dlaczego mnie tak długo nie było to odpowiedź jest prosta - prawdziwe życie zaczyna się po ukończeniu 18 lat i napisaniu matury.

niedziela, 11 października 2015

Rozdział 90

  • ''[. . .] Tak kazał mi się wynosić i podniósł rękę na mnie. 
  • Spokojnie skarbie. Okazał się być idiotą. Zapomnij - przytuliłam ją.
  • Tak chciała bym kiedyś, ale jestem w ciąży.
  • No tak ciąża. Niestety mamy problem - westchnęłam[. . .]





   Zuzka zasnęła mi na kolanach w salonie, ale nie przeszkadzało mi to. Absolutnie. Jesteśmy w końcu przyjaciółkami. Dzięki niej znalazłam się tutaj i będę jej wdzięczna do końca życia mimo, że ona tego nie chce. Kocham Marco i Nasze maleństwo, które noszę pod serduszkiem. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Czuję, że to właśnie ten jeden jedyny za którego mogła bym skoczyć w ogień, bo czuję się kochana i kocham. 
  • Emm nie chciał bym przeszkadzać, ale mamy gościa - Marco cicho podchodząc z Alexandru.
  • Witam - odparł patrząc na śpiącą dziewczynę.
  • Nie wiem co się tam stało, ale musisz mi to wyjaśnić - wyszeptałam.
  • Dobra wiem, że jestem podobno winny, ale na prawdę to tylko przyjaźń. Co prawda to zakochałem się w niej, ale to narzeczona mojego kumpla. Nie ma szans bym mu ją odbił. Aż takim dupkiem za jakiego mnie ma Moritz nie jestem. Mam tę godność i szacunek do zajętych kobiet. Ona jak się trzyma. Dawno zasnęła - wyszeptał kucając obok Zuzanny.
  • Tak zasnęła dopiero, a właściwie dlaczego tu jesteś. I skąd wiedziałeś, że właśnie tutaj będzie - zaciekawiłam się.
  • Byłem w jej ulubionym miejscu i nie było jej tam, więc drugą opcją byłaś Ty. Dużo mi o Tobie opowiadała, więc nie trudno zgadnąć, że w takim momencie przyszła po pomoc do najbliższych. Tym bardziej, że do domu pobita by penwie nie poszła. Nawet jeśli rodziców miałybyście na miejscu. A jestem tutaj, bo chcę pomoć - wytłumaczył głaskając wierzchem dłoni policzek bramkarki.
  • Dobrze się składa, pójdę przygotować gościnny na górze. Na razie nie ma szans by wyleciała z Niemiec - westchnęłam zamieniając się miejscem z piłkarzem.
  • Pozostanę tutaj z nią na chwilę póki nie wrócisz - wyszeptał chłopak, gdy ruszyłam w ustalonym kierunku.
  • Czyli zostaje u nas - po niedługiej chwili usłyszałam Marco.
  • Tak jeśli nie masz nic przeciwko.
  • Wiesz przecież, że zależy mi na tym by mnie polubiła - zażartował.
  • Jeśli to jakiś problem zadzwonię po Piszczka - westchnęłam widząc w oczach chłopakach zmartwienie.
  • Nie no Mario z Ann pojadą do jej rodziców, a Twoi mogą spać w sypialni na dole, a moi rodzicami się nie martw. Wrócą do siebie - uśmiechnął się delikatnie mnie przytulając.
  • Dziękuję - wtuliłam się w niego.
  • Nie masz za co. Zaraz powiem Alexandru, żeby ją przyniósł, a ja wezmę rzeczy by moja księżniczka się nie przemęczała - pocałował mnie czule w głowę.
  • Marco wszystko w porządku - zapytałam, gdy wychodził.
  • Skarbie nie martw się dobra. Ja wszystko załatwię po męsku - odparł uśmiechając się swoim prowokującym uśmieszkiem.
  • Aby tylko po tym Twoim męskim wyjaśnieniu problemu nie było większego kłopotu.
  • Spokojnie kochanie nie możesz się teraz denerwować, a tamten damski bokser nic nie zrobi, bo będzię się bał, że uderzył kobietę w dodatku w ciąży - odparł odchodząc.
  • Oj Marco Marco. Co ja z Tobą mam - wyszeptałam sama do siebie, a w oddali usłyszałam tylko jego rechot.



