niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 47

"[. . .] Oczywiście nie myliła się razem z Niemcem powiedzieliśmy wszystkim zgromadzonym, że jesteśmy parą. Nie obeszło się bez ogromnej radości i miliona gratulacji."



Resztę południa spędziliśmy bardzo miło głównie śmiejąc się i żartując. Wszystkie dowcipy opowiadali Polacy z czego Niemcy padali ze śmiechu na podłogę lub zalewali się łzami radości. Cóż chyba nie znali nas Polaków od tej strony.
  • Piszczu skończ błagam - zwijał się z bólu brzucha Mario.
  • Błaszczu Ty także, bo się zaraz zleje - śmiała się także Łucja.
  • A ja ich poprę  - ledwo łapiąc oddech powiedział Marco.
  • Tak całkowicie poważnie skąd Wy znacie takie kawały - pytał Mo ledwo powstrzymując śmiech.
  • Wiesz kochanie niektórzy Polacy już tak mają - uśmiechnęłam się.
  • Jak - zapytał zbytnio nie rozumiejąc.
  • Tak, że Bóg ich obdarował talentem do gry i darem rozśmieszania przyjaciół.
  • Ale ja nie widzę z tego żadnego daru każdy potrafi opowiadać jakieś żarty - powiedział oburzony Syriusz.
  • Oj Mój Drogi tu się mylisz, bo niektórzy walą sucharami na wszystkie strony, a tylko Polacy najwidoczniej mają dar powalania Niemców na kolana - powiedziała całkowicie spokojnie Magda. 
  • Choć tylko niektórzy Polacy nie mają poczucia humoru i tylko zgrywają mądrych - dodał Łukasz.
  • No raz pojechałem z kumplami i kumplami kumpli na imprezę jak jeden z nich zaczął ''żartować'' to myślałem, że zaraz padnę z powodu jego niskiej inteligencji. On się bawił świetnie, ale nikt na 12 osób nawet raz się nie uśmiechnął - powiedział Kuba.
  • A kto to był - zapytał Marco.
  • Właśnie Polak czy obcokrajowiec - zapytał Fornalik.
  • Hmm. . bez obrazy kolegom Niemcom, ale to był Wasz rodak - dodał Błaszczykowski.
  • O no właśnie Wy macie fantastyczne poczucie humoru. Najwidoczniej to był jakiś wyrzutek - powiedziałam uśmiechając się do swojego chłopaka.
  • Dobra spoko mam rozumieć aluzję, że jako Niemcy nie potrafimy rozbawiać ludzi - obraził się Marco.
  • Ooo. . . Lamka się obraziła - zaśmiał się Leo siedzący z moją siostrą.
  • No cóż trafiają się już tacy. A najwidoczniej Lamy nie mają poczucia humoru - dodał Syriusz.
  • O i tutaj widać, że ma coś z Polaka - skomentowała Magda, gdy Jej chłopak opuścił salę.
  • No ba urodę mam po ojcu, który pochodził z Niemiec. W takim razie po matce Polce odziedziczyłem poczucie humoru - zaśmiał się przytulając przyjaciółkę.
  • A skromność to po kim - szturchnął go Moritz.
  • A wiesz, że nie wiem - powiedział pół Niemiec pół Polak.
  • No mogłeś powiedzieć, że po sąsiedzie lub fantastycznym kuzynie - dodałam od siebie, gdy obserwowałam całą zaistniałą sytuację.
  • Hehehe. . . Wiecie co wszystko super, ale jutro musimy wrócić do szkoły, a jeszcze muszę znaleźć Marco - Magda spojrzała na Syriusza.
  • To Wy już chodzicie z powrotem - zapytałam.
  • No niestety, bo mogła bym tutaj z Wami siedzieć codziennie - uśmiechnęła się blondynka po czym razem z Serginio zaczęła się ze wszystkimi żegnać.
  • Wpadniecie jutro - zapytałam przyjaciół.
  • No może - uśmiechnęli się.
  • A jeśli mnie zabiorą do Warszawy - zapytałam smutnym głosem.
  • Spokojnie Kochana. To dla nas trudny wybór, ale bardzo się postaram być przy Tobie podczas przeszczepu - powiedziała Magda, gdy się ze mną żegnała.
  • Dobrze to pa trzymajcie się - powiedziałam - Piszcie do mnie dobrze jak tam po powrocie do szkoły - dodałam, gdy byli przy wyjściu.
  • Obiecuje. Kocham Cię i trzymaj się - pomachała moja przyjaciółka.
  • A ogólnie gdzie moja komórka - zapytałam po chwili poszukiwań.
  • Policja zabrała, ale mamy nowy - powiedział mój tato, gdy Mo wyjmował pudełko z torby.
  • A dodatkowo my kupiliśmy zmienne obudowy i fioletowe etui by i ten nie skończył tak samo jak poprzedni - powiedziała Agata z Ewą.
  • A co się stało - zapytałam niepoinformowana o tym co się stało.
  • Jak Ci wypadł ekranik pękł i nie nadawał się już do niczego - powiedział Piszczyk.
  • Jejku dziękuję Wam - uśmiechnęłam się.
  • Nie masz za co. Wystarczy, że żyjesz i uśmiechasz się razem z Nami dla Nas - powiedział Leitner.
  • To mój wymarzony - powiedziałam trzymając Go w żółto czarnej obudowie, a w drugiej miałam z herbem i barwami Śląska Wrocław.
  • To my się będziemy zbierać - powiedzieli moi rodzice.
  • To ja mogę Państwa odwieźć - powiedział Leo.
  • Nie no nie musi się Pan trudzić. Przyjechaliśmy pociągiem to i nim wrócimy - powiedziała moja mama.
  • To dla mnie żaden problem tylko sama przyjemność - mówił patrząc wprost w oczy Łucji.
  • Ale my nie chcemy sprawiać problemów - mówiła lekko zawstydzona wzrokiem Bittencourta.
  • Zawiozę Was i koniec rozmowy. A ogólnie nie lubię jak mówią do mnie Pan, więc jestem Leonardo Bittencourt, a dla przyjaciół Leo - uśmiechnął się przedstawiając mojej rodzince.
  • No to my lecimy jak coś to dzwoń masz już telefon - powiedziała moja rodzicielka.
  • Ale rano, żebyśmy na marne nie jechali - powiedzieli przy wyjściu.
  • Dobrze, dobrze będę pamiętać - uśmiechnęłam się.
  • No to i my się zbieramy, bo nie wiemy gdzie się podziały  nasze pociechy - zaśmiała się Ewa.
  • No to wyruszamy na poszukiwania naszych sreberek - piłkarze zrobili się na bohaterów pożegnali i wybiegli z sali.
  • Heheh. . . Matko z kim ja się zadałam - zaczęłam się śmiać do maskotki od Sary i Oliwki.
  • Z świetnymi ludźmi - zaśmiała się Agata.
  • No temu nie zaprzeczam. Bardzo się cieszę, że Was znam. Na prawdę  - uśmiechnęłam się do wszystkich.
  • To ja się z Wami zabiorę - powiedział Waldemar zabierając ubrania.
  • Dobrze zapraszamy - powiedziały dziewczyny, a w tej chwili na salę wbiegły dziewczynki ze swoimi tatusiami.
  • Mamuś, mamuś - krzyczały jedna przez drugą.
  • Cichutko tutaj nie wolno krzyczeć - próbowały je uspokoić.
  • Mamuś, a tatuś powiedział, że jedziemy do domu - mówiła już znacznie ciszej smutna Sara.
  • Tak kochanie zbieramy się właśnie - wzięła ją na ręce.
  • Ale ja nie chcę Jej tu siamej zostawić - wtórowała Oliwka.
  • Spokojnie zostanę z Nią póki nie zaśnie - uśmiechnął się do małych Mo.
  • Ale na pewno - spojrzały na Niego groźnym wzrokiem.
  • Oczywiście, że tak - pocałował mnie.
  • No bo jak ją skzywdzis to sobie inaczej polozmawiamy - małe stanęły z dwóch stron zakładając rękę o rękę i patrząc na mojego ukochanego wzrokiem mordercy.
  • Mmm. . . zabrzmiało bardzo groźnie - zaśmiałam się.
  • Aż za groźnie. Moritz My byśmy się na Twoim miejscu bardzo bali - zaśmiał się Łukasz z Kubą po czym zabrali swoje córki.
  • W takim razie cześć kochani - pożegnali się i wyszli.
  • No to tym razem zostaliśmy w końcu sami - zaśmiał się.
  • Raczej tymczasowo póki Leo po Ciebie nie wróci - uśmiechnęłam się.
  • No tak zapomniałem - położył rękę na swoim policzku.
  • Dobry wieczór - na salę wszedł mój lekarz prowadzący.
  • Dobry, dobry - uśmiechnęliśmy się do Niego.
  • To jak gotowa na podróż do środkowej Polski - zapytał ucieszony.
  • Czemu do Warszawy - zapytał Leitner.
  • Niestety u nas nie mamy miejsca na tym oddziale by ją przyjąć. A organ już został przetransportowany do stolicy gdzie mają już jedno wolne miejsce przyszykowane dla Zuzanny - powiedział.
  • Aha to dobrze w takim razie rozumiem - odpowiedział mój chłopak.
  • To jak chcesz żyć i zostać zoperowaną. Teraz wszystko zależy od Ciebie, bo rodzice się zgodzili - zapytał mnie patrząc mi w oczy z pełną powagą.
  • Oczywiście. Muszę żyć, chcę nie mogę opuścić nikogo w wieku 17 lat, a w sumie już prawie 18. Pragnę dożyć swojej osiemnastki, bo w końcu to tylko 4 miesiące. Nie będę mogła ich zranić i pozwolić cierpieć tak jak ja wycierpiałam po stracie kogoś bardzo bliskiego - powiedziałam dumna z siebie z czego zaczęły mi płynąć łzy po policzkach.
