sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 45

'' [. . .]Hej Jestem Marco, a Ty - podszedłem do niej z wyciągniętą dłonią.
  • Julia miło poznać - odpowiedziała uśmiechnięta.
  • Marco - uważaj krzyknęła nagle koleżanka mojej ukochanej. . . '' 



W tej samej chwili z dwóch broni wypalił Marcin i Łysy, a do tego trzeci antyterrorysta rzucił bombę próbując nas ogłuszyć. Nikt nie wiedział co się dzieje leżeliśmy na podłodze dusząc się dymem. Ja z Magdą, Marcin koło Julii, a także Piotr ( tak było temu trzeciemu na imię) koło Łysego. Chciałem wstać. Podczas wybuchu bomby spadła na mnie jakaś półka czy coś, a w powietrzu unosił się okropny zapach siarki i nie tylko.
  • Wszyscy żyją - zapytał Marcin.
  • Nie wiem jak reszta, ale ja się dobrze trzymam. Nie za bardzo coś słyszę, ale jest dobrze jak na razie - usłyszałem głos mojej ukochanej.
  • Ja również, ale mam mały problem - odezwałem się.
  • Co takiego - zapytał Piotr.
  • Szafkę na mojej nodze - odpowiedziałem śmiejąc się.
  • Co mu tak wesoło - zapytali funkcjonariusze.
  • Nie wiem zaraz się chyba dowiem - powiedziała niepewnie.
  • No nie wiem czy Ci moge powiedzieć.
  • No mów co się tak cieszysz debilu - zapytała Magda.
  • Cieszę się, że już po wszystkim. Mam Ciebie obok i teraz nic nas nie rozdzieli i nic złego się już nie stanie.
  • Chyba o czymś, a dokładnie o kimś zapomniałeś - powiedziała.
  • Co masz na myśli - zapytałem w ogóle nie myśląc o co może Jej chodzić. Po prostu żyłem chwilą.
  • Zuzę przecież ona Nam na oczach będzie umierać jeżeli dawca się nie znajdzie.
  • Oj no tak zapomniałem o tym zupełnie - od razu posmutniałem.
  • Ała - usłyszałem głos Julki.
  • Stanęłam w Twojej obronie - zaczęła mówić coraz ciszej.
  • Co - zdziwiłem się Jej słowami.
  • Postrzelił mnie nie Ciebie  - wydukała.
  • Julia nie odchodź słyszysz mnie musisz wytrwać - krzyczała nad Nią Magda, gdy Marcin dzwonił po pomoc.
  • Magda żałuję i to bardzo, że tak to musiało się skończyć. Wybacz mi proszę, ale chcę zostać dawcą i uratować Twoją przyjaciółkę, bo wiele mi o Niej opowiadałaś. Dla mnie to będzie zaszczyt oddać część siebie takiej nastolatce - mówiła coraz ciszej powoli zamykając oczy.
  • Magda mów do Niej, bo nie może odejść wtedy Zuźce nie pomoże - powiedziałem, gdy policjanci i inni ściągali ze mnie szafkę.
  • Słyszysz jeżeli chcesz Nam i Zuzannie pomóc nie zamykaj oczy. Wspominaj na głos najwspanialsze momenty swojego życia błagam - prosiła ją moja ukochana.
  • Nie mogę choćbym chciała nie mogę. Kocham Was nie płaczcie za mną. Dziękuję Wam, że spełniliście moje najskrytsze marzenia szkoda, że z Wami nie zagram - powiedziała i to były Jej ostanie słowa skierowane do Nas.
  • Nieeee!!!! Julka nie rób mi nie rób tego Nam proszę Cię. Doskonale wiem, że mnie słyszysz - moja ukochana wpadła w histerię, więc postanowiłem ją stamtąd wracać.
Kiedy wychodziliśmy do pomieszczenia wbiegli sanitariusze i służby policyjne. Gdy znajdowaliśmy się już na dworze wraz z Magdą udaliśmy się do karetki pogotowia. Wtedy podali Jej coś na uspokojenie i ciepłą czekoladę. W tym czasie telewizja próbowała się dobić do miejsca porwania Magdy i postrzału Julki. Ogólnie Magdzie nic nie było, ja miałem skręconą kostkę, ale nie  bolało póki Jej nie nastawiali. Choć przy tym co Zuza czy Magda teraz przeżywa to pikuś. Po chwili wynieśli dwa ciała jedno w czarnym worku, a drugie na noszach. A za nimi wychodzili policjanci z resztą skutych bandytów.
  • Czemu ją tak wynoszą - zapytała ledwo żywa Magda, bo te leki strasznie ją ogłupiły.
  • Nie wiem właśnie poczekaj zaraz się dowiem - powiedziałem i podszedłem do lekarzy podtrzymujących bicie serca.
  • Czemu walczycie ona nie żyje - powiedziałem smutny, ale spokojny.
  • Bo jest doskonałym dawcą narządów i musimy ją jak najszybciej przetransportować do szpitala, w którym za zgodą rodziców pobierzemy narządy do przeszczepów.
  • Dobrze dziękuję. To ja nie przeszkadzam do widzenia i powodzenia - po czym odsunąłem się od ratowników.
  • Nie dziękujemy, ale przyda się - uśmiechnęli się po czym spojrzeli dość zmartwionym wzrokiem - odpowiedzieli, gdy wracałem do dziewczyny.
  • I co - zapytała mocno mnie przytulając.
  • Zabierają ją do szpitala - uśmiechnąłem się.
  • Po co - zapytała.
  • Podtrzymują ją przy życiu, bo jeżeli jej rodzice się zgodzą to jest idealnym dawcą - powiedziałem cały w skowronkach.
  • Aha to dobrze - odpowiedziała w ogóle nie rozumiejąc co się dzieje. 
Siedzieliśmy tak dłuższy czas nic nie mówiąc, aż kilku policjantów nie podeszło, żeby nas przesłuchać.
  • Dobry wieczór - podszedł do nas starszy mężczyzna.
  • Nie taki dobry - odpowiedzieliśmy po czym podaliśmy rękę.
  • Przykro nam z powody straty przyjaciółki, ale już złapaliśmy cały gang i nic Wam nie grozi.
  • Mamy nadzieję - powiedziałem, bo Magda siadła na ławce troszkę dalej od nas. Nie dziwię się Jej to zbyt wiele jak na tak delikatną osobę. Siedziała samotnie patrząc na całą zaistniałą sytuację tymi swoimi przerażonymi oczami.
  • Mogę z Państwem porozmawiać - spojrzał na mnie, a potem na młodą Padlowską.
  • Ze mną tak, ale z nią raczej nie. Sam Pan rozumie - odpowiedziałem najmilej jak tylko potrafiłem.
  • Doskonale zdaje sobie z tego sprawę jak się Państwo czują. Praktycznie codziennie muszę kogoś po takich przeżyciach przesłuchiwać. Dla mnie to nie jest łatwe a co dopiero dla tych co przez to przeszli.
  • Możemy przejść do rzeczy - zapytałem zdenerwowany, ponieważ chciałem już podejść do Magdy i Ją przytulić , zabrać do ciepłego spokojnego domu, znaczy hotelu.
  • Więc co się właściwie stało - kiedy padło pierwsze pytanie zacząłem opowiadać wszystko z najmniejszymi szczegółami, gdy mówiłem mężczyzna spisujący protokół patrzył z ogromnym nie dowierzaniem, a kiedy skończyłem podziękował odwrócił się na pięcie i odszedł. Wtedy podszedłem do dziewczyny i zabrałem ją do hotelu, gdzie byli wszyscy prócz Mario, Mo i Wojtka.
