poniedziałek, 20 października 2014

Rodział 87

''[. . .] Równo o 9 wyjechaliśmy z pod domu. Uprzednio oczywiście, bo jakże inaczej poinformowałam Magdę, że ma się mnie wieczorem spodziewać u siebie na kawie. . .''



   W połowie drogi przypomniałam sobie, że nie piję kawy. Magda pewnie się domyśliła. Ona w naszym przyjacielskim ''związku'' była tą myślącą od kiedy ja bujam w obłokach. Schodząc na ziemię droga do Dortmundu przeminęła bardzo rozrywkowo. Wymijający nas kierowcy dziwnie patrzyli. Cóż się dziwić nasza dwójka na tych prawidłowo rozwiniętych nie wyglądała. 



  • Kochanie dostanę buziaka - zapytał Moritz.
  • Jesteś pewien - spojrzałam na niego przez okulary.
  • Od Ciebie jestem wszystkiego w stu procentach pewien, więc dawaj mi tego buziola - złapał mnie za rękę przyciągając do siebie i namiętnie całując. Było bardzo miło tylko nie patrzył na drogę. Rozumiem, że zna ją już na pamięć, ale to jednak niebezpieczeństwo.
  • Miśku - wymamrotałam, ale nie pozwolil mi skończyć.
   Od kiedy jestem w ciąży, a Mo o tym wie jest bardzo słodki i kochany. Ostatnio wpadł na pomysł, aby nagrywać naszą codzienność. Takie radosne i najciekawsze momenty. Nagrywaliśmy wszystko, a potem oni (Sven i Aleksandru) montowali w ciekawą i pasującą do siebie całość, a także dodając daty i godzinę. Abyśmy w przyszłości mogli sobie usiąść z wnukami i zobaczyć jacy byliśmy szurnięci. W każdym samochodzie zamontowaliśmy kamerki dzięki którym prowadzimy monitoring naszego powalonego życia poza domem. Jak dla takiej dziewczyny jak ja to bardzo interesujące rozwiązanie, bo gdy Moritz wróci do treningów (aktualnie ma niegroźną kontuzję) będę mogła przejrzeć jak sobie radzi na obozach czy treningach. Przyda mi się to na studiach. Właśnie zaniedługo rozpocznę studiować fizjoterapię, bo i tak przez ciążę nie mogę grać. Wracając do jazdy to oderwałam się od ukochanego niezbyt chętnie.
  • Głuptasie patrz na drogę, gdyby nie daj Boże rodzice zobaczyli to nagranie nie puszczą mnie do Ciebie.
  • Co poradzić, gdy mam tak piękną kobietę obok - puścił mi oczko.
  • Nie słodź tyle przystojniaku - zaczęłam się rumienić.
  • Nic nie robię prócz stwierdzania faktów na temat mojej kobiety, którą bardzo kocham - odparł z uśmiechem.
  • Dlaczego jedziemy do Dortmundu - zapytałam, gdy zapanowała niezręczna cisza.
  • Kochanie mówiłem Ci, że to będzie niespodzianka - uśmiechnął się podejrzanie.
  • Mówiłam Ci, że nie lubię niespodzianek - odwróciłam się do tyłu by sięgnąć po napój.
  • Nawet kilka razy, a i tak Cię kocham - westchnął.
  • Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się pod nosem patrząc w tylną szybę.
  • Misiek czemu Sven i Alexandru jadą za nami - zapytałam po chwili, gdy pokojarzyłam fakty. Od kiedy wyjechaliśmy z domu jedzie za nami czerwone Audi chłopaków.
  • Oni są z tą niespodzianką powiązani - uśmiechnął się wesoło.
  • Nie lubię jak mi nie mówisz o tym swoich niespodziankach. O których wiedzą wszyscy tylko nie ja  - posmutniałam.
   Resztę drogi przemilczeliśmy, byliśmy już prawie na miejscu. Jak się okazało pod domem rodziców Leitnera. Sami nie wiedzieli, że my przyjedziemy. Mama piłkarza oczywiście bardzo się ucieszyła na nasz widok, ale była też troszkę zdziwiona tym, że tak bez zapowiedzi ich odwiedzamy ich po dość sporej przerwie. 
  • Moritz powiesz mi co Was tu sprowadza - zapytał jego ojciec, gdy usiedliśmy do stołu.
  • Nie mogę Wam teraz powiedzieć dowiecie się jutro, albo pojutrze - spojrzał na mnie.
  • Mam rozumieć, że mam pójść. Dobra idę do Magdy - uśmiechnęłam się po czym wzięłam bluzę chłopaka i wyszłam do przyjaciółki. Po kilku minutach spacerku byłam pod domem Reusa, gdzie od kilku miesięcy mieszkała blondynka.
  • Ej patrzcie kto nas raczył w końcu odwiedzić - zawołał ucieszony Niemiec.
  • Widzę, że nie tylko mnie wzięło na odwiedziny - zaśmiałam się znajdując w ramionach Gotze.
  • Zuzka - usłyszałam dwa znajome głosy.
  • Magda - uśmiechnęłam się wchodząc do środka i ściągając buty.
  • Kochana świetnie wyglądasz - skomentowała witając się.
  • Dziękuję Ty również. Ciąże nam służą - zaśmiałam się.
  • Natalia, Marcel - zdziwiłam się widokiem przyjaciół.
  • Ty ja Cię kiedyś zabiję - dziewczyna natychmiast się na mnie rzuciła.
  • Dlaczego - zdziwiłam się jej złością, lekko wycofując.
  • Dlaczego Ty jeszcze się pytasz dlaczego - zaczęła krzyczeć na mnie na co ja w jeszcze większym szoku patrzyłam na zebranych przyjaciół.
  • Kochanie uspokój się - Marc niemal siłą odciągnął ją ode mnie.
  • To siadajcie zaraz przyniosę herbatę - oświadczył Marco, który wraz z Mario zawsze znikają jak szykują się problemy.
  • Wyjaśni mi ktoś o co chodzi - zapytałam siadając z Magdą i Cathy, gdy panowie wyszli z Natalią na podwórko.
  • Przyszła do nas wczoraj do domu z pytaniem czy jesteś chora, bo widziała jakieś zdjęcia i nagłówki w gazetach. Bardzo się martwiła, a chyba nie widziała najnowszych wiadomości i troszkę się zdenerwowała, że sama jej nie powiedziałaś tego - dziewczyna Matsa mówiła to z wielkim przejęciem.
  • Jejku jaka jestem głupia - westchnęłam biorąc kubek od Mario.
  • Gdzie zgubiłaś Moritza - zapytał Marco podając kubek ukochanej.
  • Właśnie myślałam, że może Wy coś wiecie - uśmiechnęłam się.
  • Ale co - Mario dziwnie spojrzał na blondyna. 
  • Od kilku dni jest nadzwyczajnie nie podobny do siebie. A rano kazał mi się spakować i przyjechaliśmy tutaj bez słowa wyjaśnienia.
  • My nic nie wiemy - odezwał się Marcel i Mats.
  • Choć w sumie może jednak coś wiemy - uśmiechnął się Marco i Mario.
*****
W końcu jakieś obrazki, ale troszkę nerwów mnie kosztował, bo pisany z komputera nareszcie. Mam nadzieję, że mnie za niego nie zabijecie i że się podoba. Miało być inaczej, ale postanowiłam potrzymać Was troszkę w napięciu. :)

piątek, 10 października 2014

Rozdział 86

''[. . .] No to wygląda na to, że jutro czeka mnie ciężki dzień i impreza na poprawę humoru.''



Czwartek 4.09.2014


   Mówiłam, że rodzice będą na mnie źli, że się wyprowadzam tak nagle. Kłamałam. Pomogli mi spakować rzeczy, a także zaoferowali pomoc pieniężną na sam początek (Jakby zapomnieli, że ich córka jest piłkarką i zarabia krocie). Bardzo mnie swoją postawą zadziwli, bo na prawdę się tego nie spodziewałam. Fakt faktem całe życie wraz z babcią próbowali mnie pogonić z domu, ale wraz z ukończeniem pełnoletności dali mi się święty spokój. Szkoda, że tak późno, bo od kiedy pamiętam to słyszała tylko '' Natalia kiedy w końcu przyprowadzisz zięcia, bo na prawdę zaczynam się martwić. Tylko ta piłka i piłka z dziewczynami, a o chłopcach nie mówisz, ani nawet nie wspomnisz.'' Czasami miałam ogromną ochotę ich wszystkich rozsztrzelać (dobrze, że tego nie zrobiłam. Siedziała bym teraz w więzieniu, a nie z moim ukochanym w samochodzie wracając do domu). Słowo się rzekło to nie do końca do domu, bo jadę do Niemczech. 

