piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 52

'' [. . .] Resztę czasu siedzieliśmy gadając o wszystkim po czym o 14 przyjechał Robert z moimi rzeczami i udaliśmy się na samolot.''



Nigdy nie lubiłem pożegnań, a to już w ogóle mnie przerażało. Powiedziałem Lewemu, że moje rzeczy są już  spakowane wystarczył tylko spakować laptop i Ipoda.  Podczas rozmowy z piłkarzem Zuza poszła do łazienki widziałem, że to rozstanie nie będzie dla niej łatwe. Od teraz będzie sama w tym szpitalu nikt Jej nie odwiedzi, bo jest zbyt daleko od bliskich. Tak bardzo mi żal, że muszę odlecieć. Kiedy wróciła kończyłem rozmowę usiadła na łóżku patrząc na mnie swymi pięknymi błękitnymi oczami, które biły ogromnym smutkiem.
  • Dobra Lewy to do 14 ja kończę - rzekłem.
  • No młody trzymaj się tam. Jak wpadnę trochę szybciej to jeszcze pogadamy. Na razie - powiedział i rozłączając się.
  • Kochanie nie płacz - podszedłem do niej mocno przytulając.
  • Ale ja będę tak cholernie za Tobą tęsknić - rozkleiła się na maksa.
  • Ja za Tobą również będę bardzo tęsknić, ale jest internet, poczta wszystko - trzymałem Ją w objęciach sam powstrzymując łzy.
  • Wiem, ale to nie to samo - odpowiedziała smutna.
  • Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale kiedy tylko będę mógł przylecę. Nawet jeśli to ma być pięć minut z Tobą to będę. Ogólnie kiedy wychodzisz stąd - zapytałem.
  • Podobno mogę wyjść 2 marca - uśmiechnęła się.
  • O git bo my jutro gramy z Szachtarem w Lidze Mistrzów.
  • O rany zapomniałam, że jutro jest 13 - złapała się za głowę.
  • Będziesz nas oglądać??
  • No oczywiście jakbym mogła nie oglądać - zaśmiała się.
  • No postaram się strzelić coś dla Ciebie, więc musisz oglądać.
  • No to tym bardziej będę oglądać mam telefon, a pójdę do pokoju wypoczynkowego i tam pewnie też będzie telewizor to obejrzę.
  • Pamiętaj, że jesteś w szpitalu, żeby Cię emocje nie poniosły - zaśmiałem się.
  • Spokojnie Misiek jestem dużą dziewczynką umiem kulturalnie się zachowywać.
  • Okey kotku ja zaraz wrócę muszę skoczyć tylko do lekarza - dałem Jej buz.
  • Ale po co - zapytała, gdy wychodziłem.
  • Muszę dowiedzieć się jakie leki musisz brać i załatwić Ci telewizor na jutro.
  • Okey idź - pomachała mi. 

Tymczasem u Zuzki.

Gdy tylko wyszedł z sali podeszłam do okna. Miałam świetny widok na Warszawę, a dokładnie jakiś park i stare miasto. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze tutaj posiedzę, ale będę mieć rehabilitację na tą nogę, więc, źle nie będzie. Dam radę wytrzymać tutaj jeszcze dwa tygodnie, a dokładnie już tylko 13 dni :). Szkoda, że bez Moritza, ale wierzę, że nam się uda. Jutro mecz, więc jakoś przetrwam kolejny dzień. Może pochodzę po szpitalu zapoznam się z kilkoma osobami. Może trafi się jakiś kibic Borussii, bo na Śląska w Warszawie nie mam raczej co liczyć. Stałam tak w oknie, gdy na salę wszedł Robert z Anią.
  • Hej kochana - na szyję rzuciła mi się młoda karateczka.
  • Cześć miło Cię widzieć - również odwzajemniłam uścisk. 
  • No no witaj w świecie żywych - jak zawsze zażartował piłkarz.
  • Też się cieszę, że Cię widzę - przytuliłam się do Niego na powitanie.
  • Siadajcie na łóżku, krzesłach tam jest fotel rozgośćcie się - pokazałam na miejsca siedzące.
  • Jak się czujesz - zapytali razem po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
  • Dobrze nawet bardzo podobno wszystko idzie po myśli lekarzy. Ale teraz do końca życia będę musiała brać tabletki, pić soki z kiszonych ogórków i buraków, bo to idealne naturalne lekarstwa - powiedziałam.
  • No zgodzę się, a kiedy wychodzisz - zapytała moja przyjaciółka.
  • Jak będzie dobrze szło to 2 marca - uśmiechnęłam się.
  • A potrzebujesz czego, bo moge Ci to jutro przynieść - zapytała Ania.
  • Nie nic nie trzeba dziękuję.
  • Ale na pewno, bo ja i tak będę do Ciebie zaglądać - nalegała.
  • Jakaś gazetka by się przydała, bo troszkę mi się tu będzie nudzić -  dalej chwilę rozmawialiśmy, głównie śmialiśmy, ale nie narzekam było miło.
  • Co tu tak wesoło - przed 14 na salę wszedł mój ukochany, ale nie zauważył moich towarzyszy.
  • A bo mam gości kochanie - przytuliłam się do Niego.
  • Kogo - zapytał zdziwiony.
  • Obejrzyj się za siebie - powiedziałam nadal tuląc się do chłopaka.
  • A kuku - za rogu sali wyskoczyli narzeczeni.
  • Matko co Wy tu robicie - zapytał zaskoczony.
  • Robert przyjechał po Ciebie, a ja mam jeszcze urlop, więc posiedzę z Zuzą kilka dni - powiedziała Ania witając się z Moritzem.
  • To co zbieramy się - zapytał napastnik.
  • Musicie - zapytałam smutnym głosem.
  • Tak niestety o 19 mamy zbiórkę - Mnie przytulił Mo, a Lewy narzeczoną.
  • No to dobrze - przytuliłam się najmocniej jak potrafiłam i zaczęłam płakać.
  • No to my Was zostawimy - dodał Robson i wyszli.
  • Kocham Cię - szepnął mi do ucha.
  • Ja Ciebie też - odpowiedziałam dalej płacząc. Staliśmy tak jeszcze chwilkę.
  • Kochanie muszę iść - dodał, ale nie zdążyłam bo zaczął mnie całować. To było coś niesamowitego, ale jak zwykle ktoś musiał to zniszczyć.
  • Młody wiesz nie chce Ci psuć tak romantycznej chwili, ale za pół godziny mamy samolot do Wrocławia - na salę wszedł Lewy.
  • Ej zawsze musisz psuć takie chwile - zapytałam wraz z karateczką.
  • Takie moje życiowe zadanie najwidoczniej - zaśmiał się.
  • Okey to lecę myszko - ostatni raz dał mi buzi i mocno przytulił, tak samo jak  Nasi przyjaciele siebie nawzajem.
  • Pa Zuzka trzymaj się widzimy się po finale Ligi Mistrzów - pomachał mi Polski napastnik.
  • No o ile dojdziemy - skomentował mój chłopak.
  • Wątpisz we mnie - skomentował Lewandowski i wyszli.
  • Ej maleńka nie płacz - Ania trzymała moją dłoń, gdy przytulałam się do poduszki zalewając łzami.
  • Staram się, ale już za Nim tęsknię. Jak Wy bez siebie tak długo wytrzymujecie - zapytałam przez łzy.
  • Wiesz początki były tak samo trudne, ale ja na treningi, zawody. Za to Robert na treningi, mecze, ale widzieliśmy się kiedy tylko była okazja. Jak nie ja do Niego to on wsiadał w samolot i był u mnie daliśmy radę. Wy też dacie jesteście młodzi, a już tyle przeszliście, więc nie wierzę żeby Wam się nie udało.
  • Dziękuję, że jesteś - uśmiechnęłam się, a towarzyszka podała mi chusteczki.
  • A ogólnie działo się coś ciekawego - zapytałam, a Ania zaczęła opowiadać o napadzie dziennikarzy na szpital i chowaniu się w schowku na miotły.
  • O rany to ładnie. Mi się śnił Finał Ligi Mistrzów i wiele innych ciekawych, ale nie wyobrażałam sobie czegoś takiego. Rozmawiałyśmy jeszcze na wiele innych tematów, aż zadzwoniła moja komórka.
  • To mama, moja mama dzwoni - popłakałam się ze szczęścia.
  • No to odbierz na co czekasz, a ja przyniosę coś do picia. Zrobiłam jak powiedziała głównie mama pytała czy jest mi tu dobrze, jak się czuję czy Mo już odjechał itd. Po godzinie się rozłączyła, bo jechali na zakupy. A ja powróciłam do rozmowy z Anią.