  • Boję się tam wejść - powiedziała Magda stojąc na piętrze, gdzie niedawno się tyle wydarzyło.
  • Spokojnie jestem z Tobą już nic Ci nie grozi.
  • Wiem. Kocham Cię - pocałowała mnie w usta po czym mocno przytuliła.
  • Ja Ciebie też Skarbie - odwzajemniłem Jej gesty.
  • Może pójdziemy na stołówkę dawno nic dobrego nie jadłam.
  • Dobrze dla Ciebie wszystko moja księżniczko.
  • Heheh. . .- pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem jak się uśmiecha. A to najlepiej działało na mój napęd w walkę ze złem.
  • Cześć - weszliśmy na sale gdzie siedział Klopp wraz z piłkarzami.
  • Co Pan tutaj robi - zapytaliśmy razem lekko zdziwieni.
  • Siedzę - zaśmiał się.
  • A tak poważnie wypisali Go dzisiaj dla świętego spokoju - powiedział Piszczu.
  • Aha to wspaniale - uśmiechnąłem się.
  • A Pan Fornalik i Zuzka z chłopakami - zapytała smutna Magda.
  • Damian i Olek śpią w pokoju obok, bo do naszych pokoi nie możemy jeszcze wchodzić, ponieważ nie ma drzwi chyba, że ktoś chce. A trener został jeszcze na obserwacji - powiedział Kuba.
  • A co do Zuzki jest przytomna dzięki znieczuleniu czuje się wspaniale nawet chciała wstawać, ale czeka na przeszczep i nie mogą Jej wypuścić - powiedział Lewy, który rozmawiał z Panią Padlowską.
  • Można ją odwiedzać - zapytała moja niebieskooka dziewczyna.
  • Tak Mario, Moritz i Wojtek przesiadują z Nią tam cały czas - zaśmiał się Pan Grzegorz.
  • Heheh. . . to dobrze przynajmniej się nie nudzi - zaśmiał się Niemiecki trener.
  • No z Nimi na pewno - powiedziałem. Posiedzieliśmy chwilkę z przyjaciółmi rozmawiając o wszystkim tylko nie tym co się tutaj wydarzyło, bo to było jeszcze zbyt świeże dla Nas, ale cieszyliśmy się ze trenerzy, Damian i Aleksander wracają do formy został jeszcze tylko przeszczep Zuzki.
  ***
Tymczasem u mnie o 21 przyszła Natalia zmienić mi zakrwawiony opatrunek na świeży oraz zmieniła kroplówki zamiast tej ze środkiem przeciwbólowym dała mi składniki odżywcze.
  • Przepraszam - zwróciła się do śpiących chłopaków.
  • Halo możecie już iść - zwróciła się do piłkarzy, którzy nie reagowali na jej prośby.
  • Hehehe. . .- zaczęłam się śmiać widząc jak sobie smacznie śpią.
  • Proszę Szanowne gwiazdy o przebudzenie - w odpowiedzi usłyszała chrapanie Wojtka i Mario.
  • Możesz coś zrobić - zapytała błagalnie.
  • No mogę. Krzyknij im do ucha, że nie żyje, ale najpierw mnie od tego odepnij- wyglosiłam dość cicho swój pomysł.
  • Nie zejdą Nam tu na zawał - zapytała kryjąc uśmiech, gdy odczepiała ode mnie aparaturę.
  • Raczej nie, a nie zauważą, że robimy sobie z nich jaja, bo wyglądam jak trup - puściłam Jej oczko.
  • Dobra to poczekaj poprawię Cię jakoś pójdę jeszcze do lekarza powiedzieć, żeby wpadł tutaj wiesz, żeby było dość realnie.
  • Okey to ja czekam - powiedziałam na co Natalia mnie na chwilę opuściła. Po kilkunastu minutach na sale wszedł lekarz z pielęgniarkami były wszystkie prócz Lisy, która nie mogła do mnie wchodzić, ponieważ miała zakaz.
  • Co Ty kochana kombinujesz - powiedziała siostra Dominika.
  • Ja nic proszę Pani - uśmiechnęłam się.
  • No ja bym chciała żeby to było nic, bo jak jeszcze piłkarze nam umrą na zawał w szpitalu to będzie afera - zaśmiała się.
  • Dobra to już wszyscy powaga łzy w oczach pomyślcie sobie, że już mnie taką cudowną, słodką osóbkę straciliście - powiedziałam ze stuprocentową powagą. 
  • A jaką skromną - zaśmiały się siostry.
  • Oj tam i tak mnie kochacie - uśmiechnęłam się.
  • Oczywiście, bo jesteś cudowna - powiedział lekarz ustawiając się nade mną, a pielegniarki krzątały się wokoło.
  • Chłopaki wstawajcie ona nie żyje - krzyknął załamany doktor.
  • Co jak nie żyje to nie może by prawda - krzyknął Mo.
  • Ja nie wierzę i nie uwierzę - dodał Szczęsny, który momentalnie zalał się łzami, a ja nie mogłam na razie zacząć się śmiać, bo plan legł by w gruzach.
  • Czemu Pan nic nie robi przecież są szanse niech się Pan ruszy - zaczął krzyczeć Mario.
  • Niech Ona Wam to powie - doktor się uśmiechnął i wraz z ekipą udał się do wyjścia.
  • Cześć Miśki - zaczęłam się śmiać jak głupia.
  • Matko nigdy się tak nie przestraszyłem - Moritz siadł na krzesełko trzymając się za serce.
  • Ej tylko nie mdlej, bo ja Ci usta usta robić nie będę - śmiał się Wojtek.
  • Ja tym bardziej - wtórował Mario.
  • Jest jeszcze Zuzka - powiedział Wojtek.
  • No przykro, a ja nie moge - dodałam.
  • Czemu nam to zrobiłaś - zapytał blady jak ściana Mario.
  • Nie chcieliście się obudzić, a Wojtuś leżałeś na mojej biednej dłoni od kroplówki - uśmiechnęłam się.
  • To trzeba było nas poszturchać - powiedzieli.
  • No, a myślisz, że nie próbowałyśmy nic na Was nie działało, a w ogóle strasznie chrapiecie.
  • Nie wiemy o czym mówisz - zaczęli się bronić.
  • No jasne, a teraz idźcie już do domu okey, bo nie mam kroplówki z lekiem i mnie okropnie boli, więc paaa - pomachałam do nich.
  • Dobranoc księżniczko - dostałam buzi od chłopaków po czym zaczęli wychodzić.
  • Wpaść jutro - zapytał Leitner, gdy reszta już wyszła.
  • Jak chcesz tylko nie za wcześnie - uśmiechnęłam się.
  • A przynieść Ci coś - zapytał.
  • Nie trzeba. Liczy się żebyś był tylko Ty, bo mieliśmy pogadać ostatnio, a wiem że pojutrze wyjeżdżacie.
  • Nie przypominaj mam nadzieję, że znajdą Ci dawcę, bo inaczej Cię nie zostawię.
  • Okey pogadamy jutro, a teraz mykaj - pomachałam mu.
  • Dobranoc Skarbie - posłał mi buziaka, po czym schowałam sobie Go pod poduszkę i usnęłam.
Następnego dnia o 10 przyszła do mnie siostra Dominika z nową kroplówką i gazetami. Potem poszłam spać, bo niestety mogli mi podawać tylko jedną kroplówkę na raz, a było to jedzenie więc żeby nie czuć bólu zasnęłam. Potem przyszedł do mnie Mo z Magdą Marco i . . . 

