poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 70


''[. . .]Obudziliśmy się około 13, a o 14 miały odbyć się poprawiny. Kiedy wstałam i udałam się do łazienki mało nie padłam ze śmiechu. . .''






Mówiąc obudziliśmy się miałam na myśli swoją osobę. Magda smacznie spała, a chłopaków jak zwykle gdzieś wcięło. Wzięłam po cichutku sukienkę i weszłam do łazienki, ale to co tam było zwaliło mnie na kolana. W wannie spał Moritz, a toaletę oblegał Marco. Nie wiem czemu tam wylądowali, bo w końcu kładli się do łóżek. Choć może z tego wszystkiego zmuliło, ale dlaczego Mo spał w wannie!!?? Choć nie powiem seksownie wyglądał. Mogła bym tak gapić się na niego wieczność. Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi.
  • Hej. Co wy jeszcze nie gotowi - zapytała Ann widząc mnie w szlafroku. 
  • Błagam Cię nic nie mów tylko chodź - wyszeptałam wpuszczając dziewczynę do środka. 
  • Co się dzieje - zapytała zdezorientowana.  
  • Patrz - wskazałam na drzemających piłkarzy. 
  • Ojej jak oni słodko wyglądają - za nami znikąd wyrosła Magda. 
  • Matko - pisnęłam, ale na szczęście nie obudziłam śpiących królewiczów. 
  • Czemu tak tu stoicie - zapytał Mario.  
  • Co jest, że wszyscy do naszego pokoju przychodzą - zareagowałam. 
  • Byłem ciekaw gdzie uciekł mi mój skarb - przytulił się do dziewczyny.
  • Aaaa. . .  rzygam tęczą - zakryłam sobie i przyjaciółce oczy.
  • Właściwie czemu ich nie obudziłaś - dodał
  • Bo wyglądają przeuroczo - nie powiem, że seksownie.
  • Haha. . . Dobra to my jakoś ich obudźmy, a Wy lećcie już na dół – oznajmiła Magda pokazując mi godzinę. 
  • Rany to już 14. Ania nas zabije - zaczęłam panikować. 
  • Mała spokojnie - blondynka złapała mnie za ręce zaraz po wyjściu znajomych.
  • Uf. . . dobra już. To co robimy - zapytałam, bo wiedziałam, że jako jedyna potrafi zachować zimną krew. 
  • Nie wiem - podeszła do Marco. 
  • Misiek - wyszeptałam drugiemu chłopakowi do ucha. 
  • Skarbie - powtórzyła przyjaciółka do farbowanego blondyna.
Stałyśmy nad nimi prosząc by się obudzili po kilku próbach się udało. Gdy tylko otworzyli oczy poczuli skutki wczorajszego picia i jedzenia.
  • Ale mi nie dobrze - wyskoczył z wanny niemiecki pomocnik wprost do toalety.
  • Kurde stary ciszej - skacowany Marco wyszedł na balkon. 
  • Dobra Zuzka chodźmy do Łucji wziąć prysznic - zawołała Magda z korytarza.
  • Ogarnijcie się, bo mamy 10 minut spóźnienia - zawołałam trzaskając drzwiami. Po przekroczeniu progu od pokoju siostry dostrzegłam tylko chłopaków. 
  • Gdzie dziewczyny - zapytałam witając się z nimi. 
  • Na sali są już, a my próbujemy się obudzić - uśmiechnął się Wojtek.
  • Dobra wy pogadajcie, ja wezmę szybki prysznic - oświadczyła Padlowska. 
  • Jak się czujesz - zapytał. 
  • Ja - rozejrzałam się po pokoju.
  • Nie on - wskazał na Leonardo, który kończył pić wodę. 
  • Ja tu jestem.
  • Widzimy.
  • To jak ??
  • A dobrze. 
  • To się cieszę.
  • Czemu przyszedłeś z Sandrą??
  • Marina ma jakiś koncert i nie chciałem powtórki z rozrywki.
  • Ja tam już nie pamiętam.
  • Niestety, ale ja mam dobrą pamięć do nieprzyjemnych rzeczy - przytulił mnie.
  • Ała. . . ja wiem, że jestem gruba, ale kości też mam pod warstwą tłuszczu.
  • Ups. . . Wybacz. Przyzwyczajenie i skleroza.
  • Ty, bo jeszcze zapomnisz kiedyś, że żyjesz.
  • Spokojnie kibice mi przypomną. Tym bardziej po meczu reprezentacji często sprowadzają nas na ziemię.
  • Hahaha. . . Dobre to było.
  • Wiem cały jestem dobry.
  • A jaki skromny.
  • Zuzka wolne - zwołała wystrojona Magda.
  • Biegnę - szybko zeskoczyłam z łózka.
  • Jezu spokojnie - zawołał Golkiper.
