'' [. . .]Co tam się stało - zapytał Wojtek, a ja im wszystko opowiedziałem.
- Jezu Nelcia nie zabieraj Jej Nam słyszysz nie zabieraj. . . - zaczęła błagać moja mama, na co pielęgniarka zabrała ją do gabinetu obok. Po 30 minutach z sali wyszedł lekarz.
- Ona. . .''
- Proszę mówić - ponaglał Grzegorz.
- Ona potrzebuje dawcy i to najlepiej jak najszybciej - powiedział lekarz, a my wszyscy zamarliśmy w trosce i strachu.
- To co teraz - zapytałem.
- Musimy czekać. Może najdzie się ktoś że zdrową wątrobą nadającą się do przeszczepu. Aktualnie nie mamy nikogo kto mógł by być potencjalnym dawcą całej, bo część już Jej nie uratuje - mówił doktor, a ja nie wiedziałem jak jej pomóc, a w dodatku jak wydostać Magdę.
- A jeśli nie znajdzie się dawca - zapytał Moritz.
- Jeżeli w ciągu 1 miesiąca się nie znajdzie rodzice będą musieli zadecydować czy odpiąć ją od aparatury oraz w spokoju odejść. Czy pozwolić dalej się Jej męczyć w co wątpię - lekarz wypowiadając ostatnie słowa zwiesił głowę.
- Nie będzie innego wyjścia - zapytali Jej opiekunowie.
- Nie jest za słaba, żeby walczyć. Widać, że bardzo tego chce, ale nie potrafi, a dokładnie organizm nie da rady. Przykro mi nie mogę już nic na to poradzić.
- A jeżeli dawca będzie jak już ją odepniecie - zapytał Mario.
- Nic już na to niestety nie będziemy mogli poradzić. Jak się tak stanie to najwidoczniej na tym miało polegać jej życie. Przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów. Do widzenia - pożegnał się i zniknął w oddali.
***
Było mi bardzo szkoda bliskich przez to jak cierpią i martwią się o mnie. To co powiedział mi Marco bardzo trafiło w moje serce. Wiedziałam, że nie mogą już dłużej przeze mnie się męczyć, więc dam sobie spokój i odejdę. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, poprawiłam włosy i zamknęłam oczy oddając się błogiej ciszy. Byłam już tam widziałam jasne światełko kierowałam się w tamtym kierunku bardzo, ale to w bardzo wolnym tempem. Tak jakbym ruszała się w miejscu, a nawet w ogóle nie kierowała się tam. Czułam się coraz lepiej rana zaczęła znikać nie miałam już gipsu, aż tu nagle usłyszałam krzyki i się ocknęłam.
- Czemu mi to robicie - zapytałam ludzi w białych kubraczkach krzątających się wokoło.
- No bardzo miło widzieć Twoje oczka Zuzanno - mówiła sympatycznie wyglądająca kobieta o imieniu Natalia.
- A robimy to, bo jesteś bardzo młoda i masz przyjaciół, którzy siedzą tam i cholernie się o Ciebie martwią. I chyba nie chcesz nas tak szybko zostawiać - mówił lekarz wpisując coś na moją kartę.
- A kto mówił, że chce tutaj być - mówiłam prawie płacząc. W tym czasie pielęgniarki podpinały mi nowe kroplówki, oraz zmieniały opatrunki. Jedna blondynka przypominała mi kogoś i była bardzo nie miła dla mnie.
- Przepraszam to boli - powiedziałam kiedy zmieniała mi opatrunek.
- No i co z tego myślisz, że dla mnie to przyjemność zmieniać opatrunki kiedy za drzwiami stoją największe sławy piłki w Niemczech - rozdarła się na mnie.
- Lisa wyjdź i uspokój się w końcu - uspokoiła ją Natalia.
- Nie bój się - zauważyła, że się przestraszyłam reakcji jej koleżanki.
