''[. . . ] Akurat w tym momencie wstała w samej bieliźnie, gdy do pokoju. . . .''
Jak na nieszczęście weszła moja dziewczyna - Marina.
- Co się tutaj dzieje - dawno nie widziałem tak zdenerwowanej kobiety.
- Na pewno nie to co myślisz - próbowałem ją jakoś uspokoić.
- Ja nie muszę myśleć, gdy me oczy dostrzegają coś takiego - krzyczała.
- To lepiej zaczdelikatnie mój mózgu, a nie wymyślać niestworzone historie. Nawet nie wiesz co się dzieje - odpowiedziałem stając przed młodą bramkarką czując co się święci.
- Ta oczywiście. Wystarczy zostawić Cię na chwilę, a już zabawiasz się z tą poobijaną lafiryndą - tymi słowami przeszła wszelkie granice.
- Przesadzasz Marina - złapałem ją za rękę, zamachnęła się w stronę mojej księżniczki.
- Nie obchodzi mnie to. A Ty mała jeszcze pożałujesz. Zajmij się lepiej swoim kochasiem, a nie czyimś chłopakiem. Bo jeszcze pożałujesz, że w ogóle weszłaś w ten świat - swą złość skierowała w nastolatkę, a Zuzka pobiegła do łazienki.
- I co żeś dobrego narobiła. Jak coś jej się stanie to nie wiem jak to wszystko się zakończy - tym razem to ja się zdenerwowałem.
- Co tu się dzieje - do pokoju wpadł Leitner z Lewandowskim.
- Jego pytaj - krzyknęła piosenkarka trzaskając drzwiami.
- Pójdę z nią - spokojnie dodał Lewy.
- Co się tu wydarzyło - zapytał Niemiec.
- A więc ja wyjaśnię.
- No bardzo chętnie się dowiem.
- Kiedy wyszedłeś siedziałem nad nią dopóki się nie przebudziła, potem chwilę rozmawialiśmy po czym postanowiłem poszukać jej jakieś ubrania. Kiedy wybrała zestaw stałem przy szafie. Ona wstała podchodząc do mnie w takim przebraniu w jakim spała, ale Marina akurat weszła. Zrobiła mnóstwo krzyku i Zuza się przestraszyła - zademonstrowałem mu całą zaistniałą sytuację.
- Dobra ufam Wam na pewno nic złego nie zrobiliście, a za tą dziewczyną nie specjalnie przepadam. Nawet trochę się zdziwiłem jak Lewandowscy z nią przyszli. A może idź teraz pogadaj ze swą kobietą co - zapytał Niemiec.
- Nie widzę takiej potrzeby. Robiła mi już wyrzuty, że chce Was odwiedzić, gdy dolecimy do Dortmundu. Gdy zobaczyłem film to nawet się ucieszyła, że ktoś w ten sposób szatynkę ustawił na odpowiedni tor - wytłumaczyłem wszystko.
- Rozumiem. To może idź coś zjeść na pewno jesteś głodny, a ja zaraz zejdę z dziewczyną - uśmiechnął się do mnie. Udając do nastolatki, a ja poszedłem do przyjaciół.
- I jak - od razu zapytał Piszczu.
- Lepiej udało mi się namówić ją do zejścia do nas - pochwaliłem się wszystkim.
- A te krzyki - zapytał Marco.
- Moja dziewczyna wybrała sobie nie odpowiedni moment na sprawdzenie mnie - po czym wszystko im wytłumaczyłem.
- I co zostawiłeś ją dodatkowo w takim stanie - Magda natychmiast wstała kierując się do domu.
- Spokojnie Moritz z nią jest - szybko zareagowałem.
- Widzisz nic jej już nie będzie - z powrotem przyniósł ją Marco, gdyż twardo stawała przy swoim.
- Masz napij się z nami, a nie - Mario przyniósł mi piwo.
- Ja bym mu alko nie dawał - zaśmiał się mój najlepszy przyjaciel, który akurat wrócił, lecz bez mojej partnerki, ale to mnie najmniej interesowało.
- Czemu - zapytali niemieccy koledzy. Po czym Lewy zaczął opowiadać moje odpały pod wpływem procentów.
Tymczasem u Zuzki.
