wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 49

'' [. . .] I wróciłam na kolejne zajęcia wyczekując dalszych wiadomości. ''



***
Siedzę w szkole i mam dość tego co już się wydarzyło, a nawet tego co może się zdarzyć. Nauczyciele wiedzą co się stało z moją siostrą, więc dali sobie spokój z pytaniami co z Zuzanną, trzyma się i tym podobne. Dziś po szkole ma przyjechać po mnie Bittencourt, bo rodzice są w pracy. Podczas wyczekiwania ostatniego dzwonka zaczęłam rozmyślać nad aktualnym i dawnym życiem. Tylko dzięki Zuzce zaczęłam być na prawdę szczęśliwa to ona pomogła spełnić moje najszczersze i bardzo ukryte marzenia. Zapoznała mnie z kilkoma wspaniałymi piłkarzami, z którymi od razu się zaprzyjaźniłam. Spotkałam Leo, który jest idealnym przyjacielem, a być może nawet i chłopakiem. Nie to nie realne On ma wspaniałą dziewczynę. Szkoda, bo jest moim ideałem. Mogła bym tak o Nim myśleć całe życie, ale cóż ktoś mi przerwał. Poczułam w kieszeni wibracje spojrzałam na ekran moim oczom ukazał się nieznany mi numer. Przestraszyłam się, że to może Moritz wie co z Zuzą.
  • Przepraszam proszę Pani mogę wyjść - zapytałam lekko przestraszona zaistniałą sytuację.
  • Oczywiście idź - odpowiedziała jak nigdy bardzo miłym głosem nauczycielka.
  • Tak - powiedziałam już za drzwiami.
  • Hej księżniczko o której kończysz - usłyszałam głos Niemca.
  • Leo nakopie Ci do dupy kiedyś. Myślałam, że to Mo dzwoni, że coś z Zuzką nie tak, a to Ty - krzyknęłam do słuchawki.
  • Maleńka złość piękności szkodzi. Nie denerwuj się już dobrze - powiedział całkowicie spokojnie.
  • Mi to nie szkodzi, ale kończę za 30 minut - odpowiedziałam.
  • Okey to ja będę za 10 i Cię zwolnię - powiedział i się rozłączył.
Ekstra koleżanki mnie zjedzą, że taki przystojniak przyjechał po mnie do szkoły. Wróciłam do klasy przeprosiłam za przeszkodzenie w zajęciach po czym wyczekiwałam, aż Leonardo wbije mi się do klasy. Jeszcze chwilę przed całą akcją napisał smsa, która to klasa i na którym piętrze. Szybko mu odpisałam i długo czekać nie musiałam po chwili do sali bez pukania wpadł piłkarz.
  • Dzień doberek - powiedział z uśmiechem na twarzy. Starał się mówić po Polsku najlepiej i najwyraźniej jak tylko potrafił.
  • Dzień dobry - odpowiedziała zdziwiona nauczycielka.
  • Ja po Łucje Padlowską - powiedział lekko zdyszany, a ja w ostatniej ławce pokładałam się ze śmiechu.
  • Oo - zabrzmiały krzyki dziewczyn z mojej klasy.
  • Tak wiem, wiem jestem gwiazdą, ale dajcie sobie siana co - odpowiedział całkowicie wyluzowany.
  • A dałbyś autograf - zapytał jeden z moich kumpli siedzących na wprost stojącego piłkarza.
  • Mogę dać wejściówkę VIP na mecz BVB, który odbędzie się w czerwcu we Wrocławiu. Jak chcesz oczywiście, bo tylko to mam - odpowiedział od tak sobie.
  • Oczywiście, że chcę - odpowiedział szczęśliwy Marcin.
  • Leo - powiedziałam błagalnie pakując się.
  • No co piękna no nie mam nic lepszego niestety - odpowiedział chytrze się uśmiechając.
  • A ile ich Pan ma - zapytała nauczycielka.
  • Na pewno starczy dla wszystkich, więc zaraz wracam - rzucił i w trybie ekspresowym wybiegł do samochodu.
  • Łucja skąd Ty żeś takiego wytrzasnęła co - zapytała Martyna siedząca obok.
  • Znikąd to przyjaciel mojej siostry i Jej chłopaka - odpowiedziałam czekając na kolegę.
  • I Ty tak na luzie o tym znaczy o Nim mówisz - zarzuciła mi Ola wielka fanka Borussii, a dokładnie tylko mojego niemieckiego przyjaciela.
  • A jak mam mówić. Mam się podniecać tak samo jak Ty - odpowiedziałam zdziwiona.
  • Oto jestem dam Waszej uroczej Pani od - mówił po czym zrobił kocie oczy.
  • Uczę niemieckiego - uśmiechnęła się  germanistka.
  • W takim razie co ja się tak tutaj gimnastykuję swoim nagannym Polskim, gdy tutaj jest taka ładna i mądra Pani - puścił Jej oczko po czym zaczął rozdawać wejściówki VIP i zwykłe na mecz.
  • No to tyle ja żegnam miłe towarzystwo. Bardzo się cieszę, że mogłem Was poznać. Do widzenia - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
  • Do widzenia i cześć Wam - zdążyłam tylko powiedzieć, ponieważ piłkarz zamknął mi drzwi przed nosem.
  • Matko jak Ty z nimi wszystkimi wytrzymujesz - zapytał totalnie przerażony, gdy szliśmy w stronę wyjścia.
  • Normalnie jednym uchem wpuszczam, a drugim wypuszczam. I już jakoś kilka miesięcy daję radę - odpowiedziałam.
  • Ja bym ich wszystkich pozabijał, a zaczął bym od tej małej blondi jak Jej tam było - zapytał patrząc mi prosto w oczy przez co o mało nie zemdlałam.
  • Mówisz o Olce - odpowiedziałam trzymając się poręczy od schodów.
  • O właśnie ona to katastrofa. Ciekawe czy ma lustro w domu - zaśmiał się.
  • Nie wiem nie wnikam, ale dziś i tak wyglądała w miarę normalnie, bo nie wymalowała ust i nie ustawiła fontanny na głowie - zaśmiałam się.
  • Dobra to da się wyglądać gorzej - zapytał przerażony.
  • No najwidoczniej da - uśmiechnęłam się wsiadając do samochodu.
  • A my w Niemczech uważamy, że Polki są piękne chyba przestanę tak uważać - powiedział z grymasem na twarzy.
  • Dzięki, czyli uważasz, że Zuzka, Magda, Ja i wiele innych Polek jesteśmy brzydkie. Dobra zapamiętam to sobie - powiedziałam bardzo urażona Jego słowami.
