"[...] Stałyśmy tak póki nie przestałam płakać. Potem wyszłyśmy na taras i przy kawie a ja wodzie spoglądałyśmy wraz z Ewą na dzieci i równie dziecinnego Wojtka. A po godzinie przyszła również Magda z czteromiesięczną Różą i Marco. No to Zuzka czeka Cię najtrudniejsza decyzja od pół roku....."
Rok później 6.06.2015
No to udało się skończyłam wymarzone studia trenerskie. Jest to moja druga radość jaką udało mi się osiągnąć w życiu. Oczywiście pierwszą jest mój synek, którego kocham ponad wszystko. Erick ma już 1,5 roku i jak wszyscy mi powtarzali dzieci naprawdę rosną jak na drożdżach. Jeśli chodzi o Moritza to nie udało nam się dogadać. Przeliczył się co do tego że go oszukałam w sprawie ciąży bo jest 100% tatusiem, ale zerowym ojcem. Niestety bardzo się pomyliłam co do jego osoby. Jedyna rzeczą jaka poczuwa go do ojcostwa to alimenty.
- Zuza jesteś już gotowa - usłyszałam głos Ewy, gdy podziwiałam jak mój syn rozmawia ze swoim misiem.
- Tak tak kończę się pakować i już schodzimy - zawołałam szybko skupiając uwagę dziecka na sobie.
- Dobrze my czekamy ze śniadaniem - odparła przyjaciółka.
Tak jak pewnie się domyślacie to wracam do Polski. Nie wiem co będę tam robić, ale nie chcę dłużej siedzieć na głowie Piszczkom czy państwu Reus. Magda i Marco wzięli skromny ślub cywilny, aby Róża miała nazwisko ojca. A na prawdziwe wesele poczekamy aż mała troszkę podrośnie. Co do mojego życia to może poszukam pracy w zawodzie architekta krajobrazu lub jakby się udało pójdę w trenera albo chociaż asystentkę trenera. Cokolwiek aby tylko nie myśleć o zdradzie ukochanego. Choć już sama opieka nad moim maleństwem wymaga dużo czasu i uwagi . A u mnie z tym czasem to ostatnio różnie bywa, ale zrobię wszystko by być lepszą matka niż dziewczyna i narzeczona.
- Hej królewno czemu płaczesz - do pokoju wszedł Łukasz z tacą pełna jedzenia.
- Ja nie płacze - nawet nie kontroluje swoich uczuć
- Jasne tylko oczy Ci się pocą wiem słyszałem jak z Sarą ostatnio żartowałaś.
- Widzisz, ale dziękuję za śniadanie właśnie miałam schodzić, ale widzisz Erick zajęty jest z kolegą - uśmiechnęłam się wycierając mokre policzki.
- A królewicz czego sobie życzy - mężczyzna usiadł koło chłopca wskazując na miseczkę z kaszką i małe kanapeczki, które malec uwielbia.
- Mama mas - chłopiec podał mi kanapeczkę z szyneczką słodko się uśmiechając.
- Dziękuje skarbie, ale to Twoje - uśmiechnęłam się.
- Mama smacnego - synek nie dawał za wygraną.
- No dobrze dziękuję bardzo - wzięłam kanapkę do ust i naprawde była dobra.
- Jejku jak ja już nie pamiętam kiedy moja była taka słodko słodka - Piszczek rozkosznie na nas patrząc.
- Może postaracie się z Ewą o kolejne - uśmiechnęłam się jedząc już swój posiłek.
- A wiesz, że nie pomyślałem o tym. Może coś się z tym zrobi - mężczyzna karmiąc małego.
- No widzisz, bo tu się przecież podobno nie myśli. Zostajesz w Borussi masz stałą pracę, Ewa tak samo nie ma co się zastanawiać, bo młodsi już niestety nie będziemy - westchnęłam.
- Ty młoda nie szalej tak co - mężczyzna krztusząc się napojem.
- No dobrze to jak kończysz karmić mi dziecko to ja zniosę walizki na dół - odparłam gotowa do wyjścia.
- O nie, nie ma mowy. Przy mnie kobieta nosić toreb nie będzie - Łukasz wstał oddając mi miseczkę z kaszką - nakarm go i zejdźcie spokojnie na dół będę na was czekać w samochodzie - dodał z uśmiechem .
- Tak jest kapitanie Piszczu - zaczęłam się śmiać biorąc dziecko za rączkę i idąc za mężczyną.
- A mama cio lobi ujek - chłopiec śmiejąc się.
- Wiesz próbuje nas rozweselić nim wyjedziemy - odparłam schodząc pomału po schodach.
- Łukasz gorzej Ci - Ewa patrząc na męża z usmiechem.