  • Ona tak ma zawsze - skomentował Niemiec.
  • Wariatka kiedyś się zabije.
  • Też jej to powtarzam, ale grochem o ścianę - zaśmiała się Magda.
  • Też Was kocham - nasłuchiwałam chwilę ich pogawędkę.
  • I my Ciebie - odkrzyknęli.
Po 10 minutach byłam wykąpana i ubrana zostało tylko nałożyć makijaż i wszystko szło jak planowałam prócz tych cholernych mdłości.
  • Wow - zawołali piłkarze siedzący na kanapie.
  • Tak wiemy, że jesteśmy piękne - zaśmiała się Magda.
  • Jestem w takim razie dumny - przytulił ją blondyn.
  • Ale ja jeszcze Ci to uświadomię, że jesteś przepiękna - pomocnik pocałował mnie w czoło.
  • Idziemy - zapytał Polski bramkarz.
  • Oczywiście, ale najpierw dziękujemy za użyczenie prysznica - pocałowałyśmy Wojtka w policzki.
  • Nie ma sprawy - lekko się zarumienił.
Pogrążeni w dyskusji weszliśmy na salę pełną gości. 
  • Gdzie wy byliście tyle czasu - dopadła nas panna młoda.
  • Pytaj ich - wskazałyśmy na partnerów.
  • Co kacyk - zażartował Robert.
  • Nic nie mów - panowie ledwo żywi podali mu dłonie.
  • Czyli kacyk - zaśmiało się małżeństwo.
  • Więc czym się strułeś tym się lecz - Wojtek zaciągnął wszystkich do barku.
  • Okey ja w takim razie porywam Wam kobiety - Ania zabrała nas ze sobą.
Piłkarze chcieli protestować, ale wiedzieli, że się nie warto. Wszystkie panie z sali udały się do hotelowego pokoju nowożeńców, pomóc spakować rzeczy dla potrzebujących od gości weselnych i chętnych z okolic. Nie powiem była niezła zabawa i przyjemność, a przy okazji poplotkowałyśmy sobie z dziewczynami jak za dawnych lat. Sandra okazała się wspaniałą osobą wiele się o niej dowiedziałam, a najlepsze było to, że ona wiedziała całkiem sporo o mnie. Czy to oznaczało, że Wojtek o mnie mówi?? Czy może sama obserwuje newsy w internecie o mnie. Po wszystkim wróciłam do Moritza. Najchętniej spędzała bym z nim największą ilość czasu, ale tak się nie da. Tym bardziej, że praktycznie całymi dniami jest na treningach, a jak ma chwilę to odsypia, jeździ załatwiać wszystko w Stuttgarcie ewentualnie wychodzimy na imprezy. Więc dla siebie go praktycznie nie mam. Czasami chciała bym żeby się rozchorował lub miał kontuzję, ale wiem, że i wtedy bym go nie miała, bo rehabilitacje i leczenie. Szczerze to on ma w stosunku do mnie to samo. Nawet jeśli przyjeżdżam na mecze BVB to i tak się nie widzimy (chyba, że jest jakaś akcja i ewakuują nas. Nawet jak siedzi na ławce nie można podchodzić, ani się pokazywać, bo muszą zachować koncentrację). Albo ja mam kontrole w szpitalu, rehabilitację lub treningi do których wracam po wakacjach.
  • Myszko coś Ty taka zamyślona - podszedł do mnie widząc nieobecność w oczach.
  • Widziałeś Magdę - pocałowałam stęsknionego chłopaka. 
  • Nie, ale wiem gdzie jest choć nic nie powiem, bo przyrzekałem Marco na swoje życie - zaszufladkował sobie usta.
  • Oj. . .
  • Kurcze chyba za dużo powiedziałem.
  • Nie no coś Ty - zaśmiała się Ann z Mario.
  • Jak zwykle w sumie - wzięło go na przemyślenia.
  • Nie marudź - dźgnęłam go w brzuch.
  • Kiedy jeszcze pewnie tego pożałuję - trzymał się za miejsce gdzie ostatnio go zaatakowałam.
  • Oj misiaczku nie użalaj się już nad sobą i chodź - pociągnęłam go na parkiet, gdy usłyszałam swoją ulubioną piosenkę.
Tego i poprzedniego dnia wybawiłam się jak nigdy, a nieprzyjemniejsze to to, że spędziłam cały dzień z ukochanym. Dla takich chwil, aż chce się żyć. Zastanawiam się tylko jak to będzie wyglądać w Stuttgarcie może pójdę do szkoły w Polsce, a może rzucę ją, a zacznę coś nowego w Niemczech na miejscu. Mam tyle pomysłów od kiedy płynnie mówię po niemiecku, ale zobaczę jak to się rozwinie po przeprowadzce. 