  • Co jeśli ich nie będzie w Dortmundzie - Marc (skrót od imienia Marcel) zawsze najpierw ma czarne wizje.
  • Widziałeś te artykuły w gazecie i internecie - zapytałam, a ten kiwnął tylko głową skupiony na drodze, gdy taksówkarz wiózł nas na lotnisko.
  • No to właśnie widziałeś w jakim stanie była Zuzka, gdy wychodziła z tej kliniki. Jej coś jest - mówiłam przejęta.
   No wtajemniczając od kiedy wyjechałam z Dortmundu miałam bardzo rzadki kontakt z Magdą i Zuzką. Ostatnio w sieci aż huczy, że Moritz zerwał z młodą Polką, a także, że dziewczyna jest poważnie chora z czym sobie nie radzi. Nie wiem co się stało, bo nie odbiera ode mnie telefonu, a raczej abonent jest cały czas niedostępny.
  • Na pewno nic jej nie jest, a jakby było to przecież na pewno by Cię poinformowała - odezwał się, gdy byliśmy na miejscu.
  • Pewnie nie chce mnie martwić wie, że układam sobie życie. A wiesz przecież jaka ona jest - odparłam lekko zasmucona zaistniałą sytuacją.
  • Spokojnie mówię Ci, że nic złego jej nie jest - zabójczo się uśmiechnął.
  • Nie wiem skąd bierzesz tyle spokoju, ale oddaj troszkę - westchnęłam udając się na terminal gdzie następnie przyszła kolej na odprawę 
  • Troszkę. Tylko troszkę - spojrzał na mnie najsmutniej jak potrafił niosąc Ninę w specjalnym koszyku - Nie chcesz mnie całego - zapytał otwierając drzwi.
  • Miśku przecież znasz odpowiedź nie wygłupiaj się. Nie mam nastroju na jakiekolwiek żarty - westchnęłam znów próbując się dodzwonić do przyjaciółki.
  • Księżniczko próbuje Ci jakoś pomóc - westchnął po czym na chwilę zniknął z moich oczu przechodząc odprawę, a potem napaść fanek (ahh jak ja to uwielbiam).
Resztę czasu i drogi do domu Hummelsów spędziliśmy w ciszy. Nie gniewałam się na piłkarza. Po prostu wolała by nie denerwować się przed spotkaniem z młodszą Padlowską.
  • Siemanko co Wy tutaj robicie - zapytał Mats, gdy tylko otworzył drzwi.
  • Nie można zajrzeć do swojego brata i szwagierki - Marcel czuł się jak u siebie.
  • Hej Mats  - uśmiechnęłam się przepraszająco wchodząc do środka.
  • Witajcie - zeszła do nas również Cathy.
  • Cześć co tam u Was - Marc natychmiast poleciał się przywitać z babeczkami na stole w salonie. 
   Jak to w tym towarzystwie bywa nikt się nie nudził, ani nie smucił. Jestem im wdzięczna za to, że są. Za to, że stanęli na mojej życiowej drodze, ale przyjechałam tu po coś i zamierzam to sprawdzić. Gdy tylko Panowie postanowili pójść do sklepu postanowiłam pogadać z Cathy. Troszkę się denerwowałam, ale wiedziałam, że na pewno mi pomoże.
  • Co się tak na prawdę stało, że przyjechaliście, bo nie uwierzę, że zwiedzacie świat - uśmiechnęła się (kurde na serio nie potrafie ukrywać uczuć).
  • Wiedziałam, że o to zapytasz, ale nie chciałam pytać przy chłopakach - westchnęłam biorąc kubek z herbatą do ręki.
  • No to słucham. Póki tych przygłupów nie ma - rozsiadła się wygodnie na kanapie.
  • Od kilku dni męczy mnie jedna sprawa, a dokładniej chodzi o Zuzkę - zauważyłam, że zdziwiła się moimi słowami - Na portalach społecznościowych ukazuję się ostatnio mnóstwo jej zdjęć, ale bez Moritza. Co najgorsze na każdym z nich jest załamana, zapłakana jakby w innym świecie. Martwię się o nią. Boję, że coś jej jest, a ostatnio nasz kontakt został bardzo ograniczony. Nie wiesz może czy jest w domu. Wiem jest późno, ale mogę jutro do niej zajść - powiedziałam wszystko lekko podłamana, a dziewczyna tylko na mnie patrzyła ze zdziwioną miną.
  • To Ty nic nie wiesz - zapytała po chwili.
  • Nie, a co powinnam.
  • To prawda, że Zuzka i Mo mieli bardzo ciężki okres w życiu. On nawet zaczynał planowanie, że wróci do Lisy. Rozstali się, ale już jest wszystko dobrze. Są szczęśliwi i nie mieszkają przecież już od czerwca w Dortmundzie - uśmiechnęła się. 
  • Matko ale ja mam sklerozę - zawołałam łapiąc się za głowę.
  • Widzisz nie masz się czym martwić - dodała przytulając mnie do siebie.
  • A ta klinika?? Coś nie tak z jej przeszczepem czy tylko rutynowa kontrola -zapytałam niepewnie.
  • Serio nic nie wiesz. Nie widziałaś ostatniego wywiadu Moritza w internecie.
  • Na prawdę nic nie wiem. A w Hiszpanii najwidoczniej wiadomości wolą podawać troszkę przestarzałe, albo to ja nie mam czasu by je regularnie sprawdzać - głośno pomyślałam.
  • Poczekaj zaraz Ci pokażę - westchnęła sięgając po laptopa. Po chwili pokazała mi wywiad po ostatnim meczu Borussi ze Stuttgartem, gdzie Leitner odpowiada na pytanie czy zostanie ojcem.
  • Czekaj czekaj. Nasza Zuzka. Ta grzeczna Zuzanna jest w ciąży - zapytałam otwierając szeroko oczy.
  • Tak teraz to będzie 12 tydzień - uśmiechnęła się szeroko.
  • No to świetnie. Ja odchodzę od zmysłów martwiąc się, że jest chora, a ona spodziewa się dzidziusia - złapałam się za głowę.
  • Jesteśmy. Wy na prawdę nie wiedzieliście, że rodzinka Borussen nam się powiększa - zaśmiał się Mats patrząc na brata. Na co my tylko spojrzeliśmy na siebie bardzo zdziwionymi minami.
  • A właśnie oni jakoś na dniach mają do nas przyjechać, bo rodzice Moritza obchodzą okrągłą rocznicę ślubu - dodała Cathy wesoło.
  • My wiemy kiedy przyjeżdżać. Akurat na imprezy - Marcel zachowuje się dzisiaj jak małe dziecko.
  • Dobra zostawię Was na chwilę, bo muszę przedzwonić jeszcze do Magdy. Ona tu mieszka nie - zapytałam dla upewnienia.
  • Tak - odpowiedzieli Hummelsowie.
Tymczasem z perspektywy Zuzanny
5.09.2014.

   No cóż ja mogę powiedzieć. Jestem już w 3 miesiącu ciąży nie mogę się doczekać, aż to maleństwo się urodzi, bo te mdłości mnie dobijają. Całe szczęście nie jestem z tym sama. Mam swoich dwóch wariatów - Alexandru i Svena, a także postrzelonego chłopaka. Staram się nie narzekać, bo dzisiaj i tak czuję doskonale. Nie miałam mdłości (nie ciesz dnia przed zachodem słońca), a także rozpiera mnie energia. Chciałam poznosić torby i zrobić śniadanie, ale nie mogę się przeciążać. Właśnie pakujemy się na małą wycieczkę do rodziców Moritza. Problem tylko w tym, że ja nie wiem po co.
  • Kochanie - ukochany nagle mnie przytulił od tyłu.
  • Chcesz, abyśmy zeszli Ci na zawał w tym pokoju - zawołałam.
  • Skąd masz w ogóle takie myśli - uśmiechnął się zabierając walizkę.
  • A wiesz, że kobiety w ciąży nie wolno straszyć - uśmiechnęłam się poszukując jakiś wygodnych ubrań.
  • Tego nie wiedziałem. Chodźmy na dół, bo Sven czeka ze śniadaniem - cmoknął mnie w policzek.
  • Znowu owsianka - skrzywiłam się na samą myśl. 
  • Nie spokojnie. Alex go dziś przypilnował i jest Twoja ulubiona jajecznica.
  • A powiecie mi w końcu po co jedziemy do Dormundu - zapytałam siadając do jedzenia.
  • Nie, bo to będzie niespodzianka - powiedział Mo z pełnymi ustami
  • Wiesz, że nie lubię niespodzianek - zaśmiałam się z tego jak pochłaniał swoją porcję.
  • Nie, ale wiem, że bardzo mnie kochasz - uśmiechnął się połykając duży kawałem chleba, po czym zaczął się krztusić.
   Mało nie zeszłam ze strachu. Kiedyś go normalnie uduszę własnymi rękami, ale to nie teraz, bo dziecko musi poznać swojego ojca. Reszta poranka minęła mi dość normalnie, ale nietypowo jak dotychczas. Co najgorsza zaczynam mieć problemy z mieszczeniem się w swoje ulubione spódniczki i spodnie. Mój ukochany płaski brzuszek zaczyna się pomalutku uwypuklać, a to w tym wszystkim podoba się najmniej. Tyle pracowałam by był idealny. Równo o 9 wyjechaliśmy z pod domu. Uprzednio oczywiście, bo jakże inaczej poinforowałam Magdę, że ma się mnie wieczorem spodziewać u siebie na kawie. . . 


