czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 74

''[. . .] Wszyscy jednomyślnie za kapitana wzięli Natalię, bo to nasza dzisiejsza gwiazda. Podczas, gdy my plotkowaliśmy tamci mieli rozgrzewkę, którą po godzinie zakończyli wymieniając się z nami. . .''



Choć z tą wymianą miałam małe wątpliwości. Znaczy chodziło mi o wymianę jednego piłkarza, ale muszę jeszcze przemyśleć kto mógł by godnie zająć miejsce Matsa. Miałam na prawdę bardzo wiele pomysłów, ale nie wiedziałam co to będzie z decyzją kapitana drugiej drużyny. Mieliśmy jeszcze kilka spraw do załatwienia, ale najpierw Natalia przedstawiała nam wyobrażenia jakie sobie zaplanowała. Oczywiście każdy mógł wprowadzić różnorakiego zmiany, które mnie osobiście nie dotyczyły jako bramkarza. Zastanawiałam się również co tam u Moritza, bo miał dzisiaj o kurde dzisiaj dzwonić. Dobra wyślę mu wiadomość o ile nie zapomnę. Moją głowę zakrzątała myśl tego jak Magda marnie wygląda chciałam do niej zagadać, ale niestety nasz czas w sali konferencyjnej się zakończył i trzeba było wybrać się na boisko w końcu. Mieliśmy jeszcze trochę czasu zanim kibice się zjawią.
  • Kochani idziemy - zawołała nas do wyjścia, ale zatrzymałam ją.
  • Czekaj muszę pogadać z kapitanem tamtych o tej wymianie.
  • Dobra to czekamy - z powrotem usadowiła się na wygodnym czarnym fotelu.
  • Z Tobą też muszę pogadać - krzyknęłam za Magdą pochłoniętą rozmową z chłopakami.
  • Mam się bać - odwróciła się pochłaniając mnie przerażonym wzrokiem.
  • No ja nie wiem Ty powinnaś wiedzieć - puściłam jej oczko.
  • Okey czyli tak. Właśnie Marco dzwoni do Moritza powiedzieć mu, że dziś załatwiasz ważne sprawy.
  • Tak nie mów mu nic o tym meczu charytatywnym, bo przyjedzie, a nie chcę tego niech już lepiej załatwia te sprawy związane z wyprowadzką - na samą myśl o przenosinach chciało mi się płakać.
  • Spokojnie zostaw wszystko w moich rękach - zaśmiała się.
  • Okey ufam Wam - podkreśliłam ostatnie słowo.
  • Spokojna Twoja rozczochrana - Marcel akurat rozwalił mi idealnie zaplecionego koczka.
  • Zabiję Cię - wybiegłam za nim z sali wpadając na kogoś (ahh to moje wyczucie czasu)
  • Gdzie się to tak księżniczko spieszysz - w locie złapał mnie Dortmundzki kapitan.
  • Sebastian puść mnie, albo zaraz i Ty stracisz życie - wrzasnęłam rzucając się.
  • Oj tak sobie wmawiaj jak tak delikatna osóbka mogła by kogokolwiek uderzyć - zaśmiał się Mitchell, który obserwował całe zajście. A kapitan zaniósł mnie na fotel gdzie siedziała pękająca ze śmiechu szatynka.
  • Już uspokoiłaś się - zapytała Natalia, gdy siedziałam otoczona piłkarzami.
  • No można tak powiedzieć, ale i tak skopie mu tyłek - zawołałam gniotąc pustą butelkę po wodzie.
  • Ja tam bym się bał - skomentował Lewy obrywając plastikiem.
  • Chciałaś coś ode mnie - podszedł Sebastian.
  • Tak oczywiście zapomniałam - palnęłam się w głowę - Mianowicie chciałam wymienić jednego zawodnika - zrobiłam oczy kota, które zawsze pomagały.
  • Wiedziałem, że jak już sobie zrobię względny plan to moja Zuzka coś wymyśli i zechce się jej wymiany w ostatnim czasie. Znam cię w sumie, więc mogłem się domyślać tego co możesz sobie ubzdurać.
  • Też Cię lubię Seba.
  • Tylko lubię??!!
  • A co byś jeszcze chciał - spojrzałam na niego miną '' sorry mam chłopaka''.
  • Droczę się tylko, bo Mo by mi dał, a kogo tak po za tym chcesz wymienić - zapytał.
  • Matsa Hummelsa.
  • Dlaczego jego.
  • Nie ważne.
  • Przecież jest świetny wiesz o tym - zdziwił się moją decyzją.
  • To już mój prywatny temat o którym Ci nie powiem - puściłam mu oczko.
  • Ty kochana też masz dla mnie jakiegoś newsa - zwrócił się do nadal w szoku nastolatki stojącej za mną.
  • Tak proszę Pana  - wydukała z burakiem na twarzy.
  • Nie Pana, bo się obrażę. Sebastian jestem - wyciągnął rękę przed siebie, którą dziewczyna potrząsnęła.
  • Co sobie życzysz kochanie- spojrzał jej prosto w oczy, ale dla mnie to już codzienność. Zawsze tak robi, aby zdezorientować rozmówcę nie wiem w sumie dlaczego to takie nie potrzebne ona dość się dziś denerwuje z powodu moich nieskończonych pomysłów.
  • Chcemy się dowiedzieć w jakich barwach gramy - dodałam szybko widząc brak reakcji z jej strony.
  • No powiem szczerze, że panowie lepiej wyglądają w żółci, ale oddamy Wam je już na ten jeden meczyk.
  • Dziękuję - rzuciłam mu się w objęcia.
  • Nie ma sprawy lećcie teraz na murawę, bo jest na prawdę bardzo przyjemnie - pomachał nam na do widzenia.
  • I co nie są straszni - szturchnęłam przyjaciółkę, która zachowywała się jakby była w innym świecie, albo w ogóle totalnym amoku.
  • Dla Ciebie może nie, ale ja na prawdę się denerwuję by nie strzelić gafy.
  • Skarbie wyluzuj proszę. Tym pilnowaniem się jeszcze bardziej robisz z siebie gafę jak to określiłaś przed chwilą niż jakbyś leciała na spontana. Krzyknij na nich kilka razy, żeby wiedzieli kto tu teraz rządzi. Nie jakaś rozdygotana laska, tylko moja Natalia z pazurem.
  • Dziękuję - cmoknęła mnie w policzek.
  • Ależ nie ma za co - uśmiechnęłam się, a gdy zawołała wszystkich zaczęłam rozmowę z Magdą.
  • No to co chciałaś ode mnie - zapytała tak by inni nie usłyszeli.
  • Dobrze się dzisiaj czujesz - zapytałam znając odpowiedź.
  • Przecież wiesz co powiem. Nie chcę Was martwić, ale mdli mnie okropnie. Choć obiecuję zagrać pełnowymiarowy czas gry.
  • Wiesz, bo jak coś to ja jestem nie wystarczy jeden ruch, a ja jestem gotowa przerwać mecz nawet udając, że coś się dzieje - przytuliłam ją.
  • Kocham Cię.
  • Wiem ja Ciebie też.
  • Laski koniec plotek biegniemy teraz 10 kółek, a potem wybaczcie nie znam się na dokładnej rozgrzewce, ale każdy niech wykonuje ćwiczenia zgodne do swojej pozycji - zarządziła Nati.
  • No nareszcie - pochwaliłam ją.
  • Cieszę się, że jesteś ze mnie dumna - zaśmiała się.
  • No i super teraz lecę.
Po czym założyłam słuchawki i ruszyłam przed siebie nie zwracając uwagi na to, że kogoś nie ma czy na przykład się obija. Wykonując sumie długą rozgrzewkę byłam bardzo zmęczona, ale to nic dziwnego po przeszczepie bardzo się zaniedbałam, ale ten mecz był też po to by się w końcu wziąć się w garść i zacząć dbać o resztki kondycji, które mi zostały. Chciałam się czegoś napić, ale wszystkie moje butelki były już puste. Zeszłam, więc do przydzielonej nam szatni, przy okazji biorąc swoją piłkę, rękawice i ręcznik. Coś mnie jednak podkusiło by zajrzeć do łazienki. To co tam ujrzałam totalnie zbiło mnie z nóg.

