wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 34


  • ''[. . .]Co Ty tutaj robisz miałam przecież pójść po Ciebie o 15, a jest dopiero 11:30.
  • No bo. . .  ''     

  • No bo co mów, a nie owijasz w bawełnę - powiedziałam.
  • No bo nie mogłem bez Was wytrzymać. Nawet nie wiecie jakie szpitale są nudne - odpowiedział uradowany Wojtek.
  • A tam tak źle pewnie nie było - szturchnął Go Lewy.
  • Nie??!! Ty nawet nie wiesz co mówisz stary. To nie Ciebie przez 1,5 tygodnia karmili kroplówkami, a potem jakimiś papkami z nie wiadomo czego. Kurde jak ja współczuje tym biedakom, którzy tam zostali.
  • Heheh. . . i wrócił nasz kochany Wojtek - zaśmiał się Kuba.
  • No ba wątpiliście we mnie - zapytał urażony.
  • My ?? Nigdy coś Ty - odpowiedziałam na co wszyscy wybuchli śmiechem.
  • Chłopaki mam do Was bajerę - zapytałam po chwili namysłu.
  • Tak księżniczko - odpowiedzieli wszyscy.
  • Może nie wszyscy pamiętają ten nasz mecz towarzyski dla dzieci, ale potrzebuje małej pomocy.
  • Słuchamy nadal.
  • No więc wtedy poznałam Szymona. Tego chłopca na wózku - spojrzałam na Kubę i Piszcza - I obiecałam sobie, że Go odwiedzę mamy 12:40 do 17 wolne, bo mamy trening, a jutro nie mogę przez mecz. Chciała bym Was zapytać kto chciał by mnie zawieść do szpitala na Ołbińskiej - zapytałam.
  • Hmm. . . - usłyszałam rozmyślania chłopaków.
  • Wiesz mała dla Ciebie zawsze wszystko, ale zaraz muszę jechać z Kubą i Lewym po dziewczyny, bo przylecą. I tak za bardzo nie możemy - odpowiedział Łukasz.
  • Oczywiście rozumiem może pojadę tramwajem spoko - odpowiedziałam lekko smutna i udałam się do pokoju po kurtkę.
  • Kurde nawet żaden z nas nie może, bo wszyscy jedziemy po laski - odpowiedział Wojtek.
  • Spoko poradzę sobie - krzyknęłam będąc już przy wyjściu.
Hmm. . . no cóż nie wiem jak tam dotrzeć, ale popytam ludzi i dam sobie rade pewnie. Jak zawsze szkoda, że nie mogą, ale mają też swoje życie nie powinnam im zawracać głowy jeszcze sobą. Wezmę tylko płaszczyk i szalik z rękawiczkami, bo zrobiło się coś ostatnio zimno. Ale czego oczekiwać mamy 27 stycznia i zima jak ta lala.

Tymczasem cały czas przy stoliku.

  • Gdzie ona poszła - zapytała Magda, która musiała iść do trenera razem z Mario, Marco i Mo.
  • A Zuza poznała tego chłopca wtedy na meczu i chciała do niego pojechać- odpowiedział Wojtek.
  • No i co związku z tym - zapytał Marco.
  • Postanowiła sama sobie poradzić - powiedział bezradnie Piszczyk.
  • A Wy nic - zapytała Magda.
  • No nie możemy za bardzo niestety przykro nam - rzekł Kuba.
  • Czemu, bo nadal nie rozumiem - zapytał Mario.
  • Bo głupku jedziemy po Anie, Agatę i Ewę - powiedział Lewy. 
  • Mrr. . . zapowiada się ciekawy wieczór - zaśmiał się Mario.
  • Ej nie zapominaj, że mamy dziś trening - sprowadził na ziemię przyjaciela Marco.
  • Kurde no musiałeś nie no musiałeś zniszczyć mi południe - zaśmiał się młody Niemiec.
  • A gdzie ona teraz jest - zapytał Mo.
  • Zapewne poszła do pokoju - odpowiedziała Magda.
  • Okey to na razie - machnął ręką i udał się do drzwi wyjściowych.
  • Ej coś ich łączy - zapytał Szczęsny.
  • Kumplu nie pytaj długa historia - zaśmiał się Robert.
  • A mogę ją poznać.
  • Nie wiem czy chcesz - zaśmiała się Magda.
  • Ej to przecież moja Siostra muszę wiedzieć czy coś ją łączy z tym młodym Niemcem - powiedział bardzo poważnie bramkarz.
  • Dobra powiem Ci On ją kocha nie widzi poza nią świata, tak samo jak ona jego. Niestety Mo uważa, że Zuza Go nie kocha i na odwrót to tak w wielkim skrócie - powiedziała Magda. 
  • Ale wiesz takim bardzo wielkim skrócie - zaśmiał się Marco.
  • Aha spoko rozumiem. Normalnie jak jakieś romansidło - odpowiedział.
  • Dobra to my spadamy pa - powiedziała zakochana para i udała się na ogród.  
***** 

Szłam sobie sama do pokoju dość powoli, bo szukałam karty wejściowej. Gdy usłyszałam jak ktoś biegnie, a gdy się odwróciłam kogo ujrzałam?? Oczywiście Moritza Leitnera.
  • Siema - powiedział kiedy już mnie wyprzedził.
  • Cześć - odpowiedziałam niepewnie.
  • Słyszałem, że masz problem - powiedział patrząc na moje buty.
  • Mam znaczy nie nie mam nie przejmuj się dam sobie sama radę jestem dużą dziewczynką - próbowałam Go spławić choć tak na prawdę tego nie chciałam. Udałam się do pokoju gdzie nikogo nie było, Damian z Eweliną poszli na spacer, a Olek podrywał recepcjonistki. Coś mi się czuję, że chciał wywołać u mnie zazdrość, ale słabo mu szło.
  • Wiem, że jesteś dużą dziewczynką widząc jak radzisz sobie w życiu i jak pomagasz innym. Ale mogę Cię podwieźć o ile oczywiście chcesz - kiedy skończył spojrzał mi głęboko w oczy.
  • Poważnie - zapytałam kiedy tylko wzięłam rzeczy.
  • Oczywiście, że tak. Pomagałaś mi bezwarunkowo nawet się nie znaliśmy. Muszę Ci się jakoś odwdzięczyć.
  • Mo dziękuję Ci bardzo bardzo - przytuliłam Go mocno i udaliśmy się do jego samochodu. Całą drogę siedziałam cichutko troszkę się wstydziłam. Ale on przerwał grobową ciszę.
  • Jak tam się czujesz.
  • A dobrze nawet bardzo ciekawa jestem na jakie składy odważą się jutro trenerzy na ten mecz ze Śląskiem. 
  • Hmm. . . Pewnie będziesz w pierwszym składzie, a jak nie posiedzimy razem - puścił mi oczko. 
  • No ewentualnie razem posiedzimy na trybunach - zaśmiałam się.
  • Czemu tak uważasz - spojrzał zdziwiony kiedy stanęliśmy na światłach.
  • Myślisz, że taka fajtłapa jak ja będzie grać w takim meczu. Jeszcze nawet na badaniach mogę nie przejść przez ten brzuch.
  • Oj tam dla mnie i tak jesteś piękna, urocza, inteligentna i świetnie sprawujesz się na bramce.
  • Przestań, bo zacznę się rumienić - odpowiedziałam zasłaniając twarz dłoniami.
  • A i zapomniałem dodać do twarzy Ci z rumieńcami - puścił mi oczko.
  • Ej dobra koniec komplementów, bo pewnie wyglądam jak burak.
  • Nie.
  • Tak
  • Nie.
  • Tak 
  • Nie, a nawet jeśli to jak mój piękny buraczek.
  • Miło słyszeć takie miłe słowa od tak przystojnego piłkarza najlepszego klubu, ale starczy nie jestem taka idealna - powiedziałam kiedy byliśmy pod szpitalem.
  • Dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz idealna mała - po czym bardzo mocno mnie przytulił. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać jak bardzo Go lubię i jak jemu na mnie zależy i stara się bym była szczęśliwa. A może On mnie kocha nie no co za bzdury nigdy taki chłopak jak On i dziewczyna jak ja to nie miało by sensu. Kiedy weszliśmy na odział podeszłam do recepcjonistki na początku była bardzo nie miła, ale jak Mo przestał się bawić w ninje od razu zmieniła nastawienie. Najpierw rzuciła się z koleżankami na piłkarza, kiedy tylko oderwaliśmy się z ich szponów udaliśmy się pod 7.
  • Heheh. . . Ty tak zawsze - zapytałam śmiejąc się z chłopaka wycierającego błyszczyk z jego policzków.
  • Nic nie mów czasami mam tego dość - odpowiedział zły.
  • Poczekaj gdzieś w torebce mam mokre chusteczki - odpowiedziałam dając chłopakowi.
  • Dziękuję - dał mi buziaka w policzek po czym weszliśmy na salę. 
  • Wow - powiedziałam na wejściu. Sala była olbrzymia po lewej stronie były 4 łóżka postawione pionowo do wejścia na wprost znajdowało się duże okno z widokiem na park przy szpitalu a po prawej była szafa, stolik i kącik z zabawkami.
  • Dzień dobry - powiedział po Polsku Moritz do rodziców chłopca leżącego obok Szymona.
  • Cześć mały - podeszłam do chłopca.
  • Dzień dobry - powiedział niepewnie
  • Poznajesz mnie - zapytałam.
  • Tak poznaję jesteś nowym bramkarzem Borussi Dortmund, ale boję się tego Pana - wskazał na Leitnera.
  • Jego nie masz się co bać. To taki zabawny klaun - zaśmiałam się do chłopaka wyjmując z torebki maskę.
  • Skąd to wzięłaś - zapytał Niemiec.
  • A nie pytaj - odpowiedziałam siedzieliśmy u chłopca tak około dwóch godzin, bo potem przyszli jego rodzice i wyszliśmy.
 Było bardzo miło mały kilka razy zadawał nam pytanie czy jesteśmy razem i czy się kochamy.  Następnie udaliśmy się do hotelu, aby spakować torby na trening. . .