 Tymczasem u Magdy i Syriusza.

Czytając wiadomość od Zuzy cieszyłam się jak małe dziecko. To było nie realne, że wczoraj umierała, a teraz czuje się idealnie. Chciałam do Niej od razu oddzwonić, ale doszłam do wniosku, że pewnie rodzice zadzwonią i siedzi z Mo nie będę Jej przeszkadzać, bo podobno mają dziś stawić w Dortmundzie. A Syriusz zaproponował spacer na miasto, więc szybko się wykąpałam, przebrałam i poszliśmy.
  • I jak podoba się - zapytał, gdy podeszliśmy pod jakiś deptak.
  • No ładnie, ale nie za bardzo wiem gdzie jestem - skomentowałam.
  • Aaa no tak jesteśmy na Krupówkach - dodał i ruszyliśmy w tłumy ludzi.
  • A co tutaj będziemy robić??
  • Najpierw pójdziemy na Wielką Krokiew, a potem coś zjemy. Co Ty na to zaproponował chłopak.
  • Zapowiada się ciekawie, więc zgadzam się - przytuliłam się do Niego i ruszyliśmy podbić skocznię. Dzień mijał nam idealnie dawno się tak dobrze z chłopakiem nie bawiłam, bo to i tak nie to samo bez Zuzki. Z nią to nawet jak się nudziłyśmy to byłyśmy szczęśliwe i to nawet bardzo.
  • O czym tak myślisz - zapytał Serg, gdy widział moje zamyślenie.
  • O tym jak dobrze czuję się przy Tobie i jak brakuje mi Zuzki.
  • Wiesz bo ja chciałem Ci coś powiedzieć, ale nie powiem Ci to wieczorem - dodał, a ja zastanawiałam się co takiego.
 Południe minęło równie szybko jak i się zaczęło. Po bardzo miłym i romantycznym spacerze Serginio zaprosił mnie na obiadokolację do góralskiej restauracji. Około 19 ruszyliśmy z powrotem do hotelu. Około 2 godzinnym spacerku znajdowaliśmy się w swoim apartamencie. Serg poszedł do łazienki, a ja zadzwoniłam do Zuzki.
  • Hej kochana - powiedziała, od razu po odebraniu.
  • Witaj jak się czujesz - zapytałam troskliwie.
  • Fantastycznie, ale brakuje mi Ciebie, Mo i chłopaków z drużyny. A jak tam u Ciebie opowiadaj. Pewnie masz przechlapane w szkole co?? A Syriusz chodzi do nas czy chłopaków - zadawała pytania.
  • U mnie dobrze jestem w Zakopanem z Syriuszem i rodzicami. W szkole męczyli wiesz jak to bywa czasami, ale są wspaniali bardzo mnie wspierają, a Syriusz jest u Nas i u chłopaków na razie oceniają gdzie go zostawić.
  • No to wspaniale, a jak z Marco odezwał się - wiedziałam, że zada to pytanie. Mo ani Lewy pewnie nic nie wiedzą dlatego Jej nie poinformowali.
  • Zuza on mnie rzucił - tu się rozkleiłam.
  • Co zrobił - zapytała wyraźnie zdenerwowana.
  • Zerwał ze mną, gdy miałaś operacje. Kochał cały czas tą swoją blondi Caroline i zdradzał mnie już na obozie - mówiłam płacząc jak dziecko.
  • Matko Madzia proszę nie płacz, ja tego nie przeżyje. Nie smuć się wszystko się jeszcze ułoży zobaczysz. Niech tylko ja wyjdę stąd to On zapomni jak się nazywa.
  • Syriusz pewnie mi pomoże - dodałam.
  • No w to nie wątpię. Jakoś nigdy za sobą nie przepadali nie uważasz, że Serg się w Tobie zakochał.
  • A wiesz, że nawet nad tym myślałam. Przebywamy w jednym pokoju i bardzo się zbliżyliśmy do siebie.  Nie wiem może i coś czuję do Niego, ale ból po stracie Marco jest zbyt świeży i przytłacza jakiekolwiek uczucia.
  • Nawet do mnie - zapytała smutna.
  • Nie no coś 4 lata przyjaźni. Martwię się Ciebie i cholernie tęsknię.
  • Ja za Tobą też, ale 2 marca dostanę wypis, więc w niedzielę możemy się spotkać.
  • Okey, czyli walentynki samotnie spędzasz - zapytałam Ją.
  • Niestety tak i nie będzie mnie na Twoich urodzinach. Wybacz mi - powiedziała, a ja słyszałam jak płacze.
  • Kochana nic się nie stanie spokojnie jak wyjdziesz to nadrobimy wszystko.
  • Okey mam taka nadzieję - zaśmiała się, a w tym czasie młody Leitner wyszedł akurat z posiedzenia w łazience.
  • Podobno kobiety przesiadują całymi dniami w łazience - wybuchłam śmiechem po jego godzinnej kąpieli.
  • Oj nie przesadzajmy. Po prostu ładne widoczki miałem i nie mogłem się powstrzymać - skomentował.
  • No jasne jasne już się nie tłumacz.
  • Ej to ja może nie będę Wam przeszkadzać co - w słuchawce odezwała się Zuza. Kompletnie zapomniałam, że z Nią piszę.
  • Przepraszam zapomniałam, że gadamy - powiedziałam.
  • Nie no spoko ja muszę kończyć, bo cisza nocna jest. Pa trzymajcie się odezwij się jak będziesz mieć czas buziaki - powiedziała.
  • No pa Ty też się trzymaj. Kocham Cię pa - po pożegnaniu rozłączyłam się.
  • I jak się trzyma - zapytał Serg, gdy szłam do łazienki.
  • Okey jak zawsze - uśmiechnęłam się i poszłam kąpać. Potem poszłam spać.
******
Ogólnie to dość krótko, słabo i bez sensu. Czyta się to jakoś głupio, ale mniejsza. Napisałam to przedwczoraj, gdy miałam totalnego doła. Postanowiłam nic nie zmieniać i dodać to tak jak wyszło i oddać Waszej opinii.Wczoraj był najszczęśliwszy dzień w moim życiu chłopaki ze Śląska grali fantastycznie, atmosfera na stadionie była niesamowita. Dziś pęka mi głowa i boli gardło, ale chrypki nie mam. 
Chciała bym podziękować Lei Aninim za wsparcie przedwczoraj bardzo mi pomogłaś. Nie wiem czy ktoś czyta w ogóle ten element rozdziału, ale polecam Jej bloga :D
http://leaaninim.blogspot.com

