czwartek, 31 lipca 2014

Zapraszam.

Wiem, że ten jest zawieszony, ale nowy ruszył już dawno temu. Nie wiem kiedy udostępnie prolog i ruszę z rozdziałami, choć przyznam się, że ten nastrój bardzo mi pomaga w pisaniu nowego bloga. Mam nadzieję, że bohaterowie Was nie odtraszą, ale to opowiadanie będę pisać nawet dla jednej osoby. 

Serdecznie zapraszam :
 http://odliczanie-chwil-do-szczescia.blogspot.com/ 

Rozdział 80

  '' [. . .] Ale mam nadzieje,że dzieki temu wypoczynkowi Misiek się troche rozchmurzy i te wakacje pozostaną na długo w naszej pamięci.''



Tymczasem w Stuttgartcie.

 Z perspektywy Zuzanny.

Zostawiłam test w pudełku chowając w szafce na środki czystości. Po czym wyszłam z łazienki, bo nie mogłam siedzieć bezczynnie wyczekując wyniku, którego tak się obawiałam. Kiedy weszłam do sypialni, by ogarnąć swoje rzeczy Moritz rozpakowywał walizki. Spojrzał tylko kto wszedł i z powrotem zajął się swoim zajęciem.
  • Odezwiesz się do mnie - zapytałam przygnębiona całą sytuacją, ale nie zareagował.
Postanowiłam potraktować go tak samo i nic nie mówiąc przebrałam się i wyszłam na ogród. Akurat współlokatorzy zajmowali się letnimi porządkami, więc postanowiłam się do czegoś się przydać.
  • Piękna co taka smutna chodzisz - zauważył Maxim, gdy zaczęłam plewić wokół tarasu.
  • Jeśli chodzi o ogród to nie ma problemu nie musisz nic robić sam się mogę wszystkim zająć - odezwał się Ulreich napełniając basen świeżą wodą.
  • Przestańcie to nie przez to. Lubię pracować w ogrodach, sprawia mi to przyjemność, a nie przykrość - spojrzałam na nich, ale nie dokończyłam, bo pojawił się na dworze Pan obrażony.
  • Chłopaki jadę pozałatwiać resztę spraw na miasto. Potrzebujecie coś - odezwał się całkiem radosny.
  • Nie wszystko mamy - odparł Sven patrząc na moją reakcję.
  • Dobra, a Zuzkę bierzesz. Pokazał byś jej trochę miasta - zareagował Alexandru, lecz ten spiorunował go wzrokiem i zniknął.
  • Co się między Wami dzieje - zapytał bramkarz.
  • Nic - westchnęłam powstrzymując się od płaczu.
  • No wcale. Jak tu był przed przeprowadzką słuchaliśmy tylko o Tobie i tym jakim jest szczęściarzem, a teraz nawet nie zwraca na Ciebie uwagi. Ja bym na jego miejscu miał Cię cały czas obok siebie - westchnął Alexandru.
  • Nie chce o tym rozmawiać. Zostawcie mnie samą - powiedziałam powstrzymując łzy i udając w głąb zaniedbanego ogrodu.
   Dawno nie znajdowałam się w tak opuszczonym sadzie jak ten. Niestety nie moglam wykonać zabiegów pielęgnacyjno-odmładzających, bo jest zbyt wcześnie, ale pozbierałam wszystkie wiśnie i czereśnie, które wisiały na drzewach i wygrabiłam zepsute spadki na utworzony uprzednio kompost. Uprzątnęłam nawet małe ustronne miejsce pod płaczącą wierzbą gdzie znajdowała się ławka lekko zarośnieta. Przyda mi się podobne miejsce, a to było idealne. Kilka razy przychodzili do mnie piłkarze, ale nie odpowiadałam na milony zadawanych pytań. Nawet obiadu i kolacji, które mi poprzynosili nie ruszyłam wiedząc czym to się będzie skończyć wieczorem. Robiło się  coraz ciemniej, ale nie zamierzałam wrócić do domu. Wiedziałam, że Moritz znów będzie mnie traktować jak powietrze. Usiadłam pod jedną z jabłoni myśląc o tym co z moim testem kiedy nagle z zarośli ktoś mnie chciał przestraszyć.
  • Kim jesteś - zapytałam wiedząc, że to napewno nie jest mój chłopak, a któryś z moich nowych  kumpli.
  • To ja Alexandru. Przyniosłem Ci koc i ciepłą herbatę. Czytałem, że lubisz taką - przykrył mnie dając termokubek i siadając obok.
  • Widzę, że dużo o mnie wiesz. Dziękuję. Idź do nich lepiej, bo jeszcze mnie ktoś posądzi, że go zdradzam z najlepszym kumplem - otarłam łzy.
  • Nie póki mi nie powiesz czy to Twoje - wyciągnął z kieszeni znajome pudełko.
  • Zagłądałeś - zareagowałam natychmiastowo odbierając mu moją własność.
  • Refleks to masz na serio zajebisty - zaśmiał się - spokojnie nie, ale powiedz mi jesteś w ciąży - no chłopak był bynajmniej szczery.
  • Nie wiem. Boję się. Nie sprawdzałam - wyszeptałam.
  • Wiesz co powiem Ci coś - spojrzał na księżyc.
  • Słucham - spojrzałam ukradkiem na chłopaka.
  • Widzimy się pierwszy raz, ale ja wiele o Tobie. Choć nie wiem czy to na pewno prawda, bo tabloidy lubią wymyślać. Przeglądam wszystkie wiadomości gdzie pokaże się coś związanego z Twoją osobą. Zainteresowałaś mnie po tej akcji z Lisą, gdy media wkroczyły, jak to młoda Polka podbiła serce młodego Niemca. Potem uwiodłaś mnie podczas pierwszego oficjalnego meczu obozu przygotowawczego chłopaków z Borussi i Śląska. To jak poruszasz się po boisku i motywujesz dziewczyny, a tym bardziej chłopaków z drużyn jest imponujące. Podczas wypadku Szczęsnego na obozie wyglądałaś jakby Twoje życie całkowicie przestało mieć znaczenie tak jakby piłkarz był jego częścią, które odpłynęło po urazie jaki doznał. I muszę przyznać, że nie dziwię się Marinie o te chore sceny zazdrości. Bez urazy, bo jesteś atrakcyjna. Sam bym na miejscu Moritza pilnował Cię jak oczka w głowie, bo byłbym zazdrosny o każdego zbliżającego się mężczyznę. Czytając o napadzie w którym porwali Twoją najbliższą przyjaciółkę zastanawiałem się jak tak młoda dziewczyna wkraczjąca dopiero w ten świat sobie poradzi. Jak żyć gdy porywają przyjaciółkę, a ranią chłopaka i przyjaciela na własnych oczach. Sam bym sobie z czymś takim nie dał rady, a co dopiero nastolatka. Gdy nagłośniono akcję na cały świat zdałem sobie sprawę z niebezpieczeństwa w jakim się znaleźliście. Nie wierzyłem, że przeżyjesz. Ale jednak tu jesteś cała i zdrowa na szczęście. Siedzisz ze mną w opuszczonym ogrodzie Svena i płaczesz. Nie przypuszczał bym nawet, że osoby, które przeszły tyle co Ty mogą płakać po zwykłej kłótni. Jestem Twoim fanem niemal z obsesją na punkcie Zuzanny Padlowskiej. Jesteś moim wyśnionym ideałem. Nic nie mów, bo wiem o tym. Mówię to co czuję, więc spokojnie możesz mi ufać, bo ja tylko tak głupio wyglądam - parsknął śmiechem.
  • Nie wiem co powiedzieć - patrzyłam na niego przez łzy.
  • Nic nie musisz mówić. Pewnie uważasz mnie za kolejnego zakochanego psychofana, ale nie jestem taki. Tak kocham Cię, ale jesteś dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela nie zrobiłbym tego mu. Nie mógłbym spojrzeć potem w lustro - westchnął wstając.
  • Alexandru - zawołałam patrząc jak się oddala.
  • Proszę Cię nie płacz tylko, bo to boli najbardziej. Ale sprawdź ten test. Nawet nie dla siebie czy Mo. Zrób to dla mnie i Svena, bo ja osobiście chciał bym wiedzieć co Ci dolega.
  • A co będzie jeśli on mnie zostawi, bo uzna, że chcę go wkopać w dziecko - wstałam trzymając pudełeczko.
  • Zaufaj mi nie zrobi tego za bardzo jest zakochany - wrócił do mnie.
  • Zrobiło mi się bardzo miło, gdy tak o mnie mówiłeś - jedna łza zdążyła opuścić moje i tak zapłakane oczy.
  • Ej księżniczko miałaś nie płakać - piłkarz mnie przytulił do siebie.
   W tym czasie postanowiłam się odważyć. To co powiedział chłopak, ale było mi przykro, że nie mogę odwzajemnić jego uczuć, bo kochałam Moritza był całym moim światem i nienawidziłam się z nim kłócić. Kiedy wyjęłam test z pudełka zamarłam, a łzy same zaczęły lecieć z moich oczu.
  • Pokaż - odezwał się widząc, że znam wynik.
  • Masz - oparłam się o drzewo.
  • To znaczy, że będę wujkiem - zapytał szczęśliwy.
  • Nie wiem muszę iść jeszcze do lekarza, a nawet nie wiem gdzie tu jest jakakolwiek przychodnia - wyszeptałam dotykając nadal płaskiego brzucha,
  • Jak chcesz możemy jutro rano tam pojechać, a przy okazji pokażę Ci ciekawsze zakątki naszego pięknego miasta jeśli oczywiście chcesz pokazywać się z takim idiotą w świetle dnia - zażartował.
  • Nie mów tak nie uważam, że jesteś taki. A raczej za odważnego i bardzo przystojnego mężczyznę, który tu siedzi z płaczącą, ciężarną nastolatką - uśmiechnęłam się.
  • O ten wyraz twarzy ma nie znikać już dobrze - objął mnie ramieniem.
  • Postaram się, ale bedzie cieżko, bo miałam wracać do gry, a tu taka niespodzianka - westchnęłam udając się w kierunku domu.
  • Wiesz grać możesz dopóki będziesz czuła się na siłach - szedł obok mnie.
  • No niby tak. Jest jeszcze sprawa jak ja powiem to Leitnerowi skoro nawet nie zwraca na mnie uwagi - westchnęłam przechodząc koło basenu, który wyglądał wspaniale.
  • Sven postarałeś się - zawołał Maxim, gdy weszliśmy do domu.
  • Widzę, że Ty też, bo w końcu ją ściągnąłeś do domu - uśmiechnął się do mnie.
  • A no postarał - dodałam.
  • Co tam masz - zainteresował się bramkarz.
  • Nic takiego to tylko test ciążowy, ale nie fascynujcie się, bo to jeszcze niepotwierdzone. Nie chce by ktokolwiek jeszcze wiedział na razie - westchnęłam smutno.
  • To wspaniała wiadomość nie rozumiem dlaczego jesteś smutna - mocno mnie przytulił, podnosząc i kręcąc wokół własnej osi.
  • Nie taka wspaniała, gdy ojciec nie zamierza się do mnie odezwać - wyszeptałam, gdy Mo przyglądał się radości kumpli.
  • Ekstra najpierw wymiotujesz nie zamierasz pójść do lekarza, a teraz jeszcze ściskasz się z moimi kumplami - warknął oburzony, ale nie odpowiedziałam nie miałam siły się odezwać.
  • Możesz łaskawie na nią nie warczeć - Sven odezwał się stając przede mną.
  • A Ty niepotrzebnie wtrącać - rzucił się.
  • Tak chcesz rozmawiać nie ma sprawy jutro mnie już nie zobaczysz - schowałam test i ruszyłam na górę.
  • Czy Ty do reszty powariowałeś. Ona jest w Tobie zakochana, lata trzy metry nad niebem, a Ty masz czelność jeszcze na nią warczeć, gdy jest w takim stanie - krzyknął Alexandru powstrzymując się od powiedzenia, że jestem w ciąży.
    Będąc w sypialni wzięłam swoją torbę, której nie zdąrzyłam rozpakować z najważniejszymi rzeczami takimi jak dokumenty, bielizna, kosmetyki i luźne ubrania  jakbym chciała się po drodze przebrać na przykład. Zbiegając na dół nie zwracałam uwagi, że jestem w roboczych ciuchach.
  • Zuzka nie uciekaj - Sven prosił mnie, gdy wychodziłam.
  • Nie mogę nie widzisz tego, że to wszystko przeze mnie - westchnęłam.
  • Nie nie widzę, bo nie jesteś winna. Zostań młody ma ogormny dar przekonywania. Pokrzyczą trochę, a Ty idź prześpij się w mojej sypialni ja kimnę się w salonie  - uśmiechnął się.
  • Widzę, że i tak nie wygram. Niech Ci będzie - odpuściłam idąc z powrotem na górę.
   Długo siedziałam na balkonie od pokoju chłopaka nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym co powiedział mi Alexandru. To było na prawdę cudowne nigdy bym nie pomyśała, że chłopak, którego nawet nie znam wyzna mi miłość. Znaczy wiele razy dostawałam wiadomości i listy od cichych wielbicieli, ale to nie to samo. Miałam przynajmniej pewność, że nikt nie będzie mnie odwiedzać, bo Alex i Mo ciągle się kłócili, a Sven milczał na temat mojego zlokalizowania. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie miałam mdłości około 2 w nocy postanowiłam się położyć. Uprzednio napisałam Magdzie, żeby nie dzwoniła, bo mam ciężki okres w życiu i że zobaczymy się za kilka dni. Oraz, że jeszcze ją czymś zadziwię. . .