  • Wybacz nie miałem na myśli wszystkich. Ty jesteś najpiękniejsza, a ta cała Aleksandra to porażka jakiś wyjątek. Skąd ona się urwała - trzymał się za głowę.
  • Trzymaj tą kierownicę, a nie - krzyknęłam widząc to co robi.
  • Spokojnie kochanie - powiedział i spełnij moją prośbę. 
Resztę drogi siedzieliśmy cicho. Pod domem robił za dżentelmena i puścił mnie pierwszą w drzwiach co mnie nieco zdziwiło. Następnie w domu chwilkę posiedzieliśmy, aż przyszła chwila na zrobienie obiadu w końcu dochodziła 13.
  • To co robimy - chłopak podszedł znienacka przytulając mnie od tyłu.
  • Zaraz dostaniesz z tasaka i na tym się skończy - krzyknęłam puszczając nóż.
  • Czemu - zapytał dziecinnym głosem.
  • Nigdy nie podchodź do kobiet znienacka, gdy coś gotują, bo rzucą pierwszym lepszym czymś w Twoją stronę - powiedziałam dalej krojąc kapustę na sałatkę.
  • Pomóc - zapytał po chwili.
  • Po co dam sobie radę - powiedziałam.
  • No w to nie wątpię, ale widzę jak się spieszysz by zdążyć, to może ja potłukę kotlety co - zaproponował.
  • Jak chcesz i potrafisz no to nie ma sprawy możesz nawet je skończyć  - uśmiechnęłam się, gdy wyjmował mięso z lodówki.
Siedzieliśmy razem w kuchni dobrze się razem bawiąc. Aż zadzwoniła Jego komórka.
  • Tak - powiedział i udał się do mojego i Zuzki pokoju. Nie jestem wścibska, więc pilnowałam ziemniaki.
  • Kto to jak mogę wiedzieć - zapytałam.
  • Już nikt ważny - odpowiedział smutnym głosem.
  • Okey, ale nie przejmuj się - odpowiedziałam.
  • To co wracamy do obiadu - zapytał po chwili widocznego namysłu.
  • Oczywiście, ale mam drobne pytanie. Jak chcesz nie musisz odpowiadać - powiedziałam troszkę zdenerwowana.
  • Słucham odpowiem na wszystko - powiedział jak zawsze uśmiechnięty.
  • Masz dziewczynę - rzuciłam nagle.
  • Nie, a Ty masz chłopaka - odpowiedział pytaniem na pytanie.
  • Ja również nie mam nikogo. Za młoda jestem na związki, a nie chce skończyć jak moja siostra - uśmiechnęłam się.
  • Opowiesz mi o Jej poprzednim związku - zapytał ciekawie.
  • Jasne, to idź do pokoju, a ja przyszykuję jakąś przekąskę - odpowiedziałam.
  • A ona nie będzie zła - zawołał z pokoju.
  • On nie jest jak inne spokojnie. A w ogóle leży w szpitalu, więc jak się nie wygadasz to się nawet nie dowie - uśmiechnęłam się.
  • Masz mnie za paple - zapytał, gdy weszłam do pokoju z chipsami i popcornem.
  • Tak kochana gaduło - odpowiedziałam szczerząc się. Po czym on zaczął mnie gilgotać. Następnie mu wszystko po kolei zaczęłam opowiadać.
***
Jeny to już mija 7 godzina operacji, a tutaj nadal nic. Jak dobrze pójdzie to za godzinę z sali powinien wyjść lekarz. Mam nadzieję, że nic już Jej tam nie będzie. Tak bardzo ją kocham, że nie wiem jak przeżyje Jej odejście. Odpukać to jak ja mogłem w ogóle o czymś takim pomyśleć. Podczas oczekiwań zastanawiałem się gdzie będę nocować, a że miałem godzinę postanowiłem pospacerować po szpitalu. Zobaczyć gdzie co jest poszukać jakieś stołówki czy coś takiego. Po głowie chodziła mi jeszcze jedna myśl co będzie z Marco i Magdą. Jednak ktoś mnie wybił z z namysłu, a okazał tym kimś mój kumpel po fachu.
  • Siema - trzepnął mnie w ramię.
  • Matko Robert co Ty tutaj robisz i to w dodatku sam - zapytałem podając dłoń na przywitanie.
  • A przeczytałem w gazecie, że słynna nowość Borussii Zuzanna Padlowska leży w Warszawskiej Klinice i walczy o każdą minutę życia. I postanowiłem ją odwiedzić, ale nie spodziewałem się Ciebie tutaj - uśmiechnął się.
  • Aha to ładnie tyle dobrego, że nic o mnie nie piszą, bo wtedy było by tu kibiców co nie miara - odpowiedziałem.
  • A właściwie co Ty tutaj robisz - zapytał Polak.
  • Przyleciałem tutaj z Nią, bo jesteśmy razem - odpowiedziałem dumnie.
  • No to stary gratuluję. Jak zacznie się czerwcowy obóz to musi to uczcić - zaczął się cieszyć jak małe dziecko.
  • No o ile przeżyje - powiedziałem smutnym głosem.
  • Nie gadaj głupot, bo Jej wtedy nie pomożesz - ochrzanił mnie napastnik.
  • No masz rację idziemy na górę - zapytałem widząc gapiów.
  • Czekaj Ania zaraz będzie - powstrzymał mnie.
  • Jest tutaj - zapytałem.
  • No oczywiście martwi się o Nią bardziej niż my wszyscy. Zżyły się przez tak krótki okres znajomości - zaśmiał się Lewy.
  • A co zazdrosny jesteś - Stachurska podeszła do niego od tyłu łapiąc za rękę.
  • O kogo kochanie. Ja nigdy - zaśmiał się.
  • To co idziemy - zapytałem.
  • Oczywiście - para odpowiedziała na moje pytanie widząc dziennikarzy.
  • Jezu wszędzie nas znajdą - powiedziała wściekła karateczka.
  • No to chyba minus życia piłkarza - odpowiedziałem razem z Lewandowskim.
  • No nas zawsze znajdą skoro szykujemy się do ślubu - powiedziała dziewczyna Roberta.
  • Oo czego ja się dowiaduję - powiedziałem siadając.
  • No co miałem Wam za niedługo powiedzieć - Polak się zarumienił.
  • Oczywiście - zaśmiałem się razem z Jego dziewczyną.
  • O tu Pan jest szukałam Pana - podeszła do mnie miło wyglądająca kobieta w białym fartuchu.
  • Tak - odpowiedziałem.
  • Mam dla Pana wiadomość odnośnie Zuzanny Padlowskiej - powiedziała, a ja zadrżałem.
*****
Koniec. I jak mi się podoba. Rozwinęłam wątek Łucji i Leo specjalnie dla moich dwóch wspaniałych Anonimek :** Mam nadzieję, że się podoba.