******
Hmm. . . To tyle przepraszam za błędy, ale płacze i literki mi się mieszają. Liczę na miłe komentarze pa :(

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 33

'' [. . .] Siedzieliśmy tam, aż do 16, czyli do obiadu. Potem niektórzy wrócili do pokoi, a inni czyli ja, Marco, Mario, Magda i Mo na orlika posiedzieć. . .  ''




Przez cały dzień myślałam tylko jednym, a mianowicie o pocałunku Sebastiana. O tym co kazało mi przerwać tę cudowną chwilę. Nie wiem czy to było moje sumienie czy może zauroczenie inną osobą, albo jakaś inna nadprzyrodzona siła. To nie miało w sumie sensu, więc przerzuciłam się na myśli o Szymku. Zastanawiałam się czy jest mu dobrze w nowym szpitalu, czy ma jakiś przyjaciół, a przede wszystkim dlaczego Go przenieśli. Było mi bardzo przykro, że nie mogę Go odwiedzić razem z resztą dzieci. Chłopiec bardzo mi przypominał z charakteru moją świętej pamięci kuzynkę i to sprawiało, że od razu Go bardzo pokochałam. Nie mogłam pojąć jak tak małe stworzenie może znieść tyle bólu i cierpienia. Najbardziej dołujące było to, że przez to cholerstwo tracą najlepszą część życia - zabawę, dzieciństwo i bezgraniczną radość bez żadnych trosk. Choć w tamtej placówce zdarzały się przypadki, że szkraby już nie walczyły poddawały się i nasze odwiedziny przywracały im wiarę w walkę, a inne cieszyły się każdą minutą na przykład bawiąc się z nami. Czasami sama bym chciała tak walczyć o wiarę w ten dar i swój los, a nie poddawać się na samym początku. Choć dobre pytanie jest też takie dlaczego Bóg daje nam to życie skoro już w czasie narodzin mamy raka lub w bardzo młodym wieku chorujemy na niego. Po co dawać coś co tak szybko się zabiera??Kiedyś walka o swoje to nie był żaden problem, ale jak się traci kogoś bardzo bliskiego to ludzie szybko zmieniają nastawienie we wszystko. Podczas rozmyślania siedziałam na ławce i podziwiałam jak moja fantastyczna czwórka się wygłupia. Zdałam sobie sprawę, że gdyby nie przyjaciele i rodzina nie było by mnie tutaj teraz. Nie spełniała bym swoich marzeń i pragnień. I wtedy zaczęłam płakać schowałam twarz w dłonie i oddałam się chwili. Było ciemno jedyna rzecz jaka mnie oświetlała to rzucający się cień od lampy oświetlającej boisko. Ten ból był ogromny jak w chwili straty serce biło mocniej, a łzy same pchały się pod powieki. Nie byłam w stanie powstrzymać tego wszystkiego to była chwila, impuls, którego nie dało się powstrzymać. Czułam jak ciepłe łzy przedostają się przez szczeliny między moimi palcami, aby ujrzeć światło dzienne i poczuć minusową temperaturę unoszącą się w powietrzu. Nagle poczułam jak ktoś do mnie podbiega i mocno bez słów przytula. Wiedziałam, że to jest Magda ona zawsze była w odpowiedniej chwili przy mnie. 