*****
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale na prawdę nie miałam weny twórczej. A w ramach przeprosin oto taki sobie rodzialik. Mam nadzieję, że i Wam przypasi. Liczę na komenatrze, których osttanio zbyt wiele nie dostaje. :((

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 85

'' [. . .] Znalazłam nawet kilku swoich fanów w Vfb Stuttgart co było całkiem miłe, ale zbyt długo nie będę mogła z nimi grać. Choć na razie nic nie mówię, bo trzeba się cieszyć chwilą. . .''



Tymczasem z perspektywy Natalii. 
Kilka dni później 1.09.2014

   Po wspaniałych wakacjach przyszedł czas na powrót do rzeczywistości. Jestem w Polsce przyjechałam na kilka dni po dokumenty ze szkoły. A także powiedzieć rodzicom, że się wyprowadzam do Barcelony. Boję się troszkę tego, nie wiem jak zareagują. Mam już załatwioną szkołę sportową i nie zmierzam rezygnować z marzeń. Tym bardziej, że w Polsce nie miałam planów na przyszłość. Moja gra w Lechu kończyła się tylko na rezerwach (choć dwa razy grałam w pierwszym składzie, bo dziewczyna, którą zastępowałam miała czerwoną kartkę) to i tak nie zawsze, bo trener miał mnie za zbyt młodą osobę, która ma jeszcze czas na swój błysk.
  • Myszko co taka zamyślona jesteś - zapytał Marcel, gdy tylko dojechaliśmy do hotelu. Nawet do własnego domu boję się wrócić w obawie na reakcje rodziców. Ledwo co skończyłam osiemnaście lat, a już będę się wyprowadzać i to na drugi koniec Europy.
  • Obawiam się reakcji rodziny - wytłumaczyłam otwierając drzwi od taksówki, która przywiozła nas z lotniska.
  • Skarbie nie bój się, nie masz czego. Jesteś pełnoletnia, więc spokojnie. A jeśli im powiesz, że dostałaś propozycje grania w - na chwilę się zawachał.
  • W czym dlaczego nie dokończysz - zaczęłam wyjmować walizki.
  • Miała to być niespodzianka, gdy wrócimy do Hiszpanii, ale jeżeli to ma Cię uspokoić to powiem - mówił takim zdenerwowanym tonem jakby co namniej kogoś zabił.
  • Mów nie wiem na co czekasz - strasznie mnie tym denerwował, że zamiast mówić co jest grane prosto z mostu kombinował jak koń pod górę.
  • Dostałaś się do damskiej drużyny FC Barcelony (nie wiem czy takowa istnieje, ale na potrzeby bloga stworzyłam taką drużynę) - wydusił na jednym wydechu.
  • Co takiego - stanęłam jak wryta wypuszczając torby.
  • Tak, ale jak Ci się nie podoba to mogę wszystko odwołać - wyglądał tak jakbym miała mu zaraz wbić nóż w plecy.
  • Misiek uspokój się - dotknęłam Jego odkrytego ramienia.
  • Cieszysz się - zapytał nieco spokojniej.
  • To jest najwspanialsza wiadomość jaką mogłam sobie jedynie wyobrazić. Nie mogę się doczekać, aż wrócimy. Będę mogła grać. W dodatku regularnie. Ale jak - zdziwiłam się, bo przecież nie widzieli jak gram w jakimś klubie. No prócz meczu z Zuzką.
  • Nagrywałem kilka filmików jak grałaś w tym meczu z Lechem oraz jak jeszcze będąc w Niemczech grywałaś z Zuzą. Strasznie im się spodobałaś, powiedzieli, że chcą taką osobę u siebie i to jak najszybciej, ale nie wiedziałem jak zareagujesz - mówił, gdy ja nas zameldowałam na kilka dni, bo skoro już tu jestem to wypadało by chłopakowi pokazać miasto w którym się wychowałam.
    Po rozpakowaniu walizek i rozgoszczeniu się w apartamencie wpadłam na pomysł, że możemy iść na spacerek, bo pogoda była genialna. Niestety na koziołki było już za późno, ale miałam jeszcze kilka innych miejsc w zanadrzu i nie był to stadion.
  • Marcel - zawołałam, bo już zdążyłam go zubić w tym pokoju.
  • Tak skarbie jestem na balkonie - zawołał.
  • O wiesz co, bo mam całkiem ciekawy pomysł na to gdzie byśmy mogli wyskoczyć na dzisiejsze popołudnie - przytuliłam się do niego od tyłu.
  • Słucham Cię skarbie - uśmiechnął się tak, że myślałam, że zaraz starcę grunt pod nogami.
  • Pomyślałam, że pójdziemy na spacer. Pokaże Ci Rynek, ale niestety na główną atrakcję nie zdążyliśmy, a także zajrzymy do mnie do szkoły. Na koniec skoczymy do Zoo. Co Ty na to - zaproponowałam.
  • Ale weźmiemy Ninę ze sobą - no tak zapomniałam o jego ulubienicy.
  • No nie wiem - zawachałam się, bo jednak do zoo z psem nas nie wpuszczą.
  • Ale my tak ładnie prosimy - wleciał do domu, gdzie siedział pies słodko na mnie patrząc.
  • Jesteście okropnie uroczy i nie potrafię się Wam oprzeć - rzuciłam w nich poduszką.
  • Kochana, ale wiesz, że Cię kochamy - zapytał Marcel ściągając poduszę z twarzy.
  • Nie wiem. Czasami mam wrażenie, że wolisz Ninę ode mnie - westchnęłam.
  • Oj nie był bym tego taki pewien. Przecież to oczywiste, że wolę moją ukochaną i śliczną dziewczynę - pocałował mnie namiętnie w usta.
  • Dobra chodźmy, bo jeszcze się rozmyśle - westchnęłam niechętnie odrywając się od chłopaka.
   Zanim wyszliśmy to oczywiście Marcel setki razy pytał czy dobrze wygląda i czy aby na pewno chciała bym się z nim pokazać w dawnej szkole. Nic nie dawały moje błagania, że jest już 13, a mamy jeszcze kilka rzeczy do sprawdzenia. Po godzinnym szykownaiu się chłopaka do wyjścia w końcu wyszliśmy na miasto. Matko jak ja dawno nie byłam na tych zatłoczonych i hałaśliwych drogach, a te dziury i woda po deszczu. Nigdy Polska nie sprawiała mi tyle radości co teraz. 
   Spacerek przełożyliśmy na troszkę później, bo najpierw musiałam polecieć do szkoły po te papiery. Oczywiście spotkaliśmy dziewczyny, które na wiadomość o mojej przeprowdzace wpadły w histerię. Nie było mi miło się z nimi żegnać, ale obiecałam, że jeszcze je odwiedzę, a nawet zaproszę do siebie. Choć najpierw muszę się urządzić, bo przecież nie zaproszę przyjaciółek do domu pełnego walizek, torb i kartonów z rzeczami. Moją i tak marną w tamtym momencie sytuację oczywiście naprawił młody Hummels wraz z Niną, w których dziewczyny się zakochały. Po odbiorze tych jakże ważnych kilku papierków ruszyliśmy do parku, gdzie wraz z chłopakiem mieliśmy chwilę tylko dla siebie, bo Daria z resztą zabrały nam Ninę.
  • I co było tak ciężko - Marcel przytulając mnie delikatnie.
  • Nie, ale i tak najgorsze mamy za sobą - westchnęłam patrząc na przyjaciółki.
  • Mówisz o tych kilku szalonych wariatkach - zaśmiał się.
  • Tak mówię o nich, choć i tak to jeszcze są spokojne. Dodatkowo nawet zestresowane, bo uwielbiały Cię tak samo jak ja, a teraz wolą psiaka.
  • Ooo jak miło, że to moje kolejne wielbicielki - znów zaczął się szczerzyć doprowadzając mnie do odczucia nieważkości.
  • Uwielbiasz się nademną znęcać nie - zapytałam przysiadając na swojej ulubionej ławce.
  • Nie, ale dlaczego pytasz - wyprzedził mnie siadając pierwszy na wilgotnej ławce, biorąc na kolana.
  • Nie uśmiechaj się w taki sposób jak przed chwilą, bo nie wiem czy żyję czy już umarłam - odparłam lekko się rumieniąc.
  • Ale jak - zapytał znów to robiąc po czym znów namiętnie mnie pocałował.
  • My Wam byśmy nie chciały przeszkadzać, ale musimy lecieć do domów - usłyszałam głos przyjaciółek w tle.
  • Dobrze to zgadamy się co do reszty czasu, bo jeszcze przez kilka dni będę w Polsce - zeskoczyłam niechętnie chłopakowi z kolan, by ten mógł zabrać swoją ulubienicę.
  • Oczywiście kochana to do jutra - zawołały dziewczyny żegnając się z nami.
   No to wygląda na to, że jutro czeka mnie ciężki dzień i impreza na poprawę humoru. . .

*****
No to teraz tylko perspektywa Natalii. Mam nadzieję, że się podoba. Miałam nawet jedną prośbę na temat Natii, więc liczę, że spełniłam oczekiwania.
Pani B. to także dla Ciebie :***

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 84

''[. . .] W ogóle nie spodziewając się tego co on następnie zrobił. . .''


