''[. . .]Po około dwóch godzinach zawołał mnie trener Fornalik wraz z Jurgenem i Panem Nowakiem.
- Także mała mamy dla Ciebie wiadomość - zaczął jak zawsze Klopp. . .''
- Mam się bać - zapytałam jak zawsze drżącym głosem.
- No, a Ty jak zawsze jasne, że nie głuptasie - poczochrał mi włosy
Jurgen.
- A wręcz przeciwnie tracąc Cię byśmy byli skończonym
kretynami - powiedział Pan Fornalik.
- Ale poważnie nie robicie sobie ze mnie żartów - mówiłam z
niedowierzaniem.
- Tak jesteś idealnym zawodnikiem. Pasujesz na każdą pozycję możemy
manipulować Tobą na każdym miejscu. Fakt faktem trzeba jeszcze nad Tobą
popracować, ale. . . - nie dokończył pan Nowak, bo trener niemiecki się
wtrącił.
- Ale nawet Ronaldo, Messi i Lewandowski potrzebują ostrych treningów,
bo mimo wysokich klasyfikacji muszą się wiele nauczyć.
- Ale wracając do słów Mieczysława chcemy Cię sprawdzić na pozycji
bramkarza. Co Ty na to - zapytali.
- No okey sama też jestem bardzo za. Od początku grałam na tej pozycji i
tam też czuję się najlepiej.
- Okey to ja idę po naszych chłopaków - odszedł na chwilę Jurgen, a po pięciu minutach wrócił z Romanem Weidenfellerem, Mitchellem Langerakiem, Zlatanem Alomerovieciem i Arturem Borucem (Tytoń także miał testy).
- Dzień Dobry jestem Roman, a to Mitchell, Zlatan i Artur pewnie nas znasz- podał mi dłoń i po kolei wymieniał chłopaków, których znałam bardzo dobrze.
- Hej ja jestem Zuza i bardzo miło mi Was osobiście poznać - podeszłam do każdego podając dłoń. A w tym czasie trenerzy zaczęli.
- To jest Zuzanna jak już Wam pewnie wiadomo, ale możecie się trochę zdziwić, że to nowa bramkarka, ale musimy ją najpierw przetestować czy da radę takim mężczyznom jak Wy - końcówkę krzyknęli trenerzy obu drużyn.
Następnie podeszłam z nimi pod bramkę. Dostałam
rękawice Mitchella. Stanęłam między słupkami po czym każdy z bramkarzy wykonał rzut
karny. Oczywiście każdy obroniłam to było dziwne, a zarazem fantastyczne
odczucie kiedy stałam w tej ogromnej bramce. Nagle z trybun dało się słyszeć
krzyki:
- Ej stary postaraj się nie dawaj jej takich forów - krzyczał
Schieber do Romana.
- Przecież uderzam najmocniej jak potrafię - odkrzyknął bramkarz.
- Dobra, dobra widzę, że się nie staracie może zawołamy naszych graczy - zapytał Klopp.
- No jak chcecie mi na tym nie zależy. Liczy się tylko to, żeby obronić - wyraziłam swoją opinię.
- No okey to ja idę po moich chłopaków - rzekł Jurgen i
poszedł.
- No to może i ja wezmę swoich - odpowiedział Pan Waldemar.
- Uf. . . Mała nie chciał bym być w Twojej skórze. Oni nie mają uczuć
jak trzeba - powiedział Mitchell opierając się o najbliższy mu i mi słupek (tak
rozumiem niemiecki, bo w towarzystwie Niemców lepiej się go
nauczyć).
- Wiem widziałam to po Julianie jak poturbował Wojtka - mówiłam z
miną bardzo wystraszonej, po czym niemiecki bramkarz mnie przytulił.
- Spokojnie Klopp im nagada nie zrobią Ci krzywdy - mówił próbując mnie pocieszyć.
