''[. . .]wstałam, ale to chłopak pomógł
mi się ubierać, choć pewnie jego "przyjaciel" podpowiadał mu co
innego. . .''
Sprzątając po sobie w pokoju zeszliśmy na dół cali w skowronkach. Nie zwracałam w ogóle uwagi na przechodzących ludzi. Byliśmy wpatrzeni w siebie jak dwoje nastolatków, którzy zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Nie patrzyłam nawet na Zuzkę, która siedziała obok rozmawiając z Ann. Po chwili przyszła reszta rozmawiali o czymś, ale nawet na to nie zwracałam uwagi. Liczył się tylko on.
- Hallo - potrząsnęła mną Zuza.
- Co jest - otrząsnęłam się.
- Nic, ale gadamy do Was od 30 minut. Ani Ty ani Marco nie reagujecie - zaśmiał się Moritz z Mario.
- Dobra chodźmy zaszaleć ten ostatni raz - zaproponowała Ann wstając.
Tymczasem u Zuzanny.
Po poprawinach wróciliśmy do domów. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w swoim łóżku, ale obudziłam się o 6 w objęciach chłopaka. Wiedziałam, że jeszcze śpi, więc nie wykonywałam żadnego zbędnego ruchu. Po prostu wpatrywałam się w jego opalony, nagi tors i wpadłam na genialny pomysł. Nie uśmiechało mi się siedzenie samej w domu, a nie opłacało mi się na kilka dni lecieć do Dortmundu by znów wracać na zakończenie roku. Nie chciałam też wtrącać się w znajomość Magdy i Marco, by mogli na spokojnie nadrobić stracony czas. Łucja już wróciła do szkoły, wraz z Leo codziennie jeżdżą do Wrocławia. Moritz o 13 chciał pojechać moim samochodem, ale nie jest jeszcze pewien.W sumie nie miał wyboru, bo miał mnóstwo spraw do załatwienia. Oczywiście wszystko związanego z przeprowadzką mnie nie tyczy, bo to ma być niespodzianka. Dobra nie chce to nie nie będę z nim dyskutować na ten temat sama muszę obmyślić plan jak powiem rodzinie, że się wyprowadzam na stałe do Stuttgartu, oraz jak przyjmą wiadomość o porzuceniu szkoły.- Dzień dobry kochanie - odezwał się nagle chłopak.
- Dzień dobry.
- Długo nie śpisz - pocałował mnie w usta.
- Nie gdzieś tak od 30 minut - uśmiechnęłam się.
- Idę zrobić śniadanie, a Ty sobie poleż - oświadczył po chwili.
- Dobra ogarnę tylko coś - rozejrzałam się w poszukiwaniu laptopa lub tabletu.
- Ooo. Wyczuwam swój ukochany serek wiejski z pomidorem, rzodkiewką, papryką i szczypiorkiem - uśmiechnęłam się.
- Dla mojej księżniczki wszystko co najlepsze - puścił mi oczko.
- Słodziak jesteś.
- Ty również - postawił tackę na szafce obok mnie.
- Ty większy.
- Nie, bo Ty skarbie, ale jedz, bo herbata wystygnie - musnął ustami moją szyję przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- O dzień dobry o której jedziecie - zapytała mama.
- Ja zostaje - zwiesiłam głowę.
- Dlaczego??
- Bo uzgodniliśmy, że nie opłaca mi się wracać na kilka dni i z powrotem wracać, a i tak bym się nudziła siedząc w Dortmundzie, bo będzie załatwiał wszystko ze Stuttgartem. A tak w ogóle tęsknię za Wami i chce nadrobić czas z cała rodziną w ten tydzień - oświadczyłam.
- Będziesz się do niego przeprowadzać - zapytała całkiem spokojnie mieszając herbatę.
- Nie wiem jeszcze muszę zastanowić się nad tym - okłamałam ją.
- Bo wiesz ja z tatą nie mamy nic przeciwko, bo i tak nie ma Cię praktycznie w domu. Obiecaj tylko, że jak się przeniesiesz to będziesz do nas zaglądać - uśmiechnęła się choć dostrzegłam łzy w jej oczach.
- Mamo kocham Was, więc będę przyjeżdżać kiedy tylko się da - mocno się do niej przytuliłam.
- Kochanie łazienka wolna - zawołał Moritz owinięty w sam ręcznik.
- Dobra zaraz pójdę - machnęłam ręką.
- Widzę, że nasze ptaszki się pobudziły - zawołał tato.
- Tak witam - chłopak podał mu dłoń na przywitanie.
- Cześć młody, a ominęło mnie coś - spojrzał na nas.
- Nie już byś chciał wszystko wiedzieć - rzuciłam.
- No tak, bo widzę moda mnie wyprzedza - spojrzał na ręcznik owinięty wokół bioder Mo.
- Będziesz brać mój samochód - zapytałam, przytulając się do jego pleców.
- Jeśli mi pozwolisz - odwrócił się biorąc mnie w ramiona.
- Oczywiście ufam Ci, ale jeśli wrócę i znajdę jedno nawet maleńkie zadrapanie to nie ręczę za siebie - pocałowałam go. Chciałam delikatnie, ale wyszedł z tego namiętny pocałunek.
- Ups to my nie będziemy przeszkadzać - usłyszałam robotników, oraz Magdę z Marco.
- Witajcie - uśmiechnęłam się do robotników.
- A Wy co tu robicie - zapytał Mo przyjaciół.
- Wiesz przyszliśmy się pożegnać - rzucił Marco.
- Przecież nie wyjeżdża na wieki - oznajmiłam ledwo nie rozklejając się.
- Nie wyjeżdża - powtórzyła Magda.
- Tak ja zostaję, bo mam pewne rzeczy do załatwienia tutaj, a on w Stuttgarcie, więc jakoś damy radę - wtuliłam się w klatę pomocnika czując, że dłużej nie utrzymam łez.
- Ojejki ona płacze - wzruszył się Reus.
- Przestań. . . jesteś okropny - dźgnęła go łokciem blondynka.
- Mała zaraz go udusisz - zaśmiał się Marco.
- Przestań - znów oberwał od dziewczyny.
- Dobra przecież tylko mówię.
- Za dużo czasu przebywasz z Mario czas to ukrócić, bo odbija Ci.
- Wariaci - zaśmiałam się. Na miejscu Moritz poszedł wyprowadzić samochód, a my czekaliśmy.
- Dobra to czas się pożegnać - zapakował walizkę.
- Nie chcę - wpadłam mu w objęcia.
- Ja też nie chcę, ale wolę teraz to wszystko załatwić niż tracić czas, gdy już będziesz w Dortmundzie.
- Dacie radę - przytuliła mnie blondynka.
- Kocham Cię - pocałowałam go.
- Ja Ciebie także. Zadzwonię, gdy będę już w domu - oświadczył.
- Dobrze - zgodziłam się po czym pomachałam na do widzenia.
- Witamy śpiącą królewnę - zawołali robotnicy na mój widok.
- O dzień dobry nie zauważyłam Was - przetarłam jeszcze zaspane oczy.
- Ależ nic się nie stało widać ciężka noc - uśmiechnął się pocieszająco jeden z nich, którego imienia jak zwykle nie pamiętałam.
- Oj ciężka, ale taki już mój żywot. Jeszcze tylko wytrwać do piątku, a mamy wtorek - zaśmiałam się schodząc na dół.
- Hej mamo zawołałam, gdy ta zbierała się by gdzieś wyjść.
- Cześć idziesz ze mną na zakupy - zapytała.
- No mogę iść Mats z Marcelem i tak będą dopiero pod wieczór, bo przyjadą moim autem.
- Hummels wpada do nas ??
- Tak, ale tylko na kilka dni, bo planuję niespodziankę na jutro mojej przyjaciółce - złowieszczo się zaśmiałam.
- Boję się Ciebie mała czasami - skrzywiła się moja rodzicielka, gdy już schodziłyśmy.
- Oj tam - wzruszyłam ramionami.
- Długo jesteś - zapytałam widząc go siedzącego na ławce z Leo i Łucja.
- Nie dopiero przyjechaliśmy, bo z lotniska go porwaliśmy - zaśmiała się para.
- Uff. . . czyli nie jest źle - zaprowadziłam gości na górę.
- A Marcel o której będzie??
- Nie wiesz szczerze dałem mu dokładny adres, ale ma dzwonić - Mats rozłożył torby w salonie rozsiadając się przed telewizorem z moim tatą.
- Czekajcie komórka mi dzwoni - pobiegłam do byłego pokoju.
- Co Wy tutaj robicie - zdziwiłam się.
- A wpadliśmy na pomysł, że porwiemy Cię na imprezę, a że jest Mats i zaraz będzie Marcel nie masz wyboru i za godzinę wychodzimy - powiedział Marco.
- Mam rozumieć, że w tej chwili idę się przebrać i idziemy zaszaleć - poprawiłam włosy.
- O i takie nastawienie mi się podoba - uśmiechnęła się Łucja.
- Mi się spodoba jeszcze bardziej jak pomalujesz te przekrwione oczka i nie będziesz już płakać - wytarła łzy z policzków.
- Dobra to chodź ze mną, bo nie wiem w czym mam iść - spojrzałam na przjaciółkę ubraną w dres.
