'' [. . .]W powietrzu było
jeszcze czuć siarkę, a na boisku wypalone dziury, ale ogólnie było
dobrze. Około godziny 23:50 mecz zakończył się wynikiem.''
Wynikiem 7:2 dla Borussii.W drugiej połowie dostałam opaskę kapitana choć miała ją mieć Magda. Podobno Kehl dowiedział się co przechodziłam przez chorobę i ile znaczy dla mnie gra, więc wybrał mnie. Oczywiście obyło się bez forów wszyscy grali fair play, ale ogólnie ja troszkę zawiodłam pod koniec i nie wyłapałam goli Mario i Großkreutza. Za to w reprezentacji Polski nie popisał się Weidenfeller, a bramki strzelili Magda z Grześkiem, w drugiej połowie w bramce pojawił się Artur Boruc, a strzały należały się Lewemu, Boenischowi, Marco, Mo i Piszczowi. Równo z gwizdkiem wszyscy zeszliśmy w wyśmienitych humorach.
- I jak podobał się pierwszy mecz na taką skalę - zagadał Klopp, kiedy już schodziliśmy do szatni.
- Oczywiście mimo problemów jakie miałam w pierwszej połowie i ze zmęczenia zawiodłam Was pod koniec. Przepraszam, ale mogłam poprosić o zmianę - mówiąc zwiesiłam głowę wiedząc, że zawiodłam dzieciaki.
- Oj już się nie smuć, bo zaraz idziemy z powrotem do naszych bohaterów z trybun - na pocieszenie zarzucił sobie rękę na moje ramię i mocno mnie przytulił.
- Ałć. . . ale po co idziemy - zapytałam lekko zdziwiona.
- Ups. . . zapomniałem. Ale obiecałem opiekunom, że wejdziemy do nich tylko sobie szybko pogadamy i wracamy. Także widzimy za się za 30 minut na murawie przekaż reszcie - uśmiechnął się i wszedł do swojej szatni.
- Dobrze - pod drzwiami szatni usłyszałam okrzyki radości i wybuchy otwierających szampanów. Mocno się zastanawiałam pod drzwiami czy chcę tam wejść, ale zaryzykowałam.
- Siemanko kochani - wpadłam do szatni gdzie chłopcy paradowali z szampanami w dłoniach i bez koszulek.
- Witamy witamy - odpowiedział jedyny normalny w tamtym momencie Ilkay.
- Co tu się dzieje - zapytałam widząc tę dzicz.
- To norma wiesz zawsze się tak cieszymy po wygranym meczu. Nawet jeśli to mecz towarzyski czy sparing to zawsze tak samo, choć czasami bardziej - mówił zakładając świeżą koszulkę meczową.
- Ej posłuchajcie mnie - próbowałam zwrócić ich uwagę na siebie, ale to nic za bardzo nie dawało.
- Ej no mam coś ważnego do powiedzenia - stanęłam na stole może by mnie zauważyli, ale też się nie dało.
- No kurde chłopaki i Magda posłuchajcie mnie - krzyknęłam, ale nie było żadnej specjalnej uwagi na mnie.
- Kurde chłopaki zamknąć się i siadać. Ona chce coś wam powiedzieć, a zachowujcie się tak jakbyście co dopiero wyszli z dżungli - krzyknął Kehl, który także od kilku minut obserwował sytuację stojąc w wejściu.
- Tak jest kapitanie - zasalutował najbardziej roześmiany Nuri.
- Siadaj głupku - krzyknął Mo, który w końcu mnie zauważył.
- A więc słuchamy - powiedział Marco trzymając Magdę na kolanach.
- Klopp 20 minut temu kazał nam za 30 być już na murawie.
- I teraz nam to dopiero mówisz - powiedział z oburzeniem Oliver.
- Próbowałam do Was przemówić, ale jakoś to nie wychodziło - prawie krzyczałam.
- Ups to przepraszamy - powiedział Marco.
- No ja w sumie też mogłam Cię jakoś wesprzeć - przytuliła mnie Magda.
- Okey dobra to zbierajcie się, bo nas trener zabije - powiedziałyśmy równo.
- To jak idziemy - zapytał Mo.
- No nie wiem - powiedziałam kiedy już wszyscy wyszli na boisko.
- Czemu? Co się dzieje??
- A wspomnienia troszkę za bardzo mnie bolą - po czym nie kontrolując się zaczęły mi płynąc łzy po policzku.
- Ojejku maleńka nie płacz wszystko będzie dobrze. Pomożesz im i ta bliska osoba, którą straciłaś na pewno by chciała żebyś teraz dzieciom pomogła. Wiem, że potrafisz to zrobić jesteś fantastyczną osobą. Wręcz idealną do tego zadania - mówił trzymając mnie w swoich ramionach.
- ( złapałam duży oddech ) Okey mogę iść pod jednym warunkiem - puściłam mu oczko słodko się uśmiechając.
- Co księżniczko - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
- Mm. . . możesz zawsze tak do mnie mówić - zapytałam lekko zawstydzona.
- Oczywiście kochana tylko o to chodzi - zapytał nie dowierzając.
- Nie no chciałam się Ciebie zapytać czy może nie chciał być mi dotrzymać towarzystwa zaraz.
- Oczywiście dla Ciebie mogę zrobić wszystko, a teraz chodź, bo znów będą nas chcieli zeswatać.
- Ej czemu ten chłopczyk siedzi samotnie tam - zapytałam chłopaków.
- Nie wiem w sumie chciałem do niego podejść, ale się przestraszył - powiedział Kuba.
- No stary nie dziwię się - zażartował Marco.
- Może podejdę do niego - zaproponowała Magda.
- Nie no może ja to zrobię. Nie wyglądam chyba na groźną - zapytałam.
- No ja bym się kłócił - zaśmiał się Nuri, który akurat przechodził obok z Lewym.
- No ja popieram Sahina - zaśmiał się Lewy na co oberwał w łeb od Mo.
- Nie wiem idź pogadaj z nim - uśmiechnął się Piszczu.
- Hej - podeszłam do nieznajomego, samotnego chłopca.
- Kim jestes nie zrobis mi krzywdy - zapytał maluch bardzo przestraszny.
- Spokojnie nic Ci nie grozi. Jestem bramkarzem w Borussii Dortmund i chciałam Cie poznać - przyjaźnie uśmiechnęłam się do chłopczyka.
- Dobze, ale nie bedzies mnie kłuć tak jak w spitalu, bo to baldzo boli - mały schował rączki pod siebie.
- Nie będę sama się boję igieł. A tak ogólnie ile masz lat - zapytałam.
- Ctery, a Ty na pewno nie wiele, bo młodo wyglądas jak na innych piłkarzy - lekko się uśmiechnął
- Ja mam 18 ale jeszcze nie skończyłam.
- Aha a czemu grasz w piłe - zapytał
- Bo to po prostu kocham nie wyobrażam sobie bez tego życia. Choć gram od 1,5 tygodnia, bo na kilka lat musiałam przestać przez chorobę.
- O to tak jak ja - od razu posmutniał.
- Oj nie przejmuj się. Jestem Zuza, a Ty - zapytałam.
- Ja jestem Symon, a Ty mas baldzo ładne imię ale nie powtórzę, bo nie umiem.
- Heheh. . . a Ty co lubisz robić.
- Grać w piłe strzelać bramki, ale także podawać kumplom. Ale nie grałem dawno. Chciałbym tez poznać Kubę i Łukasza oraz tego Niemca z numerem 7.
- O wiesz mogę Ci jakoś pomóc - od razu się uśmiechnęłam do Szymona.
- Jak - zapytał swoimi wielkimi szarymi oczkami.
- Zaproszę chłopaków do Ciebie co Ty na to?
- A bedzies obok - zapytał łapiąc mnie za rękę.
- Oczywiście, że będę nie zostawię Cię z nimi. To jak iść po nich??
- Taakk - krzyknął malec. Na co ja poszłam po chłopaków.
- Ej Piszczu, Błaszczu i Mo potrzebuję Was - krzyknęłam w stronę grupy chłopaków, wśród samych dziewcząt.
- Co jest mała - podeszli od razu.
- Chodźcie Szymek chce Was poznać.
- Ooo. . . masz talent, że przekonałaś Go do siebie.
- A no ma się ten urok osobisty - na co się wszyscy zaśmialiśmy. Akurat koło czterolatka.
- Cześć to znów ja. A to Moritz, Łukasz i Kuba - mówiłam wskazując na chłopaków.
- O rany Lula kocham Cię - bardzo się mały postarał żeby to powiedzieć.
- Ja Ciebie też Szymek, ale dla mnie to przyjemność - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaków.
- Na pewno mnie odwiedzicie - pytał mnie i Mo Szymek.
- Tak obiecuję że się zobaczymy - mówiliśmy z ręką na sercu. A w tym samym czasie
- Odwiedzicie mnie jutro - męczyła mała blondynka Marco i Magdę.
- Tak Julka odwiedzimy nie martw się pa - pożegnali się z dziewczynką.
******
To tyle dawno nic nie dodawałam więc ten nawet dłuższy. Jak Wam się podoba proszę o opinie w komentarzach. Przepraszam ale już będę dodawać regularnie. Już ze mną prócz zdrowia wszystko okey. Także dziękuję i do następnego rozdziału :D
Zajebisty! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :3
Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/2013/04/rozdzia-2.html
mile widziany komentarz :]
Pozdrawiam!
Dobry jest fajny porządny :***** <3 <3
OdpowiedzUsuńSłodki... :****
OdpowiedzUsuńSzczypiorek :)
Bardzo mi się podoba ! Czekam na nexta przy okazji zapraszam do siebie ! ;D
OdpowiedzUsuńhttp://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.com
Bardzo Fajny Czekam Na Więcej(:0)
OdpowiedzUsuńKalafiorek(:\)
Heheh " symek fajnie sepleni " ;p czas na 28 rozdzial ! ;)
OdpowiedzUsuń