wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 75

''[. . .]Po zakończeniu wszyscy do mnie podbiegli gratulując, ale ja nie kontaktowałam  pokazałam tylko przyjaciółce rozpadające się serce widząc jej strach. . . .''  


Momentalnie zanikający pod ledwo widoczną warstwą łez. Tak bardzo chciałam tego uniknąć, ale nie mogłam, bałam się konsekwencji związanych z moim zdrowiem. Aż nie chce myśleć co się będzie działo jak wybudzę się ze śpiączki(Zuzka i Marco mnie zabiją).

Z perspektywy Zuzanny.

Widząc gest Magdy początkowo nie wiedziałam co właściwie się dzieje. Dopiero, gdy upadła zaczęłam kojarzyć fakty i wydarzenia, które miały miejsce przed meczem. Nie tak miało to wszystko wyglądać być najlepszy dzień Natalii i ogromna satysfakcja dla nas, że spełniają się jej marzenia.
  • Magda - podbiegłam do niej łapiąc wiotkie ciało w swoje drobne ramiona.
  • Nie reaguje - wyszeptał Marco.
  • Co do cholery tak patrzycie pomóżcie jej - krzyczałam widząc zdezorientowanie przyjaciół obserwujących wszystko. Nawet sędziowie i trenerzy nie reagowali, a na trybunach zapanowała cisza.
  • No zróbcie coś do cholery - ponowiłam swoja prośbę nasłuchując echo na stadionie.
  • Ale co - wymamrotał Marco.
  • Zadzwońcie po pogotowie. Lećcie po pomoc nawet za stadionu - krzyczałam nie kontrolując uczuć.
  • Zuzka uspokój się błagam - Natalia nie wiedziała jak mnie wyciszyć.
  • Kurwa nie zostawiaj mnie - zaczęłam płakać nad nieprzytomną przyjaciółka.
  • Zuzka - Piszczu próbował mnie od niej zabrać, ale się nie dawałam.
  • Magda kurwa nie wygłupiaj się do cholery wstań proszę - czułam, że zaraz wybuchnę w niekontrolowanym płaczu.
  • Zuza tylko nie pozwól łzom opuścić twe piękne oczy. Zrób to dla mnie - Natalia niemal przez łzy błagała mnie bym się uspokoiła.
  • Jak mam się uspokoić skoro nie wiem co się z nią dzieje - coraz bardziej panikowałam, patrząc na jej ukryty uśmiech, który nie raz był powodem mojej radości.
  • Nerwami nic nie zdziałasz - błagali wszyscy.
  • A wy spokojem coś robicie - wrzasnęłam.
Łatwo im wszystkim mówić uspokój się, gdy ją teraz bardzo potrzebuje. I nie wiem co się z dzieje, a nie mogę stracić kolejnej bliskiej mi osoby. Podniosłam głowę na Marco, który stał niedaleko, patrzył w ogromnym szoku jakby nie wiedział co właściwie się wydarzyło. Nati jedna mądra ogarnęła się i zadzwoniła szybko po karetkę. Nagle poczułam męski dotyk na ramieniu. To był Marco.
  • Nic jej nie będzie - powiedział to tak jakby się mnie o to pytał.
  • Nie wiem mam nadzieję, że nie - klęknął koło mnie, złapał mocno za dłoń, wolną rękę położył na policzku dziewczyny. Miał szklanki w oczach kiedy na niego rozpatrzyłam (wcześniej nie widziałam, żeby kiedykolwiek był tak poruszony. Wtedy zrozumiałam jak bardzo mu na niej zależy)
  • Karetka już jedzie - z moich przemyśleń wyrwała nas Nati.
  • Nareszcie - wtuliłam się w brzuch nie przytomnej przyjaciółki.
  • Kochanie jadą już błagam Cię nie odchodź - usłyszałam cienki głos Reusa. Był na pograniczu histerii.
  • W końcu - usłyszałam głos z trybun. Po czym zwróciłam uwagę na zbliżającą się karetkę.
Sebastian pomógł mi wstać i kiedy poczułam jego mocne ramię, którym mnie objął nie wytrzymałam dałam upust emocjom.
  • Spokojnie księżniczko - wyszeptał.
  • Wszystko będzie dobrze pamiętaj nie dopuszczaj innych myśli do siebie - dodała Natalia. A gdy zbliżaliśmy się do pojazdu zabrzmiały gromkie brawa.