   Po prostu zaczął płakać i bez najmniejszego wyjaśnienia wyszedł. Zostawiając mnie w totalnym szoku spowodowanym jego reakcją. Przez myśl mi przeszło, że może śnię, albo mam jakieś urojenia, a on tak na prawdę krzyczy na mnie. Nie chcę nawet wiedzieć jaką miałam minę, ale na pewno bardzo zabawną, bo Alexandru ze Svenem mieli nie lepsze.
  • Zuza co mu zrobiłaś - Alex pokazując palcem na oddalającego kumpla.
  • Powiedziałam, że jestem w ciąży - westchnęłam.
  • Co zrobiłaś - Sven otwierając szeroko usta.
  • To co usłyszałeś - powtórzyłam.
  • No świetnie - ucieszyli się.
  • Chyba jednak nie bardzo, a teraz zapraszam do jadalni. Obiad - dodałam niosąc gorące naczynie żaroodporne.
  • Tak jest królowo - często się tak do mnie zwracali. 
   Posiedziałam z chłopakami słuchając jak było na zgrupowaniu. Niestety panowie mnie bardzo nie lubią, nie dali popatrzeć na swe przystojne mordki zbyt długo. Nie liczyło się to, że bardzo tęskniłam, bo im zależało na szczęściu przyjaciela. No tak, bo to ja mam dziewiętnaście lat, jestem w ciąży, a mój chłopak ma gorsze wachania nastroju niż ciężarna. Gdy stanęłam pod drzwiami naszej sypialni zastanawiałam się czy, aby napewno tego chcę. Jak to w miłości bywa serce nie sługa. Bez pukania (no w końcu mi wolno) weszłam dostrzegając ukochanego siedzącego z podpartą głową na skraju łóżka. W Jego dłoniach dostrzegłam zdjęcie naszego maleństwa. Po chwili namysłu dosiadłam się do piłkarza i bez słowa po prostu patrzyłam na tą malutką fasoleczkę. Zdjęcie USG, które mu dałam było wykonanie tuż przed wyjazdem z Dortmundu, czyli w połowie szóstego tygodnia, więc prócz wykształcającej się głowy i ogonka nie dawało się nic więcej wyróżnić.
  • Dlaczego płaczesz - zapytałam zachowując dystans między nami.
  • Bo jestem skończonym idiotą - pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzał na mnie co spowodowało przyjemne dreszcze na moim ciele.
  • Niestety choćbym nie wiem jak bardzo chciała zaprzeczyć to nie ma szans.
  • Wiem żałuję - przewał mi.
  • Daj mi dokończyć - powiedziałam spokojnie.
  • Przepraszam - pozwolił mi dalej mówić.
  • Traktowałeś mnie jak śmiecia. Mdłości nie były przez ciąże. Zatrułam się czymś. Nawet nie wiesz jaką przykrość mi sprawiłeś swoim zachowaniem. Zamiast ze mną być i wspierać to wolałeś olać sprawę. Doprowadzając do kłótni. Kocham Cię. Nie mogę, nie potrafię odsunąć się od Ciebie. Odejść. Uwierz mi, że nawet wyprowadzkę do Polski planowałam, a gdyby nie Alex ze Svenem to już byś mnie nie zobaczył - dodałam. Gdy nie zauważyłam żadnej reakcji wstałam by dać mu chwile na przemyślenia.
  • Przepraszam - złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie, ale nie przytulając.
  • Nie wiem czy to jedno słowo wszystko zmieni - miałam ochotę się rozpłakać.
  • Też Cię strasznie kocham. Podczas obozu myślałem, że umrę bez Ciebie. Codziennie gapiłem się w Twoje zdjęcia, ale to i tak nie rekompensowało Twojej obecności. Nie wiem co mną wtedy kierowało nie potrafię tego wytłumaczyć. Obiecuję, że Was już nie skrzywdzę, ani nie zostawię - odsunął się patrząc mi prosto w oczy. Po czym dotknął brzucha przyrzekając na co ja mocno się do niego przytuliłam.
  • Tęskniłam - wyszeptałam w Jego rozgrzaną klatę.
  • Nawet nie wiesz jak ja bardzo tęskniłem za Tobą - dodał obejmując mnie.
  • Dobra koniec czułości - westchnęła sobie przypominając o posiłku na dole.
  • Dlaczego - zrobił minkę zbitego psiaka.
  • Leć na dół, bo obiad Ci wystygnie - wytarłam mu łzy z policzków klepiąc w tyłek na zachęte.
  • Jeżeli to miało mnie zachęcić do zejścia to się rozmyśliłem - wrócił do mnie namiętnie całując.
  • Idź sobie już, bo na serio będziesz jadł zimne - odparłam niechętnie.
  • A Ty nie idziesz - zapytał zatrzymując się w progu.
  • Nie jestem głodna - uśmiechnęłam się szukając pudełeczka z witaminami.
  • Tego szukasz - podał mi pojemnik.
  • Tak dziękuję Ci bardzo, a teraz sio - pogoniłam ukochanego.
  • Powiesz mi chociaż co to jest - zażyłam tabletki chowając je do szafki przy łóżku.
  • Kwas foliowy.
  • Po co to jesz - zapytał
  • Muszę go brać by dziecko odpowiednio się rozwijało - uśmiechnęłam się wychodząc.
  • Rozumiem, a wiesz, że bardzo Cię kocham - zapytał schodząc za mną.
  • Hmm. . . owszem, ale i tak mam ochotę Was pozabijać - odparłam po chwili po czym spojrzałam na chłopaków, którzy rozsiedli się na kanapie.
  • Oj no wybacz. Słodko wyglądasz jak się złościsz nie mogliśmy się powstrzymać no - Sven kończąc posiłek.
  • Słaba coś ta Wasza wymówka - westchnęłam.
  • Dobra jesteśmy zbyt wielkimi leniami dlatego zostawiliśmy tu taki nieporządek - Mo mocno mnie przytulił od tyłu.
  • Pogodziliście się - zapytał Alexandru widząc miły gest.
  • Tak - odpowiedzieliśmy razem.
  • No i teraz aż miło na Was popatrzeć - zaśmiał się bramkarz odnosząc talerze do zmywarki.
   Teraz przynajmniej mogłam się napatrzeć na moich chłopaków, a także udało mi się ich namówić na mały spacerek po mieście. Oczywiście zaprowadzili mnie do Muzeum Porsche gdzie o mało nie dostałam zawału widząc tyle modeli tych wspaniałych samochodów. Jakbym nie musiała to bym w ogóle stamtąd nie wychodziła, ale niestety są wyznaczone godziny otwarcia. O 18 poszliśmy na Mercedes-Benz-Arene, bo chłopaki mieli ważne spotkanie. 
  • Poczekasz tutaj - zapytał Moritz, który cały dzień traktował mnie jak księżniczkę na ziarnku grochu.
  • Tak po raz sety mówię Ci, że nic mi się nie stanie spokojnie - westchnęłam podziwiając stadion. Choć nie robił na mnie takiego wrażenia jak Signal Iduna Park.
  • Ale na pewno - zapytał po raz kolejny.
  • Misiek zaraz dostaniesz idź w końcu na to spotkanie - westchnęłam rozsiadając się wygodnie na krzesełku.
  • A dostanę buziaka - kucnął przede mną.
  • Jak obiecasz, że w końcu zejdziesz do nich, bo czekają na Ciebie - dostrzegłam zbierających się piłkarzy.
  • No dobrze - zrobił smutną minkę po czym dostał buziaka i zbiegł na dół.
   Spędziłam tam około półtorej godziny o ile nie więcej, ale źle nie było. Poznałam resztę drużyny, a nawet trenera, który okazał się być całkiem miły. Oczywiście Mo nie tylko naszym współlokatorom truł tyłek moją osobą, ale chłopakom z druzyby i sztabowi również. Znalazłam nawet kilku swoich fanów w Vfb Stuttgart co było całkiem miłe, ale zbyt długo nie będę mogła z nimi grać. Choć na razie nic nie mówię, bo trzeba się cieszyć chwilą. . .


*****
No to jestem :)) Po dośc sporej przerwie. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. 
Muszę się przyznać, że mój ostatni tydzień był najbardziej pechowy niż całe życie. A gdybym wiedziała, że spadnę sobie ze schodów to bym w ogóle z gór nie wracała :))
Nie wiem co tutaj mogę jeszcze napisać, więc liczę na Wasze opinie. :D

czwartek, 31 lipca 2014

Zapraszam.

Wiem, że ten jest zawieszony, ale nowy ruszył już dawno temu. Nie wiem kiedy udostępnie prolog i ruszę z rozdziałami, choć przyznam się, że ten nastrój bardzo mi pomaga w pisaniu nowego bloga. Mam nadzieję, że bohaterowie Was nie odtraszą, ale to opowiadanie będę pisać nawet dla jednej osoby. 

Serdecznie zapraszam :
 http://odliczanie-chwil-do-szczescia.blogspot.com/ 

Rozdział 80

  '' [. . .] Ale mam nadzieje,że dzieki temu wypoczynkowi Misiek się troche rozchmurzy i te wakacje pozostaną na długo w naszej pamięci.''



Tymczasem w Stuttgartcie.

 Z perspektywy Zuzanny.

