środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 42


  • ''[. . .]Wiem, że boli, ale się nie poddawaj - krzyknął Wojtek i to były ostatnie słowa jakie słyszałam. . .''

 



Następnie całą zaistniałą sytuację widziałam tak jakbym była w Niebie i oglądała przyjaciół z góry. Nic się nadal nie zmieniło Marco tamował krwotok siedząc pod ścianą gdzie niedawno znajdowały się drzwi. Kuba z Agatą i Ewą na zmianę dzwonili po pogotowie, Leitner kołysał się na łóżku zalewając swą twarz łzami, a Leo z Mario próbowali Go pocieszyć. Wojtek z Łukaszem prowadzili reanimację, a Robert z Anią i Sandrą wychodzili z pokoju patrząc czy pomoc już przybyła. Gdy nagle do pokoju wpadł przerażony Syriusz.
  • Co się stało, gdzie jest Magda - zapytał zdziwiony całą akcją.
  • Przepraszam Serginio, ale mamy inne poważniejsze problemy niż Twoja ciekawość, więc się przymknij i odsuń na chwilę - powiedział zdenerwowany Marco.
  • Dobra spokojnie Lamo, wystarczyło powiedzieć potem pogadamy, a nie.
  • Jak Ci powiem, że ją porwali to się odwalisz - powiedział coraz bardziej zdenerwowany.
  • Co jaja sobie ze mnie robisz - krzyknął kuzyn Moritza.
  • Czy wyglądamy jakbyśmy żartowali - zapytał pokazując zdrową ręką po towarzyszach, ale nie otrzymał odpowiedzi.
  • To się do jasnej cholery uspokój, usiądź, a najlepiej nie odzywaj. A jak mi nie wierzysz spójrz na mnie lub Zuzannę oraz poszukaj mojej ukochanej po pokoju jak ją tu znajdziesz dam Ci miliony i obiecam, że więcej się na Ciebie nie wkurzę - powiedział Marco ze łzami w oczach.
  • Przepraszam - powiedział po czym potulnie siadł na łóżko, które niedawno pełniło kryjówkę dla Magdy i Reusa.
  • Spoko gdyby nic się nie stało pewnie bym to powiedział, ale niestety straciliśmy Magdę, Damian z Olkiem walczą o życie, a do tego tracimy Zuzkę - powiedział zapłakany Leitner.
  • Gdzie do jasnej cholery jest to pogotowie - krzyknął Szczęsny kiedy Piszczek prowadził reanimację.
  • Są - wrzasnęła Ania.
  • Nareszcie - powiedział zmęczony Łukasz, który nadal mnie ratował.
  • Co się tutaj stało - zapytał jeden z sanitariuszy.
  • W skrócie czy ze szczegółami - zapytał Mario.
  • Najlepiej w skrócie dziewczyna nam odchodzi - powiedział drugi.
  • Ona została rzucona na tamtą metalową klamkę i ułamek drzewa, a ten tu został postrzelony - powiedział roztrzęsiony Mo.
  • Okey widzę, że nie tylko Oni potrzebują pomocy, ale Pan też. Zapraszam - powiedział lekarz, gdy tamci wyszli ze mną i Marco na noszach.
  • Dobra Jej dokumenty gdzie są - zapytał Piszczu.
  • Nie wiem chyba w walizce - rzekł młody pomocnik zakładając bluzę i czapkę.
  • Dobra to ja lecę do ich pokoju i jedziemy - powiedział Wojtek po czym wyszedł.
  • A ona komórkę miała ze sobą - krzyknął Lewy.
  • Chyba tak - odpowiedział Mario.
  • No to okey trzeba będzie zawiadomić rodziców - powiedziała bardzo poważnie Ewa po czym udali się do samochodów nie zwracając uwagi na policjantów.
W tym samym czasie Ja z Marco walczyliśmy o życie. W czasie transportu Marco stracił przytomność przez zbyt dużą utratę krwi. Czułam jak wracam, ale tak cholernie mnie bolało, że nie miałam siły się ruszyć. Miałam ważenie, że mam złamane zebra które coś mi przebiły, ponieważ każdy wdech to była katorga dla moich nerwów. W pewnym momencie usłyszałam głos ratowników udało się mamy Go i głos Marco, że bardzo Go boli ręka. Po chwili także głos Niemca zwracający się do mnie
  • Mała jak mnie słyszysz, a wiem, że tak powiedz coś albo rusz małym palcem okey - powiedział do mnie.
  • Boli mnie Marco zrób coś ja nie chcę umierać nie moge muszę znaleźć Magdę - powiedziałam z zamkniętymi oczami.
  • Oo bardzo dobrze niech Pan do Niej mówi zaraz będziemy na miejscu.
  • Okey Zuza daj mi rękę proszę - powiedział po czym poczułam Jego zimną dłoń na swojej.
  • Marco obiecaj mi, że nie pozwolisz nas teraz rozłączyć nie mogę nie przeżyję tego potrzebuje kogoś bliskiego - mówiłam podtrzymując łzy.
  • Obiecuję - powiedział choć miny lekarzy mówiły co innego - przyrzekam, że Cię teraz nie zostawię, ale potem Leitner do Ciebie przyjdzie jedzie z resztą za Nami słyszysz - zapytał widząc brak moich reakcji.
  • Ej zróbcie coś nie czuję pulsu - krzyknął do lekarzy.
  • Robimy, ale żebra uszkodziły narządy i się wykrwawia. Tutaj nie możemy nic zrobić. Przykro nam, ale jeżeli ona teraz zamknie oczy to już Jej nie pomożemy - powiedział mężczyzna w białym fartuchu.