*******
To tym razem rozdział tylko z perspektywy Zuzanny. Troszkę mieszam, ale mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać..

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 83

'' [. . .] Albo mi się wydaje albo oni coś przede mną ukrywają. . .''


   Zastanawia mnie tylko co oni kombinują, bo szczerze po tych dwóch przygłupach można się spodziewać niemal wszystkiego. Może ktoś raczy mi to kiedyś wyjaśnić. O już wiem kto może mi pomóc ogarnąć tych durni. Zuza. Tak sądzę, że ona wie o co chodzi tym bardziej, że od kiedy mieszkamy w Stuttgarcie strasznie zbliżyła się do chłopaków. Pomijając już nawet fakt z Alexandru, ale szczerze mimo wszystko troszkę mi to przeszkadza, bo jednak Polka jest bardzo atrakcyjną kobietą. Tylko jeszcze nie do końca moją, bo spotykamy się, mieszkamy razem, ale nadal jej się nie oświadczyłem. Może czas to w końcu zmienić, bo jeszcze ktoś inny mnie uprzedzi.

  • Stary poszedł byś w końcu spać - odezwał się Sven, któremu świeciłem po oczach tabletem.
  • Wybacz no musiałem się napatrzeć - westchnąłem patrząc na uśmiechniętą dziewczynę.
  • Dobrze, że nie pocieszyć - rzucił Alexandru śmiejąc się jak opętnany.
  • Dostaniesz kiedyś w ten głupi kaczan - rzuciłem w niego poduszką odkładając sprzęt.
Następny dzień rano 24.07

   No więc właśnie wracamy z chłopakami na Mercedes Benz Arenę, gdzie oddamy sprzęt i ustalimy grafik na treningi. Nie mogę się już doczekać, bo na prawdę bardzo się za nią stęskniłem. W internecie i prasie oczywiście krążyło mnóstwo zdjęć z nią i chłopakami, ale większość to byli fani z Dortmundu lub przyjaciele, których oczywiście znam osobiście, więc nie miałem powodów do większej zazdrości.
  • Pogadasz z nią dzisiaj - zapytał Alexandru pisząc smsy od kiedy otworzył oczy. 
  • Mówisz o Zuzannie  - zapytałem niewiedząc o którą z dziewczyn mu chodzi.
  • W sumie to tak, ale jeśli już tak pytasz to chodzi mi też o Lisę. Wiesz przecież do czego ona może być zdolna - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
  • No niestety to wiem, ale nie mam teraz kiedy to zrobić. Najpierw chcę spróbować odbudować to co spieprzyłem, a wtedy będę się głupotami zajmował - uśmiechnąłem się do przyjaciela.
  • O czym tutaj tak ćwierkają moje gołąbeczki - zaciekawił się Sven, który sam od kilku dni latał w obłokach.
  • A Ty co podsłuchujesz zajmij się lepiej swoją komórką, ale dziewczyną z drugiej strony linii - rzucił Maxim.
  • Dobra, bo widzę, że ktoś tu lewą nogą wstał - Ulreich wracając na swoje miejscy, gdy dałem mu znak, żeby dzisiaj dał sobie spokój z żartów. Długo jeszcze patrzyłem na zmieniający się krajobraz za oknem. Aż w końcu zasnąłem.
Z perspektywy Zuzanny.

   Dzisiaj to najchętniej nie wychodziła bym z sypialni i cały dzień przeleżała w wygodnym łóżku. Lecz tym bym pewnie rozzłościła Moritza, a nie miałam ochoty ani siły się z nim kłócić. Wczoraj nie źle dałam sobie w kość. To nie było w sumie nic wielkiego. Ogarnęłam cały ogród i pół domu, bo nie mogłam patrzeć na  porozrzucane ubrania i sprzęt piłkarzy. Nie pomijając śmieci takich jak butelki po piwie czy opakowania po pizzy. Około 9 rano dostałam smsa, który mnie obudził od Alexa o tym, że gdzieś w porze obiadowej powinni być. Co mnie wcale nie uszczęśliwiło, bo tym bardziej musiała bym wstać i przygotować im coś pożywnego. Około 11 zwlekłam się z łóżka z ogromnym bólem kręgosłupa, a na dodatek nie mogłam znaleźć swoich dresów, a miałam problem by wcisnąć się w szorty.
  • No ładnie idzie mi już w biodra - powiedziałam sama do siebie.
   Po długich i ciężkich poszukiwaniach znalazłam w miarę odpowiedni, wygodny, a przede wszystkim dobry komplet. Czasami dobrzy było kupować nieco większe ubrania, ale i tak muszę na dniach wybrać się do jakiegoś sklepu. Może mam jeszcze jakieś pieniądze na swoim koncie jeszcze z czasów gry, bo teraz będę już tylko dorabiać na naukach dzieci gry w piłkę. Wszystko dzięki znajomością dziewczyny Svena. No dobra czas zejść na dół po jakieś tabletki przeciwbólowe i przygotować obiad.
   Oczywiście jak mogłam się spodziewać znalazłam tylko 3 ziemniaki i mrożone warzywa na patelnie. Dobrze, że ogólnie lubię takie jedzenie i zawsze podjadałam mimo nakazanej diety przez swoją znaczy cudzą wątrobę. Skoczyłam jeszcze do pobliskiego sklepu po żółty ser i piersi z kurczaka. Gdy wstawiłam gotową zapiekankę do piekarnika postanowiłam ogarnąć nieco kuchni. No niestety żaden super kucharz ze mnie i nie dość, że gotuję jak. . . No właśnie nie gotuje, a ta jedna potrawa wyuczona z przepisu od opakowania mrożonek to czysty leń, bo trzeba było sobie radzić, gdy rodziców w domu nie było. Potrafię jeszcze zrobić nie za dobrą zupę jarzynową i najlepszy chleb w jajku znaczy tak mi się wydaje. Podczas moich kulinarnych rozmyślań usłyszałam huk zatrzaskiwanych drzwi.
  • Jesteśmy księżniczko - zawołali chórem.
  • Słyszałam chociaż byście szanowali te biedne drzwi, a nie robicie więcej huku niż to warte - uśmiechnęłam się próbując ukryć ból jaki mi towarzyszy od rana.
  • Miło Cię widzieć uśmiechniętą i wypoczętą - Sven przytulając mnie do swojego wyperfumowanego ciała.
  • Ciebie również choć na wypoczętego to nie wyglądasz - zaśmiałam się.
  • Hej piękna - Alexandru wpadł jak poparzony do kuchni podnosząc mnie i mocno przytulając.
  • Zwariowałeś odstaw mnie głuptasie - zaczęłam płakać z bólu.
  • Co tak ładnie pachnie  - usłyszałam głos osoby za którą tęskniłam najbardziej.
  • Alex coś Ty narobił - zawołał bramkarz widząc moje łzy.
  • Ja. . ja nie chciałem na prawdę - spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
  • Spokojnie od rana kręgosłup daje mi popalić - machnęłam ręką.
  • Na pewno - zapytał przejęty Mo. Czekaj co?? Mo, nie no to są chyba jakieś żarty. Tak kocham go. Tak bardzo tęskniłam, ale on mówi i to jeszcze do mnie. Mówi do mnie, a co najlepsze patrzy. Nie wiem czy długo tak stałam i nie wiem jaką miałam minę, ale na pewno wyglądałam głupio, bo moi nowi przyjaciele zostawili mnie z chłopakiem sam na sam.
  • Tak wszystko okey idź się rozpakuj, bo zaraz będzie obiad - wytarłam mokrą od łez twarz o papierowy ręcznik wracając do kuchennych porządków,
  • Pogadamy - zapytał niepewnie.
  • Wątpię byśmy mieli o czym - odparłam choć moje serce krzyczało tak.
  • Mamy i ja będę walczyć, bo widzę co tracę. Kogo tracę - złapał mnie za rękę przekręcając przodem do siebie. 
  • Nie dotykaj mnie - matko co ja wyprawiam.
  • Zuza kochanie kocham Cię i nie chcę by to tak wyglądało. Wtedy to ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłem jakimś idiotą krzycząc na Ciebie i traktując jak śmiecia. Nie pomogły słowa rodziców ani początkowe rozmowy chłopaków. Dopiero jak zauważyłem brak Twoich rzeczy to to dawało mi do myślenia. A jak sam wyjechałem na obóz doceniłem jak to jest żyć beż ukochanej. Bez Ciebie - odparł patrząc mi prosto w oczy.
  • Mo - wyszeptałam bezsilnie czując, że muszę mu powiedzieć o ciąży. Tak jakby druga ja. Ta kochana i delikatna mi mówiła, że to jest ta chwila.
  • Skarbie przepraszam. Wiem, że będzie Ci ciężko znów mi zaufać, ale daj mi szanse - złapał mnie za ręce.
  • Moritz posłuchaj mnie, ale najpierw usiądź - rzuciłam nagle dość spokojnym tonem.
  • Coś czuję, że chcesz mnie zostawić - zauważył moją rozterkę w oczach.
  • Nie miałam takie myśli kilka razy, ale nie skoro nadal tu jestem i rozmawiam z Tobą choć jestem w ogromnym szoku, że to TY mówisz do mnie.
  • Wiem. . .- zaczął.
  • Nie przerywaj mi, bo to co chce ci powiedzieć wcale nie jest łatwe dla mnie. Raz już zostawiłeś jedną dziewczynę, bo próbowała Cię oszukać, ale ja taka nie jestem. Choć po tym ostatnim zaczynała bym się mocno zastanawiać czy i mnie nie zaczniesz tak traktować - podczas mojej przemowy usiadł na krześle w kuchni.
  • Możesz przejść do rzeczy - powiedział wyraźnie zdenerwowany moją kombinacją.
  • A możesz się nie denerwować, bo jak mówiłam to ciężki temat dla 19-nastolatki - rzuciłam, a on się uspokoił.
  • Wybacz - dodał o wiele milej niż przedtem.
  • Moritz nie krzycz na mnie. Możesz mnie nawet zostawić jak Lisę jakoś sobie damy radę, ale jestem w ciąży - wyszeptałam wyjmując ukrytą kopertę z szuflady.
  • Który to tydzień - zapytał, gdy podałam mu zdjęcia USG.
  • Koniec szóstego początek siódmego - wyszeptałam nadal patrząc w podłogę.
  • Czyli to stało się wtedy, gdy kochaliśmy się pierwszy raz - zapytał takim tonem jakby chciał mnie zaraz zabić.
  • Wygląda, że tak - wyszeptałam. W ogóle nie spodziewając się tego co on następnie zrobił. . . .
*****
   No więc tak początkowo chcę Was poinformować, że komentarze anonimowe zostały odblokowane. Po drugie mam nadzieję, że się podoba. A po trzecie chcę Was poinformować, że zawieszam bloga do odwołania. Ostatnio nie jest ze mną jakoś super fajnie, a nawet nie jest dobrze. Więc nie mam powodów by pisać coś radosnego jak ciąża czy życie z ukochanym. Więc zajmę się poprawkami poprzednich rozdziałów, a może coś się odmieni.
   Od kilku dni pracuję już nad nowym blogiem, a że jestem na skraju załamania to taki nastrój jest całkowicie odpowiedni do charakteru nowej historii. Szczerze się jeszcze zastanawiam czy w ogóle z nim wystartować, bo mimo, że komentują to dwie osoby, które trzymają mnie przy uśmiechaniu (który od kilku tygodni sprawia mi ból). To moja radość z pisania tego opowiadania znika, gdy widzę statystki.
   Teraz szczerze od serca chciała bym podziękować BLOGERKOM, które skomentowały ostatni post. Dziękuję Wam jesteście cudowne. To dzięki Wam wyskrobałam dzisiejszy rodział, ale nie mam sił na to by je dalej ciągnąć. 