Zostawiłam test w pudełku chowając w szafce na środki czystości. Po czym wyszłam z łazienki, bo nie mogłam siedzieć bezczynnie wyczekując wyniku, którego tak się obawiałam. Kiedy weszłam do sypialni, by ogarnąć swoje rzeczy Moritz rozpakowywał walizki. Spojrzał tylko kto wszedł i z powrotem zajął się swoim zajęciem.
  • Odezwiesz się do mnie - zapytałam przygnębiona całą sytuacją, ale nie zareagował.
Postanowiłam potraktować go tak samo i nic nie mówiąc przebrałam się i wyszłam na ogród. Akurat współlokatorzy zajmowali się letnimi porządkami, więc postanowiłam się do czegoś się przydać.
  • Piękna co taka smutna chodzisz - zauważył Maxim, gdy zaczęłam plewić wokół tarasu.
  • Jeśli chodzi o ogród to nie ma problemu nie musisz nic robić sam się mogę wszystkim zająć - odezwał się Ulreich napełniając basen świeżą wodą.
  • Przestańcie to nie przez to. Lubię pracować w ogrodach, sprawia mi to przyjemność, a nie przykrość - spojrzałam na nich, ale nie dokończyłam, bo pojawił się na dworze Pan obrażony.
  • Chłopaki jadę pozałatwiać resztę spraw na miasto. Potrzebujecie coś - odezwał się całkiem radosny.
  • Nie wszystko mamy - odparł Sven patrząc na moją reakcję.
  • Dobra, a Zuzkę bierzesz. Pokazał byś jej trochę miasta - zareagował Alexandru, lecz ten spiorunował go wzrokiem i zniknął.
  • Co się między Wami dzieje - zapytał bramkarz.
  • Nic - westchnęłam powstrzymując się od płaczu.
  • No wcale. Jak tu był przed przeprowadzką słuchaliśmy tylko o Tobie i tym jakim jest szczęściarzem, a teraz nawet nie zwraca na Ciebie uwagi. Ja bym na jego miejscu miał Cię cały czas obok siebie - westchnął Alexandru.
  • Nie chce o tym rozmawiać. Zostawcie mnie samą - powiedziałam powstrzymując łzy i udając w głąb zaniedbanego ogrodu.
   Dawno nie znajdowałam się w tak opuszczonym sadzie jak ten. Niestety nie moglam wykonać zabiegów pielęgnacyjno-odmładzających, bo jest zbyt wcześnie, ale pozbierałam wszystkie wiśnie i czereśnie, które wisiały na drzewach i wygrabiłam zepsute spadki na utworzony uprzednio kompost. Uprzątnęłam nawet małe ustronne miejsce pod płaczącą wierzbą gdzie znajdowała się ławka lekko zarośnieta. Przyda mi się podobne miejsce, a to było idealne. Kilka razy przychodzili do mnie piłkarze, ale nie odpowiadałam na milony zadawanych pytań. Nawet obiadu i kolacji, które mi poprzynosili nie ruszyłam wiedząc czym to się będzie skończyć wieczorem. Robiło się  coraz ciemniej, ale nie zamierzałam wrócić do domu. Wiedziałam, że Moritz znów będzie mnie traktować jak powietrze. Usiadłam pod jedną z jabłoni myśląc o tym co z moim testem kiedy nagle z zarośli ktoś mnie chciał przestraszyć.
  • Kim jesteś - zapytałam wiedząc, że to napewno nie jest mój chłopak, a któryś z moich nowych  kumpli.
  • To ja Alexandru. Przyniosłem Ci koc i ciepłą herbatę. Czytałem, że lubisz taką - przykrył mnie dając termokubek i siadając obok.
  • Widzę, że dużo o mnie wiesz. Dziękuję. Idź do nich lepiej, bo jeszcze mnie ktoś posądzi, że go zdradzam z najlepszym kumplem - otarłam łzy.
  • Nie póki mi nie powiesz czy to Twoje - wyciągnął z kieszeni znajome pudełko.
  • Zagłądałeś - zareagowałam natychmiastowo odbierając mu moją własność.
  • Refleks to masz na serio zajebisty - zaśmiał się - spokojnie nie, ale powiedz mi jesteś w ciąży - no chłopak był bynajmniej szczery.
  • Nie wiem. Boję się. Nie sprawdzałam - wyszeptałam.
  • Wiesz co powiem Ci coś - spojrzał na księżyc.
  • Słucham - spojrzałam ukradkiem na chłopaka.
  • Widzimy się pierwszy raz, ale ja wiele o Tobie. Choć nie wiem czy to na pewno prawda, bo tabloidy lubią wymyślać. Przeglądam wszystkie wiadomości gdzie pokaże się coś związanego z Twoją osobą. Zainteresowałaś mnie po tej akcji z Lisą, gdy media wkroczyły, jak to młoda Polka podbiła serce młodego Niemca. Potem uwiodłaś mnie podczas pierwszego oficjalnego meczu obozu przygotowawczego chłopaków z Borussi i Śląska. To jak poruszasz się po boisku i motywujesz dziewczyny, a tym bardziej chłopaków z drużyn jest imponujące. Podczas wypadku Szczęsnego na obozie wyglądałaś jakby Twoje życie całkowicie przestało mieć znaczenie tak jakby piłkarz był jego częścią, które odpłynęło po urazie jaki doznał. I muszę przyznać, że nie dziwię się Marinie o te chore sceny zazdrości. Bez urazy, bo jesteś atrakcyjna. Sam bym na miejscu Moritza pilnował Cię jak oczka w głowie, bo byłbym zazdrosny o każdego zbliżającego się mężczyznę. Czytając o napadzie w którym porwali Twoją najbliższą przyjaciółkę zastanawiałem się jak tak młoda dziewczyna wkraczjąca dopiero w ten świat sobie poradzi. Jak żyć gdy porywają przyjaciółkę, a ranią chłopaka i przyjaciela na własnych oczach. Sam bym sobie z czymś takim nie dał rady, a co dopiero nastolatka. Gdy nagłośniono akcję na cały świat zdałem sobie sprawę z niebezpieczeństwa w jakim się znaleźliście. Nie wierzyłem, że przeżyjesz. Ale jednak tu jesteś cała i zdrowa na szczęście. Siedzisz ze mną w opuszczonym ogrodzie Svena i płaczesz. Nie przypuszczał bym nawet, że osoby, które przeszły tyle co Ty mogą płakać po zwykłej kłótni. Jestem Twoim fanem niemal z obsesją na punkcie Zuzanny Padlowskiej. Jesteś moim wyśnionym ideałem. Nic nie mów, bo wiem o tym. Mówię to co czuję, więc spokojnie możesz mi ufać, bo ja tylko tak głupio wyglądam - parsknął śmiechem.
  • Nie wiem co powiedzieć - patrzyłam na niego przez łzy.
  • Nic nie musisz mówić. Pewnie uważasz mnie za kolejnego zakochanego psychofana, ale nie jestem taki. Tak kocham Cię, ale jesteś dziewczyną mojego najlepszego przyjaciela nie zrobiłbym tego mu. Nie mógłbym spojrzeć potem w lustro - westchnął wstając.
  • Alexandru - zawołałam patrząc jak się oddala.
  • Proszę Cię nie płacz tylko, bo to boli najbardziej. Ale sprawdź ten test. Nawet nie dla siebie czy Mo. Zrób to dla mnie i Svena, bo ja osobiście chciał bym wiedzieć co Ci dolega.
  • A co będzie jeśli on mnie zostawi, bo uzna, że chcę go wkopać w dziecko - wstałam trzymając pudełeczko.
  • Zaufaj mi nie zrobi tego za bardzo jest zakochany - wrócił do mnie.
  • Zrobiło mi się bardzo miło, gdy tak o mnie mówiłeś - jedna łza zdążyła opuścić moje i tak zapłakane oczy.
  • Ej księżniczko miałaś nie płakać - piłkarz mnie przytulił do siebie.
   W tym czasie postanowiłam się odważyć. To co powiedział chłopak, ale było mi przykro, że nie mogę odwzajemnić jego uczuć, bo kochałam Moritza był całym moim światem i nienawidziłam się z nim kłócić. Kiedy wyjęłam test z pudełka zamarłam, a łzy same zaczęły lecieć z moich oczu.
  • Pokaż - odezwał się widząc, że znam wynik.
  • Masz - oparłam się o drzewo.
  • To znaczy, że będę wujkiem - zapytał szczęśliwy.
  • Nie wiem muszę iść jeszcze do lekarza, a nawet nie wiem gdzie tu jest jakakolwiek przychodnia - wyszeptałam dotykając nadal płaskiego brzucha,
  • Jak chcesz możemy jutro rano tam pojechać, a przy okazji pokażę Ci ciekawsze zakątki naszego pięknego miasta jeśli oczywiście chcesz pokazywać się z takim idiotą w świetle dnia - zażartował.
  • Nie mów tak nie uważam, że jesteś taki. A raczej za odważnego i bardzo przystojnego mężczyznę, który tu siedzi z płaczącą, ciężarną nastolatką - uśmiechnęłam się.
  • O ten wyraz twarzy ma nie znikać już dobrze - objął mnie ramieniem.
  • Postaram się, ale bedzie cieżko, bo miałam wracać do gry, a tu taka niespodzianka - westchnęłam udając się w kierunku domu.
  • Wiesz grać możesz dopóki będziesz czuła się na siłach - szedł obok mnie.
  • No niby tak. Jest jeszcze sprawa jak ja powiem to Leitnerowi skoro nawet nie zwraca na mnie uwagi - westchnęłam przechodząc koło basenu, który wyglądał wspaniale.
  • Sven postarałeś się - zawołał Maxim, gdy weszliśmy do domu.
  • Widzę, że Ty też, bo w końcu ją ściągnąłeś do domu - uśmiechnął się do mnie.
  • A no postarał - dodałam.
  • Co tam masz - zainteresował się bramkarz.
  • Nic takiego to tylko test ciążowy, ale nie fascynujcie się, bo to jeszcze niepotwierdzone. Nie chce by ktokolwiek jeszcze wiedział na razie - westchnęłam smutno.
  • To wspaniała wiadomość nie rozumiem dlaczego jesteś smutna - mocno mnie przytulił, podnosząc i kręcąc wokół własnej osi.
  • Nie taka wspaniała, gdy ojciec nie zamierza się do mnie odezwać - wyszeptałam, gdy Mo przyglądał się radości kumpli.
  • Ekstra najpierw wymiotujesz nie zamierasz pójść do lekarza, a teraz jeszcze ściskasz się z moimi kumplami - warknął oburzony, ale nie odpowiedziałam nie miałam siły się odezwać.
  • Możesz łaskawie na nią nie warczeć - Sven odezwał się stając przede mną.
  • A Ty niepotrzebnie wtrącać - rzucił się.
  • Tak chcesz rozmawiać nie ma sprawy jutro mnie już nie zobaczysz - schowałam test i ruszyłam na górę.
  • Czy Ty do reszty powariowałeś. Ona jest w Tobie zakochana, lata trzy metry nad niebem, a Ty masz czelność jeszcze na nią warczeć, gdy jest w takim stanie - krzyknął Alexandru powstrzymując się od powiedzenia, że jestem w ciąży.
    Będąc w sypialni wzięłam swoją torbę, której nie zdąrzyłam rozpakować z najważniejszymi rzeczami takimi jak dokumenty, bielizna, kosmetyki i luźne ubrania  jakbym chciała się po drodze przebrać na przykład. Zbiegając na dół nie zwracałam uwagi, że jestem w roboczych ciuchach.
  • Zuzka nie uciekaj - Sven prosił mnie, gdy wychodziłam.
  • Nie mogę nie widzisz tego, że to wszystko przeze mnie - westchnęłam.
  • Nie nie widzę, bo nie jesteś winna. Zostań młody ma ogormny dar przekonywania. Pokrzyczą trochę, a Ty idź prześpij się w mojej sypialni ja kimnę się w salonie  - uśmiechnął się.
  • Widzę, że i tak nie wygram. Niech Ci będzie - odpuściłam idąc z powrotem na górę.
   Długo siedziałam na balkonie od pokoju chłopaka nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym co powiedział mi Alexandru. To było na prawdę cudowne nigdy bym nie pomyśała, że chłopak, którego nawet nie znam wyzna mi miłość. Znaczy wiele razy dostawałam wiadomości i listy od cichych wielbicieli, ale to nie to samo. Miałam przynajmniej pewność, że nikt nie będzie mnie odwiedzać, bo Alex i Mo ciągle się kłócili, a Sven milczał na temat mojego zlokalizowania. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie miałam mdłości około 2 w nocy postanowiłam się położyć. Uprzednio napisałam Magdzie, żeby nie dzwoniła, bo mam ciężki okres w życiu i że zobaczymy się za kilka dni. Oraz, że jeszcze ją czymś zadziwię. . .