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 48

''[. . .] W myślach miałem cały czas myśl Gdzie jest ten mój idiota. Gdy wszedłem od roszukaażyłem. ''




Hmm. . .Nie wiem  jak rozpocząć to wszystko, więc może zacznę od początku. To tak od kilku dni Marco nie był sobą zachowywał się bardzo podejrzanie. Kiedy z Nim rozmawiałem powiedział mi, że nie jest pewien swoich uczuć. Gdy tylko zostawaliśmy sami w kółko powtarzał jedno : '' Jestem debilem nie powinienem Jej robić nadziei póki sam sobie nie udowodnię swoich prawdziwych uczuć. Nadal chyba kocham Caro, ale Ona mnie nie i to jest szalone.'' A ja mu na to, żeby się z tym przespał i porozmawiał z Magdą. Niestety wydarzyło się to co wydarzyło porwanie, okaleczenie Zuzki bardzo się tym wszystkim przejął. Wydawało mu się, że powinien wspierać dziewczynę w tak trudnym momencie, a przede wszystkim uratować ją z opresji. Niestety w dniu porwania, gdy wróciliśmy do pokoi zadzwoniła Caroline i chciała się z Nim spotkać. Okazało się, że nawet przyjechała do Wrocławia, żeby się z Nim zobaczyć. Lecz w tamtym momencie młoda Padlowska była o wiele ważniejsza od spotkania z byłą. Ale jednak wspomnienia są zbyt silne by je przezwyciężyć. A teraz wszedłem do pokoju i co zobaczyłem.Właśnie co ja zobaczyłem. Nie wierzę w o co widzę niech mi ktoś oczy wydłubie. Nigdy nie lubiłem tej dziewczyny, a teraz.Coś takiego. Nie spodziewałem się tego po własnym przyjacielu.
  • Marco co to ma być  - krzyknąłem będąc w szoku.
  • Mario co Ty tutaj robisz - zapytał przerażony. 
  • No chyba powinienem sam o to zapytać. I to w dodatku z Nią, a nie z Magdą - wykrzyczałem.
  • Jaką Magdą - wtrąciła się Caro.
  • Ty się lepiej zamknij - krzyknąłem do nagiej dziewczyny.
  • Przyjacielu to nie tak jak myślisz - zaczęły się głupie tłumaczenia.
  • Dość nie mamy o czym rozmawiać. Ciekawy jestem kto Jej to powie Ja czy Ty - rzuciłem i wyszedłem. 
Postanowiłem nic nie mówić Magdzie. Miałem problem gdzie teraz będę spać. Zadzwoniłem do Leo miałem szczęście odebrał po pierwszym sygnale.
  • Siema co Ty tak późno dzwonisz - zapytał radośnie.
  • Mam sprawę - powiedziałem bardzo poważnie.
  • No domyślam się. Wal śmiało.
  • Nie mam gdzie spać. Jest może jeszcze Moritz - zapytałem.
  • Nie nie ma Go, ale zaraz mam po Niego jechać. Jak chcesz możesz kimnąć się u nas.
  • No to siedź gdziekolwiek siedzisz ja Go przywiozę. Pogadamy jak wrócę. Dzięki
  • Spoko nie ma sprawy to do zobaczenia - odpowiedział i się rozłączył.
I ratują mi skórę znów. To dość rozmyślań muszę się spieszyć po Leitnera. Muszę z kimś pogadać, bo zaraz oszaleję.
***
Siedziałem sobie z Zuzką, aż w końcu zasnęła. Przed zaśnięciem oczywiście się pożegnaliśmy. Wpatrywałem się cały czas w Jej uśmiechniętą twarz, aż nagle zadzwonił mój przyjaciel Leo.
  • Tak - zapytałem cicho by Jej nie obudzić.
  • Mo przykro mi nie zabiorę Cię coś mi wypadło - wystrzelił nagle.
  • Co do jasnej cholery - krzyknąłem na co obudziłem swoja ukochaną.
  • Co się dzieje - zapytała zaspanym głosem.
  • Nic kochanie śpij - pocałowałem ją w czoło po czym wyszedłem.
  • Bittencourt Ty sobie chyba żartujesz - powtórzyłem swoje okrzyki złości.
  • Nie Ja po Ciebie nie przyjadę, ale zrobi to ktoś inny - powiedział śmiejąc się jak głupi.
  • W takim razie kto. Przez Ciebie obudziłem Zuzkę - powiedziałem zdezorientowany.
  • Mario. A Ją przeproszę osobiście jak wyjdzie w końcu ze szpitala - powiedział.
  • Dobra to ja się zbieram i wychodzę już pomału - powiedziałem i się rozłączyłem.
Mamy już 22 matko coraz bliżej operacji. Boję się o moją kruszynkę, że coś pójdzie nie po myśli. Ciekawe czemu Mario po mnie przyjedzie. No dobra mniejsza już jedzie.
  • Siema - powiedziałem wsiadając. 
  • Hej - odpowiedział, ale nie wyglądał zbyt dobrze.
  • Co się stało wyglądasz jakbyś ducha zobaczył - zapytałem, gdy panowała grobowa cisza.
  • Nie uwierzysz - powiedział.
  • No to opowiadaj - wygodnie rozsiadłem się na siedzeniu.
  • Nie wiem od czego zacząć - mówił smutny.
  • No najlepiej od początku.
  • Marco zdradził Magdę - powiedział po chwili zastanowienia.
  • Co - krzyknąłem podrywając się z wygodnego miejsca.
  • No poważnie. Wróciłem do Brzegu, bo odwoziłem Syriusza i Magdę. Wszedłem do pokoju, a tam co nic innego jak bzykający się Marco z tą swoją blondi - mówił, a ja nie wierzyłem Jego słowom.
  • Masz na myśli Caro - zapytałem dobrze wiedząc o kogo chodzi.
  • Tak o Nią. Nigdy Jej nie lubiłem, a teraz do Niej najwidoczniej wrócił. W dodatku zabawiając się Magdą.
  • No to świetnie. Ona wie - zapytałem.
  • Nie nic nie wie coś mi się czuje, że chyba Jej nic sam nie powie - odpowiedział.
  • No to na co czekamy trzeba Jej powiedzieć - rzuciłem od razu.
  • Uspokój się. To nie takie proste - od razu uspokoił mój zapał.
  • Jak nie jak tak - powiedziałem całkiem spokojnie.
  • Chcesz ją załamać. Nie dość, że martwi się o Zuzkę to zdrada Marco ją totalnie zniszczy - powiedział, a ja Go poparłem.
  • No to się narobiło. A jutro co wracasz z nami czy jedziesz do Warszawy - zapytał Mario.
  • Właśnie zostaję, mam na dwa dni urlopu, bo i tak nic nie będziemy robić. Wiesz siedzieć z rodzinami, a ja nie mam do kogo wrócić. Syriusz jest tutaj, rodzice pojechali na jakieś wyspy, tutaj mam Zuzkę nie spieszy mi się. Po dwóch dniach mam wrócić na treningi - odpowiedziałem.
  • Rozumiem Cię. Ja mam Ann i rodziców z rodzeństwem w domu także bardzo chętnie wrócę na te dwa dni - uśmiechnął się.
Podczas drogi dużo żartowaliśmy i wspominaliśmy. Ten obóz przy stworzył nam na prawdę bardzo wiele miłych przygód, które będziemy wspominać bardzo długo. Damian i Olek pokazali nam jak na prawdę się bawią Polacy, Zuza to dziewczyna moich marzeń pokazała mi jak walczyć do końca mimo bólu, a Magda to osobowość bardzo kreatywnej, szalonej i troskliwej postaci. A dzięki nim wszystkim nauczyliśmy się tego ich trudnego języka. Kiedy dojechaliśmy na miejsce udaliśmy się do pokoju mojego i Leo. Przechodząc koło pokoju Marco i Mario miałem ochotę wejść tam i mu wygarnąć, ale Mario mnie powstrzymał.
  • Zostaw nie warto - powiedział łapiąc mnie za nadgarstek.
  • Kurde mam ochotę Jej wydłubać oczy, a jemu normalnie nie wiem co zrobię jak zobaczę ten oszukany wzrok - powiedziałem cały rozzłoszczony.
  • Ja tak samo od początku kiedy ją poznałem miałem ochotę udusić ją własnymi, gołymi rękoma. Tylko dla Marco udawałem, że ją lubię - powiedział Mario ciągnąc mnie do pokoju 7.
Tam wskazałem mu Jego łóżko i łazienkę. Potem usiedliśmy, pogadaliśmy i zeszliśmy na kolację. Wtedy Mario opowiedział wszystko Leonardowi, a ten prawie udławił się kanapką ze zdziwienia. I  ruszyliśmy z powrotem do pokoju. Następnego dnia się obudziłem o 4 rano, gdy kumple już się pakowali. Wskoczyłem szybko pod prysznic również się spakowałem i wyruszyliśmy wszyscy do Wrocławia. Mario zabrał Leo swoim autem, a ja do Zuzy pojechałem swoim. Tam już była gotowa do transportu.
  • Cześć - podszedłem do niej.
  • Hej. Pytałam się doktora czy możesz lecieć ze mną powiedział, że nie ma sprawy - uśmiechnęła się mimo tego strachu bijącego z Jej oczu.
  • No to wspaniale. Nawet spakowałem się w torbę treningową, żeby walizek do helikoptera nie brać - powiedziałem dumny z siebie.
  • Jak miewam Pan Leitner - podszedł do mnie mężczyzna.
  • Tak, a kim pan jest - zapytałem zdziwiony.
  • Oj przepraszam nie przedstawiłem się jestem Daniel Wawro miło mi Was poznać to będzie Wasz najlepszy lot - uśmiechnął się.
  • Mam nadzieję - powiedziała moja dziewczyna.
  • No to jak idziesz z Nią czy ja mogę ją zanieść - zaśmiał się bardzo podejrzliwie jakby chciał mi ją dobić, ale na szczęście nie mam się czego obawiać był po 40.
  • Wezmę ją - odpowiedziałem.
  • Ale wiecie ja nie mam połamanych dwóch nóg tylko jedną - zaśmiała się kiedy już ją niosłem. W helikopterze siedziałem z Nią z tylu, a Daniel cały czas coś podśpiewywał nam z przodu. Nie narzekamy było bardzo przyjemnie. Miałem ją cały czas na kolanach i przytulałem. 
  • Boję się - powiedziała po chwili ciszy.
  • Wiem kotku wiem, ale spokojnie wszystko się uda będę przy Tobie - uspokajałem ją.
  • Kocham Cię - powiedziała, a mnie zamurowało.
  • Ja Ciebie też - po czym zaczęliśmy się całować.
  • Ej zakochańce nie miziać mi się tam, bo nie można Jej rozpraszać, a zaraz lądujemy.
  • Kurde - powiedzieliśmy razem - tak by nie usłyszał.
  • To, że jestem stary nie oznacza, że od razu głuchy - powiedział do nas głupio się uśmiechając.
  • My nic takiego nie powiedzieliśmy - odpowiedziałem.
  • No oczywiście jak zawsze. Młode zakochane gwiazdy footbolu- przedrzeźniał nas.
  • Oj tam - odpowiedziała. 
Po nie całej godzinie wylądowaliśmy, po czym Zuzannę zabrano bezpiecznie na ostatnie badania. Około 8 widziałem Ją ostatni raz, ponieważ zabrano ją na operację. Lekarz mi powiedział, że mam się uzbroić w cierpliwość, bo takie operacje trwają od 8 do 12 godzin. Gdzie potem przez kolejne tyle Zuzka może spać. Podczas długich wyczekiwać napisałem do Magdy.