*****
Koniec troszkę się nad tym pomęczyłam, ale dałam radę. Podoba się mi bardzo.

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 44

'' [. . .]Co tam się stało - zapytał Wojtek, a ja im wszystko opowiedziałem.
  • Jezu Nelcia nie zabieraj Jej Nam słyszysz nie zabieraj. . . - zaczęła błagać moja mama, na co pielęgniarka zabrała ją do gabinetu obok. Po 30 minutach z sali wyszedł lekarz.
  • Ona. . .''



  • Proszę mówić - ponaglał Grzegorz.
  • Ona potrzebuje dawcy i to najlepiej jak najszybciej - powiedział lekarz, a my wszyscy zamarliśmy w trosce i strachu.
  • To co teraz - zapytałem.
  • Musimy czekać. Może najdzie się ktoś że zdrową wątrobą nadającą się do przeszczepu. Aktualnie nie mamy nikogo kto mógł by być potencjalnym dawcą całej, bo część już Jej nie uratuje - mówił doktor, a ja nie wiedziałem jak jej pomóc, a w dodatku jak wydostać Magdę.
  • A jeśli nie znajdzie się dawca - zapytał Moritz.
  • Jeżeli w ciągu 1 miesiąca się nie znajdzie rodzice będą musieli zadecydować czy odpiąć ją od aparatury oraz w spokoju odejść. Czy pozwolić dalej się Jej męczyć w co wątpię - lekarz wypowiadając ostatnie słowa zwiesił głowę.
  • Nie będzie innego wyjścia - zapytali Jej opiekunowie.
  • Nie jest za słaba, żeby walczyć. Widać, że bardzo tego chce, ale nie potrafi, a dokładnie organizm nie da rady. Przykro mi nie mogę już nic na to poradzić.
  • A jeżeli dawca będzie jak już ją odepniecie - zapytał Mario.
  • Nic już na to niestety nie będziemy mogli poradzić. Jak się tak stanie to najwidoczniej na tym miało polegać jej życie. Przepraszam, ale muszę iść do innych pacjentów. Do widzenia - pożegnał się i zniknął w oddali.
***
Było mi bardzo szkoda bliskich przez to jak cierpią i martwią się o mnie. To co powiedział mi Marco bardzo trafiło w moje serce. Wiedziałam, że nie mogą już dłużej przeze mnie się męczyć, więc dam sobie spokój i odejdę. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, poprawiłam włosy i zamknęłam oczy oddając się błogiej ciszy. Byłam już tam widziałam jasne światełko kierowałam się w tamtym kierunku bardzo, ale to w bardzo wolnym tempem. Tak jakbym ruszała się w miejscu, a nawet w ogóle nie kierowała się tam. Czułam się coraz lepiej rana zaczęła znikać nie miałam już gipsu, aż tu nagle usłyszałam krzyki i się ocknęłam.
  • Czemu mi to robicie - zapytałam ludzi w białych kubraczkach krzątających się wokoło.
  • No bardzo miło widzieć Twoje oczka Zuzanno - mówiła sympatycznie wyglądająca kobieta o imieniu Natalia. 
  • A robimy to, bo jesteś bardzo młoda i masz przyjaciół, którzy siedzą tam i cholernie się o Ciebie martwią. I chyba nie chcesz nas tak szybko zostawiać - mówił lekarz wpisując coś na moją kartę.
  • A kto mówił, że chce tutaj być - mówiłam prawie płacząc. W tym czasie pielęgniarki podpinały mi nowe kroplówki, oraz zmieniały opatrunki. Jedna blondynka przypominała mi kogoś i była bardzo nie miła dla mnie.
  • Przepraszam to boli - powiedziałam kiedy zmieniała mi opatrunek.
  • No i co z tego myślisz, że dla mnie to przyjemność zmieniać opatrunki kiedy za drzwiami stoją największe sławy piłki w Niemczech - rozdarła się na mnie.
  • Lisa wyjdź i uspokój się w końcu - uspokoiła ją Natalia.
  • Nie bój się - zauważyła, że się przestraszyłam reakcji jej koleżanki.
  • Nic się nie stało. I tak mnie nikt nie chce - zaczęłam płakać.
  • Nie mów tak nie możesz. My Cię bardzo kochamy, ale jestem pewna, że są dwie ważne rzeczy i osoby dla których chcesz żyć - uśmiechnęła się.
  • Co ma Pani na myśli - zapytałam.
  • Nie mów do mnie Pani, bo czuję się staro. Mów mi Natalia. A rzeczami jest przyjaźń i piłka nożna, a osobami ta Twoja przyjaciółka ze zdjęcia - wskazała na zdjęcie Magdy stojące obok łóżka wraz z resztą fotek przyjaciół - a także ten chłopak tam - wskazała na Mo.
  • Ma Pani przepraszam masz rację - uśmiechnęłam się.
  • Wiem mam. W końcu na karku leci mi już 50. Życie wiele mnie nauczyło.
  • Ja mam w czerwcu 18, ale nie narzekam uczę się jeszcze.
  • Dobrze to ja już idę jak coś to tutaj naciśnij jak będziesz czegoś potrzebować, a opatrunki przyjdę zmienić o 21 - mówiąc zaczęła zbierać manatki.
  • Przepraszam czy ja już jestem zdrowa - zapytałam.
  • Nie powinnam Ci tego mówić, ale powinnaś wiedzieć o swoim stanie zdrowia, które nie jest zbyt dobre, a raczej jest fatalne.
  • To co się stało - byłam coraz bardziej przerażona
  • Niestety operacja się nie powiodła podpięliśmy Cię do kroplówki ze znieczuleniem, a potem dożylnie będziemy Cię karmić - uśmiechnęła się i wyszła.
***
  • Jest przytomna - zapytał Mo. 
  • Tak jest - flirtująco uśmiechnęła się do niego Lisa. 
  • A możemy do Niej wejść - zapytał Wojtek, gdy rodzice poszli po coś do jedzenia.
  • No wiesz dla Ciebie mogę na to pozwolić - zaczepiała Go ta blondi.
  • Lisa zostaw Go - krzyknęła pielęgniarka od opatrunków.
  • Już Natalia, idę spokojnie. Zawsze musisz mi wszystko zepsuć - pomarudziła coś pod nosem po czym udała się do pokoju pielęgniarek.
  • No Moritz Ty to jesteś dopiero wyrywany przez kobiety - śmiał się Marco.
  • Przestań jest jedna dziewczyna, którą kocham. Znajduje się tam za drzwiami i nie wie co się w świecie dzieje, a my do wtorku musimy wrócić do Niemiec, a jest już niedziela - powiedział Leitner.
  • Wiem dlatego spadam już szukać Magdy. Policja niby znalazła jakieś namiary i muszę to sprawdzić. Lecę na razie widzimy się jutro - powiedział i wyszedł.
  • No to nam się Lamka zakochała - żartował jak zawsze Mario.
  • Oj tam ja nic nie mówię też jestem zakochany i wiem, że Ty również więc nie zaprzeczaj - kumpel pokazał mu język i weszli na salę.
  • Rany Zuzia wyglądasz okropnie - krzyknął Mario.
  • Dzięki też miło Cię widzieć - odpowiedziałam.
  • Mario Ty się już lepiej przymknij, bo jak coś powiesz czasami to mam ochotę Ci zabić - uciszył Go Mo.
  • Zgodzę się z chłopakami, że na serio za dużo gadasz - zaśmiał się Wojtek.
  • Oj tam i tak mnie uwielbiacie - pokazał Nam język.
  • Mario głupku kochany - odezwałam się przypominając o sobie.
  • Oj sorki zapomniał, że tu jesteś myślał, że już szalejesz za piłką - zaśmiał się Mo.
  • Nie mogę wstawać - posmutniałam.
  • I tak jesteś piękna - podszedł do mnie Szczęsny i dał mi buzi w policzek, potem podszedł Leitner i Götze. Gdy się już rozgościli zaczęliśmy sobie plotkować.
  • A gdzie Marco - zapytałam po chwili.
  • Wiesz poszedł się przewietrzyć - widziałam, że coś kombinują.
  • No nie lubi szpitali rozumiesz - dalej coś wymyślali.
  • Dobra widzę, że coś kręcicie mówcie co się dzieje - powiedziałam, gdy zauważyłam ich miny.
  • Okey nie będę Cię okłamywał. Zasługujesz na prawdę - powiedział Mo na co oberwał w nogę od bramkarza.
  • Zostaw Go muszę wiedzieć, bo jak nie to wstanę i sama się dowiem - zwróciłam uwagę Polakowi.
  • Przepraszam, ale wiesz już kilka razy byłaś na tamtej stronie ta wiadomość może Cię zdołować - odpowiedział.
  • W takim razie muszę wiedzieć.
  • No więc Nasz Marco pojechał z policją szukać Magdę, bo podobno znaleźli miejsce w którym teraz przebywa.
  • Ej, ale mnie nastraszyliście myślałam, że chcecie mi powiedzieć, że nie żyje czy coś, a tu taka cudowna wiadomość - jeszcze chwilę rozmawialiśmy po czym zasnęłam, ale piłkarze i tak nie wyszli siedzieli nade mną.
***
Jechałem do Magdy z sercem w gardle. Gdy podjechałem na miejsce moim oczom ukazał się ogromny domek jednorodzinny położony z dala od drogi, ogrodzony wysokim murem, a za nim znajdował się dość duży lasek gdzie samochody policyjne mogły się spokojnie ukryć. Swoje auto zostawiłem przy pobliskim marketem i przedarłem się nie zauważony pod jeden opancerzony wóz.
  • I jak macie coś - zapytałem komendanta stojącego obok.
  • Tak około 10 wyjechał stąd bus pełen dziewczyn i widać było z nimi porywaczy. W środku znajduje się jeszcze jeden chłopak - mówił policjant.
  • To dlaczego Go nie zgarniecie - zapytałem lekko zdziwiony.
  • Spokojnie został już przesłuchany. Ma założony podsłuch i kiedy tylko reszta wróci z dziewczynami to pomoże nam złapać innych.
  • Co ja źle słyszę - krzyknąłem wściekły.
  • Proszę się uspokoić.
  • Jak mam się uspokoić kiedy moja ukochana nie wiadomo gdzie jest i co robi. Jeżeli grozi Jej teraz niebezpieczeństwo to nie ręczę za siebie - byłem coraz bardziej zdenerwowany ich bezczynnością.
  • Nadal proszę o spokój. Za busem pojechali nieumundurowani policjanci obserwują gdzie się skierowali. A za nimi pojechali antyterroryści, kiedy bus z Naszymi dziewczynami wyjedzie z tamtego miejsca to oni ruszą do akcji także spokojnie nic Jej nie będzie.
  • Mam nadzieję.
  • Spokojnie, a teraz proszę tutaj zostać idę popatrzeć do innych - powiedział i wyszedł nie wiem ile minęło, ale wbiegł do samochodu bardzo zdyszany.
  • Jadą przyszykować się - krzyknął ledwo łapiąc wdech.
  • Co mam robić - zapytałem.
  • Czekaj zaraz znajdę dla Ciebie kamizelkę, żeby nie zrobili Ci nic tak jak tej nastolatce.
  • Ma Pan na myśli Zuzkę - nie byłem pewny o kim tyle gada.
  • Tak właśnie wypadło mi Jej imię z głowy. Ona to dopiero przechodzi słyszałem, a jeszcze więcej czytałem.
  • No trochę tak. Porwano jej przyjaciółkę, sama walczy o życie, także łatwo nie ma, ale jest silna nie podda się za szybko - uśmiechnąłem się na samą myśl, że zaraz obie będą szczęśliwe.
  • Dobra cicho są tutaj - powiedział jeden z policjantów stojących na czatach. W tej chwili słyszałem jak autobus z Magdą staje reszty domyśliłem się sam. Po kilkunastu minutach wybiła 21 i  dostaliśmy sygnał od tajemniczego chłopaka. Wtedy wszyscy ruszyliśmy do akcji.
  • Marco posłuchaj mnie bardzo dokładnie - powiedział jeden z antyterrorystów.
  • Tak.
  • Dostaniesz broń, ale użyjesz Jej tylko wtedy kiedy będziesz musiał. Rozumiesz - zapytał.
  • Nie za bardzo właśnie to co gdzie ja sam gdzieś pójdę - powiedziałem lekko przerażony tym co zaraz będzie się działo.
  • Nie będę z Tobą zejdziemy do piwnicy i poszukamy czy ktoś tam jest. Jeżeli ktoś Cię zaatakuje strzelasz. Teraz jasne - powtórzył.
  • Tak teraz wszystko rozumiem - odpowiadając poczułem jak bardzo się boję.
  • Dobra to ruszamy - powiedział dość cichym tonem. Po czym ruszyliśmy do środka. Jeden z policjantów po cichu otworzył drzwi, po czym Ja z Marcinem(tak było mojemu towarzyszowi broni na imię) ruszyliśmy na dół gdzie drogę wskazywał nam wspólnik.
  • Boisz się - zapytał mnie Marcin, gdy usłyszeliśmy krzyk i strzały dochodzące z góry.
  • Trochę, ale dla Magdy jestem gotów zrobić wszystko.
  • No i takie myślenie Nam zawsze pomaga - uśmiechnął się.
  • A teraz na trzy wywarzamy te drzwi okey.
  • Dobra jestem gotowy.
  • Raz, Dwa, Trzy - na Jego słowa z całą siłą ruszyłem na drzwi, które wypadły za pierwszym razem. A za nimi ujrzałem dwie przestraszone przytulające się do siebie dziewczyny. Jedną z nich okazała się być Magda.
  • Marco kochanie - krzyknęła niedowierzając tego co widzi.
  • Tak to ja obiecałem, że Cię uratuję więc jestem - uśmiechnąłem się mocno ją przytulając.
  • Poznaj moją towarzyszkę - wskazała na szatynkę stojącą obok.
  • Hej Jestem Marco, a Ty - podszedłem do niej z wyciągniętą dłonią.
  • Julia miło poznać - odpowiedziała uśmiechnięta.
  • Marco - uważaj krzyknęła nagle koleżanka mojej ukochanej. . . 
*****
Podoba się??!! Mi osobiście tak, a to dziwne. Ale liczę jeszcze na Waszą opinię.

