piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 61

'' [. . .] Wolę być mała niż ociekać tłuszczem - uśmiechnęłam się wstając. . .''e teraz to przesadziłaś. . .''


Kiedy wstałam z ławki wyczuwając najgorsze poczułam bardzo mocne uderzenie w twarz, a nie była to ręka, ale raczej torebka lub coś innego nie wiem. Poczułam tylko ciepły strumień wypływający z mojego nosa. Domyśliłam się, że to krew.
  • Teraz już się nie odezwiesz co. Boisz się, że Twój kochaś nie zdąży Cię uratować. Oj to się nie bój dobrze się bawi z inną. Na pewno jest ciekawsza od Ciebie - dalej mi ubliżały po czym wszystkie się na mnie rzuciły.

Tymczasem u chłopaków - z perspektywy Moritza.

Nie wiem czemu, ale nigdy się tak o nikogo, a tym bardziej o dziewczynę nie martwiłem. Od kiedy przeszła przeszczep wszystko układa się w dobrą stronę, ale wiem, że nawet najmniejsze uderzenie może zrobić jej krzywdę. Tak bardzo pragnę spędzić z nią resztę życia, ale nie wiadomo czy przetrwa każdy kolejny dzień. Czasami w nocy płacze zwijając się z bólu, a ja nie moge nic na to poradzić. Po chwili jednak wtula się w moje ciepłe ciało zasypiając.
  • Mo żyjesz - krzyknął Marco. 
  • Tak co jest - zapytałem zdezorientowany.
  • Mówię do Ciebie, żebyś podał mi żel, a Ty nic bujasz w obłokach - zaśmiał się
  • Wybacz zamyśliłem się - odpowiedziałem kopiąc butelkę w jego stronę.
  • Boisz się o nią - zapytał smutnym wzrokiem.
  • Nie no coś Ty umieram ze strachu. Wychodząc z domu na trening boję się, że jak wyjdzie może się jej coś stać. Codziennie dostaje e-maile od psycholi, że chętnie by sprawdzili czy jest dobra w obrotach, albo od zazdrosnych fanek, że pokażą gdzie jest jej miejsce - mówiąc udałem się do szatni.
  • A może jakąś ochronę trzeba jej załatwić - zaproponował Marco.
  • Tak tutaj będzie miała mnie Ciebie czy Piszczka, a w Polsce kogo Magdę, Syriusza przecież oni mają swoje życie nie będą zawsze jej pilnować - czułem jak łzy napływają mi do oczu.
  • Dobra spokojnie jest teraz z Magdą nic jej nie grozi - uspokajał mnie po czym zaczęliśmy się ubierać.
  • Staram się, ale nie da się ona jest taka delikatna nie powinna cierpieć przez to, że związała się ze mną - poczułem jak płyną mi łzy.
  • Oj młody nie płacz. Domyślam się, że jest Ci ciężko sam nie wiem co bym zrobił gdybym miał taką dziewczynę jak ona - próbował mnie pocieszyć.
  • Moritz ja mam jeszcze pytanie. Mogę dziś do Was wpaść - zapytał po chwili rodak. 
  • No ja już myślałem, że się do nas przeprowadzisz, bo bywasz częściej u nas niż u siebie - skomentowałem.
  • Przesadzasz nie jestem tak często - zaśmiał się zakładając skarpetki. 
  • Nie no coś Ty Zuza ma Cię czasami ochotę zabić. Ty się ciesz, że nie ma już kul, bo by Ci znów nimi nakopała - zacząłem się śmiać zakładając resztę wierzchniej garderoby.
  • Nie przypominaj mi tych czasów. Ciesze się, że już mi wybaczyła - uśmiechnął się wciskając w spodnie.
  • No dziewczyna marzenie - uśmiechnąłem się.
  • Grzech zaprzeczyć. To co idziemy do niej na pewno się ucieszy jak się dowie, że wpadam do Was.
  • Może, ale łaskawie się najpierw ubierz - rzuciłem mu koszulką.
  • Co zazdrościsz - wypiął swoją wyblakłą klatę.
  • No tego bladego torsu to nie ma co zazdrościć, ale jak to woli - uśmiechnąłem się.
  • Zuza może lubi jasne karnacje sama ma w końcu taką - powiedział na co oberwał meczowym trykotem.
  • Oj spokojnie złość piękności szkodzi - zaśmiał się. A głosy za drzwiami zaczęły się nasilać. 
  • Chyba o czymś zapomnieliśmy - wspomniałem zakładając kurtkę. 
  • O wielkie nieba dziś zaczyna się tydzień kibica - Reus złapał się za głowę.
  • Zuzka - krzyknąłem przerażony.
  • O kurcze. Szybko tam są ubrania sprzątaczy i innych - wskazał na kantorek. 
Prędko się przebraliśmy w znalezione przebranie i prawie nie zauważeni przeszliśmy na parking tam dojrzałem grupę podejrzanych dziewczyn znęcających się nad kimś. Miałem cichą nadzieję, że to nie moja dziewczyna.
  • Ej to nie jest torba Zuzki i mój aparat - blondyn wskazał na ławkę, gdzie biły się dziewczyny. 
  • O nie tylko nie to - natychmiast pobiegłem do nich.
  • Mo nic sam nie zdziałasz - krzyknął Marco, ale nie reagowałem.
  • No to dzwoń po wsparcie.
  • O patrzcie kto do nas biegnie - skomentowała bardzo głośno jedna z nich.
  • Patrz dziwko - druga szarpnęła szatynkę za włosy, aby ujrzała co ze mną próbują zrobić.
  • Odczepcie się od niej. Co ona Wam zrobiła - zareagowałem przerażony stanem w jakim znajdowała się młoda piłkarka.
  • Zabrała Ciebie - jakaś półtonowa blondi zaczęła się do mnie przymilać.
  • Niby komu - zareagowałem.
  • Na przykład nam  - odezwała się czarna.
  • Wam. Fajnie, ale nie wiem nawet kim jesteście - odpowiedziałem zdziwiony.
  • Jesteśmy Twoimi fankami - dodały.
  • Nie wydaje mi się, ale i tak kocham jedną i jest nią Zuzanna - kucnąłem przy ukochanej.
  • No to spójrz na to coś na ziemi i na nas - każda z nich ustawiła się w innej pozie.
  • Co to ma być - przybiegł do nas Marco z Syriuszem i Magdą.
  • Weźcie ją stąd - pomogłem wstać Zuzce bezpiecznie przekazując przyjaciołom.
  • Jejku co jej się stało - pytała Magda widząc rany na twarzy i najprawdopodobniej złamany nos.
  • Pokazałyśmy gdzie jest jej miejsce - odezwały się. 
  • Wy już lepiej nic nie mówicie - rzekłem wściekły. 
  • I tak mnie pokochasz - komentowały. Na co nie miałem sił już odpowiadać. Wszyscy udaliśmy się do samochodów.

