''[. . .]Około 2 nad ranem przyjaciele zwinęli się do siebie, a my poszliśmy spać . . . ''
Obudził mnie zimny podmuch wiatru. Chciałam się przytulić do mojego grzejniczka, ale po niechętnym otwarciu oczu dostrzegłam, że Moritza nigdzie nie ma. Okno od balkonu było otwarte tak samo jak drzwi. Pewnie wstał wcześniej by przygotować dom. Jego rodzice mieli dzisiaj wrócić szybciej by się jeszcze z nami zobaczyć i odebrać klucze od domu. Nie mogłam się przebudzić, więc założyłam koszulkę leżącą na fotelu i wyszłam na balkon. Na dworze jak na środek lata nie było nawet odrobinę ciepło, więc jeszcze szybciej wróciłam do łóżka wcześniej zamykając okno. Wzięłam telefon by sprawdzić godzinę dochodziła dopiero 5:50. Wyjazd planowaliśmy o 9-10 (matko jeszcze tyle czasu). Po dłuższej chwili leniuchowania na facebooku i twitterze wzięłam zwyklą białą koszulkę, czarne rurki oraz grubą czarną bluzę z napiem BVB i poszłam się ubierać. W całym domu było tak zimno i cicho, że czułam się jak w tandetnym horrorach, których tak bardzo nie lubię. Wykonując poranną toaletę usłyszałam jak ktoś wchodzi do sypialni. Nie zwracałam na to zbytniej uwagi, bo nie mógł to być nikt prócz Mo zwracajac uwagę na wczesną porę.
- Kochanie to Ty - zawołałam pakując szczoteczkę i pastę do zębów, oraz pozostałe drobne kosmetyki.
- Tak - odpowiedział bardzo krótko.
- Stało się coś - zapytałam wychodząc z łazienki.
- Nie - rzucił.
- Przecież widzę - przytuliłam się do zdenerwowanego chłopaka od tyłu, wrzucając kosmetyczkę do swojej walizki.
- Martwię się o Ciebie pół nocy przesiedziałaś w łazience - rzucił.
- Co - zdziwiłam się.
- Nie mów, że nie pamiętasz. Wróciłaś do mnie dopiero gdzieś przed 4 w nocy.
- Misiek ja myślałam, że to tylko mój kolejny głupi sen, kolejna zmora - wyszeptałam przypominając sobie minioną noc.
- A te pootwierane okna to też dlatego - zapytałam po chwili.
- Tak sądziłem, że jest tu za ciepło dlatego Cię mdli - rzucił oschle.
No to ekstra te poranne mdłości zaczęły mnie nawet odwiedzać w nocy. Do cholery co się dzieje??!! Może wypadało by pójść do jakiegoś lekarza??!! O nie żadnych lekarzy nienawidzę do nich chodzić. Zaczęłam kłócić się sama ze sobą.
- Przepraszam - wyszeptałam po chwili.
- Nie masz za co, ale poszła byś w końcu do lekarza - rzucił bez uczuć.
- Dobrze wiesz, że nienawidzę do nich chodzić - powiedziałam odsuwając się do chłopaka.
- A ja nienawidzę, gdy cierpisz - odparł nie patrząc na mnie.
- Spójrz chociaż na mnie - złapałam go za dłoń, którą szybko zabrał.
- Nie - warknął.
- Myślisz, że krzycząc na mnie coś wdziałasz - zapytałam spokojnie patrząc na jego buty.
- Tak może w końcu zaczniesz myśleć o kimś więcej niż tylko o sobie - warknął.
- O co Ci chodzi - zdziwiłam się tym co powiedział, ale nadal zachowywałam spokój.
- A o to, że martwię się o Ciebie, a Ty nie idziesz do doktora tylko dlatego, że ich nienawidzisz - krzyknął powodując dreszcze na moim ciele.
- Dobrze wiesz, że boję się obcego dotyku i krzyku, więc chociaż byś przestał na mnie krzyczeć - odpowiedziałam przez łzy.
Po czym on fuknął coś pod nosem i nie zwracając na mnie uwagi wyszedł. Odprowadziłam go wzrokiem do wyjścia po czym padłam na łóżko i zaczęłam płakać. Po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, że wypadało by posprzątać sypialnie i uspokoić się przed wizytą Państwa Leitner. Podczas porządków założyłam słuchawki myśląc o tym co mi wykrzyczał chłopak. Na samą myśl o próbie gwałtu chciało mi się płakać dodając do tego to, że Moritz doskonale wiedział dlaczego nie chodzę do lekarzy. Przerażała mnie myśl, że obcy może mnie dotknąć, ale jego to najwidoczniej nie obchodziło. Sam pewnie nawet pamiętał jak go unikałam początkowo bojąc się jego dotyku. Piłkarz co jakiś czas wpadał tylko do pokoju po swoje torby nie zwracajac na mnie większej uwagi. Gdy już całkowicie byłam w swoim świecie ktoś stanął w drzwiach, które uchyliłam na chwilę by się wywietrzyło podczas końcowego odkurzania.