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 43

'' [. . .]
  • Jest tu ktoś z rodziny - zapytał po wyjściu.
  • Tak jesteśmy rodzicami - poderwali się moi opiekunowie.
  • A więc. . . . ''


Chciałam podziękować tym co zawsze komentują to znaczy dla mnie więcej niż liczba wyświetleń.


W tej chwili wszyscy zamarli tak jak siedzieli czy stali nikt się nie odezwał po prostu z zapartym oddechem czekali na to co powie doktor.
  • Więc niestety nie mamy dobrych informacji - powtórzył swoje słowa, gdy z sali zaczęły wychodzić pielęgniarki
  • Moja córka żyje proszę tylko nie zaprzeczać - szlochała moja mama.
  • No to mogę Państwu powiedzieć. Pańska córka żyje, ale - mówił, lecz piłkarze mu przeszkodzili.
  • Jakie, ale ona żyje to świetna wiadomość.
  • Proszę mi nie przerywać to jest bardzo poważna sprawa. Na OIOM-ie walczy dwóch ważnych trenerów i dwoje nastolatków w dodatku nie wiadomo czy tamta dziewczyna się nie podda w nocy. Straciła bardzo dużo krwi udało się uratować wątrobę i poskładać żebra jest w śpiączce farmakologicznej, bo to co teraz będzie przechodzić to ogromny ból i nie chcemy jej jeszcze bardziej wykończyć. Także trzeba modlić się by przeżyła kolejne 12 godzin. Przepraszam muszę iść do innych pacjentów- mówił po czym podał rodzicom rękę i udał się od innych pacjentów.
  • No to teraz pewnie zabiorą ją na OIOM - powiedział załamany Mo.
  • Teraz zostaje nam się tylko modlić - powiedział tato.
  • I wyczekiwać rana - dodała mama.
  • Może będziemy się zmieniać - zaproponował Wojtek.
  • My nie mamy gdzie spać także musimy tu zostać - powiedzieli rodzice.
  • Jak to nie - powiedział Marco.
  • A no właśnie pokój Zuzy. Magdy, Damiana i Olka jest pusty przecież oprócz braku drzwi, ale ważne, że są łóżka - powiedział Kuba.
  • Możemy państwo zawieść o ile sobie życzycie - podszedł do nich Lewy z Anią.
  • Dobrze potrzebuje wypoczynku, ale mogę Wam zaufać - zapytała rodzicielka.
  • Mi oczywiście - powiedział uśmiechnięty Mo, Mario, Marco i Wojtek, którzy się ostatnio bardzo zżyli.
  • Dobrze to my pojedziemy rano z powrotem tu przyjedziemy do widzenia - pożegnali się po czym wyszli wraz z Lewandowskim i Jego partnerką.

Tymczasem u Magdy.