Z perspektywy Magdy.

Po wyjściu z pomieszczenia, gdzie Natalia przedstawiła nam wszystko co uważała za ważne zaczepiła mnie Zuza. Nie wiedziałam co chce, a gdy powiedziała, że musimy pogadać troszkę się wystraszyłam. Ostatnio miała nie źle szalone pomysły, że aż sama się bałam. Gdy skończyłyśmy rozmawiać wraz z Marco, Mario i resztą udaliśmy się po napoje i przebrać w stroje treningowe. 
  • Mrałki kochanie - usłyszałam głos Reusa, gdy zakładałam jego koszulkę. 
  • Coś nie tak - przestraszył mnie troszkę. 
  • Wyglądasz pięknie w tym stroju - poczułam jego ciepły oddech na karku przez co przeszedł mnie dreszcz.
  • To w pozostałych ubraniach wyglądam brzydko - posmutniałam.
  • Oczywiście, że nie. Dla mnie całe życie będziesz równie piękna - pocałował mnie w szyję.
  • Dzwonił Moritz??
  • Nie, ale napisałem mu smsa, że jak coś niech pisze jutro, bo nas nie ma, a Zuzka załatwia ważne sprawy w Polsce i nie ma jej pod telefonem.
  • Okey, bo obiecałam jej, że przekażemy mu wszystko - chciałam go cmoknąć, ale wyszedł z tego namiętny pocałunek, który bardzo mi się podobał.
  • Zakochańce idziemy - wrzasnął Mario, który jak zwykle wszystkiemu się przyglądał.
  • Gotze oberwiesz kiedyś - wrzasnął Marco.
  • Spokojnie misiek - zaśmiałam się wychodząc z pomieszczenia.
  • Zabije go kiedyś.
  • Tak jak Moritz Ciebie - zachichotałam.
  • Oj tam to był tylko jeden raz.
  • Więc zachowaj siły na mecz - ruszyłam przed niego.
  • Z Tobą zawsze - klepnął mnie w tyłek.
  • Głupek - zaśmiałam się.
Będąc już na murawie nadal siedziałam z ukochanym, ale przy okazji się rozciągałam, by nie marnować czasu. Zuzka oczywiście pytała o zdrowie, gdy dowiedziała się o wszystkim Jej reakcja mnie bardzo zdziwiła, bo nigdy nikt się dla mnie tak nie poświęcał jak ona w tamtym momencie. Miałam jednak nadzieję, że nic złego się nie stanie i to będzie najpiękniejszy dzień w życiu nowej koleżanki. Podczas dość długiego truchtu poczułam się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Skorzystałam z okazji, że każdy biegł w swoim tempie i niczym burza poleciałam do łazienki. Nienawidzę wymiotować, a teraz jeszcze w tak nie odpowiednim momencie. Siedziałam tak opróżniając i tak pusty żołądek. Dookoła panowała błoga cisza, gdy nagle usłyszałam stukot korków. W myślach modliłam się, żeby to nie był żaden z chłopaków, bo mnie nie wypuszczą na boisko, a wtedy mecz się nie odbędzie, bo nikt za mnie nie wejdzie. 
  • Matko - usłyszałam znajomy głos i huk po spadających rzeczach.
  • Ciii błagam - wyjąkałam próbując się podnieść.
  • Co się dzieje - prawie płakała widząc mój stan, a raczej jego brak.
  • Nie wiem okropnie mnie mdli od rana normalnie w ogóle bym nie wychodziła z łazienki.
  • Czekaj mam coś co mi pomogło może to tylko z nerwów, ale spróbujemy - szybko wybiegła jeszcze szybciej wracając z moim bidonem i tabletkami.
  • Masz to Ci powinno pomóc, a jak nie to powiem, że źle się czuje. Nie chcę byś miała problemy przez moje głupie pomysły z meczami.
  • To nie jest głupi pomysł kocham Cię za to jaka jesteś i za to, że nikogo nie udajesz. Uwielbiam Cię za to jak się poświęciłaś dla niej - przytuliłam ją, gdy tylko leki zaczęły działać.
  • Okey teraz oszczędzaj siły na mecz - powiedziała, gdy akurat chłopcy z Natalia weszli by się przebrać.
  • A Wy co tak szybko - zagadała ich, gdy pobiegłam do łazienki się ogarnąć.
  • Została tylko godzina, więc no lepiej idź się rozgrzej, ale przebierz też, bo kibice już są - skomentował Linetty, gdy już wyszłam do nich.
  • Co to już - wrzasnęła łapiąc rękawice i wybiegając na boisko.
