sobota, 31 maja 2014

Rozdzial 78

''[. . .]Oczywiście można było na nim polegać i wszystko szło po mojej myśli"



Oczywiście mnie nie zawiódł, bo jakże mogło by być inaczej. Spełnił moją prośbę bez żadnych problemów i to tak jak chciałam. Podeszłam do kosza, gdzie znajdowały się niespodzianki dla dziewczyn oczywiście wszystkie według mojego zamówienia.
  • Kocham Cie normalnie - zawołałam, gdy poczułam jak mnie przytula.
  • Ale co się stało - udawał, że nie wie o co mi się rozchodzi.
  • Dobrze wiesz co - uśmiechnęłam się wtulając niego patrząc na kosz.
  • A mówisz o tym to dla mnie pikuś - przedrzeźniał mnie.
  • Ooo skromny Ty. Nie musiałeś tego robić, ale zrobiłeś choć pewnie miałeś mnóstwo rzeczy na głowie - westchnęłam.
  • Kochanie zrobiłem to dla Ciebie i dziewczyn, bo wiem jak będą za Tobą tęsknić. Sam prawie umarłem z tęsknoty - pocałował mnie na co prawie się rozpłynęłam.
  • Czekaj maluchy patrzą - zaśmiałam się wychodząc z pokoju.
  • Który maluch będzie dla której - zapytał, gdy ubierałam się już do wyjścia.
  • A zobaczysz - wzięłam śpiącego malucha na ręce zbierając się do wyjścia.
  • Gdzie się znów wybieracie tak wcześnie - zapytał tato wychodząc ze swojej sypialni.
  • Spokojnie  najpierw jadę do Magdy, a potem do szkoły po świadectwo - zaśmiałam się.
  • No już się chciałam martwić, że ze szczeniakiem chcesz się żegnać ze szkołą - zażartowała mama.
  • Bez przesady mamo - broniłam się, gdy Łucja z Leo zeszli na dół.
  • Młoda tam jest Twój wskazałam na malca piszczącego w drzwiach.
  • On jest dla mnie - zdziwiła się widząc szczeniaka.
  • Nie dla mnie - podszedł do niego uradowany Leo.
  • My spadamy widzimy się popołudniu - ogłosił Moritz.
  • Nie zamęczcie pieska - dodałam schodząc na dół.  Na koniec dało się usłyszeć tylko radość siostry i śmiech reszty domowników.
  • Ale Ty kochasz rodzinę - zaśmiał się mój ukochany, gdy wchodziliśmy do auta.
  • Tak kocham rodzinkę i przyjaciół, a najbardziej takiego jednego osobnika - pogłaskałam pieska, który zaczął się wiercić.
  • Wiem wiem, że mówisz o tym buldogu - udał urażonego.
  • Oczywiście kochanie mówię o tym nadąsanym buldogu siedzącym za kierownica - pokazałam mu język.
  • Ale dzisiaj dostaniesz - powiedział bardzo groźnym tonem.
  • Uuu zabrzmiało groźnie - droczyłam się z nim dzisiaj jak nigdy.
  • Denerwujesz mnie dzisiaj - odparł lekko poddenerwowany.
  • Kocham jak się denerwujesz jesteś wtedy taki uroczy - pokazałam mu język.
  • Zaraz będziesz iść z buta do szkoły - pogroził z ukrytym uśmiechem patrząc na drogę.
  • Jesteś pewien czy tak - poprawiłam spódniczkę.
  • No dobra nie będziesz - fuknął.
  • To okey idziesz ze mną czy zostajesz w aucie - zapytałam, gdy dojeżdżał pod domek Magdy.
  • Hmm. . . - spojrzał na mnie od góry do dolu, gdy wysiadłam po czym niczym poparzony wyskoczył ze swojego samochodu.
  • Tak myślałam - ruszyłam pierwsza do wejścia dzwoniąc. Po drodze piłkarz zabrał mi szczeniaka do przygotowanego wcześniej pudełka z kojcem.
  • Cześć Zuzka co Ty tu robisz - uśmiechnął się ojciec blondynki.
  • Ja do Magdy jest??
  • Oczywiście wchodźcie - zaprosił nas do środka.
  • Dziękujemy - powiedział Mo.
  • Magda, Marco chyba ktoś do Was - zawołał jeszcze starszy mężczyzna znikając w kuchni.
  • Dzień dobry - zawołałam będąc w salonie i wyczekując na przyjaciółkę.
  • O hejka mała - usłyszałam Marco.
  • Mała to - ugryzłam się w język miałam zbyt dobry nastój by się denerwować.
  • Co ona taka nie miła dzisiaj - zareagował pytając Leitnera.
  • Mnie nie pytaj, a gdzie Twoja ukochana - chłopak opadł na kanapę stawiając najpierw pudełko obok siebie.
  • A co tam masz - zapytała ciekawa mama Magdy.
  • To dla Madzi taka niespodzianka, bo się wyprowadzam za niedługo - odezwałam się.
  • Co dla mnie co  - akurat weszła do nas dziewczyna.
  • Pięknie wyglądasz - zaniemówiłam widząc ją.
  • Dziękuję Ty również - zaśmiała się.
  • Mam coś dla Ciebie  - uśmiechnęłam się.
  • Tylko lepiej usiądź i nie mdlej - dodał Moritz.
