niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 36

  • ''[. . .]Jestem - powiedziałam ustawiając się na swojej pozycji.
  • Okey to łap koszulkę Mariana i powodzenia - podał mi koszulkę Kowalczyk i zaczęliśmy mini mecz. ''


Hmm. sią Spodziewałam się niecsą rodzinąinnej gry po chłopakach. Ale ogólnie między nimi panuje dość dobra atmosfera może i nie dogadują się każdy z każdym jak w Borussii bardziej tworzą grupy niż sa i to ich różni. Zauważyłam, że bramkarze bardzo ze sobą rywalizują tak samo obrońcy i pozostali doskonale ich rozumiem, bo im lepiej się gra tym ma się gwarantowaną pierwszą jedenastkę. Osobiście nie narzekam grałam u boku Rafała Gikiewicza to było coś cudownego grać obok piłkarzy swej ukochanej drużyny. Nieco się w pewnych momentach zamyśliłam widząc jak piłkarze Dortmundu na mnie patrzą z boiska, a także Polska reprezentacja z trybun. Na co za karę oberwałam piłką w mój jeszcze obolały brzuch od Piotrka Ćwielonga. Na co od razu upadłam na kolana
  • Ała - krzyknęłam z powodu chorych kolan i potłuczonego brzucha.
  • O kurde chyba nieco za mocno - powiedział przerażony Pepe.
  • Nie chyba tylko na pewno głupolu - krzyknął na niego najbliżej stojący Sebastian Mila.
  • Ej potrzebujemy pomocy - krzyknął Giki (kazał tak na siebie mówić) machając do swoich ratowników.
  • Ej nic mi nie będzie - ocknęłam się po chwili.
  • No już to widzę zrobiłaś się blada jak słup soli - skomentował Łukasz, który przybiegł zaraz po zdarzeniu.
  • Oj nie przesadzajcie jak mój sztab coś zobaczy to mnie i moich przyjaciół zabije - powiedziałam przestraszona.
  • Ale oni muszą Cię obejrzeć - powiedział spokojnie napastnik.
  • To niech zobaczą kolano, które też bardzo boli, a proszę nie pozwól mu pokazać brzucha - wybłagałam w ostatniej chwili u Łukasza.
  • Co się stało - zapytał lekarz Śląska, a w tej samej chwili piłkarze Borussii zauważyli co się stało.
  • Nic upadłam i boli mnie kolano - powiedziałam próbując wstać co skończyło się łzami.
  • No nie wygląda to za dobrze. Pokaż - powiedział próbując mnie dotknąć na co odskoczyłam.
  • Nie jest dobrze musimy Cię zawieść do szpitala to wygląda albo na pęknięcie piszczela lub wybicie łękotki - powiedział z bardzo poważnym wyrazem twarzy.
  • Co się tutaj dzieje - podbiegł Piszczek z Kubą i Magdą, a za nimi Marco, Mario i Mo.
  • Dziewczyna ma podejrzenie o złamanie kości piszczelowej albo wybicie łękotki musimy ją zawieść do szpitala - odpowiedział bardzo spokojnie lekarz.
  • No nie tylko nie kolejna kontuzja - powiedziała załamana Magda.
  • Spokojnie nic mi nie będzie - próbowałam ją jakoś pocieszyć, choć wiedziałam, że to nic nie da.
  • Bałam się, że w końcu to się tak skończy - powiedziała kucając obok mnie.
  • Też się bałam, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że trzeba spełniać marzenia, bo życie wtedy nie ma sensu i jest nudne - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  • Wiem pamiętam i bardzo się cieszę, że namówiłaś mnie na ten wyjazd - przytuliła mnie po czym przyjechało pogotowie. 
Na miejscu okazało się, że mam wybite kolano i wpakowali mnie w gips na kilka tygodni. O 18:30 wybrałam się do hotelu, bo było całkiem niedaleko ze szpitala.  O 19 co bardzo mnie zdziwiło byłam na miejscu i została godzina czterdzieści pięć do meczu, a ja nie mam jak tam dotrzeć.
  • Zuzka?? - usłyszałam znajomy głos za sobą.
  • Wojtek - odwróciłam się i zobaczyłam Szczęsnego z Krychowiakiem za sobą.
  • Co Ty tutaj robisz - zapytał bramkarz.
  • A ja przyszłam przed chwilą ze szpitala jak widać i idę się przebrać, bo chcę jechać na mecz tylko nie wiem jeszcze jak.
  • A którym szpitalu byłaś - zapytał Grzesiek.
  • No na Poświęckiej.
  • Uff. . . to masz szczęście, bo już się zdenerwowałem - powiedział Krychowiak.
  • Oj tam, a Wy co tu robicie, a nie na trybunach - zapytałam chłopaków.
  • A wiesz Krysia ma sklerozę - powiedział Wojtek śmiejąc się.
  • Co się śmiejesz - zapytałam.
  • Z Ciebie mała jeszcze rano się widzieliśmy byłaś cała, a teraz połamana.
  • No bardzo zabawne wiesz - powiedziałam urażona.
  • Pomóc Ci otworzyć te drzwi - zapytał Krychowiak widząc mój problem jak otworzyć drzwi kartą kiedy ma się dwie kule i upierdliwego przyjaciela.
  • Nie no poradzę sobie - odpowiedziałam ze łzami w oczach, bo puszczało mnie znieczulenie.
  • Dawaj mi tą kartę i nie kombinuj - krzyknął na mnie i zabrał mi torbę. W pokoju miałam jeszcze większy problem co na siebie założyć zimą z gipsem. Nie mogłam nigdzie znaleźć dresów.
  • Czego tak szukasz - zapytał Wojtek zaglądając do mnie.
  • Dresów przecież nie zmieszczę się w rurki - mówiłam patrząc na niego ze łzami w oczach.
  • Krysia popilnuj jej ja zaraz wracam - powiedział po czym wyszedł.
  • Co jest - zapytał.
  • Sama chciała bym wiedzieć powiedziała mu tylko że nie mam dresów gdzieś mi je wcięło. 
  • On pewnie coś zaraz wymyśli - powiedział, a w tej chwili wpadł z powrotem bramkarz.
  • Masz - do pokoju wpadł Szczęsny i rzucił we mnie pakunkiem .
  • Co to jest zapytałam siedząc na łóżku w krótkich spodenkach.
  • No chciałaś jechać na mecz to wskakuj i jedziemy - puścił mi oczko.
  • Kogo to ?? - zobaczyłam męską bluzę i spodnie.
  • No oczywiście, że moje nowe nie śmigane więc leć do łazienki jak dobre to jedziemy.
  • No okey - posłusznie weszłam do łazienki i po 10 minutach męczarni wyszłam gotowa.
  • No i wyglądasz pięknie - Grzesiek podał mi kule i udaliśmy się do samochodu. Po 30 minutach byliśmy na stadionie gdzie do wejść kierowało się mnóstwo ludzi. A w około czekali fotografowie.
  • Mała załóż kaptur i głowa w dół, a Ty Grzesiek kryj ją  - powiedział szybko Wojtek.
  • Ale co się dzieje - zapytałam totalnie zdezorietowana.
  • Jak nie chcesz być na wszystkich okładkach gazet plotkarskich to lepiej nie pokazuj twarzy - powiedział bardzo poważnie i udał się w stronę dziennikarzy, a ja z Krysią do szatni.
  • Matko Wy tak zawsze - zapytałam już w szatni.
  • No zazwyczaj jak w okolicach jest Szczęsny, Lewandowski, Błaszczykowski czy Piszczek.
  • Aha to co idziemy na trybuny, bo z tym za szybko tam nie dojdę, a zostało nam jeszcze tylko 40 minut.
  • No chodź chcesz iść z kulami czy może wesprzeć się na mnie - zapytał Polski pomocnik.
  • Nie będę Ci robić problemu - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
  • No ja Ci dam nie będę robić problemów. Zostaw ten złom pomożemy Ci ewentualnie mogę Cię tam zanieść - podbiegł do nas Wojtek słysząc kawałek rozmowy.
  • No dobra idę z Wami nie specjalnie mam inny wybór.
  • Dobra chodźcie, bo zaraz składy będą czytane - powiedział Krychowiak. 
  • A dziś w składzie gospodarzy Śląska Wrocław : 
  • W bramce z numerem 33. Rafał Gikiewicz.
  • Obrona: 2. Krzysztof Ostrowski, 14. Marcin Kowalczyk, 15. Rafał Grodzicki, 24. Tadek Socha, 28 Marek Wasiluk.
  • Pomoc w składzie: 5. Waldek Sobota, 11. Kapitan Sebastian Mila, 16. Dalibor Stevanović, 20. Piotr Ćwielong.
  • Jako napastnik dziś wyjdzie 27. Łukasz Gikiewicz, a trenerem jest Stanilav Levy.
  • Za to w drużynie gości Borussi Dortmund wystąpi :
  • W bramce z numerem 1. Roman Weidenfeller.
  • Na obronie z numerem 4. Neven Subotić, 15. Mats Hummels, 26. Łukasz Piszczek.
  • W pomocy stanie z numerem 7. Moritz Leitner, 10. Mario Gotze, 11. Marco Reus, 16. Jakub Błaszczykowski, 18. Nuri Sahin.
  • A na szpicy stanie z numerem 9. Robert Lewandowski z młodą kapitanką Magdaleną Padlowską grającą z numerem 14., a trenerem jest nie kto inny jak Jurgen Klopp.
Kiedy usłyszałam skład BVB łzy popłynęły mi po policzkach, bo nie mogłam zagrać ostatniego meczu z nimi.
  • Ej maleńka co się stało - zapytał mnie siedzący obok Wojtek.
  • Nic boli mnie to, że nie mogę zagrać z nimi ostatniego meczu.
  • Oj mi też szkoda, że na własne oczy nie mogę Cię zobaczyć w akcji, ale patrz chyba Cię zauważyli i idą tutaj - powiedział wskazując na przyjaciół.
  • Matko co oni Ci zrobili - zapytała przerażona Magda.
  • Nic ciekawego - uśmiechnęłam się.
  • No mów, bo bez potrzeby nie wpakowali by Cię w gips - powiedział Marco.
  • No dobra mam wybite kolano.
  • O jej wypadło Ci. Słyszałem, że to ogromny ból - powiedział Mario na co oberwał z łokcia od Mo.
  • Ty się już lepiej nie odzywaj co - powiedział Leitner.
  • No co nie powiedziałem nic złego, dużo słyszałem o powikłaniach po takim wypadku i bardzo dużym bólu podczas rehabilitacji.
  • MARIO - krzyknęli wszyscy zebrani w koło.
  • No dobra już nic nie mówię - powiedział i odszedł do trenera powiadomić o moim stanie zdrowia.
  • Heheh. . . Biedny Mario ja o wszystkim wiem w szpitalu mówili. A teraz mnie zostawcie i lećcie do szatni za 10 minut mecz.
  • Dobra trzymaj się obiecuję, że strzelę Ci gola - powiedziała Magda z Mo.
  • Okey, ale już nie obiecujcie tyle tylko ruszać. A i jeszcze macie po buziaku na szczęście. Kocham Was mykajcie - dałam im buziaka i pożegnałam się udając na swoje miejsce.
Ogólnie mecz minął bardzo dobrze. Co jakiś czas piłkarze Dortmundu i Łukasz Gikiewicz lukali na mnie. Gole dla Niemiec zdobył 2x Leitner, 2x Magda, 1x Lewy, Marco, Mario i Nuri prawie wszyscy po asyście Błaszcza i Piszczka, a także Sahina i Mario. A dla Śląska 2x Gikiewicz , 1x Sobota i Mila. Po meczu. . .

