''[. . .] Cii ktoś idzie - uciszył nas Marco, a za drzwiami było słychać kolejne strzały. . .''
Gdy tylko Marco nas uciszył wszyscy wtuleni do siebie nasłuchiwaliśmy otoczenia.
- I co teraz - zapytał przerażony Mario tuląc się do Leo.
- Nie wiem przyjacielu nie wiem - powiedział przerażony Marco.
- A jak nas wszystkich pozabijają - wyszeptał przerażony Moritz, a na korytarzu było słychać jak wyłamują drzwi.
- Znajdą nas i pozabijają - zaczęłam panikować.
- Spokojnie przede wszystkim musimy trzymać się razem - Marco trzymał zimną krew i próbował nas uspokoić.
- Stary jak to nie ten hotel - zapytał jeden.
- Nie przesadzaj w gazetach pisali, więc na pewno tu są.
- No może masz rację tych dwóch co byli z nimi już załatwiliśmy - szyderczo zaśmiał się jeden z nich.
- No, a po drugie przecież spotkaliśmy trenera tych patałachów z Naszego kraju, więc nie ma opcji, że ich tutaj nie ma. Tym bardziej, że to oni sprawują opiekę za nie.
- No chyba raczej sprawowali - zaśmiał się jeden.
- Dokładnie. Rudy normalnie się z Tobą zgodzę - odpowiedział, a w tym samym czasie u nas była burza mózgów kogo już załatwili, oraz czyjego trenera.
- Wszystkie sprawdziliście, bo na górze ich nie ma - krzyknął jakiś trzeci głos.
- Na dole także - odpowiedział kolejny.
- No to został ten jeden - powiedzieli razem, a my wiedzieliśmy, że chodzi o naszą kryjówke.
- Marco co teraz - zapytał szeptem Mario.
- Nie wiem chowamy się wygląda na to, że szukają dziewczyn nie możemy pozwolić na to, aby Je skrzywdzili - odpowiedział Reus.
- Masz rację musimy się schować - zasugerował Mo.
- I to już - powiedział Leonardo.
- Szefie tu nikogo nie ma - krzyknął jeden.
- Sprawdzaliście wszędzie - zapytał. I wtedy jak na złość musiał spojrzeć tam gdzie się ukrywałam.
- Oo tu jest jedna - krzyknął.
- To na co czekasz sama stamtąd nie wyjdzie przecież - warknął ich szefuńcio.
- Ale tu jest jeden z tych piłkarzy.
- Cholera wyjmujesz ją czy nie. Prezes mówił, że mamy je znaleźć i przywieść dziewczyny, więc się rusz - krzyknął. Po czym podwładny pociągnął mnie za rękę wprost na rozwalone drzwi.
- Ała - krzyknęłam nabijając się bokiem na rozwaloną klamkę.
- Uważaj jeszcze jej krzywdę zrobisz, a tego chyba nie chcesz - powiedział już nieco spokojniej zbudowany mężczyzna w kominiarce. W tym czasie dwóch wyjmowało Leitnera z naszej marnej kryjówki.
- No niczego sobie ta nasza piłkarka - powiedział Rudy bawiąc się swoją nie innego koloru brodą.
- Ale szefie ona ma złamaną nogę - pokazał młody szatyn wskazując na moją nogę.
- Dobra mniejsza zaraz zobaczymy co z Nią zrobimy - warknął, na co bandyta rzucił mnie na tapczan.
- Ej tutaj jest ta druga - powiedział mężczyzna z tatuażem na ramieniu.
- To dawaj ją tutaj.
- No próbuje, ale ta blond laleczka nie chce puścić tego Niemca.
- No to ja go zaraz uspokoję - szef podszedł do Marco i wycelował mu w głowę.
- Puść ją, albo odstrzelę Ci tą piękną główkę - powiedział sarkastycznie.
- Możecie mnie zabić, ale nie pozwolę zrobić jej krzywdy- krzyknął cały rozłoszczony.
- Ej piękny nie szalej tak, bo złość piękności szkodzi - zażartował rudzielec.
- Jemu to i tak nie zaszkodzi - powiedział głupio się uśmiechając szatyn.
- Łysy to co robimy - zapytał rudy mężczyznę w kominiarce.
- Jak już to szefie - warknął - nie wiem bierzemy blondi, ta druga nam się do niczego nie przyda ze złamaną nogą.
- Nie ja nigdzie nie idę - zaczęła krzyczeć Magda trzymająca mocno Marco za rękę.
- Zamknij się - krzyknął Łysy.
- Nie możecie Jej zabrać - zaczęłam krzyczeć próbując się poderwać, na co facet z tatuażem przyłożył mi broń do skroni.
- Lepiej się nie ruszaj, bo zaraz nie będziesz już tak szczekać.
- Zostaw ją - w mojej obronie stanął Mo.
- O rycerz na białym koniu się znalazł. Ty lepiej się też nie odzywaj, bo nie mam dziś dobrego dnia - podszedł do niego Rudy(taką miał ksywkę) i uderzył pięścią w twarz.
- Niee - krzyknęłam kiedy polała się krew.
- Puśćcie mnie - dalej szarpali się z Magdą.
- Ty blondasku puść ją.
- Nie - odpowiedział Marco.
- No to inaczej sobie pogadamy - powiedział Łysy i wyjął broń.