Podczas porwania bardzo się bałam tego co mi mogą zrobić. Martwiłam się o Marco przecież Go postrzelili, a także o Zuzę widziałam jak krwawi, a do tego Mo z połamanym nosem, matko jak ja się o nich martwię. Ogólnie obudziłam się w piwnicy oblepionej zdjęciami różnych kobiet. Postanowiłam się tutaj rozejrzeć, bo nie było aż tak strasznie jak na porywaczy. Aczkolwiek na ścianach były napisy bramka, obrona, pomoc i atak, a pod każdym zdjęcia z życia codziennego każdej z dziewczyn. Jak się domyślam są to piłkarki. Nagle dostałam olśnienia zauważyłam wycinki z gazet wszystkie dotyczyły mnie i Zuzanny, więc na ścianie tez powinny być patrzę są. Tylko po co im 23 dziewczyny czyżby jakieś nielegalne mecze czy co. Nie ja muszę się stąd wydostać nie mogę tutaj zostać nawet nie wiem co oni kombinują. Zaczęłam szukać jakieś drogi ucieczki, ale nie było żadnych okien tylko właz wentylacyjny już chciałam go otworzyć, gdy usłyszałam kroki. Po czym drzwi zaczęły się otwierać, a mi w kieszeni zaczęło wibrować. Zupełnie zapomniałam, że mam telefon najwidoczniej kretyni zapomnieli mi go zabrać. Postanowiłam Go szybko wyłączyć i rzuciłam pod poduszkę, aby nie zauważyli.
  • Co jest malutka pewnie zastanawiasz się co tutaj robisz, więc Ci wyjaśnię - podszedł do mnie wysoki ciemnoskóry, dobrze zbudowany mężczyzna.
  • Chętnie posłucham dlaczego mnie porwaliście - odpowiedziałam oschle.
  • Lepiej bądź miła, bo stracisz tą swoją urodę i wyszczekaną mowę - złapał mnie za podbródek Łysy.
  • Zostaw ją przecież nie możemy zrobić jej krzywdy, bo od niczego nam się nie przyda debilu - warknął do niego mężczyzna, który jak dla mnie wygląda jak ten cały prezes.
  • No, a więc dowiem się co tutaj robię.
  • Nie rozmyśliłem się zaraz Duży przyniesie Ci coś do jedzenia, a jutro dowiesz się co tutaj robisz - powiedział Łysy po czym obaj wyszli.
Super po prostu świetnie nie wygląda to za dobrze nie wiem co się dzieje z moimi przyjaciółmi, a dodatkowym minusem jest jeszcze to, że nie wiem do czego ja tu. Po kilku minutach do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna, któremu dziwnie dobrze z oczu świeciło. A czemu dziwnie?? Bo od napadu zawsze jak patrzyłam któremuś w oczy wyglądali jakby żaden z nich nie miał uczuć.
  • Nie jestem głodna - powiedziałam smutnym głosem. 
  • Spokojnie nie chcę Cię otruć jestem z tych dobrych. 
  • Dobrych??!! znasz w ogóle tego słowa znaczenie, bo coś mi się wydaje, że nie.
  • Na prawdę nie chce Ci nic zrobić. Proszę jedz sam robiłem - mówił, a ja zaufałam tym jego pięknym oczętom.
  • Piękna jesteś mówił Ci to ktoś - zapytał.
  • Tak moja przyjaciółka i chłopak - powiedziałam po czym zaczęłam płakać.
  • Nie płacz proszę. Pomogę Ci stąd uciec obiecuję - powiedział trzymając mnie za rękę.
  • Dobrze, a teraz idź sobie, bo zaczną coś podejrzewać - kazałam mu iść, bo chciałam powiadomić znajomych.
  • Okey przyjdę do Was rano ze śniadaniem - powiedział.
  • Jak to Was jestem tutaj sama - powiedziałam, ale nie odpowiedział.
Gdy tylko wyszedł zadzwoniłam do Zuzy, ale nie odbierała. Próby ponowiłam do Marco odebrał za pierwszym razem jakby wyczekiwał telefonu ode mnie.
  • Kochanie gdzie Ty jesteś - krzyknął do słuchawki.
  • Spokojnie nic mi nie jest. Mam tu jednego przyjaznego człowieka, który mam nadzieję pomoże mi się stąd wyrwać.
  • Okey mów, bo policja namierza Twój sygnał - powiedział mój ukochany.
  • Dobra, a co z Wami - zapytałam zmartwiona.
  • Spokojnie wszystko dobrze - powiedział lekko łamiącym się głosem.
  • Dasz mi mojego Skarbka do telefonu, bo dzwoniłam do niej, ale nie odbiera.
  • Myszko obiecasz, że się tam nie załamiesz - powiedział, a ja czułam, że coś się stało.
  • Obiecam nie mam innego wyjścia tęsknię za Wami.
  • Więc Zuza jest w stanie krytycznym może nie przetrwać nocy. Ma zszytą wątrobę, ale niestety nie ma dawcy krwi, a bardzo dużo Jej straciła. Jeśli operacja się nie powiodła stracimy ją - powiedział po czym zaczął płakać.
  • Co - krzyknęłam - To nie może być prawda nie mogę Jej stracić. Ona nie może mnie zostawić - zaczęłam płakać - Gdybym tam była oddała bym krew dla niej mamy tą samą kurcze - załamałam się.
  • Wiemy lekarz mówił, że tak zawziętej osoby nigdy nie poznał. Ona cały czas walczy spokojnie - pocieszał mnie choć wiedział, że szanse na Jej przeżycie są marne.
  • Misiek muszę kończyć ktoś idzie nie dzwońcie do mnie tylko mnie stąd zabierzcie proszę. Powiedz mojemu Słonikowi, że musi walczyć dla mnie i Neli, oraz że nie może mnie opuścić na pewno zadziała. Pamiętaj kocham Was cześć - pożegnałam się.
Rozłączyłam się i schowałam komórkę pod poduszkę udając, że śpię.
  • Teraz masz współlokatorkę jutro o 9 trening - usłyszałam męski głos i damski szloch po czym drzwi się zamknęły.
  • Cześć - powiedziała smutnym głosem dziewczyna o bardzo ładnej urodzie.
  • Hej - odpowiedziałam równie smutna.
  • Czemu płaczesz - zapytała.
  • Nie ważne nie przejmuj się mną pewnie masz tutaj gorzej co - odpowiedziałam przez łzy.
  • Przepraszam nie przedstawiłam się - Julia miło poznać - podała mi rękę.
  • Magda - odwzajemniłam gest.
  • Szkoda, że w takich okolicznościach - obejrzała się po pokoju.
  • Wiesz co ja tu robię- zapytałam.
  • Tak pewnie to samo co my. Wiesz coś o nielegalnych meczach - powiedziała pytająco.
  • Kiedyś oglądałam taki program o nielegalnych sportach.
  • Właśnie. Ci mężczyźni oprócz Daniela porywają najlepsze piłkarki, aby zmuszać je do nielegalnej gry za kasę.
  • O rany - przeraziłam się.
  • No jestem tutaj już od wczoraj. Dziewczyny, które są tutaj dłużej znajdują się wyżej i wyglądają okropnie.
  • Boję się - odpowiedziałam tuląc poduszkę.
  • Ja także, a może opowiesz mi co się stało. To będzie Ci lżej - położyła mi na ramieniu dłoń.
  • Okey jestem tu od nie wiem kiedy, ale chyba dziś popołudnia. Rano do mojego hotelu w których mieszkam z Reprezentantami Polski i zawodnikami Borussii Dortmund wpadli Ci rabusie chcieli porwać mnie i moją przyjaciółkę Zuzannę, ale ma złamaną nogę i stwierdzili, że do niczego im się nie przyda. Mój chłopak Marco Reus może kojarzysz nie chciał mnie puścić, więc Go postrzelili, a Ona ma poważną chorobę rzucili ją na roztrzaskane drzwi. Podczas upadku połamała żebra  przebijając wątrobę, straciła dużo krwi i umiera, a mnie tam nie ma z nią kiedy tak mnie potrzebuje - ledwo wszystko opowiedziałam ponieważ zalałam się łzami.
  • O matko. Na pewno jest silna dużo czytałam o Was w gazetach na pewno da radę. Zostało Ci już tylko w nią wierzyć.
  • Wiem, ale boję się kilka lat temu straciła kuzynkę zawsze chciała do Niej dołączyć. Tak cholernie się martwię, że zostawi mnie tak samo jak Nela ją.
  • Proszę Cię nie płacz - przytuliła mnie. Po kilku godzinach zasnęłyśmy. A nad ranem obudzili nas oblewając zimną wodą.
  • Aaa. . . - krzyknęłyśmy.
  • Zamknąć się!! Śniadanie!! Macie 30 minut zaraz Daniel po Was przyjdzie i pojedziecie na trening, więc musicie mieć siły.
  • Tak jest - odpowiedziała Julia po czym zaczęłyśmy jeść.