9 miesięcy później 6.06.2014. Z perspektywy Zuzanny.


   Mieszkam w Dortmundzie niedaleko Marco i Magdy. Wprowadziłam się do Piszczków kilka tygodni temu, bo do rozwiązania mieszkałam u Szczęsnego i Mariny, którzy bardzo mi pomogli przez całą i tak o 3 miesiące krótszą ciążę. Aktualnie mój maluszek mimo, że wcześniak rozwija się bardzo prawidłowo. Erick, bo tak ma na imię ma już pół roku i nie sprawia mi żadnych problemów. Co do Moritza to od kiedy mnie uderzył nie chce mieć jakiekolwiek kontaktu. Dzwonił kilka razy i przyjeżdżał, ale nie chce go widzieć. Z resztą nie ma co do niego wracać. On nie chce nawet myśleć o mnie. Niedawno widziałam jego zdjęcia z Lisa. Wygladał na szczęśliwego. Zaraz ma mnie odwiedzić szczęśliwy wujek i za razem chrzestny Wojtek i dumna ciocia i chrzestna Magda. Mamy sie dogadać co do ochrzczenia małego.

  • Zuza ktoś do Ciebie - usłyszałam głos Ewy z dołu.
  • Chwileczkę już schodzimy - zawołałam wesoło ubierając synka, który od kilku tygodni sam się - jak to określiła Sara - czołga co zwiastuje, że zaniedługo zacznie raczkować.
  • Cześć piękna - w drzwiach ujrzałam swoich zakochańców z Anglii.
  • Ooo jejku jaki on duży - dziewczyna spojrzała na Ericka z niedowierzaniem.
  • Nooo rośnie jak na drożdżach i odstukać nie choruje - westchnęłam.
  • To dobrze, a gdzie domownicy - zapytał bramkarz wchodąc do salonu.
  • Łukasz na treningu, a Ewa i Sara na ogrodzie - uśmiechnęłam się.
  • A moge porwać Ci syna póki Magda nie przyjdzie - Wojtek podchodząc do mnie z błagalnymi oczami.
  • No jasne tylko ostrożnie - spojrzałam na mężczyznę.
  • Jak zawsze skarbie - ten jak zwykle słodzi bym się nie denerwowała.
  • Jak się trzymasz - zapytała nagle piosenkarka. 
  • Dobrze planuje wrócić do Polski jak mały podrośnie i skończę tutaj studia - westchnęłam spoglądając na dziecko.
  • Mo kontaktuje się z Toba w sprawie dziecka??
  • Nie no coś Ty przyjechał na urodziny Łukasza, by pobrać wymaz od Ericka na test DNA i to jeszcze grożąc mi, że mnie zniszczy i zabierze dziecko - wyszeptałam czując jak łzy zbierają się w kącikach oczu.
  • Nie sądziłam,że ma taki tupet. Niby nie wierzy, że jest ojcem Ericka, a ma czelność Ci grozić. Co za baran - kobieta patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
  • Niestety znów zakochałam się w niewłaściwym człowieku.
  • Przykro mi - dodała przytulając mnie delikatnie.
   Stałyśmy tak póki nie przestałam płakać. Potem wyszłyśmy na taras i przy kawie a ja wodzie spoglądałyśmy wraz z Ewą na dzieci i równie dziecinnego Wojtka. A po godzinie przyszła również Magda z czteromiesięczną Różą i Marco. No to Zuzka czeka Cię najtrudniejsza dezycja od pół roku.....