Została już zabrana na operację będę Was informować co się z nią dzieje. Ale operacja może potrwać 8-12 godzin, więc się nie denerwujcie.

Pozdrawiam Mo :*

***
Wstałam około 6 bardzo martwiłam się o Zuzkę. Mario mi napisał, że Marco jest w hotelu i nic mu nie jest, więc byłam o wiele spokojniejsza. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i wyczekiwałam jakiejkolwiek wiadomości od Mo lub Zuzki. Gdy nagle zadzwonił do mnie Syriusz.
  • Witaj Piękna - powiedział bardzo szczęśliwy.
  • Hej Serg co się stało, że dzwonisz tak wcześnie - zapytałam.
  • Jesteś w domu - zapytał.
  • No tak, ale zaraz będę wychodzić na autobus, a czemu pytasz?
  • Więc o 7:30 wyjdź przed dom. Przyjadę po Ciebie i tak moja mama ma coś do załatwienia w okolicy - powiedział szczęśliwym głosem.
  • Okey dobra to do zobaczenia - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Po 30 minutach zeszłam na dół gdzie czekał już Serginio z mamą. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy do szkoły. Na miejscu wszyscy dziwnie na nas patrzyli jakbyśmy nie wiadomo z czego się urwali.
  • Ej źle wyglądam - zapytał mnie po chwili Syriusz.
  • Nie. A gadasz jak Zuzka ona zawsze jak ktoś tak na nią patrzy pyta się czy źle wygląda - zaśmiałam się po czym poczułam łzy na policzkach.
  • Poważnie - zapytał.
  • Tak tęsknię za Nią - powiedziałam i zaczęłam płakać.
  • Co jest - zapytały mnie dziewczyny z grupy.
  • Nic - odpowiedziałam smutna.
  • A gdzie Zuza - zapytał akurat przechodzący Patryk z Pablito.
  • Nigdzie nie ważne - odezwał się Serg.
  • Znamy się - rzucili do Niego.
  • Zostawcie Go dobra. Zuzka jest w szpitalu jak chcecie wiedzieć więcej zajrzyjcie do internetu.
  • Co - udawali jak zwykle wielce zdziwionych.
  • Dajcie mi spokój dobra - rzuciłam po czym poszli.
  • Spokojnie nie pomożesz Jej nerwami - próbował mnie uspokoić przyjaciel.
  • Siemka - podszedł do nas Olek z Damianem.
  • Cześć - odpowiedzieliśmy razem smutnym głosem.
  • Nie znaleźli dawcy - padło ich pierwsze pytanie.
  • Znaleźli jest w Warszawie pewnie już operowana - odpowiedziałam spoglądając na zegarek. Akurat wskazywał 8:10.
  • Pogadamy na długiej dobra, bo teraz lecimy na zajęcia. Trzymaj się mała cześć - dali mi buzi w policzek i poszli. Po chwili przyszła nasza Pani od zawodowych i zaczęły się kolejne katorgi.
  • Zuzanna Padlowska jest - zapytała Pani.
  • Nie ma i nie będzie - odpowiedziałam po czym zaczęłam płakać.
  • A tak przykro mi z powodu tego co Wam się stało. Jak się trzymacie - zapytała znając szczegóły.
  • Ja jak widać, a ona nie wiem. Jest w Warszawie operowana ma przeszczep - powiedziałam, a w klasie zaczęły się szepty.
  • No zachciało się gry to teraz mają - mówiły. 
  • Jakby siedziały na dupie to by nic im nie było - szeptały dalej.
  • Dajcie sobie spokój - powiedział lekko poddenerwowany Serg.
Rozmawiałam z Panią tak do końca lekcji, a potem wyszłam na przerwę. Siedząc tak dostałam smsa od Moritza na co od razu odpisałam.

Dobrze dziękujemy :** 

I wróciłam na kolejne zajęcia wyczekując dalszych wiadomości. . .


***
Tyle. Podoba się, bo mi bardzo. Dane Pana pilota pochodzą od moich dwóch wspaniałych blogerek. Dziękuję Wam :**
A Wam osobiście polecam ich bloga :D Polecam, bo na prawdę warto tam zajrzeć ;)
 http://marioioliwia.blogspot.com/

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 47

"[. . .] Oczywiście nie myliła się razem z Niemcem powiedzieliśmy wszystkim zgromadzonym, że jesteśmy parą. Nie obeszło się bez ogromnej radości i miliona gratulacji."