  • Słońce nie płacz proszę - mówiła, a w tym czasie chłopcy zamykali kort.
  • Jestem głupia nie przejmuj się mną - powiedziałam szlochając.
  • Nie gadaj głupot nie jesteś głupia.
  • Jestem każdy normalny człowiek dał by sobie radę po 4 latach ze stratą. Tylko jak zwykle nie ja. Jestem głupia i słaba.
  • Właśnie jesteś inną osobą i to Cię czyni cudowną - powiedział Moritz siadając obok.
  • Nie czyni jak się jest taką kretynką jak ja - odpowiedziałam.
  • Kurcze Kochanie ogarnij się. Ona na pewno nie chce byś tyle cierpiała. Widać to jak cholernie za nią tęsknisz. Przeżywasz to bardziej niż jej własna siostra czy brat. Nie możesz, aż tak bardzo cierpieć, bo ja nie mogę patrzeć na Twoją smutną buźkę - próbowała mnie pocieszyć, choć wiedziała, że to nie ma sensu.
  • Zuza nie płacz - pierwszy raz usłyszałam Mario mówiącego po Polsku i wtedy z wrażenia podniosłam swoją zapłakaną twarz.
  • A jak się jeszcze ładnie dla Nas uśmiechniesz to będzie cudownie - dopowiedział Marco.
  • Ale ja nie dam rady. Kiedyś wierzyłam, że dam obiecałam jej to, lecz to znów we mnie pękło. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to bardzo mocno tu boli - wskazałam na serce- jak rozrywa je z bólu i tęsknoty - nie mogłam dokończyć, bo znów wybuchnęłam.
  • O rany misia - rzekł zatroskany Mo. 
  • Zostawcie mnie dobrze chcę zostać sama - powiedziałam do przyjaciół, którzy bardzo, ale to bardzo się o mnie martwili.
  • No chyba śnisz maleńka, że Cię w takim stanie zostawimy na orliku - powiedział Mario kucając obok mnie.
  • Właśnie popieram Go - powiedziała Magda przybijając piłkarzowi żółwika.
  • Ale ja i tak nigdzie nie idę.
  • A kto powiedział moja droga, że Ty tam pójdziesz sama - powiedział Marco uśmiechając się do Mo. Ten od razu podszedł i przewiesił mnie przez ramię jak jakiś worek ziemniaków.
  • Ej puść mnie - powiedziałam dość cicho, bo gardło zaczęło mi wysiadać.  
  • A widzisz mama mówiła, żebyś na zimę ubierała się ciepło, a także ruszała troszkę kiedy jest mróz -  mówił Mario idąc za mną.
  • Możesz nie iść za mną znaczy przed Mo, bo nie zręcznie się czuję kiedy gadasz do mojego tyłka.
  • Hmm. . . wiesz Twoja prośba jest dla mnie rozkazem. Ale muszę - zrobił maślane oczka.
  • No musisz nie masz innego wyjścia - powiedziałam kiedy już wchodziliśmy do hotelu. 
  • Kurde, a już myślałem, że będę miał miłe zakończenie dnia, ale niestety taka księżniczka jak Ty zniszczyła moje marzenia.
  • Oj tam oj tam i tak mnie lubisz - powiedziałam kiedy znalazłam się w końcu pod swoimi drzwiami od pokoju. 
  • No oczywiście maleńka - przytulił mnie od razu kiedy stanęłam na ziemi. 
  • Dobra stary odsuń się teraz moja kolej - wepchnął się między nas Mo.
  • Heheh. . . głuptas. 
  • Twój oczywiście.
  • Oj już nie przesadzajmy. Mam nadzieję, że nie nabawiłeś się kontuzji, bo mnie trener zje.
  • Oj chyba nas szybciej - powiedziała pozostała trójka wskazując na siebie.
  • Heheh. . . ćwiczycie to - zapytałam.
  • Ale co to - nadal mówili razem. 
  • Heheheheh. . .  Nie no tamto głuptasy - przytuliłam przyjaciół.
  • O ja tak mogę zawsze - powiedział Mo z Mario.
  • Okey to macie jeszcze po buziaku i lecę, bo zanim oni się pożegnają to troszkę minie - zrobiłam jak powiedziałam i udałam się do pokoju, bo Magda i Marco za bardzo byli zajęci sobą. Moje słodziaki kochane, choć troszkę im zazdrościłam.
  • Siemka chłopaki - powiedziałam do współlokatorów oglądających jakiś film.  
  • Hej - odpowiedzieli.
  • Co oglądacie - zapytałam kradnąc im chipsy.
  • A Władcę Pierścieni chcesz się dołączyć - zapytał z uśmiechem na twarzy Olek.
  • Spoko tylko pójdę się ubrać - powiedziałam nadal smutna choć piłkarze poprawili mi nieco nastrój.
  • To mogę razem z Tobą - zapytał Damian na co oberwał poduszką od Ewewliny.
  • No i widzisz znasz już odpowiedź - zaśmiałam się wchodząc do pomieszczenia. Po 20 minutach byłam już wykąpana i w piżamie zajadając raz popcorn, raz chipsy, a czasami nawet paluszki.
  • To witam państwa do pokoju - wpadła Magda z wyżerką.
  • A Ty skąd wiedziałaś, żeby wziąć jedzenie - zapytałam leżąc Olkowi na kolanach.
  • No Ewelina do mnie napisała, że robimy sobie piżama party, żebym coś do jedzenia przyniosła i oto jestem - rozłożyła ręce jak na rozstrzelanie.
  • A co masz - zapytał Damian z Eweliną na kolanach.
  • A knysze, pizze, pepsi, chipsy i inne - wymieniała.
  • OOO. . . to gitaśnie wskakuj w piżamę i oglądamy - powiedziałam do przyjaciółki.
  • Okey - odpowiedziała i znikła za drzwiami łazienki. 
Po jakiś 30 minutach wróciła i wskoczyła na łóżko między mnie, a Ewelinę. Około 4 nad ranem skończył się film, a my zasnęliśmy. Chłopaki na podłodze, a my we trojkę na ich łóżkach. Obudziłam się była środa około 11, ale nie było nikogo w pokoju. Zdziwiłam się troszkę, ale poszłam do łazienki ogarnąć założyć to. Gotowa zeszłam na dół, a tam stał nie kto inny jak mój książę - Wojtek.
  • Jezu!! Cześć  - rzuciłam się na bramkarza.
  • Hej maleńka. Też się cieszę, że Cię widzę, ale to boli - powiedział najdelikatniej jak potrafił.
  • Ups. . . wybacz - uśmiechnęłam się grzecznie siadając na krześle.
  • Co Ty tutaj robisz miałam przecież pójść po Ciebie o 15, a jest dopiero 11:30.
  • No bo. . . .
******
Tyle na dziś przepraszam, że tylko tyle, ale uczyłam się, a potem robiłam prace na polski i jakoś tak zleciało. Obiecuje, że następny będzie dłuższy. Ale prosze o wybaczenie, że nie skomentuje waszych, ale niestety na telefonie nie mogę komentować, ale regularnie czytam. Kocham Was paa :***  
PS Jutro wszystko nadrobię :D

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 32

'' [. . . ] . Ale za bardzo go polubiłam i za wszelką cenę zdobyłam adres nowego szpitala i przed powrotem do domu obiecałam sobie Go odwiedzić. . .  ''