******
No to mamy w końcu rozdział. Za ewentualne błędy bardzo przepraszam, ale na tablecie nie mam polskich znaków... taki badziew sobie wzięłam.... Rozdziały będą pojawiać się już w miare regularnie. I na zmianę raz tutaj raz na Odliczaniu. Przynajmniej będę się starać, bo to już moja ostatnia klasa technikum i nie dość, że egzmain zawodowy i to matura. Na moje nieszczęście podchodze do tej cholernej matury, której strasznie się boję. Ale raz się żyje kto nie próbuje ten nic nie ma jak to ktoś mi kiedyś powiedział. Mam nadzieję, że Wam się podoba i nie zabijecie mnie za tak długą przerwe.

sobota, 7 marca 2015

Rodział 89


''[. . .] Ale Ty jesteś piękna, gdy się denerwujesz - odparł Moritz oparty o futrynę drzwi.
  • A Ty seksowny w tym ubraniu - pomyślałam. . .'' 

   Zaczyna mnie przerażać mój umysł. Nie wiem co jeszcze ma w swoich archiwach własna wyobraźnia. Pomijając fakt, że najchętniej rzuciła bym się na swojego chłopaka wśród przyjaciół i rodziców Magdy. Dobrze, że właśnie wyszliśmy z tego domu, bo chyba on tak na mnie działa, albo chłodny wiatr opamiętał mój rozpalony organizm wraz z rozumem.