Tymczasem w szpitalu.

  • Przynieść Ci kawę - zapytał Mo Szczęsnego. 
  • Dzięki wypiłem chyba z 20 - uśmiechnął się. 
  • A co tam u niej - zapytał Niemiec.
  • Nadal to samo zaraz będą jej rodzice. A co u trenerów - zapytał bramkarz.
  • Fornalik w śpiączce, a Klopp już wariuje na ogólnej sali w nocy Go przenieśli.
  • To tyle dobrego, to ja się przejdę do chłopaków okey.
  • Dobra posiedzę poczekam na Jej rodziców.
  • To cześć zaraz przyjdę - powiedział piłkarz Arsenalu i wyszedł. Kilka minut po nim przyszli moi rodzice.
  • I co obudziła się - zapytali Niemca.
  • Nie w nocy kilka razy serce biło słabiej, raz się zatrzymało, ale sama wracała zanim lekarze dobiegli.
  • O matko no to nie za wesoło.
  • Dzień dobry - z OIOM-u wyszedł mój lekarz prowadzący.
  • I co z nią - zapytała mama.
  • Nie jest dobrze organizm odrzucił nici i wątroba przestała pracować. Aktualnie przy życiu trzyma ją aparatura - powiedział.
  • A możemy do niej wejść - zapytali bliscy.
  • Tak, ale tylko jedna osoba na 15 minut - odpowiedział i udał się na górę.
  • Marco chcesz wejść- zapytali moi rodzice i Mo.
  • Gadałem z Magdą nic jej nie jest kazała mi coś jej przekazać, więc bardzo chętnie.
  • Dobrze, ale przekaż Jej, że ją kochamy - powiedział Leitner i mocno przytulił kumpla.
  • Spoko stary.

Z perspektywy Marco.

Wszedłem tam i ujrzałem ją. Wyglądała jakby spała, dotknąłem Jej dłoni była zimna jakby nie żyła, ale aparatura wskazywała życie. Usta i oczy miała sine co oznaczało, że straciła na prawdę dużo krwi.
  • Hej mała - nienawidziła jak tak do niej mówiłem.
  • Wiem, że tego nie lubisz, ale uwielbiam się denerwować - zaśmiałem się do siebie, a aparatura zaczęła wariować.
  • Ej spokojnie, bo zaraz wpadną tutaj lekarze i mnie wygonią, a muszę Ci coś przekazać. Więc tak na początek to rodzice i Moritz każą powiedzieć, że Cię kochają tak samo jak reszta piłkarz wszyscy się martwią i są tutaj zmieniamy się. Po drugie Magda żyje nic jej nie jest uratuję ją, ale musisz mi pomóc. Kazała Ci powiedzieć, że nie możesz Jej zostawić tak jak Nela Ciebie, bo tego nie przeżyje. Załamie się tak jak Ty rozumiesz - mówiłem trzymając ją za dłoń. A na Jej twarzy widać było łzy po czy aparatura się zatrzymała.
  • Lekarze - krzyknąłem  wybiegając z sali.
  • Proszę nie wchodzić - pielęgniarka zatrzymała tatę z Mo kiedy chcieli wejść.
  • Co tam się stało - zapytał Wojtek, a ja im wszystko opowiedziałem.
  • Jezu Nelcia nie zabieraj Jej Nam słyszysz nie zabieraj. . . - zaczęła błagać moja mama, na co pielęgniarka zabrała ją do gabinetu obok. Po 30 minutach z sali wyszedł lekarz.
  • Ona. . .
*****
To tyle. Tej części chyba nikt nie czyta, ale cóż. Ostatnio piszę dość smutno, bo od tygodnia się nie wysypiam i mam koszmary. Wybaczcie mi taki obrót spraw, ale obiecuję, że jak się wyśpię napiszę coś lepszego. Chyba nikt tego nie czyta jak pisałam na samym początku.

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 42


  • ''[. . .]Wiem, że boli, ale się nie poddawaj - krzyknął Wojtek i to były ostatnie słowa jakie słyszałam. . .''

 



