'' [. . .]Hej Jestem Marco, a Ty - podszedłem do niej z wyciągniętą dłonią.
- Julia miło poznać - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Marco - uważaj krzyknęła nagle koleżanka mojej ukochanej. . . ''
W tej samej chwili z dwóch broni wypalił Marcin i Łysy, a do tego trzeci antyterrorysta rzucił bombę próbując nas ogłuszyć. Nikt nie wiedział co się dzieje leżeliśmy na podłodze dusząc się dymem. Ja z Magdą, Marcin koło Julii, a także Piotr ( tak było temu trzeciemu na imię) koło Łysego. Chciałem wstać. Podczas wybuchu bomby spadła na mnie jakaś półka czy coś, a w powietrzu unosił się okropny zapach siarki i nie tylko.
- Wszyscy żyją - zapytał Marcin.
- Nie wiem jak reszta, ale ja się dobrze trzymam. Nie za bardzo coś słyszę, ale jest dobrze jak na razie - usłyszałem głos mojej ukochanej.
- Ja również, ale mam mały problem - odezwałem się.
- Co takiego - zapytał Piotr.
- Szafkę na mojej nodze - odpowiedziałem śmiejąc się.
- Co mu tak wesoło - zapytali funkcjonariusze.
- Nie wiem zaraz się chyba dowiem - powiedziała niepewnie.
- No nie wiem czy Ci moge powiedzieć.
- No mów co się tak cieszysz debilu - zapytała Magda.
- Cieszę się, że już po wszystkim. Mam Ciebie obok i teraz nic nas nie rozdzieli i nic złego się już nie stanie.
- Chyba o czymś, a dokładnie o kimś zapomniałeś - powiedziała.
- Co masz na myśli - zapytałem w ogóle nie myśląc o co może Jej chodzić. Po prostu żyłem chwilą.
- Zuzę przecież ona Nam na oczach będzie umierać jeżeli dawca się nie znajdzie.
- Oj no tak zapomniałem o tym zupełnie - od razu posmutniałem.
- Ała - usłyszałem głos Julki.
- Stanęłam w Twojej obronie - zaczęła mówić coraz ciszej.
- Co - zdziwiłem się Jej słowami.
- Postrzelił mnie nie Ciebie - wydukała.
- Julia nie odchodź słyszysz mnie musisz wytrwać - krzyczała nad Nią Magda, gdy Marcin dzwonił po pomoc.
- Magda żałuję i to bardzo, że tak to musiało się skończyć. Wybacz mi proszę, ale chcę zostać dawcą i uratować Twoją przyjaciółkę, bo wiele mi o Niej opowiadałaś. Dla mnie to będzie zaszczyt oddać część siebie takiej nastolatce - mówiła coraz ciszej powoli zamykając oczy.
- Magda mów do Niej, bo nie może odejść wtedy Zuźce nie pomoże - powiedziałem, gdy policjanci i inni ściągali ze mnie szafkę.
- Słyszysz jeżeli chcesz Nam i Zuzannie pomóc nie zamykaj oczy. Wspominaj na głos najwspanialsze momenty swojego życia błagam - prosiła ją moja ukochana.
- Nie mogę choćbym chciała nie mogę. Kocham Was nie płaczcie za mną. Dziękuję Wam, że spełniliście moje najskrytsze marzenia szkoda, że z Wami nie zagram - powiedziała i to były Jej ostanie słowa skierowane do Nas.
- Nieeee!!!! Julka nie rób mi nie rób tego Nam proszę Cię. Doskonale wiem, że mnie słyszysz - moja ukochana wpadła w histerię, więc postanowiłem ją stamtąd wracać.
- Czemu ją tak wynoszą - zapytała ledwo żywa Magda, bo te leki strasznie ją ogłupiły.
- Nie wiem właśnie poczekaj zaraz się dowiem - powiedziałem i podszedłem do lekarzy podtrzymujących bicie serca.
- Czemu walczycie ona nie żyje - powiedziałem smutny, ale spokojny.
- Bo jest doskonałym dawcą narządów i musimy ją jak najszybciej przetransportować do szpitala, w którym za zgodą rodziców pobierzemy narządy do przeszczepów.
- Dobrze dziękuję. To ja nie przeszkadzam do widzenia i powodzenia - po czym odsunąłem się od ratowników.
- Nie dziękujemy, ale przyda się - uśmiechnęli się po czym spojrzeli dość zmartwionym wzrokiem - odpowiedzieli, gdy wracałem do dziewczyny.
- I co - zapytała mocno mnie przytulając.
- Zabierają ją do szpitala - uśmiechnąłem się.
