"[. . .] Oczywiście nie myliła się razem z Niemcem powiedzieliśmy wszystkim zgromadzonym, że jesteśmy parą. Nie obeszło się bez ogromnej radości i miliona gratulacji."
Resztę południa spędziliśmy bardzo miło głównie śmiejąc się i żartując. Wszystkie dowcipy opowiadali Polacy z czego Niemcy padali ze śmiechu na podłogę lub zalewali się łzami radości. Cóż chyba nie znali nas Polaków od tej strony.
***
- Piszczu skończ błagam - zwijał się z bólu brzucha Mario.
- Błaszczu Ty także, bo się zaraz zleje - śmiała się także Łucja.
- A ja ich poprę - ledwo łapiąc oddech powiedział Marco.
- Tak całkowicie poważnie skąd Wy znacie takie kawały - pytał Mo ledwo powstrzymując śmiech.
- Wiesz kochanie niektórzy Polacy już tak mają - uśmiechnęłam się.
- Jak - zapytał zbytnio nie rozumiejąc.
- Tak, że Bóg ich obdarował talentem do gry i darem rozśmieszania przyjaciół.
- Ale ja nie widzę z tego żadnego daru każdy potrafi opowiadać jakieś żarty - powiedział oburzony Syriusz.
- Oj Mój Drogi tu się mylisz, bo niektórzy walą sucharami na wszystkie strony, a tylko Polacy najwidoczniej mają dar powalania Niemców na kolana - powiedziała całkowicie spokojnie Magda.
- Choć tylko niektórzy Polacy nie mają poczucia humoru i tylko zgrywają mądrych - dodał Łukasz.
- No raz pojechałem z kumplami i kumplami kumpli na imprezę jak jeden z nich zaczął ''żartować'' to myślałem, że zaraz padnę z powodu jego niskiej inteligencji. On się bawił świetnie, ale nikt na 12 osób nawet raz się nie uśmiechnął - powiedział Kuba.
- A kto to był - zapytał Marco.
- Właśnie Polak czy obcokrajowiec - zapytał Fornalik.
- Hmm. . bez obrazy kolegom Niemcom, ale to był Wasz rodak - dodał Błaszczykowski.
- O no właśnie Wy macie fantastyczne poczucie humoru. Najwidoczniej to był jakiś wyrzutek - powiedziałam uśmiechając się do swojego chłopaka.
- Dobra spoko mam rozumieć aluzję, że jako Niemcy nie potrafimy rozbawiać ludzi - obraził się Marco.
- Ooo. . . Lamka się obraziła - zaśmiał się Leo siedzący z moją siostrą.
- No cóż trafiają się już tacy. A najwidoczniej Lamy nie mają poczucia humoru - dodał Syriusz.
- O i tutaj widać, że ma coś z Polaka - skomentowała Magda, gdy Jej chłopak opuścił salę.
- No ba urodę mam po ojcu, który pochodził z Niemiec. W takim razie po matce Polce odziedziczyłem poczucie humoru - zaśmiał się przytulając przyjaciółkę.
- A skromność to po kim - szturchnął go Moritz.
- A wiesz, że nie wiem - powiedział pół Niemiec pół Polak.
- No mogłeś powiedzieć, że po sąsiedzie lub fantastycznym kuzynie - dodałam od siebie, gdy obserwowałam całą zaistniałą sytuację.
- Hehehe. . . Wiecie co wszystko super, ale jutro musimy wrócić do szkoły, a jeszcze muszę znaleźć Marco - Magda spojrzała na Syriusza.
- To Wy już chodzicie z powrotem - zapytałam.
- No niestety, bo mogła bym tutaj z Wami siedzieć codziennie - uśmiechnęła się blondynka po czym razem z Serginio zaczęła się ze wszystkimi żegnać.
- Wpadniecie jutro - zapytałam przyjaciół.
- No może - uśmiechnęli się.
- A jeśli mnie zabiorą do Warszawy - zapytałam smutnym głosem.
- Spokojnie Kochana. To dla nas trudny wybór, ale bardzo się postaram być przy Tobie podczas przeszczepu - powiedziała Magda, gdy się ze mną żegnała.
- Dobrze to pa trzymajcie się - powiedziałam - Piszcie do mnie dobrze jak tam po powrocie do szkoły - dodałam, gdy byli przy wyjściu.