Następnie całą zaistniałą sytuację widziałam tak jakbym była w Niebie i oglądała przyjaciół z góry. Nic się nadal nie zmieniło Marco tamował krwotok siedząc pod ścianą gdzie niedawno znajdowały się drzwi. Kuba z Agatą i Ewą na zmianę dzwonili po pogotowie, Leitner kołysał się na łóżku zalewając swą twarz łzami, a Leo z Mario próbowali Go pocieszyć. Wojtek z Łukaszem prowadzili reanimację, a Robert z Anią i Sandrą wychodzili z pokoju patrząc czy pomoc już przybyła. Gdy nagle do pokoju wpadł przerażony Syriusz.
  • Co się stało, gdzie jest Magda - zapytał zdziwiony całą akcją.
  • Przepraszam Serginio, ale mamy inne poważniejsze problemy niż Twoja ciekawość, więc się przymknij i odsuń na chwilę - powiedział zdenerwowany Marco.
  • Dobra spokojnie Lamo, wystarczyło powiedzieć potem pogadamy, a nie.
  • Jak Ci powiem, że ją porwali to się odwalisz - powiedział coraz bardziej zdenerwowany.
  • Co jaja sobie ze mnie robisz - krzyknął kuzyn Moritza.
  • Czy wyglądamy jakbyśmy żartowali - zapytał pokazując zdrową ręką po towarzyszach, ale nie otrzymał odpowiedzi.
  • To się do jasnej cholery uspokój, usiądź, a najlepiej nie odzywaj. A jak mi nie wierzysz spójrz na mnie lub Zuzannę oraz poszukaj mojej ukochanej po pokoju jak ją tu znajdziesz dam Ci miliony i obiecam, że więcej się na Ciebie nie wkurzę - powiedział Marco ze łzami w oczach.
  • Przepraszam - powiedział po czym potulnie siadł na łóżko, które niedawno pełniło kryjówkę dla Magdy i Reusa.
  • Spoko gdyby nic się nie stało pewnie bym to powiedział, ale niestety straciliśmy Magdę, Damian z Olkiem walczą o życie, a do tego tracimy Zuzkę - powiedział zapłakany Leitner.
  • Gdzie do jasnej cholery jest to pogotowie - krzyknął Szczęsny kiedy Piszczek prowadził reanimację.
  • Są - wrzasnęła Ania.
  • Nareszcie - powiedział zmęczony Łukasz, który nadal mnie ratował.
  • Co się tutaj stało - zapytał jeden z sanitariuszy.
  • W skrócie czy ze szczegółami - zapytał Mario.
  • Najlepiej w skrócie dziewczyna nam odchodzi - powiedział drugi.
  • Ona została rzucona na tamtą metalową klamkę i ułamek drzewa, a ten tu został postrzelony - powiedział roztrzęsiony Mo.
  • Okey widzę, że nie tylko Oni potrzebują pomocy, ale Pan też. Zapraszam - powiedział lekarz, gdy tamci wyszli ze mną i Marco na noszach.
  • Dobra Jej dokumenty gdzie są - zapytał Piszczu.
  • Nie wiem chyba w walizce - rzekł młody pomocnik zakładając bluzę i czapkę.
  • Dobra to ja lecę do ich pokoju i jedziemy - powiedział Wojtek po czym wyszedł.
  • A ona komórkę miała ze sobą - krzyknął Lewy.
  • Chyba tak - odpowiedział Mario.
  • No to okey trzeba będzie zawiadomić rodziców - powiedziała bardzo poważnie Ewa po czym udali się do samochodów nie zwracając uwagi na policjantów.
W tym samym czasie Ja z Marco walczyliśmy o życie. W czasie transportu Marco stracił przytomność przez zbyt dużą utratę krwi. Czułam jak wracam, ale tak cholernie mnie bolało, że nie miałam siły się ruszyć. Miałam ważenie, że mam złamane zebra które coś mi przebiły, ponieważ każdy wdech to była katorga dla moich nerwów. W pewnym momencie usłyszałam głos ratowników udało się mamy Go i głos Marco, że bardzo Go boli ręka. Po chwili także głos Niemca zwracający się do mnie
  • Mała jak mnie słyszysz, a wiem, że tak powiedz coś albo rusz małym palcem okey - powiedział do mnie.
  • Boli mnie Marco zrób coś ja nie chcę umierać nie moge muszę znaleźć Magdę - powiedziałam z zamkniętymi oczami.
  • Oo bardzo dobrze niech Pan do Niej mówi zaraz będziemy na miejscu.
  • Okey Zuza daj mi rękę proszę - powiedział po czym poczułam Jego zimną dłoń na swojej.
  • Marco obiecaj mi, że nie pozwolisz nas teraz rozłączyć nie mogę nie przeżyję tego potrzebuje kogoś bliskiego - mówiłam podtrzymując łzy.
  • Obiecuję - powiedział choć miny lekarzy mówiły co innego - przyrzekam, że Cię teraz nie zostawię, ale potem Leitner do Ciebie przyjdzie jedzie z resztą za Nami słyszysz - zapytał widząc brak moich reakcji.
  • Ej zróbcie coś nie czuję pulsu - krzyknął do lekarzy.
  • Robimy, ale żebra uszkodziły narządy i się wykrwawia. Tutaj nie możemy nic zrobić. Przykro nam, ale jeżeli ona teraz zamknie oczy to już Jej nie pomożemy - powiedział mężczyzna w białym fartuchu.
  • O nie Zuzanno pomyśl o Mo, Mario, a nawet o Mnie i Magdzie. Wyobraź sobie, że jesteśmy szczęśliwi i gramy mecz nie jesteś chora nic się nie wydarzyło wszyscy szczęśliwi wygłupiamy się na murawie Twojego stadionu. Jedynego ukochanego w swoim rodzaju słyszysz wszyscy Cię kochają nie możesz nas opuścić. Gdyby nie Ty Leitner by się zabił kochana nie odchodź, Magda Cię potrzebuje nie zostaw Jej tak jak Nela Ciebie dobrze - powiedział, a ja jak nowo narodzona otworzyłam oczy i zaczęłam walczyć z bólem.
  • Marco dziękuję - powiedziałam po czym drzwi od karetki się otworzyły, a ratownicy zaczęli nas wyciągać.
  • A teraz Panno Padlowska powtarzamy na głos słowa przyjaciele i jedziemy na ostry dyżur. Rozumiemy wszystko - zapytał bardzo miły chłopak podobny do Łukasza trzymający mnie za rękę.
  • T. .a . . k. . . - wydukałam.
  • No to się cieszę zaraz sobie odpoczniesz dobrze zaufaj mi - powiedział po czym wjechałam na białą salę gdzie było mnóstwo sprzętu do operacji i nie tylko.
  • Co się dzieję - zapytałam kiedy skierowano na mnie oślepiającą lampę.
  • Nic spokojnie zaraz poczujesz ukłucie i zaśniesz. Tak też się stało po słowach doktora poczułam delikatne ukłucie w rękę i odleciałam.
***
  • Uff. . . Na całe szczęście komórka jej wypadła na podłogę - zauważył Kuba, gdy policja zabezpieczała dowody w pokoju.
  • Proszę Pana nie można nic stąd zabierać - upomniała Go Pani aspirant.
  • No i co z tego kiedy mi jest ten telefon potrzebny.
  • Ale takie są przepisy.
  • Mam gdzieś te Wasze przepisy dziewczyna umiera, Jej przyjaciółkę porwali, chłopakowi połamali nos, a przyjaciele zostali postrzeleni i walczą o każda minutę życia. Potrzebuje rodziców przy sobie teraz, a wy tu do jasnej cholery wyjeżdżacie mi z jakimiś przepisami. W dupie je mam do widzenia -  krzyknął po czym wyszedł, a aspirantka nie zareagowała, być może zrozumiała Jego złość.
Następnie piłkarz wsiadł na miejsce pasażera, wraz z żoną i Łukaszem ruszyli do szpitala. Na miejscu kilkanaście razy próbowali dodzwonić się do moich rodziców, ale nikt nie odpowiadał. Siedzieli na korytarzu wraz z Moritzem, któremu poskładali nos, a także Marco po operacji wyjmowania kuli wyczekując diagnozy co ze mną. Po około 4 godzinach operacji przyjechali moi rodzice.
  • Matko gdzie ona jest - na korytarz cała blada wpadła moja mama wraz z tatą.
  • Dzień dobry jestem Łukasz Piszczek i sprawuję opiekę nad Zuzanną od kiedy nasi trenerzy zostali ranni - podszedł do niech Piszczu i zaczął gadać.
  • Dobra jestem Grzegorz, a to moja żona Marta mów co z nią i gdzie ona jest.
  • Mam nadzieję, że nic poważnego - mówiła zapłakana mama.
  • Niestety nie jest dobrze. Pańska córka była ofiara napadu na nasz hotel. Była jedną z ofiar, których poszukiwali, ale, że ma złamaną nogę nie zabrali Jej tylko Magdę. Podczas porwania jeden z bandytów rzucił ja na roztrzaskane drzwi. Niestety Jej choroba się ujawniła podczas upadku złamali Jej żebra, a do tego metalowa klamka przebiła jej najprawdopodobniej wątrobę i walczy o życie - powiedział Piszczyk ledwo powstrzymując łzy.
  • O nie tylko nie to - rodzice wpadli w histerię. Podczas ich smutku wyszedł lekarz w fartuchu całym we krwi ze smutna miną.
  • Jest tu ktoś z rodziny - zapytał po wyjściu.
  • Tak jesteśmy rodzicami - poderwali się moi opiekunowie.
  • A więc. . . . 
****** 
Tyle, bo akurat naszła mnie wena mam nadzieję, że Wam się podobają moje pomysły. Trochę krótko i bez sensu, ale starałam się, by jakoś to wyglądało.

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 41

''[. . .] Cii ktoś idzie - uciszył nas Marco, a za drzwiami było słychać kolejne strzały. . .''