  • Oni Cię kochają - dodał Marcel Hummels, który niósł torbę Magdy z szatni.
  • Teraz liczy się tylko ona - ale podniosłam głowę uśmiechając się mimo wszystko do kamer.
Marco z  szedł przed nami, niósł ją na rekach (była taka bezwładna). Nie mogłam patrzeć na to w jakim aktualnie jest stanie.  Po wyjeździe karetki wszyscy weszliśmy z powrotem na murawę w niemrawych nastrojach. Pomachaliśmy kibicom na znak, że dziękujemy im za to, że są(niektórzy przyjechali, aż z Dortmundu). W szpitalu wszyscy siedzieliśmy przed wielkimi, białymi drzwiami. Farbowany blondyn cały czas chodził w tą i z powrotem, a Marcel i Mats wkurzali mnie stukając korkami. Już chciałam ich opieprzyć, ale drzwi od sali gdzie od kilku godzin leżała blondynka się otworzyły.
  • Pani Zuzanna Padlowska - zapytał, a ja oderwałam wzrok z ziemi.
  • To ja- zerwałam się na równe nogi.
  • Zapraszam na chwilę - poprosił po czym weszliśmy do jego gabinetu.
  • Na pewno chcesz wiedzieć co z przyjaciółką - troskliwie się uśmiechnął (głupie pytanie)
  • Oczywiście a co jej, bo na prawdę się martwimy.
  • Spokojnie nic jej nie jest. Aktualnie potrzebuje kilku dni dobrego wypoczynku i opieki.
  • A kiedy ją wypiszecie??
  • Jutro, bo wiemy doskonale, że nie mieszkacie w Polsce, że jesteście tutaj dla kogoś i zakończenia szkoły - puścił mi oczko.
  • No tak muszę się z panem zgodzić - czułam jak rumieńce oblewają moją jasną cerę.
  • Chcesz może do niej zajrzeć - zauważył, że nie jestem pewna swojego pytania(matko lekarze mnie przerażają)
  • Jeśli można Panie doktorze - uśmiechnęłam się.
  • Pewnie, że tak. Ale mam jeszcze pytanie do Pani (Nie Paniuj mi tak, bo na pewno nie wiele starszy jesteś od mojego chłopaka i właściwie co robisz na takim stanowisku w tak młodym wieku).
  • Zuza jestem - wystawiłam rękę oznajmiając, żeby mówił do mnie po imieniu.
  • Patryk miło mi - zaśmiał się.
  • Wiec co chciałeś - wstałam niecierpliwa z krzesełka.
  • Po pierwsze więcej Was pod tymi drzwiami nie było??
  • No najwidoczniej nie - uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam w danej sytuacji.
  • Po drugie jesteście po meczu, że  w takich strojach??
  • Tak niestety wszystko działo się po meczu. Nawet z kibicami nie pogadaliśmy jak było w planie.
  • I po trzecie. . . .
  • No dawaj śmiało, bo się spieszę.
  • Moja dziewczyna Cię kocha w sumie ja też jestem Waszym wiernym kibicem. Może mogła byś nam  załatwić autografy - to ostatnie zbiło mnie z tropu i z powrotem usiadłam.
  • Coś nie tak Zuza - przestraszył się dając mi plastikowy kubek wody.
  • Nie po prostu nie od dziś dostaje takie pytania - napiłam się.
  • To jak - ponowił pytanie po kilku sekundach.
  • A mogę zrobić to jutro?? Możesz nawet przyprowadzić dziewczynę porobimy sobie zdjęcia - zaśmiałam się.
  • Oczywiście jutro jestem od rana - zerwał się podekscytowany i mocno mnie przytulił.
  • Oj spokojnie, bo jeszcze mnie zgnieciesz - wykrztusiłam na jednym wydechu.
  • Właściwie co dzisiaj jest.??
  • Przyjechaliście tu wczoraj w nocy, a mamy środę 26 czerwca 7  rano, więc muszę zadzwonić po moją dziewczynę teraz.
  • Czekaj ale to dopiero popołudniu - zawołałam.
  • Dobra, dobra - wybiegł.
  • I co z nią - na korytarzu dorwał mnie Marco.
  • Wszystko w porządku jest tylko trochę wyczerpana i chce się widzieć tylko ze mną.
  • No okey idź - zauważyłam w jego oczach nie złe zdziwienie.
Z ogromnym bólem w sercu weszłam na sale. Jedyne co było słychać to stukot moich korków i uderzenia serca. Leżała na ostatnim łóżku w pustej sali, patrząc w okno tak jakby nic się nie wydarzyło.