- Matko - wypuściłam rurę, łapiąc się za serce i siadając na podłodze.
- Dzień dobry Zuzanno - uśmiechnął się do mnie ojciec Moritza (tak zabawnie wyglądam, na pewno).
- Ale mnie Pan wystraszył. I dzień dobry - uśmiechnełam się szeroko do starszego mężczyzny.
- Płakałaś - zauważył pomagając mi wstać.
- Nie - odparłam składając odkurzacz.
- Widzę przecież. Powiedz mi, bo Moritz jest tak bojowo nastawiony, że aż strach podejść, a co dopiero odezwać. Jakbym mógł to by nas tym co miał w rękach zabił - wytłumaczył szybko ojciec piłkarza.
- Pokłóciliśmy się głównie o to, że nie chce iść do lekarza - odparłam wsadzając ostatnie elementy odkurzacza do szafy.
- Coś Ci jest?? Chora jesteś - usiadł na łóżku.
- Nie mam tylko problemy żołądkowe i jemu to przeszkadza, że zamiast siedzieć z nim to przesiaduje w łazience - wyszeptałam, bo ukrywanie prawdy w ostatni dzień i tak nie miało by sensu.
- Na prawdę o to Wam poszło - zapytał zdziwiony powodem naszej kłótni, gdy wzięłam swoje torby by znieść na dół.
- Niestety - wzruszyłam ramionami.
- Pomogę Ci - chciał mi zabrać jedną walizkę.
- Nie dziękuję dam sobie radę sama - zauważyłam Moritza rozmawiającego ze swoją mama po czym wsadziłam rzeczy do bagażnika swojego samochodu.
- Dzień dobry - uśmiechnełam się do rodzicielki ukochanego.
- Oooo witaj Zuzanno. Co tak marnie wyglądasz zapytała widząc moją jeszcze bledszą cerę niż poprzedniego razu, gdy mnie widziała.
- A to nic takiego. Brakuje mi słońca - zaśmiałam się.
- Jasne - parsknął młody Niemiec.
- Moritz - skarcił go ojciec.
- Czego - warknął idąc do środka.
- Uspokoił byś się, bo nerwami jej nie pomożesz - zaczepił go tato, gdy wracałam po resztę swoich rzeczy.
- I co to da. Spokojnie nie dało to teraz też nie - rzucił patrząc na mnie. Czułam jego przeszywający wzrok, ale nie zwracałam na to uwagi. Mimo, że to bardzo bolało. Jeszcze wczoraj nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
- Zuzanna o której jedziecie - zapytała Milena (mama Moritza) dosiadając się do mnie.
- Nie wiem - westchnęłam - Teraz to i tak nie ma znaczenia - posmutniałam biorąc łyk gorącego napoju.
- Oj nie smuć się. Nie pasuje Ci aki wyraz twarzy. Zapamiętałam Cię głównie jako uśmiechniętą nastolatkę, która dodawała życia do naszego domu - starsza kobieta objęła mnie ramieniem.
- Przepraszam, ale nie potrafię. Poszła bym do tego lekarza tylko dla niego, ale teraz to już nie wiem czy chcę jechać do Stuttgartu, gdyby nie to, że moje wszystkie rzeczy praktycznie tam są. Najchętniej wróciła bym do domu i nie pokazywała mu na oczy, bo i tak na mnie nawet nie spojrzy - znów zaczęłam płakać.
- Przykro mi bardzo, że mój syn tak Cię potraktował. Sama nie wiem co mu jest, ale zrozum też go. Zakochany jest w Tobie po uszy i nie widzi świata po za Tobą. Proszę porozmawiajcie ze sobą jak najszybciej - spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Nie obiecuje, że mi się uda, ale zrobię to jak tylko dojedziemy na miejsce. On musi troszkę ochłonąć.
- Na prawdę jesteś niesamowitą dziewczyną - westchnęła kobieta patrząc na moje zapłakane oczy - nie płacz, dziennikarze czychają wszędzie i nie pozostawią na Tobie suchej nitki. Chodź wstań, bo nabawisz się wilka - podała mi dłoń po czym przyciągnęła mnie do siebie mocno przytulając.
- Moritz jasne - Erwin ( ojciec Moritza) otwierając drzwi synowi, który niósł ostatnie pudełko.
- Tak tak - odparł uderzając mnie w ramię, ale nie powiedziałam nic tylko złapałam się za stłuczone ramie.
- Dobrze pójdę umyć po sobie kubek - wstałam by wykonać czynność.
- Pośpiesz się tylko, bo zaraz wyjeżdżamy - rzucił za mną nie patrząc co robię.
- Dobrze - odparłam znów zalewając się łzami.
- Moritz - powiedziała błagająco mama chłopaka.
- Zuzanno mam pytanie - zaczepiła mnie Milena, gdy patrzyłam na zdjęcia z ukochanym, gdy się poznaliśmy, a ja byłam nie złą ciamajdą.
- Tak - odwróciłam się odkładając przy okazji zdjęcie.
- Robiłaś test ciążowy - o kurde to mnie zadziwiła Pani.
- Niee skąd takie pytanie - zapytałam.