 Tymczasem u Magdy. 

Po powrocie na salę, znaczy próbie powrotu Zuzka poleciała do Leitnera, a mnie porwał Marco. A dokładnie wciągnął do schowka na miotły. Ahh. Jaki on romantyczny.
  • Co jest - zawołałam nic nie widząc, ale z każdą chwilą pomieszczenie wypełniało się zapachem jego perfum.
  • Niespodzianka - zawołał zapalając światło, od razu zamykając drzwi. Nie było tu żadnej miotły, a za to stół przystrojony dla dwojga, wszędzie poukładane zapachowe świeczki i kanapa w tyle z małym telewizorem. No może na półkach były jakieś ścierki, płyny, ale miejsce w którym przebywaliśmy z żadnej strony nie przypominało schowka.
  • Ee. . .Marco co to jest ??
  • Kolacja dla dwojga, a co nie podoba się??
  • Nie no. . .
  • Kurde, a tak się starałem. Nawet chłopaki mi pomagali, a tu jak zawsze muszę wszystko spartolić. Nie nadaje się. . .
  • Misiek - powiedziałam całując go.
  • Mrau tak mogę częściej - wyszczerzył ząbki, gdy wiedziałam, że już się uspokoił.
  • Oj nie przesadzaj. Jest cudownie nie spodziewała bym się po Tobie takiego pomysłu. Pewnie to, że nas Lewandowska zabrała na górę to też Twoja sprawka - usiadłam na kanapie.
  • Nie o tym nie wiedziałem, ale Mo i Lewy mnie wymęczyli, żebym się odważył na pierwszy krok no i chyba musimy pogadać.
  • A wiesz ze laski też mnie nad wyraz dręczyły ostatnio.
  • Hehehe. . . Ale nas kochają.
  • No aż czasami bym ich udusiła z tego uczucia.  
  • Dobra to ja może zacznę. Magda Kocham Cię i zawsze tak było tamten wyskok to była głupota. Ona wzięła mnie na ciążę, a ja głupi dałem ciała po całej linii. Uczucie jakim Cię od początku darzyłem odżyło, gdy zaczęłaś chodzić z Syriuszem. Wasza każda nawet najmniejsza czułość na moich oczach doprowadzała mnie do łez. Gniew Twojej przyjaciółki skierowany w moją stronę na początku strasznie mnie dołował, a z czasem wszystko do mnie dochodziło. Gdy Zuzka wybaczyła mi to co zrobiłem wiedziałem, że Ty również.
Mówił dalej, ale się oderwałam w swoje przemyślenia. Nie chciałam go peszyć, bo słowa jakie kierował w moją stronę były piękne. Gdy skończył nie wiedziałam co robić zatkało mnie.
  • Nic nie powiesz. Możesz mnie uderzyć, bo wiem, że zasłużyłem. Zacznij krzyczeć zniosę wszystko prócz Twych łez - odwrócił Twarz w moją stronę. 
Marco ja nie wiem co powiedzieć, ale jestem pewna, że też Cię cholernie kocham. Jestem wdzięczna losowi - Zuzce, że namówiła mnie na ten obóz. Gdyby nie to pewnie bym siedziała w domu lub z chłopakiem, który ma mnie gdzieś. Ale za bardzo boli mnie to co zrobiłeś i na pewno długo jeszcze tego nie zapomnę - zaczęłam płakać, a On wziął mnie na swoje kolana mocno przytulając. Lecz żyć bez Ciebie nie potrafię i dam Ci jedną i ostatnią szansę. Jeżeli ją zmarnujesz to znaczy, że nie ma dla nas przyszłości - nie zdarzyłam nic dodać, bo Reus zaczął mnie całować.  
  • To co jesteśmy oficjalnie razem - zapytał po chwili. 
  • Marco przeprosiny przyjęte, ale to nie oznacza, ze się nie boję. Teraz jestem szczęśliwa z Toba i chce by tak było do końca. Zaufam Ci, ale będę tez obserwować wszystko co robisz. Chce być z Toba, a nie ukrywać się, pragnę dzielić każdą chwilę. Kocham Cię i proszę nie skrzywdź mnie, bo tego nie przeżyje - otarł mi łzy z twarzy.
  • Obiecuje - zaczęliśmy się całować.
Następnie po cichu wymknęliśmy się do pokojowej łazienki. Miał bardzo chłodne dłonie przez co przechodziły mnie ciarki podczas pozbywania odzieży. Kiedy byliśmy nadzy weszliśmy do wanny. Usiadłam przed nim tyłem. Zaczął mnie delikatnie masować i całować po szyi na całym ciele dostrzegłam gęsią skórkę. Nagle przyciągnął mnie do siebie naszeptując miłe słówka.
  • Madziu. . . 
  • Tak Miśku.  
  • Kocham Cię i jeszcze raz przepraszam. Teraz wiem, że żadna inna nie będzie się dla mnie liczyć tak jak Ty.
Na te słowa odwróciłam się do niego i namiętnie pocałowałam trzymając za policzek. Następnie wyszliśmy, ale blondyn podejrzanie się zachowywał.
  • Kochanie ubierz się tak jak przedtem wysusz włosy, a za pół godziny zejdź tam gdzie byliśmy przedtem. 
  • Dobrze - uśmiechnęłam się wykonując wszystko tak jak kazał. 
Założyłam seksowna czerwoną bieliznę i ubrania, do tego wykonałam delikatny makijaż. Po 30 minutach zeszłam na dół, a na sali obok wszyscy bawili się znakomicie przy głośnej muzyce. Za to ja obmyślałam co piłkarz wymyślił tym razem. Zapukałam, ale przez muzykę nic nie słyszałam. Weszłam pomału wszędzie były płatki czerwonej, białej i fioletowej róży, a świeczki ułożone w serce. Na kanapie siedział Reus, ale po minie widać było, że go zatkało.
  • Mrr. . . Wyglądasz pięknie myszko.
  • A Ty jesteś słodki - rozejrzałam się po pomieszczeniu.
  • Wybacz, ze tak, ale nie wytrzymał bym do powrotu do Niemiec.
  • Ojej będzie o czym opowiadać dzieciom - zaśmiałam się.
  • To na czym skończyliśmy w wannie - On się do mnie zbliżył, a ja zaczęłam go całować.
Jego dłonie automatycznie zaczęły mnie dotykać( mimo tego, ze były ciepłe czułam zimne dreszcze). Zaczęliśmy się rozbierać, ale to on pierwszy przejął inicjatywę. Rozpiął mi stanik, zdjął go i delikatnie bawił się piersiami, brzuchem, gdy był przy pępku zdjął majtki. Czule dotykał przyjaciółki, a mój oddech przyspieszał każdym dotykiem. Gdy wszedł we mnie, usta się lekko rozchyliły, wydobywając ciche jękniecie. Robił to coraz szybciej, a ja mu wbiłam paznokcie w plecy. Nasze serca biły coraz mocniej, a oddechy łączyły się w jedność. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy aż nagle usiadłam na nim i zaczął poruszać się to w górę, to w dół. Po dłuższym czasie znów odwrócił mnie na plecy. Robiliśmy to, aż do momentu wytrysku, na koniec bezsilnie padając na kanapę.
  • Kocham Cię - leżał na boku poprawiając moja fryzurę.
  • Ja Ciebie też - ugryzłam go w nos.
  • Ej co to miało być - położył się na mnie.
  • Niespodzianka.
  • Ja Ci dam zaczął mnie gilgotać w tej samej pozycji.
  • Poddaje się - zawołałam ledwo łapiąc oddech.
  • Tak czekałem, aż to powiesz. 
  • To co idziemy na salę - zapytałam leżąc mu na torsie.
  • Aż tak Ci źle??
  • Nie, ale wiesz Zuzka będzie się martwić.
  • Spokojnie skarbie ona też w tym maczała paluszki.
  • No to się domyśliłam, bo tylko ona wie jakie lubię róże - wstałam, ale to chłopak pomógł mi się ubierać, choć pewnie jego "przyjaciel" podpowiadał mu co innego. . .
***** 
Tyle wybaczcie, że tak długo czekaliście, ale nie miałam pomysłów. Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem bardzo miło mnie zaskoczyliście:)) Rozdział dedykuje wszystkim, którzy ze mną są i skomentowali poprzedni rozdział. Oczywiście jestem bardzo wdzięczna mojemu Szczypiorkowi za napisanie swojej +18 sceny. Wiem, że miała być w innych okolicznościach, ale nie miałam pomysłu na ten rozdział, a ta scena okazała się całkiem przydatna. Chciałam Was także poinformować o tym, że wspomniana już niespodzianka zbliża się do odkrycia. Jak myślicie co to będzie??!!