Następny dzień 6.09.2014 Popołudnie

   Nie mam pojęcia jak udało mi się tą szaloną, pijaną trójcę zaprowadzić w jednym kawałku do mieszkania, ale mogę być z siebie dumna. 
   Mamy gdzieś 13 na zegarku, a ja nadal w łóżku. Moritz zrobił sobie ze mnie wygodną poduszkę.
  • Mo pijaku zszedł byś ze mnie - próbowałam go obudzić.
  • Mmm. . . 
  • Nie mrucz tylko się podnieś.
  • Ale mi tak jest wygodniej - wymruczał ledwo słyszalnie zacieśniając swój uścisk.
  • Za to mi nie za bardzo - westchnęłam chcąc się wyswobodzić.
  • Oj poleż ze mną jeszcze co Ci szkodzi - zawołał smutno, ale z lekką drwiną.
  • Nie kochany jest dokładnie 13:46, a ja nie mam zamiaru przeleżeć całego dnia w łóżku. W dodatku ze skacowanym chłopakiem - powiedziałam dość spokojnie, ale stanowczo wychodząc z łóżka.
  • Dobrze dobrze.
  • Dziękuję.
  • Czuję się jak na jakimś treningu, albo co najmniej w wojsku - zakrył głowę poduszką zlewając moją obecność.
  • Jak Ci coś nie pasuje nie musisz ze mną być. Po co się męczyć ze zbytecznym balastem - odsłoniłam okna mówiąc szeptem.
  • I tu się mylisz. Muszę, bo jesteś w ciąży - warknął. Ałć to był cios poniżej pasa.
  • Dam sobie radę i bez Ciebie - powstrzymywałam łzy, które zaczęły się zbierać w kącikach oczu.
  • No to skoro jesteś taka pewna to szerokiej drogi. Ciekawe jak szybko do mnie wrócisz - warknął szyderczo się śmiejąc.
  • Nie będę z Tobą w ten sposób rozmawiać - wyszeptałam powstrzymując łzy.
  • To nie rozmawiaj wcale i wyjdź, bo nie mogę na Ciebie patrzeć - krzyknął.
  • Mógł byś chociaż zachować tyle szacunku i na mnie nie krzyczeć - odparłam.
  • Bo co??!! Biedna królewna jest w ciąży i wszystko jej wolno - wrzasnął wstając z łóżka.
  • Co Ci się stało - nie wiedziałam co w niego wstąpiło. Nigdy na mnie nie unosił głosu.
  • Jeszcze masz czelność pytać co się stało - zatrzasnął drzwi przy których się ubierałam.
  • Może mnie oświecisz - przyznam, że przerażał mnie taki Leitner.
  • Zdradzasz mnie z moim najlepszym przyjacielem z drużyny i jeszcze głupio pytasz - stanął kilka centymetrów ode mnie swoje ręce opierając o ścianę z obydwu stron mojej głowy. 
  • Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy - zapytałam lekko unosząc głos.
  • Widziałem jak się przytulacie na ogrodzie, a potem jakiś dobry człowiek przesłał mi ciekawsze zdjęcia smsem - zawołał oddalając się w samej bieliźnie w której spał.
  • Nie zrobiłam nic złego. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - odparłam broniąc się.
  • Zamknij się i wyjdź - nagle sytuacja przybrała inny obieg. Chłopak odwrócił się do mnie twarzą, a w oczach widziałam ogromny wstręt do mojej osoby. 
  • Jeśli to zrobię to nigdy więcej nas nie zobaczysz - odparłam zła na to, że mi nie ufa.
  • Wynocha stąd - w tym momencie przegiął. Zrobił krok w moją stronę i uderzył mnie w twarz.
   Nie wiedziałam co nim pokierowało, ale wiedziałam, że to koniec. Momentalnie po uderzeniu opadłam na ziemię zakrywając obolałe miejsce, a także czując ciepło rozlewające się z nosa. To była krew. Szybko podniosłam się z ziemi biorąc swoje torby. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka, ale nadal widziałam w jego oczach nienawiść po czym opuściłam pomieszczenie. Zapłakana wpadłam na Alexandru i Svena, którzy wychodzili akurat z kuchni.
  • Hej mała co się tam u Was działo - zapytał wesoło Sven.
  • Zostawcie mnie nie chcę nikogo z Was widzieć - podniosłam twarz zamazaną krwią i łzami.
  • Co się stało - zawołał Alexandru, ale zatrzasnęłam już za sobą drzwi wyjściowe.
  Nie wiedziałam co ze sobą począć. Byłam pewna, że nie mogę wrócić do Stuttgartu, ani pozostać tu na długo. Dobrze, że się nie rozpakowywałam, bo nie miała bym nawet ubrań nie wspominając o pieniądzach. Postanowiłam na razie pójść do Magdy choć wiedziałam, że nie ucieszy ją taki mój widok. Po kilku minutach dość szybkiego spacerku z walizką stałam już pod drzwiami Reusa zastanawiając się czy chcę tam wejść. Jednak po chwili odważyłam się wcisnąć guzik z napisem dzwonek.
  • O siemanko - drzwi otworzył Marco z ogromnym zacieszem na ustach.
  • Cześć mogę wejść - zapytałam zanosząc się ciągle płaczem z głową do dołu.
  • Jasne wchodź, a gdzie Twój alkoholik - zażartował.
  • No właśnie ja w tej sprawie - weszłam do środka podnosząc głowę ku chłopakowi.
  • Chryste co się stało, siadaj - podszedł do mnie ściągając marynarkę, gestem ręki zapraszając do środka.
  • Jest Magda - zapytałam.
  • Oczywiście wszyscy siedzimy na ogrodzie - zapomniałam, że rodzice Magdy, Mario z Ann jeszcze są w Dortmundzie.
  • Marco przepraszam, ale ja zapomniałam, że macie gości z tego wszystkiego lepiej pójdę - chciałam wstać, ale piłkarz mnie powstrzymał.
  • Zaczekaj tutaj przyprowadzę zaraz Magdę dobrze - zapytał patrząc na mnie w ogromnym szoku.
  • Dobrze - wyszeptałam patrząc na swoje odbicie w telefonie sama się wystraszyłam, ale to się teraz nie liczyło. 
  • Zuzka. Co tu robisz czemu się nie dołączysz do nas - wiedziałam, że to będzie zły pomysł przychodzić tutaj. 
Z perspektywy Marco,a także Magdy.
 
