'' [. . .] Resztę czasu siedzieliśmy gadając o wszystkim po czym o
14 przyjechał Robert z moimi rzeczami i udaliśmy się na samolot.''
Nigdy nie lubiłem pożegnań, a to już w ogóle mnie przerażało. Powiedziałem Lewemu, że moje rzeczy są już spakowane wystarczył tylko spakować laptop i Ipoda. Podczas rozmowy z piłkarzem Zuza poszła do łazienki widziałem, że to rozstanie nie będzie dla niej łatwe. Od teraz będzie sama w tym szpitalu nikt Jej nie odwiedzi, bo jest zbyt daleko od bliskich. Tak bardzo mi żal, że muszę odlecieć. Kiedy wróciła kończyłem rozmowę usiadła na łóżku patrząc na mnie swymi pięknymi błękitnymi oczami, które biły ogromnym smutkiem.
- Dobra Lewy to do 14 ja kończę - rzekłem.
- No młody trzymaj się tam. Jak wpadnę trochę szybciej to jeszcze pogadamy. Na razie - powiedział i rozłączając się.
- Kochanie nie płacz - podszedłem do niej mocno przytulając.
- Ale ja będę tak cholernie za Tobą tęsknić - rozkleiła się na maksa.
- Ja za Tobą również będę bardzo tęsknić, ale jest internet, poczta wszystko - trzymałem Ją w objęciach sam powstrzymując łzy.
- Wiem, ale to nie to samo - odpowiedziała smutna.
- Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale kiedy tylko będę mógł przylecę. Nawet jeśli to ma być pięć minut z Tobą to będę. Ogólnie kiedy wychodzisz stąd - zapytałem.
- Podobno mogę wyjść 2 marca - uśmiechnęła się.
- O git bo my jutro gramy z Szachtarem w Lidze Mistrzów.
- O rany zapomniałam, że jutro jest 13 - złapała się za głowę.
- Będziesz nas oglądać??
- No oczywiście jakbym mogła nie oglądać - zaśmiała się.
- No postaram się strzelić coś dla Ciebie, więc musisz oglądać.
- No to tym bardziej będę oglądać mam telefon, a pójdę do pokoju wypoczynkowego i tam pewnie też będzie telewizor to obejrzę.
- Pamiętaj, że jesteś w szpitalu, żeby Cię emocje nie poniosły - zaśmiałem się.
- Spokojnie Misiek jestem dużą dziewczynką umiem kulturalnie się zachowywać.
- Okey kotku ja zaraz wrócę muszę skoczyć tylko do lekarza - dałem Jej buz.
- Ale po co - zapytała, gdy wychodziłem.
- Muszę dowiedzieć się jakie leki musisz brać i załatwić Ci telewizor na jutro.
- Okey idź - pomachała mi.
Tymczasem u Zuzki.
Gdy tylko wyszedł z sali podeszłam do okna. Miałam świetny widok na Warszawę, a dokładnie jakiś park i stare miasto. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze tutaj posiedzę, ale będę mieć rehabilitację na tą nogę, więc, źle nie będzie. Dam radę wytrzymać tutaj jeszcze dwa tygodnie, a dokładnie już tylko 13 dni :). Szkoda, że bez Moritza, ale wierzę, że nam się uda. Jutro mecz, więc jakoś przetrwam kolejny dzień. Może pochodzę po szpitalu zapoznam się z kilkoma osobami. Może trafi się jakiś kibic Borussii, bo na Śląska w Warszawie nie mam raczej co liczyć. Stałam tak w oknie, gdy na salę wszedł Robert z Anią.
- Hej kochana - na szyję rzuciła mi się młoda karateczka.
- Cześć miło Cię widzieć - również odwzajemniłam uścisk.
- No no witaj w świecie żywych - jak zawsze zażartował piłkarz.
- Też się cieszę, że Cię widzę - przytuliłam się do Niego na powitanie.