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 51

'' [. . . ]A Magda Ty już lepiej zaśnij - powiedział partner w podróży. Po czym ja zasnęłam, a On wszystko zaczął opowiadać. '' 



Obudziłam się na miejscu spojrzałam na zegarek dochodziła 21. Wychodząc z auta zauważyłam olbrzymi szklany budynek jak na tą porę nie był przysypany śniegiem tak jak pozostałe budynki. Widać, że obsługa o Niego dbała.
  • O matko my tutaj będziemy mieszkać - zapytałam zdziwiona atrakcyjnością hotelu.
  • Mówiłam, że Jej się spodoba - uśmiechnęła się Pani Edyta.
  • Tak to co tutaj widzisz to i tak nic wielkiego - powiedział Jurgen wskazując na atrakcje wokoło.
  • Ah te widoki - zachwycali się moi rodzice.
  • Staraliśmy się, żeby było najlepiej - odezwał się Syriusz, gdy jego rodzice poszli załatwić formalności.
  • To nie realnie nie wierzę, że tu jestem - odezwałam się zachwycona.
  • Jesteśmy już możemy iść zobaczyć pokoje, a potem wrócimy najwyżej po walizki - powiedziała Pani Edyta.
  • O rany - taka była reakcja rodziców, gdy ujrzeli swoje pokoje.
  • Nie wierzę, że tutaj jest salon i łazienka (tak jak u Magdy i Syriusza) - cieszyła się moja mama.
  • One są identyczne - zaśmialiśmy się. 
  • O to chodziło nie chcieliśmy, żeby ktoś był poniżany względem pokoju. A pod 27 macie swój pokój - Jurgen podał nam jedne kluczyki.
  • Razem - zapytałam zdziwiona.
  • Tak jak coś nie pasuje możemy wymienić - wytłumaczyła Pani Leitner.
  • Nie no wszystko okey - uśmiechnęłam się widząc radość Syriusza.
  • No to idziemy - zakomunikował chłopak.
  • Pamiętajcie, że my mamy 15 piętro niżej - powiedzieli moi rodzice.
  • A my 16 - puścili oczko opiekunowie Serga na co od razu ruszyliśmy na górę.
  • To jak wchodzimy - zapytaliśmy siebie nawzajem pod drzwiami.
  • No okey to na 3 - zapytałam.
  • No na 3.
  • Okey to raz, dwa i trzy - razem wsadziliśmy kartę w czytnik i drzwi się otworzyły. Wchodząc ujrzałam salonkuchnią wraz z obłędnym widokiem na Polskie góry, sypialnie z dwoma łóżkami, a także niewielką łazienkę z widokiem na Giewont.
  • Podoba się - zapytał mój współlokator.
  • Tak, tak tak - zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko.
  • Okey widzę - zaśmiał się.
  • Przepraszam, ale nigdy nie miałam takich warunków.
  • Spokojnie ze mną będziesz mieć takie na każdym możliwym wypoczynku.
  • Żartujesz. Nie będę Cię naciągać.
  • Nie żartuję i nie marudź. Odpoczynek z Tobą to same przyjemności.
  • A z Zuzą będziemy jeździć, jak tylko wyjdzie ze szpitala - zapytałam z troską.
  • Oczywiście od razu jak wyjdzie ze szpitala to załatwimy Jej ekstra wypoczynek, ale o to nie trzeba się martwić Moritz już o Nią zadba.
  • No w końcu trafiła na tego właściwego - uśmiechnęłam się.
  • No ja również. Trafiłem na mądrą, piękną i jeszcze grającą w piłkę.
  • Dziękuję Serg jesteś kochany - pocałowałam chłopaka w policzek
  • No przecież wiem, ale tylko w policzek - pokazał swoje śnieżno białe ząbki.
  • Skromnością to nie grzeszysz. I nie zapędzaj się - zaśmiałam się.
  • Oj tam talentem również, ale to zaraz pogadamy pójdę tylko po torby.
  • Idź już, zaraz dołączę - krzyknęłam za nim.
  • Ani mi się waż. Siedzisz tutaj na dworze jest zimno, a mi to nie szkodzi zawsze mi gorąco - odpowiedział.
  • Okey zacznę się Ciebie bać - wybuchłam śmiechem. Tylko wracaj szybko - powiedziałam na tyle kusząco, że wrócił po dosłownie 5 minutach.
  • No to co teraz robimy - rzucił się na swoje łóżko.
  • Nie wiem może ogarniemy ten budynek - zaproponowałam.
  • Spoko z Tobą wszystko - zaśmiał się.
Udaliśmy się na wieczorne zwiedzanie hotelu. Najpierw udaliśmy się do piwnicy gdzie znajdowało się pomieszczenie do masażu, pomieszczenia z jacuzzi z numerkami pokoi, które miały klucze. 
  • Ej nasi rodzice i my możemy tu wpadać - zauważyłam numery 15, 16 i 27. 
  • Oczywiście, ale to nie dziś - pociągnął mnie dalej.
Udaliśmy się na dwór do odkrytego basenu z masażami, a dokładnie do drewnianego budynku stojącego obok tam znaleźliśmy saunę.
  • Mrr - usłyszałam zachwycenie Syriusza.
  • Co jest - zapytałam.
  • Nic po prostu można się tu zamknąć. Zawiesić ogłoszenie ''zajęte'' i siedzieć ile się chce - szczerzył się jak mysz do sera.
  • Oj Serg Serg - lamentowałam.
  • No co. Idziemy na górę jeszcze popatrzeć - zapytał.
  • Bardzo chętnie - zaśmiałam się.
  • No co powiedziałem coś nie tak - zapytał, ale odpowiedzi nie otrzymał. 
Pod koniec byliśmy w sali konferencyjnej oraz na dachu znaczy na tarasie, który się tam znajdował. A resztę wieczoru spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze. Młody Leitner popisał się talentem kulinarnym. Upichcił nam przepyszną kolację po czym zaczęła się wojna o łazienkę.