Do hotelu wróciliśmy około 20, bo nie mieliśmy serca tak szybko opuszczać dzieci. Dzień minął nam bardzo dobrze, ale Magda, Marco, Mario i Moritz podejrzanie dziwnie się zachowywali. Wojtek w środę miał do nas wrócić, w czwartek mecz ze Śląskiem, a w piątek wiadomość kto jedzie w czerwcu do Dortmundu, a kto leci do Warszawy. Bardzo się denerwowaliśmy, bo świat czekał na nas otworem, ale nie mieliśmy zamiaru kończyć szkoły (choć wolała bym skończyć już tę architekturę) nawet nie mogliśmy, bo jednym warunkiem rodziców było to, że nie przerwiemy nauki przez nasze hobby i pasje. Po powrocie wszyscy rozeszli się do pokoi tylko Magda jak zawsze mi znikła potem Damian z Eweliną i Olek. Tak oto w planach miałam samotny wieczór. Hmm. . . w sumie jak zawsze. Postanowiłam pójść się wykąpać jedną pozytywną rzeczą było to, że krwiaki zmniejszyły się do 4-5 wielkości dłoni, ale już lekko czerwonych. Po długiej kąpieli położyłam się i wzięłam tableta przeglądając zdjęcia z obozu. Ubrana byłam w niebieski topik na to białą koszulę do spania i krótkie biało-niebieskie spodenki i oczywiście ciepłe skarpetki, w tle leciała eska. Oglądając zdjęcia z dziećmi robiło mi się ciepło na sercu, że tak im pomogliśmy samą obecnością. Czasami nawet pchały mi się do oczu łzy, a w pewnych momentach nawet płakałam. Tak bardzo żałowałam, że szybciej nie zrobiłam z klasą chociażby takiej akcji. Choć tęsknota za bliską osobą bardzo boli i to najczęściej wygrywało, ale byłoby najlepszym sposobem na przełamanie się. Wtedy totalnie rozkleiłam i zaczęłam płakać chowając głowę w swoją poduszkę. Siedząc tak w ciemnym pokoju z włączoną muzyką zauważyłam jak wpada światło od uchylonych drzwi, ale nie zwracałam uwagi, bo myślałam, że to ktoś z moich współlokatorów.
  • Halo jest tu ktoś - usłyszałam męski głos. Na co machnęłam ręką, że jestem tutaj z myślą że to pewnie Olek skoro Ewelina nie weszła wraz z nim.
  • Hej. To ja Sebastian - podszedł do mnie Boenisch i usiadł na łóżku Magdy.
  • Hej - odpowiedziałam chlipiąc nadal w poduszkę.
  • Oj. . . Chyba wybrałem nie za dobry pomysł na zaproszenie Cię na imprezę.
  • Mhm. . . Ja nigdzie się nie wybieram - odparłam nadal  leżąc w jeden pozycji.
  • Maleńka co się stało - odgarnął włosy z mojej twarzy kiedy usiadłam naprzeciw niego.
  • Nic nie ważne - wytarłam twarz rękawem.
  • Widzę, że coś Cię męczy - przytulił mnie - I to coś jak stwierdzam jest ukryte w tym - wskazał na tablet leżący obok, a ja totalnie się rozkleiłam.
  • Ojejku nie płacz wszystko zawsze nabiera sensu jak się ludzie uśmiechają, a nie chodzą zapłakani - dalej zabierał włosy z mojej twarzy.
  • Oj tam - nadal byłam smutna i nie za bardzo miałam ochotę z kimkolwiek gadać.
  • A wiesz, że masz śliczne oczy jak płaczesz - na co zaczęłam się śmiać.
  • A jeszcze piękniejsza jesteś kiedy przez łzy się uśmiechasz - zaczął mnie gilgotać.
  • Ej no przestań. Jak nie gadasz jak moja mama to gilgoczesz jak Magda - krzyczałam ze śmiechu.
  • Nie masz za co dziękować - uśmiechnął się do mnie.
  • Oj jesteś kochany - rzuciłam się na chłopaka.
  • Ale lekka jesteś - zaczął się śmiać kiedy tylko wylądowałam na nim.
  • Ups przepraszam - niestety w momencie podnoszenia się było widać mój brzuch. A On był jedną z osób, które nic nie wiedziały o wypadku.
  • O rany co Ci się stało - zapytał z przerażeniem w oczach.
  • To nic nie przejmuj się, już nic przedtem było gorzej - ugryzłam się w język.
  • Było gorzej. Czemu nie poszłaś do lekarza - zaczął na mnie krzyczeć.
  • Ej nie krzycz na mnie dobrze proszę - zaczęłam płakać i pobiegłam do łazienki.
  • Debil ze mnie - gadał sam do siebie - Mała odezwij się - podszedł do drzwi.
  • Nie i daj mi spokój wracaj na imprezę, bo zaczną się martwić.
  • Coś Ty żartujesz wszyscy począwszy od sztabu, aż po Twoich przyjaciół są zalani w trupa. Chciałem z Tobą zatańczyć, ale chyba nici z tego. I przyszedłem tutaj zobaczyć czy jesteś, bo Moritza też nigdzie nie ma. Proszę nie gniewaj się na mnie powiedz tylko co Ci się stało - mówił błagalnym tonem.
  • A obiecujesz, że nie będziesz krzyczeć - zapytałam lekko uchylając drzwi.
  • Tak obiecuję z ręką na sercu - uśmiechnął się do mnie.
  • No to dobrze - wyszłam siadając na łóżku z kolanami pod siebie i wsadzając pod brzuch jeszcze poduszki.
  • No więc nawijaj - przyniósł mi szklankę wody i chusteczki. A ja zaczęłam mu opowiadać dlaczego płacze i skąd te siniaki, a On słuchał z wielkim przejęciem.
  • O matko - powiedział tylko kiedy skończyłam - Dobra to nie wiem czekaj zaniemówiłem. Wiesz ja tam byłem, ale w ogóle nie wiedziałem, że to Ciebie tak ten Julian poturbował. Jestem głupi mogłem kojarzyć kilka faktów, ale nie miałem jakoś pomysłów jak.
  • No cóż każdemu może się zdarzyć. A w ogóle chciałeś ze mną zatańczyć dlaczego - zapytałam odchodząc od tematu.
  • Bo. . . bo. . . no, bo ten. . . no. . . kurde. . . nigdy się tak nie jąkałem - powiedział po chwili.
  • Dobra nie ważne. A to nadal jest aktualne - zapytałam patrząc w podłogę.
  • Ważne - szybko zareagował - bo Ty mi się bardzo podobasz już od początku jak zemdlałaś trzymając moją dłoń wiedziałem to, ale chciałem o Tobie zapomnieć dlatego Cię unikałem. Przecież mam narzeczoną, ale nie da się tego wykonać. Głupie zakochać się w nastolatce, ale porażasz mnie swoją urodą, uśmiechem, radością z życia i tym, że nie udajesz nikogo po prostu jesteś sobą. Widać, że dla Magdy możesz zrobić wszystko widać to na każdym treningu, że jest dla Ciebie jak siostra. Nigdy nie widziałem dwóch tak dobrze zgranych dusz. Sam bardzo chciał bym mieć kogoś kto, aż tak się o mnie troszczy - mówił dalej, ale nie przestałam go słuchać. Fakt faktem był moim marzeniem bardzo Go lubiłam kiedyś nawet wymyślałam historyki, że jestem jego żoną miałam nawet sny do tego, ale teraz to tylko przeszłość jest moim idolem, ale nie mam więcej nadziei. Ma dziewczynę i nie chce mu tego zniszczyć. Następnie mu to powiedziałam, choć bałam się jego reakcji.
  • Rozumiem, mam nadzieję, że nie zraniły Cię moje słowa - zapytał po czym zaczął mnie całować na co za szybko nie zareagowałam. Był taki delikatny i czuły, lecz wtedy coś we mnie pękło i przerwałam tę chwilę.
  • Sebastian wybacz, nie mogę - powiedziałam odsuwając się od niego.
  • Spokojnie ja też nie powinienem- odpowiedział.
  • Hm. . . może zostaniemy tylko przyjaciółmi, bo nie zaprzeczę, że mi się nie podobałeś oraz, że nadal tak nie jest. A wracając to co nadal chcesz ze mną zatańczyć - zapytałam uśmiechnięta.
  • Zgoda nie mam nic przeciwko. A co do tańca z Tobą zawsze. Tylko Ty chcesz tam  iść tak ubrana - zapytał patrząc na moje ubranie i skarpetki.
  • A kto powiedział, że ja idę na dół - zapytałam.
  • Czekaj nie rozumiem - patrzył na mnie jak na wariatkę.
  • No to patrz - uśmiechnęłam się podeszłam do wieży pogłośniłam akurat leciał fajny kawałek do tańca. Po czym podeszłam do chłopaka.
  • Aaaa. . . jednak Cię rozumiem - po czym wziął moją rękę i zaczęliśmy tańczyć. Nie wiem ile nam to zajęło nie wnikałam było bardzo miło dawno nie czułam się tak miło przy jakimś mężczyźnie ( Oczywiście z Mo było lepiej) Potem jeszcze długo rozmawialiśmy, leżałam mu na kolanach i nawiązywałam nowy kontakt nawet bardzo dobrze nam się gadało. Nie pamiętam kiedy zasnęłam.

W pokoju z perspektywy Boenisha.