  • Hej - przywitałam się.
  • O cześć - położyła się na plecach patrząc na mnie swoimi wymęczonymi oczami.
  • Jak się spało - zaśmiałam się lekko ziewając.
  • Dobrze.
  • Całkiem przyjemnie tu masz - rozejrzałam się po bardzo ładnie urządzonym pomieszczeniu. 
  • Patryk powiedział, że specjalnie dla mnie taka przestronna - mówiła ze zdziwieniem w głosie.
  • No nie dziwię się na korytarzu jest nas 22.
  • Co??!! Zwariowaliście - krzyknęła.
  • Spokojnie mów lepiej co Ci jest - rozsiadłam się na fotelu.
  • A no bo ja chora nie jestem tylko jestem bardzo osłabiona.
  • Czekaj tylko tyle i Patryk taką aferę wokół tego zrobił.
  • No robili mi jeszcze badania, ale wyniki będą za 2-3 tygodnie dopiero, więc musimy czekać - zaśmiała się.
  • Przeszkadzam - Patryk zajrzał do nas.
  • Chcesz w łeb - krzyknęłam na co spojrzał na mnie zdezorientowany.
  • Za co?? 
  • Nastraszyłeś mnie idioto - rozdarłam się po czym wszyscy wpadli na salę.
  • Co tutaj jest grane - zawołał Mitchell.
  • Nic lekarza Zuzka chce zabić - zaśmiała się Magda.
  • Cała Zuzka - zaśmiał się Lewy.
  • Gdzie reszta - spojrzałam za ramię polskiego snajpera.
  • A pojechali zawieść młodą jak poszłaś do doktorka - skomentował Piszczu. Więc zostało tylko Polskie trio, Mitchell, Sebastian, Nuri, Ilkay i Mario.
  • A Lechici pojechali już do siebie - dodał Marco rzucając się na Magdę.
  • No to my was zostawimy - wyszliśmy z sali.
  • Ale może pójdziemy do Natalii szkoły w tym czasie - zaproponował Kuba.
  • Właśnie zapomniałam. Patryk wybacz wpadniemy potem, ale teraz lecę załatwić resztę rzeczy.
  • Nie ma sprawy miałem mówić, że Anna - moja dziewczyna będzie dopiero za 3-4 godziny - uśmiechnął się.
  • Zuza idź jeszcze powiedz im, że wychodzimy - odezwał się Mario.
  • Ehh. . . no dobra, a Wy zadzwońcie do tamtych.
  • Spoko.
  • Zakochańce moje ja nie patrzę, ale my jedziemy do szkoły Nati jak coś dzwońcie - weszłam z zasłoniętymi oczami.
  • Nie ma sprawy jesteśmy pod telefonem - odezwał się wyraźnie zdenerwowany Marco.
Po wszystkim pojechaliśmy do hotelu przebrać się. Okazało się, że panowie wszystkiego dopilnowali. Każdy miał swój własny pokój, choć teraz wyszło na to, że ja Marco i Mario byliśmy razem, bo Magda w szpitalu i zwolniły się dwa pokoje. Choć podobno i tak połączyli się w niektórych pokojach jak było więcej łóżek, więc nie wiem ile w końcu zwolniło się pomieszczeń. Wpadłam do pokoju porwałam ubrania i szybko się wykąpałam, przebierając w odpowiedni strój.
  • Mario kurde sprężaj się nie mamy całego dnia - stałam już gotowa do wyjścia w oczekiwaniu na piłkarza, który tam siedział dłużej ode mnie.
  • Zluzuj sobie chustkę na głowie mała, bo to, że Ty masz talię osy i we wszystkim wyglądasz świetnie nie oznacza, że ja też mam tak łatwe życie - wyszedł w samych bokserkach i skarpetkach.
  • Dzięki za ten nie zamierzony komplement. Ale rusz się, bo ona nie ma zamiaru spędzić w szkole całego dnia.
  • Oj już chwila - wziął ciemne spodnie białe conversy i tego samego koloru zwykłą koszulkę z granatową marynarką znów znikając za drzwiami łazienki.
Siedziałam cała w nerwach na kanapie czekając na pomocnika, aż uraczy mnie swoją obecnością. No na moje i jego szczęście zadzwonił Moritz.
  • Hej kochanie zajęta jesteś - zapytał przejęty.
