niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 67

"[. . .] Po zjedzeniu przepysznej kolacji po ułożonej z płatków róż drodze do łazienki wzięliśmy wspólną, ciepłą kąpiel, a potem do sypialni. . . ''

Następny dzień 21.06

Po tak cudownym wieczorze i upojnej nocy w ogóle nie miałam zamiarów wychodzić z łóżka. O godzinie 6 jak na złość musiał zadzwonić budzik. Miałam taki cudowny sen, a mianowicie śniło mi się, że jestem na wakacjach w Londynie z Wojtkiem, Mo i Mariną. Utknęłam w London Eye krzycząc, że zginę i tuląc jednego z chłopaków 1D. Potem Mo przez cały dzień miał ze mnie ubaw próbując uspokoić, gdy ściągnęli nas na ziemię. Było mi tak głupio, że chciałam się ocknąć. Otworzyłam oczy ujrzałam spoglądającego na mnie z uśmiechem Moritza.
  • Długo się tak na mnie patrzysz - zapytałam.
  • No gdzieś od 5. Lubię tak spoglądać i myśleć, gdy nie wiesz, że Cię podziwiam. 
  • Dobra rozumiem i na co wpadłeś - zaciekawiłam się.
  • Na to jaka jesteś piękna podczas snu. I jak bardzo Cię kocham - pocałował mnie w czoło, po czym mocno się w niego wtuliłam.
Po chwili chciałam już wstać, bo zanim się ogarnę, sprawdzę czy wszystko spakowane i zejdę na dół to będzie 8, a muszę jeszcze coś wszamać i zadzwonić do Łucji, że się zbieramy.
  • Gdzie się wybierasz - złapał mnie za rękę, gdy zakładałam jego koszulkę meczową.
  • Idę do garderoby po jakieś ciuchy, bo nie wypada mi tak jechać.
  • Oj tam dla mnie możesz tak być ubrana. Jesteś cholernie seksowna w tym stroju.
  • No dla ciebie na pewno, ale dla reszty niespecjalnie. Jak mnie puścisz to może nawet zdążę się wykąpać - uśmiechnęłam się wstając.
  • No okey. Skoro musisz to nie mam wyboru, a ja wezmę prysznic na dole i zadzwonię do Leonardo, że już wstaliśmy - zakomunikował ubierając się.
Po 30 minutach byłam gotowa schodząc na dół wyczułam naleśniki z nutellą.
  • Ojejki zrobiłeś mi śniadanie - przytuliłam się do chłopaka, gdy stał w samych bokserkach.
  • Dla mojej księżniczki wszystko - odwrócił się całując w głowę.
  • Ale nie zjem za dużo - posmutniałam po namyśle.
  • Dlaczego - zrobił smutną minkę.
  • Bo nie mam leków na chorobę lokomocyjną - zawiadomiłam go jedząc śniadanie w ograniczonych ilościach choć było pyszne. 
  • Kocham Cię - usiadł na przeciwko mnie pijąc kawę.
  • Słodki jesteś - musnęłam mu po nosie czekoladą.
  • Ej - pisnął ściągając maź z nosa.
  • Uroczo wyglądasz.
  • Wiem - podszedł do mnie mocno przytulając.
  • Weź no, bo się przyzwyczaję.
  • I o to chodzi kochanie - zaczął mnie całować po szyi.
  • Misiek ktoś dzwoni idź się ubrać może co - zaśmiałam się wyrywając się z objęć, ale jednak był silniejszy.
  • Siemka - do środka wpakował się Leo z torbami i Łucja, a on nadal mnie tulilł.
  • Siemanko - przywitałam się z nimi, a Mo stał jak głupi na środku w bokserkach i stopkach.
  • No siostra fajny zestaw - zdziwiłam się tym jak dobrze wygląda.
  • Wiem, bo sam wybierałem - pochwalił się Bittencourt.
  • Skromny kolejny - złapałam się za głowę.
  • A widzę, że przyszliście z buta - rzucił Mo.
  • Taksówką przyjechaliśmy, bo Leo pożyczył kumplowi samochód i zapomniał, że sam na wesele jedzie - zareagowała Łucja.
  • Czyli jedziemy Twoim autem kochanie - zaśmiał się Leitner (zapomniałam się pochwalić, ale w 18 urodziny dostałam prawo jazdy)
  • A co z Twoim - zapytał ofensywny pomocnik.
  • Ostatnio jechałem z Marco po piwo i mieliśmy bliskie spotkanie z bramą - zawstydził się mój luby.
  • Nie wnikam. A ogólnie czemu jesteś pół nagi - zareagowali przyjaciele.
  • Nie było czasu się ubrać  - machnął ręką siadając obok mnie na kanapie.
  • Jasne przyznajcie się lepiej, że testowaliście łóżko, a nie - zaśmiał się szatyn na co oberwał od nas poduszką.
Gdy książę łaskawie o 7 postanowił zacząć się ubierać. Ja wraz z chłopakiem siostry wniosłam walizki do samochodu. Miałam dwa jeden to był prezent od chłopaków z BVB (Mo miał takie samo białe), który dostałam po przyjeździe do Niemiec, a drugie sama sobie kupiłam całkiem dawno na takie dłuższe podróże, ale stało w Polsce póki nie zdałam prawka. A przyjechał nim do Dortmundu Leo z Łucją.
  • Którym jedziemy wskazał na dwa Audi.
  • Tym niebieskim - uśmiechnęłam się.
  • Wow widzę, że się postarałaś - zareagował zbliżając się do terenówki.
  • Dzięki troszkę mnie kosztowało, ale nie wiem jeszcze czy opłacało się - wsadzałam walizki do bagażnika.
  • Jeszcze lepiej się prowadzi - położył na tylne siedzenia torby z jedzeniem.
  • Tak samo jak tamten, ale ciężko było się przyzwyczaić, bo lekko dotykam pedał gazu, a tu już 100 na prędkościomierzu.
  • A tam gadasz. Nie wiem jak ten, ale niebieski jest świetny - zaśmiał się.
  • Dzisiaj zobaczę jak z tym - pomachałam kluczykami.
  • Moritz nie ma nic przeciw ??
  • Szczerze nie wiem. Moje auto on lepiej niech już nie wsiada za kierownicę - powiedziałam.
  • Heheh. . . nie wnikam jak on to zrobił z tą bramą.
  • Wiesz, że ja również. Ale oni w stanie nieważkości są zdolni do wszystkiego.
  • Wszystko słyszę - zakomunikował rozprawca.
  • O to chodziło kochanie - odkrzyknęłam.
  • No już gotowi - zapytałam, gdy Łucja kończyła przegląd czy wszystko zostało zamknięte.
  • Tak, ale Mo i Leo poszli jeszcze na ogród.
  • Misiek my idziemy wyprowadzić samochód - zawołałam zamykając drzwi tarasowe.
  • Okey my zaraz przyjdziemy - odkrzyknął.
  • Idziem - wzięłam torebkę z dokumentami i kluczyki zamykając drzwi.
  • To Ty potrafisz prowadzić - zawołała młoda wsiadając do przodu, bo z tyłu było piwo i jedzenie dla chłopaków.
  • Nie no coś Ty. Będę improwizować - odpowiedziałam sarkastycznie.