  • Ja idę pierwsza - zarządziłam.  
  • O nie nie ja pierwszy - zaprotestował. 
  • Nie bądź taki no. Rozpakuj się, podziwiaj piękne widoki, wejdź na laptopa i obcykaj wi-fi nie wiem no zrób coś ze sobą, a ja szybko się wykąpię. 
  • Nie ja znam tą Waszą kobiecą chwilkę nie ma mowy.
  • No proszę.
  • Nie raz musiałem mieszkać u Moritza. I ta Jego Lisa od siedmiu boleści całe życie chyba spędzała w łazience. Teraz nie dam się namówić - udał urażonego.
  • No, ale ja taka nie jestem jak chwilka to chwilka. Możesz się zapytać Zuzki - rzuciłam, ale nie przemyślałam tego.
  • Nie mogę przecież ona dobra nie ważne. To nie zmienia faktu, że ja Syriusz Leitner idę pierwszy.
  • Przepraszam, ale to ja jestem kobietą, więc bądź tym dżentelmenem i daj mi iść w końcu pierwszej - krzyknęłam, po czym od razu ruszyłam w stronę łazienki.
  • Ehh. . . Te kobiety.
Po 20 minutach wyszłam i spojrzałam na zegarek było 30 minut po północy i położyłam się spać. Następnego dnia rano obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Wstając zauważyłam, że nie ma Syriusza obok, więc domyśliłam się kto rozpowszechnia takie zapachy po apartamencie.
  • Cześć - stanęłam w progu od kuchni, a salonu.
  • Hej księżniczko. Przygotowałem Ci śniadanie, a potem pójdziemy gdzieś mam dla Ciebie świetną niespodziankę - powiedział podając mi pięknie pachnący posiłek.
  • Dzień dobry dzieci. Mamy dla Was dobrą wiadomość my idziemy w góry, a Wy jak macie jakieś plany - zapytali rodzice Serga, gdy akurat my konsumowaliśmy śniadanie.
  • Tak zamierzam zrobić Magdzie niespodziankę.
  • Właśnie to Magda pieniądze masz w walizce jakbyś potrzebowała - rzekł tato.
  • Dobrze dziękuję - odpowiedziałam.
  • Dobrze to bawcie się dobrze - odpowiedzieli rodzice i wyszli.
  • A i uważajcie na siebie - dodały mamy.
  • To jaka to niespodzianka - zapytałam chowając naczynia do zmywarki.
  • Jakbym Ci powiedział to nie była by już niespodzianka.
  • No, ale muszę się jakoś ubrać nie - zaprotestowałam.
  • I o to martwić się nie musisz. Byłem rano w sklepie i kupiłem odpowiedni strój. Jest w salonie - puścił mi oczko.
  • Chyba będę się bać - odpowiedziałam i ruszyłam do pokoju.
  • O matko - krzyknęłam widząc zestaw na narty z odpowiednim sprzętem.
  • Coś nie tak - do pomieszczenia wpadł jak poparzony Serginio.
  • To jest świetne - rzuciłam mu się na szyję.
  • Ooo. . . Też się cieszę, że Ci się podoba.
  • Pewnie kosztowało fortunę - odezwałam się podnosząc ubrania.
  • Nie mówmy o pieniądzach, bo to nie one są najważniejsze. Liczy się tylko Twój uśmiech, a teraz leć się przebrać. Pamiętaj tylko o koszulce z długim i jakieś bluzie jeszcze - odezwał się kiedy zniknęłam w sypialni.
  • Pamiętam nie martw się  - zaśmiałam się.
  • Ogólnie wiesz, że nie umiem jeździć - zapytałam wychodząc gotowa.
  • Tak wiem Twoi rodzice mówili. Nauczę Cię spokojnie nie masz się czego ze mną bać. A tak po za tym ślicznie wyglądasz.
  • Dziękuję, a mój rozmiar też od moich rodziców??
  • Tak - wydukał.
  • Okey spoko to co idziemy??
  • Oczywiście.
O 9 udaliśmy się na pobliski stok narciarski. Tam spędziliśmy miło praktycznie cały dzień, prócz jednego małego wypadku. Zjeżdżałam pierwszy raz sama, gdy nie zauważyłam tego, że za zakrętem jest mostek, a pod nim płynął pobliski strumyk. Wypadłam za niego z pełną szybkością nie wiem skąd, ale Syriusz w ostatniej chwili mnie złapał za nadgarstek.
  • Trzymaj się zaraz Ci pomogę - trzymał mnie mocno patrząc prosto w oczy. Wtedy coś dotarło do mnie. Dopiero wtedy poczułam jak mu na mnie zależy. Widziałam w Jego oczach strach i to jak się o mnie martwił.
  • Trzymam nie mam zamiaru się zabić - odpowiedziałam, a w tej samej chwili On mnie pociągnął na kupkę śniegu za Nim. Momentalnie rzuciłam mu się na szyję totalnie rozklejając.
  • Spokojnie już nic Ci nie grozi. Słyszysz jesteś bezpieczna - mocno trzymał mnie w objęciach.
  • To co wracamy - zapytał po chwili ciszy na co ja tylko ruszyłam potakując głową.
Około 14 wróciliśmy do hotelu rodziców jeszcze nie było. Byłam ciekawa gdzie poszli, ale najpierw musiałam znaleźć komórkę przecież Mo miał pisać co z Zuzą. Teraz to by mnie pewnie zabiła wiedząc, że o mało się nie zabiłam. Dobrze, że był Serg który mnie złapał, bo nie wiem i nawet nie chce wiedzieć jak by to się skończyło. Kiedy znalazłam komórkę zauważyłam dwie wiadomości. Jedna była od Niemca, a druga od. Nikogo innego jak gwiazda futbolu Zuza. Bardzo zdziwiły mnie obie wiadomości, choć czytając tą od Zuzki łzy poleciały mi jak z kranu.

Tymczasem u Moritza i Lewandowskich.

Punkt 6 rano obudziły mnie hałasy dobiegające z innych pomieszczeń.
  • Lewy gdzie jest moja nowa odżywka z jedwabiem - krzyczała Ania. 
  • Nie wiem. Nie widziałem jej przecież. 
  • Uspokójcie się Moritz i mama śpią - próbowała ich uspokoić Milena.
  • Dobra to nie zmienia faktu, że Robert bawił się wczoraj moją nową odżywką, a dziś już nigdzie jej nie ma - dalej wkurzała się Anna.
  • No dobra przecież te cudowne włosy z niczego się nie biorą nie.
  • Zaraz nie będziesz ich miał - słyszałem jak Milena powstrzymuje ich by się nie pozabijali.
  • Rany co się dzieje - zapytałem zaspany wraz z Panią Iwoną.
  • Bo Robert zabrał Ani odżywkę i się kłócą od rana. Najpierw obudzili mnie i sąsiadów, a potem Was przepraszam - tłumaczyła się siostra Lewandowskiego.
  • Okey nic się nie stało - powiedziałem ruszając w stronę kuchni. Przechodząc koło sypialni Lewandowskiego mało co nie oberwałem poduszką. Przyspieszyłem tempo wziąłem butelkę wody ze stołu i wróciłem do pokoju tym razem dokładnie się oglądając czy nic nie leci w moją stronę. 
W pokoju próbowałem dalej zasnąć, ale nic to nie dawało. Postanowiłem wejść na pocztę i zobaczyć co tam się dzieje. Dostałem miliony e-maili od zatroskanych, zazdrosnych, miłych i tych gorszych fanek. Głównie pisały o tym jak bardzo mi współczują, a także wiele obelg na temat Zuzki. Głównie o tym, że jest brzydka, wygląda na dziwkę, która leci jedynie na kasę i nic więcej. Bardzo uraziły mnie słowa pseudofanek, ale niektóre bardzo podniosły na duchu. Gdy wszytsko przeczytałem i na niektóre odpowiedziałem zauważyłem późną porę, a dokładnie 8:30. Musiałem najpierw umówić się na wizytę, więc zadzwoniłem pod numer, który dała mi tamta kobieta. Po trzech próbach w końcu odebrała asystentka lekarza umawiając mnie na 11, bo aktualnie przeprowadza pacjentce szczegółowe badania. Gdy się rozłączyła poszukałem najlepszego, a zarazem luźnego ubrania. Niestety nie miałem nic prócz zwykłego garnituru, więc zamiast białej, szykownej koszuli wziąłem zwykły biały T-shirt. Nim poszedłem do łazienki ogarnąłem czy narzeczeni się kłócą, zawiało ciszą, więc wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i udałem się do łazienki. O 10:00 siedziałem sam w domu, a dokładnie w kuchni, bo wszyscy udali się na zakupy. Kiedy zajadałem kanapki zadzwonił Robert z wiadomością, że o 15 mamy samolot do Wrocławia. Kiedy zbliżała się godzina wizyty w szpitalu zamówiłem taksówkę i wyruszyłem pod szpital. Po 30 minutach czekałem pod salą 27 na przybycie doktora, który miał przerwę. Chwilę potem wrócił.
  • Dzień dobry. Miło mi Pana widzieć - powiedział uśmiechając się. 
  • Witam mnie również - wszedłem za nim do pomieszczenia. 
  • Proszę siadać. Mam dla Pana dobrą, ale i złą wiadomość - zakomunikował.
  • Jak można wybrać chcę pierwsza tę dobrą - powiedziałem.
  • Właśnie oczywiście, że można, więc operacja się powiodła. Zuzanna ma się dobrze niedawno wybudziła się ze śpiączki.
  • A ta zła - zapytałem się.
  • Jest taka, że przeszczep miał wiele przeszkód na swej drodze. I pacjentka musi zostać na obserwacji przez przynajmniej 2 tygodnie.
  • Okey rozumiem, a moge się z Nią zobaczyć??
  • Oczywiście zapraszam za mną - machnął ręką i ruszyliśmy. Po kilku minutach spacerku byliśmy pod Jej salą.
  • To do widzenia, bo jak się domyślam dziś Pan wraca do swojego kraju - powiedział lekarz.
  • Tak niestety będę musiał ją opuścić, ale cieszę się, że choć teraz będzie wszystko dobrze - odpowiedziałem, pożegnałem się i wszedłem do niej.
  • O matko jesteś jeszcze - zapytała się.
  • No oczywiście kochanie. Tak się cieszę, że już wszystko w porządku - zbliżyłem się do Niej dając buziaka w czoło.
  • Kocham Cię walczyłam głównie dla Ciebie i Magdy. Choć słyszałam, że lekarze nie mają dla mnie dobrych rokowań nie poddawałam się. Bolało co nie miara niby ze znieczuleniem, ale niektóre ruchy lekarzy dało się czuć - mówiąc trzymała się za ranę.
  • Też Cię kocham myszko. Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem. Jestem na prawdę szczęśliwy, że już wszystko się układa. 
  • A pisałeś już moim rodzicom i Magdzie wiadomość, że ze mną wszystko okey za pewne bardzo się martwią.
  • Nie już pisze, ale jak chcesz mam Twoją komórkę możesz sama do Przyjaciół napisać - puściłem Jej oczko podając urządzenie.
'' Witam :** 
Mam dla Państwa bardzo dobrą wiadomość. Z Zuzą wszystko okey, trzyma się bardzo dobrze teraz musi zostać 2 tygodnie na kontroli czy organizm nie odrzuci wątroby. Można już z nią siedzieć, a wieczorem zadzwonić. 
Pozdrawiam Mo :))''

Od razu napisałem wiadomość do Jej rodziców i siostry. Na co od razu otrzymałem pozytywne wiadomości tego jak się cieszą z tego powodu. Za to Zuza pisała do Magdy.

