'' [. . . ]A Magda Ty już lepiej zaśnij - powiedział
partner w podróży. Po czym ja zasnęłam, a On wszystko zaczął opowiadać. ''
Obudziłam się na miejscu spojrzałam na zegarek dochodziła 21. Wychodząc z auta zauważyłam olbrzymi szklany budynek jak na tą porę nie był przysypany śniegiem tak jak pozostałe budynki. Widać, że obsługa o Niego dbała.
- O matko my tutaj będziemy mieszkać - zapytałam zdziwiona atrakcyjnością hotelu.
- Mówiłam, że Jej się spodoba - uśmiechnęła się Pani Edyta.
- Tak to co tutaj widzisz to i tak nic wielkiego - powiedział Jurgen wskazując na atrakcje wokoło.
- Ah te widoki - zachwycali się moi rodzice.
- Staraliśmy się, żeby było najlepiej - odezwał się Syriusz, gdy jego rodzice poszli załatwić formalności.
- To nie realnie nie wierzę, że tu jestem - odezwałam się zachwycona.
- Jesteśmy już możemy iść zobaczyć pokoje, a potem wrócimy najwyżej po walizki - powiedziała Pani Edyta.
- O rany - taka była reakcja rodziców, gdy ujrzeli swoje pokoje.
- Nie wierzę, że tutaj jest salon i łazienka (tak jak u Magdy i Syriusza) - cieszyła się moja mama.
- One są identyczne - zaśmialiśmy się.
- O to chodziło nie chcieliśmy, żeby ktoś był poniżany względem pokoju. A pod 27 macie swój pokój - Jurgen podał nam jedne kluczyki.
- Razem - zapytałam zdziwiona.
- Tak jak coś nie pasuje możemy wymienić - wytłumaczyła Pani Leitner.
- Nie no wszystko okey - uśmiechnęłam się widząc radość Syriusza.
- No to idziemy - zakomunikował chłopak.
- Pamiętajcie, że my mamy 15 piętro niżej - powiedzieli moi rodzice.
- A my 16 - puścili oczko opiekunowie Serga na co od razu ruszyliśmy na górę.
- To jak wchodzimy - zapytaliśmy siebie nawzajem pod drzwiami.
- No okey to na 3 - zapytałam.
- No na 3.
- Okey to raz, dwa i trzy - razem wsadziliśmy kartę w czytnik i drzwi się otworzyły. Wchodząc ujrzałam salon z kuchnią wraz z obłędnym widokiem na Polskie góry, sypialnie z dwoma łóżkami, a także niewielką łazienkę z widokiem na Giewont.
- Podoba się - zapytał mój współlokator.
- Tak, tak tak - zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko.
- Okey widzę - zaśmiał się.
- Przepraszam, ale nigdy nie miałam takich warunków.
- Spokojnie ze mną będziesz mieć takie na każdym możliwym wypoczynku.
- Żartujesz. Nie będę Cię naciągać.
- Nie żartuję i nie marudź. Odpoczynek z Tobą to same przyjemności.
- A z Zuzą będziemy jeździć, jak tylko wyjdzie ze szpitala - zapytałam z troską.
- Oczywiście od razu jak wyjdzie ze szpitala to załatwimy Jej ekstra wypoczynek, ale o to nie trzeba się martwić Moritz już o Nią zadba.
- No w końcu trafiła na tego właściwego - uśmiechnęłam się.
- No ja również. Trafiłem na mądrą, piękną i jeszcze grającą w piłkę.
- Dziękuję Serg jesteś kochany - pocałowałam chłopaka w policzek
- No przecież wiem, ale tylko w policzek - pokazał swoje śnieżno białe ząbki.
- Skromnością to nie grzeszysz. I nie zapędzaj się - zaśmiałam się.
- Oj tam talentem również, ale to zaraz pogadamy pójdę tylko po torby.
- Idź już, zaraz dołączę - krzyknęłam za nim.
- Ani mi się waż. Siedzisz tutaj na dworze jest zimno, a mi to nie szkodzi zawsze mi gorąco - odpowiedział.
- Okey zacznę się Ciebie bać - wybuchłam śmiechem. Tylko wracaj szybko - powiedziałam na tyle kusząco, że wrócił po dosłownie 5 minutach.
- No to co teraz robimy - rzucił się na swoje łóżko.
- Nie wiem może ogarniemy ten budynek - zaproponowałam.
- Spoko z Tobą wszystko - zaśmiał się.
- Ej nasi rodzice i my możemy tu wpadać - zauważyłam numery 15, 16 i 27.
- Oczywiście, ale to nie dziś - pociągnął mnie dalej.
- Mrr - usłyszałam zachwycenie Syriusza.
- Co jest - zapytałam.
- Nic po prostu można się tu zamknąć. Zawiesić ogłoszenie ''zajęte'' i siedzieć ile się chce - szczerzył się jak mysz do sera.
- Oj Serg Serg - lamentowałam.