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 69

'' [. . .] Nastawiliśmy się, że Leitner będzie wściekły, ale to co zobaczyliśmy przeszło nasze oczekiwania."



Po wejściu do mieszkania piłkarz natychmiast wtulił się w młodą bramkarkę. Nie wierzę własnym oczom wczoraj jak by mógł pozabijał by wszystkich, a teraz ją przytula.
  • Myszko gdzie byłaś nawet nie wiesz jak się martwiłem z Łucją.
  • Ciekawe po co przecież nic mi nie jest. Możesz mnie puścić chce się wykąpać, a pokrzyczysz sobie innym razem - stała zdziwiona, ale widać było, że bardzo tęskni za nim.
  • Oczywiście. Krzyczeć już nie będę - puścił ją dając buziaka w czoło.
  • Zobaczymy - dodała znikając nam z oczu.
  • Gdzie ona była - zapytał Niemiec.
  • Ze mną biegałyśmy i plotkowałyśmy sobie troszkę - usiadłam spokojna w salonie.
  • Czemu nic nie napisałaś. My tu od zmysłów odchodziliśmy.
  • Nie wiedziałam, że nie wiesz o tym wyjściu. Zadzwoniła do mnie, a że miałam te same zamiary zgodziłam się, nawet zastanawiało mnie czemu tak spontanicznie z rana ją wzięło na ćwiczenia. Próbowałam to z niej wyciągnąć, ale tłumaczyła, że musi się przewietrzyć i trochę ze mną pobyć, bo miałyśmy ostatnio mało czasu tylko dla siebie, więc się zgodziłam.
  • Nie wiedziałem, bo się trochę posprzeczaliśmy wczoraj, a nie miałem odwagi na przeprosiny. A spaliśmy osobno - słychać było w jego głosie, że bardzo żałuje tego co zrobił wczorajszego dnia. Ale nie będę się wtrącać tym bardziej, że mimo wszystko będę po stronie Zuzki, bo to dzięki niej znalazłam się tu gdzie jestem. Tak nigdy bym nie poznała Marco, a to byłby mój największy błąd.
  • Dacie mi jeszcze chwilę - zapytała wyskakując z łazienki.
  • Oczywiście nie spiesz się tak - uśmiechnęła się Ann parząc kolejną kawę.
  • Dobra zaraz będę - poleciała na górę.
  • Powoli, bo się nam jeszcze zabijesz - krzyknął za nią Leo z Łucją.
  • Spoko - odpowiedziała.
  • I jak jej nie kochać - skomentowałam.
  • No nie da się - westchnął Moritz.
  • Jestem - zbiegła gotowa do podróży.
  • Szybka jesteś - zareagowała piosenkarka.
  • Kochanie możemy pogadać - nagle złapał ją za rękę. Bałam się jej reakcji, bo znam ją trochę i wiem do czego jest zdolna jak ktoś przekroczy granice cierpliwości.
  • Nie mamy o czym - nie spojrzała nawet na niego podnosząc swoją torbę.
  • Mamy. Kocham Cię i nie chce byś cierpiała przez moje wybuchy, ale zrozum też mnie. Bardzo pragnę się przenieść, ale jak nie chcesz to zostaniemy tutaj. Jestem gotowy wszystko dla Ciebie rzucić wystarczy słowo, a nie będę piłkarzem.
  • Nie pozwolę Ci zaprzepaścić takiej okazji. Skoro nie mogę zostać to przeprowadzę się. Misiek nie mogę pozwolić byś nie spełniał marzeń. Kocham cię wariacie głupi, ale obiecaj nigdy więcej nie uniesiesz głosu na mnie - nastolatka wtuliła się w ukochanego.
  • Przyrzekam - zaczęli się całować.
  • Zostawmy ich samych - zaproponowałam na co wszyscy przytaknęli.
  • Jeszcze jedna taka sprzeczka tamtej dwójki, a skończę w piachu - skomentował Mario schodząc po schodach.
  • Hahaha. . . aż tak źle nie było - zaśmiał się blondyn.
  • Właśnie to była ich dopiero pierwsza kłótnia - dodałam.
  • No tak nie krzyczeli, ani się nie bili - dodał Götze.
  • Serio pierwsza - zdziwiła się Ann.
  • Tak jakby on podniósł na nią rękę to sam bym mu przywalił - powiedział Reus przepuszczając mnie w drzwiach.
  • Dopiero pierwsza. O jaki z Ciebie dżentelmen - zaśmiałam się.
  • A co jak szaleć to na maksa, a nie odgrywać sztywniaka.
  • Kto szaleje - chwilę po nas zeszła Łucja z resztą.
  • Nikt - uśmiechnęliśmy się.
Wsiedliśmy do auta Marco, ale ten jak zwykle uparł się, że będzie prowadził. Miał za dobre argumenty by dyskutować na ten temat troszkę dłużej, więc rozsiadłam się obok. Ledwo ruszyliśmy, a ja już spałam. Po kilku godzinach coś mi przyjemnie zapachniało.
  • Marco co tak pachnie?
  • Chcesz frytki Kochanie ?
  • Jej Ty znowu jesz. Ile już zrobiłeś przystanków?
  • No tak z 4, ale wiesz czułem nieodpartą ochotę na jedzenie, więc musiałem ją zaspokoić.
  • Jezu. . . Misiek ja prowadzę. Takim tempem nigdy nie dojedziemy.
  • Spokojnie nie panikuj.
  • Ciekawe jak mam być spokojna skoro wy byście tylko jedli. A po drugie nie panikuje po prostu nie mam zamiaru się wlec dlatego, że jesteś wiecznie głodny.
Usiadałam za kierownicą i pojechaliśmy. Chwilę rozmawialiśmy i mój ukochany zasnął. Tak słodko wyglądał, że co chwilę na niego zerkałam przez co nie mogłam skupić się na jeździe.
  • Magda zatrzymasz się - usłyszałam po godzinie głos Mario.
  • Po co ??
  • Mam silną potrzebę skorzystania w trybie natychmiastowym z pobliskiej toalety - wskazał na pobliskiego McDonalda.
  • Ja Was kiedyś zabije - orzekłam na tyle cicho by nie obudzić reszty.
  • Błagam Cię zatrzymaj się tam - dostrzegłam dobrze mi znany błagalny wzrok pomocnika
  • Oj dobra, ale to będzie ostatni. Napisz jeszcze Zuzce by skręciła, bo pojedzie sama do Warszawy.
  • Spokojnie wiadomość ma już od dawna - zakomunikował chłopak.
Po zauważeniu bocznej drogi natychmiast zjechaliśmy. Mario wybiegł jak porażony. Po 10
minutach wrócił z jedzeniem w ustach i reklamówkach. Zdenerwowałam się i obudziłam przez tą cholerna kłótnie Marco z Ann.
  • Co jest grane do cholery - zawołali lekko zaspani.
  • Wybaczcie mały mnie wkurza - napiłam się kawy.
  • O nie młody siadasz tu. A Ty kochana idź do przodu zostało jeszcze 10 km, więc zero nerwów, bo jeszcze udzieli się nowożeńcom - "lama" najładniej jak potrafił zwrócił się do panny Brömmel o zmianę miejsc.

Z perspektywy Zuzanny.

