- ''[. . .]Jestem - powiedziałam ustawiając się na swojej pozycji.
- Okey to łap koszulkę Mariana i powodzenia - podał mi koszulkę Kowalczyk i zaczęliśmy mini mecz. ''
Hmm. sią Spodziewałam się niecsą rodzinąinnej gry po chłopakach. Ale ogólnie między nimi panuje dość dobra atmosfera może i nie dogadują się każdy z każdym jak w Borussii bardziej tworzą grupy niż sa i to ich różni. Zauważyłam, że bramkarze bardzo ze sobą rywalizują tak samo obrońcy i pozostali doskonale ich rozumiem, bo im lepiej się gra tym ma się gwarantowaną pierwszą jedenastkę. Osobiście nie narzekam grałam u boku Rafała Gikiewicza to było coś cudownego grać obok piłkarzy swej ukochanej drużyny. Nieco się w pewnych momentach zamyśliłam widząc jak piłkarze Dortmundu na mnie patrzą z boiska, a także Polska reprezentacja z trybun. Na co za karę oberwałam piłką w mój jeszcze obolały brzuch od Piotrka Ćwielonga. Na co od razu upadłam na kolana
- Ała - krzyknęłam z powodu chorych kolan i potłuczonego brzucha.
- O kurde chyba nieco za mocno - powiedział przerażony Pepe.
- Nie chyba tylko na pewno głupolu - krzyknął na niego najbliżej stojący Sebastian Mila.
- Ej potrzebujemy pomocy - krzyknął Giki (kazał tak na siebie mówić) machając do swoich ratowników.
- Ej nic mi nie będzie - ocknęłam się po chwili.
- No już to widzę zrobiłaś się blada jak słup soli - skomentował Łukasz, który przybiegł zaraz po zdarzeniu.
- Oj nie przesadzajcie jak mój sztab coś zobaczy to mnie i moich przyjaciół zabije - powiedziałam przestraszona.
- Ale oni muszą Cię obejrzeć - powiedział spokojnie napastnik.
- To niech zobaczą kolano, które też bardzo boli, a proszę nie pozwól mu pokazać brzucha - wybłagałam w ostatniej chwili u Łukasza.
- Co się stało - zapytał lekarz Śląska, a w tej samej chwili piłkarze Borussii zauważyli co się stało.
- Nic upadłam i boli mnie kolano - powiedziałam próbując wstać co skończyło się łzami.
- No nie wygląda to za dobrze. Pokaż - powiedział próbując mnie dotknąć na co odskoczyłam.
- Nie jest dobrze musimy Cię zawieść do szpitala to wygląda albo na pęknięcie piszczela lub wybicie łękotki - powiedział z bardzo poważnym wyrazem twarzy.
- Co się tutaj dzieje - podbiegł Piszczek z Kubą i Magdą, a za nimi Marco, Mario i Mo.
- Dziewczyna ma podejrzenie o złamanie kości piszczelowej albo wybicie łękotki musimy ją zawieść do szpitala - odpowiedział bardzo spokojnie lekarz.
- No nie tylko nie kolejna kontuzja - powiedziała załamana Magda.
- Spokojnie nic mi nie będzie - próbowałam ją jakoś pocieszyć, choć wiedziałam, że to nic nie da.
- Bałam się, że w końcu to się tak skończy - powiedziała kucając obok mnie.
- Też się bałam, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że trzeba spełniać marzenia, bo życie wtedy nie ma sensu i jest nudne - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Wiem pamiętam i bardzo się cieszę, że namówiłaś mnie na ten wyjazd - przytuliła mnie po czym przyjechało pogotowie.
- Zuzka?? - usłyszałam znajomy głos za sobą.
- Wojtek - odwróciłam się i zobaczyłam Szczęsnego z Krychowiakiem za sobą.
- Co Ty tutaj robisz - zapytał bramkarz.
- A ja przyszłam przed chwilą ze szpitala jak widać i idę się przebrać, bo chcę jechać na mecz tylko nie wiem jeszcze jak.
- A którym szpitalu byłaś - zapytał Grzesiek.
- No na Poświęckiej.
- Uff. . . to masz szczęście, bo już się zdenerwowałem - powiedział Krychowiak.
- Oj tam, a Wy co tu robicie, a nie na trybunach - zapytałam chłopaków.
- A wiesz Krysia ma sklerozę - powiedział Wojtek śmiejąc się.
- Co się śmiejesz - zapytałam.
- Z Ciebie mała jeszcze rano się widzieliśmy byłaś cała, a teraz połamana.
- No bardzo zabawne wiesz - powiedziałam urażona.
- Pomóc Ci otworzyć te drzwi - zapytał Krychowiak widząc mój problem jak otworzyć drzwi kartą kiedy ma się dwie kule i upierdliwego przyjaciela.
- Nie no poradzę sobie - odpowiedziałam ze łzami w oczach, bo puszczało mnie znieczulenie.
- Dawaj mi tą kartę i nie kombinuj - krzyknął na mnie i zabrał mi torbę. W pokoju miałam jeszcze większy problem co na siebie założyć zimą z gipsem. Nie mogłam nigdzie znaleźć dresów.
- Czego tak szukasz - zapytał Wojtek zaglądając do mnie.
- Dresów przecież nie zmieszczę się w rurki - mówiłam patrząc na niego ze łzami w oczach.
- Krysia popilnuj jej ja zaraz wracam - powiedział po czym wyszedł.
- Co jest - zapytał.
- Sama chciała bym wiedzieć powiedziała mu tylko że nie mam dresów gdzieś mi je wcięło.
- On pewnie coś zaraz wymyśli - powiedział, a w tej chwili wpadł z powrotem bramkarz.
- Masz - do pokoju wpadł Szczęsny i rzucił we mnie pakunkiem .