  • No to pakuj manatki jutro o 6 zostaniesz przetransportowana do szpitala na odział transplantologii gdzie spędzisz 14 dób - uśmiechnął się i wyszedł.
  • Widzisz jednak wrócisz do Dortmundu - puściłam mu oczko.
  • No chyba śnisz, że Cię zostawię - powiedział bardzo poważnie.
  • Dobra nie pojedziesz - dałam mu buzi w policzek - Tylko jeszcze muszę zadzwonić do rodziców - jak powiedziałam  tak zrobiłam. Po 30 minutowej rozmowie rozłączyli się.
  • I jak - zapytał Niemiec.
  • Okey. Kazali dać Ci ich telefon i tylko jak będziesz lecieć do mnie masz do nich zadzwonić, bo sami nie będą mogli przyjechać przez pracę. No to jeszcze zadzwonię do Magdy.
*** 
Wyszłam razem z Syriuszem w poszukiwaniach Marco, ale nigdzie Go nie było.
  • Bardzo się o niego martwię - powiedziałam smutnym głosem.
  • Pewnie nic mu nie jest - powiedział Syriusz.
  • Ale i tak to nie zmienia faktu, że się o Niebo boję - powiedziałam prawie płacząc.
  • O tu jesteście. Podwieźć Was - wpadł na nas Mario.
  • Dzięki bardzo chętnie - odpowiedziałam kierując się w stronę parkingu.
  • Ej wiecie co z Marco nie odbiera telefonu od kiedy wyszedł - zapytał Mario kiedy juz jechaliśmy. 
  • Nie właśnie nie wiemy nic.
  • Może wrócił do Niemiec - rzucił Serginio.
  • Serg zamknij się. Na pewno by nie wrócił nie żegnając się z Nami - powiedziałam razem z Götze.
  • No dobra, ale wszystko możliwe - dokończył.
  • Mam maleńką nadzieję, że nie - odpowiedziałam.
  • Okaże się w hotelu, bo mamy jeden pokój jak Go nie będzie znaczy, że wyjechał - powiedział Mario.
  • W takim razie sami się przekonamy wieczorem - powiedziałam.
  • A właśnie gdzie Ty nocujesz - zapytał Mario Serginio.
  • Razem z rodzicami Zuzki póki moi nie wrócą z Niemiec.
  • Aha, bo jak Marco nie będzie możesz mieszkać ze mną nie - Niemiec się uśmiechnął.
  • Spoko nie ma sprawy - gdy sobie tak gadali zauważyłam numer Zuzki gdy odebrałam usłyszałam Jej szczęśliwy głos.
  • Co tam robisz - zapytała.
  • A siedzę sobie i słucham radio i biadolenia chłopaków. A Ty - zapytałam.
  • Właśnie chciałam Cię w sumie Was poinformować. Ale to proszę o spokój, całkowite wyluzowanie i takie tam. Jutro już do mnie nie przyjeżdżajcie, bo to nie będzie miało sensu szkoda Waszego paliwa i czasu wystarczy, że będziecie się za mnie modlić od 6 rano - mówiła, a mi serce z każdym słowem coraz bardziej biło.
  • Ale o co chodzi - zapytałam.
  • Jadę jutro do Warszawy - wykrzyczała pełna radości.
  • A czemu tam - zapytałam po czym wszystko mi wytłumaczyła.
  • Co to za klinika - rzuciłam kolejne pytanie.
  • Klinika Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej Wątroby. Podobno trafię do jakiegoś super doktora - odpowiedziała.
  • Dobra to ja się modlę. Mo będzie z Tobą - zapytałam.
  • No oczywiście, że będzie. Nawet nie ma szans, żeby wrócił z resztą do Niemiec. Właśnie wyszedł załatwić sobie kilku dniowy urlop chorobowy - powiedziała szczęśliwa.
  • Cieszę się z Waszego szczęścia - odpowiedziałam niepewnie.
  • A co się stało? Coś z Marco? Już mam mu nakopać - rzuciła odważnie jak zawsze.
  • Nie ma Go nigdzie i się martwię - zaczęłam płakać.
  • Spokojnie przecież nic nie zrobiłaś. To jego Niemiecka duma się odezwała - powiedziała to tak, że od razu na mnie zadziałało.
  • Dziękuję. Kocham Cię - powiedziałam Jej najszczerzej jak tylko potrafiłam.
  • Ja Ciebie też Kochanie - czułam się jak uśmiecha co mnie bardzo wspierało na duchu.
  • Ja kończę trzymaj się tam. Pamiętaj, że jesteśmy tam z Tobą wszyscy. Powiem klasie żeby trzymali kciuki dobrze - powiedziałam do niej.
  • Dobrze pozdrów wszystkich i powiedz im, że cholernie za nimi tęsknię - powiedziała, a ja się rozłączyłam.
Po wyjściu z samochodu Mario pobiegłam od razu do domu. Wyczekując na wiadomość od Mario. I odliczając czas do przeszczepu Zuzki.