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 82

'' [. . .] Uprzednio napisałam Magdzie, żeby nie dzwoniła, bo mam ciężki okres w życiu i że zobaczymy się za kilka dni. Oraz, że jeszcze ją czymś zadziwię. . . ''



Trzy tygodnie później.


    A więc wracam tutaj po 3 tygodniach choć najchętniej została bym w Dortmundzie. Wspaniale mieszkało mi się z rodzicami Moritza. Nie spodziewałam się tak miłego przyjęcia. Pani Milena wraz Panem Erwinem słysząc nowiny jakie przywiozłam byli jeszcze bardziej szczęśliwi niż Alexandru i Sven. Codziennie siedzieli ze mną i rozmawiali, a także przepraszali za syna choć mówiłam, że to moja wina to i tak nie wierzyli. Nie rozumieli jak można tak traktować osobę, którą się kocha, a także ma się z nią dziecko. Oczywiście wiedzieli, że Mo nie wie o ciąży, bo boję się mu to powiedzieć. I nie nalegali na to, ale nie chcieli by ich syn żył w niepewności, bo lepiej by dowiedział się ode mnie niż z gazet.
     Magda i Marco także spodziewają się dzidziusia. Ucieszyła mnie ta wiadomość bo między mną, a przyjaciółką jest tylko tydzień różnicy. Ciąża zmieniła mnie jako osobę. Zaczęłam tolerować Reusa, ale to nie oznacza, że nadal sobie nie dokuczamy. A może to nie przez ciążę tylko zmieniającego się piłkarza. Bardzo mi zaimponował tym jak dba o ukochaną i troszczy się o wszystko czego potrzebuje ciężarna kobieta. Podczas odwiedzin nie mówiłam im o swoich problemach by nie przejmowali się tym, a wizytę usprawiedliwiłam tym, że się stęskniłam i zapomniałam kilku ważnych rzeczy.
     Moi współlokatorzy są na obozie przygotowawczym, więc mam gdzieś jeszcze z 3-4 dni wolności. Na całe szczęście, bo zostawili tu nie zły bajzel. Jakby tu byli to by dostali nie zły ochrzan. Zostawić 3 chłopów w domu na jakiś czas, a wygląda jak chlew. O ogrodzie nie wspomnę, bo ten to zarósł jakby mnie z jakiś rok nie było. Ale to nie ważne w tej chwili muszę odpocząć, bo podróż mnie wykończyła.

Następny dzień rano 23.07

Obudziłam się dość wcześnie niż zazwyczaj. No oczywiście w tym ubraniu co wczoraj, ale na razie się nie przebierałam. Gdy byłam już w kuchni i szykowałam śniadanie zadzwonił mój telefon.
  • Tak - odebrałam widząc nieznajomy numer.
  • Hej księżniczko jak tam u Ciebie  - usłyszałam Alexandru.
  • Ooo jak dobrze, że dzwonisz - powiedziałam zdenerwowana.
  • Co się stało coś z maleństwem - spanikował.
  • Nie a raczej z Tobą, Svenem i Moritzem - poprawiłam przyjaciela.
  • Co z nami nie tak - odparł po chwili.
  • Zapytam tak co mi obiecaliście zanim wyjechałam.
  • Czekaj coś było, że nie będziemy spraszać panienek, ani robili dzikich imprez - wymieniał z wielkim trudem.
  • No właśnie ja się pytam co by robiliście skoro tu taki bajzel plus to, że wszystko wygląda jakby przez nasz dom przeszła trąba powietrzna - zawołałam zla.
  • Ależ kochana nie denerwuj się jutro już będziemy w domu wszystko posprzątamy - powiedział próbując mnie uspokoić.
  • Ale czemu tak wcześnie wracacie - postanowiłam przebrać się w wygodniejszy strój i pójść na miasto póki nie jest tak gorąco.
  • Jakoś wybłagaliśmy trenerów, że dobrze nam idzie i żebyśmy po tych 10 dniach już wracali - odparł wesoło.
  • No to gratuluję zginiecie szybciej - zaśmiałam się.
  • Widzę, że humorek dopisuje, a jak reszta. Odwiedziny się udały - zapytał.
  • Jak na razie tak odpoczęłam, a tego potrzebowałam. Boję się troszkę tego Waszego powrotu, bo nie wiem jak Mo będzie się zachowywać.
  • Spokojnie piękna my go tu z Svenem szybko naprostujemy nie masz się czym martwić, a nawet nie powinnaś - dodał.
  • Oj no niech Ci będzie  - westchnęłam.
  • Dobra w takim razie do jutra, bo zaraz mamy trening. Tęsknimy i ściskamy pa - powiedział rozłączając się.
Odłożyłam telefon w sypialni założyłam ogrodniczki i postanowiłam ogarnąć ogród. W tym wypadku był ważniejszy niz zwiedzanie miasta.


Tymczasem w Barcelonie. Z perspektywy Natalii.


Muszę się pochwalić, że znam już całe miasto, a także całą drużynę osobiście. Marcel robi wszystko by mi niczego nie zabrałko. Roberto troszkę się ogarnął i całkiem dobrze nam się rozmawia. Właśnie czekamy na rodzinkę Tello by ruszyć na takie jakby wakacje nad Morze Śródziemne na jacht chłopaków.
  • Marcel raczył byś posadzić ten swój szanowny tyłek na kanapie, fotelu, a nawet podłodze i dał nam spokojnie obejrzeć telewizję - Sergi chyba się zdenerwował wędrówką niespokojnego przyjaciela.
  • Sam sobie posadź, ale mózg na właściwym miejscu - warknął.
  • Marcel - zareagowałam, gdy nie spodobał mi się ton i sposób w jaki mówił do piłkarza.
  • Słucham - od razu się uspokoił.
  • Chodź - wzięłam chłopaka pod rękę i wyszłam z nim na ogród.
  • No co chciałaś - zapytał, gdy usiadłam obok niego na tarasie.
  • Co się dzieje, że jesteś dzisiaj taki nerwowy - zapytałam zmartwiona. Zawsze był kochany, wesoły, opanowany i troskliwy, a dzisiaj jakby diabeł w niego wstąpił.
  • No bo Cristian miał już być, a nawet nie raczy odebrać telefonu - westchnął.
  • Nadal nie rozumiem czemu tak wybuchasz. Przecież możemy po nich podjechać nic się nie stanie jak zajrzymy - przytuliłam się do niego.
  • Nic nie rozumiesz mam dla Ciebie tam niespodziankę, a oni wszystko psują - wyszeptał myśląc, że nie usłyszałam.
  • Mmm niespodziankę zabrzmiało całkiem kusząco - uśmiechnęłam się z rumieńcem na twarzy.
  • Ale jak nie dojedziemy tam za 30 minut to gołymi rękami uduszę Cristiano - rzucił, a ja wstałam by udać się po Roberto.
  • Gdzie idziesz - zapytał smutno.
  • Idę po Sergiego i jedziemy nad to morze, a tamtym napiszemy, że będziemy na nich czekać. Chyba, że wolisz tutaj zostać - rozłożyłam ręce.
  • Biegnę - jego reakcja była natychmiastowa.
Na nasze szczęście do miejsca mieliśmy 20 minut drogi samochodem. Jak się okazało to Marcel był tak zajęty tą niespodzianką dla mnie, że źle przekazał pomocnikowi i on wraz z narzeczoną oraz córeczką na nas czekali. Od kilku godzin, a jak to nad morzem bywa zasięgu nie było. Gdy znaleźliśmy się na jachcie byłam w totalnym szoku.
  • To wszystko jest nasze - zapytałam w szoku rozglądając się po pomieszczeniu.
  • Tak kochana. Każdy z nas ma taki swój zakątek plus mamy jeden wspólny salon, taras spacerowy i widokowy.
  • Nie wierzę, że tu jestem - zaczęłam podziwiać miejsce.
  • No to ja Cię zadziwię jeszcze bardziej - nagle przede mną uklęknął trzymając za dłonie.
  • Co Ty robisz wariacie - zapytałam nic nie rozumiejąc.
  • Kochana podobasz mi się od kiedy Zuzka pierwszy raz pokazała mi Twoje zdjęcia, ale nie byłem tego wszystkiego pewny dopóki nie zgodziłaś się wyjechać ze mną do Hiszpani. Chciałbym się zapytać tak oficjalnie na tym tak jakby statku w naszym apartamencie czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną Nati - zapytał, a ja czułam jak napływają mi łzy do oczu.
  • Marcel nie wiem co powiedzieć, ale nigdy bym się nie spodziewała, że Ty we mnie. Byłam niemal pewna, że Zuzka jest Twoją wybranką, ale przyjaźnicie się, bo jest z Moritzem - westchnęłam.
  • Kiedyś mi się podobała to się przyznam, ale nie pasujemy do siebie jako para i właśnie zostaliśmy przyjaciółmi - uśmiechnął się - to jak piękna - zapytał po chwili.
  • Oczywiście, że tak - wpadłam mu w ramiona przewalając na ziemię.
  • Kocham Cię ślicznotko - wyszeptał.
  • Ja Ciebie też przystojniaku - dodałam.
   Do zmroku siedzieliśmy razem w pokoju i opowiadaliśmy o różnych głupotach jakie w życiu przeżyliśmy, a następnie wyszliśmy na taras widokowy i wtuleni w siebie rozpoznawaliśmy gwiazdozbiory.