Resztę południa spędziliśmy bardzo miło głównie śmiejąc się i żartując. Wszystkie dowcipy opowiadali Polacy z czego Niemcy padali ze śmiechu na podłogę lub zalewali się łzami radości. Cóż chyba nie znali nas Polaków od tej strony.
  • Piszczu skończ błagam - zwijał się z bólu brzucha Mario.
  • Błaszczu Ty także, bo się zaraz zleje - śmiała się także Łucja.
  • A ja ich poprę  - ledwo łapiąc oddech powiedział Marco.
  • Tak całkowicie poważnie skąd Wy znacie takie kawały - pytał Mo ledwo powstrzymując śmiech.
  • Wiesz kochanie niektórzy Polacy już tak mają - uśmiechnęłam się.
  • Jak - zapytał zbytnio nie rozumiejąc.
  • Tak, że Bóg ich obdarował talentem do gry i darem rozśmieszania przyjaciół.
  • Ale ja nie widzę z tego żadnego daru każdy potrafi opowiadać jakieś żarty - powiedział oburzony Syriusz.
  • Oj Mój Drogi tu się mylisz, bo niektórzy walą sucharami na wszystkie strony, a tylko Polacy najwidoczniej mają dar powalania Niemców na kolana - powiedziała całkowicie spokojnie Magda. 
  • Choć tylko niektórzy Polacy nie mają poczucia humoru i tylko zgrywają mądrych - dodał Łukasz.
  • No raz pojechałem z kumplami i kumplami kumpli na imprezę jak jeden z nich zaczął ''żartować'' to myślałem, że zaraz padnę z powodu jego niskiej inteligencji. On się bawił świetnie, ale nikt na 12 osób nawet raz się nie uśmiechnął - powiedział Kuba.
  • A kto to był - zapytał Marco.
  • Właśnie Polak czy obcokrajowiec - zapytał Fornalik.
  • Hmm. . bez obrazy kolegom Niemcom, ale to był Wasz rodak - dodał Błaszczykowski.
  • O no właśnie Wy macie fantastyczne poczucie humoru. Najwidoczniej to był jakiś wyrzutek - powiedziałam uśmiechając się do swojego chłopaka.
  • Dobra spoko mam rozumieć aluzję, że jako Niemcy nie potrafimy rozbawiać ludzi - obraził się Marco.
  • Ooo. . . Lamka się obraziła - zaśmiał się Leo siedzący z moją siostrą.
  • No cóż trafiają się już tacy. A najwidoczniej Lamy nie mają poczucia humoru - dodał Syriusz.
  • O i tutaj widać, że ma coś z Polaka - skomentowała Magda, gdy Jej chłopak opuścił salę.
  • No ba urodę mam po ojcu, który pochodził z Niemiec. W takim razie po matce Polce odziedziczyłem poczucie humoru - zaśmiał się przytulając przyjaciółkę.
  • A skromność to po kim - szturchnął go Moritz.
  • A wiesz, że nie wiem - powiedział pół Niemiec pół Polak.
  • No mogłeś powiedzieć, że po sąsiedzie lub fantastycznym kuzynie - dodałam od siebie, gdy obserwowałam całą zaistniałą sytuację.
  • Hehehe. . . Wiecie co wszystko super, ale jutro musimy wrócić do szkoły, a jeszcze muszę znaleźć Marco - Magda spojrzała na Syriusza.
  • To Wy już chodzicie z powrotem - zapytałam.
  • No niestety, bo mogła bym tutaj z Wami siedzieć codziennie - uśmiechnęła się blondynka po czym razem z Serginio zaczęła się ze wszystkimi żegnać.
  • Wpadniecie jutro - zapytałam przyjaciół.
  • No może - uśmiechnęli się.
  • A jeśli mnie zabiorą do Warszawy - zapytałam smutnym głosem.
  • Spokojnie Kochana. To dla nas trudny wybór, ale bardzo się postaram być przy Tobie podczas przeszczepu - powiedziała Magda, gdy się ze mną żegnała.
  • Dobrze to pa trzymajcie się - powiedziałam - Piszcie do mnie dobrze jak tam po powrocie do szkoły - dodałam, gdy byli przy wyjściu.
  • Obiecuje. Kocham Cię i trzymaj się - pomachała moja przyjaciółka.
  • A ogólnie gdzie moja komórka - zapytałam po chwili poszukiwań.
  • Policja zabrała, ale mamy nowy - powiedział mój tato, gdy Mo wyjmował pudełko z torby.
  • A dodatkowo my kupiliśmy zmienne obudowy i fioletowe etui by i ten nie skończył tak samo jak poprzedni - powiedziała Agata z Ewą.
  • A co się stało - zapytałam niepoinformowana o tym co się stało.
  • Jak Ci wypadł ekranik pękł i nie nadawał się już do niczego - powiedział Piszczyk.
  • Jejku dziękuję Wam - uśmiechnęłam się.
  • Nie masz za co. Wystarczy, że żyjesz i uśmiechasz się razem z Nami dla Nas - powiedział Leitner.
  • To mój wymarzony - powiedziałam trzymając Go w żółto czarnej obudowie, a w drugiej miałam z herbem i barwami Śląska Wrocław.
  • To my się będziemy zbierać - powiedzieli moi rodzice.
  • To ja mogę Państwa odwieźć - powiedział Leo.
  • Nie no nie musi się Pan trudzić. Przyjechaliśmy pociągiem to i nim wrócimy - powiedziała moja mama.
  • To dla mnie żaden problem tylko sama przyjemność - mówił patrząc wprost w oczy Łucji.
  • Ale my nie chcemy sprawiać problemów - mówiła lekko zawstydzona wzrokiem Bittencourta.
  • Zawiozę Was i koniec rozmowy. A ogólnie nie lubię jak mówią do mnie Pan, więc jestem Leonardo Bittencourt, a dla przyjaciół Leo - uśmiechnął się przedstawiając mojej rodzince.
  • No to my lecimy jak coś to dzwoń masz już telefon - powiedziała moja rodzicielka.
  • Ale rano, żebyśmy na marne nie jechali - powiedzieli przy wyjściu.
  • Dobrze, dobrze będę pamiętać - uśmiechnęłam się.
  • No to i my się zbieramy, bo nie wiemy gdzie się podziały  nasze pociechy - zaśmiała się Ewa.
  • No to wyruszamy na poszukiwania naszych sreberek - piłkarze zrobili się na bohaterów pożegnali i wybiegli z sali.
  • Heheh. . . Matko z kim ja się zadałam - zaczęłam się śmiać do maskotki od Sary i Oliwki.
  • Z świetnymi ludźmi - zaśmiała się Agata.
  • No temu nie zaprzeczam. Bardzo się cieszę, że Was znam. Na prawdę  - uśmiechnęłam się do wszystkich.
  • To ja się z Wami zabiorę - powiedział Waldemar zabierając ubrania.
  • Dobrze zapraszamy - powiedziały dziewczyny, a w tej chwili na salę wbiegły dziewczynki ze swoimi tatusiami.
  • Mamuś, mamuś - krzyczały jedna przez drugą.
  • Cichutko tutaj nie wolno krzyczeć - próbowały je uspokoić.
  • Mamuś, a tatuś powiedział, że jedziemy do domu - mówiła już znacznie ciszej smutna Sara.