- Siadajcie na łóżku, krzesłach tam jest fotel rozgośćcie się - pokazałam na miejsca siedzące.
- Jak się czujesz - zapytali razem po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobrze nawet bardzo podobno wszystko idzie po myśli lekarzy. Ale teraz do końca życia będę musiała brać tabletki, pić soki z kiszonych ogórków i buraków, bo to idealne naturalne lekarstwa - powiedziałam.
- No zgodzę się, a kiedy wychodzisz - zapytała moja przyjaciółka.
- Jak będzie dobrze szło to 2 marca - uśmiechnęłam się.
- A potrzebujesz czego, bo moge Ci to jutro przynieść - zapytała Ania.
- Nie nic nie trzeba dziękuję.
- Ale na pewno, bo ja i tak będę do Ciebie zaglądać - nalegała.
- Jakaś gazetka by się przydała, bo troszkę mi się tu będzie nudzić - dalej chwilę rozmawialiśmy, głównie śmialiśmy, ale nie narzekam było miło.
- Co tu tak wesoło - przed 14 na salę wszedł mój ukochany, ale nie zauważył moich towarzyszy.
- A bo mam gości kochanie - przytuliłam się do Niego.
- Kogo - zapytał zdziwiony.
- Obejrzyj się za siebie - powiedziałam nadal tuląc się do chłopaka.
- A kuku - za rogu sali wyskoczyli narzeczeni.
- Matko co Wy tu robicie - zapytał zaskoczony.
- Robert przyjechał po Ciebie, a ja mam jeszcze urlop, więc posiedzę z Zuzą kilka dni - powiedziała Ania witając się z Moritzem.
- To co zbieramy się - zapytał napastnik.
- Musicie - zapytałam smutnym głosem.
- Tak niestety o 19 mamy zbiórkę - Mnie przytulił Mo, a Lewy narzeczoną.
- No to dobrze - przytuliłam się najmocniej jak potrafiłam i zaczęłam płakać.
- No to my Was zostawimy - dodał Robson i wyszli.
- Kocham Cię - szepnął mi do ucha.
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam dalej płacząc. Staliśmy tak jeszcze chwilkę.
- Kochanie muszę iść - dodał, ale nie zdążyłam bo zaczął mnie całować. To było coś niesamowitego, ale jak zwykle ktoś musiał to zniszczyć.
- Młody wiesz nie chce Ci psuć tak romantycznej chwili, ale za pół godziny mamy samolot do Wrocławia - na salę wszedł Lewy.
- Ej zawsze musisz psuć takie chwile - zapytałam wraz z karateczką.
- Takie moje życiowe zadanie najwidoczniej - zaśmiał się.
- Okey to lecę myszko - ostatni raz dał mi buzi i mocno przytulił, tak samo jak Nasi przyjaciele siebie nawzajem.
- Pa Zuzka trzymaj się widzimy się po finale Ligi Mistrzów - pomachał mi Polski napastnik.
- No o ile dojdziemy - skomentował mój chłopak.
- Wątpisz we mnie - skomentował Lewandowski i wyszli.
- Ej maleńka nie płacz - Ania trzymała moją dłoń, gdy przytulałam się do poduszki zalewając łzami.
- Staram się, ale już za Nim tęsknię. Jak Wy bez siebie tak długo wytrzymujecie - zapytałam przez łzy.
- Wiesz początki były tak samo trudne, ale ja na treningi, zawody. Za to Robert na treningi, mecze, ale widzieliśmy się kiedy tylko była okazja. Jak nie ja do Niego to on wsiadał w samolot i był u mnie daliśmy radę. Wy też dacie jesteście młodzi, a już tyle przeszliście, więc nie wierzę żeby Wam się nie udało.
- Dziękuję, że jesteś - uśmiechnęłam się, a towarzyszka podała mi chusteczki.
- A ogólnie działo się coś ciekawego - zapytałam, a Ania zaczęła opowiadać o napadzie dziennikarzy na szpital i chowaniu się w schowku na miotły.
