'' [. . .] Albo mi się wydaje albo oni coś przede mną ukrywają. . .''
Zastanawia mnie tylko co oni kombinują, bo szczerze po tych dwóch przygłupach można się spodziewać niemal wszystkiego. Może ktoś raczy mi to kiedyś wyjaśnić. O już wiem kto może mi pomóc ogarnąć tych durni. Zuza. Tak sądzę, że ona wie o co chodzi tym bardziej, że od kiedy mieszkamy w Stuttgarcie strasznie zbliżyła się do chłopaków. Pomijając już nawet fakt z Alexandru, ale szczerze mimo wszystko troszkę mi to przeszkadza, bo jednak Polka jest bardzo atrakcyjną kobietą. Tylko jeszcze nie do końca moją, bo spotykamy się, mieszkamy razem, ale nadal jej się nie oświadczyłem. Może czas to w końcu zmienić, bo jeszcze ktoś inny mnie uprzedzi.
- Stary poszedł byś w końcu spać - odezwał się Sven, któremu świeciłem po oczach tabletem.
- Wybacz no musiałem się napatrzeć - westchnąłem patrząc na uśmiechniętą dziewczynę.
- Dobrze, że nie pocieszyć - rzucił Alexandru śmiejąc się jak opętnany.
- Dostaniesz kiedyś w ten głupi kaczan - rzuciłem w niego poduszką odkładając sprzęt.
Następny dzień rano 24.07
No więc właśnie wracamy z chłopakami na Mercedes Benz Arenę, gdzie oddamy sprzęt i ustalimy grafik na treningi. Nie mogę się już doczekać, bo na prawdę bardzo się za nią stęskniłem. W internecie i prasie oczywiście krążyło mnóstwo zdjęć z nią i chłopakami, ale większość to byli fani z Dortmundu lub przyjaciele, których oczywiście znam osobiście, więc nie miałem powodów do większej zazdrości.
- Pogadasz z nią dzisiaj - zapytał Alexandru pisząc smsy od kiedy otworzył oczy.
- Mówisz o Zuzannie - zapytałem niewiedząc o którą z dziewczyn mu chodzi.
- W sumie to tak, ale jeśli już tak pytasz to chodzi mi też o Lisę. Wiesz przecież do czego ona może być zdolna - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- No niestety to wiem, ale nie mam teraz kiedy to zrobić. Najpierw chcę spróbować odbudować to co spieprzyłem, a wtedy będę się głupotami zajmował - uśmiechnąłem się do przyjaciela.
- O czym tutaj tak ćwierkają moje gołąbeczki - zaciekawił się Sven, który sam od kilku dni latał w obłokach.
- A Ty co podsłuchujesz zajmij się lepiej swoją komórką, ale dziewczyną z drugiej strony linii - rzucił Maxim.
- Dobra, bo widzę, że ktoś tu lewą nogą wstał - Ulreich wracając na swoje miejscy, gdy dałem mu znak, żeby dzisiaj dał sobie spokój z żartów. Długo jeszcze patrzyłem na zmieniający się krajobraz za oknem. Aż w końcu zasnąłem.
Z perspektywy Zuzanny.
Dzisiaj to najchętniej nie wychodziła bym z sypialni i cały dzień przeleżała w wygodnym łóżku. Lecz tym bym pewnie rozzłościła Moritza, a nie miałam ochoty ani siły się z nim kłócić. Wczoraj nie źle dałam sobie w kość. To nie było w sumie nic wielkiego. Ogarnęłam cały ogród i pół domu, bo nie mogłam patrzeć na porozrzucane ubrania i sprzęt piłkarzy. Nie pomijając śmieci takich jak butelki po piwie czy opakowania po pizzy. Około 9 rano dostałam smsa, który mnie obudził od Alexa o tym, że gdzieś w porze obiadowej powinni być. Co mnie wcale nie uszczęśliwiło, bo tym bardziej musiała bym wstać i przygotować im coś pożywnego. Około 11 zwlekłam się z łóżka z ogromnym bólem kręgosłupa, a na dodatek nie mogłam znaleźć swoich dresów, a miałam problem by wcisnąć się w szorty.
- No ładnie idzie mi już w biodra - powiedziałam sama do siebie.
Oczywiście jak mogłam się spodziewać znalazłam tylko 3 ziemniaki i mrożone warzywa na patelnie. Dobrze, że ogólnie lubię takie jedzenie i zawsze podjadałam mimo nakazanej diety przez swoją znaczy cudzą wątrobę. Skoczyłam jeszcze do pobliskiego sklepu po żółty ser i piersi z kurczaka. Gdy wstawiłam gotową zapiekankę do piekarnika postanowiłam ogarnąć nieco kuchni. No niestety żaden super kucharz ze mnie i nie dość, że gotuję jak. . . No właśnie nie gotuje, a ta jedna potrawa wyuczona z przepisu od opakowania mrożonek to czysty leń, bo trzeba było sobie radzić, gdy rodziców w domu nie było. Potrafię jeszcze zrobić nie za dobrą zupę jarzynową i najlepszy chleb w jajku znaczy tak mi się wydaje. Podczas moich kulinarnych rozmyślań usłyszałam huk zatrzaskiwanych drzwi.
- Jesteśmy księżniczko - zawołali chórem.
- Słyszałam chociaż byście szanowali te biedne drzwi, a nie robicie więcej huku niż to warte - uśmiechnęłam się próbując ukryć ból jaki mi towarzyszy od rana.
- Miło Cię widzieć uśmiechniętą i wypoczętą - Sven przytulając mnie do swojego wyperfumowanego ciała.
- Ciebie również choć na wypoczętego to nie wyglądasz - zaśmiałam się.
- Hej piękna - Alexandru wpadł jak poparzony do kuchni podnosząc mnie i mocno przytulając.
- Zwariowałeś odstaw mnie głuptasie - zaczęłam płakać z bólu.
- Co tak ładnie pachnie - usłyszałam głos osoby za którą tęskniłam najbardziej.
- Alex coś Ty narobił - zawołał bramkarz widząc moje łzy.
- Ja. . ja nie chciałem na prawdę - spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
- Spokojnie od rana kręgosłup daje mi popalić - machnęłam ręką.
- Na pewno - zapytał przejęty Mo. Czekaj co?? Mo, nie no to są chyba jakieś żarty. Tak kocham go. Tak bardzo tęskniłam, ale on mówi i to jeszcze do mnie. Mówi do mnie, a co najlepsze patrzy. Nie wiem czy długo tak stałam i nie wiem jaką miałam minę, ale na pewno wyglądałam głupio, bo moi nowi przyjaciele zostawili mnie z chłopakiem sam na sam.
- Tak wszystko okey idź się rozpakuj, bo zaraz będzie obiad - wytarłam mokrą od łez twarz o papierowy ręcznik wracając do kuchennych porządków,
- Pogadamy - zapytał niepewnie.
- Wątpię byśmy mieli o czym - odparłam choć moje serce krzyczało tak.
- Mamy i ja będę walczyć, bo widzę co tracę. Kogo tracę - złapał mnie za rękę przekręcając przodem do siebie.
- Nie dotykaj mnie - matko co ja wyprawiam.
- Zuza kochanie kocham Cię i nie chcę by to tak wyglądało. Wtedy to ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłem jakimś idiotą krzycząc na Ciebie i traktując jak śmiecia. Nie pomogły słowa rodziców ani początkowe rozmowy chłopaków. Dopiero jak zauważyłem brak Twoich rzeczy to to dawało mi do myślenia. A jak sam wyjechałem na obóz doceniłem jak to jest żyć beż ukochanej. Bez Ciebie - odparł patrząc mi prosto w oczy.
- Mo - wyszeptałam bezsilnie czując, że muszę mu powiedzieć o ciąży. Tak jakby druga ja. Ta kochana i delikatna mi mówiła, że to jest ta chwila.