  • O nie Zuzanno pomyśl o Mo, Mario, a nawet o Mnie i Magdzie. Wyobraź sobie, że jesteśmy szczęśliwi i gramy mecz nie jesteś chora nic się nie wydarzyło wszyscy szczęśliwi wygłupiamy się na murawie Twojego stadionu. Jedynego ukochanego w swoim rodzaju słyszysz wszyscy Cię kochają nie możesz nas opuścić. Gdyby nie Ty Leitner by się zabił kochana nie odchodź, Magda Cię potrzebuje nie zostaw Jej tak jak Nela Ciebie dobrze - powiedział, a ja jak nowo narodzona otworzyłam oczy i zaczęłam walczyć z bólem.
  • Marco dziękuję - powiedziałam po czym drzwi od karetki się otworzyły, a ratownicy zaczęli nas wyciągać.
  • A teraz Panno Padlowska powtarzamy na głos słowa przyjaciele i jedziemy na ostry dyżur. Rozumiemy wszystko - zapytał bardzo miły chłopak podobny do Łukasza trzymający mnie za rękę.
  • T. .a . . k. . . - wydukałam.
  • No to się cieszę zaraz sobie odpoczniesz dobrze zaufaj mi - powiedział po czym wjechałam na białą salę gdzie było mnóstwo sprzętu do operacji i nie tylko.
  • Co się dzieję - zapytałam kiedy skierowano na mnie oślepiającą lampę.
  • Nic spokojnie zaraz poczujesz ukłucie i zaśniesz. Tak też się stało po słowach doktora poczułam delikatne ukłucie w rękę i odleciałam.
***
  • Uff. . . Na całe szczęście komórka jej wypadła na podłogę - zauważył Kuba, gdy policja zabezpieczała dowody w pokoju.
  • Proszę Pana nie można nic stąd zabierać - upomniała Go Pani aspirant.
  • No i co z tego kiedy mi jest ten telefon potrzebny.
  • Ale takie są przepisy.
  • Mam gdzieś te Wasze przepisy dziewczyna umiera, Jej przyjaciółkę porwali, chłopakowi połamali nos, a przyjaciele zostali postrzeleni i walczą o każda minutę życia. Potrzebuje rodziców przy sobie teraz, a wy tu do jasnej cholery wyjeżdżacie mi z jakimiś przepisami. W dupie je mam do widzenia -  krzyknął po czym wyszedł, a aspirantka nie zareagowała, być może zrozumiała Jego złość.
Następnie piłkarz wsiadł na miejsce pasażera, wraz z żoną i Łukaszem ruszyli do szpitala. Na miejscu kilkanaście razy próbowali dodzwonić się do moich rodziców, ale nikt nie odpowiadał. Siedzieli na korytarzu wraz z Moritzem, któremu poskładali nos, a także Marco po operacji wyjmowania kuli wyczekując diagnozy co ze mną. Po około 4 godzinach operacji przyjechali moi rodzice.
  • Matko gdzie ona jest - na korytarz cała blada wpadła moja mama wraz z tatą.
  • Dzień dobry jestem Łukasz Piszczek i sprawuję opiekę nad Zuzanną od kiedy nasi trenerzy zostali ranni - podszedł do niech Piszczu i zaczął gadać.
  • Dobra jestem Grzegorz, a to moja żona Marta mów co z nią i gdzie ona jest.
  • Mam nadzieję, że nic poważnego - mówiła zapłakana mama.
  • Niestety nie jest dobrze. Pańska córka była ofiara napadu na nasz hotel. Była jedną z ofiar, których poszukiwali, ale, że ma złamaną nogę nie zabrali Jej tylko Magdę. Podczas porwania jeden z bandytów rzucił ja na roztrzaskane drzwi. Niestety Jej choroba się ujawniła podczas upadku złamali Jej żebra, a do tego metalowa klamka przebiła jej najprawdopodobniej wątrobę i walczy o życie - powiedział Piszczyk ledwo powstrzymując łzy.
  • O nie tylko nie to - rodzice wpadli w histerię. Podczas ich smutku wyszedł lekarz w fartuchu całym we krwi ze smutna miną.
  • Jest tu ktoś z rodziny - zapytał po wyjściu.
  • Tak jesteśmy rodzicami - poderwali się moi opiekunowie.
  • A więc. . . . 
****** 
Tyle, bo akurat naszła mnie wena mam nadzieję, że Wam się podobają moje pomysły. Trochę krótko i bez sensu, ale starałam się, by jakoś to wyglądało.

5 komentarzy:

  1. W takim momencie kończysz rozdział :D umiesz budować napięcie i sprawiać aby czytelnicy z niecierpliwością czekali na kolejny. Rodział jak zwykle bardzo bardzo bardzo fajny tylko niech tak Zuzia nie umiera :****** <3

    Twój Misiek :**** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiałaś przerwać w takim momencie? Przez Ciebie nie zasnę! Oby Zuzie nic się nie stało proszę Cię. Nie możesz mi tego zrobić. Nie uśmiercisz jej, prawda? Z Marco tez musi być wszystko ok.. I oby znaleźli Magdę..
    Rozdział genialny i bardzo wciągający. Już nie mogę się doczekać kolejnego. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie uśmiercaj jej, błagam!
    Rozdział cudny! Mam nadzieję że wszystko się dobrze skończy!
    Czekam na nexta! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zuza! Żyj! :D
    Rozdział genialny! ;) Oby wszystko było dobrze ;>
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Superaśny... Kocham czytać tego bloga..:))


    Szczypiorek <3

    OdpowiedzUsuń