''[. . .] Po
kilku pytaniach przyszła kolej na konkurencje, które każda z nas
musiała wymyślić. Ja miałam rzuty karne, Magda żonglerkę, a Ania zrobiła
pokaz karate.Od nas zależało także to kogo weźmiemy(ja już miałam pewne
ochotniczki). . . ''
Nie chciałam, ani nie miałam zamiaru robić nikomu przykrości. Bo nie należę do takich osób, a sama kiedyś byłam ofiarą gnębienia rówieśników. Ale jeśli ktoś krzywdzi bliskie mi osoby w dodatku przy mojej osobie to nie ma miejsca dla szacunku. Mianowicie miałam już dwie pewne osoby, które postanowiłam naprowadzić na odpowiednią droga, albo chociaż doprowadzić do tego by poczuły się jak Natalia, gdy ją prześladowały będąc w grupie.
- Masz już kogoś - zapytała Magda, przerywając moje rozmyślenia.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęłam się, gdy Ania poszukiwała kilku ochotników, których były dziesiątki.
- O to pomóż mi, bo mam tylko Natalie - posmutniała.
- Hmm. . . weź jej towarzyszkę - wskazałam na szatynkę siedzącą obok naszej przyjaciółki.
- Mówisz o Darii??
- Noooo, a czemu nie potrafią grać, więc udowodnią innym na co je stać i nie pozwolą by ktoś je gnębił - uśmiechnęłam się.
- Masz rację - podsumowała Magda uciekając do Marco i reszty chłopaków.
Na razie wolałam nie pchać się do przodu, ani do chłopaków. Obserwowałam wszystko z bezpiecznej odległości. Moje myśli krążyły między tym co się tu dzieje, a moim stanem zdrowia. Było mi troszkę słabo, ale to może przez dość ciepłe powietrze na auli. Plus minus te niemożliwe mdłości, które nie wiem w ogóle z czego mogły się wziąć. Gdy usłyszałam swoje imię szybko się otrząsnęłam. Pokaz Anny Lewandowskiej dobiegł końca, a ja żałowałam, że nie zwróciłam dużej uwagi na niego, ale wnioskując po radości uczniów można było się wszystkiego dowiedzieć. Po zaproszeniu do siebie swoich ochotników lekko zwątpiłam w swoje umiejętności.
- Zuzka dasz radę - podszedł do mnie Łukasz.
- Boję się - wyszeptałam wycofując do tyłu.
- Spokojnie nie możesz teraz w siebie zwątpić. Przecież jesteś bardzo dobra. Jakbyś nie była to by Cie tu z nami nie było - złapał mnie, gdy zaczepiłam się o kable lecąc do przodu jak długa.
- Dziękuję - wyszeptałam w jego bluzę.
- Nie masz za co po prostu tam wyjdź. Tylko się nie przewróć - dodał.
- Tak Łukaszku po prostu sobie tam wyjdź. Dla Ciebie to pikuś - westchnęłam sama do siebie.
- Ja jeszcze nie ogłuchłem. Pomyśl sobie, że siedzą tu Twoi przyjaciele i rodzina nikt więcej, a dasz radę. Mi to pomagało przed pierwszym meczem - uśmiechnął się do dziewczyn stojących z Magda.
- Cześć jestem Zuzanna Padlowska, miło mi Was poznać. Jak się nazywacie - zwróciłam się do czwórki dziewczyn.
- Ja jestem Martyna, a ta tutaj to moja przyjaciółka Paulina - wyrecytowała blondynka wskazując na farbowaną brunetkę.
- Za to to jest Natalia i Daria - zaśmiała się Magda.
- Ohh. . miło mi - pocałowałam dziewczyny w policzek.
- Matko bardzo miło mi Was poznać, ale gdzie Twój chłopak - zapytała podekscytowana Daria.
- Załatwia ważne sprawy związane z przeprowadzką i wypożyczeniem - westchnęłam tęskniąc za Moritzem.
- Przepraszam nie powinnam - zwiesiła głowę.