- O rany to ładnie. Mi się śnił Finał Ligi Mistrzów i wiele innych ciekawych, ale nie wyobrażałam sobie czegoś takiego. Rozmawiałyśmy jeszcze na wiele innych tematów, aż zadzwoniła moja komórka.
- To mama, moja mama dzwoni - popłakałam się ze szczęścia.
- No to odbierz na co czekasz, a ja przyniosę coś do picia. Zrobiłam jak powiedziała głównie mama pytała czy jest mi tu dobrze, jak się czuję czy Mo już odjechał itd. Po godzinie się rozłączyła, bo jechali na zakupy. A ja powróciłam do rozmowy z Anią.
Tymczasem u Magdy i Syriusza.
Czytając wiadomość od Zuzy cieszyłam się jak małe dziecko. To było nie realne, że wczoraj umierała, a teraz czuje się idealnie. Chciałam do Niej od razu oddzwonić, ale doszłam do wniosku, że pewnie rodzice zadzwonią i siedzi z Mo nie będę Jej przeszkadzać, bo podobno mają dziś stawić w Dortmundzie. A Syriusz zaproponował spacer na miasto, więc szybko się wykąpałam, przebrałam i poszliśmy.
- I jak podoba się - zapytał, gdy podeszliśmy pod jakiś deptak.
- No ładnie, ale nie za bardzo wiem gdzie jestem - skomentowałam.
- Aaa no tak jesteśmy na Krupówkach - dodał i ruszyliśmy w tłumy ludzi.
- A co tutaj będziemy robić??
- Najpierw pójdziemy na Wielką Krokiew, a potem coś zjemy. Co Ty na to zaproponował chłopak.
- Zapowiada się ciekawie, więc zgadzam się - przytuliłam się do Niego i ruszyliśmy podbić skocznię. Dzień mijał nam idealnie dawno się tak dobrze z chłopakiem nie bawiłam, bo to i tak nie to samo bez Zuzki. Z nią to nawet jak się nudziłyśmy to byłyśmy szczęśliwe i to nawet bardzo.
- O czym tak myślisz - zapytał Serg, gdy widział moje zamyślenie.
- O tym jak dobrze czuję się przy Tobie i jak brakuje mi Zuzki.
- Wiesz bo ja chciałem Ci coś powiedzieć, ale nie powiem Ci to wieczorem - dodał, a ja zastanawiałam się co takiego.
- Hej kochana - powiedziała, od razu po odebraniu.
- Witaj jak się czujesz - zapytałam troskliwie.
- Fantastycznie, ale brakuje mi Ciebie, Mo i chłopaków z drużyny. A jak tam u Ciebie opowiadaj. Pewnie masz przechlapane w szkole co?? A Syriusz chodzi do nas czy chłopaków - zadawała pytania.
- U mnie dobrze jestem w Zakopanem z Syriuszem i rodzicami. W szkole męczyli wiesz jak to bywa czasami, ale są wspaniali bardzo mnie wspierają, a Syriusz jest u Nas i u chłopaków na razie oceniają gdzie go zostawić.
- No to wspaniale, a jak z Marco odezwał się - wiedziałam, że zada to pytanie. Mo ani Lewy pewnie nic nie wiedzą dlatego Jej nie poinformowali.
- Zuza on mnie rzucił - tu się rozkleiłam.
- Co zrobił - zapytała wyraźnie zdenerwowana.
- Zerwał ze mną, gdy miałaś operacje. Kochał cały czas tą swoją blondi Caroline i zdradzał mnie już na obozie - mówiłam płacząc jak dziecko.
- Matko Madzia proszę nie płacz, ja tego nie przeżyje. Nie smuć się wszystko się jeszcze ułoży zobaczysz. Niech tylko ja wyjdę stąd to On zapomni jak się nazywa.
- Syriusz pewnie mi pomoże - dodałam.