- Po co - zapytała.
- Podtrzymują ją przy życiu, bo jeżeli jej rodzice się zgodzą to jest idealnym dawcą - powiedziałem cały w skowronkach.
- Aha to dobrze - odpowiedziała w ogóle nie rozumiejąc co się dzieje.
- Dobry wieczór - podszedł do nas starszy mężczyzna.
- Nie taki dobry - odpowiedzieliśmy po czym podaliśmy rękę.
- Przykro nam z powody straty przyjaciółki, ale już złapaliśmy cały gang i nic Wam nie grozi.
- Mamy nadzieję - powiedziałem, bo Magda siadła na ławce troszkę dalej od nas. Nie dziwię się Jej to zbyt wiele jak na tak delikatną osobę. Siedziała samotnie patrząc na całą zaistniałą sytuację tymi swoimi przerażonymi oczami.
- Mogę z Państwem porozmawiać - spojrzał na mnie, a potem na młodą Padlowską.
- Ze mną tak, ale z nią raczej nie. Sam Pan rozumie - odpowiedziałem najmilej jak tylko potrafiłem.
- Doskonale zdaje sobie z tego sprawę jak się Państwo czują. Praktycznie codziennie muszę kogoś po takich przeżyciach przesłuchiwać. Dla mnie to nie jest łatwe a co dopiero dla tych co przez to przeszli.
- Możemy przejść do rzeczy - zapytałem zdenerwowany, ponieważ chciałem już podejść do Magdy i Ją przytulić , zabrać do ciepłego spokojnego domu, znaczy hotelu.
- Więc co się właściwie stało - kiedy padło pierwsze pytanie zacząłem opowiadać wszystko z najmniejszymi szczegółami, gdy mówiłem mężczyzna spisujący protokół patrzył z ogromnym nie dowierzaniem, a kiedy skończyłem podziękował odwrócił się na pięcie i odszedł. Wtedy podszedłem do dziewczyny i zabrałem ją do hotelu, gdzie byli wszyscy prócz Mario, Mo i Wojtka.
- Boję się tam wejść - powiedziała Magda stojąc na piętrze, gdzie niedawno się tyle wydarzyło.
- Spokojnie jestem z Tobą już nic Ci nie grozi.
- Wiem. Kocham Cię - pocałowała mnie w usta po czym mocno przytuliła.
- Ja Ciebie też Skarbie - odwzajemniłem Jej gesty.
- Może pójdziemy na stołówkę dawno nic dobrego nie jadłam.
- Dobrze dla Ciebie wszystko moja księżniczko.
- Heheh. . .- pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem jak się uśmiecha. A to najlepiej działało na mój napęd w walkę ze złem.
- Cześć - weszliśmy na sale gdzie siedział Klopp wraz z piłkarzami.
- Co Pan tutaj robi - zapytaliśmy razem lekko zdziwieni.
- Siedzę - zaśmiał się.
- A tak poważnie wypisali Go dzisiaj dla świętego spokoju - powiedział Piszczu.
- Aha to wspaniale - uśmiechnąłem się.
- A Pan Fornalik i Zuzka z chłopakami - zapytała smutna Magda.
- Damian i Olek śpią w pokoju obok, bo do naszych pokoi nie możemy jeszcze wchodzić, ponieważ nie ma drzwi chyba, że ktoś chce. A trener został jeszcze na obserwacji - powiedział Kuba.
- A co do Zuzki jest przytomna dzięki znieczuleniu czuje się wspaniale nawet chciała wstawać, ale czeka na przeszczep i nie mogą Jej wypuścić - powiedział Lewy, który rozmawiał z Panią Padlowską.
- Można ją odwiedzać - zapytała moja niebieskooka dziewczyna.
- Tak Mario, Moritz i Wojtek przesiadują z Nią tam cały czas - zaśmiał się Pan Grzegorz.
- Heheh. . . to dobrze przynajmniej się nie nudzi - zaśmiał się Niemiecki trener.
- No z Nimi na pewno - powiedziałem. Posiedzieliśmy chwilkę z przyjaciółmi rozmawiając o wszystkim tylko nie tym co się tutaj wydarzyło, bo to było jeszcze zbyt świeże dla Nas, ale cieszyliśmy się ze trenerzy, Damian i Aleksander wracają do formy został jeszcze tylko przeszczep Zuzki.
***
Tymczasem u mnie o 21 przyszła Natalia zmienić mi zakrwawiony opatrunek na świeży oraz zmieniła kroplówki zamiast tej ze środkiem przeciwbólowym dała mi składniki odżywcze.