  • Tak kochanie zbieramy się właśnie - wzięła ją na ręce.
  • Ale ja nie chcę Jej tu siamej zostawić - wtórowała Oliwka.
  • Spokojnie zostanę z Nią póki nie zaśnie - uśmiechnął się do małych Mo.
  • Ale na pewno - spojrzały na Niego groźnym wzrokiem.
  • Oczywiście, że tak - pocałował mnie.
  • No bo jak ją skzywdzis to sobie inaczej polozmawiamy - małe stanęły z dwóch stron zakładając rękę o rękę i patrząc na mojego ukochanego wzrokiem mordercy.
  • Mmm. . . zabrzmiało bardzo groźnie - zaśmiałam się.
  • Aż za groźnie. Moritz My byśmy się na Twoim miejscu bardzo bali - zaśmiał się Łukasz z Kubą po czym zabrali swoje córki.
  • W takim razie cześć kochani - pożegnali się i wyszli.
  • No to tym razem zostaliśmy w końcu sami - zaśmiał się.
  • Raczej tymczasowo póki Leo po Ciebie nie wróci - uśmiechnęłam się.
  • No tak zapomniałem - położył rękę na swoim policzku.
  • Dobry wieczór - na salę wszedł mój lekarz prowadzący.
  • Dobry, dobry - uśmiechnęliśmy się do Niego.
  • To jak gotowa na podróż do środkowej Polski - zapytał ucieszony.
  • Czemu do Warszawy - zapytał Leitner.
  • Niestety u nas nie mamy miejsca na tym oddziale by ją przyjąć. A organ już został przetransportowany do stolicy gdzie mają już jedno wolne miejsce przyszykowane dla Zuzanny - powiedział.
  • Aha to dobrze w takim razie rozumiem - odpowiedział mój chłopak.
  • To jak chcesz żyć i zostać zoperowaną. Teraz wszystko zależy od Ciebie, bo rodzice się zgodzili - zapytał mnie patrząc mi w oczy z pełną powagą.
  • Oczywiście. Muszę żyć, chcę nie mogę opuścić nikogo w wieku 17 lat, a w sumie już prawie 18. Pragnę dożyć swojej osiemnastki, bo w końcu to tylko 4 miesiące. Nie będę mogła ich zranić i pozwolić cierpieć tak jak ja wycierpiałam po stracie kogoś bardzo bliskiego - powiedziałam dumna z siebie z czego zaczęły mi płynąć łzy po policzkach.
  • No to pakuj manatki jutro o 6 zostaniesz przetransportowana do szpitala na odział transplantologii gdzie spędzisz 14 dób - uśmiechnął się i wyszedł.
  • Widzisz jednak wrócisz do Dortmundu - puściłam mu oczko.
  • No chyba śnisz, że Cię zostawię - powiedział bardzo poważnie.
  • Dobra nie pojedziesz - dałam mu buzi w policzek - Tylko jeszcze muszę zadzwonić do rodziców - jak powiedziałam  tak zrobiłam. Po 30 minutowej rozmowie rozłączyli się.
  • I jak - zapytał Niemiec.
  • Okey. Kazali dać Ci ich telefon i tylko jak będziesz lecieć do mnie masz do nich zadzwonić, bo sami nie będą mogli przyjechać przez pracę. No to jeszcze zadzwonię do Magdy.
*** 
Wyszłam razem z Syriuszem w poszukiwaniach Marco, ale nigdzie Go nie było.
  • Bardzo się o niego martwię - powiedziałam smutnym głosem.
  • Pewnie nic mu nie jest - powiedział Syriusz.
  • Ale i tak to nie zmienia faktu, że się o Niebo boję - powiedziałam prawie płacząc.
  • O tu jesteście. Podwieźć Was - wpadł na nas Mario.
  • Dzięki bardzo chętnie - odpowiedziałam kierując się w stronę parkingu.
  • Ej wiecie co z Marco nie odbiera telefonu od kiedy wyszedł - zapytał Mario kiedy juz jechaliśmy. 
  • Nie właśnie nie wiemy nic.
  • Może wrócił do Niemiec - rzucił Serginio.
  • Serg zamknij się. Na pewno by nie wrócił nie żegnając się z Nami - powiedziałam razem z Götze.
  • No dobra, ale wszystko możliwe - dokończył.
  • Mam maleńką nadzieję, że nie - odpowiedziałam.
  • Okaże się w hotelu, bo mamy jeden pokój jak Go nie będzie znaczy, że wyjechał - powiedział Mario.
  • W takim razie sami się przekonamy wieczorem - powiedziałam.
  • A właśnie gdzie Ty nocujesz - zapytał Mario Serginio.
  • Razem z rodzicami Zuzki póki moi nie wrócą z Niemiec.
  • Aha, bo jak Marco nie będzie możesz mieszkać ze mną nie - Niemiec się uśmiechnął.
  • Spoko nie ma sprawy - gdy sobie tak gadali zauważyłam numer Zuzki gdy odebrałam usłyszałam Jej szczęśliwy głos.
  • Co tam robisz - zapytała.
  • A siedzę sobie i słucham radio i biadolenia chłopaków. A Ty - zapytałam.
  • Właśnie chciałam Cię w sumie Was poinformować. Ale to proszę o spokój, całkowite wyluzowanie i takie tam. Jutro już do mnie nie przyjeżdżajcie, bo to nie będzie miało sensu szkoda Waszego paliwa i czasu wystarczy, że będziecie się za mnie modlić od 6 rano - mówiła, a mi serce z każdym słowem coraz bardziej biło.
  • Ale o co chodzi - zapytałam.
  • Jadę jutro do Warszawy - wykrzyczała pełna radości.
  • A czemu tam - zapytałam po czym wszystko mi wytłumaczyła.
  • Co to za klinika - rzuciłam kolejne pytanie.
  • Klinika Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej Wątroby. Podobno trafię do jakiegoś super doktora - odpowiedziała.
  • Dobra to ja się modlę. Mo będzie z Tobą - zapytałam.
  • No oczywiście, że będzie. Nawet nie ma szans, żeby wrócił z resztą do Niemiec. Właśnie wyszedł załatwić sobie kilku dniowy urlop chorobowy - powiedziała szczęśliwa.
  • Cieszę się z Waszego szczęścia - odpowiedziałam niepewnie.
  • A co się stało? Coś z Marco? Już mam mu nakopać - rzuciła odważnie jak zawsze.
  • Nie ma Go nigdzie i się martwię - zaczęłam płakać.
  • Spokojnie przecież nic nie zrobiłaś. To jego Niemiecka duma się odezwała - powiedziała to tak, że od razu na mnie zadziałało.
  • Dziękuję. Kocham Cię - powiedziałam Jej najszczerzej jak tylko potrafiłam.
  • Ja Ciebie też Kochanie - czułam się jak uśmiecha co mnie bardzo wspierało na duchu.
  • Ja kończę trzymaj się tam. Pamiętaj, że jesteśmy tam z Tobą wszyscy. Powiem klasie żeby trzymali kciuki dobrze - powiedziałam do niej.
  • Dobrze pozdrów wszystkich i powiedz im, że cholernie za nimi tęsknię - powiedziała, a ja się rozłączyłam.
Po wyjściu z samochodu Mario pobiegłam od razu do domu. Wyczekując na wiadomość od Mario. I odliczając czas do przeszczepu Zuzki.