- No w to nie wątpię. Jakoś nigdy za sobą nie przepadali nie uważasz, że Serg się w Tobie zakochał.
- A wiesz, że nawet nad tym myślałam. Przebywamy w jednym pokoju i bardzo się zbliżyliśmy do siebie. Nie wiem może i coś czuję do Niego, ale ból po stracie Marco jest zbyt świeży i przytłacza jakiekolwiek uczucia.
- Nawet do mnie - zapytała smutna.
- Nie no coś 4 lata przyjaźni. Martwię się Ciebie i cholernie tęsknię.
- Ja za Tobą też, ale 2 marca dostanę wypis, więc w niedzielę możemy się spotkać.
- Okey, czyli walentynki samotnie spędzasz - zapytałam Ją.
- Niestety tak i nie będzie mnie na Twoich urodzinach. Wybacz mi - powiedziała, a ja słyszałam jak płacze.
- Kochana nic się nie stanie spokojnie jak wyjdziesz to nadrobimy wszystko.
- Okey mam taka nadzieję - zaśmiała się, a w tym czasie młody Leitner wyszedł akurat z posiedzenia w łazience.
- Podobno kobiety przesiadują całymi dniami w łazience - wybuchłam śmiechem po jego godzinnej kąpieli.
- Oj nie przesadzajmy. Po prostu ładne widoczki miałem i nie mogłem się powstrzymać - skomentował.
- No jasne jasne już się nie tłumacz.
- Ej to ja może nie będę Wam przeszkadzać co - w słuchawce odezwała się Zuza. Kompletnie zapomniałam, że z Nią piszę.
- Przepraszam zapomniałam, że gadamy - powiedziałam.
- Nie no spoko ja muszę kończyć, bo cisza nocna jest. Pa trzymajcie się odezwij się jak będziesz mieć czas buziaki - powiedziała.
- No pa Ty też się trzymaj. Kocham Cię pa - po pożegnaniu rozłączyłam się.
- I jak się trzyma - zapytał Serg, gdy szłam do łazienki.
- Okey jak zawsze - uśmiechnęłam się i poszłam kąpać. Potem poszłam spać.
Ogólnie to dość krótko, słabo i bez sensu. Czyta się to jakoś głupio, ale mniejsza. Napisałam to przedwczoraj, gdy miałam totalnego doła. Postanowiłam nic nie zmieniać i dodać to tak jak wyszło i oddać Waszej opinii.Wczoraj był najszczęśliwszy dzień w moim życiu chłopaki ze Śląska grali fantastycznie, atmosfera na stadionie była niesamowita. Dziś pęka mi głowa i boli gardło, ale chrypki nie mam. Chciała bym podziękować Lei Aninim za wsparcie przedwczoraj bardzo mi pomogłaś. Nie wiem czy ktoś czyta w ogóle ten element rozdziału, ale polecam Jej bloga :D
http://leaaninim.blogspot.com
Rozdział genialny, zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńMimo że nie kibicuję Śląsku(owi) to mecz oglądało się bardzo przyjemnie ;D
Zdrówka życzę i czekam na kolejny rozdział :)
wcale nie słabo i nie bez sensu!!
OdpowiedzUsuńcudownie jak zwykle ;)
już czekam na kolejny rozdział ;D
Fajny... Ciekawe co Serg chciał powiedzieć Magdzie ??
OdpowiedzUsuńSzczypiorek i Pączuś ;*****
Wspaniały rozdział. Kocham to po prostu! <3
OdpowiedzUsuńCiekawe, co on jej powie... Mam nadzieję że kolejny niebawem :)
Pozdrawiam ciepło i zapraszam do mnie ;*
Rodziałłł fajnyyy jestem na bieżąco czekam na kolejny bo warto :**** :DDD
OdpowiedzUsuńKarolek :*** :DD
w końcu przeczytałam *.*
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie, dawaj szybko następny rozdział ♥