- Skarbie przepraszam. Wiem, że będzie Ci ciężko znów mi zaufać, ale daj mi szanse - złapał mnie za ręce.
- Moritz posłuchaj mnie, ale najpierw usiądź - rzuciłam nagle dość spokojnym tonem.
- Coś czuję, że chcesz mnie zostawić - zauważył moją rozterkę w oczach.
- Nie miałam takie myśli kilka razy, ale nie skoro nadal tu jestem i rozmawiam z Tobą choć jestem w ogromnym szoku, że to TY mówisz do mnie.
- Wiem. . .- zaczął.
- Nie przerywaj mi, bo to co chce ci powiedzieć wcale nie jest łatwe dla mnie. Raz już zostawiłeś jedną dziewczynę, bo próbowała Cię oszukać, ale ja taka nie jestem. Choć po tym ostatnim zaczynała bym się mocno zastanawiać czy i mnie nie zaczniesz tak traktować - podczas mojej przemowy usiadł na krześle w kuchni.
- Możesz przejść do rzeczy - powiedział wyraźnie zdenerwowany moją kombinacją.
- A możesz się nie denerwować, bo jak mówiłam to ciężki temat dla 19-nastolatki - rzuciłam, a on się uspokoił.
- Wybacz - dodał o wiele milej niż przedtem.
- Moritz nie krzycz na mnie. Możesz mnie nawet zostawić jak Lisę jakoś sobie damy radę, ale jestem w ciąży - wyszeptałam wyjmując ukrytą kopertę z szuflady.
- Który to tydzień - zapytał, gdy podałam mu zdjęcia USG.
- Koniec szóstego początek siódmego - wyszeptałam nadal patrząc w podłogę.
- Czyli to stało się wtedy, gdy kochaliśmy się pierwszy raz - zapytał takim tonem jakby chciał mnie zaraz zabić.
- Wygląda, że tak - wyszeptałam. W ogóle nie spodziewając się tego co on następnie zrobił. . . .
*****
No więc tak początkowo chcę Was poinformować, że komentarze anonimowe zostały odblokowane. Po drugie mam nadzieję, że się podoba. A po trzecie chcę Was poinformować, że zawieszam bloga do odwołania. Ostatnio nie jest ze mną jakoś super fajnie, a nawet nie jest dobrze. Więc nie mam powodów by pisać coś radosnego jak ciąża czy życie z ukochanym. Więc zajmę się poprawkami poprzednich rozdziałów, a może coś się odmieni.
Od kilku dni pracuję już nad nowym blogiem, a że jestem na skraju załamania to taki nastrój jest całkowicie odpowiedni do charakteru nowej historii. Szczerze się jeszcze zastanawiam czy w ogóle z nim wystartować, bo mimo, że komentują to dwie osoby, które trzymają mnie przy uśmiechaniu (który od kilku tygodni sprawia mi ból). To moja radość z pisania tego opowiadania znika, gdy widzę statystki.
Teraz szczerze od serca chciała bym podziękować BLOGERKOM, które skomentowały ostatni post. Dziękuję Wam jesteście cudowne. To dzięki Wam wyskrobałam dzisiejszy rodział, ale nie mam sił na to by je dalej ciągnąć.
na czytanie zawsze mam ochotę...
OdpowiedzUsuńno ale...
...
Przykro mi że jest ci źle. Szkoda mi też tego bloga, bo on jest fantastyczny, a niestety musisz go zawieszać, ale rozumiem. Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do formy. :)
OdpowiedzUsuńJa Cię zamorduję normalnie jak mogłaś w takim momencie? Ale ja chyba wiem co tam będzie więc jestem spokojna :) Leitner się nareszcie ogarnął i to mnie cieszy!
OdpowiedzUsuńPamiętaj, ze nie ważne jak długo blog będzie zawieszony ja na pewno będę czekała!
Trzymaj się :*
Buziole :**