*****
I to tyle mam nadzieję, że się podobało. Pisząc to płakałam dopiero teraz dociera do mnie to co się stało wczoraj. Kocham chłopaków za to co robili, jak walczyli ile przeszli podczas całej drogi do finału. Bayern okazał się drużyną bez szacunku dla innych i za to ich nienawidzę. Widząc łzy Nuriego i Piszcza totalnie się rozkleiłam ich smutek był olbrzymi nie ma słów na to jak się czuli, ale należy im się szacunek za to jak walczą do ostatnich minut. Jak zauważyłam smutnego Moritza chciałam Go przytulić dobrze, że przy sobie miałam kogoś do kogo można było się przytulić.
 Dziękuję Ci za to Misiek :**
Nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta , ale musiałam się komuś wygadać to był ogromny ból który mam nadzieję, że szybko wyleczę. Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział ;((((((

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 35

'' [. . . ]  Było bardzo miło mały kilka razy zadawał nam pytanie czy jesteśmy razem i czy się kochamy.  Następnie udaliśmy się do hotelu, aby spakować torby na trening. . . ''



W drodze do hotelu rozmyślania Zuzanny.

Ostatnio w ogóle siebie nie rozumiem nie wiem co się w koło dzieje. Moje życie to ciągła rutyna spanie, wstawanie, kąpiel, ubieranie, jedzenie, trening, powrót do domu, przebranie się, odpoczynek, spotkanie się z przyjaciółmi ( to nie zawsze ) i cały czas na obozie w kółko to samo. A w między tymi czynnościami ciągłe myślenie co ja tutaj właściwie robię jestem chora nie powinno mnie tu być, a jednak. Ewentualnie moje myśli zajmował Moritz teraz jestem w 100 % tego pewna zakochałam się i to tak bardzo bardzo. Kiedy Szymek zadawał nam te pytania miałam ochotę się do niego przytulić i potwierdzić wszystko o co pytał maluch. Chciałam się przytulić do piłkarza i poczuć się tak na prawdę szczęśliwa niestety nie mogłam tego zrobić, ponieważ nie byłam pewna Jego uczuć.

Rozmyślania Moritza.

Prowadząc samochód w ogóle nie mogłem się skupić na drodze. Po głowie krążyły mi myśli o pięknej szatynce o imieniu Zuzanna. Podziwiałem ją za to jaka jest i jak pomaga tym małym dzieciom. Wiedziałem jak to dla niej ciężkie i nastawiłem się na całkiem inną reakcję z jej strony, a tu co miłość i radość biła od niej wielkim blaskiem. Oczy świeciły gdy tylko zobaczyła uśmiech tych maluchów. Ale kurcze kocham dzieci, a zwłaszcza Szymka. Taki mały, a jego ciekawość mnie porażała. Ogólnie każdy mały bohater jest kochany, miły, żyje sobie bez zbędnej troski i problemów. Przez Niego i jego zadawane pytania moja odwaga rosła i coraz bardziej chciałem powiedzieć Jej co tak na prawdę do niej czuję. Ale nie wiem jak się przekonać co do jej uczuć. Lecz nie poddam się i będę o nią walczyć bo warto.

**** 

Całą drogę siedzieliśmy w ciszy nie było słychać nawet naszych oddechów jedyny słyszalny odgłos to były przejeżdżające samochody, tramwaje i pociągi. Na miejscu wyszliśmy z auta i rozeszliśmy się do pokoju. Czułam się trochę dziwnie, bo bardzo miło minął nam dzień w szpitalu, ale cóż każdy uważa inaczej. Potem poszłam na stołówkę po coś do jedzenia, a tam nikogo nie było. Na wyjściu spotkałam Leitnera czekającego na mnie.
  • No hej gotowa - zapytał.
  • Tak oczywiście - odpowiedziałam niepewnie.
  • Jedziemy w takim razie - mówiąc przytulił mnie i wtuleni w siebie ruszyliśmy do jego samochodu.
  • Co tak patrzysz - zapytał widząc moje zafascynowanie.
  • Ja nie nic - przestraszyłam się troszeczkę odpowiadając niepewnie.
  • Co się stało - zapytał z troską w głosie.
  • A nic takiego kocham audi. A Twoje jest genialne nawet nie wiem jak to opisać.
  • A miło i dziękuję też je bardzo lubię, a teraz chodź bo jak będą korki to się spóźnimy i trenerzy nas zjedzą.
  • Nie strasz mnie no mamy dopiero 15:40 a trening na 17.
  • Oj tam gadasz wiesz nigdy nic nie wiadomo.
Po czym wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę wyjątkowo po 30 minutach byliśmy na miejscu zero korków i tłoku. Pod stadionem wzięłam jego torbę i poszłam do szatni za to on poszedł po coś do picia. Ja szybko wskoczyłam w ubrania treningowe, bo było dość zimno. I wytrwale czekałam, aż przyjdzie i pójdziemy pobiegać.
  • No jestem przepraszam, ale dziś mamy otwarty trening ze Śląskiem i fani mnie zaatakowali - powiedział lekko zdyszany.
  • Co czyli tylko moja czwórka i Wy czyli cała Borussia będąca na obozie - po czym zemdlałam. Mo się nieco przestraszył, ale podobno szybko się obudziłam.
  • No to widzę, że ktoś się bardzo boi - zaśmiał pomagając mi wstać.
  • Ja nie no coś Ty skąd Ci to przyszło do głowy. 
  • Ale wracając myślałem, że będę Ci mógł pomóc w ubieraniu się - mówił z bananem na twarzy.
  • No no jakie marzenia tu się rodzą widzę - odpowiedziałam i usiadłam z powrotem na ławce.
  • No co z Tobą zawsze - uśmiechnął się stając przede mną w samych spodenkach na co mi zmiękły od razu nogi.
  • Dziękuję, a teraz się ubieraj (rzuciłam w niego koszulką) i chodź.
  • Okey, a co do mojej wyobraźni to to co przed chwilą słyszałaś to pikuś przy tym co dzieje się w mojej głowie.
  • Aha. . . nie chce wnikać co tam się dzieje. - odpowiedziałam ze śmiechem i skojarzeniami.
  • Mój słodki zboczuch - zaczął się śmiać kiedy wyszliśmy ze szatni.
  • Ha! Odezwał się ten święty - szturchnęłam chłopaka i zaczęłam się rozgrzewać w biegu.
  • Ej pomału, bo Cię nie dogonię - krzyknął za mną.
  • Chciał byś - pokazałam mu język na co On zaczął mnie gonić.
  • Oooo. . . Moritz nam tu szaleje z młodą panną Padlowską widzimy - dało się w oddali słyszeć głos Kloppa.
  • Trenerze to nam się tutaj rodzi nowa miłość - dodał jak zawsze Mario.
  • No tylko trzeba im pomóc - powiedzieli pod nosem Marco z Magdą kiedy akurat byłam koło nich.
  • Ja wszystko słyszę - odpowiedziałam
  • No i o to chodziło kochana - podbiegła do mnie Magda i już razem prowadziłyśmy rozgrzewkę.
  • Młode zwolnijcie, bo poumieramy zaraz naszym żonom tutaj - krzyczał za nami Piszczu z Błaszczem.
  • Oj Kuba nie kombinuj nie przynoś wstydu - zaczepiał Go Lewy.
  • No właśnie stary nie jesteś aż tak stary żeby narzekać - śmiał się Langerak biegnący obok nas.
  • Jejku nie gadajcie tyle, bo się jeszcze bardziej męczycie - powiedziała Magda.
  • Oj tam oj tam  - powiedział Piszczu.
  • Nie oj tam oj tam, ale taka prawda. Jesteście gorszymi plotkarami od kobiet.  Więc się zamknąć i ruszać tyłki, a nie tylko narzekacie - ostatnie wykrzyczałam, bo się troszkę zdenerwowałam.
  • Tak jest szeregowa Zuzanno - zasalutowali. Po 10 okrążeniach wszyscy rozgrzewali się w miejscu, a na pokrywę stadionu po kolei wchodzili piłkarze Śląska. Gdy tylko zobaczyłam Gikiewicza i Sobotę prawie zemdlałam.
  • No Zuza tylko nie mdlej - zaśmiał się Damian stojący obok.
  • Damian zostaw ją - uspokoiła Go Ewelina, która była tu aż do meczu.
  • Dobra dobra - przytulił ją.
  • Ej młody nie obijaj się i nie romansuj tylko ćwicz - poganiał Go o 2 miesiące starszy Olek.
  • Okey już nic nie mówię - zwiesił głowę i do końca w ciszy się rozgrzewał.
  • Heheh. . . kochany głuptas - przytuliłam smutnego przyjaciela.
  • Oo. . . ja tak mogę zawsze - promiennie się uśmiechnął.  
  • OMG. . . Łukasz tu biegnie - krzyknęłam dość cicho, by mnie nie usłyszał. 
  • Zuza pamiętaj nie mdlej - w ostatniej chwili powiedziała Magda.
  • Cześć jestem Łukasz słyszeliśmy, że jesteś bramkarzem, a potrzebujemy jednego tylko na rozgrzewkę możesz - podszedł do mnie i się zapytał patrząc mi prosto w oczy.
  • Jaa. . . ja. . .- nie mogłam z siebie wydusić żadnego słowa i zaczęłam się jąkać.
  • Przepraszam za przyjaciółkę, ale jesteś jej ulubionym piłkarzem dlatego tak reaguje - uratowała mnie Magda.
  • No i kocha mdleć w objęciach piłkarzy - zagadał Boenisch.
  • Cii. . .- uciszyli Go Mo z Marco.
  • Dobra nic nie mówię - oddalił się od nas.
  • No moge iść jeśli nikt nie będzie miał nic przeciw - otrząsnęłam się po chwili rozglądając po piłkarzach.
  • My nigdy - podszedł do mnie Jurgen.
  • Dobrze dziękuję trenerze - powiedziałam i udałam się za napastnikiem.    
  • Czemu akurat ja - zadałam pytanie Rafałowi Gikiewiczowi, który rozgrzewał się obok.
  • A no bo nie ma Kelemena, a wyczytaliśmy na internecie troszkę o Tobie i nasz trener chciał Cię zobaczyć w akcji - mówił dalej rzucając się po piłkę.
  • Okey to ja tylko pójdę po rękawice - powiedziałam i podbiegłam do swojej torby z piciem oraz rękawicami wzięłam je i ruszyłam na drugą stronę boiska.
  • Jestem - powiedziałam ustawiając się na swojej pozycji.
  • Okey to łap koszulkę Mariana i powodzenia - podał mi koszulkę Kowalczyk i zaczęliśmy mini mecz.

