'' [. . .] Uprzednio napisałam Magdzie, żeby nie dzwoniła, bo mam ciężki okres w życiu i że zobaczymy się za kilka dni. Oraz, że jeszcze ją czymś zadziwię. . . ''
Trzy tygodnie później.
A więc wracam tutaj po 3 tygodniach choć najchętniej została bym w Dortmundzie. Wspaniale mieszkało mi się z rodzicami Moritza. Nie spodziewałam się tak miłego przyjęcia. Pani Milena wraz Panem Erwinem słysząc nowiny jakie przywiozłam byli jeszcze bardziej szczęśliwi niż Alexandru i Sven. Codziennie siedzieli ze mną i rozmawiali, a także przepraszali za syna choć mówiłam, że to moja wina to i tak nie wierzyli. Nie rozumieli jak można tak traktować osobę, którą się kocha, a także ma się z nią dziecko. Oczywiście wiedzieli, że Mo nie wie o ciąży, bo boję się mu to powiedzieć. I nie nalegali na to, ale nie chcieli by ich syn żył w niepewności, bo lepiej by dowiedział się ode mnie niż z gazet.
Magda i Marco także spodziewają się dzidziusia. Ucieszyła mnie ta wiadomość bo między mną, a przyjaciółką jest tylko tydzień różnicy. Ciąża zmieniła mnie jako osobę. Zaczęłam tolerować Reusa, ale to nie oznacza, że nadal sobie nie dokuczamy. A może to nie przez ciążę tylko zmieniającego się piłkarza. Bardzo mi zaimponował tym jak dba o ukochaną i troszczy się o wszystko czego potrzebuje ciężarna kobieta. Podczas odwiedzin nie mówiłam im o swoich problemach by nie przejmowali się tym, a wizytę usprawiedliwiłam tym, że się stęskniłam i zapomniałam kilku ważnych rzeczy.
Moi współlokatorzy są na obozie przygotowawczym, więc mam gdzieś jeszcze z 3-4 dni wolności. Na całe szczęście, bo zostawili tu nie zły bajzel. Jakby tu byli to by dostali nie zły ochrzan. Zostawić 3 chłopów w domu na jakiś czas, a wygląda jak chlew. O ogrodzie nie wspomnę, bo ten to zarósł jakby mnie z jakiś rok nie było. Ale to nie ważne w tej chwili muszę odpocząć, bo podróż mnie wykończyła.
Następny dzień rano 23.07
Obudziłam się dość wcześnie niż zazwyczaj. No oczywiście w tym ubraniu co wczoraj, ale na razie się nie przebierałam. Gdy byłam już w kuchni i szykowałam śniadanie zadzwonił mój telefon.- Tak - odebrałam widząc nieznajomy numer.
- Hej księżniczko jak tam u Ciebie - usłyszałam Alexandru.
- Ooo jak dobrze, że dzwonisz - powiedziałam zdenerwowana.
- Co się stało coś z maleństwem - spanikował.
- Nie a raczej z Tobą, Svenem i Moritzem - poprawiłam przyjaciela.
- Co z nami nie tak - odparł po chwili.
- Zapytam tak co mi obiecaliście zanim wyjechałam.
- Czekaj coś było, że nie będziemy spraszać panienek, ani robili dzikich imprez - wymieniał z wielkim trudem.
- No właśnie ja się pytam co by robiliście skoro tu taki bajzel plus to, że wszystko wygląda jakby przez nasz dom przeszła trąba powietrzna - zawołałam zla.
- Ależ kochana nie denerwuj się jutro już będziemy w domu wszystko posprzątamy - powiedział próbując mnie uspokoić.
- Ale czemu tak wcześnie wracacie - postanowiłam przebrać się w wygodniejszy strój i pójść na miasto póki nie jest tak gorąco.
- Jakoś wybłagaliśmy trenerów, że dobrze nam idzie i żebyśmy po tych 10 dniach już wracali - odparł wesoło.
- No to gratuluję zginiecie szybciej - zaśmiałam się.
- Widzę, że humorek dopisuje, a jak reszta. Odwiedziny się udały - zapytał.
- Jak na razie tak odpoczęłam, a tego potrzebowałam. Boję się troszkę tego Waszego powrotu, bo nie wiem jak Mo będzie się zachowywać.
- Spokojnie piękna my go tu z Svenem szybko naprostujemy nie masz się czym martwić, a nawet nie powinnaś - dodał.
- Oj no niech Ci będzie - westchnęłam.
- Dobra w takim razie do jutra, bo zaraz mamy trening. Tęsknimy i ściskamy pa - powiedział rozłączając się.
Tymczasem w Barcelonie. Z perspektywy Natalii.
Muszę się pochwalić, że znam już całe miasto, a także całą drużynę osobiście. Marcel robi wszystko by mi niczego nie zabrałko. Roberto troszkę się ogarnął i całkiem dobrze nam się rozmawia. Właśnie czekamy na rodzinkę Tello by ruszyć na takie jakby wakacje nad Morze Śródziemne na jacht chłopaków.
- Marcel raczył byś posadzić ten swój szanowny tyłek na kanapie, fotelu, a nawet podłodze i dał nam spokojnie obejrzeć telewizję - Sergi chyba się zdenerwował wędrówką niespokojnego przyjaciela.
- Sam sobie posadź, ale mózg na właściwym miejscu - warknął.
- Marcel - zareagowałam, gdy nie spodobał mi się ton i sposób w jaki mówił do piłkarza.
- Słucham - od razu się uspokoił.
- Chodź - wzięłam chłopaka pod rękę i wyszłam z nim na ogród.
- No co chciałaś - zapytał, gdy usiadłam obok niego na tarasie.
- Co się dzieje, że jesteś dzisiaj taki nerwowy - zapytałam zmartwiona. Zawsze był kochany, wesoły, opanowany i troskliwy, a dzisiaj jakby diabeł w niego wstąpił.
- No bo Cristian miał już być, a nawet nie raczy odebrać telefonu - westchnął.
- Nadal nie rozumiem czemu tak wybuchasz. Przecież możemy po nich podjechać nic się nie stanie jak zajrzymy - przytuliłam się do niego.
- Nic nie rozumiesz mam dla Ciebie tam niespodziankę, a oni wszystko psują - wyszeptał myśląc, że nie usłyszałam.
- Mmm niespodziankę zabrzmiało całkiem kusząco - uśmiechnęłam się z rumieńcem na twarzy.
- Ale jak nie dojedziemy tam za 30 minut to gołymi rękami uduszę Cristiano - rzucił, a ja wstałam by udać się po Roberto.
- Gdzie idziesz - zapytał smutno.
- Idę po Sergiego i jedziemy nad to morze, a tamtym napiszemy, że będziemy na nich czekać. Chyba, że wolisz tutaj zostać - rozłożyłam ręce.
- Biegnę - jego reakcja była natychmiastowa.
- To wszystko jest nasze - zapytałam w szoku rozglądając się po pomieszczeniu.
- Tak kochana. Każdy z nas ma taki swój zakątek plus mamy jeden wspólny salon, taras spacerowy i widokowy.
- Nie wierzę, że tu jestem - zaczęłam podziwiać miejsce.
- No to ja Cię zadziwię jeszcze bardziej - nagle przede mną uklęknął trzymając za dłonie.
- Co Ty robisz wariacie - zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Kochana podobasz mi się od kiedy Zuzka pierwszy raz pokazała mi Twoje zdjęcia, ale nie byłem tego wszystkiego pewny dopóki nie zgodziłaś się wyjechać ze mną do Hiszpani. Chciałbym się zapytać tak oficjalnie na tym tak jakby statku w naszym apartamencie czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną Nati - zapytał, a ja czułam jak napływają mi łzy do oczu.
- Marcel nie wiem co powiedzieć, ale nigdy bym się nie spodziewała, że Ty we mnie. Byłam niemal pewna, że Zuzka jest Twoją wybranką, ale przyjaźnicie się, bo jest z Moritzem - westchnęłam.
- Kiedyś mi się podobała to się przyznam, ale nie pasujemy do siebie jako para i właśnie zostaliśmy przyjaciółmi - uśmiechnął się - to jak piękna - zapytał po chwili.
- Oczywiście, że tak - wpadłam mu w ramiona przewalając na ziemię.
- Kocham Cię ślicznotko - wyszeptał.
- Ja Ciebie też przystojniaku - dodałam.
Obóz przygotowawczy. Z perspektywy Moritza.
Od 10 dni jestem na obozie, ale strasznie tęsknie za domem. A dokładniej za Zuzką. Jestem idiotą, że tak okropnie ją potraktowałem. Rozmowa z chłopakami, a dokładniej długie kłótnie, długa rozłąka z ukochaną bardzo mi pomogła. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie potrafię bez niej wytrzymać kilku godzin, a co dopiero kilku tygodni. Na szczęście trener dał nam trochę luzu choć było ciężko go do tego przekonać. Ale za to obiecaliśmy mu, że w Stuttgartcie weźmiemy się ostro za przygotowania. Od kilku dni także dostaję wiadomości od Lisy, że chciała by się spotkać i porozmawiać, ale nie odpisuję, bo boję się, że mnie uwiedzie i zdradę mój skarb. A wtedy to Sven, Alexandru i Magda urwali by mi głowę, bo to jest niemal pewne, że jak młoda bramkarka była w Dortmundzie to blondynce wszystko opowiedziała.
- Co taki zamyślony - usiadł koło mnie Ulreich.
- Myślę o tym jakim jestem idiotą - zaśmiałem się.
- Noo ja z Alexandru ostatnio dość często Ci to mówimy. Tym bardziej jak zauważyliśmy, że blond larwa znów się klei do Ciebie - rzucił bramkarz.
- Wiem, ale jak już mówiłem muszę porozmawiać z Zuzą i na pewno nie wrócę do Lisy także spokojnie - westchnąłem.
- Ogólnie to Zuzka dzwoniła znaczy ja do niej - Alexandru wychodząc z łazienki
- I jak tam w Dortmundzie - zapytałem smutno.
- Zapomniałem przekazać, że ona wczoraj już wróciła, ale odwiedziny podobno się udały - piłkarz rumuńskiego pochodzenia robił za pośrednika między mną a ukochaną. A pomagało mi to, że był w niej zakochany. Szkoda mi go trochę było, ale nic już na to nikt nie poradzi.
- Wszystko u niej dobrze - zapytałem.
- Nooo jeśli chce nas zabić za brak porządku w domu to tak - zaśmiał się po chwili zastanowienia. Albo mi się wydawaje albo oni coś przede mną ukrywają . . .
*****
no zginęłabyś zginęła xd
OdpowiedzUsuńmasz szczęście, że pozmieniałaś :D
przeżyjesz < 3
jeju.. perspektywa Natalii *.* (dziękuję :* )
weny ♥
Aleksandru.. dalej mnie niepokoi ta postać, ale może to mylne.
OdpowiedzUsuńMoritz się nareszcie ogarnął! Tyle rozdziałów musiałam na to czekać :D Ale se doczekałam. Mam nadzieję, ze teraz będzie tylko lepiej i lepiej :)
No i w Barcelonie wszyscy szczęśliwi. Tak, to jest bardzo dobry rozdział :P
A no i nasze oczy lubią to czytać :*
Buziole :**