- Przepraszam - zwróciła się do śpiących chłopaków.
- Halo możecie już iść - zwróciła się do piłkarzy, którzy nie reagowali na jej prośby.
- Hehehe. . .- zaczęłam się śmiać widząc jak sobie smacznie śpią.
- Proszę Szanowne gwiazdy o przebudzenie - w odpowiedzi usłyszała chrapanie Wojtka i Mario.
- Możesz coś zrobić - zapytała błagalnie.
- No mogę. Krzyknij im do ucha, że nie żyje, ale najpierw mnie od tego odepnij- wyglosiłam dość cicho swój pomysł.
- Nie zejdą Nam tu na zawał - zapytała kryjąc uśmiech, gdy odczepiała ode mnie aparaturę.
- Raczej nie, a nie zauważą, że robimy sobie z nich jaja, bo wyglądam jak trup - puściłam Jej oczko.
- Dobra to poczekaj poprawię Cię jakoś pójdę jeszcze do lekarza powiedzieć, żeby wpadł tutaj wiesz, żeby było dość realnie.
- Okey to ja czekam - powiedziałam na co Natalia mnie na chwilę opuściła. Po kilkunastu minutach na sale wszedł lekarz z pielęgniarkami były wszystkie prócz Lisy, która nie mogła do mnie wchodzić, ponieważ miała zakaz.
- Co Ty kochana kombinujesz - powiedziała siostra Dominika.
- Ja nic proszę Pani - uśmiechnęłam się.
- No ja bym chciała żeby to było nic, bo jak jeszcze piłkarze nam umrą na zawał w szpitalu to będzie afera - zaśmiała się.
- Dobra to już wszyscy powaga łzy w oczach pomyślcie sobie, że już mnie taką cudowną, słodką osóbkę straciliście - powiedziałam ze stuprocentową powagą.
- A jaką skromną - zaśmiały się siostry.
- Oj tam i tak mnie kochacie - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście, bo jesteś cudowna - powiedział lekarz ustawiając się nade mną, a pielegniarki krzątały się wokoło.
- Chłopaki wstawajcie ona nie żyje - krzyknął załamany doktor.
- Co jak nie żyje to nie może by prawda - krzyknął Mo.
- Ja nie wierzę i nie uwierzę - dodał Szczęsny, który momentalnie zalał się łzami, a ja nie mogłam na razie zacząć się śmiać, bo plan legł by w gruzach.
- Czemu Pan nic nie robi przecież są szanse niech się Pan ruszy - zaczął krzyczeć Mario.
- Niech Ona Wam to powie - doktor się uśmiechnął i wraz z ekipą udał się do wyjścia.
- Cześć Miśki - zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Matko nigdy się tak nie przestraszyłem - Moritz siadł na krzesełko trzymając się za serce.
- Ej tylko nie mdlej, bo ja Ci usta usta robić nie będę - śmiał się Wojtek.
- Ja tym bardziej - wtórował Mario.
- Jest jeszcze Zuzka - powiedział Wojtek.
- No przykro, a ja nie moge - dodałam.
- Czemu nam to zrobiłaś - zapytał blady jak ściana Mario.
- Nie chcieliście się obudzić, a Wojtuś leżałeś na mojej biednej dłoni od kroplówki - uśmiechnęłam się.
- To trzeba było nas poszturchać - powiedzieli.
- No, a myślisz, że nie próbowałyśmy nic na Was nie działało, a w ogóle strasznie chrapiecie.
- Nie wiemy o czym mówisz - zaczęli się bronić.
- No jasne, a teraz idźcie już do domu okey, bo nie mam kroplówki z lekiem i mnie okropnie boli, więc paaa - pomachałam do nich.
- Dobranoc księżniczko - dostałam buzi od chłopaków po czym zaczęli wychodzić.
- Wpaść jutro - zapytał Leitner, gdy reszta już wyszła.
- Jak chcesz tylko nie za wcześnie - uśmiechnęłam się.
- A przynieść Ci coś - zapytał.
- Nie trzeba. Liczy się żebyś był tylko Ty, bo mieliśmy pogadać ostatnio, a wiem że pojutrze wyjeżdżacie.
- Nie przypominaj mam nadzieję, że znajdą Ci dawcę, bo inaczej Cię nie zostawię.
- Okey pogadamy jutro, a teraz mykaj - pomachałam mu.
- Dobranoc Skarbie - posłał mi buziaka, po czym schowałam sobie Go pod poduszkę i usnęłam.
*****
Koniec troszkę się nad tym pomęczyłam, ale dałam radę. Podoba się mi bardzo.