Mina dziewczyny oczywiście była nie do opisania, gdy podał jej dość ciężkie pudełko oprawione w żółto-czarny papier w paski, a dużą kokardą. A Marco prawie zemdlał, gdy zobaczył szczeniaka na rekach ukochanej.
  • No to tak ode mnie byś za mną bardzo nie tęskniła, gdy już wyjadę - uśmiechnęłam się powstrzymując łzy.
  • Wariatko zwariowałaś - zaczęła piszczeć również się wzruszając.
  • Nie to tak z miłości do Ciebie  - podeszłam do niej obejmując od tyłu by nie zgnieść maluszka.
  • Dziękuję bardzo - westchnęła.
  • Ależ nie ma za co to taki prezent ode mnie. Łucja też dostała - puściłam jej oczko.
  • Zbieramy się, bo mało czasu jest - rzucił Marco.
Po dojeździe pod mury szkoły zebrało nam się na łzy, ale jakoś się powstrzymywałyśmy. Cały czas widziałam radość blondynki po otrzymaniu upragnionego pieska. Po rozdaniu nagród na auli udałyśmy się po świadectwa, gdzie nasze emocje opadły zalałyśmy się łzami. Najgorsze było pożegnanie z przyjaciółkami, które jeszcze nie wiedziały, że nie wrócimy we wrześniu. Oczywiście nasi panowie zostali na dworze (a co tam się działo nie muszę opisywać). Po powrocie do domu zostałam wyściskana przez siostrę, po czym szybko napisałam eska Natalii, że jadę po nią. Marcel już tam czekał na mnie, oraz szybko spakowałam wszystkie rzeczy i udałam się w trasę. Mo podrzucił mnie tylko do Poznania gdzie byłam umówiona z młodszym Hummelsem. Gdy się spotkaliśmy przepakowaliśmy tylko samochody. Ukochany zabrał moje i Marcela rzeczy do Niemiec sam udając się w trasę. Po 30 minutach wraz z naszą najmłodszą towarzyszką ruszyliśmy w drogę do Dortmundu. Po bardzo długiej podróży dostaliśmy w końcu do utęsknionego miejsca.
  • Matko - to słyszałam od dwóch godzin od kiedy jesteśmy w żółto-czarnym mieście.
  • Nati spokojnie - westchnęłam.
  • Tu sie nie da być spokojnym, ani opanowanym - chodziła jak obłąkana po ogrodzie Leitnerów.
  • Da my też tak miałyśmy na początku - zaśmiała się Magda siadając na schodach obok mnie.
  • Jesteście niesamowite - zawołała rzucając się na nas.
  • Ja??!! Wydaje Ci się, ale ona owszem - poklepałam blond przyjaciółkę po plecach. 
  • Dostaniesz - krzyknęła Magda, gdy zachowałam bezpieczną pozycję.
  • O rany - Natalia nagle usiadła.
  • Coś nie tak - zareagowałam, ale nie odpowiedziała wskazała tylko palcem na dwóch mężczyzn.
  • A mówisz o Mo i Marco - wzruszyłam ramionami, gdy tylko się dosiedli.
  • Ty jesteś zapewne Natalia Frąckowiak - Moritz pochwalił się swoja nienaganną polszczyzną.
  • Oczywiście - podała mu rękę, ale ten ją przytulił. 
  • Miło mi Cię w takim razie w końcu poznać - zaśmiał się Niemiec.
  • Kochanie gotowa - odezwał się Marcel.
  • Tak tak - odezwała się, a my spojrzeliśmy po sobie.
  • Gdzie się wybieracie - zaciekawili się panowie.
  • Zabieram ją ze sobą do Hiszpanii - powiadomił Marcel.
  • Cooo - wymsknęło mi się.
  • Coś nie tak - zdziwiła się dziewczyna.
  • Tak myślałam, że zostaniesz ze mną póki nie wyjadę - posmutniałam.
  • To moja wina, ale odwiedzimy Cię - chłopak obejmując dziewczynę.
  • Jasne- westchnęłam.
  • Noo z tym tylko, że my już jutro wyjeżdżamy do Stuttgartu - dodał Moritz obejmując mnie.
  • Szkoda - westchnęła Nati żegnając się ze wszystkimi.
  • To już jutro - zawołała Magda ze smutkiem.
  • No niestety to już jutro - powiedziałam wchodząc do domu, bo na dworze było coraz zimniej jak na 22 w nocy.
  • Będę tęsknić - przytuliła mnie mocno powalając na puchaty dywan.
  • Ja też - ledwo łapiąc oddech.
  • Ej dziewczynę mi udusisz - zaśmiał się Mo, gdy Marco podnosił Magdę.
Resztę wieczoru spędziliśmy na wygłupach i zabawach. Jeszcze nie wyjechałam, a już strasznie tęskniłam. Około 3 nad ranem przyjaciele zwinęli się do siebie, a my poszliśmy spać . . 

*****
Wybaczcie, że tak krótki, ale chciałam zbudować napięcie trochę. Rozdział dedykuję wszystkim tym co są ze mną i mnie wspierają:*** kocham Was kochane;))) A jeszcze tablet mi się buntuje;(( widzimy się więc pod koniec czerwca. Już tęsknię;(((

środa, 21 maja 2014

Rozdział 77

''[. . .] Po kilku pytaniach przyszła kolej na konkurencje, które każda z nas musiała wymyślić. Ja miałam rzuty karne, Magda żonglerkę, a Ania zrobiła pokaz karate.Od nas zależało także to kogo weźmiemy(ja już miałam pewne ochotniczki). . . ''



Nie chciałam, ani nie miałam zamiaru robić nikomu przykrości. Bo nie należę do takich osób, a sama kiedyś byłam ofiarą gnębienia rówieśników. Ale jeśli ktoś krzywdzi bliskie mi osoby w dodatku przy mojej osobie to nie ma miejsca dla szacunku. Mianowicie miałam już dwie pewne osoby, które postanowiłam naprowadzić na odpowiednią droga, albo chociaż doprowadzić do tego by poczuły się jak Natalia, gdy ją prześladowały będąc w grupie. 