*******
To tym razem rozdział tylko z perspektywy Zuzanny. Troszkę mieszam, ale mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać..

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 83

'' [. . .] Albo mi się wydaje albo oni coś przede mną ukrywają. . .''


   Zastanawia mnie tylko co oni kombinują, bo szczerze po tych dwóch przygłupach można się spodziewać niemal wszystkiego. Może ktoś raczy mi to kiedyś wyjaśnić. O już wiem kto może mi pomóc ogarnąć tych durni. Zuza. Tak sądzę, że ona wie o co chodzi tym bardziej, że od kiedy mieszkamy w Stuttgarcie strasznie zbliżyła się do chłopaków. Pomijając już nawet fakt z Alexandru, ale szczerze mimo wszystko troszkę mi to przeszkadza, bo jednak Polka jest bardzo atrakcyjną kobietą. Tylko jeszcze nie do końca moją, bo spotykamy się, mieszkamy razem, ale nadal jej się nie oświadczyłem. Może czas to w końcu zmienić, bo jeszcze ktoś inny mnie uprzedzi.

  • Stary poszedł byś w końcu spać - odezwał się Sven, któremu świeciłem po oczach tabletem.
  • Wybacz no musiałem się napatrzeć - westchnąłem patrząc na uśmiechniętą dziewczynę.
  • Dobrze, że nie pocieszyć - rzucił Alexandru śmiejąc się jak opętnany.
  • Dostaniesz kiedyś w ten głupi kaczan - rzuciłem w niego poduszką odkładając sprzęt.
Następny dzień rano 24.07

   No więc właśnie wracamy z chłopakami na Mercedes Benz Arenę, gdzie oddamy sprzęt i ustalimy grafik na treningi. Nie mogę się już doczekać, bo na prawdę bardzo się za nią stęskniłem. W internecie i prasie oczywiście krążyło mnóstwo zdjęć z nią i chłopakami, ale większość to byli fani z Dortmundu lub przyjaciele, których oczywiście znam osobiście, więc nie miałem powodów do większej zazdrości.
  • Pogadasz z nią dzisiaj - zapytał Alexandru pisząc smsy od kiedy otworzył oczy. 
  • Mówisz o Zuzannie  - zapytałem niewiedząc o którą z dziewczyn mu chodzi.
  • W sumie to tak, ale jeśli już tak pytasz to chodzi mi też o Lisę. Wiesz przecież do czego ona może być zdolna - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
  • No niestety to wiem, ale nie mam teraz kiedy to zrobić. Najpierw chcę spróbować odbudować to co spieprzyłem, a wtedy będę się głupotami zajmował - uśmiechnąłem się do przyjaciela.
  • O czym tutaj tak ćwierkają moje gołąbeczki - zaciekawił się Sven, który sam od kilku dni latał w obłokach.
  • A Ty co podsłuchujesz zajmij się lepiej swoją komórką, ale dziewczyną z drugiej strony linii - rzucił Maxim.
  • Dobra, bo widzę, że ktoś tu lewą nogą wstał - Ulreich wracając na swoje miejscy, gdy dałem mu znak, żeby dzisiaj dał sobie spokój z żartów. Długo jeszcze patrzyłem na zmieniający się krajobraz za oknem. Aż w końcu zasnąłem.
Z perspektywy Zuzanny.

   Dzisiaj to najchętniej nie wychodziła bym z sypialni i cały dzień przeleżała w wygodnym łóżku. Lecz tym bym pewnie rozzłościła Moritza, a nie miałam ochoty ani siły się z nim kłócić. Wczoraj nie źle dałam sobie w kość. To nie było w sumie nic wielkiego. Ogarnęłam cały ogród i pół domu, bo nie mogłam patrzeć na  porozrzucane ubrania i sprzęt piłkarzy. Nie pomijając śmieci takich jak butelki po piwie czy opakowania po pizzy. Około 9 rano dostałam smsa, który mnie obudził od Alexa o tym, że gdzieś w porze obiadowej powinni być. Co mnie wcale nie uszczęśliwiło, bo tym bardziej musiała bym wstać i przygotować im coś pożywnego. Około 11 zwlekłam się z łóżka z ogromnym bólem kręgosłupa, a na dodatek nie mogłam znaleźć swoich dresów, a miałam problem by wcisnąć się w szorty.
  • No ładnie idzie mi już w biodra - powiedziałam sama do siebie.
   Po długich i ciężkich poszukiwaniach znalazłam w miarę odpowiedni, wygodny, a przede wszystkim dobry komplet. Czasami dobrzy było kupować nieco większe ubrania, ale i tak muszę na dniach wybrać się do jakiegoś sklepu. Może mam jeszcze jakieś pieniądze na swoim koncie jeszcze z czasów gry, bo teraz będę już tylko dorabiać na naukach dzieci gry w piłkę. Wszystko dzięki znajomością dziewczyny Svena. No dobra czas zejść na dół po jakieś tabletki przeciwbólowe i przygotować obiad.
   Oczywiście jak mogłam się spodziewać znalazłam tylko 3 ziemniaki i mrożone warzywa na patelnie. Dobrze, że ogólnie lubię takie jedzenie i zawsze podjadałam mimo nakazanej diety przez swoją znaczy cudzą wątrobę. Skoczyłam jeszcze do pobliskiego sklepu po żółty ser i piersi z kurczaka. Gdy wstawiłam gotową zapiekankę do piekarnika postanowiłam ogarnąć nieco kuchni. No niestety żaden super kucharz ze mnie i nie dość, że gotuję jak. . . No właśnie nie gotuje, a ta jedna potrawa wyuczona z przepisu od opakowania mrożonek to czysty leń, bo trzeba było sobie radzić, gdy rodziców w domu nie było. Potrafię jeszcze zrobić nie za dobrą zupę jarzynową i najlepszy chleb w jajku znaczy tak mi się wydaje. Podczas moich kulinarnych rozmyślań usłyszałam huk zatrzaskiwanych drzwi.
  • Jesteśmy księżniczko - zawołali chórem.
  • Słyszałam chociaż byście szanowali te biedne drzwi, a nie robicie więcej huku niż to warte - uśmiechnęłam się próbując ukryć ból jaki mi towarzyszy od rana.
  • Miło Cię widzieć uśmiechniętą i wypoczętą - Sven przytulając mnie do swojego wyperfumowanego ciała.
  • Ciebie również choć na wypoczętego to nie wyglądasz - zaśmiałam się.
  • Hej piękna - Alexandru wpadł jak poparzony do kuchni podnosząc mnie i mocno przytulając.
  • Zwariowałeś odstaw mnie głuptasie - zaczęłam płakać z bólu.
  • Co tak ładnie pachnie  - usłyszałam głos osoby za którą tęskniłam najbardziej.
  • Alex coś Ty narobił - zawołał bramkarz widząc moje łzy.
  • Ja. . ja nie chciałem na prawdę - spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
  • Spokojnie od rana kręgosłup daje mi popalić - machnęłam ręką.
  • Na pewno - zapytał przejęty Mo. Czekaj co?? Mo, nie no to są chyba jakieś żarty. Tak kocham go. Tak bardzo tęskniłam, ale on mówi i to jeszcze do mnie. Mówi do mnie, a co najlepsze patrzy. Nie wiem czy długo tak stałam i nie wiem jaką miałam minę, ale na pewno wyglądałam głupio, bo moi nowi przyjaciele zostawili mnie z chłopakiem sam na sam.
  • Tak wszystko okey idź się rozpakuj, bo zaraz będzie obiad - wytarłam mokrą od łez twarz o papierowy ręcznik wracając do kuchennych porządków,
  • Pogadamy - zapytał niepewnie.
  • Wątpię byśmy mieli o czym - odparłam choć moje serce krzyczało tak.
  • Mamy i ja będę walczyć, bo widzę co tracę. Kogo tracę - złapał mnie za rękę przekręcając przodem do siebie. 
  • Nie dotykaj mnie - matko co ja wyprawiam.
  • Zuza kochanie kocham Cię i nie chcę by to tak wyglądało. Wtedy to ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłem jakimś idiotą krzycząc na Ciebie i traktując jak śmiecia. Nie pomogły słowa rodziców ani początkowe rozmowy chłopaków. Dopiero jak zauważyłem brak Twoich rzeczy to to dawało mi do myślenia. A jak sam wyjechałem na obóz doceniłem jak to jest żyć beż ukochanej. Bez Ciebie - odparł patrząc mi prosto w oczy.
  • Mo - wyszeptałam bezsilnie czując, że muszę mu powiedzieć o ciąży. Tak jakby druga ja. Ta kochana i delikatna mi mówiła, że to jest ta chwila.
  • Skarbie przepraszam. Wiem, że będzie Ci ciężko znów mi zaufać, ale daj mi szanse - złapał mnie za ręce.
  • Moritz posłuchaj mnie, ale najpierw usiądź - rzuciłam nagle dość spokojnym tonem.
  • Coś czuję, że chcesz mnie zostawić - zauważył moją rozterkę w oczach.
  • Nie miałam takie myśli kilka razy, ale nie skoro nadal tu jestem i rozmawiam z Tobą choć jestem w ogromnym szoku, że to TY mówisz do mnie.
  • Wiem. . .- zaczął.
  • Nie przerywaj mi, bo to co chce ci powiedzieć wcale nie jest łatwe dla mnie. Raz już zostawiłeś jedną dziewczynę, bo próbowała Cię oszukać, ale ja taka nie jestem. Choć po tym ostatnim zaczynała bym się mocno zastanawiać czy i mnie nie zaczniesz tak traktować - podczas mojej przemowy usiadł na krześle w kuchni.
  • Możesz przejść do rzeczy - powiedział wyraźnie zdenerwowany moją kombinacją.
  • A możesz się nie denerwować, bo jak mówiłam to ciężki temat dla 19-nastolatki - rzuciłam, a on się uspokoił.
  • Wybacz - dodał o wiele milej niż przedtem.
  • Moritz nie krzycz na mnie. Możesz mnie nawet zostawić jak Lisę jakoś sobie damy radę, ale jestem w ciąży - wyszeptałam wyjmując ukrytą kopertę z szuflady.
  • Który to tydzień - zapytał, gdy podałam mu zdjęcia USG.
  • Koniec szóstego początek siódmego - wyszeptałam nadal patrząc w podłogę.
  • Czyli to stało się wtedy, gdy kochaliśmy się pierwszy raz - zapytał takim tonem jakby chciał mnie zaraz zabić.
  • Wygląda, że tak - wyszeptałam. W ogóle nie spodziewając się tego co on następnie zrobił. . . .
*****
   No więc tak początkowo chcę Was poinformować, że komentarze anonimowe zostały odblokowane. Po drugie mam nadzieję, że się podoba. A po trzecie chcę Was poinformować, że zawieszam bloga do odwołania. Ostatnio nie jest ze mną jakoś super fajnie, a nawet nie jest dobrze. Więc nie mam powodów by pisać coś radosnego jak ciąża czy życie z ukochanym. Więc zajmę się poprawkami poprzednich rozdziałów, a może coś się odmieni.
   Od kilku dni pracuję już nad nowym blogiem, a że jestem na skraju załamania to taki nastrój jest całkowicie odpowiedni do charakteru nowej historii. Szczerze się jeszcze zastanawiam czy w ogóle z nim wystartować, bo mimo, że komentują to dwie osoby, które trzymają mnie przy uśmiechaniu (który od kilku tygodni sprawia mi ból). To moja radość z pisania tego opowiadania znika, gdy widzę statystki.
   Teraz szczerze od serca chciała bym podziękować BLOGERKOM, które skomentowały ostatni post. Dziękuję Wam jesteście cudowne. To dzięki Wam wyskrobałam dzisiejszy rodział, ale nie mam sił na to by je dalej ciągnąć. 

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 82

'' [. . .] Uprzednio napisałam Magdzie, żeby nie dzwoniła, bo mam ciężki okres w życiu i że zobaczymy się za kilka dni. Oraz, że jeszcze ją czymś zadziwię. . . ''



Trzy tygodnie później.


    A więc wracam tutaj po 3 tygodniach choć najchętniej została bym w Dortmundzie. Wspaniale mieszkało mi się z rodzicami Moritza. Nie spodziewałam się tak miłego przyjęcia. Pani Milena wraz Panem Erwinem słysząc nowiny jakie przywiozłam byli jeszcze bardziej szczęśliwi niż Alexandru i Sven. Codziennie siedzieli ze mną i rozmawiali, a także przepraszali za syna choć mówiłam, że to moja wina to i tak nie wierzyli. Nie rozumieli jak można tak traktować osobę, którą się kocha, a także ma się z nią dziecko. Oczywiście wiedzieli, że Mo nie wie o ciąży, bo boję się mu to powiedzieć. I nie nalegali na to, ale nie chcieli by ich syn żył w niepewności, bo lepiej by dowiedział się ode mnie niż z gazet.
     Magda i Marco także spodziewają się dzidziusia. Ucieszyła mnie ta wiadomość bo między mną, a przyjaciółką jest tylko tydzień różnicy. Ciąża zmieniła mnie jako osobę. Zaczęłam tolerować Reusa, ale to nie oznacza, że nadal sobie nie dokuczamy. A może to nie przez ciążę tylko zmieniającego się piłkarza. Bardzo mi zaimponował tym jak dba o ukochaną i troszczy się o wszystko czego potrzebuje ciężarna kobieta. Podczas odwiedzin nie mówiłam im o swoich problemach by nie przejmowali się tym, a wizytę usprawiedliwiłam tym, że się stęskniłam i zapomniałam kilku ważnych rzeczy.
     Moi współlokatorzy są na obozie przygotowawczym, więc mam gdzieś jeszcze z 3-4 dni wolności. Na całe szczęście, bo zostawili tu nie zły bajzel. Jakby tu byli to by dostali nie zły ochrzan. Zostawić 3 chłopów w domu na jakiś czas, a wygląda jak chlew. O ogrodzie nie wspomnę, bo ten to zarósł jakby mnie z jakiś rok nie było. Ale to nie ważne w tej chwili muszę odpocząć, bo podróż mnie wykończyła.

Następny dzień rano 23.07

Obudziłam się dość wcześnie niż zazwyczaj. No oczywiście w tym ubraniu co wczoraj, ale na razie się nie przebierałam. Gdy byłam już w kuchni i szykowałam śniadanie zadzwonił mój telefon.
  • Tak - odebrałam widząc nieznajomy numer.
  • Hej księżniczko jak tam u Ciebie  - usłyszałam Alexandru.
  • Ooo jak dobrze, że dzwonisz - powiedziałam zdenerwowana.
  • Co się stało coś z maleństwem - spanikował.
  • Nie a raczej z Tobą, Svenem i Moritzem - poprawiłam przyjaciela.
  • Co z nami nie tak - odparł po chwili.
  • Zapytam tak co mi obiecaliście zanim wyjechałam.
  • Czekaj coś było, że nie będziemy spraszać panienek, ani robili dzikich imprez - wymieniał z wielkim trudem.
  • No właśnie ja się pytam co by robiliście skoro tu taki bajzel plus to, że wszystko wygląda jakby przez nasz dom przeszła trąba powietrzna - zawołałam zla.
  • Ależ kochana nie denerwuj się jutro już będziemy w domu wszystko posprzątamy - powiedział próbując mnie uspokoić.
  • Ale czemu tak wcześnie wracacie - postanowiłam przebrać się w wygodniejszy strój i pójść na miasto póki nie jest tak gorąco.
  • Jakoś wybłagaliśmy trenerów, że dobrze nam idzie i żebyśmy po tych 10 dniach już wracali - odparł wesoło.
  • No to gratuluję zginiecie szybciej - zaśmiałam się.
  • Widzę, że humorek dopisuje, a jak reszta. Odwiedziny się udały - zapytał.
  • Jak na razie tak odpoczęłam, a tego potrzebowałam. Boję się troszkę tego Waszego powrotu, bo nie wiem jak Mo będzie się zachowywać.
  • Spokojnie piękna my go tu z Svenem szybko naprostujemy nie masz się czym martwić, a nawet nie powinnaś - dodał.
  • Oj no niech Ci będzie  - westchnęłam.
  • Dobra w takim razie do jutra, bo zaraz mamy trening. Tęsknimy i ściskamy pa - powiedział rozłączając się.
Odłożyłam telefon w sypialni założyłam ogrodniczki i postanowiłam ogarnąć ogród. W tym wypadku był ważniejszy niz zwiedzanie miasta.


Tymczasem w Barcelonie. Z perspektywy Natalii.


Muszę się pochwalić, że znam już całe miasto, a także całą drużynę osobiście. Marcel robi wszystko by mi niczego nie zabrałko. Roberto troszkę się ogarnął i całkiem dobrze nam się rozmawia. Właśnie czekamy na rodzinkę Tello by ruszyć na takie jakby wakacje nad Morze Śródziemne na jacht chłopaków.
  • Marcel raczył byś posadzić ten swój szanowny tyłek na kanapie, fotelu, a nawet podłodze i dał nam spokojnie obejrzeć telewizję - Sergi chyba się zdenerwował wędrówką niespokojnego przyjaciela.
  • Sam sobie posadź, ale mózg na właściwym miejscu - warknął.
  • Marcel - zareagowałam, gdy nie spodobał mi się ton i sposób w jaki mówił do piłkarza.
  • Słucham - od razu się uspokoił.
  • Chodź - wzięłam chłopaka pod rękę i wyszłam z nim na ogród.
  • No co chciałaś - zapytał, gdy usiadłam obok niego na tarasie.
  • Co się dzieje, że jesteś dzisiaj taki nerwowy - zapytałam zmartwiona. Zawsze był kochany, wesoły, opanowany i troskliwy, a dzisiaj jakby diabeł w niego wstąpił.
  • No bo Cristian miał już być, a nawet nie raczy odebrać telefonu - westchnął.
  • Nadal nie rozumiem czemu tak wybuchasz. Przecież możemy po nich podjechać nic się nie stanie jak zajrzymy - przytuliłam się do niego.
  • Nic nie rozumiesz mam dla Ciebie tam niespodziankę, a oni wszystko psują - wyszeptał myśląc, że nie usłyszałam.
  • Mmm niespodziankę zabrzmiało całkiem kusząco - uśmiechnęłam się z rumieńcem na twarzy.
  • Ale jak nie dojedziemy tam za 30 minut to gołymi rękami uduszę Cristiano - rzucił, a ja wstałam by udać się po Roberto.
  • Gdzie idziesz - zapytał smutno.
  • Idę po Sergiego i jedziemy nad to morze, a tamtym napiszemy, że będziemy na nich czekać. Chyba, że wolisz tutaj zostać - rozłożyłam ręce.
  • Biegnę - jego reakcja była natychmiastowa.
Na nasze szczęście do miejsca mieliśmy 20 minut drogi samochodem. Jak się okazało to Marcel był tak zajęty tą niespodzianką dla mnie, że źle przekazał pomocnikowi i on wraz z narzeczoną oraz córeczką na nas czekali. Od kilku godzin, a jak to nad morzem bywa zasięgu nie było. Gdy znaleźliśmy się na jachcie byłam w totalnym szoku.
  • To wszystko jest nasze - zapytałam w szoku rozglądając się po pomieszczeniu.
  • Tak kochana. Każdy z nas ma taki swój zakątek plus mamy jeden wspólny salon, taras spacerowy i widokowy.
  • Nie wierzę, że tu jestem - zaczęłam podziwiać miejsce.
  • No to ja Cię zadziwię jeszcze bardziej - nagle przede mną uklęknął trzymając za dłonie.
  • Co Ty robisz wariacie - zapytałam nic nie rozumiejąc.
  • Kochana podobasz mi się od kiedy Zuzka pierwszy raz pokazała mi Twoje zdjęcia, ale nie byłem tego wszystkiego pewny dopóki nie zgodziłaś się wyjechać ze mną do Hiszpani. Chciałbym się zapytać tak oficjalnie na tym tak jakby statku w naszym apartamencie czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną Nati - zapytał, a ja czułam jak napływają mi łzy do oczu.
  • Marcel nie wiem co powiedzieć, ale nigdy bym się nie spodziewała, że Ty we mnie. Byłam niemal pewna, że Zuzka jest Twoją wybranką, ale przyjaźnicie się, bo jest z Moritzem - westchnęłam.
  • Kiedyś mi się podobała to się przyznam, ale nie pasujemy do siebie jako para i właśnie zostaliśmy przyjaciółmi - uśmiechnął się - to jak piękna - zapytał po chwili.
  • Oczywiście, że tak - wpadłam mu w ramiona przewalając na ziemię.
  • Kocham Cię ślicznotko - wyszeptał.
  • Ja Ciebie też przystojniaku - dodałam.
   Do zmroku siedzieliśmy razem w pokoju i opowiadaliśmy o różnych głupotach jakie w życiu przeżyliśmy, a następnie wyszliśmy na taras widokowy i wtuleni w siebie rozpoznawaliśmy gwiazdozbiory.


Obóz przygotowawczy. Z perspektywy Moritza.


   Od 10 dni jestem na obozie, ale strasznie tęsknie za domem. A dokładniej za Zuzką. Jestem idiotą, że tak okropnie ją potraktowałem. Rozmowa z chłopakami, a dokładniej długie kłótnie, długa rozłąka z ukochaną bardzo mi pomogła. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie potrafię bez niej wytrzymać kilku godzin, a co dopiero kilku tygodni. Na szczęście trener dał nam trochę luzu choć było ciężko go do tego przekonać. Ale za to obiecaliśmy mu, że w Stuttgartcie weźmiemy się ostro za przygotowania. Od kilku dni także dostaję wiadomości od Lisy, że chciała by się spotkać i porozmawiać, ale nie odpisuję, bo boję się, że mnie uwiedzie i zdradę mój skarb. A wtedy to Sven, Alexandru i Magda urwali by mi głowę, bo to jest niemal pewne, że jak młoda bramkarka była w Dortmundzie to blondynce wszystko opowiedziała.
  • Co taki zamyślony - usiadł koło mnie Ulreich.
  • Myślę o tym jakim jestem idiotą - zaśmiałem się.
  • Noo ja z Alexandru ostatnio dość często Ci to mówimy. Tym bardziej jak zauważyliśmy, że blond larwa znów się klei do Ciebie - rzucił bramkarz.
  • Wiem, ale jak już mówiłem muszę porozmawiać z Zuzą i na pewno nie wrócę do Lisy także spokojnie - westchnąłem.
  • Ogólnie to Zuzka dzwoniła znaczy ja do niej - Alexandru wychodząc z łazienki
  • I jak tam w Dortmundzie - zapytałem smutno.
  • Zapomniałem przekazać, że ona wczoraj już wróciła, ale odwiedziny podobno się udały - piłkarz rumuńskiego pochodzenia robił za pośrednika między mną a ukochaną. A pomagało mi to, że był w niej zakochany. Szkoda mi go trochę było, ale nic już na to nikt nie poradzi.
  • Wszystko u niej dobrze - zapytałem.
  • Nooo jeśli chce nas zabić za brak porządku w domu to tak - zaśmiał się po chwili zastanowienia. Albo mi się wydawaje albo oni coś przede mną ukrywają . . . 

*****
   Tak na początek to mam nadzieję, że Wam się podoba, bo za pierwszą wersję bym zginęła. Prawda Pani B. Mam nadzieję, że ta wersja jakoś mi wyszła, bo troszkę myślałam nad nią :D A głównie chciałam dać tamtą, ale życie nawet życie dzika mi odpowiada. Oddaje w Wasze biedne oczy, które teraz muszą to czytać :P