   Od rana żyjemy tylko swoim towarzystwem nie mogąc się nacieszyć sobą. Nie mogę uwierzyć, że leże ze swoją narzeczoną w objęciach w jednym łóżku. Mógł bym całe życie patrzeć na nią, bo jest kimś dla kogo mógł bym umrzeć. Nie wiem co by ze mną było gdyby nie ona.
  • Marco mógł byś się tak na mnie nie patrzeć - usłyszałem jej miękki, a zarazem delikatnie zachrypnięty jak co poranek głos.
  • No, ale co ja poradzę, że jesteś taka piękna - zapytałem z uśmiechem.
  • Piękna ciekawe z której strony, przecież jestem w nieładzie dopiero co się obudziłam - zaprotestowała zakrywając twarz poduszką.
  • Co Ty na to by Twój kochany narzeczony zrobił śniadanioobiad, a w tym czasie moja księżniczka się ubierze i posiedzimy w ogrodzie - zapytałem patrząc, że to już 13.
  • Jestem całkowicie za tym - uśmiechnęła się wyskakując z łóżka.
  • A buziaka to dostanę czy nie - zapytałem ubierając się.
  • Masz kochany masz - podeszła do mnie namiętnie całując w usta.
  • Kusisz skarbie wiesz - zapytałem pomiędzy pocałunkami.
  • Wiem, wiem słodziaku - zaśmiała się idąc do łazienki.
  • Będę na dole jakbyś mnie potrzebowała - zawołałem wychodząc.
  • O Marco siemanko - usłyszałem głos Mario.
  • Siema bracie jak się spało - zapytałem przyjaciela.
  • Dobrze brakowało mi takich wspólnych wypadów.
  • Wiesz, że mi też - odparłem smutno wspominając to jak codziennie siedzieliśmy razem pykając w Fifę wraz z Robertem, Kubą i Łukaszem.
  • Dobrze, że się oświadczyłeś, bo pewnie jeszcze na weselu się pobawimy - dodał.
  • Nie zapominaj jeszcze o chrzcie - przypomniałem mu wchodząc do kuchni.
  • Dzień dobry panowie - odezwali się moi rodzice wraz z teściami.
  • Dobry i smacznego - odparł Mario, a ja razem z nim.
  • Idziemy na ogród idziecie z nami - zapytała mama.
  • Nie no ja coś przygotuje sobie i Magdzie i zaraz dołączymy.
  • Żebyśmy nie musieli długo czekać - zażartował tato szturchając mnie.
  • Dobra rozumiem będziemy grzeczni - odparłem śmiejąc się.
  • Zawsze jesteśmy - dodała Magda dołączając do mnie.
  • Dobra idę po Ann widzimy się zaraz - Mario nagle też doszedł do wniosku, że lepiej będzie zostawić nas samych.
  • A im co - zaśmiała się blondynka.
  • No nie wiem właśnie. Chcą nam dawać więcej prywatności - puściłem jej oczko.
  • Czy to ma być jakaś propozycja z Twojej strony - uśmiechnęła się.
  • Tak, że wyglądasz tak słodko, że wziął bym Cie tu i teraz, ale mamy jedno maleństwo - dotknąłem jej już lekko widocznego brzucha.
  • Mrr. . . zboczeniec - zaczęła się jeszcze bardziej uroczo śmiać.
  • Twój, a raczej Wasz - pocałowałem ją, ręce nadal trzymając na brzuszku.
  • Idę do rodziców nie pogniewasz się - zapytała po chwili.
  • Oczywiście, że nie. To był mój pomysł żeby tu przyjechali - dodałem całując ją w czoło po czym się oddaliła.
