sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 62

'' [. . .] Na miejscu, gdy podszedł doktor wpadła w szał nie mogliśmy jej uspokoić. Po zaaplikowaniu leku uspokajającego udałam się z lekarzem do gabinetu gdzie. . .''



Bałam się diagnozy Zuzanny przez co dość zdenerwowana usiadłam na miejscu wskazanym przez specjaliste.
  • Proszę spokojnie nic jej nie będzie - lekarz życzliwie się uśmiechnął widząc moje nerwy.
  • Dobrze, ale my niestety tu tylko na tydzień po czym 27 wracamy do domów. Martwię się, że rodzice będą się o nią martwić, jeżeli będzie wyglądać jak wygląda aktualnie.
  • Rozumiem rodzicielska troska czasami przechodzi samą siebie, ale wygląda na to, że przyjaciółka jest w totalnym szoku i ma kilka małych ran, ale nic więcej. Zostanie na noc na obserwację jeśli wszystko będzie w porządku to jutro o 12 dostanie wypis. Taka jest moja diagnoza, ale lepiej niech sama teraz nie przebywa, bo może się zamknąć w sobie - uśmiechnął się podając mi rękę.
  • Dziękuję na pewno nie będzie sama. Do wiedzenia - odpowiedziałam udając się do zmartwionych piłkarzy.
  • I jak - pierwszy podszedł Marco, bo Moritz siedział jeszcze na sali z Zuzką.
  • Zostaje, a jutro o 12 jak dobrze pójdzie dostanie wypis, ale nie może zostać sama przez najbliższe dni - przytuliłam się do Syriusza.
  • Dobra to może wracajcie już do domu, a ja zaraz zgarnę Pana zakochanego i też wrócimy do siebie - zasugerował Marco.
  • No raz się z nim zgodzę. Ona teraz śpi, więc i tak nic nie zdziałamy siedząc za drzwiami - Serg mówiąc to patrzył w stronę pomieszczenia bramkarki.
  • No dobrze chodźmy - ruszyłam do wyjścia.
  • Reus jak będziesz coś wiedzieć to dzwoń do nas - poprosił młody Leitner podając blondynowi rękę.(No to mnie zadziwił)
  • Nie ma sprawy pa - pomachał nam na do widzenia. 
  • Przepraszam - wydusił z siebie mój chłopak, gdy bez słowa wracaliśmy do domu.
  • Wybaczam troszkę rozumiem Twoją złość po tym co mi zrobił, ale On na prawdę się zmienił. A Ty musisz mi ufać, żeby podobne sytuacje już nigdy nie miały miejsca - mocno go przytuliłam. Resztę spaceru wygłupialiśmy się jak gdyby nigdy nic. A w domu piłkarz uszykował przepyszną kolację i oglądaliśmy filmy.

W tym samym czasie u Marco i Mo.

Po wyjściu Magdy wszedłem na sale, a tam zobaczyłem dwie pielęgniarki zmywające krew i błoto z twarzy Zuzy. Nie powiem, bo wyglądała bardzo marnie lepiej to już wyglądała po napadzie, choć nie co ja gadam wtedy to była o wiele inna sytuacja. 
  • Hej. Jak się trzymasz - podszedłem do kumpla kładąc dłoń na Jego ramieniu.
  • Na pewno lepiej od niej - odwrócił w moja stronę swój smutny wzrok.
  • Będzie dobrze. Doktor mówił, że zostanie tu, a o 12 jak nie będzie żadnych komplikacji da Jej wypis - uśmiechnąłem się.
  • To wiesz co Jej jest - zapytał z nadzieją w głosie.
  • Tak nic poważnego jest w ogromnym szoku i ma kilka ran, które trzeba oczyścić. Nie może zostać tylko przez najbliższe dni sama, bo może zamknąć się w sobie - wszystko w skrócie mu wytłumaczyłem.
  • Jak dobrze - odetchnął z ulgą.
  • Panowie może udacie się do domu. Ona już dzisiaj się nie obudzi, więc nie macie po co tu siedzieć - uśmiechnęła się do nas starsza kobieta, która zmierzała w kierunku wyjścia.
  • W sumie chciałem to samo powiedzieć - zaśmiałem się.
  • Okey w takim razie chodźmy - ucałował ją w czoło wychodząc razem ze mną.
Oczywiście nie obeszło się bez ataków jak zawsze ciekawskich tabloidów. Moritz całkowicie nie żyjący w rzeczywistości przechodził obok nie zwracają na nich uwagi. Jak nigdy nie dawał nawet autografów, a dzień bez tego był jakimś cudem dla nas czy kibiców. Mnie szczerze bardzo denerwowała głupota dziennikarzy, bo pytania typu czy sądzi Pan że panna Padlowska specjalnie podłożyła się bandzie napastników czy może stała się ich kolejną ofiarą. Miałem ochotę im powiedzieć co państwa to interesuje. Zajmijcie się własnymi dupami, a nie na czyimś żyjecie, ale to by małej w ogóle nie pomogło. Co najwyżej pogorszyło by całą sytuację. Odstawiłem przyjaciela do mieszkania po czym udałem się w końcu do swojego apartamentu, gdzie odwiedził mnie Mario.
  • Siema stary - usłyszałem, gdy wchodziłem po schodach.
  • O siemanko co Ty tutaj robisz - zdziwiłem się jego obecnością.
  • A Ann ma dziś zdjęcia na okładkę wyjechała na kilka dni, a ja widziałem na internecie filmik jak jakieś dziwki maltretują naszą Zuzkę.
  • W internecie - krzyknąłem.
  • Cicho chodź pokażę Ci - przyjaciel wprowadził mnie do środka. Od razu włączając film obrazujący całe zajście.
  • Co to do cholery jasnej ma być - krzyknąłem cały rozzłoszczony.
  • Ann zrobiła dosłownie to samo, gdy jakaś koleżanka jej to wysłała - skomentował Mario.
  • Matko i w dodatku jest już 5 milionów wyświetleń  - znów krzyknąłem na cały dom.
  • Uspokój się. Masz piwo na rozluźnienie - piłkarz zawsze wiedział co robić by mi pomóc.