'' Witaj Kochanie :**
Pewnie się dziwisz czytając tego smsa, że wczoraj umierałam, a teraz piszę. Spokojnie to na pewno ja Zuza :) wszystko ze mną dobrze. Trzymam się znakomicie niedawno się obudziłam, więc nie czuję jeszcze bólu, ale mam nadzieję, że nie będzie tak boleć tak jak poprzednio. Musisz wiedzieć, że żyję dla Ciebie i Moritza. Tylko dla Was walczyłam o życie pamiętam niektóre momenty operacji i wiem, że lekarze we mnie wątpili, ale ja nie wiedziałam, że mam dla kogo walczyć i udało się. Teraz nie będę pisać, bo chcę się nacieszyć Mo póki nie odleci.
Pa Kocham Cię Moje Kochanie jak chcesz odezwij się po 15 :D
Jeszcze raz pa Twoja Zuza :**''

Kiedy to pisała widziałem jak bardzo zależy Jej na Magdzie. Pewnie tak samo jak mi na Niej. Resztę czasu siedzieliśmy gadając o wszystkim po czym o 14 przyjechał Robert z moimi rzeczami i udaliśmy się na samolot.

****
Nie wiem, ale wydaje mi się, że to mój najdłuższy i najlepszy rozdział. Ale liczę na Waszą opinie, ale za pewne się ze mną zgodzicie.

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 50

'' [. . .] Mam dla Pana wiadomość odnośnie Zuzanny Padlowskiej - powiedziała, a ja zadrżałem.''




Tak na początek powinnam Wam coś ważnego powiedzieć. Pewnie uznacie mnie za głupią i w ogóle, ale pierwsza wersja 50 rozdziału była opublikowana jak za pewne niektórzy z Was wiedzą. Ale na następny dzień był weszłam było okey, potem wieczorem znów zajrzałam, a rozdziału nie było. To dla mnie trudne, bo nigdy nic takiego się nie wydarzyło. Totalnie się załamałam chciałam nawet usunąć bloga, bo takie incydenty mogą nie raz się powtórzyć, ale postanowiłam napisać jeszcze raz. Do niektórych z Was pisałam czy coś pamiętają okazało się, że kilka osób bardzo mi pomogło. Dziękuję Pauli, Tomkowi, Karolowi i Annie Wielądek za ogromną pomoc. Za to ja mam nauczkę by zawsze zapisywać rozdziały przed opublikowaniem w osobnych programach. Mam nadzieję, że nie stracę Was jako czytelników i mi wybaczycie ;(((


Stałem patrząc tej kobiecie w oczy, z których nic nie mogłem wyczytać. Była taka obojętna, na twarzy widniała powaga, a w oczach tajemnica. To co działo się w środku nie wiem nie dało się tego opisać, bo nie okazywała uczuć.
  • Słucham coś nie tak - zapytałem lekko zdenerwowany, bo nie wiedziałem co się z Nią tam dzieje. Czy żyje, czy operacja się powiodła, a może coś poszło nie tak i ona odeszła w trakcie operacji dlatego tak szybko wyszli do nie.
  • Także chciała bym panu powiedzieć - zaczęła, gdy nagle na korytarz wbiegło kilku dziennikarzy.
  • Przepraszam, ale musicie się schować - podszedł do nas ochroniarz po czym pociągnął wszystkich do schowka.
  • Super po prostu super nigdy się nie dowiem co z nią się tam dzieje noo - zacząłem panikować.
  • Moritz uspokój się - pocieszała mnie Ania siedząca na oknie, gdyż nie było zbyt wiele miejsca tam dla 4 osób.
  • Właśnie jak będziesz się tam martwić to w życiu Jej nie pomożesz - powiedział Lewy.
  • Pff. . . dobra już postaram się dla Niej - powiedziałem.
  • No i tak trzymaj- karateczka pokazała mi kciuk w górę.
  • Czemu Pan się tam nam przygląda - zapytaliśmy po chwili.
  • Przepraszam, ale nie wierzę z kim tutaj siedzę - odpowiedział mężczyzna.
  • Z kim my tutaj nikogo nie widzimy - zaczęliśmy się rozglądać.
  • Mówię o światowej karateczce i dwóch piłkarzy Bundesligi, w tym jeden z nich jest gwiazdą piłki nożnej - zachwycał się ochroniarz.
  • Super to nam się trafiło - skomentował pod nosem Lewy.
  • Przepraszam już nie będę Państwa denerwować - strażak bezpieczeństwa zwiesił głowę.
  • Nic się nie stało - podszedłem do Niego - Jestem Moritz Leitner jak za pewne wiadomo, a Pana jak zwą - uprzejmie zapytałem.
  • O rany jestem Waldemar Kołek miło mi - podał każdemu po kolei rękę.
  • Mogę zapytać dlaczego akurat wybrał Pan ten szpital jako ochroniarz - zapytała nasza towarzyszka.
  • Oczywiście. Ogólnie pracuje  firmie ochroniarskiej i codziennie dostaje inne zlecenie. Wczoraj wraz z dwoma kumplami dostaliśmy zlecenie pilnowania młodej gwiazdy - odpowiedział.
  • Aha czyli ma Pan na myśli Naszą przyjaciółkę Zuzę - zapytał Robert. 
  • Chyba tak wiemy, że jest młoda ma 17 lat, leży w sali numer 7 , a aktualnie ma przeszczep nic więcej nam nie mówiono. Dlatego taka była moja reakcja na Wasz widok.
  • No to na pewno mowa o Zuzce - dodała Anna. Po tej krótkiej wymianie zdań na temat pracy zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.
  • Przepraszam, ale bardzo dobrze Pan mówi po polsku. To Polskie trio czy sam Pan się uczył - towarzysz dobra zwrócił się do mnie.
  • Proszę mówić mi po imieniu Mo jestem. A Polski to kilka słówek umiem od chłopaków, ale głównie reszty nauczyła mnie dziewczyna i jej przyjaciółka - uśmiechnąłem się na myśl o ukochanej.
  • Aha ta dziewczyna co tam leży to Twoja wybranka - zapytał, a mnie przeszedł zimny dreszcz.
  • Tak to moja dziewczyna  - odpowiedziałem smutny.
  • Ojej przykro mi - odpowiedział rozumiejąc powagę sprawy.
  • Poczekajcie zaraz przyjdę tylko sprawdzę czy już opanowali sytuację - Waldemar potajemnie wyszedł, a ja zdałem sobie sprawę, że nie mam gdzie spać.
  • Nad czym tak myślisz - zapytała Stachurska.
  • A nad niczym - odpowiedziałem.
  • No mów stary.
  • Mieszkacie tutaj trochę prawd ??
  • No tak.
  • No to możecie mi polecić jakiś hotel w pobliżu szpitala. Cena nie gra żadnej roli - powiedziałem.
  • Nie wygłupiaj się nie będziemy Ci polecać żadnego hotelu, kiedy możesz spać u nas - para powiedziała razem.
  • Nie chce sprawiać problemów. Wy nacieszcie się sobą póki możecie, a ja prześpię się w hotelu. I tak jutro wieczorem muszę się zbierać na treningi - wytłumaczyłem.
  • Nie przesadzaj już - Ania zeszła z parapetu.
  • Okey. Dziękuję.
  • Nie ma sprawy młody, a jutro pojedziemy razem - Lewy szturchnął mnie.
  • Możecie wychodzić - Waldemar machnął znacząco ręką.
  • Ale pusto - skomentowaliśmy.
  • I o to Nam chodziło - zaśmiał się Pan Kołek.
  • Więc wracając do rozmowy nie mam dobrych wiadomości. A dokładnie Zuzanna ma poważne krwotoki, które uniemożliwiają przeszczep. Lekarze robią co w ich mocy, ale nie wiadomo ile może to potrwać. Doktor prowadzący kazał Panu przekazać, żeby pojechał Pan do domu i przyjechał jutro o 9. Zgłaszając się do Niego w gabinecie 27. Tutaj ma Pan karteczkę z godziną, numerem sali oraz telefon w razie czego. Proszę być dobrych myśli i do widzenia.
  • Dziękujemy do widzenia - odpowiedzieli towarzysze z Polski, bo ja nie byłem w stanie kontaktować.
  • Nie wierzę - wydukałem kiedy tylko wyszliśmy.
  • Spokojnie wracamy do domu odpoczniesz trochę - pocieszał Lewy. Gdy wracaliśmy siedziałem z tyłu, Lewy kierował, a Ania siedziała na miejscu pasażera. Przez całą drogę Panowała grobowa cisza. Wjechaliśmy w jakieś osiedle, a moim oczom ukazał się piękny domek jednorodzinny.
  • Widzę, że się spodobał - zaśmiała się narzeczona Roberta widząc jak stoję i patrzę.
  • Żebyś wiedziała jest fantastyczny - dalej się zachwycałem.
  • Wiem jestem wspaniały - zaśmiał się Lewy.
  • Robercik już nie przesadzaj - dziewczyna przytuliła się do Niego.
  • No co mam rację. Chciałem by moja rodzina była bezpieczna i czuła się dobrze w idealnym domu kiedy tylko ja wyjadę na mecze.
  • Dobra chodź, bo ten znów się zachwyca.
  • Dzień dobry - powiedziała, a ja za nią gdy tylko wszedłem w głąb przedpokoju.
  • Ania Robert co tak długo martwiłam się - w wejściu zaczepiła nas nieznajoma mi kobieta.
  • Mamo nic takiego coś w szpitalu nas powstrzymało pogadamy potem - uspokoił ją Lewandowski.
  • Dobrze już dobrze. A to kto - wskazała na mnie.
  • To mój przyjaciel z drużyny. Wspiera Zuzę w czasie operacji - odpowiedział napastnik.
  • Jestem Iwona mama Roberta miło mi poznać - podała mi rękę.
  • A ja Moritz Leitner kolega z Borussi - odwzajemniłem gest.
  • Chodź oprowadzę Cię. A ogólnie jestem Milena - podbiegła do mnie dziewczyna. Wyglądająca na starszą.
  • A więc tu po lewej mamy łazienkę, po prawej kuchnię, za kuchnią ten łuk to salon z jadalnią naprzeciw salonu jest moja sypialnia, potem Lewego, następna mojej mamygościnny na końcu. Tutaj będziesz spać - wskazała na ostatnie pomieszczenie.
  • Dzięki - podziękowałem Jej uśmiechem. Postanowiłem skoczyć po walizkę, gdy to zrobiłem spojrzałem na zegarek wskazywał 18, więc postanowiłem wysłać wszystkim wiadomość odnośnie stanu zdrowia Zuzy.

W tym samym czasie u Łucji, Leo i rodziców.

Siedziałam z Leo w pokoju oglądając powtórki Ekstraklasy i Bundesligi, a także Jego nagrania z obozu.
  • Nie poznaje własnej siostry - powiedziałam po chwili.
  • Czemu - zapytał Leo.
  • W domu nie trzyma się tak jak tam. Zazwyczaj siedzi na łóżku patrzy na swoje zdjęcia z dzieciństwa i płacze. Po prostu sobie nie radzi z chorobą.
  • Nie powiedział bym tego samego - skomentował mój chłopak.
  • Ukrywa to, gdy tylko wyjdzie na dwór, ale jak zobaczy dzieci ganiające za piłką ma szklanki w oczach i chce jak najszybciej ukryć się w swoich wspomnieniach. Może i przy Was tego nie okazuje, bo próbuje być twarda pokazać innym na co ją stać. Pokazać, że jest silna i potrafi sobie radzić sama, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Możesz mi wierzyć lub nie, ale znam ją najlepiej i to w domu, a teraz na obozie to dwie różne osoby - powiedziałam.
  • Widzę kotku właśnie - gadaliśmy tak jeszcze chwilkę, aż przyszli rodzice.
  • Obiad zrobiłaś - rzucili na dzień dobry.
  • Też się cieszę, że Was widzę - zażartowałam.
  • Posprzątałaś. Ou witam - mama wpadła do pokoju i chyba się zdziwiła widokiem piłkarza.
  • Dzień dobry - odpowiedział. A ja poszłam nakładać obiad. Po chwili jednak znów zaczęli komentować.
  • Kto to gotował - zapytał tato.
  • Ja - powiedział Leo.
  • Nie bo ja  - dodałam.
  • No to kto - zapytała mama.
  • My - powiedzieliśmy razem.
  • To jest świetne, a my czujemy się jak jury z Masterchefa oceniając kucharzy amatorów - zażartowali.
  • Dzięki - powiedzieliśmy razem.
  • Jesteście razem - rzuciła moja rodzicielka.
  • Tak - odpowiedział Bittencourt, a rodzice zaczęli gratulować.
  • Ogólnie macie może jakieś plany - zapytał po chwili tato.
  • Tak chcę poznać trochę Polski i jedziemy do Wrocławia, bo poznałem tam wspaniałych ludzi - zaproponował Niemiec.
  • Dobrze tylko pilnuj Jej młody. Nie daj jej skrzywdzić tak jak Zuzę - zagrozili.
  • Dobra jedziemy pa - wyszliśmy wyczekując wiadomość od Mo.