  • Wariatka - zaśmiałam się.
  • Magda wiedziałaś, że będą kibice i przyjaciele z rodziną ode mnie - Nati zapytała mnie pytaniem na temat którego nic nie wiedziałam.
  • Nic nie wiem na tego wszystkiego co się dzisiaj działo - odrzekłam wychodząc by odetchnąć świeższym powietrzem niż tym panującym w przebieralni.
  • Kochanie gdzie byłaś i dlaczego tak znikłaś - zapytał mój ukochany wychodząc za mną.
  • Poszłam po wodę chciałam akurat wychodzić, ale Zuza mnie zgarnęła - wytłumaczyłam się kłamiąc mu jak z nut.
  • Okey to przebieramy się i idziemy jeszcze oswoić się z atmosferą na boisku - zawołał Piszczu.
Kiedy zabrzmiał gwizdek rozpoczynający mecz miałam się już świetnie cieszyłam się szczęściem wypisanym na twarzy Nati. W tamtym momencie czułam tylko podekscytowanie i szczęście. Widziałam cały czas jak przyjaciółka na mnie patrzy. Pewnie się martwi zawsze wiedziała kiedy coś się miało stać. Często bywało tak, że bardziej martwiłam się o innych niż o siebie, a jeśli mi coś było ukrywałam to nawet przed Marco. W 7 minucie strzeliłam pierwszą bramkę od razu podbiegł do mnie Marco.
  • Matko jesteś niesamowita - wykrzyczał, bo kibice wpadli w piłko szał.
  • Dziękuję - odpowiedziałam.
Po chwili dobiegło jeszcze kilku chłopaków z Nati, oraz widziałam radość Zuzy. Na co posłałam jej najszczerszy uśmiech i serduszko. W bramkę Mitchella trafił jeszcze 2x Marco, Nati z karnego, który został podyktowany po faulu Lewego na niej oraz Mario. Niestety Zuzce strzelił 2x Robert, Dawid i Nuri po czym widziałam jak się wkurzyła. Schodząc na przerwę widziałam kilka plakatów proszących o podejście po meczu lub oddanie koszulek chłopaków. Na prawdę miło mi się zrobiło widząc to wszystko.
  • I jak tam - zapytałam bramkarkę widząc jak jest wściekła.
  • Okropnie nie widać - rzuciła rękawicami w trenera.
  • Spokojnie przecież to tylko mecz pomyśl na co przekażesz te wszystkie pieniądze i jaką radość sprawisz tej osobie.
  • Nigdy nie wpuściłam tyle bramek - widziałam w jej oczach łzy.
  • Oj każdemu się przecież zdarza, a Ty jesteś fantastycznym bramkarzem.
  • Kocham Cię - natychmiast się uspokoiła mocno mnie tuląc.
  • Wiem wiem od czego są w końcu przyjaciele.
  • A jak brzuch??
  • No znów o sobie przypomina, ale dam radę - sztucznie się uśmiechnęła, a Zuza tylko pomachała przecząco głowo.
Po 15 minutach z powrotem weszliśmy na boisko przywitani oklaskami radosnych kibiców. Oczywiście po długich namowach na drugie 45 minut z opaską kapitana weszła młoda bramkarka. Nie minęło 5 minut, a Mitch po raz szósty wyjmował futbolówkę z bramki ze swym przepięknym uśmiechem na ustach widząc naszą radość. A wpakował ją tam nikt inny jak Kuba. Po 10 minutach dostałam piłkę, ale nagle poczułam czyjąś nogę na swojej stopie i w ogromnym wrzaskiem padłam w polu karnym. Zwijałam się z bólu, a mój oprawca - Santana został wyrzucony z boiska, a rzut wykonywała Nati.
  • Myszko błagam powiedz, że nic Ci nie jest - usłyszałam głos Reusa.
  • Jestem tu - poczułam dłoń Zuzanny na swojej twarzy, chyba wycierała mi łzy.
  • Boli, ale tylko chwilę już zaraz zamrozimy - skomentował jeden z lekarzy
  • Nic mi nie jest - podniosłam się po chwili opatrywania przez pomoc medyczną.
Mecz ogólnie dalej leciał dość spokojnie. Nasza pani kapitan - Zuzka nudziła się co nieco przy bramce, ale dawała radę. Kibicowała nam zapewne. A do bramki trafiłam jeszcze raz, a zaraz przed końcem Marcel Hummels. Po zakończeniu wszyscy do mnie podbiegli gratulując, ale ja nie kontaktowałam  pokazałam tylko przyjaciółce rozpadające się serce widząc jej strach. . . .