- No co. Idziemy na górę jeszcze popatrzeć - zapytał.
- Bardzo chętnie - zaśmiałam się.
- No co powiedziałem coś nie tak - zapytał, ale odpowiedzi nie otrzymał.
- Ja idę pierwsza - zarządziłam.
- O nie nie ja pierwszy - zaprotestował.
- Nie bądź taki no. Rozpakuj się, podziwiaj piękne widoki, wejdź na laptopa i obcykaj wi-fi nie wiem no zrób coś ze sobą, a ja szybko się wykąpię.
- Nie ja znam tą Waszą kobiecą chwilkę nie ma mowy.
- No proszę.
- Nie raz musiałem mieszkać u Moritza. I ta Jego Lisa od siedmiu boleści całe życie chyba spędzała w łazience. Teraz nie dam się namówić - udał urażonego.
- No, ale ja taka nie jestem jak chwilka to chwilka. Możesz się zapytać Zuzki - rzuciłam, ale nie przemyślałam tego.
- Nie mogę przecież ona dobra nie ważne. To nie zmienia faktu, że ja Syriusz Leitner idę pierwszy.
- Przepraszam, ale to ja jestem kobietą, więc bądź tym dżentelmenem i daj mi iść w końcu pierwszej - krzyknęłam, po czym od razu ruszyłam w stronę łazienki.
- Ehh. . . Te kobiety.
- Cześć - stanęłam w progu od kuchni, a salonu.
- Hej księżniczko. Przygotowałem Ci śniadanie, a potem pójdziemy gdzieś mam dla Ciebie świetną niespodziankę - powiedział podając mi pięknie pachnący posiłek.
- Dzień dobry dzieci. Mamy dla Was dobrą wiadomość my idziemy w góry, a Wy jak macie jakieś plany - zapytali rodzice Serga, gdy akurat my konsumowaliśmy śniadanie.
- Tak zamierzam zrobić Magdzie niespodziankę.
- Właśnie to Magda pieniądze masz w walizce jakbyś potrzebowała - rzekł tato.
- Dobrze dziękuję - odpowiedziałam.
- Dobrze to bawcie się dobrze - odpowiedzieli rodzice i wyszli.
- A i uważajcie na siebie - dodały mamy.
- To jaka to niespodzianka - zapytałam chowając naczynia do zmywarki.
- Jakbym Ci powiedział to nie była by już niespodzianka.
- No, ale muszę się jakoś ubrać nie - zaprotestowałam.
- I o to martwić się nie musisz. Byłem rano w sklepie i kupiłem odpowiedni strój. Jest w salonie - puścił mi oczko.
- Chyba będę się bać - odpowiedziałam i ruszyłam do pokoju.
- O matko - krzyknęłam widząc zestaw na narty z odpowiednim sprzętem.
- Coś nie tak - do pomieszczenia wpadł jak poparzony Serginio.
- To jest świetne - rzuciłam mu się na szyję.
- Ooo. . . Też się cieszę, że Ci się podoba.
- Pewnie kosztowało fortunę - odezwałam się podnosząc ubrania.
- Nie mówmy o pieniądzach, bo to nie one są najważniejsze. Liczy się tylko Twój uśmiech, a teraz leć się przebrać. Pamiętaj tylko o koszulce z długim i jakieś bluzie jeszcze - odezwał się kiedy zniknęłam w sypialni.
- Pamiętam nie martw się - zaśmiałam się.
- Ogólnie wiesz, że nie umiem jeździć - zapytałam wychodząc gotowa.
- Tak wiem Twoi rodzice mówili. Nauczę Cię spokojnie nie masz się czego ze mną bać. A tak po za tym ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, a mój rozmiar też od moich rodziców??
- Tak - wydukał.
- Okey spoko to co idziemy??
- Oczywiście.
- Trzymaj się zaraz Ci pomogę - trzymał mnie mocno patrząc prosto w oczy. Wtedy coś dotarło do mnie. Dopiero wtedy poczułam jak mu na mnie zależy. Widziałam w Jego oczach strach i to jak się o mnie martwił.
- Trzymam nie mam zamiaru się zabić - odpowiedziałam, a w tej samej chwili On mnie pociągnął na kupkę śniegu za Nim. Momentalnie rzuciłam mu się na szyję totalnie rozklejając.
- Spokojnie już nic Ci nie grozi. Słyszysz jesteś bezpieczna - mocno trzymał mnie w objęciach.
- To co wracamy - zapytał po chwili ciszy na co ja tylko ruszyłam potakując głową.
Tymczasem u Moritza i Lewandowskich.
Punkt 6 rano obudziły mnie hałasy dobiegające z innych pomieszczeń.
- Lewy gdzie jest moja nowa odżywka z jedwabiem - krzyczała Ania.
- Nie wiem. Nie widziałem jej przecież.
- Uspokójcie się Moritz i mama śpią - próbowała ich uspokoić Milena.
- Dobra to nie zmienia faktu, że Robert bawił się wczoraj moją nową odżywką, a dziś już nigdzie jej nie ma - dalej wkurzała się Anna.
- No dobra przecież te cudowne włosy z niczego się nie biorą nie.
- Zaraz nie będziesz ich miał - słyszałem jak Milena powstrzymuje ich by się nie pozabijali.
- Rany co się dzieje - zapytałem zaspany wraz z Panią Iwoną.
- Bo Robert zabrał Ani odżywkę i się kłócą od rana. Najpierw obudzili mnie i sąsiadów, a potem Was przepraszam - tłumaczyła się siostra Lewandowskiego.
- Okey nic się nie stało - powiedziałem ruszając w stronę kuchni. Przechodząc koło sypialni Lewandowskiego mało co nie oberwałem poduszką. Przyspieszyłem tempo wziąłem butelkę wody ze stołu i wróciłem do pokoju tym razem dokładnie się oglądając czy nic nie leci w moją stronę.
- Dzień dobry. Miło mi Pana widzieć - powiedział uśmiechając się.
- Witam mnie również - wszedłem za nim do pomieszczenia.
- Proszę siadać. Mam dla Pana dobrą, ale i złą wiadomość - zakomunikował.
- Jak można wybrać chcę pierwsza tę dobrą - powiedziałem.
- Właśnie oczywiście, że można, więc operacja się powiodła. Zuzanna ma się dobrze niedawno wybudziła się ze śpiączki.
- A ta zła - zapytałem się.
- Jest taka, że przeszczep miał wiele przeszkód na swej drodze. I pacjentka musi zostać na obserwacji przez przynajmniej 2 tygodnie.
- Okey rozumiem, a moge się z Nią zobaczyć??
- Oczywiście zapraszam za mną - machnął ręką i ruszyliśmy. Po kilku minutach spacerku byliśmy pod Jej salą.
- To do widzenia, bo jak się domyślam dziś Pan wraca do swojego kraju - powiedział lekarz.
- Tak niestety będę musiał ją opuścić, ale cieszę się, że choć teraz będzie wszystko dobrze - odpowiedziałem, pożegnałem się i wszedłem do niej.
- O matko jesteś jeszcze - zapytała się.
- No oczywiście kochanie. Tak się cieszę, że już wszystko w porządku - zbliżyłem się do Niej dając buziaka w czoło.
- Kocham Cię walczyłam głównie dla Ciebie i Magdy. Choć słyszałam, że lekarze nie mają dla mnie dobrych rokowań nie poddawałam się. Bolało co nie miara niby ze znieczuleniem, ale niektóre ruchy lekarzy dało się czuć - mówiąc trzymała się za ranę.
- Też Cię kocham myszko. Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem. Jestem na prawdę szczęśliwy, że już wszystko się układa.
- A pisałeś już moim rodzicom i Magdzie wiadomość, że ze mną wszystko okey za pewne bardzo się martwią.
- Nie już pisze, ale jak chcesz mam Twoją komórkę możesz sama do Przyjaciół napisać - puściłem Jej oczko podając urządzenie.
'' Witam :**
Mam dla Państwa bardzo dobrą wiadomość. Z Zuzą wszystko okey, trzyma się bardzo dobrze teraz musi zostać 2 tygodnie na kontroli czy organizm nie odrzuci wątroby. Można już z nią siedzieć, a wieczorem zadzwonić.
Pozdrawiam Mo :))''
Od razu napisałem wiadomość do Jej rodziców i siostry. Na co od razu otrzymałem pozytywne wiadomości tego jak się cieszą z tego powodu. Za to Zuza pisała do Magdy.
'' Witaj Kochanie :**
Pewnie się dziwisz czytając tego smsa, że wczoraj umierałam, a teraz piszę. Spokojnie to na pewno ja Zuza :) wszystko ze mną dobrze. Trzymam się znakomicie niedawno się obudziłam, więc nie czuję jeszcze bólu, ale mam nadzieję, że nie będzie tak boleć tak jak poprzednio. Musisz wiedzieć, że żyję dla Ciebie i Moritza. Tylko dla Was walczyłam o życie pamiętam niektóre momenty operacji i wiem, że lekarze we mnie wątpili, ale ja nie wiedziałam, że mam dla kogo walczyć i udało się. Teraz nie będę pisać, bo chcę się nacieszyć Mo póki nie odleci.
Pa Kocham Cię Moje Kochanie jak chcesz odezwij się po 15 :D
Jeszcze raz pa Twoja Zuza :**''
Kiedy to pisała widziałem jak bardzo zależy Jej na Magdzie. Pewnie tak samo jak mi na Niej. Resztę czasu siedzieliśmy gadając o wszystkim po czym o 14 przyjechał Robert z moimi rzeczami i udaliśmy się na samolot.
****
Nie wiem, ale wydaje mi się, że to mój najdłuższy i najlepszy rozdział. Ale liczę na Waszą opinie, ale za pewne się ze mną zgodzicie.