Obóz przygotowawczy. Z perspektywy Moritza.


   Od 10 dni jestem na obozie, ale strasznie tęsknie za domem. A dokładniej za Zuzką. Jestem idiotą, że tak okropnie ją potraktowałem. Rozmowa z chłopakami, a dokładniej długie kłótnie, długa rozłąka z ukochaną bardzo mi pomogła. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie potrafię bez niej wytrzymać kilku godzin, a co dopiero kilku tygodni. Na szczęście trener dał nam trochę luzu choć było ciężko go do tego przekonać. Ale za to obiecaliśmy mu, że w Stuttgartcie weźmiemy się ostro za przygotowania. Od kilku dni także dostaję wiadomości od Lisy, że chciała by się spotkać i porozmawiać, ale nie odpisuję, bo boję się, że mnie uwiedzie i zdradę mój skarb. A wtedy to Sven, Alexandru i Magda urwali by mi głowę, bo to jest niemal pewne, że jak młoda bramkarka była w Dortmundzie to blondynce wszystko opowiedziała.
  • Co taki zamyślony - usiadł koło mnie Ulreich.
  • Myślę o tym jakim jestem idiotą - zaśmiałem się.
  • Noo ja z Alexandru ostatnio dość często Ci to mówimy. Tym bardziej jak zauważyliśmy, że blond larwa znów się klei do Ciebie - rzucił bramkarz.
  • Wiem, ale jak już mówiłem muszę porozmawiać z Zuzą i na pewno nie wrócę do Lisy także spokojnie - westchnąłem.
  • Ogólnie to Zuzka dzwoniła znaczy ja do niej - Alexandru wychodząc z łazienki
  • I jak tam w Dortmundzie - zapytałem smutno.
  • Zapomniałem przekazać, że ona wczoraj już wróciła, ale odwiedziny podobno się udały - piłkarz rumuńskiego pochodzenia robił za pośrednika między mną a ukochaną. A pomagało mi to, że był w niej zakochany. Szkoda mi go trochę było, ale nic już na to nikt nie poradzi.
  • Wszystko u niej dobrze - zapytałem.
  • Nooo jeśli chce nas zabić za brak porządku w domu to tak - zaśmiał się po chwili zastanowienia. Albo mi się wydawaje albo oni coś przede mną ukrywają . . . 

*****
   Tak na początek to mam nadzieję, że Wam się podoba, bo za pierwszą wersję bym zginęła. Prawda Pani B. Mam nadzieję, że ta wersja jakoś mi wyszła, bo troszkę myślałam nad nią :D A głównie chciałam dać tamtą, ale życie nawet życie dzika mi odpowiada. Oddaje w Wasze biedne oczy, które teraz muszą to czytać :P

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 81

'' [. . .] Ale mam nadzieje,że dzieki temu wypoczynkowi Misiek się troche rozchmurzy i te wakacje pozostaną na długo w naszej pamięci.''



Tymczasem w Stuttgartcie.

 Z perspektywy Zuzanny.