*****
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam, ale skasował mi się rozdział i musiałam pisać od nowa. Nie wiem co tu jeszcze dodać, więc oddaje rozdział Waszej opinii.

10 komentarzy:

  1. Aaaaaa... jesteś genialna. :***
    Kocham cie. :** Jest Super. :***

    Szczypiorek. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tak krótko bo lewą reką się ciężko pisze xdd
    po prostu genialny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. KOFFAM twojego bloga i nie moge się doczekać kolejnej części ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham tego bloga, mówiłam Ci to już?
    Rozdział genialny! :D Wgl to Sebastian mnie rozwala i uwielbiam go zarówno w blogu jak i normalnie :)
    Ale nurtuje mnie jedno pytanie: Co się dzieje z Magdą?
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. yyy... co się dzieje z Magdą??
    co? co? chce wiedzieć :)
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Beznadzieja czytam wiele blogów ale ten jest najgorszy
    ŻAL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żal i beznadzieja to jest ten twój komentarz......... no przyznaj się kim jesteś skoro takie opinie głosisz...

      Usuń
  7. świetny rozdział i ogólnie cały blog ;)
    zapraszam do mnie to jest mój pierwszy blog i prosze o wsparcie
    http://magicznetchnienie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bosko oby tak dalej ChOcOlAtE

    OdpowiedzUsuń