 *****
I oto kolejny rozdział. Kocham dla Was pisać, a Wasze komentarze to ogromny napęd do pracy, choć tak niewiele mam tych komentarzy. Za to statystyki mówią same za siebie. Po ostatnich komentarzach zdałam sobie sprawę, że jednak szybciej zeswatam Zuze i Mo, ale nie zdradzę kiedy. Niestety jest jeszcze jeden minus mam dużo nauki i rysunków na zawodowe. Technikum to koniec świata, ale osobiście nie narzekam, bo to jedna z miłych rzeczy, które mnie w życiu spotkały. Także nie wiem kiedy dodam kolejny, ale na pewno tak jak dziś, gdy tylko znajdę chwilę odpoczynku między projektami.
Zapraszam do komentowania i czytania blogów  w zakładce czytane i polecane są świetne :)

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 34


  • ''[. . .]Co Ty tutaj robisz miałam przecież pójść po Ciebie o 15, a jest dopiero 11:30.
  • No bo. . .  ''     

  • No bo co mów, a nie owijasz w bawełnę - powiedziałam.
  • No bo nie mogłem bez Was wytrzymać. Nawet nie wiecie jakie szpitale są nudne - odpowiedział uradowany Wojtek.
  • A tam tak źle pewnie nie było - szturchnął Go Lewy.
  • Nie??!! Ty nawet nie wiesz co mówisz stary. To nie Ciebie przez 1,5 tygodnia karmili kroplówkami, a potem jakimiś papkami z nie wiadomo czego. Kurde jak ja współczuje tym biedakom, którzy tam zostali.
  • Heheh. . . i wrócił nasz kochany Wojtek - zaśmiał się Kuba.
  • No ba wątpiliście we mnie - zapytał urażony.
  • My ?? Nigdy coś Ty - odpowiedziałam na co wszyscy wybuchli śmiechem.
  • Chłopaki mam do Was bajerę - zapytałam po chwili namysłu.
  • Tak księżniczko - odpowiedzieli wszyscy.
  • Może nie wszyscy pamiętają ten nasz mecz towarzyski dla dzieci, ale potrzebuje małej pomocy.
  • Słuchamy nadal.
  • No więc wtedy poznałam Szymona. Tego chłopca na wózku - spojrzałam na Kubę i Piszcza - I obiecałam sobie, że Go odwiedzę mamy 12:40 do 17 wolne, bo mamy trening, a jutro nie mogę przez mecz. Chciała bym Was zapytać kto chciał by mnie zawieść do szpitala na Ołbińskiej - zapytałam.
  • Hmm. . . - usłyszałam rozmyślania chłopaków.
  • Wiesz mała dla Ciebie zawsze wszystko, ale zaraz muszę jechać z Kubą i Lewym po dziewczyny, bo przylecą. I tak za bardzo nie możemy - odpowiedział Łukasz.
  • Oczywiście rozumiem może pojadę tramwajem spoko - odpowiedziałam lekko smutna i udałam się do pokoju po kurtkę.
  • Kurde nawet żaden z nas nie może, bo wszyscy jedziemy po laski - odpowiedział Wojtek.
  • Spoko poradzę sobie - krzyknęłam będąc już przy wyjściu.
Hmm. . . no cóż nie wiem jak tam dotrzeć, ale popytam ludzi i dam sobie rade pewnie. Jak zawsze szkoda, że nie mogą, ale mają też swoje życie nie powinnam im zawracać głowy jeszcze sobą. Wezmę tylko płaszczyk i szalik z rękawiczkami, bo zrobiło się coś ostatnio zimno. Ale czego oczekiwać mamy 27 stycznia i zima jak ta lala.

Tymczasem cały czas przy stoliku.

  • Gdzie ona poszła - zapytała Magda, która musiała iść do trenera razem z Mario, Marco i Mo.
  • A Zuza poznała tego chłopca wtedy na meczu i chciała do niego pojechać- odpowiedział Wojtek.
  • No i co związku z tym - zapytał Marco.
  • Postanowiła sama sobie poradzić - powiedział bezradnie Piszczyk.
  • A Wy nic - zapytała Magda.
  • No nie możemy za bardzo niestety przykro nam - rzekł Kuba.
  • Czemu, bo nadal nie rozumiem - zapytał Mario.
  • Bo głupku jedziemy po Anie, Agatę i Ewę - powiedział Lewy. 
  • Mrr. . . zapowiada się ciekawy wieczór - zaśmiał się Mario.
  • Ej nie zapominaj, że mamy dziś trening - sprowadził na ziemię przyjaciela Marco.
  • Kurde no musiałeś nie no musiałeś zniszczyć mi południe - zaśmiał się młody Niemiec.
  • A gdzie ona teraz jest - zapytał Mo.
  • Zapewne poszła do pokoju - odpowiedziała Magda.
  • Okey to na razie - machnął ręką i udał się do drzwi wyjściowych.
  • Ej coś ich łączy - zapytał Szczęsny.
  • Kumplu nie pytaj długa historia - zaśmiał się Robert.
  • A mogę ją poznać.
  • Nie wiem czy chcesz - zaśmiała się Magda.
  • Ej to przecież moja Siostra muszę wiedzieć czy coś ją łączy z tym młodym Niemcem - powiedział bardzo poważnie bramkarz.
  • Dobra powiem Ci On ją kocha nie widzi poza nią świata, tak samo jak ona jego. Niestety Mo uważa, że Zuza Go nie kocha i na odwrót to tak w wielkim skrócie - powiedziała Magda. 
  • Ale wiesz takim bardzo wielkim skrócie - zaśmiał się Marco.
  • Aha spoko rozumiem. Normalnie jak jakieś romansidło - odpowiedział.
  • Dobra to my spadamy pa - powiedziała zakochana para i udała się na ogród.  
***** 