    Zostawiłam test w pudełku chowając w szafce na środki czystości. Po czym wyszłam z łazienki, bo nie mogłam siedzieć bezczynnie wyczekując wyniku, którego tak się obawiałam. Kiedy weszłam do sypialni, by ogarnąć swoje rzeczy Moritz rozpakowywał walizki. Spojrzał tylko kto wszedł i z powrotem zajął się swoim zajęciem.
  • Odezwiesz się do mnie - zapytałam przygnębiona całą sytuacją, ale nie zareagował.
   Postanowiłam potraktować go tak samo i nic nie mówiąc przebrałam się i wyszłam na ogród. Akurat współlokatorzy zajmowali się letnimi porządkami, więc postanowiłam się do czegoś się przydać.
  • Piękna co taka smutna chodzisz - zauważył Maxim, gdy zaczęłam plewić wokół tarasu.
  • Jeśli chodzi o ogród to nie ma problemu nie musisz nic robić sam się mogę wszystkim zająć - odezwał się Ulreich napełniając basen świeżą wodą.
  • Przestańcie to nie przez to. Lubię pracować w ogrodach, sprawia mi to przyjemność, a nie przykrość - spojrzałam na nich, ale nie dokończyłam, bo pojawił się na dworze Pan obrażony.
  • Chłopaki jadę pozałatwiać resztę spraw na miasto. Potrzebujecie coś - odezwał się całkiem radosny.
  • Nie wszystko mamy - odparł Sven patrząc na moją reakcję.
  • Dobra, a Zuzkę bierzesz. Pokazał byś jej trochę miasta - zareagował Alexandru, lecz ten spiorunował go wzrokiem i zniknął.
  • Co się między Wami dzieje - zapytał bramkarz.
  • Nic - westchnęłam powstrzymując się od płaczu.
  • No wcale. Jak tu był przed przeprowadzką słuchaliśmy tylko o Tobie i tym jakim jest szczęściarzem, a teraz nawet nie zwraca na Ciebie uwagi. Ja bym na jego miejscu miał Cię cały czas obok siebie - westchnął Alexandru.
  • Nie chce o tym rozmawiać. Zostawcie mnie samą - powiedziałam powstrzymując łzy i udając w głąb zaniedbanego ogrodu.
   Dawno nie znajdowałam się w tak opuszczonym sadzie jak ten. Niestety nie moglam wykonać zabiegów pielęgnacyjno-odmładzających, bo jest zbyt wcześnie, ale pozbierałam wszystkie wiśnie i czereśnie, które wisiały na drzewach i wygrabiłam zepsute spadki na utworzony uprzednio kompost. Uprzątnęłam nawet małe ustronne miejsce pod płaczącą wierzbą gdzie znajdowała się ławka lekko zarośnieta. Przyda mi się podobne miejsce, a to było idealne. Kilka razy przychodzili do mnie piłkarze, ale nie odpowiadałam na milony zadawanych pytań. Nawet obiadu i kolacji, które mi poprzynosili nie ruszyłam wiedząc czym to się będzie skończyć wieczorem. Robiło się  coraz ciemniej, ale nie zamierzałam wrócić do domu. Wiedziałam, że Moritz znów będzie mnie traktować jak powietrze. Usiadłam pod jedną z jabłoni myśląc o tym co z moim testem kiedy nagle z zarośli ktoś mnie chciał przestraszyć.
  • Kim jesteś - zapytałam wiedząc, że to napewno nie jest mój chłopak, a któryś z moich nowych  kumpli.
  • To ja Alexandru. Przyniosłem Ci koc i ciepłą herbatę. Czytałem, że lubisz taką - przykrył mnie dając termokubek i siadając obok.
  • Widzę, że dużo o mnie wiesz. Dziękuję. Idź do nich lepiej, bo jeszcze mnie ktoś posądzi, że go zdradzam z najlepszym kumplem - otarłam łzy.
  • Nie póki mi nie powiesz czy to Twoje - wyciągnął z kieszeni znajome pudełko.
  • Zagłądałeś - zareagowałam natychmiastowo odbierając mu moją własność.
  • Refleks to masz na serio zajebisty - zaśmiał się - spokojnie nie, ale powiedz mi jesteś w ciąży - no chłopak był bynajmniej szczery.
  • Nie wiem. Boję się. Nie sprawdzałam - wyszeptałam.
  • Wiesz co powiem Ci coś - spojrzał na księżyc.
  • Słucham - spojrzałam ukradkiem na chłopaka.
  • Widzimy się pierwszy raz, ale ja wiele o Tobie. Choć nie wiem czy to na pewno prawda, bo tabloidy lubią wymyślać. Przeglądam wszystkie wiadomości gdzie pokaże się coś związanego z Twoją osobą. Zainteresowałaś mnie po tej akcji z Lisą, gdy media wkroczyły, jak to młoda Polka podbiła serce młodego Niemca. Potem uwiodłaś mnie podczas pierwszego oficjalnego meczu obozu przygotowawczego chłopaków z Borussi i Śląska. To jak poruszasz się po boisku i motywujesz dziewczyny, a tym bardziej chłopaków z drużyn jest imponujące. Podczas wypadku Szczęsnego na obozie wyglądałaś jakby Twoje życie całkowicie przestało mieć znaczenie tak jakby piłkarz był jego częścią, które odpłynęło po urazie jaki doznał. I muszę przyznać, że nie dziwię się Marinie o te chore sceny zazdrości. Bez urazy, bo jesteś atrakcyjna. Sam bym na miejscu Moritza pilnował Cię jak oczka w głowie, bo byłbym zazdrosny o każdego zbliżającego się mężczyznę. Czytając o napadzie w którym porwali Twoją najbliższą przyjaciółkę zastanawiałem się jak tak młoda dziewczyna wkraczjąca dopiero w ten świat sobie poradzi. Jak żyć gdy porywają przyjaciółkę, a ranią chłopaka i przyjaciela na własnych oczach. Sam bym sobie z czymś takim nie dał rady, a co dopiero nastolatka. Gdy nagłośniono akcję na cały świat zdałem sobie sprawę z niebezpieczeństwa w jakim się znaleźliście. Nie wierzyłem, że przeżyjesz. Ale jednak tu jesteś cała i zdrowa na szczęście. Siedzisz ze mną w opuszczonym ogrodzie Svena i płaczesz. Nie przypuszczał bym nawet, że osoby, które przeszły tyle co Ty mogą płakać po zwykłej kłótni. Jestem Twoim fanem niemal z obsesją na punkcie Zuzanny Padlowskiej. Jesteś moim wyśnionym ideałem. Nic nie mów, bo wiem o tym. Mówię to co czuję, więc spokojnie możesz mi ufać, bo ja tylko tak głupio wyglądam - parsknął śmiechem.
  • Nie wiem co powiedzieć - patrzyłam na niego przez łzy.
  • Nic nie musisz mówić. Pewnie uważasz mnie za kolejnego zakochanego psychofana, ale nie jestem taki. Tak kocham Cię, ale jesteś dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela nie zrobiłbym tego mu. Nie mógłbym spojrzeć potem w lustro - westchnął wstając.
  • Alexandru - zawołałam patrząc jak się oddala.
  • Proszę Cię nie płacz tylko, bo to boli najbardziej. Ale sprawdź ten test. Nawet nie dla siebie czy Mo. Zrób to dla mnie i Svena, bo ja osobiście chciał bym wiedzieć co Ci dolega.
  • A co będzie jeśli on mnie zostawi, bo uzna, że chcę go wkopać w dziecko - wstałam trzymając pudełeczko.
  • Zaufaj mi nie zrobi tego za bardzo jest zakochany - wrócił do mnie.
  • Zrobiło mi się bardzo miło, gdy tak o mnie mówiłeś - jedna łza zdążyła opuścić moje i tak zapłakane oczy.
  • Ej księżniczko miałaś nie płakać - piłkarz mnie przytulił do siebie.
   W tym czasie postanowiłam się odważyć. To co powiedział chłopak, ale było mi przykro, że nie mogę odwzajemnić jego uczuć, bo kochałam Moritza był całym moim światem i nienawidziłam się z nim kłócić. Kiedy wyjęłam test z pudełka zamarłam, a łzy same zaczęły lecieć z moich oczu.
  • Pokaż - odezwał się widząc, że znam wynik.
  • Masz - oparłam się o drzewo.
  • To znaczy, że będę wujkiem - zapytał szczęśliwy.
  • Nie wiem muszę iść jeszcze do lekarza, a nawet nie wiem gdzie tu jest jakakolwiek przychodnia - wyszeptałam dotykając nadal płaskiego brzucha,
  • Jak chcesz możemy jutro rano tam pojechać, a przy okazji pokażę Ci ciekawsze zakątki naszego pięknego miasta jeśli oczywiście chcesz pokazywać się z takim idiotą w świetle dnia - zażartował.
  • Nie mów tak nie uważam, że jesteś taki. A raczej za odważnego i bardzo przystojnego mężczyznę, który tu siedzi z płaczącą, ciężarną nastolatką - uśmiechnęłam się.
  • O ten wyraz twarzy ma nie znikać już dobrze - objął mnie ramieniem.
  • Postaram się, ale bedzie cieżko, bo miałam wracać do gry, a tu taka niespodzianka - westchnęłam udając się w kierunku domu.
  • Wiesz grać możesz dopóki będziesz czuła się na siłach - szedł obok mnie.
  • No niby tak. Jest jeszcze sprawa jak ja powiem to Leitnerowi skoro nawet nie zwraca na mnie uwagi - westchnęłam przechodząc koło basenu, który wyglądał wspaniale.
  • Sven postarałeś się - zawołał Maxim, gdy weszliśmy do domu.
  • Widzę, że Ty też, bo w końcu ją ściągnąłeś do domu - uśmiechnął się do mnie.
  • A no postarał - dodałam.
  • Co tam masz - zainteresował się bramkarz.
  • Nic takiego to tylko test ciążowy, ale nie fascynujcie się, bo to jeszcze niepotwierdzone. Nie chce by ktokolwiek jeszcze wiedział na razie - westchnęłam smutno.
  • To wspaniała wiadomość nie rozumiem dlaczego jesteś smutna - mocno mnie przytulił, podnosząc i kręcąc wokół własnej osi.
  • Nie taka wspaniała, gdy ojciec nie zamierza się do mnie odezwać - wyszeptałam, gdy Mo przyglądał się radości kumpli.
  • Ekstra najpierw wymiotujesz nie zamierasz pójść do lekarza, a teraz jeszcze ściskasz się z moimi kumplami - warknął oburzony, ale nie odpowiedziałam nie miałam siły się odezwać.
  • Możesz łaskawie na nią nie warczeć - Sven odezwał się stając przede mną.
  • A Ty niepotrzebnie wtrącać - rzucił się.
  • Tak chcesz rozmawiać nie ma sprawy jutro mnie już nie zobaczysz - schowałam test i ruszyłam na górę.
  • Czy Ty do reszty powariowałeś. Ona jest w Tobie zakochana, lata trzy metry nad niebem, a Ty masz czelność jeszcze na nią warczeć, gdy jest w takim stanie - krzyknął Alexandru powstrzymując się od powiedzenia, że jestem w ciąży.
    Będąc w sypialni wzięłam swoją torbę, której nie zdąrzyłam rozpakować z najważniejszymi rzeczami takimi jak dokumenty, bielizna, kosmetyki i luźne ubrania  jakbym chciała się po drodze przebrać na przykład. Zbiegając na dół nie zwracałam uwagi, że jestem w roboczych ciuchach.
  • Zuzka nie uciekaj - Sven prosił mnie, gdy wychodziłam.
  • Nie mogę nie widzisz tego, że to wszystko przeze mnie - westchnęłam.
  • Nie nie widzę, bo nie jesteś winna. Zostań młody ma ogormny dar przekonywania. Pokrzyczą trochę, a Ty idź prześpij się w mojej sypialni ja kimnę się w salonie  - uśmiechnął się.
  • Widzę, że i tak nie wygram. Niech Ci będzie - odpuściłam idąc z powrotem na górę.
   Długo siedziałam na balkonie od pokoju chłopaka nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym co powiedział mi Alexandru. To było na prawdę cudowne nigdy bym nie pomyśała, że chłopak, którego nawet nie znam wyzna mi miłość. Znaczy wiele razy dostawałam wiadomości i listy od cichych wielbicieli, ale to nie to samo. Miałam przynajmniej pewność, że nikt nie będzie mnie odwiedzać, bo Alex i Mo ciągle się kłócili, a Sven milczał na temat mojego zlokalizowania. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie miałam mdłości około 2 w nocy postanowiłam się położyć. Uprzednio napisałam Magdzie, żeby nie dzwoniła, bo mam ciężki okres w życiu i że zobaczymy się za kilka dni. Oraz, że jeszcze ją czymś zadziwię. . .

*******
To tym razem rozdział tylko z perspektywy Zuzanny. Troszkę mieszam, ale mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać.

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 79

''[. . .]Około 2 nad ranem przyjaciele zwinęli się do siebie, a my poszliśmy spać . . . ''



    Obudził mnie zimny podmuch wiatru. Chciałam się przytulić do mojego grzejniczka, ale po niechętnym otwarciu oczu dostrzegłam, że Moritza nigdzie nie ma. Okno od balkonu było otwarte tak samo jak drzwi. Pewnie wstał wcześniej by przygotować dom. Jego rodzice mieli dzisiaj wrócić szybciej by się jeszcze z nami zobaczyć i odebrać klucze od domu. Nie mogłam się przebudzić, więc założyłam koszulkę leżącą na fotelu i wyszłam na balkon. Na dworze jak na środek lata nie było nawet odrobinę ciepło, więc jeszcze szybciej wróciłam do łóżka wcześniej zamykając okno. Wzięłam telefon by sprawdzić godzinę dochodziła dopiero 5:50. Wyjazd planowaliśmy o 9-10 (matko jeszcze tyle czasu). Po dłuższej chwili leniuchowania na facebooku i twitterze wzięłam zwyklą białą koszulkę, czarne rurki oraz grubą czarną bluzę z napiem BVB i poszłam się ubierać. W całym domu było tak zimno i cicho, że czułam się jak w tandetnym horrorach, których tak bardzo nie lubię. Wykonując poranną toaletę usłyszałam jak ktoś wchodzi do sypialni. Nie zwracałam na to zbytniej uwagi, bo nie mógł to być nikt prócz Mo zwracajac uwagę na wczesną porę.
  • Kochanie to Ty - zawołałam pakując szczoteczkę i pastę do zębów, oraz pozostałe drobne kosmetyki.
  • Tak - odpowiedział bardzo krótko.
  • Stało się coś - zapytałam wychodząc z łazienki.
  • Nie - rzucił.
  • Przecież widzę - przytuliłam się do zdenerwowanego chłopaka od tyłu, wrzucając kosmetyczkę do swojej walizki.
  • Martwię się o Ciebie pół nocy przesiedziałaś w łazience - rzucił.
  • Co - zdziwiłam się.
  • Nie mów, że nie pamiętasz. Wróciłaś do mnie dopiero gdzieś przed 4 w nocy.
  • Misiek ja myślałam, że to tylko mój kolejny głupi sen, kolejna zmora - wyszeptałam przypominając sobie minioną noc.
  • A te pootwierane okna to też dlatego - zapytałam po chwili.
  • Tak sądziłem, że jest tu za ciepło dlatego Cię mdli - rzucił oschle.
   No to ekstra te poranne mdłości zaczęły mnie nawet odwiedzać w nocy. Do cholery co się dzieje??!! Może wypadało by pójść do jakiegoś lekarza??!! O nie żadnych lekarzy nienawidzę do nich chodzić. Zaczęłam kłócić się sama ze sobą.        
  • Przepraszam - wyszeptałam po chwili.
  • Nie masz za co, ale poszła byś w końcu do lekarza - rzucił bez uczuć.
  • Dobrze wiesz, że nienawidzę do nich chodzić - powiedziałam odsuwając się do chłopaka.
  • A ja nienawidzę, gdy cierpisz - odparł nie patrząc na mnie.
  • Spójrz chociaż na mnie - złapałam go za dłoń, którą szybko zabrał.
  • Nie - warknął.
  • Myślisz, że krzycząc na mnie coś wdziałasz - zapytałam spokojnie patrząc na jego buty.
  • Tak może w końcu zaczniesz myśleć o kimś więcej niż tylko o sobie - warknął.
  • O co Ci chodzi - zdziwiłam się tym co powiedział, ale nadal zachowywałam spokój.
  • A o to, że martwię się o Ciebie, a Ty nie idziesz do doktora tylko dlatego, że ich nienawidzisz - krzyknął powodując dreszcze na moim ciele.
  • Dobrze wiesz, że boję się obcego dotyku i krzyku, więc chociaż byś przestał na mnie krzyczeć - odpowiedziałam przez łzy.
   Po czym on fuknął coś pod nosem i nie zwracając na mnie uwagi wyszedł. Odprowadziłam go wzrokiem do wyjścia po czym padłam na łóżko i zaczęłam płakać. Po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, że wypadało by posprzątać sypialnie i uspokoić się przed wizytą Państwa Leitner. Podczas porządków założyłam słuchawki myśląc o tym co mi wykrzyczał chłopak. Na samą myśl o próbie gwałtu chciało mi się płakać dodając do tego to, że Moritz doskonale wiedział dlaczego nie chodzę do lekarzy. Przerażała mnie myśl, że obcy może mnie dotknąć, ale jego to najwidoczniej nie obchodziło. Sam pewnie nawet pamiętał jak go unikałam początkowo bojąc się jego dotyku. Piłkarz co jakiś czas wpadał tylko do pokoju po swoje torby nie zwracajac na mnie większej uwagi. Gdy już całkowicie byłam w swoim świecie ktoś stanął w drzwiach, które uchyliłam na chwilę by się wywietrzyło podczas końcowego odkurzania.
  • Matko - wypuściłam rurę, łapiąc się za serce i siadając na podłodze.
  • Dzień dobry Zuzanno - uśmiechnął się do mnie ojciec Moritza (tak zabawnie wyglądam, na pewno).
  • Ale mnie Pan wystraszył. I dzień dobry - uśmiechnełam się szeroko do starszego mężczyzny.
  • Płakałaś - zauważył pomagając mi wstać.
  • Nie - odparłam składając odkurzacz.
  • Widzę przecież. Powiedz mi, bo Moritz jest tak bojowo nastawiony, że aż strach podejść, a co dopiero odezwać. Jakbym mógł to by nas tym co miał w rękach zabił - wytłumaczył szybko ojciec piłkarza.
  • Pokłóciliśmy się głównie o to, że nie chce iść do lekarza - odparłam wsadzając ostatnie elementy odkurzacza do szafy.
  • Coś Ci jest?? Chora jesteś - usiadł na łóżku.
  • Nie mam tylko problemy żołądkowe i jemu to przeszkadza, że zamiast siedzieć z nim to przesiaduje w łazience - wyszeptałam, bo ukrywanie prawdy w ostatni dzień i tak nie miało by sensu.
  • Na prawdę o to Wam poszło - zapytał zdziwiony powodem naszej kłótni, gdy wzięłam swoje torby by znieść na dół.
  • Niestety - wzruszyłam ramionami.
  • Pomogę Ci - chciał mi zabrać jedną walizkę.
  • Nie dziękuję dam sobie radę sama - zauważyłam Moritza rozmawiającego ze swoją mama po czym wsadziłam rzeczy do bagażnika swojego samochodu.
  • Dzień dobry - uśmiechnełam się do rodzicielki ukochanego.
  • Oooo witaj Zuzanno. Co tak marnie wyglądasz zapytała widząc moją jeszcze bledszą cerę niż poprzedniego razu, gdy mnie widziała.
  • A to nic takiego. Brakuje mi słońca - zaśmiałam się.
  • Jasne - parsknął młody Niemiec.
  • Moritz - skarcił go ojciec.
  • Czego - warknął idąc do środka.
  • Uspokoił byś się, bo nerwami jej nie pomożesz - zaczepił go tato, gdy wracałam po resztę swoich rzeczy.
  • I co to da. Spokojnie nie dało to teraz też nie - rzucił patrząc na mnie. Czułam jego przeszywający wzrok, ale nie zwracałam na to uwagi. Mimo, że to bardzo bolało. Jeszcze wczoraj nie mógł oderwać ode mnie wzroku.
   Po zapakowaniu wszystkich swoich drobnych rzeczy i pamiątek do auta usiadłam na schodkach z kubkiem zielonej herbaty patrząc na przechodniów. Próbując jakoś uspokoić żołądek, który znów zaczął wariować.
  • Zuzanna o której jedziecie - zapytała Milena (mama Moritza) dosiadając się do mnie.
  • Nie wiem - westchnęłam - Teraz to i tak nie ma znaczenia - posmutniałam biorąc łyk gorącego napoju.