  • Masz już kogoś - zapytała Magda, przerywając moje rozmyślenia.
  • Oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się, gdy Ania poszukiwała kilku ochotników, których były dziesiątki.
  • O to pomóż mi, bo mam tylko Natalie - posmutniała.
  • Hmm. . . weź jej towarzyszkę - wskazałam na szatynkę siedzącą obok naszej przyjaciółki.
  • Mówisz o Darii??
  • Noooo, a czemu nie potrafią grać, więc udowodnią innym na co je stać i nie pozwolą by ktoś je gnębił - uśmiechnęłam się.
  • Masz rację - podsumowała Magda uciekając do Marco i reszty chłopaków. 
Na razie wolałam nie pchać się do przodu, ani do chłopaków. Obserwowałam wszystko z bezpiecznej odległości. Moje myśli krążyły między tym co się tu dzieje, a moim stanem zdrowia. Było mi troszkę słabo, ale to może przez dość ciepłe powietrze na auli. Plus minus te niemożliwe mdłości, które nie wiem w ogóle z czego mogły się wziąć. Gdy usłyszałam swoje imię szybko się otrząsnęłam. Pokaz Anny Lewandowskiej dobiegł końca, a ja żałowałam, że nie zwróciłam dużej uwagi na niego, ale wnioskując po radości uczniów można było się wszystkiego dowiedzieć. Po zaproszeniu do siebie swoich ochotników lekko zwątpiłam w swoje umiejętności.
  • Zuzka dasz radę - podszedł do mnie Łukasz.
  • Boję się - wyszeptałam wycofując do tyłu.
  • Spokojnie nie możesz teraz w siebie zwątpić. Przecież jesteś bardzo dobra. Jakbyś nie była to by Cie tu z nami nie było - złapał mnie, gdy zaczepiłam się o kable lecąc do przodu jak długa.
  • Dziękuję - wyszeptałam w jego bluzę.
  • Nie masz za co po prostu tam wyjdź. Tylko się nie przewróć - dodał.
  • Tak Łukaszku po prostu sobie tam wyjdź. Dla Ciebie to pikuś - westchnęłam sama do siebie.
  • Ja jeszcze nie ogłuchłem. Pomyśl sobie, że siedzą tu Twoi przyjaciele i rodzina nikt więcej, a dasz radę. Mi to pomagało przed pierwszym meczem - uśmiechnął się do dziewczyn stojących z Magda.
  • Cześć jestem Zuzanna Padlowska, miło mi Was poznać. Jak się nazywacie - zwróciłam się do czwórki dziewczyn.
  • Ja jestem Martyna, a ta tutaj to moja przyjaciółka Paulina - wyrecytowała blondynka wskazując na farbowaną brunetkę.
  • Za to to jest Natalia i Daria - zaśmiała się Magda.
  • Ohh. .  miło mi - pocałowałam dziewczyny w policzek.
  • Matko bardzo miło mi Was poznać, ale gdzie Twój chłopak - zapytała podekscytowana Daria.
  • Załatwia ważne sprawy związane z przeprowadzką i wypożyczeniem - westchnęłam tęskniąc za Moritzem.
  • Przepraszam nie powinnam - zwiesiła głowę.
  • Nic się nie stało, a teraz chodźmy, bo czas nas goni.
Konkurencje przebiegły dość szybko, a to może dlatego, że wspaniale się bawiliśmy. No mimo tego, że Martyna z Pauliną ciągle narzekały, że nic im nie wychodzi. Albo grały na nerwach dziewczyną dobierając się do ich partnerów podczas, gdy rozdawali autografy i robili zdjęcia.
  • Jeszcze raz ta ręka zjedzie po torsie Roberta, a nie ręczę za siebie - wyszeptała Ania cała w nerwach.
  • Spokojnie Aniu - próbowałam ją uspokoić.
  • Jeśli Martyna zaraz nie zabierze swojej łapy od Marco to wybije jej te ząbki - zawołała Magda, którą w ostatniej chwili powstrzymała Natalia.
  • Czy tylko ja widzę jak te dziewczyny ślinią się na widok chłopaków - zapytała Agata widząc jak młode dziewczyny legną do ich partnerów.
  • Wydrapię zaraz oczy Martynie - ogłosiła wściekła Magda, gdy nastolatki przekroczyły granice.
  • Kochani została jeszcze jedna konkurencja i zostaje się nam z Wami pożegnać - zareagowałam szybko ogłaszając swoje myśli na głos.
Szybko przeszliśmy do rzutów karnych nie powiem, że zaskoczyły mnie umiejętności Darii i Natalii. Ale to co wyprawiała blondi i jej psiapsióła zadziwiało chyba wszystkich. Zastanawiałam się tylko czy ona to robiły specjalnie czy na serio były takimi (matko brakuje mi słów na ich brak umiejętności). Jak nie przestrzeliwały piłkę to celowały w ogóle nie w bramkę. Momentami modliłam się by nie dostać w brzuch, bo moje mdłości to była ostatnia rzecz jakiej teraz chciałam. Chyba po 10 piłce lecącej w chłopaków siedzących za 'bramką' to prócz gwizdów uczniów w stronę nastolatek i okrzyków chłopaków błagających o bezpieczne miejsce nie słyszałam nic więcej.
  • Zuzka do cholery obroniła byś coś w końcu - krzyknął lekko poddenerwowany Marco(pierwszy raz nie dziwię się, że jest zły, ale co ja poradzę na ta ich nie subordynację) 
  • Wybacz mi bardzo, ale tu nawet fantastyczna czwórka nie pomoże - odpowiedziałam.
  • No tu się zgodzę. Jest zdolna, ale dwumetrowego zasięgu ręki nie ma - Błaszczu szybko stanął po mojej stronie.
  • Ja bym to obronił - wstał z krzesła wypinając się do przodu (taki Reus doprowadzał mnie do białej gorączki).
  • Tak jesteś taki mądry to proszę - rzuciłam w niego rękawicami. Piąstkując jeszcze lecącą w moją stronę piłkę.
  • No to się zacznie - westchnęła poirytowana Magd.
  • Nie wierzysz we mnie - odwrócił się jeszcze do ukochanej patrząc jej prosto w oczy.
  • Wierzę w Ciebie z nimi trochę gorzej - ruszyła głową w stronę nieskoordynowanych dziewczyn.
  • Powodzenia - puściłam mu jeszcze oczko i odsunęłam się ze wszystkimi na bezpieczną odległość.
Nie oddały nawet 10 strzałów, a Marco wiał już na zewnątrz byle jak najdalej od nich. No cóż sam się o to prosił.
  • No to my dziękujemy już państwu oraz Wam dziewczyny. Wychowawcy dostali pliki naszych autografów i zdjęć z podpisami. Bardzo miło było nam tu gościć i miejmy do zobaczenia na stadionach - podziękował Robert.
  • Nati - zawołałam przyjaciółkę, gdy niektórzy żegnali się ze mną i Magda w wyjściu.
  • Tak??
  • Co z tym naszym wjazdem możesz - zapytałam ją, bo nie byłam pewna czy jej rodzice się zgodzili.
  • Tak wyrazili zgodę po dłuższych namowach i mogę jechać z Tobą i resztą - uśmiechnęła się.
  • Dobra to ja jutro od razu po swoim zakończeniu przyjadę po Ciebie. Bądź już najlepiej spakowana żebyśmy nie czekali. A teraz zmykamy już, bo mamy jeszcze kilka spraw - przytuliłam dziewczynę.
  • Będę gotowa, ale to się zgadamy gdzie, bo nie wiem jak to będzie z moim zakończeniem - dodała macając nam.
  • Gdzie reszta - zapytała Magda widząc tylko Marco i Marcela.
  • Zabrali się, bo jutro lecą na wakacje - westchnął Marcel.
  • Okey to jedziecie z nami czy od razu do domu - zapytałam przyjaciół.
  • Jedziemy z Tobą - odpowiedziała Magda.
Droga jakoś nadzwyczajnie się nam ciągnęła, a to dlatego, że korki w szczycie to była katastrofa. Po dotarciu na miejsce bezproblemowo wbiegliśmy na odpowiedni odział, a następnie do gabinetu Patryka. No oczywiście z naszym wyczuciem czasu gorzej być nie mogło.
  • UPS. . . Chyba w czymś przeszkodziliśmy - zaśmiał się Marcel.
  • Nie chyba tylko na pewno - zareagował Marco ledwo powstrzymując od wybuchu śmiechu.
  • Odezwijcie się jak skończycie, a my poczekamy na korytarzu - powiedziała Magda, bo mnie całkowicie zatkało. Tym bardziej, że mnie i Mo, Marco też nakrył w dwuznacznej sytuacji.
  • Ale wtopa - odetchnęłam, gdy nie musiałam już tego oglądać.
  • Przepraszam już jesteśmy - pokazał się doktor w drzwiach z mega burakiem na twarzy.
  • Wybaczcie, że nakryliście nas w takiej sytuacji - nie gorsza była jego partnerka.
  • Dla nas to norma - rzucił Marco na co dostał ukrytego kopa od Magdy.
  • Znaczy przynajmniej ja - złapał się za obolałe miejsce.
  • Miło mi poznać naszych kolejnych wiernych fanów, ale przejdźmy do rzeczy - powiedziałam.
  • Najpierw pozbądźcie się tych rumieńców. My udamy, że nic się nie stało, Wy też i będzie happy end - zaproponował Marcel.
  • Marcel - zmierzyłam go wzrokiem.
  • No co no taka prawda - uśmiechnął się tym z tym powalającym wzrokiem w moją stronę (matko zapomniałam jak się oddycha).
Wszyscy wyszliśmy na miasto porobić sobie zdjęcia i po prostu miło spędzić dzień(choć i bez nas co to niektórzy dobrze się bawili). Nie powiem wszystko szło wręcz wspaniale. Zostawiliśmy im kilka zdjęć z nami, a resztę zabraliśmy. 
Wieczorem postanowiliśmy już wracać, ale tym razem nie poszłam na układ, że co stacje benzynową stop. Na miejscu nie miałam siły się nawet rozpakować po prostu padłam bezsilnie na łóżko.
  • Ooo lubię jak nie masz sił się ze mną kłócić - podeszła do mnie siostra.
  • Łucja spadaj - rzuciłam w nią poduszka, ale chyba nie trafiłam
  • Oj Zuzka dawno się nie widziałyśmy. Jak jesteś w Polsce to się praktycznie nie widujemy - westchnęła siadając na skraju łóżka.
  • Siostra no nie mam siły daj mi spokój - westchnęłam przetaczając swoje zwłoki na brzuch.
  • Ale ja chcę tylko pogadać - nalegała.
  • Czego ??!!
  • No tak szybko tu wparowałaś, że nawet nie zauważyłaś co się dzieje - usłyszałam w jej głosie sarkazm.
  • Jesteś w ciąży - zapytałam od niechcenia. 
  • Oszalałaś - oddała mi z poduszki.
  • No to możesz łaskawie przejść do rzeczy- warknęła lekko poirytowana.
  • Księżniczko moja kochana nie złość się tak, bo to urodzie szkodzi - usłyszałam znajomy głos, ale nie był to Marcel.
  • Nie wierzę - podniosłam bezsilnie głowę.
  • To uwierz - znów poczułam motylki w brzuchu.
  • Mo - wpadłam mu w ramiona.
  • W takim razie ja Was zostawię - usłyszałam jak siostra oddala się w stronę drzwi.
  • Spokojnie kochanie - ujął mnie w swoich ramionach.
  • Co Ty tu robisz - zapytałam nadal się w niego wtulając.
  • Mówiłem Ci, że mam niespodziankę, ale byłaś tak zabiegana, że pewnie zapomniałaś - zaśmiał się siadając ze mną na łóżku.
Jak zwykle skleroza nie boli, ale obiecuję sobie, że już nigdy nie wpakuje w coś tak zakręconego. A na pewno nie tak szybko, bo to jest bardzo przyjemne, ale tyle akcji na raz to nie dla mnie. Po szybkiej kąpieli wróciłam do chłopaka i opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami co działo się podczas jego nieobecności. Oczy miał mniej więcej wielkości denka od pięciolitrowego słoika. Nie pamiętam w sumie nawet kiedy zasnęłam, ale obudziły mnie wiertarki i czyjeś krzywki dochodzące z dworu.
  • O cholera zaspałam - zerwałam się z łóżka.
  • Dzień dobry kotku - zobaczyłam chłopaka w białej koszulce natychmiastowo się uspokajając.
  • Która godzina ??
  • 8:30 Spokojnie zakończenie masz na 10 - podał mi telefon.
  • Okey, okey. Lecę szybko się ogarnąć - zeskoczyłam z łóżka chwytając wcześniej przygotowany zestaw ubrań.
  • Ja już Cię spakowałem - dodał ukochany.
  • No no dzień dobry - przywitali mnie panowie od remontu.
  • Dobry - odkrzyknęłam zlatując w samej piżamie na dół.
Dawno nie brałam tak szybko prysznica, ale dziś kończyłam polską szkołę i na stałe wyprowadzałam się do Niemiec i to tam planowałam kontynuację swoją edukację. Miałam niezły dylemat wczoraj co na siebie włożyć, ale mama z Mo i Marcelem bardzo mi pomogli. 
  • Wow to o wiele lepiej wygląda na Tobie niż na manekinie - zareagował Marcel, który czekał, aż opuszczę łazienkę.
  • Dziękuję - zarumieniłam się.
  • Oo kocham Twoje rumieńce - przytulił mnie od tyłu Mo.
  • Ejj przestańcie - zakryłam twarz dłońmi.
  • Dobra z drogi, bo muszę się ogarnąć - młody Hummels pchając się do drzwi.
  • Wariat - zaśmiałam się. Idąc z ukochanym do salonu, gdzie czekali rodzice, Łucja z Leo.
  • I co opuścisz nas - zapytał Bittencourt kończąc kawę.
  • No, ale to nie na długo. Przecież będę tu przyjeżdżać na wakacje święta czy ferie, oraz jak tylko będę miała kilka dni wolnego - ogłosiłam mając łzy w oczach.
  • Będzie nam Ciebie brakowało - odezwał się tato.
  • Mnie was również, ale damy rade  - uśmiechnęłam się.
  • Ogólnie Mo załatwiłeś coś dla mnie - zapytałam.
  • Tak kochanie jest w pokoju.
Na te słowa szybko udałam się do pokoju obok, aby sprawdzić czy Mo spełnił moją prośbę przed wyjazdem do Polski. Oczywiście można było na nim polegać i wszystko poszło po mojej myśli.

******
Matko nareszcie coś wyskrobałam. Nie wiem kiedy będzie następny, jeżeli nie uda mi się nic wymyślić do końca maja to rozdziału nie będzie aż do końca czerwca. Już Wam tłumacze dlaczego. A to dlatego, że 15 czerwca kończę osiemnaście lat :DD Matko to już:)) 16.06 mam pisemny egzamin,a 26.06 praktyczny i muszę się zacząć uczyć, bo czasu coraz mniej, a nauki coraz więcej. Niestety statystyki tez trochę spadły, więc nie mam motywacji do pisania:(

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 76

[. . .] Chciałam się dowiedzieć co z tymi odwiedzinami piłkarzy, bo jest taki problem, że ja jutro jadę do siebie do szkoły na zakończenie i od razu potem wylatuje. . ."


  • Dobrze proszę usiąść - zaprosiła nas do środka, abyśmy się rozgościły.
Gabinet nie różnił się od tych wszystkich, które widziałam w swoim życiu. Pomieszczenie gdzie prace sprawowała głowa szkoły - dyrektorka poprzedzało pomieszczenie sekretariatu. Oba były w standardowych kolorach, ale ten był wyjątkowy, bo gdzieniegdzie dało się dostrzec odcienie błękitu i czerwieni.  Rozsiadłyśmy się na wygodnej czarnej kanapie przy szklanym stoliku. Gdy asystentka przyniosła porcelanowe filiżanki w czarne wzory (jejku wszystko tak na poważnie, a ja w bluzie z pandą).
  • Kawę, herbatę - zaproponowała stawiając dzbanek pełen czarnego i brązowego napoju.
  • Nie dziękuję spieszy mi się trochę - życzliwie się uśmiechnęłam.
  • Przechodząc do pytania muszę wiedzieć ile osób miało by dotrzeć, bo już dyżurny poszedł oświadczyć o ważnym zebraniu na auli za kilka godzin.
  • Planuje 9 ze mną włącznie, ale jedna z piłkarek Borussii jest w szpitalu nie wiem czy zdarzy wyjść, oraz nie wiem gdzie podziały się moje trzy gwiazdy i czy nie przybędą z partnerkami. O której Pani chciała by ich zobaczyć- tłumaczyłam się, bo im oczywiście nie spieszyło się dać mi jakikolwiek znak życia.
  • Jeśli Wam pasuje to około 11/12. Bo muszę przygotować wszystko. A kto będzie - ponowiła pytanie.
  • Dochodzi 9, więc na spokojnie powinniśmy być na 11. A będzie Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek, Mario Gotze, Marcel i Mats Hummels, Marco Reus, Magdalena Padlowska oraz ja. - wyliczyłam wszystko.
  • O bardzo się cieszę. Niedawno uczniowie mnie prosili, aby znaną Trójce Borussi Dortmund tutaj ściągnąć - uśmiechnęłam się podając mi dłoń.
  • Dziękuję i do widzenia - wstałam podając dłoń dyrektorce w geście pożegnania i wraz z przyjaciółka wyszłyśmy na pusty korytarz.
  • Denerwujesz się - zapytała Natalia.
  • Niee. . .eee.
  • Jasne widzę i słyszę właśnie - zakpiła sobie z uśmiechem na twarzy.
  • No dobra trochę tak, ale... - nie dokończyłam, bo zaczął mi dzwonić telefon. Wyszeptałam tylko krótkie przepraszam.
  • Zuzka gdzie jesteś tu Marco - odezwał się piłkarz.
  • No już myślałam, że się nie odezwiecie. Jak tam dostała wypis - zapytałam nie zwlekając.
  • Oczywiście, że tak poszła do łazienki się ogarnąć i zaraz wychodzimy napisz mi adres hotelu . . . .
  • Czekaj, bo ja jestem w szkole to zaraz po Was podjadę, a reszta najwyżej zostanie tu - przerwałam mu.
  • Dobra to my będziemy czekać na Ciebie - zaśmiał się.
  • No, żebym to ja na Was zakochańce nie musiała czekać - uśmiechnęłam się do słuchawki.
  • Do zobaczenia w takim razie mała - rozłączył się (dostanie za tą małą)
Po wyjściu na świeże powietrze nie dostrzegłam chłopaków, ale samochód stał tam gdzie powinnien. Wysłałam im tylko wiadomość o treści, że gdziekolwiek są to o 10 widzimy się pod szkołą, a ja pojechałam po Magdę z Reusem. Po 10 minutach byłam pod szpitalem, ale pary jak zwykle nigdzie nie było. Niestety paparazzi też musiało tam stać, więc nie mogłam wyjść po nich. Siedziałam tak za kierownicą ukrywając się za full-capem Mario, bo zostawił wraz z okularami (ale się rozszalał, żeby w Dortmundzie chodził tak na luzie to kibice byli by szczęśliwi, choć przez ten transfer do Bayernu to nawet pod przykryciem wszyscy wiedzieli, że to ten''judasz''. Nienawidzę, gdy tak mówią). Siedziałam tak słuchając radia, gdy Marco z Magdą wpakowali się na tyle siedzenia.
  • Nie będzie Wam tam ciasno - zapytałam patrząc przez lusterko jak cisną si.
  • Nic nie mów jedź - krzyknęła blondynka.
  • Oj dobrze już - odpaliłam silnik i z piskiem opon odjechałam z pod placówki.
  • Myszko, ale spokojnie przecież nic się nie stało - chłopak próbował ją uspokoić, a ja skupiałam się na drodze. 
  • Wkurzył mnie ten natrętny dziennikarz i tyle - warknęła wyrywając swoją rękę z jego uścisku.
  • Wiecie nie chce się wtrącać, ale atmosfera tutaj zrobiła się trochę ciężka. Ogarnijcie się, albo chociaż podzielcie tym co Was męczy, bo Was zaraz wyrzucę - oświadczyłam dość poważnie choć miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. 
  • A, bo wiesz jacy bywają dziennikarze. Zapytał się jej jeden czy jest ze mną dla kasy i czy specjalnie odegrała to przedstawienie by zwrócić moją uwagę na siebie - powiedział Marco, widząc brak jej reakcji.
  • Oj głuptasie nie wygłupiaj się. Dzisiaj jesteśmy tutaj ostatni dzień nie warto się denerwować i tracić czasu na nerwy, gdy spełniają się marzenia Natalii.
  • Masz rację - odpowiedziała po dłuższym namyśle.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Czas w hotelu, także nie uległ zmianom. Dziewczyna poszła się kąpać, a ja z Marco pakować, bo o 15 kończyła się nasz doba hotelowa. Nienawidzę tego chłopaka od czasu gdy zranił Magdę i faktu, że nie lubi osób nieśmiałych. Ostatnio jednak wszystko zaczęło się zmieniać, bo piłkarz przechodził samego siebie by odzyskać moje zaufanie. Podobało mi się to, ale nadal nie zmieniało nastawienia w stosunku od jego osoby. Choć to nie oznacza, że zawsze będę taka oschła w stosunku do niego. Kolejną rzeczą, która zaprzątała mi głowę było mieszkanie z 3 mężczyznami w jednym domu(matko w co ja się wpakowałam). Przerażała mnie sama myśl, a co dopiero to, ze za kilka dni koszmar stanie się rzeczywistością. W ogóle sobie tego nie wyobrażam, dlatego mam cichą nadzieję, że któryś z nich ma dziewczynę, chociażby koleżankę( oni różnie nazywają swoje partnerki i czasami sama nie ogarniam).
  • Zuzka telefon - zawołał Marco, gdy zmiatałam balkon.
  • Kto dzwoni??!!
  • Mario - wściubił nos między drzwi.
  • Odbierz i daj na głośnik, bo jak widzisz jestem zajęta.
  • Cześć kochanie my czekamy gdzie jesteś - rozbrzmiał radosny głos Marcela.
  • Marcyśka, a Ty co z telefonu Mario - zdziwiłam się wchodząc z powrotem do budynku.
  • No, bo poszedł do sklepu, a my czekamy i czekamy, a Was nie ma - zaśmiał się Mats.
  • Na nudę na pewno nie narzekacie - zaśmiał się Reus słysząc piski i okrzyki szczęścia.
  • Przesadzasz, a kiedy będziecie - zapytali chórkiem.
  • Jak Magda wylezie z łazienki, bo w sumie jesteśmy już spakowani. Lewy ma przyprowadzić jej auto, a Błaszczu z Piszczem są już w drodze swoimi - uśmiechnął się do mnie dając jasno do zrozumienia bym wyluzowała.
  • Jestem - akurat z łazienki wyskoczyła blondynka.
  • No pięknie wyglądasz - od razu podszedł do niej Marco.
  • Okey chłopaki już wychodzimy - zaśmiałam się rozłączając. Po zakończeniu połączenia nie minęła chwila, zdążyłam wziąć walizkę, a miałam kolejny telefon.
  • Tak Moritz - zdziwiłam się troszkę.
  • Hej kochanie słyszę, że jesteś zdziwiona, ale od rana próbuję się z Tobą skontaktować. Co robiłaś, że nie odbierałaś - martwił się.
  • Wybacz misiek, ale wiesz dziś wracam do domu, a jeszcze to z Magdą. I mam małe oberwanie głowy wybacz, a co chcesz??
  • Byłem ciekaw o której masz to zakończenie jutro.
  • Dokładnie o 10, a co??
  • Niespodzianka zobaczysz jutro. Całuski kochanie, bo prowadzę do wieczora - nie zdążyłam odpowiedzieć, bo się rozłączył.
Gdy Marco zwalniał nasz pokój, który jak się okazało był tylko zajmowany przez nas, bo chłopcy opuścili je już kilka godzin temu. Staliśmy przed budynkiem w oczekiwaniu na piłkarza, gdy dostrzegłam samochód Magdy i Porsche Ani Lewandowskiej. 
  • Widzisz to co ja - szturchnęła mnie przyjaciółka. 
  • No właśnie widzę - przetarłam zdziwione oczy.
  • Ania - zawołałam zdziwiona.
  • Cześć Zuza tez się cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęła się.
  • Co Wy tu robicie - zdziwiłam się widząc Piszcza z Błaszczem i żonami.
  • A no chłopaki mówili, że ich potrzebujesz, a jeśli chodzi o Ciebie to byłyśmy pewne, że to coś szalonego, więc oto jesteśmy. - zaśmiała się Agata przytulając Magdę.
  • Miło - zarumieniłam się.
  • Więc co jedziemy, bo reszta czeka - akurat wyszedł Marco.
  • Nooo, to Wy razem - wskazałam na Magdę i Reusa - Wy razem i Wy też  - upewniłam się pytając pary.
  • Tak, a Ty nas pokierujesz gdzie, bo my nie wiemy - zaśmiał się Kuba.
  • Okey chodźmy, bo zaraz będzie co Wy tu robicie - wpakowałam walizkę na tylne siedzenie i ruszyłam w drogę.
Znów w dość krótkim czasie dojechaliśmy pod szkołę, gdzie zaparkowaliśmy pojazdy i weszliśmy na teren placówki. 
  • A co w ogóle chodzi - zapytał Błaszczykowski.
  • O to, że odwiedzicie tę oto szkołę - zaśmiała się Magda.
  • No mam nadzieję, że wiecie co mówić i nie potrzeba improwizacji - zapytałam dostrzegając resztę chłopaków wraz z Natalią.
  • Oczywiście nie raz się odwiedzało placówki wychowawcze - machnął ręką Piszczu. 
  • Więc dziewczyny usiądą razem z nami, a by będziecie się w tym czasie produkować - zaśmiałam się przytulając blondynkę.
  • No dzięki, a masz szczęście, że zawsze mamy karty i markery przy sobie, bo tak z pusta ręką no to nie wypada - rzucił Mario.
  • Spokojnie kochany. Ja tu mam wszystko - wyjęłam z torebki zdjęcia swoje, Magdy i chłopaków.
Po wytłumaczeniu reszty mało ważnych szczegółów wraz z panami poszliśmy do gabinetu dyrektorki obwieszczając, że jesteśmy już gotowi do odwiedzin. Po porobieniu grupowych zdjęć szkolny aparatem udaliśmy się na aulę. Najbardziej cieszyła mnie myśl, że Natalia miała świetne kontakty z Wags piłkarzy. Usiadłyśmy w różnych częściach sali by móc spokojnie pomagać uczniom w odpowiedziach jeżeli jakikolwiek piłkarz w ogóle by o coś pytał.
  • Matko widzicie te koleżaneczki Natalii - usłyszałam piskliwy głos za sobą, aż mnie ciary przeszły.
  • Jakiej Natalii - odpowiedział kolejny głosik.
  • Frąckowiak wiesz ta co się uważa nie wiadomo za co.
  • A tak słyszałam, że nie źle owinęła sobie wokół palca tą piłkarkę i piłkarzy by ich wykorzystać, a potem pokazać swoją prawdziwą twarzyczkę - grzecznie słuchałam jak obrażają mi przyjaciółkę.
  • Zuza ja to widzę uspokój się, bo zaraz wybuchniesz - złapała mnie za rękę Ania.
  • Staram się, ale obrócić się tez nie moge, bo wszyscy zauważą, że tu siedzimy - policzyłam do 3 od razu uspokajając nerwy, akurat nasze gwiazdy zaczęły wychodzić.
  • To się nam Robert denerwuje - zauważyła karateczka.
  • Czemu tak uważasz - zaciekawiłam się.
  • Widzisz jak zaciera dłonie i macha nogami - uśmiechnęła się.
  • A no ojejki, ale ekstra nie wiedziałam, że on wie co to nerwy - zasłoniłam ręką usta, bo Pani dyrektor akurat przedstawiała obecnych gości.
  • Wiem także, że gdzieś na sali znajdują się Panie i przyjaciółki tych oto Panów. Bardzo bym prosiła, aby po wyczytaniu imienia i nazwiska pokazały się gdzie są - Pani Elżbieta (tak miała na imię najważniejsza osoba w szkole) rozejrzała się  po tłumie z uśmiechem na twarzy.
  • Magdalena Padlowska partnerka obecnego tutaj Marco Reusa - wyczytała, a na drugiej stronie wstała dziewczyna z rumieńcami na twarzy, gdy piłkarz zwrócił na nią uwagę. 
  • Miło nam Panią poznać, więc może teraz Ewa Piszczek jak mówi samo nazwisko. . .
  • Żona Łukasza Piszczka - przerwała by uczniowie mogli dokończyć, a Ewa nieśmiało wstała machając wszystkim dookoła.
  • Następnie gdzieś w tłumie siedzi nasza uczennica Natalia Frąckowiak i Agata Błaszczykowska. Wielkie brawa dla nich - zaśmiała się, a dziewczyny wstał dumnie kłaniając się wszystkim.
  • Oraz żona najlepszego polskiego snajpera i najlepsza karateczka Anna Lewandowska wraz z bramkarką Zuzanną Padlowską.
  • Co?? To one tu były, a ja ich nie poznałam - znów usłyszałam piskliwy głosik.
  • Miło nam tu przebywać z tak wspaniałymi ludźmi - przemówiła moja towarzyszka widząc mój zabójczy wzrok.
Dalej głos przejął Kuba, bo Robert tłumaczył Reusowi, a Lukasz braciom i Mario. Dość zabawnie wyglądały miny chłopaków jak dostawali pytania których nie do końca rozumieli mimo, że znali język. Reszta spotkania minęła dość spokojnie i w bardzo radosnej atmosferze, bo Marco i Mats popisywali się sowim łamanym językiem. Wszystko przeszło dość fajnie dopóki nie przyszła kolej na konkursy i konkurencje.
  • Zapraszamy naszych gości - Magdę, Zuzannę oraz Anię - usłyszałam głos Piszczynio.
  • Co oni kombinują - zapytałam Anię, która wzrokiem zabójcy patrzyła na ukochanego.
  • Nie wiem - skrzywiła się chętna do zabicie męża.
  • Więc teraz rozpoczniemy konkurs wiedzy na temat tych pięknych kobiet - zaśmiał się Marco, co jeszcze bardziej rozbawiło naszych widzów
  • Świetnie  - parsknęła Magda.
  • Spokojnie tez się ciesze z tego powodu - powiedziałam z sarkazmem w głosie.
Po kilku pytaniach przyszła na kolej na konkurencje, które każda z nas musiała wymyślić. Ja miałam rzuty karne, Magda żonglerkę, a Ania zrobiła pokaz karate.Od nas zależało także to kogo weźmiemy ja już miałam pewne ochotniczki. . . 

*****
Wybaczcie, że taki bezsensu, ale trochę bez weny ;((( Mam nadzieję, że nie jesteście źli, ale zablokowałam anonimowe komentarze. To tyle na dziś mam nadzieję, że się chociaż Wam spodoba.