  • Nie czekam na Mario, a co u Ciebie dawno nie dzwoniłeś - zrobiłam smutną minkę.
  • Na Mario po co - zdziwił się. Prędko mu jednak wszystko wytłumaczyłam, bo zapomniałam(jak zwykle) wtajemniczyć go w swój plan.
  • Kochanie jesteś niesamowita, a jak tam Magda??
  • Lepiej niż wczoraj jutro powinna wyjść, więc akurat za dwa dni się zobaczymy.
  • Nareszcie nawet nie wiesz jak za Tobą tęsknię misiu. Tyle spraw miałem na głowie wybacz, że nie pisałem nawet. Choć i Ty ilością czasu wolnego nie grzeszyłaś - usłyszałam mały sarkazm w jego głosie.
  • A załatwione coś jest już - zapytałam.
  • Oczywiście. Śmiesz we mnie wątpić - oburzył się.
  • Nie, ale nie wiedziałam wolałam się upewnić.
  • Tak mieszkanie mamy będziemy mieszkać z dwoma piłkarzami, bo to wyszło lepiej niż kupno czy wynajem czegoś małego.
  • Z Tobą dwóch piłkarzy czy Ty i dwóch piłkarzy - zdziwił mnie tym troszkę.
  • No Ty kochanie ja i dwóch moich nowych kumpli - zaśmiał się.
  • Ja jedna - posmutniałam.
  • Nie no, mają swoje dziewczyny, ale nie mieszkają razem jeszcze - oświadczył jak gdyby nigdy nic.
  • Super biedna ja.
  • Kochanie nie przejmuj się. Ogólnie jestem w Dortmundzie jakieś Twoje rzeczy zabrać - zapytał.
  • Tak tam są już nasze ubrania zimowe spakowane oraz niektóre zdjęcia wszystko podpisane zima - odpowiedziałam, gdy akurat Mario raczył wyjść z łazienki.
  • Zostawić Cię na chwilkę, a już gadasz przez telefon - zaśmiał się biorąc kartę od drzwi.
  • Siema Mario - powiedział Mo, gdy przełączyłam na głośnik.
  • O jak miło Cię znów słyszeć stary - zaśmiał się Niemiec.
  • No Ciebie również. Co tam??
  • Wszystko w jak najlepszym porządku, ale Twoja dziewczyna chciała mnie dziś zabić - spojrzał na mnie.
  • Pewnie miała jakieś powody. Wybaczcie moi rodzice właśnie wrócili. Muszę kończyć.
  • Pozdrów rodziców. Kocham Cię pa - powiedziałam.
  • No Wy też tam pozdrówcie wszystkich buziaki pa - powiedział i się rozłączył.
Zeszliśmy na dół, a tam czekała już zamówiona taksówka. Po 20 minutach staliśmy już pod szkołą, gdzie dostrzegłam moje auto i Marcela z Matsem, którzy jak gdyby nigdy nic rozdawali autografy i robili zdjęcia.
  • Cześć chłopaki - przytuliłam się do nich.
  • Co Wy tak długo - zaśmiał się Mats.
  • Jego pytaj - wskazałam na stojącego za mną Gotze.
  • I wszystko się wyjaśniło - skomentował Marcel.
  • Czemu tu jesteście i gdzie reszta.
  • Wrócili  już do Niemiec, bo mieli coś tam, a Kuba, Piszczu i Lewy zaraz dojadą, bo w sumie nie wiem czemu ich nie ma - wytłumaczył starszy Hummels.
  • Dobra to grzecznie panowie ja idę wszystko załatwić
  • Jak zawsze księżniczko - odpowiedzieli chórem.
Gdy weszłam do budynku jak na złość zadzwonił dzwonek i na korytarze wybiegli uczniowie, aż mi się przypomniały moje dawne czasy w szkole. Na moje szczęście znalazłam w tym tłumie moją przyjaciółkę, która pomogła mi odnaleźć gabinet Pani dyrektor. 
  • Jak byś chciała oni są przed szkołą - zaproponowałam.
  • Nie trzeba - zarumieniła się.
  • Ej ślicznie dzisiaj wyglądasz.
  • Dziękuję, a Ty masz śliczną bluzę - zaśmiała się lekko rumieniąc.
  • Dzień dobry - powiedziałam po wejściu do gabinetu.
  • O witam Panią - podała mi rękę na przywitanie, a do Natalii się uśmiechnęła.
  • Chciałam się dowiedzieć co z tymi odwiedzinami piłkarzy, bo jest taki problem, że ja jutro jadę do siebie do szkoły na zakończenie i od razu potem wylatuje. . .