***
Wysadzając Magdę widziałem jak bardzo martwi się o tego durnia oraz jak przeżywa operację przyjaciółki. Szczerze sam się bardzo bałem. Potem Syriusz trochę mnie denerwował, ale w sumie pasował do tej Polki. Z tym tylko, że z Marco to mój najlepszy przyjaciel. Jest dla mnie niczym brat przez co zasługuje na to co najlepsze. Magda też dobrze wyglądała świetnie się dogadywała z Nim i była o wiele lepsza od Caroline, a Serg im się tylko wpychał, niepotrzebnie mieszając w to wszystko. Podrzuciłem młodego pod dom Zuzki i wyruszyłem wprost do swojego hotelu.  W myślach miałem cały czas myśl Gdzie jest ten mój idiota. Gdy wszedłem od razu zauważyłem. . .

*****
Matko, ale się rozpisałam. Nie mam sił nawet na więcej. Natchnęło mnie i pisałam co mi palce kazały.

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 46

'' [. . .] Potem poszłam spać, bo niestety mogli mi podawać tylko jedną kroplówkę na raz, a było to jedzenie, więc żeby nie czuć bólu zasnęłam. Potem przyszedł do mnie Mo z Magdą Marco i . . . ''



Leżałam na łóżku podziwiając sufit i rozmyślając nad tym co się dzieje. Układałam sobie wszystko w głowie każdy szczegół po kolei. Najpierw spojrzałam na jedyną kolorową rzecz w tym pokoju -  żółtoczarny zegar. Wskazywał godzinę 5:00 podobno wtedy ma się najlepszy sen, ale nie u mnie. O tej porze odkąd tu leżę nie robię nic ciekawszego niż śpię, zwijam się z bólu oraz rozmyślam nad wszystkim. Byłam na etapie czy znajdzie się dawca oraz jak tam z Magdą. Nikt nie chciał mnie informować na tematy porwania czy wypadku, bo uważali, że jestem za słaba na takie wiadomości. Nie zważali na to, że nie informując mnie o stanie bliskich bardziej się denerwuję niż tak jak bym wiedziała. W sumie w pewnym momencie nawet nie chciałam wiedzieć co się dzieje. Najbardziej interesowało mnie tylko to co dzieje się z Magdą. Dałam sobie spokój ze wspominaniem i nie tylko im bliżej świtu robiłam się coraz bardziej senna, aż w końcu odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Około 7 obudziłam się tym razem zauważyłam sprzątaczkę myjącą podłogę, gdy ta wychodziła na salę weszła siostra Anna, która chciała zmienić mi opatrunki.
  • Cześć Maleńka - zagadała do mnie widząc, że nie śpię.
  • Witam bardzo serdecznie - uśmiechnęłam się.
  • Jak się spało - zapytała.
  • Spałam tylko kilka godzin, ale dobrze, że w ogóle coś. Ale normalka ostatnio w nocy nie mogę spać, bo ta złamana noga i rana tak bolą, że nie mogę usnąć.
  • Oj to trzeba było mówić dała bym Ci coś na poprawę snu i uśmierzenie bólu.
  • Nie trzeba. Nie musi się Pani fatygować, a ja nie chcę sprawiać problemów.
  • Nie narzekaj wieczorem powiem Lisie, albo Natalii, żeby Ci coś dały - uśmiechnęła się do mnie po czym odwróciła w stronę stolika z opatrunkami.
  • Daj mi jeszcze chwilkę i zostawiam Cię już w spokoju - odpowiedziała widząc moje zamyślenie.
  • Ale wcale mi Pani nie przeszkadza nawet miło się tak leży w czyimś towarzystwie.
  • Rozumiem, ale pewnie przyjaciele zaraz do Pani przyjdą. Dawno nie widziałam pacjenta z tyloma gośćmi i to jeszcze takimi - mówiła z dumą i podziwem w głosie.
  • Ma Pani na myśli piłkarzy - zapytałam.
  • Tak oczywiście mój mąż pewnie bardzo by Ci zazdrościł, bo jest wielkim kibicem Borussii.
  • Już nie zwracam uwagi na to czy są piłkarzami czy nie. Ale na początku obozu byłam w siódmym niebie jak ich zobaczyłam - zaśmiałam się.
  • No to dobrze, że postrzegasz ich jako przyjaciół, a nie gwiazdy dzięki którym sama możesz się pokazać - pogratulowała mi.
  • W sumie nawet taka nie jestem wolę sama do wszystkiego dojść niż prosić innych o pomoc, kiedy samodzielnie mogę osiągnąć to samo.
  • Dokładnie zgodzę się. Ja już skończyłam, więc Cię opuszczam. Odpocznij dobrze - powiedziała.
  • Hmm. . .  Dobrze postaram się.
  • Ale obiecujesz - zapytała ponownie.
  • Tak obiecuję na miłość do piłki i nie tylko - uśmiechnęłam się.
  • Heheh. . . Dobrze to ja już lecę. Cześć - pożegnała się i wyszła.
  • Do widzenia - odpowiedziałam.
Nie wiem ile minęło, ale znów się obudziłam, bo noga sobie nie odpuszczała. Rozejrzałam się po pomieszczeniu nikogo nie było, a to dlatego, że przyjaciele, rodzice i obsługa szpitala chciała mi zapewnić spokój i ciszę. A jeśli miała bym jakiegoś natrętnego fana lub fankę w pokoju to nie było by to w ogóle możliwe, albo jakby trafił się sezonowiec i przyczepił by się do chłopaków to już totalnie sobie tego nie wyobrażam. Przebywałam w sterylnym pustym pokoju, gdy nagle na salę zaczęli wchodzić Mo z Magdą, Marco z Syriuszem oraz Łukasz Gikiewicz z Sebastianą Milą.
  • Oj ona chyba śpi - odezwała się Magda.
  • Nie chyba tylko na pewno - powiedział smutnym głosem Łukasz.
  • Myślałem, że wygląda trochę lepiej niż piszą w gazetach, ale na serio jest źle - skomentował Sebastian.
  • A jest chociaż przytomna - zapytała Magda.
  • Oczywiście, że jest już nie raz chciała stąd wychodzić, dobrze, że ma załamaną nogę - odpowiedział Leitner.
  • A jak się czuje - dalej zadawała pytania.
  • Jak jest na lekach przeciwbólowych to fantastycznie, ale jak przepinają ją na wartości odżywcze to tragedia. Lekarze i pielęgniarki mówią, że nawet przez sen z bólu płacze i krzyczy.
  • No to za wesoło nie jest - skomentowali piłkarze Śląska.
  • Nie niestety, ale musi czekać na dawcę - dodał Mo.
  • A jak długo - zapytał Syriusz, który akurat stawiał kwiaty na oknie.
  • Tylko miesiąc - odpowiedział Marco.
  • Czemu tak krótko - zapytali pozostali prócz Moritza.
  • Jest za słaba, żeby dłużej walczyć. Teraz aparatura spełnia funkcje wątroby, a jeśli nie znajdą dawcy Jej rodzice zadecydują co dalej. Czy ma się męczyć czy odłączyć ją od tego wszystkiego - wytłumaczył Reus.
  • O matko no to nie za dobrze - powiedział Syriusz po czym reszta zamilkła.
  • No to my może pójdziemy coś zjeść i do innych zajrzeć, a jak się obudzi i pogadacie to zadzwonisz do nas okey - zaproponował Marco.
  • Okey dobra nie ma sprawy odezwę się - powiedział Leitner po czym reszta udała się do wyjścia.
  • Cześć Śpiąca Królewno - dotknął mojej zimnej dłoni przez co przeszedł mnie dreszcz.
  • Słodko wyglądasz jak śpisz - dodał.
  • Dziękuję - odpowiedziałam uśmiechając się.
  • Nie masz za co dziękować stwierdzam tylko samą szczerą prawdę - kończąc swoją wypowiedź podszedł do mnie dając mi buzi.
Rany jak ja uwielbiam tego chłopaka. Głównie to za całokształt, za to jaki jest i że nie udaje nikogo. Kiedy odezwał się do mnie czułam lekkie drgania strachu w Jego głosie, było to przesłodkie. Tak wiem jestem dziwna. Ale cóż mówi się pech i żyje się dalej. W końcu u normalnych ludzi żebra nie przebijają organów i nie muszą walczyć o życie. Zdarzają się wyjątki i ja takim jestem. Nie narzekam przynajmniej moje życie czeka wiele niespodzianek. Dzieje się tak głównie dzięki bliskim zazwyczaj przyjaciołom. A u mnie dzięki nim i chorobie. Gadałam tak z Moritzem na wszystkie możliwe tematy. Cały czas po głowie błądziła mi myśl kto odezwie się pierwszy. Kto dokładnie przełamie pierwsze lody i rozpocznie ten trudny jak i za razem emocjonujący dla nas temat.