Po wyjechaniu z garażu czekałyśmy tylko na chłopaków. Telefon do Magdy oczywiście też zdążyłam wykonać. Odebrał Mario, ale mniejsza ważne, że się dogadałam i zaraz mają być. Siedziałam z siostrą w pojeździe, gdy w końcu ukazał mi się ubrany chłopak z przyjacielem. Nie żebym narzekała, że chodzi pół nago, bo akurat uwielbiam jego ciało, ale nie chcę by inni oglądali mój skarb. Wybrał całkiem niezły zestaw 
  • W końcu - odpowiedziałam, gdy raczyli wpakować swoje tyłki do samochodu.
  • Musiałem ogarnąć jeszcze podwórko, by nikt nie wlazł i pochować meble ogrodowe - wytłumaczył się, ale dało się usłyszeć, że jest zły. Nie chce tego drążyć może sam powie.
  • Dobra ruszamy - odpaliłam silnik.
  • Czekaj co - nagle zareagował Mo.
  • Stało się coś - zareagowałam.
  • Czemu Ty kierujesz, a nie ja - rzekł urażony.
  • Bo to moje nowe autko, a Ty ostatnio lubisz wjeżdżać w bramy i inne okoliczne słupki.
  • Będziesz mi to wypominać teraz??
  • Nie robię tego specjalnie, ale wytłumaczeniem nie jest to, że się napiłeś. Piłeś nie jedź proste - uniosłam się troszkę.
  • Stary odpuść nie denerwuj jej lepiej, bo nas jeszcze wyrzuci - uspokoił go towarzysz.
  • Nie, bo ona jest za słaba by kierować - krzyknął.
  • Możesz nie krzyczeć. Nie jestem aż tak słaba skoro chodzę, mówię i dobrze się czuję - próbowałam go uspokoić.
  • Nie nie mogę. Wkurzyłem się i nie mam zamiaru spuszczać z tonu. Martwię się, a Ty masz to gdzieś - uniósł się jeszcze bardziej.
  • Leitner uspokój się do cholery - piłkarz dodatkowo się zdenerwował widząc w odbiciu lusterka moje łzy. I strach w oczach swojej ukochanej.
  • Bo co - rzucił się do niego.
  • Dobra to jedź sam - zawołałam nie wytrzymując, rzucając w niego kluczykami. Na zewnątrz usiadłam na murku ogrodzenia domu.
Próbowałam się uspokoić, ale płakałam coraz bardziej. Nie minęło 15 minut, a Marco, Magda, Mario i Ann do nas dołączyli.
  • Hej kochani - powiedziała Polka przytulając się do chłopaków, którzy wraz z Łucją wyszli, gdy podjechało czarne BMW
  • Chyba ktoś ma ciche dni - skomentował  dość głośno Mario.
  • Czemu tak uważasz - zapytał Marco tuląc Magdę.
  • Spójrz normalnie zawsze pochłaniali się wzrokiem, a teraz nawet nie patrzą na siebie - dodał.
  • Mo stało się coś - zapytał Marco widząc rozzłoszczonego kumpla.
  • Jej się pytaj - rzucił oschle w moją stronę na co popłynęły mi łzy.
  • Ej możesz grzeczniej - poprawiła go Ann, która natychmiast mnie przytuliła, gdy Magda rozmawiała z moją siostrą.
  • Nie mogę, a co chcesz też mnie uczyć kultury - rzucił się do piosenkarki.
  • Wyluzuj - Mario stanął przed nami.
  • O kolejny obrońca się znalazł - warknął.
  • Chyba musimy pogadać - zakomunikowali chłopcy ciągnąc go na pobliską ławkę.
  • Kochanie nie płacz - Magda doskonale wiedziała, że boję się, gdy ktoś na mnie unosi głos. 
Słyszałam jak krzyczą wiedziałam dlaczego taki jest i czułam się ku temu trochę współwinna. Po kilkunastu minutach przyszli piłkarze z panem obrażonym. Rzucił tylko''sorry'' i usiadł do tyłu.
  • Mała lepiej teraz nic do niego nie mów musi ochłonąć - delikatnie powiedział Mario przytulając mnie. 
  • Wygląda na to, że musimy jechać skoro mamy zamiar dotrzeć do Polski przed zmrokiem - uśmiechnęły się dziewczyny.
  • Okey jak coś to piszcie smsa to będziemy robić postój - wymusiłam uśmiech.
  • Dobra trzymajcie się - pomachał mi Marco z resztą. 
Po 4 godzinach Marco napisał, że na najbliższej stacji zatrzymujemy się, bo Magda potrzebuje wymiany. Nie wiem dlaczego jechałam pierwsza, a oni za mną. Na przystanku chwilę pochodziliśmy, żeby rozprostować kości.
  • I jak odzywa się - zapytał blondyn podchodząc do mnie, gdy sama stałam.
  • No jak widać - wskazałam na samotnie spacerującego piłkarza. 
  • Hmm. . . Kurcze no nie wiem co mu.
  • Ja wiem, ale to trwa od kilku tygodni, a on wybuchł dzisiaj.
  • Co jest - zaciekawiła się Magda.
  • Mo dostał propozycje od Stuttgartu,  wypożyczenia na okres 3 lat.
  • I co w tym takiego, żeby tak reagować - kontynuowała przyjaciółka.
  • To, że be zemnie nie pojedzie, a jest to ogromna okazja na rozwijanie się
  • Czemu nie chcesz jechać - zapytali.
  • Bo nie chce Was zostawiać. Nikogo tam nie będę znać i co sama tylko sama w domu siedzieć, bo się boję sama wychodzić. Pójdę do pracy, ale z językiem jest ciężko, a grać nadal nie mogę - posmutniałam.
  • Ojej no ciężka sytuacja - skomentował Marco, gdy Magda stała niczym zamurowana.
  • Idziecie - zawołał Leo. 
  • Tak już - odpowiedzieliśmy kierując do pojazdów. 
  • Potrzebujesz zmiany - zapytał Bittencourt. A ja spojrzałam na Łucje, która prosiła wzrokiem, żebym nie chciała zmiany. 
  • Nie mogę jechać - skończyłam pić energetyka drugiego chowając do schowka. 
  • Na pewno - chciał się upewnić. 
  • Oczywiście - puściłam mu oczko. 
  • Mo zamienisz się miejscem ze mną - zapytała nasza najmłodsza podróżniczka.  
  • No dobra - uśmiechnął się siadając obok.
Genialnie łapią mnie lekkie skurcze i sen, a teraz muszę uważać. Jakby któryś z nich zauważył, że jestem nieco zmęczona to by mnie zabili. Miałam zapas energetyków, więc te 5 godzin dam rade. Po 9 godzinnej podróży z lekkimi problemami, bo moja wątroba nie polubiła się z napojami energetyzującymi. Dojechaliśmy do domu. We Wrocławiu mieliśmy ostatni postój gdzie zmienił mnie Leo widząc jak się mecze. A przy okazji zajrzeliśmy do McDonalda, bo Marco strasznie nalegał. Po 30 minutach Marco pojechał do domu Magdy, a my do siebie

***** 
Wybaczcie, ale był błąd i połowa się skasowała. Spróbuję to odtworzyć w następnym ale nie obiecuje, że będzie to samo.