- Nic się nie stało. I tak mnie nikt nie chce - zaczęłam płakać.
- Nie mów tak nie możesz. My Cię bardzo kochamy, ale jestem pewna, że są dwie ważne rzeczy i osoby dla których chcesz żyć - uśmiechnęła się.
- Co ma Pani na myśli - zapytałam.
- Nie mów do mnie Pani, bo czuję się staro. Mów mi Natalia. A rzeczami jest przyjaźń i piłka nożna, a osobami ta Twoja przyjaciółka ze zdjęcia - wskazała na zdjęcie Magdy stojące obok łóżka wraz z resztą fotek przyjaciół - a także ten chłopak tam - wskazała na Mo.
- Ma Pani przepraszam masz rację - uśmiechnęłam się.
- Wiem mam. W końcu na karku leci mi już 50. Życie wiele mnie nauczyło.
- Ja mam w czerwcu 18, ale nie narzekam uczę się jeszcze.
- Dobrze to ja już idę jak coś to tutaj naciśnij jak będziesz czegoś potrzebować, a opatrunki przyjdę zmienić o 21 - mówiąc zaczęła zbierać manatki.
- Przepraszam czy ja już jestem zdrowa - zapytałam.
- Nie powinnam Ci tego mówić, ale powinnaś wiedzieć o swoim stanie zdrowia, które nie jest zbyt dobre, a raczej jest fatalne.
- To co się stało - byłam coraz bardziej przerażona
- Niestety operacja się nie powiodła podpięliśmy Cię do kroplówki ze znieczuleniem, a potem dożylnie będziemy Cię karmić - uśmiechnęła się i wyszła.
***
- Jest przytomna - zapytał Mo.
- Tak jest - flirtująco uśmiechnęła się do niego Lisa.
- A możemy do Niej wejść - zapytał Wojtek, gdy rodzice poszli po coś do jedzenia.
- No wiesz dla Ciebie mogę na to pozwolić - zaczepiała Go ta blondi.
- Lisa zostaw Go - krzyknęła pielęgniarka od opatrunków.
- Już Natalia, idę spokojnie. Zawsze musisz mi wszystko zepsuć - pomarudziła coś pod nosem po czym udała się do pokoju pielęgniarek.
- No Moritz Ty to jesteś dopiero wyrywany przez kobiety - śmiał się Marco.
- Przestań jest jedna dziewczyna, którą kocham. Znajduje się tam za drzwiami i nie wie co się w świecie dzieje, a my do wtorku musimy wrócić do Niemiec, a jest już niedziela - powiedział Leitner.
- Wiem dlatego spadam już szukać Magdy. Policja niby znalazła jakieś namiary i muszę to sprawdzić. Lecę na razie widzimy się jutro - powiedział i wyszedł.
- No to nam się Lamka zakochała - żartował jak zawsze Mario.
- Oj tam ja nic nie mówię też jestem zakochany i wiem, że Ty również więc nie zaprzeczaj - kumpel pokazał mu język i weszli na salę.
- Rany Zuzia wyglądasz okropnie - krzyknął Mario.
- Dzięki też miło Cię widzieć - odpowiedziałam.
- Mario Ty się już lepiej przymknij, bo jak coś powiesz czasami to mam ochotę Ci zabić - uciszył Go Mo.
- Zgodzę się z chłopakami, że na serio za dużo gadasz - zaśmiał się Wojtek.
- Oj tam i tak mnie uwielbiacie - pokazał Nam język.
- Mario głupku kochany - odezwałam się przypominając o sobie.
- Oj sorki zapomniał, że tu jesteś myślał, że już szalejesz za piłką - zaśmiał się Mo.
- Nie mogę wstawać - posmutniałam.
- I tak jesteś piękna - podszedł do mnie Szczęsny i dał mi buzi w policzek, potem podszedł Leitner i Götze. Gdy się już rozgościli zaczęliśmy sobie plotkować.
