''[. . .] A więc nie jest dobrze- w końcu zaczął mówić Pan Nowak.
- Przykro mi, ale nie mamy dla Ciebie dobrych wiadomości – rzekł Pan Kowalski, bo tak mu było na nazwisko.
- No mówcie, bo zaczynam się bać. . .- zaczęłam się coraz bardziej o siebie martwić.''
- Także niestety masz raka kości z przerzutami na narządy takie jak mięśnie. Dlatego nie możesz chodzić. Na Twoje niewielkie szczęście to masz silny organizm, który na swój sposób chce zniszczyć wirusa, ale nie radzi sobie. Dlatego nie masz czucia w kończynach dolnych i masz bardzo wysoką temperaturę – lekarz dalej mówił , ale ja go nie słuchałam całe życie przeleciało mi przed oczami.
Dał mi jakieś antybiotyki, żebym mogła chodzić kilka
godzin, ale z gry musiałam totalnie zrezygnować moje marzenia straciły sens na
zawsze zostało mi około dwóch lat życia w tym nie wiadomo ile o własnych siłach, bo
rak atakował kości i mięśnie kończyn. Na następny dzień mieliśmy wracać do domów, bo niestety ferie się kończyły.
Pojechałam, więc do hotelu spakować się i
pójść do Wojtka pożegnać (choć nadal był w śpiączce). Na wejściu do szpitala
zauważyłam Magdę i Marco z Łukaszem musiałam się jakoś ogarnąć, żeby się nie
domyślili. Po podejściu zagadali do mnie.
- Cześć Mała co tu robisz - zapytał Łukasz.
- A przyszłam się pożegnać, bo niestety jutro niedziela, a w poniedziałek pierwszy dzień w szkole po feriach. A tak mi się nie chce tam iść- mówiłam trzymając uczucia na wodzy.
- No niestety Łukasz i Marco musimy Was opuścić, a tak nie chcę – Magda przytuliła się do Marco i zaczęła płakać z tego wszystkiego.
- Mogę wejść do Wojtka- zapytałam trochę niepewnie.
- No pewnie że tak. Ogólnie wybudził się niedawno ze śpiączki i śpi – odpowiedział Marco.
- Poważnie - zapytałam zszokowana.
- No nie żartujemy- powiedzieli razem.
- Tak wybudził się i teraz mi to mówicie ja was kiedyś zabiję- krzyknęłam po czym udałam się na salę. Po wejściu chciałam się komuś wygadać, ale nie mogłam im tego zrobić. Podeszłam do Wojtka usiadłam obok jego łóżka i zaczęłam
- Jak mnie słyszysz to błagam obudź się- nie otrzymałam reakcji. Nie był taki blady, ale i tak się martwiłam o niego. Więc zaczęłam mu opowiadać wszystko ze szczegółami. Po czym zaczęłam płakać, a On się obudził.
- Wiedziałem, że jak Ci odpowiem to mi nie powiesz. Teraz nie wiem co Ci powiedzieć. Umierasz to wiesz na pewno, a ja nie wiem jak Ci pomóc. Tak wiem nie da się ale możesz zawsze na mnie liczyć – bramkarz powiedział i sam uronił kilka łez.
- Jejku Wojtek uwielbiam Cię i to bardzo- w tym samym momencie usłyszałam jak drzwi od sali się otwierają ujrzałam w nich Kornelie(Nelę)
- Nela co Ty tu robisz – zapytałam totalnie zdziwiona.
- Ty już wiesz co ja tu robię- mówiła mocno mnie przytulając
- Przyszłaś po mnie – zapytałam lekko przestraszona
- Ej ja tu jestem z kim Ty gadasz- zapytał rozkojarzony Wojtek
- Nie widzisz nikogo - zapytałam
- Nie ja nikogo nie widzę – mówił lekko zdziwiony.
- Nela choć ze mną do łazienki dobra, bo on Ciebie nie widzi.
- A Ty Wojtek nie mów nic nikomu okey potem Ci wszystko wytłumaczę.
Po czym wyszłam z sali i pobiegłam do łazienki prosząc
wszystkich, żeby za mną nie szli nic mi nie będzie. Po wejściu do łazienki
sprawdziłam czy nikogo nie ma, a kuzynka powędrowała za mną.
- Wiesz o tym, że umierasz prawda – zapytała.
- Tak wiem, że został mi około roku - odpowiedziałam
- No mam dla Ciebie dobrą wiadomość – powiedziała uśmiechając się do mnie tak jak zawsze.
- Co jaką – krzyknęłam, aby szybciej dostać odpowiedź
- Zostało Ci, aż 2 lata, bo nie chcę Cię tak szybko zobaczyć przy sobie.
- No nie wiesz chyba jak bardzo ja chcę być już przy Tobie – mówiłam rzucając jej się w ramiona.
- No nie zapominaj o przyjaciołach – przypomniała mi o piłkarzach i Magdzie.
- Wiem pamiętam boję się im to wszystko powiedzieć. Rozumiesz boję się ich reakcji.
- Wiem przeżywałam to samo jak trzeba było Wam powiedzieć, że mam raka ale pamiętasz wygrałam z nim. Zabiła mnie grypa wiesz o tym, że jesteś silna i także możesz wygrać z tym paskudztwem.
- Nie wiem nie jestem tego pewna. Ale pojutrze mam zgłosić się z rodzicami na chemioterapie – mówiłam płacząc bo Nela mnie już opuszczała.
- Dobra nie mogę tu być dłużej kocham Cię pamiętaj o tym i proszę nie płacz za mną, bo masz mało czasu żeby wszystko załatwić – powiedziała po czym zniknęła.
Dla mnie to wszystko trwało kilka godzin, a ogólnie nie
było mnie 10 minut. Po wejściu na sale przedstawiłam sytuacje Wojtkowi on mnie
zrozumiał. Chwilkę gadaliśmy po czym musiałam wrócić do hotelu. Bo z rana
rodzice mieli po mnie przyjechać . .
*****
*****
To tyle trochę smutno, bo zamuliłam trochę :((
narazie spoko i życzę zuzi aby powróciła do zdrowia
OdpowiedzUsuńi by była z mortizem
Smutno, smutno :c
OdpowiedzUsuńAle świetny rozdział! Czekam na kolejny! :>
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/03/rozdzia-43.html mile widziany komentarz :]
Pozdrawiam.
Jest smutno. , ale i tak jestem ciekawy Jak potoczą się losy Zuzi ? Zaraz będę wiedzial , bo wyruszam do nastepnego rozdzialu .. czyli 15 ;)
OdpowiedzUsuń