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 66

''[. . .] Tam w oczekiwaniu na zakochanych . . . "


Moim oczom ukazał się nikt inny jak Syriusz i Caroline razem za ręke. Co ja gadam. Oni razem??!! Matko ale po co. Znaczy ja z Mitchem zauważyliśmy, bo dziewczyny były zajęte poznawaniem siebie oraz ubrań i biżuterii za szybą sklepu przy którym czekaliśmy.
  • Stary myślisz to co ja - szturchnął mnie bramkarz udając, że nie patrzy w stronę zdrajców.
  • Teraz to myślę tylko o tym by Magda tego nie widziała oraz, że mam ochotę mu przywalić - uśmiechnąłem się pocierając pięści.
  • No ja myślałem bardziej o Rhiannon, bo mogła by się wygadać, ale z tym drugim się zgodzę - przybił mi żółwia.
  • Niby jest tym kuzynem Moritza, ale to jak woda i ogień. Dwa odmienne światy - jednego podziwiam przyjaźnie się nim, a drugiego mam ochotę zabić. Jakoś od początku nie przepadałem za tym człowiekiem, a teraz to totalnie mnie wkurza - głośno pomyślałem.
  • Idą tu - Langerak zaczął panikować.
  • Chodź - pociągnęłam wszystkich do pobliskiego jubilera.
  • Co wy robicie - zapytały zmieszane dziewczyny.
  • My nic - dowiedzieliśmy udając, że nic nie widzimy.
  • Jasne - skomentowały.
  • No tak, ale wy podejrzliwe jesteście - obraziliśmy się.
  • Oj już kochani - dziewczyny nas przytuliły.
  • Teraz mógł bym umierać - skomentowałem.
  • Wariat z Ciebie - zaśmiała się blondynka.
  • Wiem - nadal trzymałem ją w objęciach.
  • Moritz i reszta już idzie - zawołała Riri wskazując na drzwi przy których bliscy stanęli.
Całe szczęście weszli innymi drzwiami niż te przygłupy, bo nie wiem co bym teraz wymyślił. Zaczęliśmy się witać akurat wtedy "para" przeszła głupio się gapiąc. Chwilę rozmawialiśmy, musiałem strzelić gafę i nie poznać Zuzki. Wyglądała jakby nic jej się nie stało. Miała kilka siniaków na rękach i nogach, a także jak się przypatrywać to na twarzy widać plastry, ale idealne ubrania i makijaż potrafią działać cuda. Przeprosiłem bramkarkę po czym zaproponowałem rozdzielenie się by nie pałętać się taką zgrają po galerii (mam w tym swoje zamiary, żeby nie było). Oczywiście chodziłem w objęciach ukochanej nie zwracając uwagi na natrętnych dziennikarzy z aparatami. Riri i Mitch pytali się czy jesteśmy razem zaprzeczaliśmy, ale oni i tak stawiali na swoje. Kilka razy rozdawałem z przyjaciółmi autografy. Byłem szczęśliwy z tego, że cały czas spędzam z ukochaną osobą. Po zakupowym szaleństwie dostrzegłem, że dziewczyny znalazły wspólny język. Nie chodzi już nawet o to, że Magda nie mówiła dużo po niemiecku, ale rozumiała co się do niej mówi, ale najprościej odpowiadała. Zachowywały się jak dobre przyjaciółki, czasami nawet jak siostry. Bardzo z bramkarzem cieszyliśmy się, że dziewczyny się polubiły. Gdy dotarliśmy do kawiarni para musiała wracać. A ja wraz z Magdą umówiliśmy się na imprezę u Leitnerów, bo Zuzka bardzo nalegała. Następnie wróciliśmy do domów.

Z perspektywy Magdy.