- O idą - powiedziałam kiedy zauważyłam trenera BVB z Kehlem,
Leitnerem, Götze, Reusem, Großkreutzem, ale także Scheiberem.
- No to mała nie chcesz chyba tam stać, my Ci pokażemy prawdziwe strzały
- przechwalał się Marco z Mario.
- Okey i na to liczę - odpowiedziałam szczerząc się do nich.
Po czym każdy z nich nie szczędził sobie delikatnych
podań. Mo, Mario i Marco nie mogli się powstrzymać od wysokich strzałów w
narożniki, Schieber, Kehl i Großkreutz kopali za każdym razem w inna
stronę. Niestety nie udało mi się obronić strzału Sebastiana i Juliana.
- Mogę przerwę - na co podniosłam rękę. W odpowiedzi dostałam zgodę trenerów.
- No chyba śnisz maleńka na meczu nie ma przerw jak się strzeli gola - krzyknął Julian i zaczął kopać piłki w siatkę, a dokładnie we mnie.
- Julian przestań jesteś nie normalny - krzyknął na niego Piszczu.
- Schieber opanuj się - krzyknął na niego coach niemiecki nie widząc żadnej reakcji.
- Ej powaliło Cię chcesz i jej krzywdę zrobić. Opanuj się - krzyczał Leitner próbując go odciągnąć od piłek, a w tym czasie Mit z Romanem wyjmowali mnie bezpiecznie z bramki.
- Nic Ci nie jest - w tym samym momencie podbiegli do mnie Marco, Mario i Magda z Damianem.
- Nic wszystko okey - uśmiechnęłam się do nich, a z ust i łuku brwiowego leciała mi krew.
- Jak nic jak krew Ci leci - przytulił mnie Mo.
- Zostawcie mnie nic mi nie będzie - odpowiedziałam uśmiechając się przez łzy.
- Chyba śnisz kotku, że Cię teraz zostawię w takim stanie.Po czym Mo zaprowadził mnie do lekarza.
- Matko co się stało - zapytał Pan Mieczysław nie wiedzący o całym wydarzeniu.
- A nic ważnego - odpowiedziałam zwieszając głowę.
- Jak nic jak wiele. Nasz Julian ją tak załatwił. Trener Go na razie zawiesił i kazał wrócić do domu, bo znowu komuś zrobi krzywdę - stanął w mojej obronie Mo, a lekarz zaczął zaszywać mi brew.
- No i bardzo dobrze, a Ty uważaj na siebie. I nie daj sobą pomiatać pamiętaj. A teraz leć na trening trzymam z Ciebie kciuki - powiedział lekarz kończąc zabieg.
- Dziękuję do widzenia - po czym wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się na murawę. Po wyjściu zauważyłam chłopaków z ojczystej drużyny, którzy się rozgrzewali.
- O jesteś jak chcesz możesz iść się przebrać i odpocząć jesteś już naszym bramkarzem - podał mi dłoń trener Polski i Dortmundu.
- Nie o nie ma mowy gram dalej - krzyknęłam po czym wzięłam swoje rękawiczki (znaczy Mitchella, ale mogłam sobie je zachować)
- O uparciuch widzę - uśmiechnęli się trenerzy na słowa Mo.
W tym czasie widziałam jak Trener Borussii i Polski krzyczy
na niemieckiego napastnika, a ten jak zawsze wyraża swoją opinię. Po czym Niemiec do mnie podszedł i zaczął przepraszać na co się przestraszyłam Go trochę po tym co mi zrobił. A na sam widok do akcji wkroczyli Błaszczu, Piszczu i Mo.
******
- Ty sobie za dużo ostatnio nie pozwalasz - zaczął Błaszczu.
- Ona nie jest jak Pudzian, ani jakiś sumo, że o piłka się odbije i nawet nic nie poczuje - dalej mówił Piszczu.
- Ma także uczucia jak każdy z nas baranie. Mogłeś ją nawet zabić licz się czasami z tym, że są tu inni oprócz Ciebie, a także konsekwencje - w ciągu dalszym mówił Mo.