Po pogodzeniu się z Mo emocje opadły, a ja się rozpłakałam. Szybko się ogarnęłam i weszliśmy do samochodów. Tym razem nie chciałam kierować, bo byłam zmęczona. Kilka razy czytałam wiadomości o postojach, ale w pewnych momentach miałam.ochotę ich zabić. Gdzieś po 5 godzinach strasznie dłużącej się  podróży staliśmy już pod domem Lewego obleganym przez tłumy. Po okazaniu zaproszeń przepchaliśmy się z pomocą ochrony na posesję. Drzwi otworzyła nam mama Roberta - pani Iwona.
  • Dzień dobry dzieciaki - jak zawsze z uśmiechem na twarzy.
  • Dzień dobry. Pięknie pani wygląda - zwrócił się do niej Leitner.
  • Dziękuję Wy również - zwróciła się do nas.
  • Siemanko masz tak zawsze - zaśmiał się Mario wskazując na wszystko za oknem.
  • Witam Was. Nie codziennie mam ciszę i spokój - zaśmiał się pan młody.
  • Tak pewnie ukrywa to, żeby nie odstraszyć gości - zaśmiałam się.
  • Robert zaprosił byś gości do środka, a nie tak w wejściu - krzyknęła z kuchni pani Lewandowska.
  • A już zapraszam - wskazał na salon. Gdy w tej chwili Marco przytulał Magdę.
  • Ee...to wy jesteście razem - zdziwił się Robert.
  • Kolejny. . . Nie przyjaźnimy się tylko - skomentowała Magda.
  • Tak ten kit to nie nam teraz - puściłam jej oczko.
  • Dobra to tylko my jesteśmy - zapytał Leo.
  • Stary mamy dopiero 13:40 - zaśmiał się Lewy.
  • Serio - krzyknęli piłkarze.
  • No tak, a co stało się coś - zauważył nasze miny.
  • Błagam Cię nic nie mów, bo normalnie zabije zaraz chłopaków - Magda weszła do salonu.
  • Yyy - napastnik zareagował lekko się przekrzywiając.
  • Tyle co oni przez te dwie podróże zjedli to my przez miesiąc nie zjemy - szybko wytłumaczyłam piłkarzowi o co chodzi.
  • Spokojnie na weselu będzie trochę jedzenia. Pomyślałem o Was chłopaki - poklepał niemieckich przyjaciół po plecach. 
Przed 15 zaczęliśmy się szykować ( Ja, Magda, Ann, Moritz, Marco, Mario przypomnienie w rozdziale 65 ) Leonardo i Łucja, a gdy dojechali ostatni goście, wyruszyliśmy w kierunku Kościoła pod wezwaniem świętej Anny w Serocku, gdzie miała odbyć się ceremonia zaślubin. Na miejscu było tylu ludzi i szumu jakby miał przyjechać papież czy miał się odbyć jakiś koncert nie wiadomo kogo, a nie ślub Ani i Roberta. 
  • Matko boję się - wyszeptała Łucja wtulając w ramiona Leo.
  • Ups zapomniałem, że ona nigdy nie przebywała w takim olbrzymim towarzystwie - złapał się za głowę pomocnik.
  • Dasz radę mała. Pomyśl o tym, że Ci ludzie w ogóle na Ciebie nie patrzą, a jak jakiś dziennikarz z aparatem do Was podejdzie ładnie się uśmiechnij - złapałam ją za ręce dodając otuchy.
  • Działało - zapytała Magda.
  • U mnie tak zawsze tak robiłam, gdy były mecze  - puściłam przyjaciółce oko.
  • No dasz radę - blondynka poklepała młodą po ramieniu.
  • Dobra chodźmy, bo widzę Mitcha z Rhiannon - zawołał Marco.
  • Hejka - przywitaliśmy się.
  • O cześć Mitchell właśnie poszukiwał Was w tym tłumie - zaśmiała się dziewczyna bramkarza.
  • Ej widzicie to co ja - szturchnęłam Magdę wskazując na Cezarego Pazurę z żoną, Kubę Wojewódzkiego, a także Seweryna Gancarczyka, Grzegorza Tkaczyka, Dariusza Dudka, Grzegorza Wojtkowiaka, Ivana Djurdjevic'a z partnerkami.
  • Noo właśnie. Kurcze będziemy z samymi vipami - zaczęłyśmy się cieszyć jak małe dzieci.
  • Dziewczyny spokojnie - złapał mnie za rękę Mo, widząc paparazziego z aparatem.
  • Uśmiech - zawołał po czym zrobił każdemu zdjęcie. Przed Kościołem znów musieliśmy się legitymować. 
  • Jejku jakby nie było widać, że jesteśmy piłkarzami czy ta ochrona nie ogląda telewizji.
  • Dobra Zuza spokojnie taka ich praca - Magda próbowała mnie uspokoić.
  • Wybacz, ale normalnie mam dość tyle razy nas już sprawdzili Ci sami panowie, że mam dość - westchnęłam wchodząc do świątyni. 
Po kilku minutach pojawił się Robert ze Sławomirem Peszkom, a chwilę za nimi Ania z Anną Peszko. Msza rozpoczęła się o 15:30, ksiądz powiedział bardzo wiele miłych słów o młodych nowożeńcach. Po godzinie para powiedziała sobie sakramentalne tak. Wtedy wszyscy zaczęliśmy bić brawo. Nie znałam ich tak długo jak pozostali zaproszeni, ale na prawdę byłam bardzo wzruszona całym wydarzeniem. Karateczka miała przepiękną sukienkę,a  piłkarz wyglądał niesamowicie w garniturze. Po wyjściu oślepiło nas nie tylko słońce, ale lampy błyskowe. Przed wejściem do limuzyny świeżo upieczona para jeszcze pozwoliła na zdjęcia fanom po czym wsiedli do pojazdu. My za to udaliśmy się do swoich samochodów, a reszta do busów. Jak się potem okazało wszystkie 4 busy jadące za nami zgubiły się po drodze.
  • Ale odjazd - powiedział Mario wysiadając przy sali.
  • No grzech było by się nie zgodzić - dodał Moritz przytulając mnie.
Na dzień dobry przywitano wszystkich chlebem i solą. Potem nowożeńcy odtańczyli swój pierwszy taniec, a następnie zabawa rozkręciła się sama. Jedynym wstydem był dla nas wiecznie głodny Marco i Mario. Przy stoliku siedzieliśmy w 8 plus Wojtek z Sandrą. Zdziwiłam się widząc ich razem, bo ostatnio był z Mariną, ale najwidoczniej za nim nie da się nadążyć. Ważne, że wszyscy się dobrze bawimy.
  • Jaki wstyd - wyszeptała Magda.
  • Nie zwracaj uwagi ja to robię już od wejścia, gdy rzucili się na szampana - uśmiechnęłam się. 
  • Staram się, ale potem będzie marudzić, że brzuch go boli. Tak jak to było po przyjeździe do Polski.
  • A tam gadasz. Ann świetnie się bawi z Mitchellem, Wojewódzki porwał Riri, Mario i Marco oblegają barek, Moritz tańczy z panną młodą, a Łucja z Leo podbijają parkiet - zaśmiałam się widząc ich wygibasy.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę, aż chłopcy oderwali się od jedzenie i nareszcie zaczęli się z nami bawić. Wraz z Magdą połamałyśmy obcasy, ale kij z nimi ważne, że zabawa trwała do 7 nad ranem. Ogólnie panował istny spokój co jakiś czas ktoś wpadał z aparatem, ale miał zgodę, więc nikt nie narzekał. Ochrona spisała się fantastycznie, a nawet w pewnych momentach nie było widać, że pilnują gości. Po zakończeniu imprezy zaciągnęłam chłopaka do wyznaczonego pokoju hotelowego. Jak się okazało miałam go z Magdą i Marco, a Łucja i Leo byli naprzeciwko ze Szczęsnym i Sandrą. Nie powiem, że się zdziwiłam tym, ale wolałam się nie odzywać. Położyłam chłopaka do łóżka samej udając się do łazienki. Po chłodnej kąpieli poszłam spać, choć nie mogłam zasnąć. Chwilę po nas do pokoju wpadł pijany Reus i blondynka ledwo żywa. Nie przebierali się nawet jak padli na łóżka tak zasnęli. Obudziliśmy się około 13, a o 14 miały odbyć się poprawiny. Kiedy wstałam i udałam się do łazienki mało nie padłam ze śmiechu. . . .

*****
 To tyle jutro mija 1 rocznica od opublikowania pierwszych rozdziałów. Bardzo się ciesze, że piszę dla tak cudownych osób jakimi jesteście. Gdyby nie Wy to nie wiem co bym robiła przez ten rok. Zapewne się obijała.
 Rozdział jak obiecałam po 5 rozdziałach trochę wymęczony, bo mam problemy zdrowotne niektórzy z Was o nich wiedzą. :((( Niestety przykro mi nie wiem jak długo jeszcze pociągnę tego bloga, ale mam nadzieję, że jak najdłużej. 
Co do półmetka to był bardzo udany. A to jedno zdjęcie moje i blogowej Magdy. Kocham Cię.

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 68

 '' [. . .] A przy okazji zajrzeliśmy do McDonalda, bo Marco strasznie nalegał. Po 30 minutach Marco pojechał do domu Magdy, a my do siebie.''