Szłam sobie sama do pokoju dość powoli, bo szukałam karty wejściowej. Gdy usłyszałam jak ktoś biegnie, a gdy się odwróciłam kogo ujrzałam?? Oczywiście Moritza Leitnera.
  • Siema - powiedział kiedy już mnie wyprzedził.
  • Cześć - odpowiedziałam niepewnie.
  • Słyszałem, że masz problem - powiedział patrząc na moje buty.
  • Mam znaczy nie nie mam nie przejmuj się dam sobie sama radę jestem dużą dziewczynką - próbowałam Go spławić choć tak na prawdę tego nie chciałam. Udałam się do pokoju gdzie nikogo nie było, Damian z Eweliną poszli na spacer, a Olek podrywał recepcjonistki. Coś mi się czuję, że chciał wywołać u mnie zazdrość, ale słabo mu szło.
  • Wiem, że jesteś dużą dziewczynką widząc jak radzisz sobie w życiu i jak pomagasz innym. Ale mogę Cię podwieźć o ile oczywiście chcesz - kiedy skończył spojrzał mi głęboko w oczy.
  • Poważnie - zapytałam kiedy tylko wzięłam rzeczy.
  • Oczywiście, że tak. Pomagałaś mi bezwarunkowo nawet się nie znaliśmy. Muszę Ci się jakoś odwdzięczyć.
  • Mo dziękuję Ci bardzo bardzo - przytuliłam Go mocno i udaliśmy się do jego samochodu. Całą drogę siedziałam cichutko troszkę się wstydziłam. Ale on przerwał grobową ciszę.
  • Jak tam się czujesz.
  • A dobrze nawet bardzo ciekawa jestem na jakie składy odważą się jutro trenerzy na ten mecz ze Śląskiem. 
  • Hmm. . . Pewnie będziesz w pierwszym składzie, a jak nie posiedzimy razem - puścił mi oczko. 
  • No ewentualnie razem posiedzimy na trybunach - zaśmiałam się.
  • Czemu tak uważasz - spojrzał zdziwiony kiedy stanęliśmy na światłach.
  • Myślisz, że taka fajtłapa jak ja będzie grać w takim meczu. Jeszcze nawet na badaniach mogę nie przejść przez ten brzuch.
  • Oj tam dla mnie i tak jesteś piękna, urocza, inteligentna i świetnie sprawujesz się na bramce.
  • Przestań, bo zacznę się rumienić - odpowiedziałam zasłaniając twarz dłoniami.
  • A i zapomniałem dodać do twarzy Ci z rumieńcami - puścił mi oczko.
  • Ej dobra koniec komplementów, bo pewnie wyglądam jak burak.
  • Nie.
  • Tak
  • Nie.
  • Tak 
  • Nie, a nawet jeśli to jak mój piękny buraczek.
  • Miło słyszeć takie miłe słowa od tak przystojnego piłkarza najlepszego klubu, ale starczy nie jestem taka idealna - powiedziałam kiedy byliśmy pod szpitalem.
  • Dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz idealna mała - po czym bardzo mocno mnie przytulił. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać jak bardzo Go lubię i jak jemu na mnie zależy i stara się bym była szczęśliwa. A może On mnie kocha nie no co za bzdury nigdy taki chłopak jak On i dziewczyna jak ja to nie miało by sensu. Kiedy weszliśmy na odział podeszłam do recepcjonistki na początku była bardzo nie miła, ale jak Mo przestał się bawić w ninje od razu zmieniła nastawienie. Najpierw rzuciła się z koleżankami na piłkarza, kiedy tylko oderwaliśmy się z ich szponów udaliśmy się pod 7.
  • Heheh. . . Ty tak zawsze - zapytałam śmiejąc się z chłopaka wycierającego błyszczyk z jego policzków.
  • Nic nie mów czasami mam tego dość - odpowiedział zły.
  • Poczekaj gdzieś w torebce mam mokre chusteczki - odpowiedziałam dając chłopakowi.
  • Dziękuję - dał mi buziaka w policzek po czym weszliśmy na salę. 
  • Wow - powiedziałam na wejściu. Sala była olbrzymia po lewej stronie były 4 łóżka postawione pionowo do wejścia na wprost znajdowało się duże okno z widokiem na park przy szpitalu a po prawej była szafa, stolik i kącik z zabawkami.
  • Dzień dobry - powiedział po Polsku Moritz do rodziców chłopca leżącego obok Szymona.
  • Cześć mały - podeszłam do chłopca.
  • Dzień dobry - powiedział niepewnie
  • Poznajesz mnie - zapytałam.
  • Tak poznaję jesteś nowym bramkarzem Borussi Dortmund, ale boję się tego Pana - wskazał na Leitnera.
  • Jego nie masz się co bać. To taki zabawny klaun - zaśmiałam się do chłopaka wyjmując z torebki maskę.
  • Skąd to wzięłaś - zapytał Niemiec.
  • A nie pytaj - odpowiedziałam siedzieliśmy u chłopca tak około dwóch godzin, bo potem przyszli jego rodzice i wyszliśmy.
 Było bardzo miło mały kilka razy zadawał nam pytanie czy jesteśmy razem i czy się kochamy.  Następnie udaliśmy się do hotelu, aby spakować torby na trening. . .

******
Hmm. . . To tyle przepraszam za błędy, ale płacze i literki mi się mieszają. Liczę na miłe komentarze pa :(

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 33

'' [. . .] Siedzieliśmy tam, aż do 16, czyli do obiadu. Potem niektórzy wrócili do pokoi, a inni czyli ja, Marco, Mario, Magda i Mo na orlika posiedzieć. . .  ''




Przez cały dzień myślałam tylko jednym, a mianowicie o pocałunku Sebastiana. O tym co kazało mi przerwać tę cudowną chwilę. Nie wiem czy to było moje sumienie czy może zauroczenie inną osobą, albo jakaś inna nadprzyrodzona siła. To nie miało w sumie sensu, więc przerzuciłam się na myśli o Szymku. Zastanawiałam się czy jest mu dobrze w nowym szpitalu, czy ma jakiś przyjaciół, a przede wszystkim dlaczego Go przenieśli. Było mi bardzo przykro, że nie mogę Go odwiedzić razem z resztą dzieci. Chłopiec bardzo mi przypominał z charakteru moją świętej pamięci kuzynkę i to sprawiało, że od razu Go bardzo pokochałam. Nie mogłam pojąć jak tak małe stworzenie może znieść tyle bólu i cierpienia. Najbardziej dołujące było to, że przez to cholerstwo tracą najlepszą część życia - zabawę, dzieciństwo i bezgraniczną radość bez żadnych trosk. Choć w tamtej placówce zdarzały się przypadki, że szkraby już nie walczyły poddawały się i nasze odwiedziny przywracały im wiarę w walkę, a inne cieszyły się każdą minutą na przykład bawiąc się z nami. Czasami sama bym chciała tak walczyć o wiarę w ten dar i swój los, a nie poddawać się na samym początku. Choć dobre pytanie jest też takie dlaczego Bóg daje nam to życie skoro już w czasie narodzin mamy raka lub w bardzo młodym wieku chorujemy na niego. Po co dawać coś co tak szybko się zabiera??Kiedyś walka o swoje to nie był żaden problem, ale jak się traci kogoś bardzo bliskiego to ludzie szybko zmieniają nastawienie we wszystko. Podczas rozmyślania siedziałam na ławce i podziwiałam jak moja fantastyczna czwórka się wygłupia. Zdałam sobie sprawę, że gdyby nie przyjaciele i rodzina nie było by mnie tutaj teraz. Nie spełniała bym swoich marzeń i pragnień. I wtedy zaczęłam płakać schowałam twarz w dłonie i oddałam się chwili. Było ciemno jedyna rzecz jaka mnie oświetlała to rzucający się cień od lampy oświetlającej boisko. Ten ból był ogromny jak w chwili straty serce biło mocniej, a łzy same pchały się pod powieki. Nie byłam w stanie powstrzymać tego wszystkiego to była chwila, impuls, którego nie dało się powstrzymać. Czułam jak ciepłe łzy przedostają się przez szczeliny między moimi palcami, aby ujrzeć światło dzienne i poczuć minusową temperaturę unoszącą się w powietrzu. Nagle poczułam jak ktoś do mnie podbiega i mocno bez słów przytula. Wiedziałam, że to jest Magda ona zawsze była w odpowiedniej chwili przy mnie. 