   Właśnie planowałem napisać smsa do Moritza by wpadł do nas z Zuzką, ale usłyszałem dzwonek do drzwi. Zanim je otworzyłem przejrzałem przez judasza kto to, bo ostatnio mamy troszkę nie proszonych gości. A ujrzałem tam Zuzannę. Zdziwiłem się, bo wiem, że za mną nie przepada jakoś specjalnie.
  • O siemanko - otworzyłem drzwi z uśmiechem, ale zamiast Mo stojącego obok niej zauważyłem jej walizkę.
  • Cześć mogę wejść - zapytała jakby płakała. Nie wiem co się stało, ale muszę się  dowiedzieć i to jak najszybciej.
  • Jasne wchodź, a gdzie Twój alkoholik - zapytałem przypominając sobie sytuację wczoraj jak biedna musiała go odprowadzać. To było zabawne, choć trochę jej współczuję.
  • No właśnie ja w tej sprawie - w tym momencie spojrzała na mnie, a jej dotąd piękną twarz pokrywała krew, rozmazany makijaż i łzy.
  • Chryste co się stało, siadaj - prawie zemdlałem przyglądając się jej twarzy. Pomogłem ściągnąć jej marynarkę zapraszając do ustronnego salonu.
  • Jest Magda - zapytała na skraju załamania. Wiedziałem, że nie powie mi co się stało, ale ten idiota ją uderzył, bo skąd ta cholerna krew.
  • Oczywiście wszyscy siedzimy na ogrodzie - odparłem.
  • Marco przepraszam, ale ja zapomniałam, że macie gości z tego wszystkiego lepiej pójdę - chciała się wycofać, ale to by był najgorszy pomysł. Jeśli pozwolił bym jej wyjść w takim stanie to Magda by mnie zabiła. Zatrzymałem ją w swoich objęciach i cieszyłem się, że założyłem dziś czarny T-shirt.
  • Zaczekaj tutaj przyprowadzę zaraz Magdę dobrze - zapytałem niepewnie.
  • Dobrze - zgodziła się na szczęście. Szybko odszedłem od niej idąc po narzeczoną.
  • Magda kochanie możesz na chwilkę pozwolić. Mamy gościa.
  • Dobrze, ale kogo - zapytała wstając.
  • Zuzę, ale chodź sama zobaczysz - wyszeptałem zostając na ogrodzie, gdy ona weszła do środka.
***  
Po wejściu do domu dostrzegłam moja przyjaciółkę siedzącą na kanapie. Zagadałam do niej, ale nie odpowiedziała. Siedziała tam z walizką i płakała.
  • Hej miśka co się stało - zapytałam próbując spojrzeć na jej twarz.
  • On. . . On . . . mnie uderzył - podniosła głowę twarzą do mnie, aż mnie zamurowało.
  • Dlaczego co się stało - zapytałam przerażona.
  • Uważa, że go zdradzam z Alexandru. Ktoś mu wysłał zdjęcia jak byłam z nim wczoraj na spacerze - płakała, a im bardziej zanosiła się płaczem tym krew mocniej leciała jej z nosa.
  • I dlatego Cię uderzył - zapytałam zdziwiona jego reakcją.
  • Tak kazał mi się wynosić i podniósł rękę na mnie. 
  • Spokojnie skarbie. Okazał się być idiotą. Zapomnij - przytuliłam ją.
  • Tak chciała bym kiedyś, ale jestem w ciąży.
  • No tak ciąża. Niestety mamy problem - westchnęłam. . .
******
Rozdział, bo dawno nie było ukazał się tu chodź planowałam na odliczaniu coś dodać. Mam nadzieję, że się podoba i nikt mnie nie zabije za to. Idealne odzwierciedlenie mojego nastroju ostatnio.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 88