***
Wysadzając Magdę widziałem jak bardzo martwi się o tego durnia oraz jak przeżywa operację przyjaciółki. Szczerze sam się bardzo bałem. Potem Syriusz trochę mnie denerwował, ale w sumie pasował do tej Polki. Z tym tylko, że z Marco to mój najlepszy przyjaciel. Jest dla mnie niczym brat przez co zasługuje na to co najlepsze. Magda też dobrze wyglądała świetnie się dogadywała z Nim i była o wiele lepsza od Caroline, a Serg im się tylko wpychał, niepotrzebnie mieszając w to wszystko. Podrzuciłem młodego pod dom Zuzki i wyruszyłem wprost do swojego hotelu.  W myślach miałem cały czas myśl Gdzie jest ten mój idiota. Gdy wszedłem od razu zauważyłem. . .

*****
Matko, ale się rozpisałam. Nie mam sił nawet na więcej. Natchnęło mnie i pisałam co mi palce kazały.

7 komentarzy:

  1. "No bo jak ją skzywdzis to sobie inaczej polozmawiamy" To zdanie mnie rozwaliło :D
    Fajnie ze strony Mo, ze zostaje razem z Zuzą ;) Mam nadzieję, ze wszystko będzie z nią dobrze ;)
    Marco.. powinien się znaleźć. Biedna Magda się tak o niego martwi..
    Sergio niepotrzebnie się wpycha w związek Magdy. Od początku wiedziałam, że z nim będzie jakiś problem.
    Chyba wyczuwam kolejny związek. Mianowicie Leo i Łucja :D
    Rozdział jest super :d KAŻDY JEST GENIALNY. Piszesz świetnie i uwielbiam to czytać ;**
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Bombowy czekam na więcej i czekam na dalsze losy Zuzki i Leo z Łucją

    Pozdrawiam ChOcOlAtE :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to, po prostu kocham! Brak słów na opisanie Twojego nieziemskiego talentu! :3
    Mam nadzieję, że Marco się znajdzie! Oby nic mu nie było ;(
    A Sergio niech spada! :c
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. super jak zawsze ale ten jeszcze bardziej mi się podobał :)))
    ciekawe gdzie lamcia mam nadzieję że sobie pojechał huehue :)))
    czekam z niecierpliwością na.następny ;)))
    Paczuś ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też czekam na następny. Oby tez cie natchnęło :****

    I szczęścia Z+M=<3



    Szczypiorek <33 ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rodział troche mnie nie było i musiałem nadrobić juz to zrobiłem :****

    Twój Misiek :*** :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Marco musi się znaleźć :D Madzia się o niego tak martwi, a Sergio mnie już zaczyna denerwować, po co on mi się tu wepchał! :P Cudowny!
    Czekam na kolejny rozdział! :>

    OdpowiedzUsuń