- Dalej chcesz się z Nami szarpać - zapytał ładując broń.
- Tak, nie oddam Jej Wam - krzyknął po czym napluł im w twarz.
- O nie mały teraz to przesadziłeś - powiedział po czym wystrzelił mu prosto w ramię.
- Marco nieee - zaczęła płakać Magda, a my nie mogliśmy nic zrobić, bo dwóch napakowanych typków miało nas na celowniku.
- No zabierać ją - krzyknął ich prowadzący, gdy Reus zwijał się z bólu.
- Kochanie uratuję Cię zobaczysz. Kocham Cię - krzyknął Niemiec ostatkiem sił.
- Ja Ciebie też - zdążyła odkrzyknąć kiedy tylko znikli za zniszczonym wejściem.
- Matko co oni Ci zrobili - podbiegł do mnie Mario, a Leo butem zgarniał zdemolowane drewno za nic nie przypominające drzwi.
- Nic przecież nic mi nie jest - odpowiedziałam tak jakby nie docierało do mnie to co się stało.
- O rany ta klamka nie źle Ci się wbiła - powiedział mój obrońca.
- Zamknij się nie uczyli Cię w szkole, że nie mówi się co się stało - naskoczył na Mo Leo.
- Dobra już nic nie mówię.
- Mała Ty to jesteś biedna - przytulił mnie Mario.
- Dzięki Mario, a ja mam się wykrwawić - zażartował Marco też jakby nic się nie wydarzyło.
- O rany już dzwonię po pogotowie i policję - powiedział Leo szukając numeru.
- Nic Wam nie jest gdzie jest Magda - zapytał Wojtek z Lewym.
- Robert nie widzisz, że krwawią - powiedziała przerażona Ania.
- Co oni Wam zrobili - złapała się za głowę Sandra.
- Matko co z Magdą - przeraził się Kuba nigdzie jej nie widząc.
- Po-po- porwali ją - wyjąkałam po czym zaczęłam płakać, a ciśnienie krwi się zwiększyło.
- Ej słuchajcie nie możemy pozwolić, by się wykrwawiła - powiedziała przerażona Ewa.
- No tu masz raję - przytaknął Szczęsny.
- No to na co czekacie - krzyknęła Agata.
- Mała nie płacz zrób to dla Magdy słyszysz nie możesz się wykrwawić pogotowie już jedzie - gadał do mnie Piszczu.
- Ej słuchajcie Damian i Olek są poważnie ranni. Jedno pogotowie już ich zabrało - do pokoju wpadł Mario.
- A drugie wzięło Kloppa i Fornalika podobno ciężko z Nimi. Dobrze będzie jak Waldemar z Jurgenem przetrwają noc - resztę dokończył Leo.
- Nie tylko nie to - totalnie się rozpłakałam.
- A wy gdzie byliście - zapytał Götze przyjaciół.
- A my pojechaliśmy z rana do dziewczyn prawie jak wszyscy. Zostaliście tylko Wy i sztab - powiedział Kuba.
- Aha to my spaliśmy Wy pojechaliście o której - zapytał Marco.
- Około 9 - odpowiedział Wojtek.
- Aha, a o 10 się zaczęło - zakrył twarz Leo.
- Ej ona odchodzi - krzyknął Moritz.
- Kurcze Zuzka nie rób Nam tego słyszysz - potrząsnął mną Łukasz, gdy robiłam się coraz bardziej blada.
- Gdzie jest to pogotowie - krzyknął Marco zwijający się z bólu.
- Nie wiem zabrali trenerów i chłopaków mówili, że zaraz będzie kolejne - odpowiedział bezsilnie Mario
- Zuza nie odchodź mów do mnie, słyszysz mów, nie zamykaj oczu mała - krzyczał nade mną na zmianę Łukasz z Moritzem.
- Nie rób tego mi i Magdzie okey ona Ciebie potrzebuje - usłyszałam głos Marco.
- Ale to tak boli tak bardzo boli - trzymałam rękę pod sercem próbując zatamować krwotok, czując wypływający strumień krwi.
- Wiem, że boli, ale się nie poddawaj - krzyknął Wojtek i to były ostatnie słowa jakie słyszałam. . .
Ten rozdział jest napisany przez blogową Magdę, a Ja dodałam tylko coś od siebie mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to tu i w przyszłości wymyśliłam.
Teraz zupełnie nie wiem co napisać. Jestem w szoku. Boże.. że tez tacy ludzie jak TAMCI istnieją. Proszę niech wszyscy przeżyją. Tylko lub aż tyle...
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam ciepło :**
Zaje###
OdpowiedzUsuńPopłakałam się.:***
Szczypiorek :**<3
O matko... masakra, co oni musieli przeżyć!
OdpowiedzUsuńA te oddanie, ta miłość Marco, niesamowite <3
Mam nadzieję ze pozamykają wkrótce tych łotrów!
Genialny <3 wyczekuję nexta!
Zapraszam tez do mnie na nowy ;)
Genialny ciekawe kto zginie oby jak najszybciej kolejny rodział bo jestem bardzo ciekawy :****
OdpowiedzUsuńTwój Misiek
Oni mają wszyscy po przeżywać :D
OdpowiedzUsuńOj wzruszyło mnie.. :(
Czekam na kolejny!