- Kurde uspokójcie się chciałem ją tylko przeprosić nic więcej bym jej nie zrobił - tłumaczył się napastnik.
- A nie wpadło Ci do głowy, że ona nie chce na Ciebie patrzeć, a tym bardziej słuchać - powiedział rozzłoszczony Piszczu.
- Chłopaki spokojnie. Okey dobra nic poważnego się nie stało - stałam za przyjaciółmi mówiąc przyciszonym tonem.
- Czyli mogę liczyć na przebaczenie - powiedział zbliżając się do mnie.
- Nie podchodź - powiedziałam przestraszona, ale on dalej zbliżał się w moją stronę.
- Nie słyszysz co mówi - szturchnął go Mo i wdali się w mała bójkę, ale trener BVB wkroczył.
- W ogóle co się z Tobą ostatnio dzieje idź lepiej do domu jak się opanujesz to wrócisz - powiedział Klopp na co piłkarz odszedł wkurzony do szatni.
- Rany Ty skończony kretynie coś zrobił - zaczął krzyczeć Kosecki.
- Nic nie zrobiłem kopnąłem tylko - bardzo spokojnie odpowiedział Wawrzyniak.
- Nie no stary kurde nic nie zrobiłeś - krzyknął Piszczu trzymając się za głowę.
- No ona już jedną nogą była na drugiej stronie świata, ale przecież nic się nie stało - mówił przejęty Mo.
- Trzymajcie mnie lepiej, bo Go zaraz zabiję. Jak nie ten chory Julian to teraz ten przyjeb. Wy w ogóle czasami myślicie - krzyczała Magda.
- Marco do cholery weź ją, bo nas zaraz pozabija - krzyknął do Niemca Damian.
- Magda mam małą prośbę, bo nie chce prosić o to chłopaków - mówiłam szeptem do przyjaciółki.
- Słucham Cię kochanie - mówiła przejęta.
- Możesz podać mi torbę i pomóc dojść do łazienki, a resztę zrobię sama - zapytałam niepewnie.
- No oczywiście nie ma sprawy dla Ciebie wszystko - powiedziała mocno mnie przytulając i od razu spełniając moją prośbę.
- O rany wystraszyliście mnie - pisnęłam, bo na więcej odgłosu z siebie nie mogłam wydobyć.
- Przepraszam, ale pomyślałam że będziesz potrzebować pomocy dzisiaj to zawołałam chłopaków - powiedziała Magda.
- Miło z Twojej strony dziękuję - wolnym tempem podeszłam do przyjaciółki i najmocniej jak tylko potrafiłam przytuliłam ją.
- A tak w ogóle Marco wiele o Tobie od Mo i mnie słyszał. Chciał Cię lepiej poznać.
- Okey to może chodźmy do hotelu co, bo mam dość dzisiejszego dnia - mówiłam ostatnimi siłami do przyjaciół.
- Dobra to chodźmy - powiedział Marco.
- Chyba jeźdźmy - poprawił kumpla Mo.
- Oj dobra uczę się dopiero tego chorego języka - mówił śmiejąc się Marco.
- Boże chodźcie głuptasy - pociągnęła chłopaków za rękę Magda.
******
To tyle przepraszam, że tak długo nie dodawałam. W zamian dość długi.
Następny dodam jak będzie 5 komentarzy. :D
Następny dodam jak będzie 5 komentarzy. :D
Świetny! Super rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/03/rozdzia-53.html mile widziany komentarz :3
UUUUU....
OdpowiedzUsuńKocham :***
Szczypiorek <33
Biedna Zuzia. Twarda dziewczyna dała radę. Świetny rodział oby tak dalej :******* <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńTa Zuzka zaczyna mi sie coraz bardziej podobac ;) Przgode z nia zaczne kontnuowac za kilka godzin ;) Doczekac sie nie moge ;p
OdpowiedzUsuń