Zrobiło mi się bardzo miło z tego jak im wszystkim zależy bym się uśmiechnęła. Kiedy Wojtek wiedząc jaka jestem czasami uparta spokojnym tonem kazał mi się ogarnąć. Postanowiłam nie załamywać się by im nie było przykro. Co prawda znałam chłopaków i dziewczyny byli dla mnie jak rodzina, ale wstydziłam pokazać jak wyglądam czy nawet bałam odezwać się. Kiedy Marina zaczęła krzyczeć wspomnienia wróciły, wzięłam ubrania i pobiegłam do łazienki. Gdy poczułam się bezpieczna w zacisznym pomieszczeniu, rozpoczęłam ubierać się w wygodny strój. Chciałam się jeszcze pomalować, ale ktoś zaczął pukać.
- Tak - zawołałam.
- Kochanie mogę wejść - usłyszałam głos ukochanego.
- Oczywiście - odkrzyknęłam wyrzucając zabrudzone plastry.
- Któż mi się tak tu stroi - przytulił mnie od tyłu.
- A nie wiem - uśmiechnęłam się odwracając do chłopaka mocno tuląc.
- Ojej jak ja za tym tęskniłem - pocałował mnie w głowę.
- Wiesz, że ja też - chciałam pocałować go w policzek, ale obrócił głowę. Zaczęliśmy się całować w ogóle nie zwracając uwagi na rzeczywistość.
- Idziemy - podał mi rękę, kończąc miłe chwile.
- Ale muszę się jeszcze pomalować -powiedziałam.
- Nie potrzebujesz tego - puścił mi oczko.
- Ale . . . - chciałam coś powiedzieć, ale przerzucił mnie przez ramię wynosząc na podwórko.
- O kto nam raczył pokazać swą piękną twarzyczkę - natychmiast przytuliły mnie dziewczyny i żony chłopaków.
- Też się cieszy, że Was widzi - szybko zareagował Mo widząc, że coś mnie blokuje by odpowiedzieć.
- Dziękuję - wyszeptałam, gdy zbliżył się do mnie.
- Dla mojej księżniczki wszystko - uśmiechnął się pociągając mnie na swe kolana.
Po kilku godzinnej rozmowie z Mo i obserwacji znajomych bawiących się wokoło zaczęłam po mału im ufać. Długo sielanka na kolanach ukochanego nie potrwała.
- Mogę Ci ją porwać - podleciał do nas lekko podchmielony Piszczu, gdy sączyłam drinka, a Mo piwo.
- No nie wiem czy mogę ci zaufać, że mi ją potem oddasz - zaśmiał się piłkarz nadal trzymając moją dłoń
- Możesz obiecuję, że może do północy ci ją oddam. A teraz muszę z nia poważnie porozmawiać - krzyknął ciągnąc mnie za sobą.
- Mam się bać - przestraszyłam się trochę.
- Oczywiście, że nie kochanie. Jak można się bać tak słodkiego mężczyzny - zrobił urocze oczka.
- A o czym chciałeś ze mną porozmawiać - zapytałam po chwili.
- Dobrze Ci z nim - wskazał na piłkarza gadającego z Marco i Magdą.
- Jasne, skąd to pytanie - zdziwiłam się tym co mi powiedział.
- Bo mam oczy i widzę jak wyglądasz. Nie jesteś tą Zuzką, która poznałem w szkole. Nie jesteś skrytą, nieśmiałą nastolatką o idealnej figurze. Teraz wyglądasz jak szkieletor, który zaraz ma się połamać, albo jak mocniej zawieje odleci. Wiem doskonale, że masz dietę cud, a do tego rehabilitację, ale nie możesz doprowadzać się do takiego stanu - dotknął delikatbie pocięty policzek.
- Wiem, ale to, że tak wyglądam to nie moja wina. Gdybym wiedziała, że tak się to potoczy na pewno bym się w to nie pakowała. Teraz tyle się już wydarzyło, ale nie mam zamiaru z tego rezygnować - uśmiechnęłam się.
- Zaufam Ci, ale jeśli coś jeszcze Ci się stanie, a co najgorsze zabiją Cię to się załamie - przytulił mnie, powracając do tańca.