 Siedziałem u niej w pokoju i podziwiałem jej urodę. Dawno nie widziałem Polki o takich oczach, włosach, figurze, a w dodatku tak zafascynowanej piłką nożną. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, ale chyba zakochałem się. Bez niej świata nie widzę nie wyobrażam sobie tego jak się rozjedziemy na te 4 miesiące nawet wolę o tym nie myśleć. Jak nawet kilku godzin nie mogę przestać o niej myśleć. Dobra Sebastian opanuj się. Było już grubo po 4 nad ranem, a nadal nikt nie raczył wrócić z imprezy. Bałem się troszkę ruszyć, żeby jej nie obudzić. Musiałem spojrzeć jeszcze raz na jej brzuch nie mogłem uwierzyć, że tak drobna i wrażliwa osóbka może znieść taki ból, bo na pewno wiele wycierpiała. Zastanawiam się tylko dlaczego tego nie zgłosiła sztabowi medycznemu oraz czemu oni się nie domyślili się, że to tak wygląda. Dobra nie chce jej tam dotknąć, domyślam się jak to może boleć. Sam i pewnie nie jedyny nie raz nabiłem sobie krwiaka na nodze czy ręce, a co dopiero brzuch. Jezu aż mi smutno na samą myśl ile ona cierpi podczas tego obozu przez głupiego Schiebera. Myślałem jeszcze długo nad Zuzką kiedy ktoś zaczął głośno pokrzykiwać na korytarzu (rany dobrze, że sami byliśmy w tym hotelu), ale to nie był nikt z jej pokoju. Gdy nagle do pokoju wpadł narąbany Damian, Olek i Ewelina. Jak się potem okazało dziewczyna była trzeźwa.
  • Rany wiecie jak ja Was kocham - krzyczał na cały pokój Damian.
  • Tak wiemy wiemy, ale proszę bądź już cicho - prosiła Ewelina.
  • Maleńka spokojnie nikogo tu nie ma wszyscy są na dole i dobrze się bawią - w ciągu dalszym krzyczał na cały regulator.
  • Stary zamknij się może co - podszedłem do niego, aby go uciszyć.
  • Co Ty tutaj robisz - mówił siedząc na kanapie ledwo się trzymając.
  • Byłem u Zuzki potrzebowała Was, ale nie było nikogo kto by się nią zainteresował. Wszyscy myśleli tylko, aby się upić, dobrze bawić i nic więcej - wkurzyłem się.
  • O rany co jej jest - zapytała przejęta Ewelina ujrzawszy ją śpiącą w pokoju.
  • Potrzebowała się wygadać, a tylko ja się nią zainteresowałem. W ogóle wiedzieliście co jej się stało - zapytałem.
  • Mówisz o jej brzuchu - zapytał już nieco ciszej Damian.
  • Tak o jej brzuchu, czyli wszyscy wiedzieliście, ale nikt nie raczył nic z tym zrobić - powiedziałem oburzony.
  • Tak wiedzieliśmy, ale nie pozwoliła nam nic zrobić. Piszczu i Błaszczu bardzo się o nią martwili o Magdzie to już nawet nie wspomnę, ale jakby sztab się dowiedział to by zabił Juliana i Wasyla tak na początek potem nas, a na końcu ona by skończyła, albo w szpitalu ewentualnie wróciła by do domu, a ten obóz znaczy dla niej więcej niż dla nas wszystkich razem wziętych. Więc uspokój się usiądź, bo i tak już nikt jej nie pomoże - mówił w miarę trzeźwy Olek, gdy Damian zasnął.
  • No tego mi nie powiedziała wybaczcie mi - powiedziałem, bo trochę głupio mi się zrobiło, że tak na nich naskoczyłem.
  • Spoko, a teraz zostajesz czy wychodzisz - zapytała Ewelina, bo chłopaki zasnęli razem na jednym łóżku.
  • Wychodzę już jej nie pomogę. Jakby się pytała gdzie jestem to powiedz, że czekałem na Was i wtedy sobie poszedłem.
  • Okey przekażę - odpowiedziała na co ją przytuliłem i wyszedłem. Po drodze napotkałem Magdę i Marco, a także Mario, Matsa, Santanę, Lewego z Moritzem, Kehla z Benderem, a w pokoju Piszcza i Błaszcza, którzy najprawdopodobniej już od dawna spali. A no tak zapomniałem Ewa i Agata miały już w środę przyjechać na nasz trening.

Wtorek 13:00.

Obudziłam się rano znaczy myślałam, że to jest rano niestety dochodziło już południe. Wstałam i zobaczyłam śpiącą Magdę obok niej na materacu Ewelinę w części chłopaków na JEDNYM łóżku spał Damian i Olek. Postanowiłam się, więc ubrać i zejść na późne śniadanie. Zrobiłam to tak cicho i powoli, aby nikogo nie obudzić przy okazji zostawiając kartkę na drzwiach wyjściowych. Po drodze starałam się zachowywać jak mysz pod miotłą, aby nie obudzić żadnego skacowanego piłkarza. Gdy weszłam na stołówkę zauważyłam tylko krzątającą się obsługę hotelu. Wzięłam sobie sałatkę i sok pomarańczowy, usiadłam zajadając się pysznym posiłkiem. Tak jedząc zauważyłam skacowanego Lewego, a także nabijających się z niego Piszcza z Błaszczem oraz Sebastiana. Gdy mnie dostrzegli od razu do mnie podeszli.
  • Witaj mała co tak sama - podszedł do mnie Piszczu i Błaszczu.
  • A no Piszczyku siedzę sobie samotnie, bo moi współlokatorzy jeszcze słodką chrapią.
  • Aaaa. . . to wszystko wyjaśnia jak popili tak jak Lewuś to będzie ciężki dzień - zaczął się śmiać Kuba.
  • Heheh. . . Hej mała - podszedł Seba z ledwo żywym napastnikiem.
  • Siemanko chłopaki - powiedziałam najciszej jak potrafiłam - widzę że impreza udana.
  • Nic nie mów błagam dobrze, że dziewczyny jutro przyjeżdżają, bo mnie Ania by zabiła za takie zachowanie.
  • Dzień dobry - na stołówkę wszedł Klopp z Fornalikiem, którzy nie wyglądali lepiej od moich towarzyszy. Następnie na salę wbiegł Marco z Mario, a za nim Magda.
  • Ooo. . . Idą królowie parkietu - przedrzeźniał ich Błaszczu.
  • Kuba cicho proszę, bo głowa mi pęka - powiedziała Magda dosiadając się, bo chłopcy poszli po jedzenie i przede wszystkim wodę.
  • Hehe, a reszta wstała - zapytałam ją kiedy zabrała mi szklankę.
  • No wszyscy się obudzili niedawno, ale nie mają siły wstać. Gdyby nie Marco też bym nadal leżała - powiedziała.
  • No ba myszko nie dam Ci marnować tak pięknego dnia. Patrz jak pięknie słońce dzisiaj świeci, aż się prosi żeby iść na spacer - podszedł Marco dając jej picie i kanapki, a także tabletki na kaca.
  • Skąd to masz - zapytał Lewy.
  • A no od kucharek okazały się być bardzo miłe. Chcesz to masz - rzucił Polakowi opakowanie
Siedzieliśmy tam, aż do 16, czyli do obiadu. Potem niektórzy wrócili do pokoi, a inni czyli ja Marco, Mario Magda i Mo na orlika posiedzieć. . .   

*************


Hmm. . . Nie wiem jak Wam ale mi się wyjątkowo podoba. Przepraszam, że nie dałam wczoraj, ale mój Kochany Śląsk przegrał wczoraj z legią Puchar ;((((Chciałam też bardzo podziękować wszystkim którzy ostatnio komentowali za wsparcie. To mi było bardzo potrzebne. Najmocniej chciałam podziękować Anonimce :), bo to ona najbardziej mi pomogła. Dziękuję :**
A i oczywiście zapraszam do czytania dalszym rozdziałów, a także do komentowania dzisiejszego :D 

Oooo. . . I zapraszam na bloga bvbstory.blogspot.com  jest świetny :D

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 31

'' [. . . ] Następnie Trenerzy podzieli nas na dwie następujące grupy. . .''

Tak dość długo zastanawiałam się czy dać tego dedyka w postaci niespodzianki, ale w sumie należy Wam się to dzięki Wam spełniam marzenia, mam wenę i chęci do dalszego pisania. Kocham Was i dziękuję, że jesteście. Mimo tego, że nie zawsze komentujecie to wiem, że jesteście :D
Szczypiorek :***
Pączek :)
WildChild09
Anonimka :)
Misiek :***
 Kornelia Szczęsna
Barca Lover
Like it
Błaszczykowskaa ;D
Blaugrana xD



Tak na początek trenerzy kazali nam odnieść kurtki i wierzchnie rzeczy do szatni. Tak też zrobiliśmy, a ja przebrałam dodatkowo buty, bo nie lubię zakładać tych woreczków ochronnych. Do przebieralni zaprowadził nas Wojtek, bo jak się okazało dziewczyny i chłopcy mieli zmienne buty co mnie nieco zdziwiło.
  • Skąd wiedzieliście, że trzeba brać zmienne obuwie - zapytałam kiedy każdy się przebierał.
  • Wiesz kochana przed wyjazdem dużo gadałaś o tym co bierzesz do szpitala i postanowiłam poinformować resztę byśmy się nie wyróżniali - powiedziała Magda.
  • Aha dzięki miło - uśmiechnęłam się.
  • Was też tak jak mnie ciekawi to jak nas podzielą - zagadał Grzesiek stojąc koło Magdy.
  • Hmm. . . ja tam mam już wyobrażoną grupę - powiedział Damian patrząc na Ewelinę.
  • Ja tam osobiście mogła bym być z dziewczynami to na pewno i z kilkoma chłopakami. Ale w sumie szkoda, że nas rozdzielą, bo w kupie siła - zaśmiałam się stojąc w szpilkach.
  • No no jak ładnie wyglądasz dawno Cię takiej nie widziałem - zagadał Wojtek, który właśnie wszedł na salę.
  • A dziękuję miło to słyszeć - odpowiedziałam ruszając do drzwi jednak musiałam się na swój pech potknąć.
  • No Zuza zapomniałaś jak się chodzi - w locie złapał mnie Sebastian. 
  • Wiesz nigdy nie chodziłam w takich butach, bo mam zakaz , ale ogólnie dziękuję - uśmiechnęłam się do wybawcy.
  • Ale i tak jesteś bardzo ładna w tych butach czy też nie.
  • Ja tam osobiście tak nie uważam, ale miło dziękuję - dałam mu buziaka w policzek. 
  • Uu. . . nie ładnie nie ładnie to tak. Ale ogólnie ślicznie wyglądasz - odpowiedział po czym wziął mnie za rękę i wyszliśmy razem ze wszystkimi.
 Udaliśmy się na stołówkę, a nasi szkoleniowcy siedzieli przy biurku popijając kawę i mieli nie zbyt wyraźne miny. Tak jakby nie wiedzieli jak nas podzielić. Lecz po chwili przemówili :
  • Hmm. . . no więc no to nie był łatwy orzech do zgryzienia - zaczął Fornalik.
  • No ale nie gadajmy o orzechach - spojrzał na Polaka - tylko przejdźmy do rzeczy to nie było łatwe zadanie. Nawet nigdy nie miałem takiego problemu układając składy drużyn. Wszyscy jesteście cudowni na serio. . .
  • No przecież wiemy - powiedzieliśmy wszyscy razem.
  • No dobra, ale wracając to był ciężki wybór, ale ja zacznę jak zawsze - uśmiechnął się i zaczął czytać swoją listę - Oczywiście mam swoje mistrzynie Zuzię i Madzie, a także Lewego, Krysię, Mario, Marco i tytyryty wielka chwila wytchnienia widzę ten Wasz strach w oczach. . .
  • No trenerze - krzyknęliśmy wszyscy trzymając się za dłonie.
  • Pewnie myślicie, że tak od razu Wam powiem ostatnią osobę.
  • Tak - krzyknęliśmy.
  • No to się bardzo poważnie mylicie - pokazał nam język.
  • Ale my tak ładnie prosimy - powiedziałam razem z Magdą.
  • Może jak ładnie poprosicie - westchnął.
  • No to dziewczyny liczymy na Wasz kobiecy urok - zagadał do Nas Marco z Mario.
  • Prosimy prosimy w imieniu całej drużyny - podbiegłyśmy do trenera otoczyłyśmy go z dwóch stron opierając o jego ramię i zatrzepotałyśmy swymi rzęsami oraz zrobiłyśmy oczka kota ze Shreka.
  • O nie na to nie da się nie ulec - powiedział Klopp - A tym ostatnim zawodnikiem jest oczywiście nie kto inny jak nasz młody Mo. I co podoba się wam skład drużyny - zapytał.
  • Tak panie trenerze - odpowiedzieliśmy chórkiem.
  • No to teraz moja kolej, więc u mnie jest Ewelina, Damian, Damien, Sebastian, Piszczu, Błaszczu, oraz Leo i koniec - uśmiechnął się do swojej grupy, która już go otoczyła.
  • A co ze mną - zapytał Wojtek.
  • A Ty Drogi chłopcze wybierasz sam grupę z którą Cię więcej łączy i z którą chcesz spędzić cały dzień - odpowiedział Jurgen siadając koło nas. Przytulając Magdę i mnie.
  • No to mnie wkopaliście - zaśmiał się Wojtek.
  • Czemu - zapytali szkoleniowcy.
  • No bo obie grupy są mi bliskie, ale jednak ta pierwsza jest mi bliższa - po czym spojrzał na mnie i Lewego - więc wybieram ich - i podszedł do nas.
  • Stary Ty wiesz co najlepsze zaśmiał się Lewy - klepiąc przyjaciela po plecach.
  • No oczywiście takie księżniczki i jeszcze lepsi piłkarze to zajebista atmosfera się szykuje.
  • Ej stary jedna księżniczka jest już niestety zajęta - zaśmiał się Mario przytulając mnie do siebie.
  • Co odebrałeś mi Zuzkę - zapytał Wojtek udając oburzonego.
  • No coś Ty my to tylko przyjaciele, a mówię o naszej Magdzie - uśmiechnął się do Polaka puszczając mnie i podchodząc do Marco i Magdy, którzy jak zawsze byli zajęci sobą.
  • Ooo. . . to mnie wiele ominęło widzę. Mam nadzieję, że wtoczycie mnie w świat poza szpitalem - zapytał.
  • No oczywiście będę Twoim prywatnym przewodnikiem co Ty na to - puściłam mu oczko smyrając jego szyję.
  • Mrr. . . idę na taki układ - mówiąc to przytulił mnie, a ja spojrzałam na Mo, który podchodził do Mario i Marco z Magdą.
  • No to co ruszamy - zapytałam trenera.
  • No oczywiście z Wami to nawet na koniec świata - krzyknął na całą salę, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Ruszyliśmy na podbój oddziału specjalistycznego, a tamta grupa na odział ogólny, potem mieliśmy się zamienić. Cały pobyt mijał bardzo miło. Początkowo bawiliśmy się i wygłupialiśmy z dziećmi, a około 18 wszyscy zjedliśmy pyszną kolację, przyszykowaną przez maluchy. Bardzo się z nimi zżyliśmy i obiecaliśmy nie jedne takie odwiedziny. Mali bohaterowie bardzo nas pokochały. Jedna mała dziewczynka zorganizowała ślub Magdzie i Marco. Mały Krystian swatał mnie z Wojtkiem, a jego kolega z łóżka obok - Maciek robił z Moritzem jako moi kochankowie. Następna sala to były same dziewczynki gdzie Julia podkradała mi Moritza, ale nie dawała pokazać swojej zazdrości, potem Sandra ukradła Magdzie Marco i udawała, że jest z nim w ciąży. My mieliśmy za to ubaw po pachy cały dzień śmialiśmy się, że będą małe Sandrusiątka oraz Reusiątka. Na innej sali bliźniaki Maja i Szymek robili chrzciny dzieciom (maskotkom) moim i Moritza, bo Wojtek poszedł na jakieś badania, a także Magdy i Marco. To wszyscy z nas się naśmiewali, bo miałam małe słoniątka, a Magda hipopotamciątka. Oczywiście najpierw nas zapoznali ze sobą, zeswatali, zaręczyli bibułką, zaślubili i  te sprawy, a potem urodziły się małe potworki. Najlepsze było to jak na ''Romeo i Julię''  pozbawili nas życia. Klopp i Ewelina(zamieniła się za Wojtka na chwilę) to byli moi i Magdy rodzice za to Fornalik i pani pielęgniarka chłopaków. Podczas całego pobytu miałam ogromne szklanki w oczach widząc cierpienie tych dzieci w ich pięknych oczach oraz radość życia mimo choroby. Niestety nie spotkałam nigdzie mojego stadionowego przyjaciela, bo jego rodzice przenieśli Go do innego szpitala. Ale za bardzo go polubiłam i za wszelką cenę zdobyłam adres nowego szpitala i przed powrotem do domu obiecałam sobie Go odwiedzić. . . 

*****
Krótko dziś, ale mam doła dziś więc proszę o wybaczenie. Mam nadzieję, że Wam sie podoba, bo trochę się nad tym rozdziałem namęczyłam , aby coś napisać. Liczę na komentarze :) I serdecznie zapraszam na cudownego bloga dla mnie bardzo mi się spodobał i pragnę się tym z Wami podzielić mam nadzieję, że właścicielka się na mnie nie obrazi :(
http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com

środa, 1 maja 2013

Rozdział 30


''[. . . ]No i ruszyliśmy na spacer po Wrocławiu. Ja w objęciach Marco, obok nas Mario, a z tyłu za nami rozmarzony i zakochany Mo. Mam nadzieję, ze coś z tego w końcu będzie. . .''





Podczas podróży siedziałam tyłu, bo chłopcy obgadywali ważny mecz kiedy wrócą do Dortmundu. Tak niestety jeszcze tylko 6 dni i wracamy do domów, a potem znów w maju mamy obóz tym razem w Warszawie, albo w Dortmundzie, czyli chłopaków zobaczymy dopiero za 4 miesiące. Oczywiście Damian, Olek, Magda i Ja jesteśmy bardzo ciekawi gdzie wylądujemy osobiście mogła bym jechać do Niemiec, ale w Polsce też mogę zostać. Dowiemy się także czy nasze Trio zostaje za granicą czy także będzie wracać na obóz do stolicy. Mam nadzieję, że zostaną w Dortmundzie, a do Polski przyleci 3 niemieckich zastępców. Na myśli mam oczywiście Leitnera, ale żeby nie czuł się samotny może być jeszcze Leo i Mitchell. Ale w sumie wszystko mi jedno kto zostanie lubię wszystkich chłopaków oprócz Schiebera. To może trochę nie miłe, ale i on mnie nie lubi od początku było to widać, a najbardziej wtedy jak się wkurzył i kopał piłki w bramkę robiąc mi krzywdę. Bardzo bym chciała, aby Mo został razem ze mną, bo przy nim czuję się potrzebna i w ogóle. Jak Go nie ma gdzieś w okolicach to jakoś mi tak smutno. Rozmyślała bym tak dłużej, ale chłopcy mi przerwali.
  • Jesteśmy - krzyknęli.
  • Co przecież nawet godzina nie minęła - mówiłam lekko zdziwiona.
  • No wiesz nasz Łukasz nie wie co to spokojna i wolna jazda - rzekł Lewy.
  • No w sumie to nawet dobrze, że jesteśmy tak szybko. Posiedzimy chwilkę u mnie dobra - zapytałam lekko niepewna ich reakcji.
  • No oczywiście myślisz, że dlaczego brałem koszulkę, plakat i markera - uśmiechnął się Robert.
  • Okey tylko ostrzegam przed swoją siostrą - powiedziałam wysiadając z samochodu.
  • Czemu pewnie nie jest, aż tak straszna jak nasze poprzednie obozowiczki - dalej zagadywał mnie napastnik z obrońcą wylatując za mną .
  • No właśnie popieram Lewego ich to nikt nie pobije. Oprócz tego, że ''wielkie znawczynie'' piłki nożnej to jeszcze tak brzydkie i niezdarne, że wolę nawet tego nie wspominać - śmiał się Piszczu.
  • Aha to widzę, że nie źle. Ale i w tym roku jakieś dwie piękności się nie trafiły. Znaczy Magda jest bardzo ładna i w ogóle. Ja osobiście jestem brzydka, ale za to znam się troszeczkę na piłce, choć jeszcze wiele mi wiedzy brakuje - mówiłam, a piłkarze patrzyli na mnie z miną WTF.
  • Nie przysmerfił Ci ktoś dawno - zapytał oburzony Lewandowski.
  • No wiecie kilka dni temu Schieber, a potem dość mocno przytulając Wasyl.
  • Dobra siadaj musimy pogadać - powiedział Piszczek takim tonem, że poczułam się jak na rozmowie z rodzicami.
  • Okey po Twoim tonie domyślam się szczerej rozmowy - niepewnie się uśmiechnęłam siadając na ławkę pod domem.
  • No więc teraz nas słuchaj - usiedli jeden po mojej lewicy, a drugi prawicy.
  • Dobra słucham .
  • A więc jak jeszcze raz powiesz mi, że jesteś brzydka to się obrażę i więcej do Ciebie nie odezwę. Po drugie nie jesteś brzydka i nawet nie masz prawa tak myśleć kochana - mówił Piszczek.
  • A po trzecie jakbyś nie była tak ładna to Leitner, Damian i Mitchell nie latali za Toba jak na skrzydłach. A tym bardziej 24 godziny na dobę nie gadali na Twój temat - wtrącił się Lewy, a mnie lekko zamurowało.
  • O i  jeszcze ten cały Aleksander, który jakby mógł zjadł Cie wzrokiem - dodał Łukasz.
  • Co to nie prawda to są tylko przyjaciele nic nie mam do Damiana ani Olka, a tym bardziej do Langeraka. Bardzo ich lubię i traktuję jak braci, bo w tak krótkim czasie tak bardzo mi pomogli i nic więcej - wytłumaczyłam im wszystko i ruszyłam do drzwi.
  • O widzisz, ale nie zaprzeczyłaś nic na temat Mo - dalej drążyli, ale ja już nic nie odpowiedziałam. Udałam się do swojego domu. Nie pukając weszłam do mieszkania. Mama jak zawsze krzątała się po kuchni, tato siedział przed laptopem, a siostra z Eweliną buszowały po moim pokoju.
  • Cześć jestem. I to nie sama - krzyknęłam nie widząc żadnej reakcji.
  • Cześć co Ty znaczy Wy tak szybko - mama stała przy kuchence totalnie w szoku widząc polskich piłkarzy.
  • A no, bo Łukasz zapomniał jak jeździ się pomału i jakoś tak wyszło, że już jesteśmy - mówiłam uśmiechając się do rodzinki.
  • O matko czy to. . to. . to. .  Ro. . .Ro. .  Rob. . .Robert Lewandowski i  Łu. . . Łu. . . Łukasz Piszczek - zaczęła krzyczeć moja siostra.
  • Łucja uspokój się może co nie rób mi siary - próbowałam ją uspokoić.
  • Spokojnie to nawet miłe - napastnik uśmiechnął się po czym wszedł do pokoju.
  • Hejka Siostrzyczko - przywitałam się z Eweliną (zawsze do niej tak mówiłam)
  • Witam - powiedziała lekko zawstydzona widząc chłopaków.
  • Czyli nie muszę Wam chłopaków przedstawiać - uśmiechnęłam się do rodziców, a oni wybuchli śmiechem. Rodzice bardzo polubili moich przyjaciół i mieli nadzieję, że to nie ostanie takie odwiedziny. O 12:30 ruszyliśmy w drogę do Wro.
