"[. . .]
Po zjedzeniu przepysznej kolacji po ułożonej z płatków róż drodze do
łazienki wzięliśmy wspólną, ciepłą kąpiel, a potem do sypialni. . . ''
Następny dzień 21.06
Po tak cudownym wieczorze i upojnej nocy w ogóle nie miałam zamiarów wychodzić z łóżka. O godzinie 6 jak na złość musiał zadzwonić budzik. Miałam taki cudowny sen, a mianowicie śniło mi się, że jestem na wakacjach w Londynie z Wojtkiem, Mo i Mariną. Utknęłam w London Eye krzycząc, że zginę i tuląc jednego z chłopaków 1D. Potem Mo przez cały dzień miał ze mnie ubaw próbując uspokoić, gdy ściągnęli nas na ziemię. Było mi tak głupio, że chciałam się ocknąć. Otworzyłam oczy ujrzałam spoglądającego na mnie z uśmiechem Moritza.
- Długo się tak na mnie patrzysz - zapytałam.
- No gdzieś od 5. Lubię tak spoglądać i myśleć, gdy nie wiesz, że Cię podziwiam.
- Dobra rozumiem i na co wpadłeś - zaciekawiłam się.
- Na to jaka jesteś piękna podczas snu. I jak bardzo Cię kocham - pocałował mnie w czoło, po czym mocno się w niego wtuliłam.
Po chwili chciałam już wstać, bo zanim się ogarnę, sprawdzę czy wszystko spakowane i zejdę na dół to będzie 8, a muszę jeszcze coś wszamać i zadzwonić do Łucji, że się zbieramy.
- Gdzie się wybierasz - złapał mnie za rękę, gdy zakładałam jego koszulkę meczową.
- Idę do garderoby po jakieś ciuchy, bo nie wypada mi tak jechać.
- Oj tam dla mnie możesz tak być ubrana. Jesteś cholernie seksowna w tym stroju.
- No dla ciebie na pewno, ale dla reszty niespecjalnie. Jak mnie puścisz to może nawet zdążę się wykąpać - uśmiechnęłam się wstając.
- No okey. Skoro musisz to nie mam wyboru, a ja wezmę prysznic na dole i zadzwonię do Leonardo, że już wstaliśmy - zakomunikował ubierając się.
- Ojejki zrobiłeś mi śniadanie - przytuliłam się do chłopaka, gdy stał w samych bokserkach.
- Dla mojej księżniczki wszystko - odwrócił się całując w głowę.
- Ale nie zjem za dużo - posmutniałam po namyśle.
- Dlaczego - zrobił smutną minkę.
- Bo nie mam leków na chorobę lokomocyjną - zawiadomiłam go jedząc śniadanie w ograniczonych ilościach choć było pyszne.
- Kocham Cię - usiadł na przeciwko mnie pijąc kawę.
- Słodki jesteś - musnęłam mu po nosie czekoladą.
- Ej - pisnął ściągając maź z nosa.
- Uroczo wyglądasz.
- Wiem - podszedł do mnie mocno przytulając.
- Weź no, bo się przyzwyczaję.
- I o to chodzi kochanie - zaczął mnie całować po szyi.
- Misiek ktoś dzwoni idź się ubrać może co - zaśmiałam się wyrywając się z objęć, ale jednak był silniejszy.
- Siemka - do środka wpakował się Leo z torbami i Łucja, a on nadal mnie tulilł.
- Siemanko - przywitałam się z nimi, a Mo stał jak głupi na środku w bokserkach i stopkach.
- No siostra fajny zestaw - zdziwiłam się tym jak dobrze wygląda.
- Wiem, bo sam wybierałem - pochwalił się Bittencourt.
- Skromny kolejny - złapałam się za głowę.
- A widzę, że przyszliście z buta - rzucił Mo.
- Taksówką przyjechaliśmy, bo Leo pożyczył kumplowi samochód i zapomniał, że sam na wesele jedzie - zareagowała Łucja.
- Czyli jedziemy Twoim autem kochanie - zaśmiał się Leitner (zapomniałam się pochwalić, ale w 18 urodziny dostałam prawo jazdy)
- A co z Twoim - zapytał ofensywny pomocnik.
- Ostatnio jechałem z Marco po piwo i mieliśmy bliskie spotkanie z bramą - zawstydził się mój luby.
- Nie wnikam. A ogólnie czemu jesteś pół nagi - zareagowali przyjaciele.
- Nie było czasu się ubrać - machnął ręką siadając obok mnie na kanapie.
- Jasne przyznajcie się lepiej, że testowaliście łóżko, a nie - zaśmiał się szatyn na co oberwał od nas poduszką.
Gdy książę łaskawie o 7 postanowił zacząć się ubierać. Ja wraz z chłopakiem siostry wniosłam walizki do samochodu. Miałam dwa jeden to był prezent od chłopaków z BVB (Mo miał takie samo białe), który dostałam po przyjeździe do Niemiec, a drugie sama sobie kupiłam całkiem dawno na takie dłuższe podróże, ale stało w Polsce póki nie zdałam prawka. A przyjechał nim do Dortmundu Leo z Łucją.
- Którym jedziemy wskazał na dwa Audi.
- Tym niebieskim - uśmiechnęłam się.
- Wow widzę, że się postarałaś - zareagował zbliżając się do terenówki.
- Dzięki troszkę mnie kosztowało, ale nie wiem jeszcze czy opłacało się - wsadzałam walizki do bagażnika.
- Jeszcze lepiej się prowadzi - położył na tylne siedzenia torby z jedzeniem.
- Tak samo jak tamten, ale ciężko było się przyzwyczaić, bo lekko dotykam pedał gazu, a tu już 100 na prędkościomierzu.
- A tam gadasz. Nie wiem jak ten, ale niebieski jest świetny - zaśmiał się.
- Dzisiaj zobaczę jak z tym - pomachałam kluczykami.
- Moritz nie ma nic przeciw ??
- Szczerze nie wiem. Moje auto on lepiej niech już nie wsiada za kierownicę - powiedziałam.
- Heheh. . . nie wnikam jak on to zrobił z tą bramą.
- Wiesz, że ja również. Ale oni w stanie nieważkości są zdolni do wszystkiego.
- Wszystko słyszę - zakomunikował rozprawca.
- O to chodziło kochanie - odkrzyknęłam.
- No już gotowi - zapytałam, gdy Łucja kończyła przegląd czy wszystko zostało zamknięte.
- Tak, ale Mo i Leo poszli jeszcze na ogród.
- Misiek my idziemy wyprowadzić samochód - zawołałam zamykając drzwi tarasowe.
- Okey my zaraz przyjdziemy - odkrzyknął.
- Idziem - wzięłam torebkę z dokumentami i kluczyki zamykając drzwi.
- To Ty potrafisz prowadzić - zawołała młoda wsiadając do przodu, bo z tyłu było piwo i jedzenie dla chłopaków.
- Nie no coś Ty. Będę improwizować - odpowiedziałam sarkastycznie.
- W końcu - odpowiedziałam, gdy raczyli wpakować swoje tyłki do samochodu.
- Musiałem ogarnąć jeszcze podwórko, by nikt nie wlazł i pochować meble ogrodowe - wytłumaczył się, ale dało się usłyszeć, że jest zły. Nie chce tego drążyć może sam powie.
- Dobra ruszamy - odpaliłam silnik.
- Czekaj co - nagle zareagował Mo.
- Stało się coś - zareagowałam.
- Czemu Ty kierujesz, a nie ja - rzekł urażony.
- Bo to moje nowe autko, a Ty ostatnio lubisz wjeżdżać w bramy i inne okoliczne słupki.
- Będziesz mi to wypominać teraz??
- Nie robię tego specjalnie, ale wytłumaczeniem nie jest to, że się napiłeś. Piłeś nie jedź proste - uniosłam się troszkę.
- Stary odpuść nie denerwuj jej lepiej, bo nas jeszcze wyrzuci - uspokoił go towarzysz.
- Nie, bo ona jest za słaba by kierować - krzyknął.
- Możesz nie krzyczeć. Nie jestem aż tak słaba skoro chodzę, mówię i dobrze się czuję - próbowałam go uspokoić.
- Nie nie mogę. Wkurzyłem się i nie mam zamiaru spuszczać z tonu. Martwię się, a Ty masz to gdzieś - uniósł się jeszcze bardziej.
- Leitner uspokój się do cholery - piłkarz dodatkowo się zdenerwował widząc w odbiciu lusterka moje łzy. I strach w oczach swojej ukochanej.
- Bo co - rzucił się do niego.
- Dobra to jedź sam - zawołałam nie wytrzymując, rzucając w niego kluczykami. Na zewnątrz usiadłam na murku ogrodzenia domu.
Próbowałam się uspokoić, ale płakałam coraz bardziej. Nie minęło 15 minut, a Marco, Magda, Mario i Ann do nas dołączyli.
- Hej kochani - powiedziała Polka przytulając się do chłopaków, którzy wraz z Łucją wyszli, gdy podjechało czarne BMW
- Chyba ktoś ma ciche dni - skomentował dość głośno Mario.
- Czemu tak uważasz - zapytał Marco tuląc Magdę.
- Spójrz normalnie zawsze pochłaniali się wzrokiem, a teraz nawet nie patrzą na siebie - dodał.
- Mo stało się coś - zapytał Marco widząc rozzłoszczonego kumpla.
- Jej się pytaj - rzucił oschle w moją stronę na co popłynęły mi łzy.
- Ej możesz grzeczniej - poprawiła go Ann, która natychmiast mnie przytuliła, gdy Magda rozmawiała z moją siostrą.
- Nie mogę, a co chcesz też mnie uczyć kultury - rzucił się do piosenkarki.
- Wyluzuj - Mario stanął przed nami.
- O kolejny obrońca się znalazł - warknął.
- Chyba musimy pogadać - zakomunikowali chłopcy ciągnąc go na pobliską ławkę.
- Kochanie nie płacz - Magda doskonale wiedziała, że boję się, gdy ktoś na mnie unosi głos.
- Mała lepiej teraz nic do niego nie mów musi ochłonąć - delikatnie powiedział Mario przytulając mnie.
- Wygląda na to, że musimy jechać skoro mamy zamiar dotrzeć do Polski przed zmrokiem - uśmiechnęły się dziewczyny.
- Okey jak coś to piszcie smsa to będziemy robić postój - wymusiłam uśmiech.
- Dobra trzymajcie się - pomachał mi Marco z resztą.
Po 4 godzinach Marco napisał, że na najbliższej stacji zatrzymujemy się, bo Magda potrzebuje wymiany. Nie wiem dlaczego jechałam pierwsza, a oni za mną. Na przystanku chwilę pochodziliśmy, żeby rozprostować kości.
- I jak odzywa się - zapytał blondyn podchodząc do mnie, gdy sama stałam.
- No jak widać - wskazałam na samotnie spacerującego piłkarza.
- Hmm. . . Kurcze no nie wiem co mu.
- Ja wiem, ale to trwa od kilku tygodni, a on wybuchł dzisiaj.
- Co jest - zaciekawiła się Magda.
- Mo dostał propozycje od Stuttgartu, wypożyczenia na okres 3 lat.
- I co w tym takiego, żeby tak reagować - kontynuowała przyjaciółka.
- To, że be zemnie nie pojedzie, a jest to ogromna okazja na rozwijanie się
- Czemu nie chcesz jechać - zapytali.
- Bo nie chce Was zostawiać. Nikogo tam nie będę znać i co sama tylko sama w domu siedzieć, bo się boję sama wychodzić. Pójdę do pracy, ale z językiem jest ciężko, a grać nadal nie mogę - posmutniałam.
- Ojej no ciężka sytuacja - skomentował Marco, gdy Magda stała niczym zamurowana.
- Idziecie - zawołał Leo.
- Tak już - odpowiedzieliśmy kierując do pojazdów.
- Potrzebujesz zmiany - zapytał Bittencourt. A ja spojrzałam na Łucje, która prosiła wzrokiem, żebym nie chciała zmiany.
- Nie mogę jechać - skończyłam pić energetyka drugiego chowając do schowka.
- Na pewno - chciał się upewnić.
- Oczywiście - puściłam mu oczko.
- Mo zamienisz się miejscem ze mną - zapytała nasza najmłodsza podróżniczka.
- No dobra - uśmiechnął się siadając obok.
*****
Wybaczcie, ale był błąd i połowa się skasowała. Spróbuję to odtworzyć w następnym ale nie obiecuje, że będzie to samo.