  • Słońce nie płacz proszę - mówiła, a w tym czasie chłopcy zamykali kort.
  • Jestem głupia nie przejmuj się mną - powiedziałam szlochając.
  • Nie gadaj głupot nie jesteś głupia.
  • Jestem każdy normalny człowiek dał by sobie radę po 4 latach ze stratą. Tylko jak zwykle nie ja. Jestem głupia i słaba.
  • Właśnie jesteś inną osobą i to Cię czyni cudowną - powiedział Moritz siadając obok.
  • Nie czyni jak się jest taką kretynką jak ja - odpowiedziałam.
  • Kurcze Kochanie ogarnij się. Ona na pewno nie chce byś tyle cierpiała. Widać to jak cholernie za nią tęsknisz. Przeżywasz to bardziej niż jej własna siostra czy brat. Nie możesz, aż tak bardzo cierpieć, bo ja nie mogę patrzeć na Twoją smutną buźkę - próbowała mnie pocieszyć, choć wiedziała, że to nie ma sensu.
  • Zuza nie płacz - pierwszy raz usłyszałam Mario mówiącego po Polsku i wtedy z wrażenia podniosłam swoją zapłakaną twarz.
  • A jak się jeszcze ładnie dla Nas uśmiechniesz to będzie cudownie - dopowiedział Marco.
  • Ale ja nie dam rady. Kiedyś wierzyłam, że dam obiecałam jej to, lecz to znów we mnie pękło. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to bardzo mocno tu boli - wskazałam na serce- jak rozrywa je z bólu i tęsknoty - nie mogłam dokończyć, bo znów wybuchnęłam.
  • O rany misia - rzekł zatroskany Mo. 
  • Zostawcie mnie dobrze chcę zostać sama - powiedziałam do przyjaciół, którzy bardzo, ale to bardzo się o mnie martwili.
  • No chyba śnisz maleńka, że Cię w takim stanie zostawimy na orliku - powiedział Mario kucając obok mnie.
  • Właśnie popieram Go - powiedziała Magda przybijając piłkarzowi żółwika.
  • Ale ja i tak nigdzie nie idę.
  • A kto powiedział moja droga, że Ty tam pójdziesz sama - powiedział Marco uśmiechając się do Mo. Ten od razu podszedł i przewiesił mnie przez ramię jak jakiś worek ziemniaków.
  • Ej puść mnie - powiedziałam dość cicho, bo gardło zaczęło mi wysiadać.  
  • A widzisz mama mówiła, żebyś na zimę ubierała się ciepło, a także ruszała troszkę kiedy jest mróz -  mówił Mario idąc za mną.
  • Możesz nie iść za mną znaczy przed Mo, bo nie zręcznie się czuję kiedy gadasz do mojego tyłka.
  • Hmm. . . wiesz Twoja prośba jest dla mnie rozkazem. Ale muszę - zrobił maślane oczka.
  • No musisz nie masz innego wyjścia - powiedziałam kiedy już wchodziliśmy do hotelu. 
  • Kurde, a już myślałem, że będę miał miłe zakończenie dnia, ale niestety taka księżniczka jak Ty zniszczyła moje marzenia.
  • Oj tam oj tam i tak mnie lubisz - powiedziałam kiedy znalazłam się w końcu pod swoimi drzwiami od pokoju. 
  • No oczywiście maleńka - przytulił mnie od razu kiedy stanęłam na ziemi. 
  • Dobra stary odsuń się teraz moja kolej - wepchnął się między nas Mo.
  • Heheh. . . głuptas. 
  • Twój oczywiście.
  • Oj już nie przesadzajmy. Mam nadzieję, że nie nabawiłeś się kontuzji, bo mnie trener zje.
  • Oj chyba nas szybciej - powiedziała pozostała trójka wskazując na siebie.
  • Heheh. . . ćwiczycie to - zapytałam.
  • Ale co to - nadal mówili razem. 
  • Heheheheh. . .  Nie no tamto głuptasy - przytuliłam przyjaciół.
  • O ja tak mogę zawsze - powiedział Mo z Mario.
  • Okey to macie jeszcze po buziaku i lecę, bo zanim oni się pożegnają to troszkę minie - zrobiłam jak powiedziałam i udałam się do pokoju, bo Magda i Marco za bardzo byli zajęci sobą. Moje słodziaki kochane, choć troszkę im zazdrościłam.
  • Siemka chłopaki - powiedziałam do współlokatorów oglądających jakiś film.  
  • Hej - odpowiedzieli.
  • Co oglądacie - zapytałam kradnąc im chipsy.
  • A Władcę Pierścieni chcesz się dołączyć - zapytał z uśmiechem na twarzy Olek.
  • Spoko tylko pójdę się ubrać - powiedziałam nadal smutna choć piłkarze poprawili mi nieco nastrój.
  • To mogę razem z Tobą - zapytał Damian na co oberwał poduszką od Ewewliny.
  • No i widzisz znasz już odpowiedź - zaśmiałam się wchodząc do pomieszczenia. Po 20 minutach byłam już wykąpana i w piżamie zajadając raz popcorn, raz chipsy, a czasami nawet paluszki.
  • To witam państwa do pokoju - wpadła Magda z wyżerką.
  • A Ty skąd wiedziałaś, żeby wziąć jedzenie - zapytałam leżąc Olkowi na kolanach.
  • No Ewelina do mnie napisała, że robimy sobie piżama party, żebym coś do jedzenia przyniosła i oto jestem - rozłożyła ręce jak na rozstrzelanie.
  • A co masz - zapytał Damian z Eweliną na kolanach.
  • A knysze, pizze, pepsi, chipsy i inne - wymieniała.
  • OOO. . . to gitaśnie wskakuj w piżamę i oglądamy - powiedziałam do przyjaciółki.
  • Okey - odpowiedziała i znikła za drzwiami łazienki. 
Po jakiś 30 minutach wróciła i wskoczyła na łóżko między mnie, a Ewelinę. Około 4 nad ranem skończył się film, a my zasnęliśmy. Chłopaki na podłodze, a my we trojkę na ich łóżkach. Obudziłam się była środa około 11, ale nie było nikogo w pokoju. Zdziwiłam się troszkę, ale poszłam do łazienki ogarnąć założyć to. Gotowa zeszłam na dół, a tam stał nie kto inny jak mój książę - Wojtek.
  • Jezu!! Cześć  - rzuciłam się na bramkarza.
  • Hej maleńka. Też się cieszę, że Cię widzę, ale to boli - powiedział najdelikatniej jak potrafił.
  • Ups. . . wybacz - uśmiechnęłam się grzecznie siadając na krześle.
  • Co Ty tutaj robisz miałam przecież pójść po Ciebie o 15, a jest dopiero 11:30.
  • No bo. . . .
******
Tyle na dziś przepraszam, że tylko tyle, ale uczyłam się, a potem robiłam prace na polski i jakoś tak zleciało. Obiecuje, że następny będzie dłuższy. Ale prosze o wybaczenie, że nie skomentuje waszych, ale niestety na telefonie nie mogę komentować, ale regularnie czytam. Kocham Was paa :***  
PS Jutro wszystko nadrobię :D

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 32

'' [. . . ] . Ale za bardzo go polubiłam i za wszelką cenę zdobyłam adres nowego szpitala i przed powrotem do domu obiecałam sobie Go odwiedzić. . .  ''


Do hotelu wróciliśmy około 20, bo nie mieliśmy serca tak szybko opuszczać dzieci. Dzień minął nam bardzo dobrze, ale Magda, Marco, Mario i Moritz podejrzanie dziwnie się zachowywali. Wojtek w środę miał do nas wrócić, w czwartek mecz ze Śląskiem, a w piątek wiadomość kto jedzie w czerwcu do Dortmundu, a kto leci do Warszawy. Bardzo się denerwowaliśmy, bo świat czekał na nas otworem, ale nie mieliśmy zamiaru kończyć szkoły (choć wolała bym skończyć już tę architekturę) nawet nie mogliśmy, bo jednym warunkiem rodziców było to, że nie przerwiemy nauki przez nasze hobby i pasje. Po powrocie wszyscy rozeszli się do pokoi tylko Magda jak zawsze mi znikła potem Damian z Eweliną i Olek. Tak oto w planach miałam samotny wieczór. Hmm. . . w sumie jak zawsze. Postanowiłam pójść się wykąpać jedną pozytywną rzeczą było to, że krwiaki zmniejszyły się do 4-5 wielkości dłoni, ale już lekko czerwonych. Po długiej kąpieli położyłam się i wzięłam tableta przeglądając zdjęcia z obozu. Ubrana byłam w niebieski topik na to białą koszulę do spania i krótkie biało-niebieskie spodenki i oczywiście ciepłe skarpetki, w tle leciała eska. Oglądając zdjęcia z dziećmi robiło mi się ciepło na sercu, że tak im pomogliśmy samą obecnością. Czasami nawet pchały mi się do oczu łzy, a w pewnych momentach nawet płakałam. Tak bardzo żałowałam, że szybciej nie zrobiłam z klasą chociażby takiej akcji. Choć tęsknota za bliską osobą bardzo boli i to najczęściej wygrywało, ale byłoby najlepszym sposobem na przełamanie się. Wtedy totalnie rozkleiłam i zaczęłam płakać chowając głowę w swoją poduszkę. Siedząc tak w ciemnym pokoju z włączoną muzyką zauważyłam jak wpada światło od uchylonych drzwi, ale nie zwracałam uwagi, bo myślałam, że to ktoś z moich współlokatorów.
  • Halo jest tu ktoś - usłyszałam męski głos. Na co machnęłam ręką, że jestem tutaj z myślą że to pewnie Olek skoro Ewelina nie weszła wraz z nim.
  • Hej. To ja Sebastian - podszedł do mnie Boenisch i usiadł na łóżku Magdy.
  • Hej - odpowiedziałam chlipiąc nadal w poduszkę.
  • Oj. . . Chyba wybrałem nie za dobry pomysł na zaproszenie Cię na imprezę.
  • Mhm. . . Ja nigdzie się nie wybieram - odparłam nadal  leżąc w jeden pozycji.
  • Maleńka co się stało - odgarnął włosy z mojej twarzy kiedy usiadłam naprzeciw niego.
  • Nic nie ważne - wytarłam twarz rękawem.
  • Widzę, że coś Cię męczy - przytulił mnie - I to coś jak stwierdzam jest ukryte w tym - wskazał na tablet leżący obok, a ja totalnie się rozkleiłam.
  • Ojejku nie płacz wszystko zawsze nabiera sensu jak się ludzie uśmiechają, a nie chodzą zapłakani - dalej zabierał włosy z mojej twarzy.
  • Oj tam - nadal byłam smutna i nie za bardzo miałam ochotę z kimkolwiek gadać.
  • A wiesz, że masz śliczne oczy jak płaczesz - na co zaczęłam się śmiać.
  • A jeszcze piękniejsza jesteś kiedy przez łzy się uśmiechasz - zaczął mnie gilgotać.
  • Ej no przestań. Jak nie gadasz jak moja mama to gilgoczesz jak Magda - krzyczałam ze śmiechu.
  • Nie masz za co dziękować - uśmiechnął się do mnie.
  • Oj jesteś kochany - rzuciłam się na chłopaka.
  • Ale lekka jesteś - zaczął się śmiać kiedy tylko wylądowałam na nim.
  • Ups przepraszam - niestety w momencie podnoszenia się było widać mój brzuch. A On był jedną z osób, które nic nie wiedziały o wypadku.
  • O rany co Ci się stało - zapytał z przerażeniem w oczach.
  • To nic nie przejmuj się, już nic przedtem było gorzej - ugryzłam się w język.
  • Było gorzej. Czemu nie poszłaś do lekarza - zaczął na mnie krzyczeć.
  • Ej nie krzycz na mnie dobrze proszę - zaczęłam płakać i pobiegłam do łazienki.
  • Debil ze mnie - gadał sam do siebie - Mała odezwij się - podszedł do drzwi.
  • Nie i daj mi spokój wracaj na imprezę, bo zaczną się martwić.
  • Coś Ty żartujesz wszyscy począwszy od sztabu, aż po Twoich przyjaciół są zalani w trupa. Chciałem z Tobą zatańczyć, ale chyba nici z tego. I przyszedłem tutaj zobaczyć czy jesteś, bo Moritza też nigdzie nie ma. Proszę nie gniewaj się na mnie powiedz tylko co Ci się stało - mówił błagalnym tonem.
  • A obiecujesz, że nie będziesz krzyczeć - zapytałam lekko uchylając drzwi.
  • Tak obiecuję z ręką na sercu - uśmiechnął się do mnie.
  • No to dobrze - wyszłam siadając na łóżku z kolanami pod siebie i wsadzając pod brzuch jeszcze poduszki.
  • No więc nawijaj - przyniósł mi szklankę wody i chusteczki. A ja zaczęłam mu opowiadać dlaczego płacze i skąd te siniaki, a On słuchał z wielkim przejęciem.
  • O matko - powiedział tylko kiedy skończyłam - Dobra to nie wiem czekaj zaniemówiłem. Wiesz ja tam byłem, ale w ogóle nie wiedziałem, że to Ciebie tak ten Julian poturbował. Jestem głupi mogłem kojarzyć kilka faktów, ale nie miałem jakoś pomysłów jak.
  • No cóż każdemu może się zdarzyć. A w ogóle chciałeś ze mną zatańczyć dlaczego - zapytałam odchodząc od tematu.
  • Bo. . . bo. . . no, bo ten. . . no. . . kurde. . . nigdy się tak nie jąkałem - powiedział po chwili.
  • Dobra nie ważne. A to nadal jest aktualne - zapytałam patrząc w podłogę.
  • Ważne - szybko zareagował - bo Ty mi się bardzo podobasz już od początku jak zemdlałaś trzymając moją dłoń wiedziałem to, ale chciałem o Tobie zapomnieć dlatego Cię unikałem. Przecież mam narzeczoną, ale nie da się tego wykonać. Głupie zakochać się w nastolatce, ale porażasz mnie swoją urodą, uśmiechem, radością z życia i tym, że nie udajesz nikogo po prostu jesteś sobą. Widać, że dla Magdy możesz zrobić wszystko widać to na każdym treningu, że jest dla Ciebie jak siostra. Nigdy nie widziałem dwóch tak dobrze zgranych dusz. Sam bardzo chciał bym mieć kogoś kto, aż tak się o mnie troszczy - mówił dalej, ale nie przestałam go słuchać. Fakt faktem był moim marzeniem bardzo Go lubiłam kiedyś nawet wymyślałam historyki, że jestem jego żoną miałam nawet sny do tego, ale teraz to tylko przeszłość jest moim idolem, ale nie mam więcej nadziei. Ma dziewczynę i nie chce mu tego zniszczyć. Następnie mu to powiedziałam, choć bałam się jego reakcji.
  • Rozumiem, mam nadzieję, że nie zraniły Cię moje słowa - zapytał po czym zaczął mnie całować na co za szybko nie zareagowałam. Był taki delikatny i czuły, lecz wtedy coś we mnie pękło i przerwałam tę chwilę.
  • Sebastian wybacz, nie mogę - powiedziałam odsuwając się od niego.
  • Spokojnie ja też nie powinienem- odpowiedział.
  • Hm. . . może zostaniemy tylko przyjaciółmi, bo nie zaprzeczę, że mi się nie podobałeś oraz, że nadal tak nie jest. A wracając to co nadal chcesz ze mną zatańczyć - zapytałam uśmiechnięta.
  • Zgoda nie mam nic przeciwko. A co do tańca z Tobą zawsze. Tylko Ty chcesz tam  iść tak ubrana - zapytał patrząc na moje ubranie i skarpetki.
  • A kto powiedział, że ja idę na dół - zapytałam.
  • Czekaj nie rozumiem - patrzył na mnie jak na wariatkę.
  • No to patrz - uśmiechnęłam się podeszłam do wieży pogłośniłam akurat leciał fajny kawałek do tańca. Po czym podeszłam do chłopaka.
  • Aaaa. . . jednak Cię rozumiem - po czym wziął moją rękę i zaczęliśmy tańczyć. Nie wiem ile nam to zajęło nie wnikałam było bardzo miło dawno nie czułam się tak miło przy jakimś mężczyźnie ( Oczywiście z Mo było lepiej) Potem jeszcze długo rozmawialiśmy, leżałam mu na kolanach i nawiązywałam nowy kontakt nawet bardzo dobrze nam się gadało. Nie pamiętam kiedy zasnęłam.

W pokoju z perspektywy Boenisha.