*****
Koniec . . . .

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 74

''[. . .] Wszyscy jednomyślnie za kapitana wzięli Natalię, bo to nasza dzisiejsza gwiazda. Podczas, gdy my plotkowaliśmy tamci mieli rozgrzewkę, którą po godzinie zakończyli wymieniając się z nami. . .''



Choć z tą wymianą miałam małe wątpliwości. Znaczy chodziło mi o wymianę jednego piłkarza, ale muszę jeszcze przemyśleć kto mógł by godnie zająć miejsce Matsa. Miałam na prawdę bardzo wiele pomysłów, ale nie wiedziałam co to będzie z decyzją kapitana drugiej drużyny. Mieliśmy jeszcze kilka spraw do załatwienia, ale najpierw Natalia przedstawiała nam wyobrażenia jakie sobie zaplanowała. Oczywiście każdy mógł wprowadzić różnorakiego zmiany, które mnie osobiście nie dotyczyły jako bramkarza. Zastanawiałam się również co tam u Moritza, bo miał dzisiaj o kurde dzisiaj dzwonić. Dobra wyślę mu wiadomość o ile nie zapomnę. Moją głowę zakrzątała myśl tego jak Magda marnie wygląda chciałam do niej zagadać, ale niestety nasz czas w sali konferencyjnej się zakończył i trzeba było wybrać się na boisko w końcu. Mieliśmy jeszcze trochę czasu zanim kibice się zjawią.
  • Kochani idziemy - zawołała nas do wyjścia, ale zatrzymałam ją.
  • Czekaj muszę pogadać z kapitanem tamtych o tej wymianie.
  • Dobra to czekamy - z powrotem usadowiła się na wygodnym czarnym fotelu.
  • Z Tobą też muszę pogadać - krzyknęłam za Magdą pochłoniętą rozmową z chłopakami.
  • Mam się bać - odwróciła się pochłaniając mnie przerażonym wzrokiem.
  • No ja nie wiem Ty powinnaś wiedzieć - puściłam jej oczko.
  • Okey czyli tak. Właśnie Marco dzwoni do Moritza powiedzieć mu, że dziś załatwiasz ważne sprawy.
  • Tak nie mów mu nic o tym meczu charytatywnym, bo przyjedzie, a nie chcę tego niech już lepiej załatwia te sprawy związane z wyprowadzką - na samą myśl o przenosinach chciało mi się płakać.
  • Spokojnie zostaw wszystko w moich rękach - zaśmiała się.
  • Okey ufam Wam - podkreśliłam ostatnie słowo.
  • Spokojna Twoja rozczochrana - Marcel akurat rozwalił mi idealnie zaplecionego koczka.
  • Zabiję Cię - wybiegłam za nim z sali wpadając na kogoś (ahh to moje wyczucie czasu)
  • Gdzie się to tak księżniczko spieszysz - w locie złapał mnie Dortmundzki kapitan.
  • Sebastian puść mnie, albo zaraz i Ty stracisz życie - wrzasnęłam rzucając się.
  • Oj tak sobie wmawiaj jak tak delikatna osóbka mogła by kogokolwiek uderzyć - zaśmiał się Mitchell, który obserwował całe zajście. A kapitan zaniósł mnie na fotel gdzie siedziała pękająca ze śmiechu szatynka.
  • Już uspokoiłaś się - zapytała Natalia, gdy siedziałam otoczona piłkarzami.
  • No można tak powiedzieć, ale i tak skopie mu tyłek - zawołałam gniotąc pustą butelkę po wodzie.
  • Ja tam bym się bał - skomentował Lewy obrywając plastikiem.
  • Chciałaś coś ode mnie - podszedł Sebastian.
  • Tak oczywiście zapomniałam - palnęłam się w głowę - Mianowicie chciałam wymienić jednego zawodnika - zrobiłam oczy kota, które zawsze pomagały.
  • Wiedziałem, że jak już sobie zrobię względny plan to moja Zuzka coś wymyśli i zechce się jej wymiany w ostatnim czasie. Znam cię w sumie, więc mogłem się domyślać tego co możesz sobie ubzdurać.
  • Też Cię lubię Seba.
  • Tylko lubię??!!
  • A co byś jeszcze chciał - spojrzałam na niego miną '' sorry mam chłopaka''.
  • Droczę się tylko, bo Mo by mi dał, a kogo tak po za tym chcesz wymienić - zapytał.