- Obiecuje. Kocham Cię i trzymaj się - pomachała moja przyjaciółka.
- A ogólnie gdzie moja komórka - zapytałam po chwili poszukiwań.
- Policja zabrała, ale mamy nowy - powiedział mój tato, gdy Mo wyjmował pudełko z torby.
- A dodatkowo my kupiliśmy zmienne obudowy i fioletowe etui by i ten nie skończył tak samo jak poprzedni - powiedziała Agata z Ewą.
- A co się stało - zapytałam niepoinformowana o tym co się stało.
- Jak Ci wypadł ekranik pękł i nie nadawał się już do niczego - powiedział Piszczyk.
- Jejku dziękuję Wam - uśmiechnęłam się.
- Nie masz za co. Wystarczy, że żyjesz i uśmiechasz się razem z Nami dla Nas - powiedział Leitner.
- To mój wymarzony - powiedziałam trzymając Go w żółto czarnej obudowie, a w drugiej miałam z herbem i barwami Śląska Wrocław.
- To my się będziemy zbierać - powiedzieli moi rodzice.
- To ja mogę Państwa odwieźć - powiedział Leo.
- Nie no nie musi się Pan trudzić. Przyjechaliśmy pociągiem to i nim wrócimy - powiedziała moja mama.
- To dla mnie żaden problem tylko sama przyjemność - mówił patrząc wprost w oczy Łucji.
- Ale my nie chcemy sprawiać problemów - mówiła lekko zawstydzona wzrokiem Bittencourta.
- Zawiozę Was i koniec rozmowy. A ogólnie nie lubię jak mówią do mnie Pan, więc jestem Leonardo Bittencourt, a dla przyjaciół Leo - uśmiechnął się przedstawiając mojej rodzince.
- No to my lecimy jak coś to dzwoń masz już telefon - powiedziała moja rodzicielka.
- Ale rano, żebyśmy na marne nie jechali - powiedzieli przy wyjściu.
- Dobrze, dobrze będę pamiętać - uśmiechnęłam się.
- No to i my się zbieramy, bo nie wiemy gdzie się podziały nasze pociechy - zaśmiała się Ewa.
- No to wyruszamy na poszukiwania naszych sreberek - piłkarze zrobili się na bohaterów pożegnali i wybiegli z sali.
- Heheh. . . Matko z kim ja się zadałam - zaczęłam się śmiać do maskotki od Sary i Oliwki.
- Z świetnymi ludźmi - zaśmiała się Agata.
- No temu nie zaprzeczam. Bardzo się cieszę, że Was znam. Na prawdę - uśmiechnęłam się do wszystkich.
- To ja się z Wami zabiorę - powiedział Waldemar zabierając ubrania.
- Dobrze zapraszamy - powiedziały dziewczyny, a w tej chwili na salę wbiegły dziewczynki ze swoimi tatusiami.
- Mamuś, mamuś - krzyczały jedna przez drugą.
- Cichutko tutaj nie wolno krzyczeć - próbowały je uspokoić.
- Mamuś, a tatuś powiedział, że jedziemy do domu - mówiła już znacznie ciszej smutna Sara.
- Tak kochanie zbieramy się właśnie - wzięła ją na ręce.
- Ale ja nie chcę Jej tu siamej zostawić - wtórowała Oliwka.
- Spokojnie zostanę z Nią póki nie zaśnie - uśmiechnął się do małych Mo.
- Ale na pewno - spojrzały na Niego groźnym wzrokiem.
- Oczywiście, że tak - pocałował mnie.
- No bo jak ją skzywdzis to sobie inaczej polozmawiamy - małe stanęły z dwóch stron zakładając rękę o rękę i patrząc na mojego ukochanego wzrokiem mordercy.
- Mmm. . . zabrzmiało bardzo groźnie - zaśmiałam się.
- Aż za groźnie. Moritz My byśmy się na Twoim miejscu bardzo bali - zaśmiał się Łukasz z Kubą po czym zabrali swoje córki.
- W takim razie cześć kochani - pożegnali się i wyszli.
- No to tym razem zostaliśmy w końcu sami - zaśmiał się.
- Raczej tymczasowo póki Leo po Ciebie nie wróci - uśmiechnęłam się.
- No tak zapomniałem - położył rękę na swoim policzku.
- Dobry wieczór - na salę wszedł mój lekarz prowadzący.
- Dobry, dobry - uśmiechnęliśmy się do Niego.
- To jak gotowa na podróż do środkowej Polski - zapytał ucieszony.
- Czemu do Warszawy - zapytał Leitner.
- Niestety u nas nie mamy miejsca na tym oddziale by ją przyjąć. A organ już został przetransportowany do stolicy gdzie mają już jedno wolne miejsce przyszykowane dla Zuzanny - powiedział.
- Aha to dobrze w takim razie rozumiem - odpowiedział mój chłopak.
- To jak chcesz żyć i zostać zoperowaną. Teraz wszystko zależy od Ciebie, bo rodzice się zgodzili - zapytał mnie patrząc mi w oczy z pełną powagą.
- Oczywiście. Muszę żyć, chcę nie mogę opuścić nikogo w wieku 17 lat, a w sumie już prawie 18. Pragnę dożyć swojej osiemnastki, bo w końcu to tylko 4 miesiące. Nie będę mogła ich zranić i pozwolić cierpieć tak jak ja wycierpiałam po stracie kogoś bardzo bliskiego - powiedziałam dumna z siebie z czego zaczęły mi płynąć łzy po policzkach.
- No to pakuj manatki jutro o 6 zostaniesz przetransportowana do szpitala na odział transplantologii gdzie spędzisz 14 dób - uśmiechnął się i wyszedł.
- Widzisz jednak wrócisz do Dortmundu - puściłam mu oczko.
- No chyba śnisz, że Cię zostawię - powiedział bardzo poważnie.
- Dobra nie pojedziesz - dałam mu buzi w policzek - Tylko jeszcze muszę zadzwonić do rodziców - jak powiedziałam tak zrobiłam. Po 30 minutowej rozmowie rozłączyli się.
- I jak - zapytał Niemiec.
- Okey. Kazali dać Ci ich telefon i tylko jak będziesz lecieć do mnie masz do nich zadzwonić, bo sami nie będą mogli przyjechać przez pracę. No to jeszcze zadzwonię do Magdy.
***
Wyszłam razem z Syriuszem w poszukiwaniach Marco, ale nigdzie Go nie było.
- Bardzo się o niego martwię - powiedziałam smutnym głosem.
- Pewnie nic mu nie jest - powiedział Syriusz.
- Ale i tak to nie zmienia faktu, że się o Niebo boję - powiedziałam prawie płacząc.
- O tu jesteście. Podwieźć Was - wpadł na nas Mario.
- Dzięki bardzo chętnie - odpowiedziałam kierując się w stronę parkingu.
- Ej wiecie co z Marco nie odbiera telefonu od kiedy wyszedł - zapytał Mario kiedy juz jechaliśmy.
- Nie właśnie nie wiemy nic.
- Może wrócił do Niemiec - rzucił Serginio.
- Serg zamknij się. Na pewno by nie wrócił nie żegnając się z Nami - powiedziałam razem z Götze.
- No dobra, ale wszystko możliwe - dokończył.
- Mam maleńką nadzieję, że nie - odpowiedziałam.
- Okaże się w hotelu, bo mamy jeden pokój jak Go nie będzie znaczy, że wyjechał - powiedział Mario.
- W takim razie sami się przekonamy wieczorem - powiedziałam.
- A właśnie gdzie Ty nocujesz - zapytał Mario Serginio.
- Razem z rodzicami Zuzki póki moi nie wrócą z Niemiec.
- Aha, bo jak Marco nie będzie możesz mieszkać ze mną nie - Niemiec się uśmiechnął.
- Spoko nie ma sprawy - gdy sobie tak gadali zauważyłam numer Zuzki gdy odebrałam usłyszałam Jej szczęśliwy głos.
- Co tam robisz - zapytała.
- A siedzę sobie i słucham radio i biadolenia chłopaków. A Ty - zapytałam.
- Właśnie chciałam Cię w sumie Was poinformować. Ale to proszę o spokój, całkowite wyluzowanie i takie tam. Jutro już do mnie nie przyjeżdżajcie, bo to nie będzie miało sensu szkoda Waszego paliwa i czasu wystarczy, że będziecie się za mnie modlić od 6 rano - mówiła, a mi serce z każdym słowem coraz bardziej biło.
- Ale o co chodzi - zapytałam.
- Jadę jutro do Warszawy - wykrzyczała pełna radości.
- A czemu tam - zapytałam po czym wszystko mi wytłumaczyła.
- Co to za klinika - rzuciłam kolejne pytanie.
- Klinika Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej Wątroby. Podobno trafię do jakiegoś super doktora - odpowiedziała.
- Dobra to ja się modlę. Mo będzie z Tobą - zapytałam.
- No oczywiście, że będzie. Nawet nie ma szans, żeby wrócił z resztą do Niemiec. Właśnie wyszedł załatwić sobie kilku dniowy urlop chorobowy - powiedziała szczęśliwa.
- Cieszę się z Waszego szczęścia - odpowiedziałam niepewnie.
- A co się stało? Coś z Marco? Już mam mu nakopać - rzuciła odważnie jak zawsze.
- Nie ma Go nigdzie i się martwię - zaczęłam płakać.
- Spokojnie przecież nic nie zrobiłaś. To jego Niemiecka duma się odezwała - powiedziała to tak, że od razu na mnie zadziałało.
- Dziękuję. Kocham Cię - powiedziałam Jej najszczerzej jak tylko potrafiłam.
- Ja Ciebie też Kochanie - czułam się jak uśmiecha co mnie bardzo wspierało na duchu.
- Ja kończę trzymaj się tam. Pamiętaj, że jesteśmy tam z Tobą wszyscy. Powiem klasie żeby trzymali kciuki dobrze - powiedziałam do niej.
- Dobrze pozdrów wszystkich i powiedz im, że cholernie za nimi tęsknię - powiedziała, a ja się rozłączyłam.
***
Wysadzając Magdę widziałem jak bardzo martwi się o tego durnia oraz jak przeżywa operację przyjaciółki. Szczerze sam się bardzo bałem. Potem Syriusz trochę mnie denerwował, ale w sumie pasował do tej Polki. Z tym tylko, że z Marco to mój najlepszy przyjaciel. Jest dla mnie niczym brat przez co zasługuje na to co najlepsze. Magda też dobrze wyglądała świetnie się dogadywała z Nim i była o wiele lepsza od Caroline, a Serg im się tylko wpychał, niepotrzebnie mieszając w to wszystko. Podrzuciłem młodego pod dom Zuzki i wyruszyłem wprost do swojego hotelu. W myślach miałem cały czas myśl Gdzie jest ten mój idiota. Gdy wszedłem od razu zauważyłem. . .
*****
Matko, ale się rozpisałam. Nie mam sił nawet na więcej. Natchnęło mnie i pisałam co mi palce kazały.
"No bo jak ją skzywdzis to sobie inaczej polozmawiamy" To zdanie mnie rozwaliło :D
OdpowiedzUsuńFajnie ze strony Mo, ze zostaje razem z Zuzą ;) Mam nadzieję, ze wszystko będzie z nią dobrze ;)
Marco.. powinien się znaleźć. Biedna Magda się tak o niego martwi..
Sergio niepotrzebnie się wpycha w związek Magdy. Od początku wiedziałam, że z nim będzie jakiś problem.
Chyba wyczuwam kolejny związek. Mianowicie Leo i Łucja :D
Rozdział jest super :d KAŻDY JEST GENIALNY. Piszesz świetnie i uwielbiam to czytać ;**
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;**
Bombowy czekam na więcej i czekam na dalsze losy Zuzki i Leo z Łucją
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ChOcOlAtE :)
Kocham to, po prostu kocham! Brak słów na opisanie Twojego nieziemskiego talentu! :3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Marco się znajdzie! Oby nic mu nie było ;(
A Sergio niech spada! :c
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Pozdrawiam ;*
super jak zawsze ale ten jeszcze bardziej mi się podobał :)))
OdpowiedzUsuńciekawe gdzie lamcia mam nadzieję że sobie pojechał huehue :)))
czekam z niecierpliwością na.następny ;)))
Paczuś ^^
Ja też czekam na następny. Oby tez cie natchnęło :****
OdpowiedzUsuńI szczęścia Z+M=<3
Szczypiorek <33 ;***
Bardzo fajny rodział troche mnie nie było i musiałem nadrobić juz to zrobiłem :****
OdpowiedzUsuńTwój Misiek :*** :D
Marco musi się znaleźć :D Madzia się o niego tak martwi, a Sergio mnie już zaczyna denerwować, po co on mi się tu wepchał! :P Cudowny!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! :>