Nie powiem, bo z pijanymi piłkarzami bawiło się lepiej niż z trzeźwymi. Po rozmowie z Łukaszem postanowiłam bardziej o siebie zadbać, a także uważać na siebie. Choć widząc pijanych piłkarzy szczerze współczuję Rhiannon żeby zawlec Mitch'a na drugi koniec miasta, Ani żeby ściągnąć Lewego z Wojtkiem dwie ulice dalej. Dobrze, że było lato, więc jak powskakiwali do zimnego basenu to troszkę wytrzeźwieli, bo dziewczyny na prawdę były by biedne. Najlepsze było to, że Magda i Marco zachowywali się jakby żyli w innym świecie ewentualnie pływali w obłokach, albo specjalnie nie zwracali uwagi na nas.
- Co tak patrzysz na nasze zakochane ptaszki - zapytał Piszczu kręcąc mną o 360 stopni.
- A niedawno płakała przez niego w ramionach Serga, a teraz pociesza się w ramionach Marco - skomentowałam.
- Wiesz sam się dziwię z tego co widzę, ale pasują do siebie, więc nie narzekam, że darzą się ponownie sympatią. Reusy ma swoje wady, ale każdy je ma, także nie mam nic więcej do dodania - puścił mi oczko.
Następny dzień rano 20.06 - czwartek.
Obudziłam się o 11 w łóżku wraz z Ann, Rhi (tak sobie ją nazywam). Po cichu wstałam zakładając czapkę chciałam się szybko odświeżyć, ale moje plany pokrzyżował Mario zaprzyjaźniony z moją toaletą. Wyszłam, więc do łazienki w gościnnym tam spał Marco z Magdą. Ciekawe gdzie Mitch i Mo z Wojtkiem tymczasowo nie wnikałam w szybko przemyłam twarz i wskoczyłam w najluźniejsze ubranie jakie tylko znalazłam w szafie. Denerwowały mnie trochę te zadrapania tym bardziej, że w sobotę wesele Lewandowskich, a ja wyglądałam jakbym pracowała w różach albo z jakimiś cierniami. Zrobiłam wszystkim śniadanie i przyszykowałam kubki z wodą. Po kilku minutach przyszły lekko skacowane moje towarzyszki z sypialni, a potem jeszcze bardziej skacowani ich partnerzy oraz Marco z Magdą.- Hej wyspaliście się - podawałam każdemu tabletki i szkło z bezbarwną cieczą.
- Dobrze można powiedzieć, że nawet idealnie - uśmiechnął się lekko czerwony Mario.
- Okey spoko - uśmiechnęłam się, bo doskonale wiedziałam gdzie on resztę nocy przebywał.
- Dziewczyny wiecie mam fajny pomysł wybierzmy się dziś na zakupy - rzuciła Ann pijąc herbatę.
- Wiesz o tym samym myślałam, ale boję się trochę - posmutniałam siadając między zakochanymi.
- Z nami nie masz się czego bać - przytulił mnie Mario.
- Okey, ale niech mi ktoś powie gdzie jest Mitchell - zareagowała Rhiannon.
- Właśnie, a mi mógł by ktoś łaskawie rzec gdzie zagubił się Moritz ze Szczęsnym - zapytałam przyjaciół.
- Nie wiem, a oni tak dobrze się dogadywali, że nie jestem pewny czy przypadkiem nie zostali na dworze - zaśmiał się Marco.
- Nie żartuj - wyczołgałam się z towarzystwa wychodząc na taras, a to co co ujrzałam było . . . .
Początkowo mówię, że nie lubię Mariny dlatego też taka reakcja. Po drugie rozdział bardziej wesoły niż te poprzednie, bo radośnie trzeba zakończyć nasz 2013 rok. Po trzecie mi osobiście bardzo podoba się ten rozdział, bo mam też dobry nastrój. A teraz życzę
Przyjemnego szumu w głowie,
wygodnego miejsca w rowie.
Żeby pies z kulawą nogą,
Cię nie olał idąc drogą.
Dużo czadu i uroku
w nadchodzącym Nowym Roku.
Wszystkiego czego sobie jeszcze zapragniecie
Moim czytelnikom więcej odwagi do pozostawiania
komentarzy pod rozdziałami.
A najukochańszym blogerkom jeszcze więcej weny i
czasu do pisania tak znakomitych rozdziałów.
I oczywiście spotkania chłopaków z BVB
Życzy Dagrasia :******