 Siedziałem u niej w pokoju i podziwiałem jej urodę. Dawno nie widziałem Polki o takich oczach, włosach, figurze, a w dodatku tak zafascynowanej piłką nożną. Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, ale chyba zakochałem się. Bez niej świata nie widzę nie wyobrażam sobie tego jak się rozjedziemy na te 4 miesiące nawet wolę o tym nie myśleć. Jak nawet kilku godzin nie mogę przestać o niej myśleć. Dobra Sebastian opanuj się. Było już grubo po 4 nad ranem, a nadal nikt nie raczył wrócić z imprezy. Bałem się troszkę ruszyć, żeby jej nie obudzić. Musiałem spojrzeć jeszcze raz na jej brzuch nie mogłem uwierzyć, że tak drobna i wrażliwa osóbka może znieść taki ból, bo na pewno wiele wycierpiała. Zastanawiam się tylko dlaczego tego nie zgłosiła sztabowi medycznemu oraz czemu oni się nie domyślili się, że to tak wygląda. Dobra nie chce jej tam dotknąć, domyślam się jak to może boleć. Sam i pewnie nie jedyny nie raz nabiłem sobie krwiaka na nodze czy ręce, a co dopiero brzuch. Jezu aż mi smutno na samą myśl ile ona cierpi podczas tego obozu przez głupiego Schiebera. Myślałem jeszcze długo nad Zuzką kiedy ktoś zaczął głośno pokrzykiwać na korytarzu (rany dobrze, że sami byliśmy w tym hotelu), ale to nie był nikt z jej pokoju. Gdy nagle do pokoju wpadł narąbany Damian, Olek i Ewelina. Jak się potem okazało dziewczyna była trzeźwa.
  • Rany wiecie jak ja Was kocham - krzyczał na cały pokój Damian.
  • Tak wiemy wiemy, ale proszę bądź już cicho - prosiła Ewelina.
  • Maleńka spokojnie nikogo tu nie ma wszyscy są na dole i dobrze się bawią - w ciągu dalszym krzyczał na cały regulator.
  • Stary zamknij się może co - podszedłem do niego, aby go uciszyć.
  • Co Ty tutaj robisz - mówił siedząc na kanapie ledwo się trzymając.
  • Byłem u Zuzki potrzebowała Was, ale nie było nikogo kto by się nią zainteresował. Wszyscy myśleli tylko, aby się upić, dobrze bawić i nic więcej - wkurzyłem się.
  • O rany co jej jest - zapytała przejęta Ewelina ujrzawszy ją śpiącą w pokoju.
  • Potrzebowała się wygadać, a tylko ja się nią zainteresowałem. W ogóle wiedzieliście co jej się stało - zapytałem.
  • Mówisz o jej brzuchu - zapytał już nieco ciszej Damian.
  • Tak o jej brzuchu, czyli wszyscy wiedzieliście, ale nikt nie raczył nic z tym zrobić - powiedziałem oburzony.
  • Tak wiedzieliśmy, ale nie pozwoliła nam nic zrobić. Piszczu i Błaszczu bardzo się o nią martwili o Magdzie to już nawet nie wspomnę, ale jakby sztab się dowiedział to by zabił Juliana i Wasyla tak na początek potem nas, a na końcu ona by skończyła, albo w szpitalu ewentualnie wróciła by do domu, a ten obóz znaczy dla niej więcej niż dla nas wszystkich razem wziętych. Więc uspokój się usiądź, bo i tak już nikt jej nie pomoże - mówił w miarę trzeźwy Olek, gdy Damian zasnął.
  • No tego mi nie powiedziała wybaczcie mi - powiedziałem, bo trochę głupio mi się zrobiło, że tak na nich naskoczyłem.
  • Spoko, a teraz zostajesz czy wychodzisz - zapytała Ewelina, bo chłopaki zasnęli razem na jednym łóżku.
  • Wychodzę już jej nie pomogę. Jakby się pytała gdzie jestem to powiedz, że czekałem na Was i wtedy sobie poszedłem.
  • Okey przekażę - odpowiedziała na co ją przytuliłem i wyszedłem. Po drodze napotkałem Magdę i Marco, a także Mario, Matsa, Santanę, Lewego z Moritzem, Kehla z Benderem, a w pokoju Piszcza i Błaszcza, którzy najprawdopodobniej już od dawna spali. A no tak zapomniałem Ewa i Agata miały już w środę przyjechać na nasz trening.

Wtorek 13:00.

Obudziłam się rano znaczy myślałam, że to jest rano niestety dochodziło już południe. Wstałam i zobaczyłam śpiącą Magdę obok niej na materacu Ewelinę w części chłopaków na JEDNYM łóżku spał Damian i Olek. Postanowiłam się, więc ubrać i zejść na późne śniadanie. Zrobiłam to tak cicho i powoli, aby nikogo nie obudzić przy okazji zostawiając kartkę na drzwiach wyjściowych. Po drodze starałam się zachowywać jak mysz pod miotłą, aby nie obudzić żadnego skacowanego piłkarza. Gdy weszłam na stołówkę zauważyłam tylko krzątającą się obsługę hotelu. Wzięłam sobie sałatkę i sok pomarańczowy, usiadłam zajadając się pysznym posiłkiem. Tak jedząc zauważyłam skacowanego Lewego, a także nabijających się z niego Piszcza z Błaszczem oraz Sebastiana. Gdy mnie dostrzegli od razu do mnie podeszli.
  • Witaj mała co tak sama - podszedł do mnie Piszczu i Błaszczu.
  • A no Piszczyku siedzę sobie samotnie, bo moi współlokatorzy jeszcze słodką chrapią.
  • Aaaa. . . to wszystko wyjaśnia jak popili tak jak Lewuś to będzie ciężki dzień - zaczął się śmiać Kuba.
  • Heheh. . . Hej mała - podszedł Seba z ledwo żywym napastnikiem.
  • Siemanko chłopaki - powiedziałam najciszej jak potrafiłam - widzę że impreza udana.
  • Nic nie mów błagam dobrze, że dziewczyny jutro przyjeżdżają, bo mnie Ania by zabiła za takie zachowanie.
  • Dzień dobry - na stołówkę wszedł Klopp z Fornalikiem, którzy nie wyglądali lepiej od moich towarzyszy. Następnie na salę wbiegł Marco z Mario, a za nim Magda.
  • Ooo. . . Idą królowie parkietu - przedrzeźniał ich Błaszczu.
  • Kuba cicho proszę, bo głowa mi pęka - powiedziała Magda dosiadając się, bo chłopcy poszli po jedzenie i przede wszystkim wodę.
  • Hehe, a reszta wstała - zapytałam ją kiedy zabrała mi szklankę.
  • No wszyscy się obudzili niedawno, ale nie mają siły wstać. Gdyby nie Marco też bym nadal leżała - powiedziała.
  • No ba myszko nie dam Ci marnować tak pięknego dnia. Patrz jak pięknie słońce dzisiaj świeci, aż się prosi żeby iść na spacer - podszedł Marco dając jej picie i kanapki, a także tabletki na kaca.
  • Skąd to masz - zapytał Lewy.
  • A no od kucharek okazały się być bardzo miłe. Chcesz to masz - rzucił Polakowi opakowanie
Siedzieliśmy tam, aż do 16, czyli do obiadu. Potem niektórzy wrócili do pokoi, a inni czyli ja Marco, Mario Magda i Mo na orlika posiedzieć. . .   

*************


Hmm. . . Nie wiem jak Wam ale mi się wyjątkowo podoba. Przepraszam, że nie dałam wczoraj, ale mój Kochany Śląsk przegrał wczoraj z legią Puchar ;((((Chciałam też bardzo podziękować wszystkim którzy ostatnio komentowali za wsparcie. To mi było bardzo potrzebne. Najmocniej chciałam podziękować Anonimce :), bo to ona najbardziej mi pomogła. Dziękuję :**
A i oczywiście zapraszam do czytania dalszym rozdziałów, a także do komentowania dzisiejszego :D 

Oooo. . . I zapraszam na bloga bvbstory.blogspot.com  jest świetny :D