Następny dzień rano 19.06.2013. Z perspektywy Moritza

Obudziłem się o 10:50 z lekkim kacykiem, bo wczoraj sobie troszkę popiłem zabijając smutki. Zbiegłem na dół rozglądając się po mieszkaniu. Co mnie zdziwiło to to, że panował nadzwyczajny porządek ze spokojem. Gdzie wywiało mi rodzinkę zastanawiałem się. Po czym przypomniało mi się, że wyjechali. Cieszyłem się z tego, że w końcu mamy wakacje. Jak tylko moja ukochana dojdzie do siebie i skończy szkołę pojedziemy gdzieś tylko we dwoje. Nie wyobrażam sobie życia bez niej, a każdy dzień bez takiej osoby jak Ona to dzień stracony. Zadzwoniłem szybko do Marco, że za 30 minut podjadę po niego. Oczywiście obudziłem go jak zawsze. Nie wiem jak on wstawał na treningi skoro potrafi całymi dniami spać. Ubrałem się w to co miałem pod ręką i wyszedłem zamykając dom. Po 20 minutach byłem przy domu Reusa. Na zajeździe zauważyłem auto Mario, więc domyśliłem się, że pewnie razem z nami pojedzie do szpitala po moją dziewczynę. Zadzwoniłem dzwonkiem, ale nikt nie otwierał złapałem za klamkę i sam się wprosiłem(jak zawsze)
  • Jestem - krzyknąłem wchodząc do salonu.
  • Stary nie krzycz tak - w salonie leżał skacowany Mario, a na nim ubrany Marco.
  • Spoko, a temu co - zapytałem wskazując na wrak człowieka.
  • A odebrał telefon, poszedł się kąpać, wskoczył w ubrania i padł - zaśmiał się Mario zrzucając go ze swoich kolan.
  • Co kurde - wrzasnął już leżąc na podłodze.
  • Nic mamy trochę czasu, więc może się obudź na początek - skomentowałem.
  • Przecież nie śpię - powiedział oburzony przecierając zaspane oczy.
  • Nie wcale - zaśmiał się piłkarz grający z  10.
  • Dobra nie nabijajcie się ze mnie  - skrzywił się farbowany blondyn.
  • Ależ my się nie śmiejemy - skomentowałem z boiskowym kumplem.
Śmialiśmy się dość długo z piłkarza po czym razem wpakowaliśmy się do auta i wyruszyliśmy w stronę szpitala. Tam oczywiście nie jest codziennością przebywanie 3 gwiazd Bundesligi, więc paparazzi znów nas zaatakowało, ale tym razem Mario nie wytrzymał i wybuchł.
  • Co do jasnej cholery nie macie co robić tylko nękać Bogu Ducha winnych ludzi. Zajmijcie się lepiej swoimi dupami, a nie ludźmi, których nawet nie znacie. Może uważacie, że to fajnie, że cały świat widział jak znęcają się nad nastolatką, ale jej to na pewno nie pomoże. Jeśli coś Jej się przez  Was stanie to nie ręczę za siebie - wykrzyczał prosto w kamery.
  • Mario spokojnie chodź - wciągnąłem go do budynku.
  • No stary nie spodziewałem się tego po Tobie - skomentował Reus.
  • Co nie wytrzymałem sami byście pewnie zrobili to samo.
  • To na pewno. Nie wiem tylko jak my ją wyprowadzimy stąd z dala od tych dekli - powiedziałem smutny. 
  • O to się nie bój - dodał Gotzeus.
  • Heheh. . . Jesteście świetni - zaśmiałem się wchodząc na 3 piętro.
  • Ojejki jak ona słodko śpi - zauroczył się Gotze.
  • Ej nie zapominaj, że ta słodycz jest zajęta - dodałem.
  • Pamiętam. Jakby nie patrzeć i ja mam swą drugą połówkę - wypiął się dumnie.