  • Matsa Hummelsa.
  • Dlaczego jego.
  • Nie ważne.
  • Przecież jest świetny wiesz o tym - zdziwił się moją decyzją.
  • To już mój prywatny temat o którym Ci nie powiem - puściłam mu oczko.
  • Ty kochana też masz dla mnie jakiegoś newsa - zwrócił się do nadal w szoku nastolatki stojącej za mną.
  • Tak proszę Pana  - wydukała z burakiem na twarzy.
  • Nie Pana, bo się obrażę. Sebastian jestem - wyciągnął rękę przed siebie, którą dziewczyna potrząsnęła.
  • Co sobie życzysz kochanie- spojrzał jej prosto w oczy, ale dla mnie to już codzienność. Zawsze tak robi, aby zdezorientować rozmówcę nie wiem w sumie dlaczego to takie nie potrzebne ona dość się dziś denerwuje z powodu moich nieskończonych pomysłów.
  • Chcemy się dowiedzieć w jakich barwach gramy - dodałam szybko widząc brak reakcji z jej strony.
  • No powiem szczerze, że panowie lepiej wyglądają w żółci, ale oddamy Wam je już na ten jeden meczyk.
  • Dziękuję - rzuciłam mu się w objęcia.
  • Nie ma sprawy lećcie teraz na murawę, bo jest na prawdę bardzo przyjemnie - pomachał nam na do widzenia.
  • I co nie są straszni - szturchnęłam przyjaciółkę, która zachowywała się jakby była w innym świecie, albo w ogóle totalnym amoku.
  • Dla Ciebie może nie, ale ja na prawdę się denerwuję by nie strzelić gafy.
  • Skarbie wyluzuj proszę. Tym pilnowaniem się jeszcze bardziej robisz z siebie gafę jak to określiłaś przed chwilą niż jakbyś leciała na spontana. Krzyknij na nich kilka razy, żeby wiedzieli kto tu teraz rządzi. Nie jakaś rozdygotana laska, tylko moja Natalia z pazurem.
  • Dziękuję - cmoknęła mnie w policzek.
  • Ależ nie ma za co - uśmiechnęłam się, a gdy zawołała wszystkich zaczęłam rozmowę z Magdą.
  • No to co chciałaś ode mnie - zapytała tak by inni nie usłyszeli.
  • Dobrze się dzisiaj czujesz - zapytałam znając odpowiedź.
  • Przecież wiesz co powiem. Nie chcę Was martwić, ale mdli mnie okropnie. Choć obiecuję zagrać pełnowymiarowy czas gry.
  • Wiesz, bo jak coś to ja jestem nie wystarczy jeden ruch, a ja jestem gotowa przerwać mecz nawet udając, że coś się dzieje - przytuliłam ją.
  • Kocham Cię.
  • Wiem ja Ciebie też.
  • Laski koniec plotek biegniemy teraz 10 kółek, a potem wybaczcie nie znam się na dokładnej rozgrzewce, ale każdy niech wykonuje ćwiczenia zgodne do swojej pozycji - zarządziła Nati.
  • No nareszcie - pochwaliłam ją.
  • Cieszę się, że jesteś ze mnie dumna - zaśmiała się.
  • No i super teraz lecę.
Po czym założyłam słuchawki i ruszyłam przed siebie nie zwracając uwagi na to, że kogoś nie ma czy na przykład się obija. Wykonując sumie długą rozgrzewkę byłam bardzo zmęczona, ale to nic dziwnego po przeszczepie bardzo się zaniedbałam, ale ten mecz był też po to by się w końcu wziąć się w garść i zacząć dbać o resztki kondycji, które mi zostały. Chciałam się czegoś napić, ale wszystkie moje butelki były już puste. Zeszłam, więc do przydzielonej nam szatni, przy okazji biorąc swoją piłkę, rękawice i ręcznik. Coś mnie jednak podkusiło by zajrzeć do łazienki. To co tam ujrzałam totalnie zbiło mnie z nóg.

Z perspektywy Magdy.

Po wyjściu z pomieszczenia, gdzie Natalia przedstawiła nam wszystko co uważała za ważne zaczepiła mnie Zuza. Nie wiedziałam co chce, a gdy powiedziała, że musimy pogadać troszkę się wystraszyłam. Ostatnio miała nie źle szalone pomysły, że aż sama się bałam. Gdy skończyłyśmy rozmawiać wraz z Marco, Mario i resztą udaliśmy się po napoje i przebrać w stroje treningowe. 
  • Mrałki kochanie - usłyszałam głos Reusa, gdy zakładałam jego koszulkę. 
  • Coś nie tak - przestraszył mnie troszkę. 
  • Wyglądasz pięknie w tym stroju - poczułam jego ciepły oddech na karku przez co przeszedł mnie dreszcz.
  • To w pozostałych ubraniach wyglądam brzydko - posmutniałam.
  • Oczywiście, że nie. Dla mnie całe życie będziesz równie piękna - pocałował mnie w szyję.
  • Dzwonił Moritz??
  • Nie, ale napisałem mu smsa, że jak coś niech pisze jutro, bo nas nie ma, a Zuzka załatwia ważne sprawy w Polsce i nie ma jej pod telefonem.
  • Okey, bo obiecałam jej, że przekażemy mu wszystko - chciałam go cmoknąć, ale wyszedł z tego namiętny pocałunek, który bardzo mi się podobał.
  • Zakochańce idziemy - wrzasnął Mario, który jak zwykle wszystkiemu się przyglądał.
  • Gotze oberwiesz kiedyś - wrzasnął Marco.
  • Spokojnie misiek - zaśmiałam się wychodząc z pomieszczenia.
  • Zabije go kiedyś.
  • Tak jak Moritz Ciebie - zachichotałam.
  • Oj tam to był tylko jeden raz.
  • Więc zachowaj siły na mecz - ruszyłam przed niego.
  • Z Tobą zawsze - klepnął mnie w tyłek.
  • Głupek - zaśmiałam się.
Będąc już na murawie nadal siedziałam z ukochanym, ale przy okazji się rozciągałam, by nie marnować czasu. Zuzka oczywiście pytała o zdrowie, gdy dowiedziała się o wszystkim Jej reakcja mnie bardzo zdziwiła, bo nigdy nikt się dla mnie tak nie poświęcał jak ona w tamtym momencie. Miałam jednak nadzieję, że nic złego się nie stanie i to będzie najpiękniejszy dzień w życiu nowej koleżanki. Podczas dość długiego truchtu poczułam się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Skorzystałam z okazji, że każdy biegł w swoim tempie i niczym burza poleciałam do łazienki. Nienawidzę wymiotować, a teraz jeszcze w tak nie odpowiednim momencie. Siedziałam tak opróżniając i tak pusty żołądek. Dookoła panowała błoga cisza, gdy nagle usłyszałam stukot korków. W myślach modliłam się, żeby to nie był żaden z chłopaków, bo mnie nie wypuszczą na boisko, a wtedy mecz się nie odbędzie, bo nikt za mnie nie wejdzie. 
  • Matko - usłyszałam znajomy głos i huk po spadających rzeczach.
  • Ciii błagam - wyjąkałam próbując się podnieść.
  • Co się dzieje - prawie płakała widząc mój stan, a raczej jego brak.
  • Nie wiem okropnie mnie mdli od rana normalnie w ogóle bym nie wychodziła z łazienki.
  • Czekaj mam coś co mi pomogło może to tylko z nerwów, ale spróbujemy - szybko wybiegła jeszcze szybciej wracając z moim bidonem i tabletkami.
  • Masz to Ci powinno pomóc, a jak nie to powiem, że źle się czuje. Nie chcę byś miała problemy przez moje głupie pomysły z meczami.
  • To nie jest głupi pomysł kocham Cię za to jaka jesteś i za to, że nikogo nie udajesz. Uwielbiam Cię za to jak się poświęciłaś dla niej - przytuliłam ją, gdy tylko leki zaczęły działać.
  • Okey teraz oszczędzaj siły na mecz - powiedziała, gdy akurat chłopcy z Natalia weszli by się przebrać.
  • A Wy co tak szybko - zagadała ich, gdy pobiegłam do łazienki się ogarnąć.
  • Została tylko godzina, więc no lepiej idź się rozgrzej, ale przebierz też, bo kibice już są - skomentował Linetty, gdy już wyszłam do nich.
  • Co to już - wrzasnęła łapiąc rękawice i wybiegając na boisko.
  • Wariatka - zaśmiałam się.
  • Magda wiedziałaś, że będą kibice i przyjaciele z rodziną ode mnie - Nati zapytała mnie pytaniem na temat którego nic nie wiedziałam.
  • Nic nie wiem na tego wszystkiego co się dzisiaj działo - odrzekłam wychodząc by odetchnąć świeższym powietrzem niż tym panującym w przebieralni.
  • Kochanie gdzie byłaś i dlaczego tak znikłaś - zapytał mój ukochany wychodząc za mną.
  • Poszłam po wodę chciałam akurat wychodzić, ale Zuza mnie zgarnęła - wytłumaczyłam się kłamiąc mu jak z nut.
  • Okey to przebieramy się i idziemy jeszcze oswoić się z atmosferą na boisku - zawołał Piszczu.
Kiedy zabrzmiał gwizdek rozpoczynający mecz miałam się już świetnie cieszyłam się szczęściem wypisanym na twarzy Nati. W tamtym momencie czułam tylko podekscytowanie i szczęście. Widziałam cały czas jak przyjaciółka na mnie patrzy. Pewnie się martwi zawsze wiedziała kiedy coś się miało stać. Często bywało tak, że bardziej martwiłam się o innych niż o siebie, a jeśli mi coś było ukrywałam to nawet przed Marco. W 7 minucie strzeliłam pierwszą bramkę od razu podbiegł do mnie Marco.
  • Matko jesteś niesamowita - wykrzyczał, bo kibice wpadli w piłko szał.
  • Dziękuję - odpowiedziałam.
Po chwili dobiegło jeszcze kilku chłopaków z Nati, oraz widziałam radość Zuzy. Na co posłałam jej najszczerszy uśmiech i serduszko. W bramkę Mitchella trafił jeszcze 2x Marco, Nati z karnego, który został podyktowany po faulu Lewego na niej oraz Mario. Niestety Zuzce strzelił 2x Robert, Dawid i Nuri po czym widziałam jak się wkurzyła. Schodząc na przerwę widziałam kilka plakatów proszących o podejście po meczu lub oddanie koszulek chłopaków. Na prawdę miło mi się zrobiło widząc to wszystko.
  • I jak tam - zapytałam bramkarkę widząc jak jest wściekła.
  • Okropnie nie widać - rzuciła rękawicami w trenera.
  • Spokojnie przecież to tylko mecz pomyśl na co przekażesz te wszystkie pieniądze i jaką radość sprawisz tej osobie.
  • Nigdy nie wpuściłam tyle bramek - widziałam w jej oczach łzy.
  • Oj każdemu się przecież zdarza, a Ty jesteś fantastycznym bramkarzem.
  • Kocham Cię - natychmiast się uspokoiła mocno mnie tuląc.
  • Wiem wiem od czego są w końcu przyjaciele.
  • A jak brzuch??
  • No znów o sobie przypomina, ale dam radę - sztucznie się uśmiechnęła, a Zuza tylko pomachała przecząco głowo.
Po 15 minutach z powrotem weszliśmy na boisko przywitani oklaskami radosnych kibiców. Oczywiście po długich namowach na drugie 45 minut z opaską kapitana weszła młoda bramkarka. Nie minęło 5 minut, a Mitch po raz szósty wyjmował futbolówkę z bramki ze swym przepięknym uśmiechem na ustach widząc naszą radość. A wpakował ją tam nikt inny jak Kuba. Po 10 minutach dostałam piłkę, ale nagle poczułam czyjąś nogę na swojej stopie i w ogromnym wrzaskiem padłam w polu karnym. Zwijałam się z bólu, a mój oprawca - Santana został wyrzucony z boiska, a rzut wykonywała Nati.
  • Myszko błagam powiedz, że nic Ci nie jest - usłyszałam głos Reusa.
  • Jestem tu - poczułam dłoń Zuzanny na swojej twarzy, chyba wycierała mi łzy.
  • Boli, ale tylko chwilę już zaraz zamrozimy - skomentował jeden z lekarzy
  • Nic mi nie jest - podniosłam się po chwili opatrywania przez pomoc medyczną.
Mecz ogólnie dalej leciał dość spokojnie. Nasza pani kapitan - Zuzka nudziła się co nieco przy bramce, ale dawała radę. Kibicowała nam zapewne. A do bramki trafiłam jeszcze raz, a zaraz przed końcem Marcel Hummels. Po zakończeniu wszyscy do mnie podbiegli gratulując, ale ja nie kontaktowałam  pokazałam tylko przyjaciółce rozpadające się serce widząc jej strach. . . .

*****
Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam, ale skasował mi się rozdział i musiałam pisać od nowa. Nie wiem co tu jeszcze dodać, więc oddaje rozdział Waszej opinii.