W tym samym czasie również u Magdy i Syriusza.


Przenudziłam się w tej szkole co nie miara. Dobrze, że przyjechała po nas mama Syriusza, bo jeszcze musiała bym siedzieć nie wiadomo ile na przystanku czekając na autobus. Gdy tylko podjechała wsiadłam do tyłu nadal rozmyślając czemu Marco się nie odzywa, oraz co tam z Zuzą. Byliśmy prawie na miejscu, gdy odezwała się mama Serga - Edyta.
  • Magda mamy dla Ciebie dobrą wiadomość - powiedziała uśmiechnięta.
  • Jaką - zapytałam.
  • Jedziesz z Nami i swoimi rodzicami na wczasy w góry. Co Ty na to - zapytała.
  • Jeżeli moi rodzice się zgodzili to ja nie mam nic przeciw - odpowiedziałam wiedząc, że nawet jak bym się nie zgodziła Syriusz by mi nagadał.
  • Super to 16 będziemy po Ciebie i resztę ferajny. Masz dwie godziny na przyszykowanie się - ucieszył się przyjaciel.
  • Dobrze to do zobaczenia i do potem - powiedziałam wysiadając pod domem.
  • Dobrze pa - powiedzieli i odjechali.
  • Mamo, tato jestem - krzyknęłam, gdy wbiegłam do domu.
  • Super córcia. Obiad masz w kuchni, ale leć się szybko spakować - powiedziała mama pakując prowiant na drogę.
  • Już lecę - po 1,5 godziny byłam już spakowana i jadłam obiad, gdy tato zajrzał mi do pokoju.
  • Jak tam - usiadł na łózku.
  • Trzymam się tak jak widać - odpowiedziałam smutna.
  • A jak z Zuzanną - zapytał.
  • Nie wiem czekam na wiadomość od Moritza, ale jeszcze nic nie napisał.
  • Aha dobra to zbieraj się pomału i jedziemy - powiedział uradowany i wyszedł. Sprawdziłam jeszcze kilka razy czy wszystko mam i zaczęłam się zbierać.
  • To co gotowa - zapytała mama widząc mnie gotową do wyjścia.
  • Tak - odpowiedziałam.
  • To idziemy, bo już są - zakomunikował tato zamykając okno w swoim pokoju.
  • Witam Państwa Padlowskich - przed samochodem stał ojciec Serga - Jurgen.
  • Miło mi Ja jestem Adam, a to moja małżonka Ela - rodzice się przedstawiali, a ja z kumplem zajmowaliśmy najlepsze miejsca.
  • Widzę, że młodzież już się rozgościła - zaśmiał się Pan Leitner.
  • Tak tato pozajmowaliśmy najlepsze miejsca - powiedział Syriusz.
  • No to Adam może usiądzie obok mnie, Panie za nami, a młodzież niech już siedzi na końcu - zaśmiała się Pan Jurgen.
  • No dobrze niech tak będzie - wszyscy przytaknęli i  ruszyliśmy w drogę. Wszystko toczyło się dobrze. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, gdy nagle o 17:30 przyszedł do mnie sms od Marco.
'' Cześć Maleńka
Przepraszam, że w ten sposób, ale muszę Ci to w końcu powiedzieć. Nie kocham Cię jednak to co czuje do Caroline jest silniejsze od tego co miałem do Ciebie. Tak zdradziłem Cię i zdaje sobie z tego całkowitą sprawę. Wole żebyś usłyszała to ode mnie niż od któregoś z chłopaków. Mam nadzieje że spotkasz kogoś kogo pokochasz i będziesz z nim szczęśliwa.  Może kiedyś mi wybaczysz o  ile Zuzka mnie nie zabije

 Jeszcze raz Przepraszam Marco:) ''

Nie wierzyłam w to co widzę. Czytałam wiele razy wiadomość, aż w końcu oniemiałam. On mnie nie kocha tak bezwzględnie mnie zdradził z Caro nie wierzę, a tak opowiadał mi, że mnie kocha, że świata po za mną nie widzi.
  • Spokojnie mała - młody Leitner przytulił mnie najprawdopodobniej widząc wiadomość.
  • Ale ja Go tak kochałam. W sumie nadal kocham - zaczęłam szlochać.
  • Wiem widziałem to wszystko, ale nie płacz. Nie mogę patrzeć jak łzy leją się z tak pięknych oczu. Potem siedzieliśmy sobie w ciszy, gdy znów dostałam wiadomość tym razem od Mo.
'' Witam Was kochani :**
Pewnie wyczekujecie dobrej wiadomości. Niestety takiej nie dostaniecie dziś. Z Zuzą jest źle ma silne krwotoki, które uniemożliwiają przeszczep. Lekarze robią co w ich mocy, ale wszystko okaże się jutro. O 9 mam się zgłosić do lekarza prowadzącego Ją i wtedy mi wszystko powie. Więc musimy być dobrych myśli i wyczekiwać wiadomości.

 Pozdrawiam Smutny Moritz :** ''

  • No nie znów płaczesz - Syriusz posmutniał.
  • Patrz - pokazałam mu wiadomość, a On sam uronił kilka łez.
  • Co się tam z tyłu dzieje - zapytał Jurgen.
  • A no bo nasza przyjaciółka walczy o życie i nie jest dobrze - powiedział Serginio. 
  • Chodzi o Zuzkę - zapytali moi rodzice.
  • Tak, patrzcie - podałam również im aparat z wiadomością.
  • O rany - odpowiedzieli oddając telefon.
  • Możemy wiedzieć o co chodzi - zapytali Państwo Leitner.
  • Tak oczywiście powiem wszystko. A Magda Ty już lepiej zaśnij - powiedział partner w podróży. Po czym ja zasnęłam, a On wszystko zaczął opowiadać.
 *****
Nie wiem czy udało mi się odtworzyć ten rozdział tak samo jak pierwszą wersję. Ale mam nadzieję, że i ten się spodoba. Liczę na obiektywne komentarze. Ogólnie mamy za sobą po raz kolejny połowę bloga. Nie wiem jak dalej pójdzie, ale dziękuję wszystkim za komentarze i odwiedziny to dla mnie wiele dla mnie znaczy. Mogę Wam już tylko obiecać, że już nigdy nie powtórzy się sytuacja z wczoraj. Błagam o przebaczenie i pozdrawiam Daga :*** 


A i Polecam Bloga
 http://life-is-sometimes-cruel.blogspot.com