- A gdzie Marco - zapytałam po chwili.
- Wiesz poszedł się przewietrzyć - widziałam, że coś kombinują.
- No nie lubi szpitali rozumiesz - dalej coś wymyślali.
- Dobra widzę, że coś kręcicie mówcie co się dzieje - powiedziałam, gdy zauważyłam ich miny.
- Okey nie będę Cię okłamywał. Zasługujesz na prawdę - powiedział Mo na co oberwał w nogę od bramkarza.
- Zostaw Go muszę wiedzieć, bo jak nie to wstanę i sama się dowiem - zwróciłam uwagę Polakowi.
- Przepraszam, ale wiesz już kilka razy byłaś na tamtej stronie ta wiadomość może Cię zdołować - odpowiedział.
- W takim razie muszę wiedzieć.
- No więc Nasz Marco pojechał z policją szukać Magdę, bo podobno znaleźli miejsce w którym teraz przebywa.
- Ej, ale mnie nastraszyliście myślałam, że chcecie mi powiedzieć, że nie żyje czy coś, a tu taka cudowna wiadomość - jeszcze chwilę rozmawialiśmy po czym zasnęłam, ale piłkarze i tak nie wyszli siedzieli nade mną.
***
Jechałem do Magdy z sercem w gardle. Gdy podjechałem na miejsce moim oczom ukazał się ogromny domek jednorodzinny położony z dala od drogi, ogrodzony wysokim murem, a za nim znajdował się dość duży lasek gdzie samochody policyjne mogły się spokojnie ukryć. Swoje auto zostawiłem przy pobliskim marketem i przedarłem się nie zauważony pod jeden opancerzony wóz.
- I jak macie coś - zapytałem komendanta stojącego obok.
- Tak około 10 wyjechał stąd bus pełen dziewczyn i widać było z nimi porywaczy. W środku znajduje się jeszcze jeden chłopak - mówił policjant.
- To dlaczego Go nie zgarniecie - zapytałem lekko zdziwiony.
- Spokojnie został już przesłuchany. Ma założony podsłuch i kiedy tylko reszta wróci z dziewczynami to pomoże nam złapać innych.
- Co ja źle słyszę - krzyknąłem wściekły.
- Proszę się uspokoić.
- Jak mam się uspokoić kiedy moja ukochana nie wiadomo gdzie jest i co robi. Jeżeli grozi Jej teraz niebezpieczeństwo to nie ręczę za siebie - byłem coraz bardziej zdenerwowany ich bezczynnością.
- Nadal proszę o spokój. Za busem pojechali nieumundurowani policjanci obserwują gdzie się skierowali. A za nimi pojechali antyterroryści, kiedy bus z Naszymi dziewczynami wyjedzie z tamtego miejsca to oni ruszą do akcji także spokojnie nic Jej nie będzie.
- Mam nadzieję.
- Spokojnie, a teraz proszę tutaj zostać idę popatrzeć do innych - powiedział i wyszedł nie wiem ile minęło, ale wbiegł do samochodu bardzo zdyszany.
- Jadą przyszykować się - krzyknął ledwo łapiąc wdech.
- Co mam robić - zapytałem.
- Czekaj zaraz znajdę dla Ciebie kamizelkę, żeby nie zrobili Ci nic tak jak tej nastolatce.
- Ma Pan na myśli Zuzkę - nie byłem pewny o kim tyle gada.
- Tak właśnie wypadło mi Jej imię z głowy. Ona to dopiero przechodzi słyszałem, a jeszcze więcej czytałem.
- No trochę tak. Porwano jej przyjaciółkę, sama walczy o życie, także łatwo nie ma, ale jest silna nie podda się za szybko - uśmiechnąłem się na samą myśl, że zaraz obie będą szczęśliwe.
- Dobra cicho są tutaj - powiedział jeden z policjantów stojących na czatach. W tej chwili słyszałem jak autobus z Magdą staje reszty domyśliłem się sam. Po kilkunastu minutach wybiła 21 i dostaliśmy sygnał od tajemniczego chłopaka. Wtedy wszyscy ruszyliśmy do akcji.
- Marco posłuchaj mnie bardzo dokładnie - powiedział jeden z antyterrorystów.
- Tak.
- Dostaniesz broń, ale użyjesz Jej tylko wtedy kiedy będziesz musiał. Rozumiesz - zapytał.
- Nie za bardzo właśnie to co gdzie ja sam gdzieś pójdę - powiedziałem lekko przerażony tym co zaraz będzie się działo.
- Nie będę z Tobą zejdziemy do piwnicy i poszukamy czy ktoś tam jest. Jeżeli ktoś Cię zaatakuje strzelasz. Teraz jasne - powtórzył.
- Tak teraz wszystko rozumiem - odpowiadając poczułem jak bardzo się boję.
- Dobra to ruszamy - powiedział dość cichym tonem. Po czym ruszyliśmy do środka. Jeden z policjantów po cichu otworzył drzwi, po czym Ja z Marcinem(tak było mojemu towarzyszowi broni na imię) ruszyliśmy na dół gdzie drogę wskazywał nam wspólnik.
- Boisz się - zapytał mnie Marcin, gdy usłyszeliśmy krzyk i strzały dochodzące z góry.
- Trochę, ale dla Magdy jestem gotów zrobić wszystko.
- No i takie myślenie Nam zawsze pomaga - uśmiechnął się.
- A teraz na trzy wywarzamy te drzwi okey.
- Dobra jestem gotowy.
- Raz, Dwa, Trzy - na Jego słowa z całą siłą ruszyłem na drzwi, które wypadły za pierwszym razem. A za nimi ujrzałem dwie przestraszone przytulające się do siebie dziewczyny. Jedną z nich okazała się być Magda.
- Marco kochanie - krzyknęła niedowierzając tego co widzi.
- Tak to ja obiecałem, że Cię uratuję więc jestem - uśmiechnąłem się mocno ją przytulając.
- Poznaj moją towarzyszkę - wskazała na szatynkę stojącą obok.
- Hej Jestem Marco, a Ty - podszedłem do niej z wyciągniętą dłonią.
- Julia miło poznać - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Marco - uważaj krzyknęła nagle koleżanka mojej ukochanej. . .
Podoba się??!! Mi osobiście tak, a to dziwne. Ale liczę jeszcze na Waszą opinię.
Mi też się bardzo bardzo bardzo podoba jak zwykle dobry rodział i znowu muszę czekać no kolejny zo zakończyłaś w takim momencie ale to fajne :DDD <3 <3
OdpowiedzUsuńTwój Misiu Kochany :***** <3 <3
Jaki dziwny!? Opamiętaj się!
OdpowiedzUsuńBoski jest! Tylko czemu zakończyłaś w takim momencie? Mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy!
Nie no, kocham to <3
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam :*
Jak dobrze, ze odnaleźli Magdę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze nic się nie stanie Marco xd
No nareszcie Moritz przyznał się innym, że kocha Zuzę ;**
Mam nadzieje, ze znajdzie się szybko dla niej dawca.
Mi osobiście podoba się bardzo :d
Znowu kończysz w takim momencie..
Znowu będę żyła w stresie :P
Czekam na kolejny :**
Noooo.. ja tu umrę do następnego.Chce już wiedzieć co się stało Marco.
OdpowiedzUsuńSzczypiorek <33
Uf.. Znaleźli Madzię ;)
OdpowiedzUsuńMoritz kocha Zuzkę, jest moc ;*
Oby nic nie było Marco.. :>
Czekam na kolejny!
nie jest dziwny!!
OdpowiedzUsuńświetny ♥
pisz już następny bo chcę wiedzieć co dalej ;]