***
Totalnie nie wiedziałem jak mam z Nią rozmawiać. Górę nade mną wziął strach, a gdy patrzę w Jej oczy gubię się i nie wiem co mówić. Widziałem jak śpi wtedy wydawała się taka delikatna, bezbronna na ludzkie nieszczęścia. Podchodząc do łóżka czułem jak miękną mi nogi błagałem samego siebie, żeby nie zemdleć. Dotknąłem Jej zimnej dłoni i gdyby nie urządzenia wskazujące czynności życiowe pomyślał bym, że nie żyje. Zacząłem do Niej mówić niepewnym głosem, po chwili usłyszałem Ją. Tak tę cudowną dziewczynę, w której się zakochałem, a wstydzę się Jej to powiedzieć. Kochałem tą radość bijącą od niej i uśmiech który powalał mnie na kolana. Była taka młoda, a już tyle w życiu przeszła. Tak krótko się znaliśmy, a ona pomogła mi lepiej niż przyjaciele z którymi przyjaźnie się kilka lat. Mimo tego, że wyglądała okropnie dla mnie w każdym stanie była by i jest idealna. Już dziś mieliśmy pogadać na temat Nas, ale nie wiedziałem od czego zacząć. W końcu po dłuższej rozmowie na temat wszystkiego tylko nie tego co trzeba przełamałem się.
  • Musimy pogadać, bo nie wytrzymam - wypaliłem nagle.
  • Ciekawa byłam które z nas szybciej się odezwie - zaśmiała się.
  • Ej ja również się nad tym zastanawiałem - odpowiedziałem.
  • Dobra to teraz moja kolej - powiedziałam czując jak serce przyspiesza bicie - Więc zaczynając od początku powiem, że okropnie się denerwuję czego aktualnie nie moge ukryć przez to wszystko przyczepione do mnie. Ale od kiedy interesuję się piłką nożną, a dokładnie Borussią Dortmund to zawsze mi się podobałeś.  A kiedy u nas w szkole zobaczyłam Kloppa i Piszczka z Fornalikiem myślałam, że zemdleję. Następnie, gdy się tutaj znalazłam to byłam w siódmym niebie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nasza pierwsza rozmowa nie zaczęła się zbyt dobrze, bo zemdlałam, ale od tamtej pory myślałam tylko o Tobie i naszym pierwszym spotkaniu. Wtedy w stołówce jak do Ciebie podeszłam i zacząłeś mi mówić o swoich prywatnych rzeczach zrobiło mi się bardzo miło. Wierzyłam, że już od pierwszego spotkania mi ufasz. Gdy widziałam jak odżywasz po stracie Lisy byłam najszczęśliwszą osobą na świecie przez to, że byłam w stanie Ci pomóc. Mo ja nie jestem pewna czy też czujesz to co ja więc nie będę tego mówić póki nie usłyszę Twojego zdania - gdy mówiła poczułem jak dociera do mnie to co do niej czuje.
  • Zuzka nie wiem co powiedzieć, ale jesteś dziewczyną z moich najskrytszych snów. Nigdy nie sądziłem, że istnieją dziewczyny tak miłe, beztroskie, kochane i ładne jak Ty. Gdy ujrzałem Cię pierwszy raz zapytałem Leo czy to dziewczyna czy anioł. Nie mogłem znieść tego co przeszłaś na początku obozu. Ale nie sądziłem, że jesteś aż tak twardą  i odporną na ból dziewczyną. Gdy widziałem Cię z Wojtkiem, Damianem, Olkiem, Piszczkiem lub Lewandowskim byłem bardzo zazdrosny. Jak się dowiedziałem, że Boenisch do Ciebie zarywa myślałem, że serce mi pęknie załamałem się i nie chciałem nikogo widzieć. Kiedy z Nim rozmawiałem powiedział, że Ty do Niego nic nie masz i jesteście przyjaciółmi to o mało nie posiadałem się z radości. Potem dowiedziałem się, że Aleksander się w Tobie zakochał, ale wiem już, że to nie prawda z Magda na ten temat rozmawiałem. Po tym wszystkim musiałem sobie wszystko poukładać. Chciałem od razu z Tobą pogadać, ale jakoś nie było okazji, bo cały czas ktoś nam przeszkadzał - powiedziałem to co leżało mi na sercu, bo po tych słowach zaczęliśmy się całować. Niestety dobra passa nie trwa wiecznie. W tak pięknej chwili na sale musieli wejść piłkarze z lekarzem.
***
Zaraz po wyjściu od Zuzki ruszyliśmy na piętro wyżej do Pana Fornalika, który jako jedyny z ocalałej czwórki leżał jeszcze w szpitalu, ale już jutro albo nawet dziś popołudniu mógł wyjść.
  • Dzień dobry - weszłam z chłopakami na salę.
  • O witam Was kochani - uśmiechnął się.
  • Jak się Pan czuje - zapytał Marco.
  • Dobrze dziś o 15 mam dostać wypis i mogę jutro wrócić do Warszawy na zakończenie obozu.
  • No to doskonale cieszymy się - powiedziałam wraz z Reusem.
  • Ja również stęskniłem się za moim piłkarzami, a także za Tobą Magda za Zuzanną, Olkiem i Damianem. Wiecie może co u nich, bo od początku jak tu jestem to nie widziałem ich.
  • Yyyyy. . . no rozumie Pan nie wiemy czy można Nam mówić - zaczął się jąkać Marco.
  • No wiecie pewnie tak, ale nie wiem lekarze nic nie mówią, a nawet nie mogę korzystać z mediów, więc chętnie Was posłucham.
  • Więc może co Pan pamięta - zapytaliśmy.
  • Pamiętam, że schodziłem z Jurgenem po schodach na śniadanie, gdy usłyszeliśmy krzyk dochodzący z dołu zbiegliśmy zobaczyć co się dzieje wtedy zauważyliśmy mężczyzn w kominiarkach z bronią w dłoniach. Chcieliśmy się schować, ale niestety jeden postrzelił postrzelił mnie, a Jurgen dostał czymś w tył głowy. Następnie usłyszałem krzyk chłopaków i obudziłem się tutaj.
  • No to nie wiem od czego zacząć - powiedziałam
  • No to może ja zacznę - odpowiedział Marco po czym zaczął opowiadać z najdrobniejszymi szczegółami. 
  • Rany boskie chłopaki i Zuza żyją - zapytał przerażony Waldemar.
  • No chłopaki są już w hotelu znaczy teraz pewnie w domu, bo wczoraj skończył się obóz, a jutro piłkarze wracają do swoich klubów - powiedziałam.
  • A co z Zuzą - zapytał.
  • A grzecznie leży sobie na piętrze poniżej czekając na dawce wątroby - powiedział spokojnie Syriusz.
  • Ale nic już Jej nie zagraża - zadawał pytanie po pytaniu.
  • Nic, ale jeśli nie znajdzie się dawca w ciągu tego miesiąca to ona umrze, bo jest za słaba - powiedziałam po czym zaczęły lecieć mu łzy z oczu.
  • Można ją odwiedzać ??
  • Tak my codziennie tam siedzimy - odpowiedzieliśmy i właśnie idziemy.
  • Dobrze odwiedzę ją dziś jak mnie wypiszą. Pozdrówcie ją - powiedział, a my udaliśmy się do wyjścia.
***
Było już tak cudownie, ale musieli zepsuć taką chwilę.
  • Dzięki - powiedziałam śmiejąc się.
  • Spoko nie ma sprawy zaśmiał się Gikiewicz na co zamarłam.
  • Co Ty znaczy Wy tutaj robicie  - wskazałam na Milę.
  • A zobaczyliśmy artykuły w necie i postanowiliśmy do Ciebie zajrzeć.
  • Aha miło z Waszej strony - uśmiechnęłam się do niech.
  • A ja Zuzanno mam dla Ciebie dobrą wiadomość - powiedział Lekarz.
  • Co wypuścicie mnie - zapytałam.
  • Nie niestety tego nie możemy zrobić, bo tutaj aparatura trzyma Cię przy życiu. Ale jeśli nam się uda Cię przetransportować to mamy dawcę dla Ciebie - uśmiechnął się wpisał coś na moją kartę i wyszedł.
  • Słyszeliście to co ja - zapytałam przeszczęśliwa.
  • No tak chyba tak. Mają dawcę, ale muszą Cię przewieść do innego szpitala - powiedziała Magda.
  • A ogólnie cieszę się, że Cię widzę - powiedziałam rozkładając ręce do przytulenia.
  • Ja za Tobą również - zaczęła płakać ze szczęścia.
Następnie zaczęliśmy gadać o tym jak się cieszymy. Potem wpadli moi rodzice z Łucją, Pan Fornalik, Mario z Leo. Następnie Piszczu z Błaszczem i rodzinką. Było bardzo miło póki nie przyszła Lisa, ale daliśmy sobie z nią radę. Syriusz gdy tylko Marco znikał za drzwiami zajmował się Magdą, a ona zauważyła, że między mną, a Mo coś iskrzy. Oczywiście nie myliła się razem z Niemcem powiedzieliśmy wszystkim zgromadzonym, że jesteśmy parą. Nie obeszło się bez ogromnej radości i miliona gratulacji.

*****
Koniec. Ten rozdział to była męka usunął mi się potem nie chciał otworzyć. Ale wszystko małymi kroczkami zaczyna się układać. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Z góry przepraszam za błędy, ale pisane było na telefonie :)