- Co to jest zapytałam siedząc na łóżku w krótkich spodenkach.
- No chciałaś jechać na mecz to wskakuj i jedziemy - puścił mi oczko.
- Kogo to ?? - zobaczyłam męską bluzę i spodnie.
- No oczywiście, że moje nowe nie śmigane więc leć do łazienki jak dobre to jedziemy.
- No okey - posłusznie weszłam do łazienki i po 10 minutach męczarni wyszłam gotowa.
- No i wyglądasz pięknie - Grzesiek podał mi kule i udaliśmy się do samochodu. Po 30 minutach byliśmy na stadionie gdzie do wejść kierowało się mnóstwo ludzi. A w około czekali fotografowie.
- Mała załóż kaptur i głowa w dół, a Ty Grzesiek kryj ją - powiedział szybko Wojtek.
- Ale co się dzieje - zapytałam totalnie zdezorietowana.
- Jak nie chcesz być na wszystkich okładkach gazet plotkarskich to lepiej nie pokazuj twarzy - powiedział bardzo poważnie i udał się w stronę dziennikarzy, a ja z Krysią do szatni.
- Matko Wy tak zawsze - zapytałam już w szatni.
- No zazwyczaj jak w okolicach jest Szczęsny, Lewandowski, Błaszczykowski czy Piszczek.
- Aha to co idziemy na trybuny, bo z tym za szybko tam nie dojdę, a zostało nam jeszcze tylko 40 minut.
- No chodź chcesz iść z kulami czy może wesprzeć się na mnie - zapytał Polski pomocnik.
- Nie będę Ci robić problemu - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- No ja Ci dam nie będę robić problemów. Zostaw ten złom pomożemy Ci ewentualnie mogę Cię tam zanieść - podbiegł do nas Wojtek słysząc kawałek rozmowy.
- No dobra idę z Wami nie specjalnie mam inny wybór.
- Dobra chodźcie, bo zaraz składy będą czytane - powiedział Krychowiak.
- A dziś w składzie gospodarzy Śląska Wrocław :
- W bramce z numerem 33. Rafał Gikiewicz.
- Obrona: 2. Krzysztof Ostrowski, 14. Marcin Kowalczyk, 15. Rafał Grodzicki, 24. Tadek Socha, 28 Marek Wasiluk.
- Pomoc w składzie: 5. Waldek Sobota, 11. Kapitan Sebastian Mila, 16. Dalibor Stevanović, 20. Piotr Ćwielong.
- Jako napastnik dziś wyjdzie 27. Łukasz Gikiewicz, a trenerem jest Stanilav Levy.
- Za to w drużynie gości Borussi Dortmund wystąpi :
- W bramce z numerem 1. Roman Weidenfeller.
- Na obronie z numerem 4. Neven Subotić, 15. Mats Hummels, 26. Łukasz Piszczek.
- W pomocy stanie z numerem 7. Moritz Leitner, 10. Mario Gotze, 11. Marco Reus, 16. Jakub Błaszczykowski, 18. Nuri Sahin.
- A na szpicy stanie z numerem 9. Robert Lewandowski z młodą kapitanką Magdaleną Padlowską grającą z numerem 14., a trenerem jest nie kto inny jak Jurgen Klopp.
- Ej maleńka co się stało - zapytał mnie siedzący obok Wojtek.
- Nic boli mnie to, że nie mogę zagrać z nimi ostatniego meczu.
- Oj mi też szkoda, że na własne oczy nie mogę Cię zobaczyć w akcji, ale patrz chyba Cię zauważyli i idą tutaj - powiedział wskazując na przyjaciół.
- Matko co oni Ci zrobili - zapytała przerażona Magda.
- Nic ciekawego - uśmiechnęłam się.
- No mów, bo bez potrzeby nie wpakowali by Cię w gips - powiedział Marco.
- No dobra mam wybite kolano.
- O jej wypadło Ci. Słyszałem, że to ogromny ból - powiedział Mario na co oberwał z łokcia od Mo.
- Ty się już lepiej nie odzywaj co - powiedział Leitner.
- No co nie powiedziałem nic złego, dużo słyszałem o powikłaniach po takim wypadku i bardzo dużym bólu podczas rehabilitacji.
- MARIO - krzyknęli wszyscy zebrani w koło.
- No dobra już nic nie mówię - powiedział i odszedł do trenera powiadomić o moim stanie zdrowia.
- Heheh. . . Biedny Mario ja o wszystkim wiem w szpitalu mówili. A teraz mnie zostawcie i lećcie do szatni za 10 minut mecz.
- Dobra trzymaj się obiecuję, że strzelę Ci gola - powiedziała Magda z Mo.
- Okey, ale już nie obiecujcie tyle tylko ruszać. A i jeszcze macie po buziaku na szczęście. Kocham Was mykajcie - dałam im buziaka i pożegnałam się udając na swoje miejsce.
*****
I to tyle mam nadzieję, że się podobało. Pisząc to płakałam dopiero teraz dociera do mnie to co się stało wczoraj. Kocham chłopaków za to co robili, jak walczyli ile przeszli podczas całej drogi do finału. Bayern okazał się drużyną bez szacunku dla innych i za to ich nienawidzę. Widząc łzy Nuriego i Piszcza totalnie się rozkleiłam ich smutek był olbrzymi nie ma słów na to jak się czuli, ale należy im się szacunek za to jak walczą do ostatnich minut. Jak zauważyłam smutnego Moritza chciałam Go przytulić dobrze, że przy sobie miałam kogoś do kogo można było się przytulić.
Dziękuję Ci za to Misiek :**
Nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta , ale musiałam się komuś wygadać to był ogromny ból który mam nadzieję, że szybko wyleczę. Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział ;((((((