Tymczasem u Zuzanny.

Obudziłam się około 22 nie wiedziałam co tutaj robię. Bardzo się bałam, że ten koszmar może się powtórzyć, że te dziewczyny mnie znajdą i zniszczą. Nie wierzyłam w to, że fanki Moritza mogą mnie tak cholernie nienawidzić. Leżałam tak w łóżku rozmyślając nad tym co się wydarzyło po czym nie wiedząc kiedy usnęłam. Nad ranem obudziła mnie starsza pielęgniarka, która przyłożyła mi coś zimnego do twarzy.
  • Niech mnie pani zostawi - skuliłam się w mgnieniu oka.
  • Spokojnie nic Ci nie zrobię - dotknęła mnie ciepłą dłonią.
  • Proszę mnie nie dotykać - błagałam ją prawie płacząc.
  • Nie moge patrzeć jakie masz siniaki na twarzy to tylko woreczek z lodem - pokazała opakowanie.
  • Ależ proszę mnie nie dotykać. Boję się - rozpłakałam się.
  • Marianna wyjdź proszę. Zostaw ją - na sale wszedł znajomy mi lekarz.
  • Dobrze panie doktorze - zwiesiła głowa, wychodząc.
  • Witam naszą młodą gwiazdę - uśmiechnął się do mnie biorąc kartę pacjenta.
  • Dzień dobry - wyszeptałam przerażona.
  • No to jednak za długo z nami nie pobędziesz - posmutniał.
  • Dlaczego - zdziwiłam się.
  • Wyniki masz niemal idealne, a wakacje idą chyba wolisz być w domu niż tutaj - zaśmiał się.
  • No może - odpowiedziałam.
  • Może pójdź spać, a o 12 przyniosę Ci wypis - rzekł w wyjściu.
To był by najlepszy sposób, ale nie potrafię. Leżałam tak płacząc nie wiadomo ile, aż ktoś przyszedł dał mi jakieś leki i usnęłam. . .


*****
Na początek zostałam poproszona o rozesłanie #PolandNeedsJust10Concert. Proszę abyście też to zrobili zarówno dla mnie jak i mojej przyjaciółki. 
Rozdział trochę ponury, bo i taki mam też nastrój. Przepraszam za błędy pisałam od razu z pamięci. Cóż miałam nadzieję, że choć Borussia dziś wygra, a tu lipa. Ale dziękuję moim przyjaciółką i mężowi za wszelkie starania mające na celu wywołanie mego uśmiechu. W sumie jestem najszczęśliwszą dziewczyna na ziemi, bo trzymałam w rękach nową piłkę Mistrzostw Świata 2014 Brazuce i to było cudowne. Kocham tą piłkę. Nie wiem kiedy kolejny. A teraz składam Wam kochani życzenia i lecę na Titanica.

Zima o nas nie pamięta,
a tu zaraz będą święta.
Renifery zadziwione,
że do sań nie zaprzężone.
Święty myśli – Ja nie wierzę,
paczki wiezie na rowerze?
Mimo wszystko życzę tobie
oraz bliskiej ci osobie
świat spokojnych w cieniu
jodły, świerku, sosny.
Mikołaja ogromnego no
i roku udanego.
Wszystkiego co najlepsze i czego tylko chcecie
Życzy Daga :**

4 komentarze:

  1. oby się Zuza nie załamała...
    musi być dobrze :)
    świetny, jak każdy xdd
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Zuza... oby z pomocą przyjaciół jakoś doszła do siebie -.- oby się nie załamała !
    Mam nadzieję że dodasz kolejny szybko :) Super rozdział jak zawsze, kochana!
    Również Ci życzę wesołych świąt, udanego Sylwestra, dużo weny i uśmiechu, oraz pomyślności w życiu :3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  3. To jeszcze ja zmuszę Cię do przeczytania mojego komentarza :*
    Cieszę się, że z Zuzka wszystko pod wzgledem wyników dobrze :) Mam nadzieję, ze jej strach przejdzie i się nam tutaj nie załamie :) Nadal nie ogarniam jak ludzie moga sie tak zachowywać.. Żeby tak kogos nienawidzieć?! I to jeszcze za nic...
    Gotzeus - wspomnienia... aż lezka sie w oku kręci.. Oni zawsze byli genialni <3
    Rozdział oczywiście, że mi sie bardzo podoba :) :*
    To udanego Sylwestra! <3
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń