'' [. . .] Nie żartuj wyczołgałam się z towarzystwa wychodząc na taras, a to co ujrzałam było . . .''
Niewiarygodne. Nie wierzyłam w to co ujrzałam. Stałam tak jak wryta, powstrzymując śmiech, aż przyjaciele się do mnie dołączyli
- Co to ma być - zapytała Riri.
- Właśnie sama się zastanawiam - zareagowałam łapiąc się za głowę.
- Ciekawe jak to wytłumaczą tym razem - zaśmiał się Marco.
- Nie wiem jak Wy, ale to trzeba uwiecznić - Magda przyniosła aparat.
- To chodźmy - zaśmiała się Ann.
- Ciekawa jestem co zrobią, gdy ujrzą zdjęcia - zachichotała Magda.
- Dziwię się tylko, że Mario tam nie ma - dodała schodząc po schodach na boso, bo pukanie obcasów mogło by ich niefortunnie pobudzić.
- Ja już wyrosłem z tych zabaw - chłopak udał urażonego.
- Dobre żarty przyjacielu. Zwłaszcza na imprezach u mnie jesteś bardzo dojrzały - sarkastycznie rzekł Reus.
- Ej miało się nie wydać - krzyknął oburzony .
- Uważałeś, że lama się nie wygada - spojrzałam na niego zdziwiona siadając na progu.
- Szczerze myślałem, że choć pewne tajemnice zachowa dla siebie - posmutniał.
- No to brawo za naiwność - przytuliłam go lekko klaszcząc.
- Dobra to będziemy tak na nich patrzeć i nie pójdziemy na te zakupy, czy zostawiamy ich wyruszając na szaleństwo po centrum - zapytała Ann po powrocie ze sesji śpiących królewiczów.
- Ja mam ciekawszą propozycje - szyderczo się zaśmiałam.
- Chyba się domyślam co to takiego - "Rolls -Reus'' podszedł do węża ogrodowego, za to niemiecki Messi do drugiego.
- Co to do cholery ma być - pierwszy poderwał się Wojtek, gdy Mario uciekał przed wściekłym, przemoczonym Langerakiem.
- A taki zimny prysznic na ochłodę w gorące dni - uśmiechnęłam się do piłkarzy.
- Wiedziałem, że to Twój pomysł - zaśmiał się Mo chcąc mnie przytulić.
- O nie, nie - zatrzymałam go.
- Coś nie tak - zrobił minę zbitego psa.
- Tak, najpierw się wysusz i ubierz, a popołudniu idziemy na zakupy - rozkazałam najmilej jak potrafię.
- Nie tak prędko - znienacka zaszedł mnie Szczęsny przerzucając przez ramię jak worek ziemniaków.
- Ej specjalnie to zrobiliście - zaśmiałam się widząc radość chłopaków.
- Wiesz nie zły by był z Ciebie ciężarek - skomentował.
- A czyli mam rozumieć, że jestem gruba, miło - obraziłam się.
- Nie o to mi chodziło. Jesteś na tyle lekka, że ćwiczenia na siłowni stały by się ciekawsze - puścił mi oczko.
- Dziękuję, zapamiętam, a następnie skonsultuję się z Tobą w razie potrzeby poszukiwania pracy w pozostaniu żywą sztangą. Teraz mógł byś mnie łaskawie postawić na ziemi. Nie za bardzo mam zamiar być bardziej mokra - poprosiłam najładniej jak potrafiłam w tej sytuacji. Gdyż Marco nie przestawał lać po nas wodą.
- My do Was dołączymy później, bo Mitch nie ma ubrań tutaj - rzekła śmiejąc się Rhiannon, żegnając się z nami, gdy bramkarz w końcu postawił mnie na schodach
- Tak bardzo zabawne - Langerak wycierał akurat twarz.
- Z naszej perspektywy na pewno - zaśmiała się moja przyjaciółka z Polski.
- Okey to do zobaczenia - odprowadziłam parę do drzwi. Myśląc, że w spokoju wrócę do budynku.
- Ale nie gniewaj się na mnie. Wiesz, że ja bym Ci krzywdy nie zrobił - tym razem zaatakował mnie swym wzrokiem błagającym o litość Marco.
- Niech Magda wymierzy Ci karę - puściłam jej oczko.
- O takie kary mi odpowiadają - natychmiast do niej pobiegł.
Następnie rozsiadłam się w salonie ubrana w turban z żółto-czarnego ręcznika i ciepły szlafrok tych samych barw. Doszłam do wniosku, że nie będę zakładać nowych rzeczy skoro mogę poczekać, aż te na dworze wyschną. Włączyłam wiadomości, ale trąbili tylko o tym jak Lewandowscy ich wykiwali i nie zrobili ślubu 15, oraz o pobiciu. Nie wiem co mną kierowało, ale wyłączyłam urządzenie od razu zalewając się łzami. Dobrze, że nikt mnie nie widział, byłoby im smutno. Szczęsny i Leitner poszli się ogarnąć, a Götze suszył się z pomocą Ann. Za to Reus i Magda udali się do domu Syriusza po jakieś ubrania. Doszli do wniosku, że gdy Serg ma odpały i jest kryzys to niech ona z nim zamieszka, bo jako jedyny mieszka sam w tak potężnym domu. Cieszę się, że im życie jakoś po mału nabiera kolorowych barw. Potem zaczęłam oglądać swoje poobijane ciało zastanawiając jak to w sobotę ogarnę.
- Chcesz pogadać - zapytała Ann lekko mnie strasząc.
- Aaa. . . - pisnęłam.
- Przepraszam nie chciałam Cię wystraszyć. To jak??
- Nie trzeba lepiej jemu pomóż - wskazałam na piłkarza bijącego się z moją suszarką.
- Ej delikatnie to moja ostatnia działającą suszarka - krzyknęłam, gdy wypadła mu z rąk.
- Jemu to już nikt nie pomoże.
- Ja wszystko słyszę - zawołał.
- Tak tak. Ale wracając wiesz, że jesteśmy rodziną, więc mówimy sobie wszystko co nas męczy lub martwi - przytuliła mnie.
- Właśnie zgadzam się z moim misiaczkiem - z łazienki znów krzyknął Mario.
- Nie podsłuchuj - krzyknęłyśmy do gumowego ucha.
- To my idziemy ogarnąć podwórko - zaśmiał się angielski golkiper ciągnąc chłopaków za sobą.
- Hej słoneczko. Teraz dostanę buziaka - podszedł do mnie ubrany na zielono-białe barwy Mo.
- Teraz tak - na co pocałował mnie w czoło. Mario gorszy nie był i ucałował swą ukochaną.
- Słodcy jesteście, ale mów co Cię męczy - skomentowała Brömmel.
- Też na początku miałaś takie problemy jak ja aktualnie - zapytałam.
- Każda z nas tak miała. Niestety, ale większość dziewczyn leci tylko na wygląd chłopaków, a nie zwraca uwagi na ich talent czy klub. Osobiście to może nie chcieli mnie porwać, bo byłam sławna jako piosenkarka. Ale lubiana to ja nie byłam w sumie nadal tak jest. Lecz chłopcy są cudowni z nimi czuje się lepiej niż z rodziną. Mając Mario nie przejmuje się opinią innych jak kiedyś. Tobie też polecam zaufać wszystkim bliskim Ci osobom, a zobaczysz jak może być ekstra - objęła mnie ramieniem.
- Wiesz co jesteś inna niż mówią. Myślałam, że bywasz taka jak niektóre dziewczyny - puste, wymalowane laleczki, które lecą na kasę. Wybacz mi tą pomyłkę jesteś cudowną osobą - odwzajemniłam uścisk.
- Kochana jesteś tak dobrym człowiekiem, że nie można się na Ciebie gniewać - zaśmiała się.
- Ty też jesteś niczego sobie. A tak ogólnie to zawsze zazdrościłam Ci urody - mówiąc to widziałam jak się rumieni.
- Przestań - zakryła twarz poduszką.
- Ej nie chowaj tej twarzyczki - zaczęłyśmy się wygłupiać. Potem poprosiłam o delikatny makijaż retuszujący rany. Zgodziła się, ale trochę bólu mnie to kosztowało.
- To co idziemy na te zakupy - do salonu wszedł Wojtek z moimi ubraniami.
- No czekamy na Mitchella z Rhi. I dziękuję - rzekłam ubierając się.
- Nie ma za co, myszko uciekam do Lewandowskich. Nie potrzebujesz mnie już, ale jak coś to nie ukrywaj nic dzwoń od razu - uśmiechnął się wychodząc.
- Czekaj - zawołałam, lecz nie zareagował.
- Leć ja ich ogarnę i będziemy czekać - machnęła Ann.
- Pa przyjacielu - dogoniłam go przy furtce rzucając w objęcia.
- Spokojnie, bo zaraz będzie, że zdradzasz Mo - zaśmiał się podnosząc w tali.
- Nie obchodzi mnie to. Przecież plotki niczego nie zmienią - dałam mu jeszcze buziaka w policzek. Po czym rozeszliśmy się w swoich kierunkach.
- My gotowi nie wiemy jak Ty - w drzwiach stali już gotowi piłkarze z Ann.
- No ja również. Zadzwonię tylko do Magdy i Mitcha, że zbieramy się właśnie do centrum - poinformowałam ich wchodząc na górę po telefon, a za mną jak zawsze chłopak.
- Śledzisz mnie - odwróciłam się trzymając torebkę.
- Zawsze - objął mnie.
- Dla mnie sen i trening bez Ciebie równie straszny, gdy obok nie widzę Cię - chciał mnie pocałować.
- Miśku daj spokój. Nie teraz - położyłam palce na jego ustach.
- Ale - zawołał, gdy schodziłam po schodach.
- Mo nie łudź się seksu nie będzie - zażartował Götze, obrywając.
- Oj Ty się już lepiej nie odzywaj - za lamentowała piosenkarka.
- Dobra wsiadajcie - rzucił Moritz otwierając samochód.
- Dłużej się nie dało - rzucili zdyszani.
- Wy maraton przebiegliście czy spotkanie z kibicami mieliście - zaśmiałyśmy się odjeżdżając.
- Bardzo zabawne - skomentowali zapinając pasy. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Najpierw oczywiście w planach było pójście po garnitury i sukienki na sobotę, a potem coś zjeść. Koło galerii czekali na nas Marco z Magda oraz Rhiannon z Mitchellem.
- Co wy tak długo - zapytali.
- A mieliśmy przystanek na stacji i atak fanów - zaśmiał się Moritz.
- Dobra, a gdzie Zuzka nie mówcie, że zrezygnowała - zapytał Marco, gdy stałam z Mario i Ann.
- No tu - para wskazała na mnie.
- Ojej nie poznałem Cię - uśmiechnął się. W przeprosinach tuląc.
- Wiem, bo to magia naszych kosmetyków - uśmiechnęła się piosenkarka.
- Podzielmy się co - zaproponował Reus.
- Okey idę z Zuzka - rzucił się Mario, Ann wraz z Mo.
- Dobra widzimy się za dwie godziny w tej kawiarni co zawsze - zapytał Mitch.
- Spoko jak coś się jeszcze zgadamy - dodała moja grupa.
Każdy ruszył w swoją stronę czasami wpadaliśmy na siebie w przebieralniach albo na atakach fanów. Rozdałam mnóstwo autografów z przyjaciółmi, ale było mi miło, że jednak ktoś mnie lubi jako piłkarza. Kilka razy widziałam te dziewczyny, ale nie pokazywałam, że się ich boję. Dziennikarze oczywiście odpuścić też nie mogli. Starałam się cały czas chodzić uśmiechnięta, a dodatkowo nie musiałam mieć zimowej czapki, bo Mario pożyczył mi full capa zabierając mą własność. Po 2 i pół godzinnej męczarni znaleźliśmy idealne stroje Mario z narzeczoną oraz ja i Mo, który dobrał muszkę tego samego koloru co suknia. Po wszystkim poszliśmy coś wszamać i do kawiarni. Tam Magda pokazała sukienkę oraz buty, a także Marco pochwalił się swym zakupem, bo reszta udała się do domu.
Tymczasem u Marco.
Całą imprezę przesiedzieliśmy razem. Było przeuroczo bardzo za nią tęskniłem, a to była idealna okazja do nadrobienia straconego czasu. Oczywiście nie miałem ochoty nikogo wykorzystać. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ona ponad życie kocha tego chłopaka, tak mocno jak ja ją. Siedzieliśmy akurat sami nad basenem, bo dziewczyny wnosiły chłopaków do domu. Współczuję im takich pijaków ze słabymi głowami. Ale mniejsza rozmawialiśmy, a ja trzymałem ją na kolanach obejmując. Takie chwile mogły by być zawsze, idealna pogoda, rozgwieżdżone niebo i dwoje zakochanych niekoniecznie w sobie osób. Wtedy też Magda dostała jak na złość wiadomość od Serga:
'' Witam.
I tak na początek to bardzo Cię przepraszam, że tak, a nie w cztery oczy. Musimy od siebie odpocząć. Wiem, że zachowuje się ostatnio jak rozwydrzony i cholernie zazdrosny małolat i inaczej sobie wyobrażałaś życie. Niestety ten związek jak na razie nie ma szans. Wybacz mi kocham Cię. Jak chcesz możesz wpaść po rzeczy kiedy tylko chcesz. W końcu masz klucze.''
I tak na początek to bardzo Cię przepraszam, że tak, a nie w cztery oczy. Musimy od siebie odpocząć. Wiem, że zachowuje się ostatnio jak rozwydrzony i cholernie zazdrosny małolat i inaczej sobie wyobrażałaś życie. Niestety ten związek jak na razie nie ma szans. Wybacz mi kocham Cię. Jak chcesz możesz wpaść po rzeczy kiedy tylko chcesz. W końcu masz klucze.''
No to po niedługich namowach po uspokojeniu łez została ze mną u Leitnerów na noc, potem skoczyliśmy po jej rzeczy. Nie spodziewałem się miłego przywitania, ale miałem przynajmniej trochę szacunku do niego. A bynajmniej więcej niż on do mnie.
- A Ty tu czego - zapytał, gdy wszedłem za blondynką. Nie chciała zostać tam sama, a wzrok jego rodziców był cholernie przytłaczający nawet dla mnie.
- Przyszedłem z nią. Chyba nie sądzisz, że Zuza w takim stanie by przyszła z nią - zareagowałem, gdy młoda poszła się pakować.
- Raczej nie jest z nią tak źle by chodzić nie mogla, a Magda nie ma 5 lat by potrzebować ochrony - oschle rzucił. Miał szczęście, że schodziła już z torbami, bo bym zabił gnoja.
- Masz szczęście, że przy kobietach się nie bije - przydusiłem jedynie chłopaka do ściany.
- Daj spokój nie warto - bezradnie powiedziała dziewczyna powstrzymując mnie przed konsekwencjami.
- Nara - powiedziałem wchodząc.
- A masz, żeby nie było potem - rzuciła mu jeszcze w twarz kluczami.
- Nic się tu nie zmieniło - skomentowała po wejściu.
- Wiedziałem, że Ci się spodoba - zabrałem od niej torby.
- Co robisz - zapytała zdziwiona.
- Porywam walizki. Nie widać - uśmiechnąłem się.
- No to wolisz porywać moje torby ode mnie - zrobiła uroczo, smutną minkę.
- Oczywiście, że wolę Ciebie, ale teraz poczuj się jak u siebie w domu. A ja pójdę zanieść pakunki - puściłem jej oczko udając się na górę
- Chcesz coś zjeść - zajrzałem do salonu, gdy przeglądała album leżący na stole.
- Nie dziękuję. Nadal masz te zdjęcia - zapytała wskazując na te z obozu, gdy byliśmy w szpitalu.
- Oczywiście trzymam wszystko co z Tobą związanego - dosiadłem się.
- Kochana Zuza dzwoni mogę odebrać - zapytałem niosąc jej telefon.
- No okey - lekko się zawahała.
- Siemanko słoneczko jak coś my zbieramy się do centrum za jakieś 20 minut się widzimy - usłyszałem jej szczęśliwy głos.
- Spoko przekażę - odpowiedziałem w tle słysząc ''Mo nie łudź się seksu nie będzie'' wypowiedziane przez Mario.
- O hej Marco jednak - zaśmiała się.
- Heheh. . . Dobra to my wychodzimy - odpowiedziałem rozłączając się.
- Co Ci tak wesoło - zapytała blondynka widząc mój uśmiech.
- Nic chodź idziemy na zakupy - podałem jej dłoń.
- Idziemy - zdziwiła się wiedząc, że do galerii trochę mamy.
- No coś Ty wakacje mam nie muszę, aż tak o siebie dbać- wziąłem kluczyki i ruszyliśmy do umówionego miejsca.
******
Koniec. Miało go nie być w tym tygodniu, bo miałam dużo obowiązków. A teraz oddaje go Wam do przeczytania. Mi się podoba .:))
Myślałam że dla mnie go dodałaś. ;(
OdpowiedzUsuńJest genialny. :** kocham <3
Szczypiorek. :**
Bo dodałam dla Ciebie kochana;**
UsuńPozdrawiam Dagrasia:**
hyhy xdd
OdpowiedzUsuńnareszcie jest ♥
już się nie mogłam doczekać :P
świetny :D
wenki <3
Heh.. chciałabym zobaczyć takich "przytulających się" piłkarzy xd
OdpowiedzUsuńSpotkania z kibicami muszą czasami być uciążliwe dla piłkarzy, kiedy się gdzieś spieszą ... Należałoby im się trochę prywatności, spokoju, ale z drugiej strony, gdybym spotkała na drodze kogoś z BVB chciałabym porozmawiać albo przynajmniej autograf. Hahahah kogo ja oszukuje zemdlałabym tam xd
Matko.. jak Serg mnie wnerwia.. najchętniej pozbyłabym się go :) Bardzo podoba mi się perspektywa zamieszkania Magdy z Marco xd Będzie się działo! :D
Weny życzę :)
Buziaki :***
_______________________________________
A komentarz dodany z opóźnieniem, z powodu zepsutego laptopa (teraz mam od siostry :P)