Po dojechaniu na parking zauważyłam, że wszyscy prócz Moritza śpią. Super ja tu umieram, a oni sobie pływają w innym świecie.
  • Tak najedli się, a teraz chrapią - głośno pomyślałam. 
  • Halo wstajemy - otworzyłam drzwi i zaczęłam potrząsać siostrą.
  • Co jest - rzekła zaspana.
  • Dzień dobry śpiochu.
  • Co kolejny przystanek - rozejrzał się Leo.
  • Nie idioto - zaśmiał się Mo wysiadając.
  • Matko już - młoda zaczęła się ogarniać.
  • Tak nareszcie dojechaliśmy - mówiłam trzymając się za brzuch, bo coś źle się czułam.
  • Wypakowujemy wszystko - zapytali.
  • Nie tylko torby z ubraniami na jutro - uśmiechnęłam się.
  • Okey to wy może idźcie już, a my zaraz dojdziemy - zaproponował Leitner.
  • Idealnie - pobiegłam szybko do domciu.
Jednak to co tam ujrzałam bardzo mnie zaskoczyło. Nie było mnie ponad tydzień, a tam pełen wypas. Ale coś mi nie grało. na wprost w pokoju zawsze była sypialnia i salon rodziców, a teraz były tylko kanapy i stół. A w pokoju obok były rzeczy moje i siostry, lecz tak nie było. Nigdzie nie mogłam znaleźć swoich mebli. A dodatkowo nie było wejścia na strych tam gdzie zawsze. 
  • Mamo co jest grane - odezwała się Łucja.
  • A może tak cześć kochani rodzice  - zaśmiał się tato.
  • Oj tak wiem tęskniliście, ale lepiej mówcie co się tutaj stało - przytuliłam ich.
  • Wiecie zbieraliśmy trochę, aby przerobić mieszkanie. No i już zaczęliśmy.
  • A my, znaczy nasze rzeczy. Co z nimi - zapytałam lekko zszokowana, że w końcu spełniają marzenia idealnego domu.
  • Wy chcecie tu w ogóle wracać, znaczy Ty Zuzka, bo Łucja na pewno nigdzie się nie wybiera - zagadał tato.
  • Dzień dobry - akurat weszli piłkarze.
  • O cześć cześć - moi opiekunowie przywitali się z nimi. Wracając do rozmowy z rodzicami. Nie chcieli nam powiedzieć gdzie są nasze, głównie moje ubrania.
  • Co tu się dzieje - zapytał Bittencourt nic nie rozumiejąc.
  • Dobra chodźcie, bo ten młody nas nie rozumie. To czas wszystko ujawnić - mama machnęła ręką.
Wszyscy udaliśmy się za nimi nie za bardzo wiedząc dlaczego. Po chwili moim oczom rzuciły się cienie sylwetek kilku mężczyzn.
  • Kto to jest??
  • A panowie remotnują - krzyknął tato z drugiego końca pustych przestrzeni.
  • Miło mi - życzliwie się uśmiechnęłam, bo dziwnie na mnie i Łucje się patrzyli.
  • No to proszę tam są wasze ubrania  - mama wskazała na dwie pary drzwi. Na jednych było Zuzanna, a na drugich Łucja.
Po wejściu doznałam ogromnego szoku. Miałam swój idealny pokój. Oczywiście niebieski, bo bez tego by się nie obeszło. Na komodzie stały zdjęcia zawsze mamie powtarzałam, że powieszę je na ścianie w swoim nowym pokoju. Ale nie sądziłam, że moja kariera nabierze takiego pędu. Na ścianach za to wisiał mój strój w antyramie z podpisami Polskiej Reprezentacji. A na półce obok wisiały medale i dyplomy.
  • I jak podoba się - zapytała rodzicielka, gdy przyglądałam się pucharom.
  • Oczywiście - wpadłam w jej ramiona. Może nie zawsze było super, ale znała mnie najlepiej.
  • Zastanawiałam się gdzie powiesić to zdjęcie - za pleców wyjęła fotografię z mojego dzieciństwa. Jedyną, której nie zniszczyłam z Nelą i pucharem większym ode mnie. Pamiętam do dziś o tym jaka byłam szczęśliwa, gdy wygraliśmy zawody.
  • Dziewczyny ktoś chce Was poznać - zawołał tato, a my wraz z chłopakami wyszliśmy. 
  • Kto to taki - zaciekawiłyśmy się.
  • Witamy jeszcze raz - zauważyłam robotników. 
  • A okey - usiadłam w salonie na dole. Zaczęliśmy rozmawiać, a było na prawdę super, bo Leo nie rozumie polskiego, więc Łucja robiła za tłumacza. Po kolacji postanowiłam wziąć szybki prysznic i pójść spać. Nie ukrywałam ran, bo to i tak nie miało sensu. Kiedy położyłam się do łóżka ktoś wszedł za mną do pokoju, ale byłam za bardzo zmęczona, żeby spojrzeć kto to.

Sobota 22.06
Samoistnie obudziłam się przed 5. Rozejrzałam się po pokoju do którego wpadały promienie słoneczne ogrzewając moja blada cerę. Zdziwiłam się trochę nikogo prócz mnie nie było, ale za to dwie puste torby zostały. Byłam pewna, ze Moritz kładł się wieczorem do mnie. Poleżałam chwilę w łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Ubrałam więc strój treningowy i po cichu zeszłam na dół, gdyż reszta smacznie spała. Zajrzałam do kuchni zrobiłam sobie kanapki, gdy wstała moja mama. Wstawiłam wodę wiedząc, że zawsze rano pije kawę tym bardziej przed pracą.
  • Dzień dobry - wyszeptałam.
  • O cześć. Myślałam, że śpisz jeszcze - przestraszyłam rodzicielkę.
  • Nie mogłam spać. Wiec pobiegam trochę. Dawno tego nie robiłam
  • To się nie zmieniło - zalała sobie kawę śmiejąc się ze mnie.
  • Oj tam trzeba dbać o kondycję - puściłam jej oczko.
  • Co się stało, ze chłopcy śpią na dole, a nie z Wami - zapytała, gdy już zbierałam się do wyjścia.
  • To, że Leo z Łucja nie śpi nie pytaj, a ja z Mo mamy kryzys. Choć myślałam, ze zasypiał ze mną, bo ktoś był u mnie wczoraj wieczorem.
  • Co takiego. Przecież Wy się nigdy nie kłóciliście. A to może tato był, bo był ciekawy po co się tak wymalowałaś - zdziwiła się zbierając do pracy.
  • A teraz już wiesz - wskazałam na kilka zagojonych ran. Uwielbiam swój organizm, bo siniaki i rany szybko zanikają. Choć niektóre były zbyt głębokie, więc były dość widoczne. Zapomniałam nałożyć podkład, ale nie opłacało się. Rodzice prędzej czy później dowiedzieli by się prawdy. Tym bardziej tato, wolał mnie naturalną, a ja sama zawsze się z nim zgadzałam.
Opowiedziałam jeszcze mamie w skrócie wszystko, patrzyła na mnie z ogromnym niedowierzaniem. Po czym założyłam słuchawki i udałam się na poranne ćwiczenia. Oczywiście nie sama najpierw zadzwoniłam po Magdę, która sama chciała przypomnieć mi o treningu.

Tymczasem u Moritza.

Kiedy poszedłem jeszcze na ogród dzwonił menadżer. Czekałem na ten telefon dość długo, bo był na wczasach. Oznajmił mi, że mam dwa tygodnie na zdecydowanie o przeniesieniu. Wkurzyłem się, bo miałem miesiąc, więc Zuzka mogła spokojnie pomyśleć. Codziennie o tym rozmawialiśmy, ale to był ciężki temat dla niej, bo nikogo tam nie będzie znała, a tu ma przyjaciół i Magdę. Nie miałem zamiaru wyjeżdżać bez niej, bo nie potrafię bez niej żyć, lecz zrezygnować też było by mi było ciężko, a także nie pozwoliła by mi. Po rozmowie walczyłem sam ze sobą by nie wybuchnąć.
  • Stało się coś - towarzysz zauważył, że coś się dzieje.
  • Nie - wrzuciłem meble ogrodowe do schowka.
  • Przecież widzę. A te meble raczej nic ci nie zrobiły - złapał mnie za ramię.
  • Zostaw mnie do cholery. I tak nic nie rozumiesz - krzyknąłem.
  • Ciszej chcesz żeby dziewczyny zobaczyły Cię w takim stanie - próbował mnie uciszyć.
  • Masz rację - usiadłem na schodach od tarasu zakrywając twarz.Wyciszając organizm.
  • Mów co się dzieje - przyjaciel objął mnie ramieniem. Wszystko mu wytłumaczyłem, ale reakcji się nie spodziewałem.
  • Muszę Ci coś powiedzieć - zawiesił głowę.
  • Dawaj- ponaglałem.
  • Dostałem propozycję od Hannoveru '96 o kontrakt, ale Łucja jest niepełnoletnia nie może jechać. A jeszcze nawet nie skończyła szkoły, żeby dalej zacząć tam. Kocham ją jak nikogo innego, lecz powiedziała, że jeśli nie zgodzę się to nasz związek dobiegnie końcu. Jej bardzo zależy na mojej karierze i nie chce bym cierpiał potem z powodu niewykorzystanej okazji. Spróbuj zrozumieć nasza mała księżniczkę, a zobaczysz co tak naprawdę czuje od kiedy dowiedziała się o wypożyczeniu. Rozmawiała o tym z Łucja i na serio ma twardy orzech do zgryzienia. Więc ogarnij się o idź do niej kiedy Cię potrzebuje, a nie się wkurzasz. Po tym pobiciu naprawdę nawet ja bym bał się zmiany otoczenia w dodatku bez bliskich - powiedział, ale nie odpowiedziałem.
Udaliśmy się do samochodu w oczekiwaniu na resztę. Zobaczyłem dziewczynę uśmiechnięta za kierownicą, ale to że będzie prowadzić tyle kilometrów znów doprowadziło mnie do niekontrolowanego wybuchu. Nie chciałem tego, bo wiem, że nie lubi, gdy się na nią krzyczy. Tak jakoś wyszło. Nie mogłem patrzeć jak płacze, ale para dała mi nieźle popalić w samochodzie. Następnie przyjechała Magda z reszta i zaczęły się durne pytania Mario. Szczerze mogłem się nie odzywać, ale znów mnie poniosło i nie potrzebnie skoczyłem do Ann. Przez co pogorszyłem sytuację, która i tak nie była nnajlepsza. Wtedy Mario z Marco nie wytrzymali i siłą zaciągnęli mnie na pobliska ławkę i dostałem niezły ochrzan od wszystkich. Po powrocie rzuciłem krótkie sorry w kierunku Polki rozsiadając się na swoim poprzednim miejscu. Założyłem słuchawki, kładąc kluczyki na siedzeniu pasażera z przodu. Nie zwracając uwagi na to, że już wyruszamy siedziałem bez słowa rozmyślając nad tym co powiedzieli mi przyjaciele. Po około 4 godzinach usłyszałem dzwonek smsa Zuzanny, ale nie wnikałem od kogo. Minęła chwila, a oświadczyła o najbliższym postoju. Coś nie gra, zacząłem się denerwować, bo wiem, że od kilku dni miała problemy z przeszczepem, choć nic nie mówiła. Jest uparta, ale za dobrze ją znam. Jak coś ukrywa to się rumieni,  jak denerwuje obgryza paznokcie przez co często dostaje po łapach. Gdy się zatrzymaliśmy dziewczyny poleciały do łazienki, Mario z Marco i Leo po jedzenie, a ja przejść się. Widziałem jak Magda z Reusem gadają z Zuza, ale nie wiem o czym. Po 20 minutach wszyscy wrócili na swoje miejsca, ale młodsza Padlowska poprosiła mnie o zmianę miejscami chętnie poszedłem. Przeniosłem się do przodu widząc jak moja dziewczyna chowa kolejne puszki energetyków do schowka przeraziłem się, bo nie może ich pić. Spojrzałem na nią widziałem ze coś nie gra, ale urażona duma mnie pozwalała mi się odezwać. Bardzo się bałem o  późniejsze konsekwencje jej teraźniejszego zachowania. Po dość długiej podróży i kilku wypoczynkach dojechaliśmy do Wrocławia. Tam piłkarze rzucili się na fast foody, bo wiecznie głodni. Nie dość, że zjedli swoje zapasy na dwudniowe podróże. Następnie Marco z resztą pojechali do rodziców Magdy, a my do państwa Padlowskich. Po wyjściu wraz z Leo zadeklarowaliśmy się sami przynieść walizki, bo dziewczyny na pewno trochę się za nimi stęskniły.
  • Ochłonąłeś - niepewnie zapytał przyjaciel wyciągając swoje torby.
  • No, ale głupio mi jest się teraz do tego przyznać - znalazłem walizkę Zuzki i swoją.
  • Rozumiem, ale wiesz, że Wy się nigdy nie kłóciliście, a jutro jest wesele Lewego i nie możecie się tak zachowywać.
  • Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale muszę ochłonąć na rozmowę z nią - uśmiechnąłem się zamykając pojazd.
Wchodząc do domu puściłem pierwszego przyjaciela, bo bałem się ze Zuzka zrzuci mnie jeszcze ze schodów. Zdziwiliśmy się widząc częściowo wyremontowane przestrzenie. Dostrzegłem kilku robotników, którzy dziwnie patrzyli na dziewczyny.
  • Ej widzisz to co ja - szturchnął mnie Leo.
  • Jeśli widzisz śliniących się mężczyzn na widok nastolatek to tak - zaczęło mnie nosić, więc zszedłem po torby.
  • Hej Moritz - uśmiechnęli się do mnie rodzice dziewczyn. Najwidoczniej o niczym nie wiedzieli, bo pewnie by mnie zabili.
  • Dzień dobry - odpowiedziałem lekko kalecząc.
  • Co tam u Was - zapytał pan Grzegorz.
  • Mieliśmy małą sprzeczkę, ale jest dobrze - doszedłem do wniosku, że nie warto ich okłamywać.
  • Pamiętaj, że jak ją zranisz nie masz po co pokazywać się w Polsce - groźnym tonem ostrzegł mnie jej ojciec.
Następnie poszedłem z powrotem do dziewczyny zostawiłem walizki w jej pokoju i dosiadłem się do przyjaciół, którzy rozmawiali z robotnikami. Było mnóstwo śmiechu, bo Leonardo nie mówi i nie rozumie polskiego trzeba było ciągle tłumaczyć wszystko, a dodatkowo każdy z nas dodawał coś od siebie. Po kolacji wziąłem szybki prysznic i położyłem się w salonie na dole.
  • Mo, a czemu Ty tutaj - zapytała pani Marta, która szykowała łóżko drugiemu piłkarzowi.
  • A wie Pani nie wiem jak Zuzka by zareagowała jakbym się położył obok po sprzeczce - odpowiedziałem smutnym głosem.
  • Nie Pani mów mi po imieniu. A po drugie jestem pewna, że na pewno Cię nie pogoni za bardzo Cię kocha - zaśmiała się.
  • Wolę nie ryzykować - odpaliłem laptopa przeglądając stronki plotkarskie. Myślałem, że nikt nie widział jak się kłócimy, ale było inaczej. Około 23 przyszedł do mnie Leo i nie wiem kiedy zasnąłem.

Niedziela 23.06
Obudził mnie ooczywiście nikt inny jak Bittencourt spadając z łóżka.
  • Stary co jest - zawołałem otwierając zaspane oczy.
  • Sory miałem koszmar. Którą mamy godzinę - zapytał.
  • Nie wiem telefon zostawiłem u góry - wstałem udając się na górę. Ale nikogo tam nie było. Spojrzałem na zegarek była 7, a łóżko Zuzki było zimne. Po chwili weszła do mnie Łucja.
  • Ee widziałaś może. . . O siemanko gdzie Zuzka??
  • Nie wiem właśnie.
  • Jak to nie wiesz - przestraszyła się.
  • No normalnie nie wiem.
  • Przecież siedzisz tu jak kretyn w samych bokserkach zamiast do niej zadzwonić.
  • Tak, żeby jeszcze odbierała - zacząłem się denerwować.
  • Dobra ja spróbuje, a Ty się ogarnij, bo musimy zaraz ruszać - młoda zaczęła panikować. Założyłem szybko wygodny strój i zbiegłem na dół. Okazało się, że nikogo prócz nas nie było, ale to lepiej, bo by nas zabili. Kończąc nerwowo śniadanie czekaliśmy na wiadomość od bramkarki.

Tymczasem u Magdy.

Byłam bardzo zmęczona po podróży, ale nie było tak strasznie. Marco bardzo o mnie dba ostatnimi czasy. Kiedy byliśmy w rodzinnym mieście zadzwoniłam do rodziców, że jesteśmy, ale oni zachowywali się dziwnie i powiedzieli, że mamy czekać na nich na dole. Oni nas zaprowadzą gdzieś.
  • Ej będziemy jechać z moimi rodzicami - powiadomiłam przyjaciół.
  • Kotku ja nie wiem czy Ty wiesz o tym, ze to auto jest tylko 5 osobowe - uśmiechnął się blondyn wysiadając z pojazdu.
  • Wiesz jesteśmy szczupłe, więc ściśniemy się na tyłach - stanęłam wraz z Ann lekko chichocząc.
  • Dzień dobry - dołączyli się do nas moi opiekunowie. Tak za nimi tęskniłam, ze natychmiast rzuciłam się w ich objęcia. Ale ich miny po ujrzeniu Marco były niesamowite. Dawno nie widziałam tak ogromnego ludzkiego zdziwienia. Cóż się jednak dziwić po tym wszystkim co się wydarzyło. Spojrzałam na nich tylko tłumaczącym wzrokiem.
  • To jak jedziemy - zawołał mój tato.
  • Tak jest - zasalutowali Niemcy. Choć Mario musiał tłumaczyć wszystko narzeczonej.
  • Jesteśmy - wskazali na olbrzymi domek z przepięknym ogrodem.
  • Co - byłam w ogromnym szoku.
  • Tak jest nasz już skończony - przytulił mnie tato. 
Co prawda wysyłałam im całą swoją wypłatę po każdym meczu, ale nie sądziłam, że aż tyle kasy się uzbiera. Dom był niesamowicie przestronny. Na dole była kuchnia, salon, gościnny, sypialnia rodziców i łazienka. Za to u góry był mój pokój marzeń. Rzuciłam się na łóżko krzycząc wszystkim, że się nim nie dzielę.
 

  • Nawet ze mną - Marco stanął w drzwiach ze smutną minką.
  • Oj dobra dla Ciebie znajdzie się trochę miejsca - przesunęłam się.
  • Matko, ale jestem zmęczony - złapał się za głowę. Ale byłam zamyślona zastanawiałam się co tam u mojego dziubka. Czy już wszystko okey, a może jednak nie.
  • Woda się leje - piłkarz próbował zwrócić moją uwagę. Nie wychodziło mu to, bo na prawdę się martwiłam.
  • Ej Ty mnie w ogóle nie słuchasz - obraził się.
  • Przepraszam zamyśliłam się - wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
  • Tak też martwię się o młodą, ale jest silna nie raz nam to udowadniała i nie raz udowodni.
  • No wiem. Za to w końcu ją kocham - pocałowałam go w policzek wstając na kolację.
  • Za co to było - zdziwił się trzymając za policzek.
  • A tak bez powodu - puściłam mu oczko na co mnie klepnął.
  • Ałć co to miało być - oburzyłam się.
  • Wybacz nie mogłem się oprzeć - przytulił mnie od tyłu.
  • No ej nie obściskiwać się tu publicznie - zażartował Mario wychodząc z pokoju obok.
  • Kto my?? Przecież jesteśmy grzeczni.
  • Tak chyba jak śpicie choć i w to bym wątpiła - zaśmiała się mama słysząc kawałek naszej rozmowy.
  • Jedźcie, żeby mieć siły na jutro - tato na stół postawił pizzę, na co chłopakom wyrosły wilcze ząbki. Po przepysznym posiłku poszłam się wykąpać, a następnie do łóżka.
Następnego dnia wstałam dość wcześnie, bo nie mogłam spać. Wyczołgałam się z objęć Marco i założyłam strój do biegania. Ale pomyślałam, że zadzwonię po Zuzkę jak za dawnych miesięcy. No jednak była szybsza.
  • Siemanko śpisz - zapytała.
  • Nie, ale jak chcesz idę biegac.
  • No wiesz chciałam Ci to zaoferować. Dobra to za 15 minut pod moim domem.
  • Okey będę - powiedziała i się rozłączyła.
O 6:30 spotkałyśmy się miała na sobie szary dres. Nie miała makijażu i wyglądała strasznie. Miała podkrążone na fioletowo oczy i kilka ran na rękach i nogach.
  • Co tam - zapytała po chwili.
  • Dobrze, a nawet wspaniale.
  • Co się działo - podejrzanie na mnie spojrzała.
  • Moi rodzice wybudowali dom - skakałam z radości.
  • Co poważnie??!! Gratulacje, moi remontują jeszcze mieszkanie.
  • Dobra chodźmy- ruszyłyśmy w stałą trasę 13 km.
Około 7 poszłyśmy do mnie ogarnąć się. Ja poszłam się kąpać, a gdy wróciłam Marco i Mario gadali z Zuzką o Mo.
Właśnie i jak - zapytałam. 
  • Dzwoni ciągle, ale nie mam ochoty słuchać jak znów na mnie krzyczy - powiedziała pijąc sok.
  • Ej nawet do mnie dzwoni - do salonu weszła w Ann ubrana w szlafrok
  • Dobra ubierzemy się i jedziemy Cię odwieźć, a  przy okazji od razu wyruszymy w drogę - zaproponował Reus wstając.
  • Spoko - poleciałam do pokoju. Szybko założyłam rzeczy i ruszylismy w drogę. Nastawiliśmy się, że Leitner będzie wściekły, ale to co zobaczyliśmy przeszło nasze oczekiwania.

*****
Dodaje teraz trochę nie dopracowany, ale jutro nie będę mieć czasu, bo idę na półmetek. Wiecie przygotowania pełną para, a nie mam nawet obmyślonej dobrze fryzury. Rozdział dłuższy, bo miałam błąd i tamtego końcówka się skasowała za co serdecznie chciała bym przeprosić. Mieszam troszkę, ale wiecie czasem trzeba, bo zawiało by nudą. A tak to coś się dzieje. Jeszcze trochę i będzie niespodzianka.