  • Oj nie smuć się. Nie pasuje Ci aki wyraz twarzy. Zapamiętałam Cię głównie jako uśmiechniętą nastolatkę, która dodawała życia do naszego domu - starsza kobieta objęła mnie ramieniem.
  • Przepraszam, ale nie potrafię. Poszła bym do tego lekarza tylko dla niego, ale teraz to już nie wiem czy chcę jechać do Stuttgartu, gdyby nie to, że moje wszystkie rzeczy praktycznie tam są. Najchętniej wróciła bym do domu i nie pokazywała mu na oczy, bo i tak na mnie nawet nie spojrzy - znów zaczęłam płakać.
  • Przykro mi bardzo, że mój syn tak Cię potraktował. Sama nie wiem co mu jest, ale zrozum też go. Zakochany jest w Tobie po uszy i nie widzi świata po za Tobą. Proszę porozmawiajcie ze sobą jak najszybciej - spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.
  • Nie obiecuje, że mi się uda, ale zrobię to jak tylko dojedziemy na miejsce. On musi troszkę ochłonąć.
  • Na prawdę jesteś niesamowitą dziewczyną - westchnęła kobieta patrząc na moje zapłakane oczy - nie płacz, dziennikarze czychają wszędzie i nie pozostawią na Tobie suchej nitki. Chodź wstań, bo nabawisz się wilka - podała mi dłoń po czym przyciągnęła mnie do siebie mocno przytulając.
  • Moritz jasne - Erwin ( ojciec Moritza) otwierając drzwi synowi, który niósł ostatnie pudełko.
  • Tak tak - odparł uderzając mnie w ramię, ale nie powiedziałam nic tylko złapałam się za stłuczone ramie.
  • Dobrze pójdę umyć po sobie kubek - wstałam by wykonać czynność.
  • Pośpiesz się tylko, bo zaraz wyjeżdżamy - rzucił za mną nie patrząc co robię.
  • Dobrze - odparłam znów zalewając się łzami.
  • Moritz - powiedziała błagająco mama chłopaka.
   Po wejściu do kuchni rozejrzałam się po raz ostatni po znajomych meblach i fotografiach przypomniając sobie wszytsko co przyprawiało mnie o uśmiech.
  • Zuzanno mam pytanie - zaczepiła mnie Milena, gdy patrzyłam na zdjęcia z ukochanym, gdy się poznaliśmy, a ja byłam nie złą ciamajdą.
  • Tak - odwróciłam się odkładając przy okazji zdjęcie.
  • Robiłaś test ciążowy - o kurde to mnie zadziwiła Pani.
  • Niee skąd takie pytanie - zapytałam.
  • Bo nie wierzę, że się nie kochaliście - spojrzała na mnie z ukrytym uśmiechem na twarzy - tym bardziej, że jesteście młodzi i takie tam sprawy nie będę Cię zamęczać tym bardziej, że ten złośnik czeka. Proszę masz zadzoń do mnie jak go wykonasz - wsadziła mi małe pudełeczko do torebki uśmiechając się.
  • Dobrze, ale strasznie mnie Pani zadziwiła w tym momencie - westchnęłam zbierając się do wyjścia.
  • Chciała bym już mieć wnuki - zawołała za mną, gdy znajdowałyśmy się z Panami na dworze.
  • O słyszę ciekawy temat - uśmiechnął się Erwin patrząc na syna.
  • No teraz na pewno nie doczekacie dzieci - zawołał Mo na co ja tylko przytuliłam się do rodziców chłopaka i wsiadłam do samochodu.
  • Nie jedziesz ze mną - zapytał piłkarz, gdy zauważył moje czyny.
  • Jeśli mnie tak traktujesz to już wolę jechać sama. Pojedziesz pierwszy, a ja za Tobą - odparłam zapinając pasy.
   Chłopak już nic nie powiedział tylko zatrzasnął moje drzwi i wsiadł do swojego pojazdu. No to czekają mnie ciężkie 3 lata bez przyjaciół w obcym miejscu z naburmuszonym chłopakiem. Cała droga minęła dość spokojnie, ale zastanawiałam się nad tym co powiedziała mi Pani Milena. Może ja na prawdę jestem w ciąży, ale jak to był by 2 tydzień, a to wręcz niemożliwe, żebym miała, aż tak szybko tak silne objawy. Choć skąd ja to mogę wiedzieć mam dopiero 18 lat. Po 4 godzinach przyjemnej podróży znajdowaliśmy się w całkiem miłej okolicy domków jednorodzinnych. Nagle Moritz skręcił pod przepiękny domek. Kiedy wysiadłam chłopak po raz kolejny tego dnia nie zwrócił na mnie uwagi i bez słowa wszedł do budynku po chwili wracając z dwójką całkiem młodych i przystojnych, wysportowanych mężczyzn.
  • No no Moritz nie złe autko - odezwał się jeden z nich.
  • Dziękuję - uśmiechnął się pierwszy raz od poranka.
  • A to kto - zapytał jeden z nieznajomych.
  • To moja dziewczyna Zuzanna opowiadałem Wam o niej - objął mnie ramieniem na co zrobiłam krok wstecz.
  • Miło mi jestem Alexandru, Alexandru Maxim -  podszedł do mnie całkiem symaptyczny chłopak
  • No opowiadałeś, ale nie sądziłem, że aż tak ładna jest - podszedł do mnie ten pierwszy - mi również poznać nową piękność jestem Sven, Sven Ulreich - przedstawił się podając dłoń.
  • Mi także bardzo miło Was poznać. Macie piękny dom - dodałam po chwili odsuwając się od Leitnera.
  • Chodź oprowadzę Cię po mieszkaniu - zaproponował Alexandru.
  • Dobrze - wzięłam tylko komórkę i udałam sie za przystojnym piłkarzem.
   Ogólnie dom prezentował się wspaniale. Nie był tak duży jak ten w Dortmundzie, ale wydawał się cieplejszy i czuć było, że mieszkają w nim sami męczyźni jeszcze nie mam pomysłu jak będzie wszystko wyglądać, ale w linku Domek jest na czerwono wyznaczony Opis, Rzuty i Elewacja jeśli chcecie poznać rozmieszczenie pomieszczeń wejdźcie w Rzuty tam wszystko jest). Po bardzo przyjemnej wycieczce po budynku weszłam na pięknie urządzony, ale troszkę zaniedbany ogród. 
  • Słyszałem, że jesteś po architekurze krajobrazu, więc pewnie bardzo podoba Ci się ogród. Choć przyznam się bez bicia, że strasznie go zaniedbałem - odezwał się Sven, gdy Alexandru zostawił mnie na chwilę.
  • Tak, jeśli będę mogła to już dzisiaj chciała bym zacząć robić - zapytałam niepewnie.
  • Oczywiście czuj się jak u siebie, bo w końcu to teraz, także Twój dom - uśmiechnął się. 
  • Dziękuję, jeśli pozwolisz pójdę się rozpakować - po potwierdzającym kiwnięciu głowy wróciłam do samochodu po resztę rzeczy, ale ktoś mnie wyprzedził.
  • Hej piękna. Mam nadzeję, że nie pogniewasz się na mnie jak Ci troszkę pomogę, bo Mo coś jakiś taki humorzasty jest - odezwał się Maxim, gdy stanęłam jak wryta w wejściu, gdy brał moje torby.
  • Nie nie pogniewam się to bardzo miłe z Twojej strony dziękuję, ale sama też bym dała radę skoro je tam wtargałam - uśmiechnęłam się
  • Oj to przynajmniej teraz odpocznij - rzucił.
  • No dobrze dziękuję - pocałowałam chłopaka w policzek, biorąc torebkę udając sie do łazienki, by wkonać test od mamy Mo.
   Przyznam się, że bardzo długo zastanawiałam się co z nim zrobić, ale po namysłach wykonałam go. Po odczekaniu odpowiedniej ilości czasu spojrzałam modląc się by nie było dwóch kresek. . .

*****
No to nareszcie pojawił się kolejny. A więc oddaje go wam do oceny. Mam nadzieję, że się będzie podobać, bo troszkę się namęczyłam by się dzisiaj pojawił.
Egzaminy i urodzinki mam za sobą i nareszcie wakacje. Nigdzie nie wyjeżdżam, jak na razie tylko imprezuje, więc rozdziały powinny pojawiać się regularnie. 
Tęskniłam za Wami kochani i jestem ciekawa czy Wy także??