- Nic się nie stało, a teraz chodźmy, bo czas nas goni.
Konkurencje przebiegły dość szybko, a to może dlatego, że wspaniale się bawiliśmy. No mimo tego, że Martyna z Pauliną ciągle narzekały, że nic im nie wychodzi. Albo grały na nerwach dziewczyną dobierając się do ich partnerów podczas, gdy rozdawali autografy i robili zdjęcia.
- Jeszcze raz ta ręka zjedzie po torsie Roberta, a nie ręczę za siebie - wyszeptała Ania cała w nerwach.
- Spokojnie Aniu - próbowałam ją uspokoić.
- Jeśli Martyna zaraz nie zabierze swojej łapy od Marco to wybije jej te ząbki - zawołała Magda, którą w ostatniej chwili powstrzymała Natalia.
- Czy tylko ja widzę jak te dziewczyny ślinią się na widok chłopaków - zapytała Agata widząc jak młode dziewczyny legną do ich partnerów.
- Wydrapię zaraz oczy Martynie - ogłosiła wściekła Magda, gdy nastolatki przekroczyły granice.
- Kochani została jeszcze jedna konkurencja i zostaje się nam z Wami pożegnać - zareagowałam szybko ogłaszając swoje myśli na głos.
Szybko przeszliśmy do rzutów karnych nie powiem, że zaskoczyły mnie umiejętności Darii i Natalii. Ale to co wyprawiała blondi i jej psiapsióła zadziwiało chyba wszystkich. Zastanawiałam się tylko czy ona to robiły specjalnie czy na serio były takimi (matko brakuje mi słów na ich brak umiejętności). Jak nie przestrzeliwały piłkę to celowały w ogóle nie w bramkę. Momentami modliłam się by nie dostać w brzuch, bo moje mdłości to była ostatnia rzecz jakiej teraz chciałam. Chyba po 10 piłce lecącej w chłopaków siedzących za 'bramką' to prócz gwizdów uczniów w stronę nastolatek i okrzyków chłopaków błagających o bezpieczne miejsce nie słyszałam nic więcej.
- Zuzka do cholery obroniła byś coś w końcu - krzyknął lekko poddenerwowany Marco(pierwszy raz nie dziwię się, że jest zły, ale co ja poradzę na ta ich nie subordynację)
- Wybacz mi bardzo, ale tu nawet fantastyczna czwórka nie pomoże - odpowiedziałam.
- No tu się zgodzę. Jest zdolna, ale dwumetrowego zasięgu ręki nie ma - Błaszczu szybko stanął po mojej stronie.
- Ja bym to obronił - wstał z krzesła wypinając się do przodu (taki Reus doprowadzał mnie do białej gorączki).
- Tak jesteś taki mądry to proszę - rzuciłam w niego rękawicami. Piąstkując jeszcze lecącą w moją stronę piłkę.
- No to się zacznie - westchnęła poirytowana Magd.
- Nie wierzysz we mnie - odwrócił się jeszcze do ukochanej patrząc jej prosto w oczy.
- Wierzę w Ciebie z nimi trochę gorzej - ruszyła głową w stronę nieskoordynowanych dziewczyn.
- Powodzenia - puściłam mu jeszcze oczko i odsunęłam się ze wszystkimi na bezpieczną odległość.
Nie oddały nawet 10 strzałów, a Marco wiał już na zewnątrz byle jak najdalej od nich. No cóż sam się o to prosił.
- No to my dziękujemy już państwu oraz Wam dziewczyny. Wychowawcy dostali pliki naszych autografów i zdjęć z podpisami. Bardzo miło było nam tu gościć i miejmy do zobaczenia na stadionach - podziękował Robert.
- Nati - zawołałam przyjaciółkę, gdy niektórzy żegnali się ze mną i Magda w wyjściu.
- Tak??
- Co z tym naszym wjazdem możesz - zapytałam ją, bo nie byłam pewna czy jej rodzice się zgodzili.
- Tak wyrazili zgodę po dłuższych namowach i mogę jechać z Tobą i resztą - uśmiechnęła się.