'' [. . . ]Choć w sumie może jednak coś wiemy - uśmiechnął się Marco i Mario. . .''





   I znowu coś przede mną ukrywają. Ciekawa jestem tylko co bo ich pomysły są czasami przerażające. Teraz zamiast szykować się na wykłady siedzę tutaj rozmyślając co kombinuje mój chłopak z przyjaciółmi.
  • Czyli nic mi nie powiecie - zapytałam patrząc na wszystkich zebranych.
  • Obiecaliśmy kumplowi, że nic nie powiemy, więc nic nie możemy zrobić - westchnął Mario.
  • To ja tu z Stuttgartu przyjeżdżam, Ty z Monachium, oni z Barcelony i nie dowiem się po jaką cholerę - zaczęłam się troszkę denerwować.
  • Kochana spokojnie nie możesz się denerwować, bo wtedy Mo na pewno nas zabije - westchnął spokojnie Reus.
  • Jak mam być spokojna jak wygląda na to, że wszyscy wiedzą o tym o czym ja nie wiem - wzięłam łyka herbaty.
  • Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, ale spokojnie - Magda uśmiechnęła się siadając obok mnie. 
  • Dobra to Wy sobie tu kombinujcie, a ja idę się wyspowiadać - odparłam wychodząc na taras.
  • Nie chce z nikim rozmawiać - warknęła Natalia, gdy nie zdążyłam się nawet odezwać.
  • Nie musisz. Posłuchaj mnie tylko - byłam zdenerwowana, a ona dodatkowo mnie swoimi humorkami denerwowała.
  • Zostawię Was same - odparł spokojnie Marcel.
  • Nie nie musisz. Jak chcesz zostań Tobie też należy się słowo wyjaśnienia - odparłam opierając się o balustradę przy schodach. 
  • Dobrze - wrócił na swoje miejsce.
  • Nie przyszłam błagać o wybaczenie, bo nie mam powodu by czuć się winną. Nie muszę Ci się ze wszystkiego spowiadać. Mam mnóstwo problemów na głowie, uczę się, a do tego miałam ciężki okres z Mo. Nie rozumiem o co Ci właściwie chodzi, bo równie dobrze sama mogłaś zadzwonić nawet na Skypie. I zapytać jakbym miała chwilę to bym Ci powiedziała, czy jestem zdrowa czy chora, ale o ile mi się wydaje to ciąża nie jest chorobą. Także błagam ogarnij się, bo dzisiaj nie mam nastroju na kłótnie jeszcze z Tobą - mówiłam spokojnym i opanowanym głosem, ale w środku, aż się gotowało. 
Nie sądziłam nawet, że się odezwie. Marc patrzył tylko raz na mnie raz na nią. Po dłuższej ciszy nie chciałam marznąć na dworze, więc wycofałam się do środka wpadając na Alexandru.
  • Co Ty do cholery tutaj robisz - zawołałam wściekła. Nie kontrolowałam swoich nerwów ostatnio.
  • Ohh. . . księżniczko uspokój się proszę - reakcja była natychmiastowa. Szybko objął mnie swoimi ciepłymi ramionami sprowadzając na ziemię.
  • Jestem spokojna tylko po prostu mam wszystkiego dość. Nie wiem co się dzieje wokół mnie. Chłopak i przyjaciele mają przede mną tajemnice, a przyjaciółka jest wielce na obrażona, bo prowadzę swoje życie i nawet za nim nie potrafię dać sobie rady. Nie mieszczę się w swoje ulubione spodnie, a do tego nie mogę normalnie jeść, bo wszystko mnie denerwuje. Jestem tutaj nie wiedząc po co zamiast szykować się na zajęcia - nie wytrzymałam totalnie się rozklejając.
  • Chodź ze mną na spacer pokażesz mi miasto - zabrał mnie na ogród po czym wyszliśmy na ulice.
  • Gdzie w takim stanie - spojrzałam na niego z całkowicie rozmazanym makijażem.