Gdy tylko Marco nas uciszył wszyscy wtuleni do siebie nasłuchiwaliśmy otoczenia.
  • I co teraz - zapytał przerażony Mario tuląc się do Leo.
  • Nie wiem przyjacielu nie wiem - powiedział przerażony Marco.
  • A jak nas wszystkich pozabijają - wyszeptał przerażony Moritz, a na korytarzu było słychać jak wyłamują drzwi.
  • Znajdą nas i pozabijają - zaczęłam panikować.
  • Spokojnie przede wszystkim musimy trzymać się razem - Marco trzymał zimną krew i próbował nas uspokoić.
Nagle rozległa się cisza. Było jedynie słychać ciężkie kroki bandytów, a także ich rozmowy.
  • Stary jak to nie ten hotel - zapytał jeden.
  • Nie przesadzaj w gazetach pisali, więc na pewno tu są.
  • No może masz rację tych dwóch co byli z nimi już załatwiliśmy - szyderczo zaśmiał się jeden z nich.
  • No, a po drugie przecież spotkaliśmy trenera tych patałachów z Naszego kraju, więc nie ma opcji, że ich tutaj nie ma. Tym bardziej, że to oni sprawują opiekę za nie.
  • No chyba raczej sprawowali - zaśmiał się jeden.
  • Dokładnie. Rudy normalnie się z Tobą zgodzę - odpowiedział, a w tym samym czasie u nas była burza mózgów kogo już załatwili, oraz czyjego trenera.
  • Wszystkie sprawdziliście, bo na górze ich nie ma - krzyknął jakiś trzeci głos.
  • Na dole także - odpowiedział kolejny.
  • No to został ten jeden - powiedzieli razem, a my wiedzieliśmy, że chodzi o naszą kryjówke.
  • Marco co teraz - zapytał szeptem Mario.
  • Nie wiem chowamy się wygląda na to, że szukają dziewczyn nie możemy pozwolić na to, aby Je skrzywdzili - odpowiedział Reus.
  • Masz rację musimy się schować - zasugerował Mo.
  • I to już - powiedział Leonardo.
Wszyscy na te słowa stanęliśmy na równe nogi, spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się chować gdzie popadnie. Magda z Marco pod jedno łóżko, Ja z Mo pod drugie, Leo do szafy, a Mario wcisnął się za nią. Po chwili jednak usłyszeliśmy ogromny huk wywarzanych drzwi. Do pokoju wtargnęło 4 osiłków każdy z nich miał broń.
  • Szefie tu nikogo nie ma - krzyknął jeden.
  • Sprawdzaliście wszędzie - zapytał. I wtedy jak na złość musiał spojrzeć tam gdzie się ukrywałam.
  • Oo tu jest jedna - krzyknął.
  • To na co czekasz sama stamtąd nie wyjdzie przecież - warknął ich szefuńcio.
  • Ale tu jest jeden z tych piłkarzy.
  • Cholera wyjmujesz ją czy nie. Prezes mówił, że mamy je znaleźć i przywieść dziewczyny, więc się rusz - krzyknął. Po czym podwładny pociągnął mnie za rękę wprost na rozwalone drzwi.
  • Ała - krzyknęłam nabijając się bokiem na rozwaloną klamkę.
  • Uważaj jeszcze jej krzywdę zrobisz, a tego chyba nie chcesz - powiedział już nieco spokojniej zbudowany mężczyzna w kominiarce. W tym czasie dwóch wyjmowało Leitnera z naszej marnej kryjówki.
  • No niczego sobie ta nasza piłkarka - powiedział Rudy bawiąc się swoją nie innego koloru brodą.
  • Ale szefie ona ma złamaną nogę - pokazał młody szatyn wskazując na moją nogę.
  • Dobra mniejsza zaraz zobaczymy co z Nią zrobimy - warknął, na co bandyta rzucił mnie na tapczan.
  • Ej tutaj jest ta druga - powiedział mężczyzna z tatuażem na ramieniu.
  • To dawaj ją tutaj.
  • No próbuje, ale ta blond laleczka nie chce puścić tego Niemca.
  • No to ja go zaraz uspokoję - szef podszedł do Marco i wycelował mu w głowę.
  • Puść ją, albo odstrzelę Ci tą piękną główkę - powiedział sarkastycznie.
  • Możecie mnie zabić, ale nie pozwolę zrobić jej krzywdy- krzyknął cały rozłoszczony.
  • Ej piękny nie szalej tak, bo złość piękności szkodzi - zażartował rudzielec.
  • Jemu to i tak nie zaszkodzi - powiedział głupio się uśmiechając szatyn.
  • Łysy to co robimy - zapytał rudy mężczyznę w kominiarce.
  • Jak już to szefie - warknął - nie wiem bierzemy blondi, ta druga nam się do niczego nie przyda ze złamaną nogą.
  • Nie ja nigdzie nie idę - zaczęła krzyczeć Magda trzymająca mocno Marco za rękę.
  • Zamknij się - krzyknął Łysy.
  • Nie możecie Jej zabrać - zaczęłam krzyczeć próbując się poderwać, na co facet z tatuażem przyłożył mi broń do skroni.
  • Lepiej się nie ruszaj, bo zaraz nie będziesz już tak szczekać.
  • Zostaw ją - w mojej obronie stanął Mo.
  • O rycerz na białym koniu się znalazł. Ty lepiej się też nie odzywaj, bo nie mam dziś dobrego dnia - podszedł do niego Rudy(taką miał ksywkę) i uderzył pięścią w twarz.
  • Niee - krzyknęłam kiedy polała się krew.
  • Puśćcie mnie - dalej szarpali się z Magdą.
  • Ty blondasku puść ją.
  • Nie - odpowiedział Marco.
  • No to inaczej sobie pogadamy - powiedział Łysy i wyjął broń.
  • Dalej chcesz się z Nami szarpać - zapytał ładując broń.
  • Tak, nie oddam Jej Wam - krzyknął po czym napluł im w twarz.
  • O nie mały teraz to przesadziłeś - powiedział po czym wystrzelił mu prosto w ramię.
  • Marco nieee - zaczęła płakać Magda, a my nie mogliśmy nic zrobić, bo dwóch napakowanych typków miało nas na celowniku.
  • No zabierać ją - krzyknął ich prowadzący, gdy Reus zwijał się z bólu.
  • Kochanie uratuję Cię zobaczysz. Kocham Cię - krzyknął Niemiec ostatkiem sił.
  • Ja Ciebie też - zdążyła odkrzyknąć kiedy tylko znikli za zniszczonym wejściem. 
Po całej akcji wszyscy siedzieliśmy płacząc nie wiedzieliśmy co robić. Po chwili Mario  z Leo wyszli za i z szafy cali bladzi ze strachu, gdy tylko zobaczyli krew u mnie i Marco.
  • Matko co oni Ci zrobili - podbiegł do mnie Mario, a Leo butem zgarniał zdemolowane drewno za nic nie przypominające drzwi.
  • Nic przecież nic mi nie jest  - odpowiedziałam tak jakby nie docierało do mnie to co się stało.
  • O rany ta klamka nie źle Ci się wbiła - powiedział mój obrońca.
  • Zamknij się nie uczyli Cię w szkole, że nie mówi się co się stało - naskoczył na Mo Leo.
  • Dobra już nic nie mówię.
  • Mała Ty to jesteś biedna - przytulił mnie Mario.
  • Dzięki Mario, a ja mam się wykrwawić - zażartował Marco też jakby nic się nie wydarzyło.
  • O rany już dzwonię po pogotowie i policję - powiedział Leo szukając numeru.
Po jakiś 10 minutach do pokoju wpadł Szczęsny, Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski z partnerkami. A byłam tam tylko ja z Marco, a także Mo. Mario z Leo poszli zobaczyć co u reszty.
  • Nic Wam nie jest gdzie jest Magda - zapytał Wojtek z Lewym.
  • Robert nie widzisz, że krwawią - powiedziała przerażona Ania.
  • Co oni Wam zrobili - złapała się za głowę Sandra.
  • Matko co z Magdą - przeraził się Kuba nigdzie jej nie widząc.
  • Po-po- porwali ją - wyjąkałam po czym zaczęłam płakać, a ciśnienie krwi się zwiększyło.
  • Ej słuchajcie nie możemy pozwolić, by się wykrwawiła - powiedziała przerażona Ewa.
  • No tu masz raję - przytaknął Szczęsny.
  • No to na co czekacie - krzyknęła Agata.
  • Mała nie płacz zrób to dla Magdy słyszysz nie możesz się wykrwawić pogotowie już jedzie - gadał do mnie Piszczu.
  • Ej słuchajcie Damian i Olek są poważnie ranni. Jedno pogotowie już ich zabrało - do pokoju wpadł Mario.
  • A drugie wzięło Kloppa i Fornalika podobno ciężko z Nimi. Dobrze będzie jak Waldemar z Jurgenem przetrwają noc - resztę dokończył Leo.
  • Nie tylko nie to - totalnie się rozpłakałam.
  • A wy gdzie byliście - zapytał Götze przyjaciół.
  • A my pojechaliśmy z rana do dziewczyn prawie jak wszyscy. Zostaliście tylko Wy i sztab - powiedział Kuba.
  • Aha to my spaliśmy Wy pojechaliście o której - zapytał Marco. 
  • Około 9 - odpowiedział Wojtek.
  • Aha, a o 10 się zaczęło - zakrył twarz Leo.
  • Ej ona odchodzi - krzyknął Moritz.
  • Kurcze Zuzka nie rób Nam tego słyszysz - potrząsnął mną Łukasz, gdy robiłam się coraz bardziej blada.
  • Gdzie jest to pogotowie - krzyknął Marco zwijający się z bólu.
  • Nie wiem zabrali trenerów i chłopaków mówili, że zaraz będzie kolejne - odpowiedział bezsilnie Mario
  • Zuza nie odchodź mów do mnie, słyszysz mów, nie zamykaj oczu mała - krzyczał nade mną na zmianę Łukasz z Moritzem.
  • Nie rób tego mi i Magdzie okey ona Ciebie potrzebuje - usłyszałam głos Marco.
  • Ale to tak boli tak bardzo boli - trzymałam rękę pod sercem próbując zatamować krwotok, czując wypływający strumień krwi.
  • Wiem, że boli, ale się nie poddawaj - krzyknął Wojtek i to były ostatnie słowa jakie słyszałam. . .
*****
Ten rozdział jest napisany przez blogową Magdę, a Ja dodałam tylko coś od siebie mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to tu i w przyszłości wymyśliłam.