- Za to ja mam gotową wizualizację naszego wyglądu.
- Już jestem ciekawa - ruszyła przed nią
- Dobra masz tu szafę, a ja idę wziąć szybki prysznic - wskazałam wielki mebel samej udając się z bielizną do łazienki. Po 20 minutach byłam gotowa i w szlafroku udałam się obejrzeć kreacje wybrane przez Magdę.
- Ta dam - wyskoczyła za drzwi w przepięknej biało czarnej sukience i czarnych szpilkach.
- Skąd to wytrzasnęłaś.
- No jak z skąd??!!
- No normalnie ja miałam coś takiego w szafie??
- Nie wiesz sama sobie z domu w kieszeni przyniosłam.
- A dla mnie co masz??
- A to - wyjęła z szafy druga taką samą tylko niebieską ze szpilkami w tym samym kolorze.
- Matko co ja tam mam - patrzyłam na wspaniałe komplety.
- Widzisz gdybym nie ja to byś nawet nie wiedziała co tam się znajduje.
- Zapewne tak - wzruszyłam ramionami spoglądając w kierunku szafki ze zdjęciami.
- Oj mała nie płacz tylko nooo - przytuliła mnie.
- Ale ja za nim cholernie tęsknię - czułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Wskakuj prędko w sukienkę, bo się rozpłyniesz zaraz - podała mi wieszak.
- Okey - założyłam wszystko lekko podkręcając rzęsy, a włos ułożyłam w niedbałego koka.
- Dobra idziemy - zawołała na mój widok.
- Wow myszko wyglądasz pięknie - zachwycił się Marco widząc blondnkę, bo ja się za nią schowałam.
- Zuza co się krjesz - zajrzał Mats.
- A no, bo nikt i tak nie zwróci uwagi na mnie, gdy nie ma Moritza - posmutniałam.
- Wyglądasz pięknie - skomentował Marcel wychodząc w mojego pokoju, a ja totalnie oniemiałam na jego widok. . .
* nie wiem czy takowy istenieje, jeśli nie to szkoda. Ale ja stworzyłam takowego. a w następnym rozdziale pojawi się jego zdjęcie. Zgadniecie kim on będzie.??!!
Zapraszam do zakładki czytam i polecam, bo ukazało się kilka świetnych blogów.
Wszystko wyjaśnione i będę z Wami do końca, znaczy na tyle ile zaplanowałam tego bloga.
Ten rozdział, a głównie część Zuzki dedykuję mojej przyjaciółce, która się trochę ze mną wymęczyła, ale obiecuję, że kiedyś się spotkamy. Choć potrzymam Cię jeszcze troszkę w niepewności. Kolejną sprawą jest to, że blogowa Magda bardzo mi pomaga przy pisaniu i to głównie dzięki niej ukazał się rozdział.
No i ładnie. :***
OdpowiedzUsuńJest super. Nie ma sprawy ja zawsze do usług. :***
Szczypiorek <3
AAAAAAAAAA!!!!!
OdpowiedzUsuńchwila, muszę jeszcze raz xdd
AAAAA!!!
Boże.... niiieeee wierze xdd
jestem w twoim opo :)
muszę chyba ochłonąć xdd
dziękuję kochanie ♥♥
rozdział genialny :**
tylko szybko z tym następnym :D
weny Słonko ♥
Ja znowu spóźniona.. :( Ty mnie kiedyś zabijesz za te opóźnienia :)
OdpowiedzUsuńRozdział super! Wiesz, ze Cie kocham :*
Rozstania bywają trudne... nawet te na krótki czas. Widać, że Zuza z Mo się kochają <3
Zaniepokoiłaś mnie tym Marcelem... Proszę Cię niech ja źle myślę. Nie będzie żadnej zdrady ani nic, prawda? Schmele nie zrobiłby tego Jeny, ani Zuza Mo, prawda?
Nie przejmuj się liczba komentarzy. Mój jest 4, a więc i tak masz lepiej ode mnie. Jesteś wspaniałą pisarką i osobą, a jeśli ludzie nie chcą komentować to ich strata.
Buziaki :**
Hej, wybacz że tak późno komentuję, ale niestety, brak czasu przez szkołę -.-
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Zuza i Mo, jacy słodcy :) Cóż, szkoda że musieli się rozstać, ale na szczęście, nie na zawsze ;)
Tylko ten Marcel mnie zaniepokoił... oby nie doszło do czegoś między nimi! Czekam z niecierpliwością na rozwój akcji!
Pozdrawiam ciepło i zapraszam http://life-is-sometimes-cruel.blogspot.com/2014/03/rozdzia-17.html