  • Kochana mimo wszystko jesteś piękna, ale to wiesz nie muszę Ci tego powtarzać - odparł wycierając łzy z moich policzków.
   Spacerowaliśmy tak dość długo rozmawiając i śmiejąc się. Zapomniałam na chwilę o tym, że jestem w ciąży i marnie ją przechodzę. Powinnam się troszkę ogarnąć, bo na prawdę zacznę wariować. Gdy uznaliśmy, że powinniśmy wracać wszyscy byli w domu Marco.
  • Misiek co tutaj robisz - zapytałam nadzwyczajnie spokojnie przez co wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli.
  • Nie cieszysz się, że wróciłem - zapytał zdziwiony, że do niego nie podeszłam.
  • Źle się czuję - usiadłam zakrywając twarz dłońmi.
  • Kochanie wytrzymasz jeszcze chwilkę  - zapytał Moritz spoglądając na mnie i drzwi.
  • Tak tak po prostu mnie przytul - wyszeptałam, a po pomieszczeniu rozległ się dzwonek do drzwi.
  • Mama tato - zdziwiła się Magda.
  • No cześć córeczko nie stęskniłaś się za nami - usłyszałam znajomy męski głos.
  • Jasne, że tęskniłam. Tylko co Wy tutaj robicie - zapytała blondynka, gdy weszli do środka.
  • No o to powinnaś pytać swoich przyjaciół, a przede wszystkim Marco - zaśmiała się je mama.
  • Więc ja się może wytłumaczę - ni z gruszki ni z pietruszki wyskoczył Reus w garniturze i lekko poddenerwowany.
  • No wypadało by, bo bez potrzeby i Twoich błagań by nas tu nie było - westchnął Pan Adam(tato Magdy) 
  • No to Magda kochanie bardzo mocno i z całego serca kieruję do Ciebie pytanie na całe życie. Wiem, że znamy się krótko, ale, gdy pierwszy raz Cię ujrzałem wiedziałem, że Ty musisz zostać moją jedyna. Także jestem marny w przemowach, ale czy onieśmielisz mnie i zostaniesz moją żoną - kleknął patrząc blondynce w oczy, a ta widziałam , że nie wie co się dzieje.
Stała przed nim mając szklanki w oczach po czym bez wahania się zgodziła wpadając w jego ramiona. W tamtym momencie wiedziałam co jest grane. Oni to wszystko ukartowali, a wiedzieli ile dla mnie i Magdy znaczy przyjaźń dlatego wylądowałam w Dortmundzie. Marco jednak bardzo ją kocha skoro pomyślał nawet o jej rodzicach. Oczywiście pierścionek nie mógł być byle jaki i aż jej troszkę zazdrościłam tak pięknej błyskotki. Resztę wieczoru spędziłam dość spokojnie po kilku wizytach w łazience. Lekko pijany Mo, Sven i Alexandru (Oczywiście musieli oblać zaręczyny) postanowili mnie zabrać do domu, albo raczej ja ich.
  • Misiaki widzę,że serio dobrze się bawicie, ale my będziemy zawijać - uśmiechnęłam się na świeżo upieczone narzeczeństwo i resztę zebranych oraz na swoich pijanych towarzyszów
  • Już - posmutniała przyszła Panna Reus.
  • Tak, tak sądzę, że będzie lepiej im już starczy alkoholu - westchnęłam widząc tulących się chłopaków na ziemi.
  • No w sumie to masz rację - zachichotała cicho.
  • Dobranoc wszystkim - pomachałam kierując się do wyjścia.
  • Ehh no to czeka mnie ciężki powrót do domku - wyszeptałam zakładając buty.
  • Ale Ty jesteś piękna, gdy się denerwujesz - odparł Moritz oparty o futrynę drzwi.
  • A Ty seksowny w tym ubraniu - pomyślałam. . .
*****
No to w końcu nowy rozdział. Nie napiszę nic więcej, bo nie mam nastroju.