- Nie no kochanie mi nigdy no coś Ty - mężczyzna zatrzymując się w pozycji jaskółki.
- Dobra ogarnij się, bo dzieci patrzą - kobieta szybko ustawiając męża do pionu.
- Niee ciocia ja nie paczam - Erick szybko zasłonił oczka.
- Heheh zostaniesz tu z ciocią chwilkę - zapytałam małego.
- Tiak a dzie idziesz - zapytał trzymając mocno moją dłoń.
- Na górę po talerzyki i ostatnią walizkę - odparłam z uśmiechem.
- Ale wlócisz po mnie plawda - zapytał smutno.
- Jasne synku przecież jesteś moim skarbem - zdziwiłam się jego pytaniem.
- Dobzie nie chcę byś i Ty mnie ziostawiła jak tatuś - teraz to mnie zabił. Skąd o tym wie. Może słyszał moją rozmowę z Wojtkiem ostatnio nie wiem, ale pogadam z nim jak będziemy w Polsce.
- Nigdy Cię nie zostawię. Nawet jak będziesz duży i będziesz mieć własną dziewczynę, a potem i rodzinę to będę wpadać i gotować Wam obiadki - przytuliłam synka.
- Kocham Cię mamusiu- pierwszy raz mi to powiedział.
- Ja Ciebie tez kocham Książe - pocałowałam synka w czoło idąc szybko na góre.
Pomogłam znieść przyjacielowi rzeczy na dół, aby nie przesilił mi się przypadkiem, bo Ewa mi głowe urwie nim wyjadę. Gdy wszystko było już w samochodzie pożegnałam się z Sara i Ewa, które strasznie płakały.
- Ej kochane nie wyjeżdżam na zawsze - uśmiechnęłam się.
- Ale dla nas to będzie wieczność - Ewa smutno patrząc na chłopca, który jak zawsze spał już w samochodzie.
- Nawet ciocia nie wie ile radości daje mi zabawa z Erickiem. Zwłaszcza wtedy kiedy taty nie ma w domu - Sara wtulona we mnie.
- Oj jak ja Was kocham. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za wszystko. Nie wiem jak się odwdzięczę, ale jak znajdę jakieś własne małe mieszkanko i prace to obiecuję że przyjadę po Was i nadrobimy ten czas kiedy mnie tu nie ma dobrze - zapytałam obiecująco.
- Tak - mała aż z radości podskoczyła.
- Pewnie może i szybciej się spotkamy, bo przecież będą eliminacje do Euro 2016 - Ewa przypominając.
- Ty właśnie bo ja kompletnie zapomniałam. No więc widzisz widzimy się, a teraz uciekam, bo to mi samolot ucieknie - uśmiechnęłam się.
Nienawidzę się żegnać, ale takie jest właśnie życie. Nie zawsze idzie po naszej myśli i tak jak byśmy tego chcieli czy sobie wyobrażamy. Łzy Sary i Ewy chyba bolały mnie najbardziej choć wczorajsze pożegnanie z resztą ekipy też nie było łatwe. Marco z Mario płakali jak szaleni, a Magda doszła do wniosku, że się do mnie przyklei na zawsze, ale Marco powiedział, że on się tak nie bawi i wystarczy mu tylko ona i Róża. To był dopiero dzień, aż śmiać mi się chce. Kiedy wyszłam z bramy dostrzegłam znajomy samochód i sylwetkę wyłaniającą się z pojazdu. Zdziwiłam się bardzo, bo tej osoby nigdy bym się nie spodziewała. Tym bardziej, że od roku nie mieliśmy ze sobą kontaktu....
*******
No więc wróciłam. Nie mam kompletnie pomysłu co by tu napisać, ale ma nadzieję, że choć troszeczkę się podoba. Jak ktoś zainteresowany dlaczego mnie tak długo nie było to odpowiedź jest prosta - prawdziwe życie zaczyna się po ukończeniu 18 lat i napisaniu matury.
Zajebiste pisz dalej a na pewno będę tu wchodzić :-)
OdpowiedzUsuńNo to moje przeczucie mówi mi, że pojawi się Mo i się jeszcze bardziej pokomplikuje XDD
OdpowiedzUsuńAle o nie, nie, nie... nie ma żadnego wybaczania!
A przynajmniej nie tak od razu :D
Szanowny Moritzie (?) wiedz, że jestem gotowa cię rozszarpać. (specjalnie 'cię' z małej litery XDDDD)
Także, do następnego :D
Weny ❤️
KAŻDY ZADAJE SOBIE TO SAMO PYTANIE CZY WRÓCI ŁUCJA I CZY ZBAHDZIE ODPOWIEDNIĄ SWOJĄ MIŁOŚCI
OdpowiedzUsuńLOVE FANKI