Widziałam Syriusza z Caroline. To w ogóle nie było miłe odczucie tym bardziej, że jeszcze kilka dni temu sama byłam z nim w tej galerii po sukienkę na wesele Lewego i Ani. A teraz co był z tą blond zdzirą jak na złość udając zakochanych. Wredna szmata raz odebrała mi ukochanego teraz zrobiła to samo. Nie dopuszczę, żeby się to znów powtórzyło nie pozwolę, aby mnie i Marco rozdzieliła. Nie pokazywałam Reusowi, że tęsknię za tym dupkiem, choć to było silniejsze ode mnie. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Zuza pewnie się domyśla dlatego była taka nieswoja i stąd ta zabawa. Po zakupach wróciliśmy do jego domu. Pomyślałam, że przydało by się odświeżyć przed imprezą u Leitnera. 
  • Mogę skorzystać z łazienki - zapytałam niepewnie zaglądając do kuchni.
  • Oczywiście przecież Ci mówiłem, że masz czuć się jak u siebie - zaśmiał się przygotowując małe co nieco.
  • No tak, ale wolałam się upewnić - uśmiechnęłam się.
  • To się już nie upewniaj tylko leć - pogonił mnie na górę.
  • A ręczniki są tam gdzie kiedyś??
  • Tak, ale po kąpieli schodź na dół żebym nie musiał na ciebie czekać z obiadem - zawołał prawie jak ojciec.
  • Wchodząc do łazienki zauważyłam wszystko poukładane jak dawniej po czym do oczu napłynęły mi łzy. Wzięłam szybki prysznic na uspokojenie, wskoczyłam w dres, a następnie położyłam się w sypialni płacząc.
  • Magda gdzie jesteś - usłyszałam jego wołanie, ale nie odpowiadałam, bo chciałam zostać sama.
  • Coś się stało - zapytał po zapukaniu. 
  • Nic idź proszę zaraz zajrzę do ciebie - machnęłam ręką by szybko się ogarnąć.
  • Jak nic skoro widzę - wszedł do pokoju.
  • Nie ważne - zakryłam się kocem.
  • No mów, bo nie dam Ci spokoju. Wiesz, że jestem uparty - uśmiechnął się dosiadając.
  • Oj dobra powiem Ci - wszystko mu wytłumaczyłam.
  • Ojej przepraszam - natychmiast mnie przytulił.
  • Nie masz za co. Przygarnąłeś mnie w takim momencie. Gdyby nie Ty nie wiem gdzie bym się podziała - zaszlochałam.
  • No jak to gdzie. Przecież Zuzka nigdy by Cię nie zostawiła - nadal trzymał mnie w objęciach.
  • No tak, ale ona ma Moritza i jego rodziców tam. A ja bym była problemem.
  • Nie gadaj głupot to ostatnia osoba, która nigdy by Cię nie opuściła.
  • Kiedy poczułam ciepło jego ciała, oraz ulubione perfumy to lekko się uśmiechnęłam. Bardzo za nim tęskniłam za tą czułością i radością, którą zarażał wszystkich. Gdy czule głaskał moja głowę odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Śnił mi się wieczór Zuzki, który pomogłam przygotować dla Mo, a w sumie to na jego prośbę.
  • Jaką mamy godzinę - zapytałam otwierając oczy,
  • Dochodzi 17, a co - zapytał patrząc prosto w moje oczy.
  • Siedziałeś tak ze mną - zdziwiłam się.
  • Tak uwielbiam na Ciebie patrzeć, a jeszcze tak słodko wyglądałaś, że nie miałem serca Cię budzić - odgarnął moje włosy z twarzy,
  • Ojejki słodki jesteś - rozciągnęłam się szeroko uśmiechając.
  • Wiem, ale czemu pytałaś o godzinę??
  • Bo wiesz wpadłam, znaczy przyśnił mi się świetny pomysł - zareagowałam nagle podrywając się do góry.
  • Jak zawsze - wziął mnie na ręce.
  • Ale ja potrafię jeszcze chodzić - zaśmiałam się.
  • Zdaje sobie z tego sprawę piękna, ale obiadu do jutra nie zjemy, a teraz chwal się pomysłami - usadowił mnie na kanapie w salonie.
  • Myślałam, że tą imprezę zrobimy u siebie, a Zuzka i Mo zostaną sami - puściłam mu oczko.
  • Jesteś genialna i taka romantyczna. Kocham Cię za te pomysły - mówiąc to widziałam jak się rumieni.
  • To bardzo miłe z Twojej strony - życzliwie się uśmiechnęłam, lecz nic nie odpowiedział, przynosząc ciepły posiłek.
Cały czas czułam jego wzrok na sobie jak uniosłam głowę to szybko spoglądał w talerz. Gdy skończyliśmy konsumpcję Marco rozdzwonił się po znajomych, a ja ładując zmywarkę poinformowałam Mo o planach. Oczywiście jego reakcja była genialna, gdyż byli na spacerze, a całe wydarzenie miało być niespodzianką dla dziewczyny, więc on tylko słuchał. Przedstawiłam mu względny plan, a jak to miał już w nawyku zgodził się.
  • To jak - zapytał uradowany piłkarz.
  • Dobrze wszystko załatwione.
  • Super to co robimy, bo mamy dwie godziny.
  • Może coś obejrzymy - zaproponowałam.
  • Okey poszukaj coś, a ja skoczę do sklepu po zakupy. Proszę nikomu nie otwieraj drzwi - ucałował mnie w policzek wybiegając do pobliskiego marketu.
W ten czas ruszyłam do komody, gdzie znajdowały się filmy ze zbioru Reusa. Po wybraniu mojego ulubionego filmu rozsiadłam się na górze w oczekiwaniu na piłkarza. Po 30 minutach zjawił się z kilkoma pełnymi miskami suchego pożywienia typu paluszki, chrupki i słone orzeszki, oraz takie w skrupce.
  • Podobno jesteś na diecie - skomentowałam, gdy włączył film.
  • Bo jestem, ale mam wakacje trener nie widzi - zgasił światło kładąc się obok. Gdy w swoich objęciach oglądaliśmy Igrzyska Śmierci ktoś wparował do pokoju, ale było za ciemno by go rozpoznać.
  • Oj my chyba nie w porę - usłyszałam głos Mario i Mitcha.
  • A wy jak zwykle - zatrzymaliśmy seans rozświetlając pokój.
  • Wybaczcie chcieliśmy ich zatrzymać, ale wiecie jacy oni są - reszta stała na korytarzu.
  • Spoko przecież nie jesteśmy razem - wytłumaczyłam schodząc z dziewczynami na dół, a chłopaki siedzieli na górze.
  • A Lewandowskich gdzie wcięło - zapytał Marco schodząc po piwo.
  • Przecież są w Polsce w sobotę jest wesele - skomentował Piszczu jak zawsze do pomocy.
  • Zapomniałem, że mieliśmy jechać jutro. Kurcze, czyli nie popijemy - posmutniał Mario, który był drugim cieniem chłopaków. 
  • Spokojnie Zuza z siostrą i chłopakami jadą jutro z rana jednym, a Ja Marco Mario i Ann drugim samochodem za nimi - wytłumaczyłam chłopakom.
  • Ufff. ..  to jednak popijemy - uradowali się piłkarze.
  • My za to popołudniu samolotem do Warszawy lecimy - poinformował Mitchell z narzeczoną.
  • No to git wszystko ustalone - zaśmiał się Łukasz otwierając butelkę.
Kiedy wszyscy zaproszeni dotarli czekałam tylko na wiadomość od Mo. Po chwili jak na zamówienie dostałam wiadomość.
  • My wychodzimy za jakieś 1,5-2 godziny będziemy, a klucze są w doniczce, a potrzebne rzeczy w schowku w schodach. I dziękuję:**
  • Marco wychodzę za niedługo wrócę - powiedziałam piłkarzowi, gdy siedział z nieznajomymi mi chłopakami.
  • O właśnie Cię szukałem chciałem przedstawić. . . - nie dokończył, bo przerwałam mu.
  • Potem okey. Teraz się bardzo spieszę - pocałowałam go w policzek wybiegając na dwór. 
Po 5 minutach byłam już na posesji Leitnerów. Wszystko było przyszykowane jak obiecał w schowku. Nie sądziłam, że schody mogą być tak przydatne. Rozsypałam płatki róż od wejścia do jadalni oraz z jadalni do sypialni wszędzie poustawiałam świeczki, a w łazience zostawiłam zapachowe, bo Zuzka je uwielbia, a najbardziej truskawkowe i jagodowe. Po włączeniu dania przygotowanego przez pomocnika wyszłam klucze chowając tam gdzie były. Po powrocie do Reusa nie było już Piszczków i Błaszczykowskich, ale musieli wracać, bo małe źle się czuły. Gdy dosiadłam się do dziewczyn nie miałam długo spokoju, bo blondyn wziął mnie, żeby przedstawić przyjaciołom, których widziałam pierwszy raz. Potem zachowywaliśmy się jak para, ale znajomi i tak wiedzieli, że coś nas łączy. Około 3 nad ranem zwinęli się ostatni imprezowicze w postaci Götze i Ann. Gdy Marco ogarniał mieszkanie poszłam się wykąpać i spać. Nie mogłam coś usnąć słyszałam jak piłkarz się myje, gdy wszystko ucichło pomyślałam, że pójdę do niego.
  • Mogę wejść - zapukałam pytając przez uchylone drzwi. 
  • Tak, stało się coś - zareagował odkładając laptopa, a wtedy dostrzegłam, że jest półnagi. Pomijając fakt, że miałam topik i krótkie spodenki.
  • Nie choć w sumie to nie mogę zasnąć,  chciał byś się nade mną zlitować - zapytałam nieśmiało.
  • Pewnie, że bym chciał chodź - rozłożył szeroko ręce.
  • Położyłam głowę na jego klacie. Leżąc tak przypomniało mi się wszystko z nim, a potem Syriuszem. Zaczął mnie smyrać po ciele to było strasznie pociągające.
  • Nie płacz, bo mi serce pęka - próbował mnie pocieszyć.
  • Rozumiem Cię, ale nie potrafię.
  • O mam bardzo dobry pomysł - wyszeptał mi do ucha.
  • Jaki ??
  • Na chłopaków zawsze działa - rzekł dumnie opowiadając kawały. Nie powiem, bo smyranie po brzuchu i rękach bardzo mi się podobało. Niestety też usypiało. Z każdym żartem coraz ciszej się śmiałam, aż usnęłam.
Następny dzień 21.06.2013
Kiedy się rano obudziłam była już 7:30, a on już nie spał. Wczoraj miałam trochę w czubie, więc wystraszyłam się tym co mogło się wydarzyć.
  • Spokojnie księżniczko nic się nie działo. A teraz lepiej się pakuj, bo za godzinę wyjeżdżamy. Ja pójdę zrobić śniadanie i zadzwonię do Mario - dodał zamykając swoją walizkę.
  • Dobra już się ogarniam. Gdy zszedł na dół otworzyłam swoją poprzednią torbę. Wyjęłam z niej tylko zestaw wybrany przez Syriusza, a wpakowałam ten od Marco. Po czym wzięłam szybki prysznic, założyłam wygodne ubrania i zeszłam do właściciela domu. 
  • Ojejki pamiętałeś - zauważyłam, że robi moje ulubione danie - gofry.
  • Jak mógł bym zapomnieć o czymś tak pysznym.
  • Kochany jesteś - chciałam dać mu buziaka w policzek, ale on w tym czasie bez słowa gwałtownie się obrócił i pocałowaliśmy się. Jednak po chwili odsunięci od siebie spojrzeliśmy głęboko w oczy. On przyłożył swą dłoń do mego policzka i nie myśląc zaczęliśmy dalej się całować. To było niesamowite odczucie czegoś nawet podobnego dawno nie czułam. Gdy byliśmy oddani chwili Marco posadził mnie na blacie mebli, a jego lekko zimne dłonie wędrowały po moim rozgrzanym ciele. Przechodził mnie dreszcz już miałam pozbywać go koszulki, lecz rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
  • Kocham Cię - wyszeptał udając się do wejścia.
  • Ja Ciebie również - uświadomiłam sobie, że nawet będąc z Sergiem myślałam o blondynie.
  • Siemanko - do kuchni wpadł wiecznie głodny Mario.
  • Witam - odpowiedziałam machając do Ann.
  • Wyczuwam coś dobrego - zaczął podkradać moje gofry.
  • Ej zrób sobie. Ciasto jeszcze jest, a te są moje - oburzyłam się zabierając opakowanie z jedzeniem na drogę.
  • Götze przyjechałeś swoim - zapytał Reus.
  • Nie zepsuło się - wytłumaczyła jego dziewczyna, bo chłopak się obżerał.
  • Dobra to pozostaje nam czekać na wiadomość od Zuzki - uśmiechnął się siadając na kanapie w salonie, gdy pakowałam drobne rzeczy.

Tymczasem u Zuzanny

Po powrocie ze sklepów szybko dopakowałam ubrania. I napisałam wiadomość do siostry, żeby jutro o 8 już u nas była. Szczerze to nawet zapomniałam, że ona przyleciała z Leo na te kilka dni do Dortmundu. Lepiej dla mnie przynajmniej nie widzi w jakim jestem stanie, choć pewnie widziała wraz Bittencourtem, bo w internecie i telewizji aż huczało od tego.
  • Kochanie idziemy na spacer - zaproponował Mo, gdy skończyłam się pakować.
  • W sumie to czemu nie - uśmiechnęłam się.
Gdy spacerowaliśmy zaciemnionymi uliczkami miasta Mo mi oświadczył, że został propozycję wypożyczenia od rundy zimowej do Stuttgartu na 3 lata.
  • I co ja mam do tego - zapytałam.
  • Chcę znać twoje zdanie na ten temat - objął mnie ramieniem.
  • No co jeśli uważasz, że to wypożyczenie może coś zmienić to jedź - uśmiechnęłam się.
  • Właśnie o to chodzi, że wszystko zależy od Ciebie - uśmiechnął się.
  • Czemu??
  • Jeżeli się nie zgodzisz to zostaniemy tutaj - pocałował mnie.
  • Dasz mi czas do powrotu z wakacji - zapytałam, bo to był ciężki temat.
  • Oczywiście. Przepraszam ktoś dzwoni - zauważyłam, że dziwnie się zachowuje, ale myślałam o wypożyczeniu. Po chwili do mnie wrócił i skierowaliśmy się do miejsca zamieszkania.
  • Księżniczko ubierz się ładnie, a mam dla Ciebie niespodziankę i za godzinę gdzieś Cię porwę - zawołał będąc na dworze.
  • Mam się bać - zapytałam wychodząc na taras.
  • Mnie nigdy - przytulił się do mnie.
  • A mogę wiedzieć gdzie bym dobrze dobrała strój??
  • Nie, bo spalę niespodziankę - ucałował mnie w czoło kierując się do kuchni. Ja za to udałam się do garderoby po jakiś ładny, a zarazem wygodny strój,
    który mam nadzieję będzie pasować do wydarzenia. Założyłam jeszcze matowe rajstopki by nie było nic widać.
  • No wyglądasz pięknie - pocałował mnie w usta po czym pomógł zakładać szpilki.
  • To dowiem się gdzie mnie porywasz - zapytałam, gdy już jechaliśmy.
  • Oj kotku jakaś Ty niecierpliwa - uśmiechnął się.
Gdy wyjechaliśmy za nieznane mi obrzeża miasta. Chłopak wjechał w las. Może to głupie, ale przestraszyłam się. Byłam już trochę z Mo, ale tu zbliżał się wieczór, a jego wzięło na niespodzianki. A w dodatku zbiorowisko drzew nie wyglądało jakoś specjalnie romantycznie.
  • Misiek co my tutaj robimy - zapytałam lekko poddenerwowana.
  • Otwórz schowek - zrobiłam jak kazał.
  • A teraz przewiąż sobie tym oczy - powiedział.
  • Szalikiem. Przecież mamy środek lata - zaśmiałam się.
  • Oj narzekasz zawiąż, a zaraz się dowiesz co planuje.
  • Hmm. . . chcesz mnie zostawić na pożarcie dzikim zwierzętom w lesie - zażartowałam choć serce i rozum podpuszczało mi najczarniejsze scenariusze.
  • Oczywiście - po zawiązaniu oczu chyba z milion razy zapytał się mnie czy coś widzę. 
  • No niestety nie widzę, ale bardzo się boję - odpowiedziałam w końcu.
  • Zuza nie bój się. Wiesz, że Cię nie skrzywdzę - złapał mnie za rękę, a drugą chyba kierował.
Po dość krótkiej jeździe od momentu zatrzymania znów nie pokonywaliśmy dodatkowych kilometrów. Nagle zatrzasnął drzwi i poczułam podmuch od mojej strony nie widziałam nic, więc w ogóle prawie serce mi stanęło.
  • Chodź pomogę Ci - usłyszałam jego głos. Po czym wziął mnie na ręce i postawił na ziemi. 
  • Okey stoję przed Tobą możesz rozwiązać szalik - rozkazał. Gdy rozwiązałam supeł moim oczom ukazał się Dortmund ogrzewany promieniami zachodzącego słońca. 
  • Ojej gdzie my jesteśmy - zapytałam.
  • Na nieznanych Ci obrzeżach mojego pięknego miasta - przytulił mnie od tyłu wręczając białą różę.
  • Skąd wiedziałeś - zdziwiłam się.
  • A ma się swoje sposoby - zaśmiał się.
  • Bo wiedzą o tym tylko dwie osoby moja siostra i . . . - Magda kurcze normalnie chyba ją uduszę.
  • Proszę się rozgościć - wskazał na koc.
  • Oh jaki ty kochany - powiedziałam widząc wszystkie swoje ulubione owoce.
  • A teraz zasłużyłem - zbliżył się do mnie.
  • Tylko po to to wykonałeś - posmutniałam jedząc truskawki.
  • Oczywiście, że nie - próbował ratować sytuację. 
  • Tak teraz to już za późno, więc nie - odpowiedziałam odwracając się do niego tyłem.
  • Oj myszko no. Dobra pójdę po wino do samochodu - odpowiedział widząc moją zawziętość. Po chwili wrócił nalewając alkohol do kieliszków. Siedzieliśmy tam trochę , bo zaczęło się ściemniać, a Dortmund nocą to jest coś niesamowicie pięknego.
  • Zimno ci - przytulił mnie widząc jak się trzęsę.
  • Nie no coś ty oddam Ci ten strój, a Ty mi swój - zaproponowałam.
  • No to już - zaczął ściągać swój biały T-shirt.
  • Głupku żartowałam - pocałowałam Go, gdy był już w samych jeansach i butach.
  • Dobra wracajmy, bo zaraz nie wiem schrupię Cię na środku polany - skomentował dając mi kocyk, a sam resztę chował do koszyka.
Kiedy zabrał mnie do domu i zobaczyłam to co przygotował nie potrafiłam mu nie ulec. Po zjedzeniu przepysznej kolacji po ułożonej z płatków róż drodze do łazienki wzięliśmy wspólną, ciepłą kąpiel, a potem do sypialni. . . 

*****
Taki dłuższy, bo miałam mega pomysłów na niego. Chciałabym podziękować Pauli, która przez swój sen pomogła mi go udoskonalić. A także powiedzieć, że to dla niej i Edith pojawił się ten rozdział, bo pod poprzednim były tylko 3 komentarze w tym jeden mój. Uroczy ten rozdział, bo doszłam do wniosku, że chyba nic teraz nie namieszam. A także dużo o Magdzie i Marco, bo jak się domyślacie ich życie znów schodzi na wspólną drogę, ale nie tak prędko. Także zdjęcia będę dodawać w innej postaci, bo miałam problem z linkami, a mam ponad 200 zestawów ubrań na komputerze.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 65

'' [. . .] Nie żartuj wyczołgałam się z towarzystwa wychodząc na taras, a to co ujrzałam było . . .''


Niewiarygodne. Nie wierzyłam w to co ujrzałam. Stałam tak jak wryta, powstrzymując śmiech, aż przyjaciele się do mnie dołączyli
  • Co to ma być - zapytała Riri.
  • Właśnie sama się zastanawiam - zareagowałam łapiąc się za głowę.
  • Ciekawe jak to wytłumaczą tym razem - zaśmiał się Marco.
  • Nie wiem jak Wy, ale to trzeba uwiecznić - Magda przyniosła aparat.
  • To chodźmy - zaśmiała się Ann.
  • Ciekawa jestem co zrobią, gdy ujrzą zdjęcia - zachichotała Magda.
  • Dziwię się tylko, że Mario tam nie ma - dodała schodząc po schodach na boso, bo pukanie obcasów mogło by ich niefortunnie pobudzić.
  • Ja już wyrosłem z tych zabaw - chłopak udał urażonego.
  • Dobre żarty przyjacielu. Zwłaszcza na imprezach u mnie jesteś bardzo dojrzały - sarkastycznie rzekł Reus.
  • Ej miało się nie wydać - krzyknął oburzony .
  • Uważałeś, że lama się nie wygada - spojrzałam na niego zdziwiona siadając na progu.
  • Szczerze myślałem, że choć pewne tajemnice zachowa dla siebie - posmutniał.
  • No to brawo za naiwność - przytuliłam go lekko klaszcząc.
A wracając do tego co tam ujrzałam to byli pół nadzy piłkarze leżący na trawniku w dwuznacznych pozycjach z butelkami po alkoholu.Wyglądali jakby się kochali, dodatkowo podsycając sytuację w trójkącie. Matko z kim ja się zadaje.
  • Dobra to będziemy tak na nich patrzeć i nie pójdziemy na te zakupy, czy zostawiamy ich wyruszając na szaleństwo po centrum - zapytała Ann po powrocie ze sesji śpiących królewiczów.
  • Ja mam ciekawszą propozycje - szyderczo się zaśmiałam.
  • Chyba się domyślam co to takiego - "Rolls -Reus'' podszedł do węża ogrodowego, za to niemiecki Messi do drugiego.
Być może to było nudne, ale za to jakie niezawodne do budzenia ludzi. Mój ukochany wraz z towarzyszami butelki dobrego alkoholu chyba nigdy tak szybko nie wstał i to krzycząc jak oparzony. Nawet podczas "pożaru" u mnie w domu teraz przeszli wszelkie granice w rozrywce.
  • Co to do cholery ma być - pierwszy poderwał się Wojtek, gdy Mario uciekał przed wściekłym, przemoczonym Langerakiem.
  • A taki zimny prysznic na ochłodę w gorące dni - uśmiechnęłam się do piłkarzy.
  • Wiedziałem, że to Twój pomysł - zaśmiał się Mo chcąc mnie przytulić.
  • O nie, nie - zatrzymałam go.
  • Coś nie tak - zrobił minę zbitego psa.
  • Tak, najpierw się wysusz i ubierz, a popołudniu idziemy na zakupy - rozkazałam najmilej jak potrafię.
  • Nie tak prędko - znienacka zaszedł mnie Szczęsny przerzucając przez ramię jak worek ziemniaków.
  • Ej specjalnie to zrobiliście - zaśmiałam się widząc radość chłopaków.
  • Wiesz nie zły by był z Ciebie ciężarek - skomentował.
  • A czyli mam rozumieć, że jestem gruba, miło - obraziłam się.
  • Nie o to mi chodziło. Jesteś na tyle lekka, że ćwiczenia na siłowni stały by się ciekawsze - puścił mi oczko.
  • Dziękuję, zapamiętam, a następnie skonsultuję się z Tobą w razie potrzeby poszukiwania pracy w pozostaniu żywą sztangą. Teraz mógł byś mnie łaskawie postawić na ziemi. Nie za bardzo mam zamiar być bardziej mokra - poprosiłam najładniej jak potrafiłam w tej sytuacji. Gdyż Marco nie przestawał lać po nas wodą.
  • My do Was dołączymy później, bo Mitch nie ma ubrań tutaj - rzekła śmiejąc się Rhiannon, żegnając się z nami, gdy bramkarz w końcu postawił mnie na schodach
  • Tak bardzo zabawne - Langerak wycierał akurat twarz.
  • Z naszej perspektywy na pewno - zaśmiała się moja przyjaciółka z Polski.
  • Okey to do zobaczenia - odprowadziłam parę do drzwi. Myśląc, że w spokoju wrócę do budynku.
  • Ale nie gniewaj się na mnie. Wiesz, że ja bym Ci krzywdy nie zrobił - tym razem zaatakował mnie swym wzrokiem błagającym o litość Marco.
  • Niech Magda wymierzy Ci karę - puściłam jej oczko.
  • O takie kary mi odpowiadają - natychmiast do niej pobiegł.
Następnie rozsiadłam się w salonie ubrana w turban z żółto-czarnego ręcznika i ciepły szlafrok tych samych barw. Doszłam do wniosku, że nie będę zakładać nowych rzeczy skoro mogę poczekać, aż te na dworze wyschną. Włączyłam wiadomości, ale trąbili tylko o tym jak Lewandowscy ich wykiwali i nie zrobili ślubu 15, oraz o pobiciu. Nie wiem co mną kierowało, ale wyłączyłam urządzenie od razu zalewając się łzami. Dobrze, że nikt mnie nie widział, byłoby im smutno. Szczęsny i Leitner poszli się ogarnąć, a Götze suszył się z pomocą Ann. Za to Reus i Magda udali się do domu Syriusza po jakieś ubrania. Doszli do wniosku, że gdy Serg ma odpały i jest kryzys to niech ona z nim zamieszka, bo jako jedyny mieszka sam w tak potężnym domu. Cieszę się, że im życie jakoś po mału nabiera kolorowych barw. Potem zaczęłam oglądać swoje poobijane ciało zastanawiając jak to w sobotę ogarnę.
  • Chcesz pogadać - zapytała Ann lekko mnie strasząc.
  • Aaa. . . - pisnęłam.
  • Przepraszam nie chciałam Cię wystraszyć. To jak??
  • Nie trzeba lepiej jemu pomóż - wskazałam na piłkarza bijącego się z moją suszarką.
  • Ej delikatnie to moja ostatnia działającą suszarka - krzyknęłam, gdy wypadła mu z rąk.
  • Jemu to już nikt nie pomoże.
  • Ja wszystko słyszę - zawołał.
  • Tak tak. Ale wracając wiesz, że jesteśmy rodziną, więc mówimy sobie wszystko co nas męczy lub martwi - przytuliła mnie.
  • Właśnie zgadzam się z moim misiaczkiem - z łazienki znów krzyknął Mario.
  • Nie podsłuchuj - krzyknęłyśmy do gumowego ucha.
  • To my idziemy ogarnąć podwórko - zaśmiał się angielski golkiper ciągnąc chłopaków za sobą.
  • Hej słoneczko. Teraz dostanę buziaka - podszedł do mnie ubrany na zielono-białe barwy Mo.
  • Teraz tak - na co pocałował mnie w czoło. Mario gorszy nie był i ucałował swą ukochaną.
  • Słodcy jesteście, ale mów co Cię męczy - skomentowała Brömmel.
  • Też na początku miałaś takie problemy jak ja aktualnie - zapytałam.
  • Każda z nas tak miała. Niestety, ale większość dziewczyn leci tylko na wygląd chłopaków, a nie zwraca uwagi na ich talent czy klub. Osobiście to może nie chcieli mnie porwać, bo byłam sławna jako piosenkarka. Ale lubiana to ja nie byłam w sumie nadal tak jest. Lecz chłopcy są cudowni z nimi czuje się lepiej niż z rodziną. Mając Mario nie przejmuje się opinią innych jak kiedyś. Tobie też polecam zaufać wszystkim bliskim Ci osobom, a zobaczysz jak może być ekstra - objęła mnie ramieniem.
  • Wiesz co jesteś inna niż mówią. Myślałam, że bywasz taka jak niektóre dziewczyny - puste, wymalowane laleczki, które lecą na kasę. Wybacz mi tą pomyłkę jesteś cudowną osobą - odwzajemniłam uścisk.
  • Kochana jesteś tak dobrym człowiekiem, że nie można się na Ciebie gniewać - zaśmiała się.
  • Ty też jesteś niczego sobie. A tak ogólnie to zawsze zazdrościłam Ci urody - mówiąc to widziałam jak się rumieni.
  • Przestań - zakryła twarz poduszką.
  • Ej nie chowaj tej twarzyczki - zaczęłyśmy się wygłupiać. Potem poprosiłam o delikatny makijaż retuszujący rany. Zgodziła się, ale trochę bólu mnie to kosztowało.
  • To co idziemy na te zakupy - do salonu wszedł Wojtek z moimi ubraniami.
  • No czekamy na Mitchella z Rhi. I dziękuję - rzekłam ubierając się.
  • Nie ma za co, myszko uciekam do Lewandowskich. Nie potrzebujesz mnie już, ale jak coś to nie ukrywaj nic dzwoń od razu - uśmiechnął się wychodząc.
  • Czekaj - zawołałam, lecz nie zareagował.
  • Leć ja ich ogarnę i będziemy czekać - machnęła Ann.
  • Pa przyjacielu - dogoniłam go przy furtce rzucając w objęcia.
  • Spokojnie, bo zaraz będzie, że zdradzasz Mo - zaśmiał się podnosząc w tali.
  • Nie obchodzi mnie to. Przecież plotki niczego nie zmienią - dałam mu jeszcze buziaka w policzek. Po czym rozeszliśmy się w swoich kierunkach.
  • My gotowi nie wiemy jak Ty - w drzwiach stali już gotowi piłkarze z Ann.
  • No ja również. Zadzwonię tylko do Magdy i Mitcha, że zbieramy się właśnie do centrum - poinformowałam ich wchodząc na górę po telefon, a za mną jak zawsze chłopak.
  • Śledzisz mnie - odwróciłam się trzymając torebkę.
  • Zawsze - objął mnie.
  • Dla mnie sen i trening bez Ciebie równie straszny, gdy obok nie widzę Cię - chciał mnie pocałować.
  • Miśku daj spokój. Nie teraz - położyłam palce na jego ustach.
  • Ale - zawołał, gdy schodziłam po schodach.
  • Mo nie łudź się seksu nie będzie - zażartował Götze, obrywając.
  • Oj Ty się już lepiej nie odzywaj - za lamentowała piosenkarka.
  • Dobra wsiadajcie - rzucił Moritz otwierając samochód.
Ja wraz z szatynką usiadłyśmy z tyłu, a piłkarze plotkujący gorzej od nas rozłożyli się z przodu. Jeszcze zanim dojechaliśmy pod centrum byliśmy zatankować gdzie dopadł nas tabun Borussen. Moritz z Mario nie mogli tego opanować, więc wyruszyłyśmy im na pomoc, a mianowicie przeszłyśmy do przodu. (Kathrin za kierownicą oczywiście). Kiedy odpaliła natychmiast wpadli na tylne siedzenia.
  • Dłużej się nie dało - rzucili zdyszani.
  • Wy maraton przebiegliście czy spotkanie z kibicami mieliście - zaśmiałyśmy się odjeżdżając.
  • Bardzo zabawne - skomentowali zapinając pasy. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Najpierw oczywiście w planach było pójście po garnitury i sukienki na sobotę, a potem coś zjeść. Koło galerii czekali na nas Marco z Magda oraz Rhiannon z Mitchellem.
  • Co wy tak długo - zapytali.
  • A mieliśmy przystanek na stacji i atak fanów - zaśmiał się Moritz.
  • Dobra, a gdzie Zuzka nie mówcie, że zrezygnowała - zapytał Marco, gdy stałam z Mario i Ann.
  • No tu - para wskazała na mnie.
  • Ojej nie poznałem Cię - uśmiechnął się. W przeprosinach tuląc.
  • Wiem, bo to magia naszych kosmetyków - uśmiechnęła się piosenkarka.
  • Podzielmy się co - zaproponował Reus.
  • Okey idę z Zuzka - rzucił się Mario, Ann wraz z Mo.
  • Dobra widzimy się za dwie godziny w tej kawiarni co zawsze - zapytał Mitch.
  • Spoko jak coś się jeszcze zgadamy - dodała moja grupa.
Każdy ruszył w swoją stronę czasami wpadaliśmy na siebie w przebieralniach albo na atakach fanów. Rozdałam mnóstwo autografów z przyjaciółmi, ale było mi miło, że jednak ktoś mnie lubi jako piłkarza. Kilka razy widziałam te dziewczyny, ale nie pokazywałam, że się ich boję. Dziennikarze oczywiście odpuścić też nie mogli. Starałam się cały czas chodzić uśmiechnięta, a dodatkowo nie musiałam mieć zimowej czapki, bo Mario pożyczył mi full capa zabierając mą własność. Po 2 i pół godzinnej męczarni znaleźliśmy idealne stroje Mario z narzeczoną oraz ja i Mo, który dobrał muszkę tego samego koloru co suknia. Po wszystkim poszliśmy coś wszamać i do kawiarni. Tam Magda pokazała sukienkę oraz buty, a także Marco pochwalił się swym zakupem, bo reszta udała się do domu.

Tymczasem u Marco.

Całą imprezę przesiedzieliśmy razem. Było przeuroczo bardzo za nią tęskniłem, a to była idealna okazja do nadrobienia straconego czasu. Oczywiście nie miałem ochoty nikogo wykorzystać. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ona ponad życie kocha tego chłopaka, tak mocno jak ja ją. Siedzieliśmy akurat sami nad basenem, bo dziewczyny wnosiły chłopaków do domu. Współczuję im takich pijaków ze słabymi głowami. Ale mniejsza rozmawialiśmy, a ja trzymałem ją na kolanach obejmując. Takie chwile mogły by być zawsze, idealna pogoda, rozgwieżdżone niebo i dwoje zakochanych niekoniecznie w sobie osób. Wtedy też Magda dostała jak na złość wiadomość od Serga:
'' Witam.
I tak na początek to bardzo Cię przepraszam, że tak, a nie w  cztery oczy. Musimy od siebie odpocząć. Wiem, że zachowuje się ostatnio jak rozwydrzony i cholernie zazdrosny małolat i inaczej sobie wyobrażałaś życie. Niestety ten związek jak na razie nie ma szans. Wybacz mi kocham Cię. Jak chcesz możesz wpaść po rzeczy kiedy tylko chcesz. W końcu masz klucze.'' 

No to po  niedługich namowach po uspokojeniu łez została ze mną u Leitnerów na noc, potem skoczyliśmy po jej rzeczy. Nie spodziewałem się miłego przywitania, ale miałem przynajmniej trochę szacunku do niego. A bynajmniej więcej niż on do mnie.
  • A Ty tu czego - zapytał, gdy wszedłem za blondynką. Nie chciała zostać tam sama, a wzrok jego rodziców był cholernie przytłaczający nawet dla mnie.
  • Przyszedłem z nią. Chyba nie sądzisz, że Zuza w takim stanie by przyszła z nią - zareagowałem, gdy młoda poszła się pakować.
  • Raczej nie jest z nią tak źle by chodzić nie mogla, a Magda nie ma 5 lat by potrzebować ochrony - oschle rzucił. Miał szczęście, że schodziła już z torbami, bo bym zabił gnoja.
  • Masz szczęście, że przy kobietach się nie bije - przydusiłem jedynie chłopaka do ściany. 
  • Daj spokój nie warto - bezradnie powiedziała dziewczyna powstrzymując mnie przed konsekwencjami.
  • Nara - powiedziałem wchodząc.
  • A masz, żeby nie było potem - rzuciła mu jeszcze w twarz kluczami.
Następnie zanieśliśmy wszystko do mnie do mieszkania.
  • Nic się tu nie zmieniło - skomentowała po wejściu.
  • Wiedziałem, że Ci się spodoba - zabrałem od niej torby.
  • Co robisz - zapytała zdziwiona.
  • Porywam walizki. Nie widać - uśmiechnąłem się.
  • No to wolisz porywać moje torby ode mnie - zrobiła uroczo, smutną minkę.
  • Oczywiście, że wolę Ciebie, ale teraz poczuj się jak u siebie w domu. A ja pójdę zanieść pakunki - puściłem jej oczko udając się na górę
Matko jak ona mnie pociąga. Normalnie mam ochotę wziąć ją w swe ramiona i nigdy nie wypuścić. Jest dla mnie częścią życia, jakimś nierozłącznym elementem tak jakby tlenem niezbędnym do trwania w codzienności. Kochałem tę dziewczynę i z każda chwilą coraz bardziej zdawałem sobie z tego sprawę. Szkoda, że wracamy do przyjaźni w takich okolicznościach, ale będzie lepiej czuję to.
  • Chcesz coś zjeść - zajrzałem do salonu, gdy przeglądała album leżący na stole.
  • Nie dziękuję. Nadal masz te zdjęcia - zapytała wskazując na te z obozu, gdy byliśmy w szpitalu.
  • Oczywiście trzymam wszystko co z Tobą związanego - dosiadłem się.
Siedzieliśmy tak w chłodnym pomieszczeniu, popijając mrożoną lemoniadę, a przy okazji wspominając i śmiejąc się. Wszystko było idealne, dopóki ktoś nie zaczął do niej dzwonić.
  • Kochana Zuza dzwoni mogę odebrać - zapytałem niosąc jej telefon.
  • No okey - lekko się zawahała.
  • Siemanko słoneczko jak coś my zbieramy się do centrum za jakieś 20 minut się widzimy - usłyszałem jej szczęśliwy głos.
  • Spoko przekażę - odpowiedziałem w tle słysząc  ''Mo nie łudź się seksu nie będzie'' wypowiedziane przez Mario.
  • O hej Marco jednak - zaśmiała się.
  • Heheh. . . Dobra to my wychodzimy - odpowiedziałem rozłączając się. 
  • Co Ci tak wesoło - zapytała blondynka widząc mój uśmiech.
  • Nic chodź idziemy na zakupy - podałem jej dłoń.
  • Idziemy - zdziwiła się wiedząc, że do galerii trochę mamy.
  • No coś Ty wakacje mam nie muszę, aż tak o siebie dbać- wziąłem kluczyki i ruszyliśmy do umówionego miejsca.
Tam w oczekiwaniu na zakochanych. . . 

******
Koniec. Miało go nie być w tym tygodniu, bo miałam dużo obowiązków. A teraz oddaje go Wam do przeczytania. Mi się podoba .:))