  • Jak tam podobało Ci się u mnie - zagadałam do przyjaciółki.
  • A okey masz bardzo miłych i troskliwych rodziców. A Łucja nie jest, aż tak straszna fajnie się z nią o Tobie plotkuje - mówiąc zaczęła się śmiać.
  • No to się cieszę, że Ci się podobało.
  • A my Ci obiecujemy nie zapomniany dzień w życiu - dopowiedział Łukasz. Dalej wracaliśmy tak gadając o wszystkim i niczym, ale co słowo się śmiejąc. Kiedy o 13:10 podjechaliśmy pod stadion wszyscy już czekali na nas i autokar, który jak zawsze się spóźniał.
  • Siemanko gdzie trener - zapytał Lewy Marco.
  • No właśnie nie wiem godzinę temu wraz z Fornalikiem pojechał do jakiegoś urzędu i nadal ich nie ma.
  • A to nie źle - uśmiechnął się.
  • Bez nich tez możemy pojechać - palnął po chwili namysłu Mario.
  • Jejku Mario jak Ty coś palniesz to nie wiadomo jak zareagować - powiedziała Magda.
  • Oj tam i tak nie pobije Zuzanny. Ona taka cicha, spokojna, opanowana, ale jak coś czasami powie to powala na kolana - szturchnął mnie widząc, że kogoś szukam.
  • Co?? Przepraszam nie słuchałam Was - mówiąc czułam jak mi rumieńce na twarzy wychodzą.
  • No my już wiemy na kogo się tak zapatrzyliśmy - spojrzeli na siebie Łukasz z Robertem.
  • Na kogo - zapytał ciekawski Mario.
  • Nic męska plotkaro - dźgnął przyjaciela Marco.
  • Nie jestem męską plotkarą - zbuntował się młody Niemiec.
  • No nie była bym tego taka pewna cały dzisiejszy spacer opowiadałeś nam nie stworzone historie - zareagowała Magda.
  • Oj dobra już się nie odzywam do Was foch forever - udał oburzonego.
  • Oo ktoś tu będzie forever alone - do przedrzeźniania dołączył,także Krychowiak.
  • No, a Ty jak zawsze spóźniony - Powiedział Damien.
  • Nie jak zawsze nie jak zawsze już nie przesadzajmy. Byłem tu dużo przed czasem, ale nikogo nie było więc poszedłem na basen troszkę się tam zasiedziałem no i tak jakoś wyszło, że przyszedłem dopiero teraz - mówił a wszyscy patrzyli na niego z politowaniem.
  • Tak więc właśnie musiałem mieć wielkie wejście. A tak ogólnie gdzie trener??
  • Ni ma czekamy na Niego właśnie - odpowiedziałam wracając do świata żywych.
  • O widzimy ktoś tu wrócił do nas z zaświatów - powiedział Perquis.
  • A tak ogólnie kto jedzie - zapytała Magda.
  • No na pewno Zuzka, Ty, Piszczu, Błaszczu, Lewy, Krysia, Sebastian, Marco, Mario, Olek, Ewelina no i Damien - powiedział Damian, który doszedł niedawno z Olkiem.
  • A i trenerzy - dodał uśmiechnięty Moritz z Leo wraz z Fornalikiem i Kloppem.
  • No to co ruszamy - krzyknęli spóźnialscy.
  • Oczywiście - odpowiedzieli wszyscy.
Po czym udaliśmy się do autokaru, który przybył włącznie z trenerami. Usiadałam z Magdą i Eweliną na końcu przed nami siedzieli Marco z Mario, Mo z Leo, Kuba z Łukaszem, Lewy z Krysią, Damian z Olkiem, Damien z Sebastianem i Jurgen z Waldemarem. I udaliśmy się do szpitala. Po około dwóch godzinach stania w korkach dotarliśmy pod szpital Specjalistycznym. Przed wyjściem trochę obawialiśmy się ataku fanów, bo w prasie było napisane gdzie się wybieramy. Jednak ku naszemu zaskoczeniu tak nie było. Wychodząc z pojazdu panowała błoga cisza i co jakiś czas było słychać karetki. W wejściu do szpitala zauważyłam chłopaka podobnego do Wojtka(tak to był ten sam szpital)
  • Ej widzicie to co ja czy mam przywidzenia - mówiłam wskazując na chłopaka o kulach.
  • Hm. . . mówisz o tym mężczyźnie co tam stoi bardzo podobny do Wojtka, który nie dawno był w głębokiej śpiączce, a teraz szwenda się po korytarzu - podszedł do mnie Lewy zarzucając rękę na moje ramię.
  • Tak właśnie o nim - w tej chwili chłopak się obrócił, a ja od razu podbiegłam się do niego przytulić.
  • Jezu . . . - rzuciłam się mu w ramiona od razu totalnie się rozklejając.
  • Wystarczyło by Wojtek, księżniczko - powiedział śmiejąc się.
  • Mój Książę się w końcu obudził i nawet chodzi. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
  • No widzę chcesz nie udusić - na co Go puściłam, a reszta podeszła się przywitać.
  • Siema stary - po kolei podchodził Lewy, Piszczu, Błaszczu, Seba, Krysia itd.
  • No nareszcie dobrze Cię widzieć w świecie zdrowych i szalonych - podszedł do Niego Klopp i uściskał.
  • Miło mi słyszeć takie słowa z Pana ust - powiedział uśmiechnięty Wojtek.
  • A mi bardzo serdecznie jest widzieć Ciebie Wojtku w lepszym stanie niż ostatnio. A w ogóle mów mi Jurgen - podał bramkarzowi dłoń. 
  • Co tu robicie - zapytał po chwili.
  • A my tu do dzieci. Oglądałeś może tv ostatnio - zapytał Szczęsnego Fornalik.
  • No oglądałem i muszę Was pochwalić, a zwłaszcza naszych obozowiczów - uśmiechnął się do nas.
  • Oj tam to tylko mecz o bardzo ważnym celu dla dzieci.
  • Czyli wpadliście do naszych małych potworków.
  • Tak właśnie. A co chcesz się dołączyć- zapytałam po chwili.
  • No jasne stęskniłem się za Wami a zwłaszcza za Tobą mała - przytulił mnie. Następnie Trenerzy podzieli nas na dwie następujące grupy. . .
******
To tyle na dziś mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mi jakoś tak nie specjalnie. Tak trochę bez sensu. A tak ogólnie jak wrażenie po wczorajszym półfinale, bo u mnie jeszcze emocje nie opadły. Choć bez urazy denerwują mnie kibice Realu swoimi komentarzami.