- Dobra to ja jutro od razu po swoim zakończeniu przyjadę po Ciebie. Bądź już najlepiej spakowana żebyśmy nie czekali. A teraz zmykamy już, bo mamy jeszcze kilka spraw - przytuliłam dziewczynę.
- Będę gotowa, ale to się zgadamy gdzie, bo nie wiem jak to będzie z moim zakończeniem - dodała macając nam.
- Gdzie reszta - zapytała Magda widząc tylko Marco i Marcela.
- Zabrali się, bo jutro lecą na wakacje - westchnął Marcel.
- Okey to jedziecie z nami czy od razu do domu - zapytałam przyjaciół.
- Jedziemy z Tobą - odpowiedziała Magda.
Droga jakoś nadzwyczajnie się nam ciągnęła, a to dlatego, że korki w szczycie to była katastrofa. Po dotarciu na miejsce bezproblemowo wbiegliśmy na odpowiedni odział, a następnie do gabinetu Patryka. No oczywiście z naszym wyczuciem czasu gorzej być nie mogło.
- UPS. . . Chyba w czymś przeszkodziliśmy - zaśmiał się Marcel.
- Nie chyba tylko na pewno - zareagował Marco ledwo powstrzymując od wybuchu śmiechu.
- Odezwijcie się jak skończycie, a my poczekamy na korytarzu - powiedziała Magda, bo mnie całkowicie zatkało. Tym bardziej, że mnie i Mo, Marco też nakrył w dwuznacznej sytuacji.
- Ale wtopa - odetchnęłam, gdy nie musiałam już tego oglądać.
- Przepraszam już jesteśmy - pokazał się doktor w drzwiach z mega burakiem na twarzy.
- Wybaczcie, że nakryliście nas w takiej sytuacji - nie gorsza była jego partnerka.
- Dla nas to norma - rzucił Marco na co dostał ukrytego kopa od Magdy.
- Znaczy przynajmniej ja - złapał się za obolałe miejsce.
- Miło mi poznać naszych kolejnych wiernych fanów, ale przejdźmy do rzeczy - powiedziałam.
- Najpierw pozbądźcie się tych rumieńców. My udamy, że nic się nie stało, Wy też i będzie happy end - zaproponował Marcel.
- Marcel - zmierzyłam go wzrokiem.
- No co no taka prawda - uśmiechnął się tym z tym powalającym wzrokiem w moją stronę (matko zapomniałam jak się oddycha).
Wszyscy wyszliśmy na miasto porobić sobie zdjęcia i po prostu miło spędzić dzień(choć i bez nas co to niektórzy dobrze się bawili). Nie powiem wszystko szło wręcz wspaniale. Zostawiliśmy im kilka zdjęć z nami, a resztę zabraliśmy.
Wieczorem postanowiliśmy już wracać, ale tym razem nie poszłam na układ, że co stacje benzynową stop. Na miejscu nie miałam siły się nawet rozpakować po prostu padłam bezsilnie na łóżko.
- Ooo lubię jak nie masz sił się ze mną kłócić - podeszła do mnie siostra.
- Łucja spadaj - rzuciłam w nią poduszka, ale chyba nie trafiłam
- Oj Zuzka dawno się nie widziałyśmy. Jak jesteś w Polsce to się praktycznie nie widujemy - westchnęła siadając na skraju łóżka.
- Siostra no nie mam siły daj mi spokój - westchnęłam przetaczając swoje zwłoki na brzuch.
- Ale ja chcę tylko pogadać - nalegała.
- Czego ??!!
- No tak szybko tu wparowałaś, że nawet nie zauważyłaś co się dzieje - usłyszałam w jej głosie sarkazm.
- Jesteś w ciąży - zapytałam od niechcenia.
- Oszalałaś - oddała mi z poduszki.
- No to możesz łaskawie przejść do rzeczy- warknęła lekko poirytowana.
- Księżniczko moja kochana nie złość się tak, bo to urodzie szkodzi - usłyszałam znajomy głos, ale nie był to Marcel.
- Nie wierzę - podniosłam bezsilnie głowę.
- To uwierz - znów poczułam motylki w brzuchu.
- Mo - wpadłam mu w ramiona.
- W takim razie ja Was zostawię - usłyszałam jak siostra oddala się w stronę drzwi.
- Spokojnie kochanie - ujął mnie w swoich ramionach.
- Co Ty tu robisz - zapytałam nadal się w niego wtulając.
- Mówiłem Ci, że mam niespodziankę, ale byłaś tak zabiegana, że pewnie zapomniałaś - zaśmiał się siadając ze mną na łóżku.
Jak zwykle skleroza nie boli, ale obiecuję sobie, że już nigdy nie wpakuje w coś tak zakręconego. A na pewno nie tak szybko, bo to jest bardzo przyjemne, ale tyle akcji na raz to nie dla mnie. Po szybkiej kąpieli wróciłam do chłopaka i opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami co działo się podczas jego nieobecności. Oczy miał mniej więcej wielkości denka od pięciolitrowego słoika. Nie pamiętam w sumie nawet kiedy zasnęłam, ale obudziły mnie wiertarki i czyjeś krzywki dochodzące z dworu.
- O cholera zaspałam - zerwałam się z łóżka.
- Dzień dobry kotku - zobaczyłam chłopaka w białej koszulce natychmiastowo się uspokajając.
- Która godzina ??
- 8:30 Spokojnie zakończenie masz na 10 - podał mi telefon.
- Okey, okey. Lecę szybko się ogarnąć - zeskoczyłam z łóżka chwytając wcześniej przygotowany zestaw ubrań.
- Ja już Cię spakowałem - dodał ukochany.
- No no dzień dobry - przywitali mnie panowie od remontu.
- Dobry - odkrzyknęłam zlatując w samej piżamie na dół.
Dawno nie brałam tak szybko prysznica, ale dziś kończyłam polską szkołę i na stałe wyprowadzałam się do Niemiec i to tam planowałam kontynuację swoją edukację. Miałam niezły dylemat wczoraj co na siebie włożyć, ale mama z Mo i Marcelem bardzo mi pomogli.
- Wow to o wiele lepiej wygląda na Tobie niż na manekinie - zareagował Marcel, który czekał, aż opuszczę łazienkę.
- Dziękuję - zarumieniłam się.
- Oo kocham Twoje rumieńce - przytulił mnie od tyłu Mo.
- Ejj przestańcie - zakryłam twarz dłońmi.
- Dobra z drogi, bo muszę się ogarnąć - młody Hummels pchając się do drzwi.
- Wariat - zaśmiałam się. Idąc z ukochanym do salonu, gdzie czekali rodzice, Łucja z Leo.
- I co opuścisz nas - zapytał Bittencourt kończąc kawę.
- No, ale to nie na długo. Przecież będę tu przyjeżdżać na wakacje święta czy ferie, oraz jak tylko będę miała kilka dni wolnego - ogłosiłam mając łzy w oczach.
- Będzie nam Ciebie brakowało - odezwał się tato.
- Mnie was również, ale damy rade - uśmiechnęłam się.
- Ogólnie Mo załatwiłeś coś dla mnie - zapytałam.
- Tak kochanie jest w pokoju.
Na te słowa szybko udałam się do pokoju obok, aby sprawdzić czy Mo spełnił moją prośbę przed wyjazdem do Polski. Oczywiście można było na nim polegać i wszystko poszło po mojej myśli.
******
Matko nareszcie coś wyskrobałam. Nie wiem kiedy będzie następny, jeżeli nie uda mi się nic wymyślić do końca maja to rozdziału nie będzie aż do końca czerwca. Już Wam tłumacze dlaczego. A to dlatego, że 15 czerwca kończę osiemnaście lat :DD Matko to już:)) 16.06 mam pisemny egzamin,a 26.06 praktyczny i muszę się zacząć uczyć, bo czasu coraz mniej, a nauki coraz więcej. Niestety statystyki tez trochę spadły, więc nie mam motywacji do pisania:(