Perspektywa Zuzki.

One nie zwracały uwagi na to, że jestem chora i mogą zabić osobę, której nawet nie znają. Obrzucały mnie wszystkim co miały pod ręką. Czułam na sobie kamienie, śmieci, ich szpilki. Zwinęłam się jedynie w kulkę, ale żeby zobaczyć moje zapłakane oczy szarpały mnie za włosy, plując prosto w twarz. Jedyne o co w tej chwili błagałam to była obecność Mo. Nagle usłyszałam jego słodki za razem przerażony głos. Zaczęłam płakać ze szczęścia, ale i bólu. Po kłótni chłopaka i tych kretynek poczułam się w końcu bezpieczna w objęciu piłkarza. Po kilku minutach znajdowaliśmy się w szpitalu.
  • Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie znana pielęgniarka, ale nic nie odpowiedziałam.
  • Proszę wybaczyć ona jest w szoku - wytłumaczyła Magda.
  • Domyślam się, ale kto tak pokiereszował tak śliczną twarzyczkę - nadal zadawała mi pytania.
  • A zazdrosne fanki - powiedział poważnie Marco, bo Mo nadal trzymał mnie na kolanach.
  • Dobrze to chodź zabierzemy Cię na badania - podszedł do mnie obcy mężczyzna. Tak się przestraszyłam, że wpadłam w histerię. Zaczęłam płakać i błagać by mnie nie zostawiali samą.
  • Spokojnie nic Ci nie będzie - przytulił mnie Mo wraz z Marco.
  • Nie nie - powtarzałam jak mantrę.
  • Kochanie spokojnie - przytuliła mnie Magda.
  • Nie zostawiajcie mnie samą proszę tak bardzo się boję.
  • Nic już Ci nie grozi - bezsilne próbowali mi pomóc.
  • Dobrze Ann przygotuj leki uspokajające, a kogoś bliskiego proszę za mną - po chwili wstrzyknęli mi coś i zasnęłam.

Tymczasem u Magdy.

 Po pożegnaniu się z Zuzką poszłam z Syriuszem do szatni po torbę. 
  • Co robiliście na tych zdjęciach - zapytał złym tonem chłopak.
  • Nic takiego najpierw chłopcy mieli sesję, potem ja z Zuzką, a na koniec nasi zakochańce, a co - wytłumaczyłam mu spokojnie.
  • No zobaczymy wieczorem - oschle rzucił piłkarz.
  • O co Ci chodzi nic złego nie zrobiłam - powiedziałam urażona jego zachowaniem. 
  • Mi o nic sama doskonale wiesz - rzucił trzaskając drzwiami, a w tej samej chwili dzwonił do mnie Marco.
  • Gdzie jesteście - zapytał przerażonym głosem.
  • Ja w szatni, a Serg wyszedł przed chwilą. Stało się coś - zapytałam wychodząc z pomieszczenia.
  • Tak i to szybko Zuzka potrzebuje pomocy. Czekam przed stadionem - rzucił rozłączając się.
  • Serg szybko Zuzka nas potrzebuje - rzuciłam przebiegając obok chłopaka.
  • Ale po co - ruszył za mną.
  • Nie pytaj chodź - machnęłam ręką.
To co zobaczyliśmy było okropne. Bramkarka siedziała cała brudna i skulona na ziemi zalana krwią, a jakieś dziwki ją maltretowały. Gdy podeszliśmy bliżej Mo kazał nam ją zabrać, więc z Marco i Syriuszem szybko przetransportowali ranną do auta, a następnie do szpitala. Całą drogę siedziała wtulona w Mo i nic nie mówiła. Przerażał mnie stan w jaki się w tej chwili znajdowała. Nigdy nie widziałam tak przerażonego człowieka. W oczach widniał strach, a na całej twarzy miała zaschniętą krew. Na miejscu, gdy podszedł do niej doktor wpadła w szał nie mogliśmy jej uspokoić. Po zaaplikowaniu leku uspokajającego udałam się z lekarzem do gabinetu gdzie. . . .

*****
 To tyle mi się bardzo podoba :** Ciekawa jestem czy Wam również????

4 komentarze:

  1. Od dzisiaj jestem Twoim stałym czytelnikiem .. To co piszesz jest po prostu bossskie ;) Nie przestawaj tego robic ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba, podoba...
    z resztą to wiesz ;D
    co za suki no.... i to są fanki?
    szkoda słów.
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu musiałaś zakończyć w takim momencie?
    Mam ochotę Ci coś zrobić, za to co wymyśliłaś z Zuzą a jednocześnie uwielbiam Cię za to wszystko co piszesz i jakim jesteś człowiekiem :)
    Mam nadzieję, że tamte idiotki aż tak poważnie jej nie zaszkodziły... Jak one się mogą nazywać fankami? ;/ a rozdział jak zawsze świetny :**
    Czekam na kolejny i pozdrawiam <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku, ale suuper od akcji +18, ciekawie się dzieje ;*
    czekam na 62
    pozdrawiam i całuję ♥
    DJ Malik ;*

    OdpowiedzUsuń