- Bo nie wierzę, że się nie kochaliście - spojrzała na mnie z ukrytym uśmiechem na twarzy - tym bardziej, że jesteście młodzi i takie tam sprawy nie będę Cię zamęczać tym bardziej, że ten złośnik czeka. Proszę masz zadzoń do mnie jak go wykonasz - wsadziła mi małe pudełeczko do torebki uśmiechając się.
- Dobrze, ale strasznie mnie Pani zadziwiła w tym momencie - westchnęłam zbierając się do wyjścia.
- Chciała bym już mieć wnuki - zawołała za mną, gdy znajdowałyśmy się z Panami na dworze.
- O słyszę ciekawy temat - uśmiechnął się Erwin patrząc na syna.
- No teraz na pewno nie doczekacie dzieci - zawołał Mo na co ja tylko przytuliłam się do rodziców chłopaka i wsiadłam do samochodu.
- Nie jedziesz ze mną - zapytał piłkarz, gdy zauważył moje czyny.
- Jeśli mnie tak traktujesz to już wolę jechać sama. Pojedziesz pierwszy, a ja za Tobą - odparłam zapinając pasy.
- No no Moritz nie złe autko - odezwał się jeden z nich.
- Dziękuję - uśmiechnął się pierwszy raz od poranka.
- A to kto - zapytał jeden z nieznajomych.
- To moja dziewczyna Zuzanna opowiadałem Wam o niej - objął mnie ramieniem na co zrobiłam krok wstecz.
- Miło mi jestem Alexandru, Alexandru Maxim - podszedł do mnie całkiem symaptyczny chłopak.
- No opowiadałeś, ale nie sądziłem, że aż tak ładna jest - podszedł do mnie ten pierwszy - mi również poznać nową piękność jestem Sven, Sven Ulreich - przedstawił się podając dłoń.
- Mi także bardzo miło Was poznać. Macie piękny dom - dodałam po chwili odsuwając się od Leitnera.
- Chodź oprowadzę Cię po mieszkaniu - zaproponował Alexandru.
- Dobrze - wzięłam tylko komórkę i udałam sie za przystojnym piłkarzem.
- Słyszałem, że jesteś po architekurze krajobrazu, więc pewnie bardzo podoba Ci się ogród. Choć przyznam się bez bicia, że strasznie go zaniedbałem - odezwał się Sven, gdy Alexandru zostawił mnie na chwilę.
- Tak, jeśli będę mogła to już dzisiaj chciała bym zacząć robić - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście czuj się jak u siebie, bo w końcu to teraz, także Twój dom - uśmiechnął się.
- Dziękuję, jeśli pozwolisz pójdę się rozpakować - po potwierdzającym kiwnięciu głowy wróciłam do samochodu po resztę rzeczy, ale ktoś mnie wyprzedził.
- Hej piękna. Mam nadzeję, że nie pogniewasz się na mnie jak Ci troszkę pomogę, bo Mo coś jakiś taki humorzasty jest - odezwał się Maxim, gdy stanęłam jak wryta w wejściu, gdy brał moje torby.
- Nie nie pogniewam się to bardzo miłe z Twojej strony dziękuję, ale sama też bym dała radę skoro je tam wtargałam - uśmiechnęłam się
- Oj to przynajmniej teraz odpocznij - rzucił.
- No dobrze dziękuję - pocałowałam chłopaka w policzek, biorąc torebkę udając sie do łazienki, by wkonać test od mamy Mo.
*****
No to nareszcie pojawił się kolejny. A więc oddaje go wam do oceny. Mam nadzieję, że się będzie podobać, bo troszkę się namęczyłam by się dzisiaj pojawił.
Egzaminy i urodzinki mam za sobą i nareszcie wakacje. Nigdzie nie wyjeżdżam, jak na razie tylko imprezuje, więc rozdziały powinny pojawiać się regularnie.
Tęskniłam za Wami kochani i jestem ciekawa czy Wy także??
Tak....!!!! Tęskniłam bardzo :***
OdpowiedzUsuńJest super...ciekawe co wyjdzie z testem :)))
no zdenerwował mnie Mo no...
OdpowiedzUsuńniech no ja go spotkam :P
hehe xdd
świetnie ♥
weny kochanie i jak najszybciej z następnym ♥
Kochana jasne ze tęskniłam! Miesiąc nie widziałam tutaj Ciebie, ale ja wszystko rozumiem ;) Wszystko ma swoje priorytety!
OdpowiedzUsuńOch Moritz coś bardzo zdenerwowany! Albo coś podejrzewa, albo po prostu stawia dziwne fochy...
Coś czuję, że wynik testu wyjdzie pozytywny! Jejku jak ja bym chciała widzieć Moritza jako tatusia. To by było takie słodkie :D
Czekan na więcej i pozdrawiam!
Buziole kochana :***
P.S To ja - Anonimka (tak tylko mówię, jeśli jeszcze nie byłaś u mnie :*)
Jak się cieszę ze jest już rozdział. Jest świetny. Cieszę się że rozdziały będą regularnie. Już nie moge się doczekać. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń