niedziela, 29 września 2013

Rozdział 55

''[. . . Po 20 minutach wszyscy po cichu krzątaliśmy się po kuchni, aż usłyszeliśmy huk dochodzący z pokoju Zuzanny. . . ''



Początkowo nikt nie zareagował. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie z lekko przestraszonymi minami. Po chwili Moritz jakby się w sobie przebudził i zerwał do pokoju ukochanej.
  • Matko Zuzka myślałem, że coś Ci się stało - mówił klęcząc i trzymając dziewczynę w objęciach.
  • Co się tutaj właściwie stało - zapytałam widząc potłuczone szkło i kałużę wody.
  • A nic - Zuza raptownie się poderwała i znów upadła.
  • Kochanie nic Ci nie jest - w locie złapał ją Mo.
  • Nic mi nie jest - odpowiedziała ze zwieszoną głową zbierając resztki wazonu.
  • Jak nic jak widzę, że coś jest - Łucja zaczęła na nią krzyczeć.
  • Nie krzycz nic tym nie zdziałasz - uspokoił ja Leo zabierając na wycieczkę.
  • Wyluzujcie dobra. Chciałam wymienić kwiatkom wodę, chciałam sięgnąć z łóżka, ale nie dosięgałam poderwałam się zbyt szybko zakręciło i się w głowie. O to tak znalazłam się z tym wszystkim na tej podłodze. Nie wzięłam rano leków to są skutki uboczne. Już nie dramatyzujcie okey - jak zawsze pełna energii próbowała nas uspokoić.
  • Ale nas nastraszyłaś - powiedział Serg i udał się z powrotem do kuchni po miotłę i ścierki.
  • Oo dzięki. Daj mi to, a Wy idźcie dalej gotować - powiedziała do mnie, Syriusza i Mo.
  • Ja zostaję, ale Wy jak chcecie możecie iść - poprawił Leitner. Tak też zrobiliśmy. Postanowiliśmy zostawić ich samych, bo ja osobiście nie wierzyłam Jej w to, że chciała wymienić wodę zbyt dobrze ją zna, ale nie chciałam się z nią sprzeczać widziałam w jakim jest ostatnio stanie.

  Przemyślenia Zuzanny.

Tak całkowicie poważnie trochę pamiętam i nie tego co się wydarzyło. Od kilku dni strasznie boli mnie wątroba i kości, a nie jem nic czego mi nie wolno dodatkowo pije te ohydne soki z kiszonego buraka i ogórków. A dla dobra moich kości nawet nie wracam do treningów. Choć i tak mam dni, że tracę czucie w nogach i mdleję, żeby nie było, że znów straciłam przytomność postanowiłam zrzucić wazon zaraz po przebudzeniu i udawać, że to był wypadek. Nie chcę ich okłamywać, ale równie dobrze nie chce ich zamartwiać. Mam dwa tygodnie luzu chcę to jak najlepiej wykorzystać z ukochanym i przyjaciółmi, a nie leżeć w szpitalu pod kroplówkami. Rozumiałam złość Mo, ale nienawidzę jak się denerwuje tym bardziej na mnie.
  • Zostaw sama sobie poradzę - odezwałam się z ogromną delikatnością, by się nie złościł.
  • Nie, bo się zranisz kochanie. Pozwól mi to zrobić - mówił dość spokojnie, ale wiedziałam, że zaraz się zdenerwuje, bo jest równie uparty jak ja.
  • Ale rozwaliłam muszę po sobie posprzątać - tłumaczyłam swój wyczyn, by tylko zostać na chwilę sama i szybko wziąć tabletki.
  • Zuza zaraz Cię wyniosę do drugiego pokoju, zamknę i będziesz tam siedzieć - dalej się sprzeczaliśmy.
  • Nie ja tutaj zostaję - skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej dalej się sprzeciwiając.
  • No to nie zostaje mi nic innego jak Cię stąd zabrać kochana - uśmiechnął się po czym złapał mnie w zgięciu kolan oraz pod łopatkami i zaniósł na fotel w sypialni rodziców.
  • Ja będę protestować - krzyknęłam, gdy zmierzał do drzwi.
  • Misiaczku protestuj ile chcesz, ale z ta szyną na nodze nic nie zdziałasz - wrócił się powiedział do mnie dał buziaka w czoło i wyszedł.
Siedziałam na tej kanapie z obrażoną miną i pilotem w ręku kiedy telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się numer Piszczka zdziwiłam się trochę, bo dawno się nie odzywał.
  • Tak słucham - odebrałam, ale bez żadnej reakcji.
  • Jest tam ktoś - zapytałam ponownie, ale nadal nic.
  • Ej no bez żartów Łukasz, zaraz Cię zabiję no odezwij się - powiedziałam już trochę głośniej i lekko zdenerwowana.
  • Zuza to Ty - usłyszałam słodki, cichy i delikatny głos Sary.
  • Oczywiście, że ja. Witaj mała co u Ciebie - zapytałam.
  • A no nić nudzi mi się mam taty telefon i pomyślałam, zie do Ciebie zadźwionie. Ziapytam jak zdlówko i pobablam, bo jest u nas wujek Malco z niemiłą panią - już po głosie małej czułam, że jest coś nie tak.
  • U mnie wszystko gra. Mo mnie niedawno wyniósł z pokoju, bo mu przeszkadzałam i się o mnie martwił. Jaka nie miła Pani. Mam się z Nią rozprawić - próbowałam ją jakoś rozpogodzić.
  • Mam nadzieję, zie się nie pokłóciliście, bo inacej sobie z Nim polozmawiam mówię baldzo powaznie. A ta Pani ma na imię Caloline i mnie pilnuje kiedy lodziców ni ma - zaczęła płakać.
  • Mała nie płacz proszę. Robi Ci coś złego - zapytałam przerażona.
  • Nie Zuza nie lobi mi nic złego - broniła się.
  • Spokojnie kochana nie powiem nic tatusiowi ani mamusi. Możesz mówić śmiało - zaczęłam się denerwować.
  • Zuza ona na mnie ciągle kzycy jak się bawie psychodzi i mnie sarpie krzycąc, zie jeśtem rozpiesconym baholem, któly powinien ją słuchać i zablania mi mówić cokolwiek tatusiowi i mamusi - tu mała się rozpłakała.
  • Spokojnie, a gdzie są rodzice - zapytałam zdziwiona.
  • Wyjechali na tydzień na jakąś konfelencie - siorbała noskiem
  • Kochana Zuza już z wujkami i ciocią po Ciebie jadą dobrze - ogłosiłam natychmiast.
  • Dobzie, plosę tylko sybko. Bo wujek Malco zalaz jedzie na tlening i znów będę miała psechlapane.
  • Dobrze już się pakuję i wsiadam w najbliższy samolot. A teraz mnie posłuchaj.  Potrafisz obsłużyć komórkę - zapytałam.
  • Ocywiście, ze umiem - zaśmiała się.
  • To wspaniale. Jak się rozłączysz włącz nagrywanie i schowaj telefon gdzie Caroline go nie znajdzie, a będzie wszystko słychać jak na Ciebie krzyczy, dobrze - powiedziałam małej co mam w planie, a ona postanowiła mi zaufać.
  • Tak lozumiem. Musę końcyć woła mnie buziaki. Kocham Cię Zuza - powiedziała od razu się rozłączając.
No to zapowiada się ciekawa wycieczka do Dortmundu. I przy okazji mam nadzieję, że nikogo nie zabiję. W ogóle kto mądry wpadł na pomysł, aby ta blond menda pilnowała moją kochaną siostrzyczkę. 

W tym samym czasie u Łucji i Leonarda.

Kiedy tylko Leo wyciągnął mnie z domu pojechaliśmy do Wrocławia. Miasto bardzo spodobało się Niemcowi i jakby tylko mógł na pewno by tu zamieszkał. Tym razem pojechaliśmy nad Odrę gdzie chłopak przyszykował cudowny piknik. Bawiliśmy się doskonale, nikt nam nie przeszkadzał. Choć coś mnie cały czas trapiło, a była to moja starsza siostra. Doskonale wiedziałam, że znów ma problemy z kościami. Kilka lat temu miała to samo. Jednego dnia czuła się idealnie chodziła na treningi dawała z siebie wszystko była nawet gotowa zagrać pełen mecz, ale po powrocie do domu traciła czucie i upadała. Tłumaczyła to zawsze przemęczeniem i krótkotrwałym omdleniem, ale nigdy jej z rodzicami nie wierzyliśmy, choć sama wiedziała najlepiej. Z rozmyślań wybił mnie głos ukochanego
  • Co się tak zamyśliłaś. Gadam do Ciebie od 20 minut i żadnej reakcji - zaśmiał się przytulając od tyłu.
  • Przepraszam myślałam o Zuzce. Już  jestem tylko dla Ciebie - odpowiedziałam i zaczęliśmy się całować. To było coś cudownego. My sami na opuszczonym brzegu Odry, gdzie nikt nie chodził, słońce pięknie świeciło i ten cudowny zapach wilgoci od uderzających fal rzeki. 
Niestety wszystko co dobre szybko się kończ. Około 12 zadzwoniła Zuzka.
  • Hej gdzie jesteście - zapytała od razu.
  • Można powiedzieć, że we Wrocławiu, a co chcesz - zapytałam czując, że jest zdenerwowana.
  • Lecę z Magdą i chłopakami do Niemiec, bo Sara natychmiast mnie potrzebuje.
  • Okey, ale co się dzieje ??
  • Błagam o nic nie pytaj zadzwonię do Ciebie dzisiaj wieczorem, albo jutro dobra. Muszę jeszcze do rodziców zadzwonić, więc buziaki i grzecznie tam.
  • Jak zawsze. Trzymajcie się tam pa - zaśmiałam się i rozłączyłam.
  • Co jest - Leo zapytał popijając colę.
  • Zuzka jedzie z resztą do Dortmundu - odpowiedziałam jakby jeszcze do mnie nic nie dotarło.
  • Ale po co. Jeszcze jej tam nie było ostatnio - zaśmiał się.
  • Podobno mała Piszczkówna  jej potrzebuje - uśmiechnęłam się.
  • Ojej jakie to słodkie, ale ciekawe co się stało - chłopak się rozczulił.
  • Właśnie też się zastanawiam. Kocham za to Zuzę zawsze jak trzeba było była obok mnie i wspierała, a nawet pobiła kilkoro chłopaków i dziewczyn, którzy mi dokuczali - zaśmiałam się przytulając do ukochanego.
  • No to widzę, że cicha woda brzegi rwie - piłkarz zaczął się śmiać. Po czym jeszcze chwilę gadaliśmy i pojechaliśmy na rynek wrocławski pospacerować.

 Z powrotem u Zuzki.

Postanowiłam dotrzymać słowa i pójść się spakować. Wychodząc z pokoju zauważyłam, że nie ma Magdy i Syriusza, a Mo siedział w łazience. Najszybciej jak tylko potrafiłam weszłam do pokoju, wyciągnęłam swoją czarno żółtą walizkę i rozpoczęłam pakowanie wraz z szukaniem najbliższych samolotów do Dortmundu. Zdążyłam wpakować najważniejsze rzeczy, miałam już pakować dokumenty do torebki kiedy do domu wróciła Magda z Syriuszem, a Moritz wyszedł z łazienki.
  • Co Ty robisz miałaś siedzieć w pokoju - zaczął Serg z Magdą.
  • Pakujcie się mam 2 godziny do wylotu - poganiałam ich.
  • Ale gdzie lecimy - zapytał zdziwiony Mo owinięty jedynie ręcznikiem.
  • Kochanie uroczo wyglądasz - uśmiechnęłam się.
  • Wiem, ale miałaś odpoczywać - rzekł Mo.
  • A jedziemy do Dortmundu. Błagam Was wszystko wytłumaczę w samochodzie, ale zaufajcie mi i spakujcie się.
  • Dobra, dobra spokojnie już znaczy zaraz wracamy - powiedziała Magda po czym szybko z chłopakiem pojechali do domów po ubrania.
Po niecałej godzinie wszyscy byliśmy już spakowani i sprzątaliśmy dom po obiedzie. W tym czasie ja dzwoniłam do siostry i  rodziców. Wytłumaczyłam im, że mam coś bardzo ważnego do załatwienia w Niemczech i żeby się nie martwili bo piłkarz będzie cały czas ze mną. Podczas przejazdu na lotnisko do Wrocławia powiedziałam wszystko przyjaciołom, żeby się już nie denerwowali. Ich reakcja była różna Mo nie mógł uwierzyć, Magda nie chciała wnikać, a Serg chciał ich pozabijać. Wylot mieliśmy o 15:34, a byliśmy o 14:30, na miejscu mieliśmy być około 17.
  • Okey to mamy troszkę czasu idziemy od razu na odprawę - zapytał Syriusz.
  • Tak im szybciej będę w samolocie tym będę spokojniejsza - coraz bardziej się denerwowałam.
  • Kochana spokojnie nerwami małej nie pomożesz - próbowała mnie uspokoić Magda, a Syriusz z Mo udali się po coś do picia.
  • Ja próbuję się uspokoić, ale mam ochotę zabić tę idiotkę gołymi rękami - aż nosiło mnie z nerwów.  
  • Ej no spokojnie słoneczko - Magda mnie mocno przytuliła na co od razu się uspokoiłam. 
Po chwili piłkarze wrócili z gorącą czekoladą dla nas. Chwilę posiedzieliśmy pijąc i rozdając autografy. O 15:20 siedziałam już spokojnie na swoim miejscu w samolocie. Całą podróż przespałam na ramieniu chłopaka. Na lotnisko w Dortmundzie przyjechał po nas lekko zdziwiony Lewy, którego poinformowała Magda jak lecieliśmy.
  • Co Wy tutaj właściwie bez zapowiedzi robicie - zapytał, gdy już jechaliśmy.
  • Musze z kimś pogadać - powiedziałam bardzo groźnym tonem.
  • O zabrzmiało groźnie, Moritz Ty jej tam pilnuj, bo nas zaraz pozabija - zaśmiał się mój rodak.
  • Spokojnie, ale nikt nie będzie krzywdził małego Bogu ducha winnego dziecka - uniosłam się na co od razu zareagował Mo i Magda siedzący obok mnie.
  • Ale o kim mowa - zainteresował się Polski snajper.
  • O Sarze, a czemu właściwie Piszczowie pojechali na tą konferencję i zostawili małą z tymi debilami - zapytała Magda.
  • Nie wiem właśnie, Błaszczu pewnie wie. Ogólnie ma się rozumieć, że podrzucić Was do domu Piszcza.
  • Dokładnie - uśmiechnęłam się.
  • A raczej do mojego i Serga - poprawił Moritz.
  • Haha. . . Spoko - Robert szybko zmienił kierunek.
Po 30 minutach byliśmy na miejscu, na całe szczęście Mo mieszkał niedaleko, więc najpierw zaszliśmy do niego zostawić walizki. Jego rodzice widzieli mnie pierwszy raz, więc bardzo chcieli mnie poznać, ale niestety musiałam ich przeprosić i udać się na pomoc małej. Za to Magda z młodym Leitnerem udała się do Jego domu. Wierzyła mi, że jestem na tyle rozsądna, że nie potrzebuje Jej do pomocy.  I nawet nie chciałam, żeby wracała do okropnych wspomnie związanych z Reusem. Po kilku minutach zauważyłam obściskująca się Caro z jakimś mężczyzną na schodach do domu Łukasza, Ewy i Sary. Nie wierzyłam z Mo w to co widzę, więc zaczęłam pstrykać zdjęcia. Kiedy weszli na ogród ja z ukochanym udawaliśmy ninje i zaczęliśmy podsłuchiwać co się dzieje. Wiem, że to nie jest dobre, ale nie mogłam od razu wbić i Jej nakopać. Musiałam udawać, że o niczym nie wiem. Czekałam, aż się ściemni i tajemniczy mężczyzna wyjdzie stamtąd, a wtedy udam, że wpadłam w odwiedziny. Postanowiłam posiedzieć na ławeczce w pobliskim parku i poobserwować z daleka, a przy okazji miło spędzić czas. Około 21 tamten facet wyszedł, na co my od razu zareagowaliśmy. Niby ze spaceru wolnym krokiem udaliśmy się do domu Piszczków. Przed bramą zauważyliśmy zbliżające się czarne sportowe auto.
  • Ej a to nie jest Reus przypadkiem - zapytałam chłopaka, który rozpoznał samochód drużynowego przyjaciela.
  • A no jest. Wiesz tylko Marco może mieć własne nazwisko w rejestracji - zaśmiał się obejmując mnie.
  • O siema co Wy tu robicie - farbowany blondyn od razu zareagował jak nas zobaczył. 
  • A nic takiego przylecieliśmy dzisiaj i postanowiliśmy poodwiedzać znajomych - uśmiechnęłam się.
  • To fajnie, ale ani Łukasza ani Ewy nie ma  - powiedział puszczając mnie pierwszą do mieszkania.
  • A gdzie są - zapytał Mo.
  • Pojechali na jakąś konferencje dotyczącą operacji Łukasza - uśmiechnął się do mnie wiedząc, że go nie lubię.
  • Zuzka jesteś nalescie - natychmiast przybiegła do mnie Sara rzucając na szyję.
  • Też się cieszę, że Cię widzę mała - odpowiedziałam odwzajemniając uścisk.
  • O i Mo tes jest - zaśmiała się.
  • Hej Maleńka - chłopak wziął ją na ręce.
  • A Wy czego tu szukacie - nagle z góry zlazła babajaga. . . 
******
Sorki, że musieliście czekać, bo miał ukazać się w piątek, a jest dziś. Ale mam bardzo bojowy nastrój i nie wyspałam się, dlatego też nie mogłam się w sobie zebrać. Mam nadzieję, że się podoba.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 54

'' [. . . ] Po powrocie piłkarze nadal spali. Więc postanowiłyśmy ich obudzić w troszkę niecodzienny sposób. . .''



Patrząc na słodko śpiących chłopaków i zamyślone miny dziewczyn  narodził mi się w głowie szatańsko dobry pomysł na ich obudzenie. Może i był trochę niecodzienny, ale mógł nam przy stworzyć wiele uśmiechu.
  • Coś Ty taka zamyślona siedzisz nad tymi biedakami - zapytała Łucja wchodząc do sypialni rodziców.
  • Ty coś kombinujesz - kontynuowała podejrzenia Magda.
  • Ja??!! Przecież zawsze jestem grzeczna - chytrze się uśmiechnęłam.
  • Ty grzeczna dobre żarty - zaczęły się śmiać.
  • Cii, bo się obudzą - uciszyłam je widząc jak piłkarze się kręcą.
  • No to mów, a nie - krzyknęły szeptem.
  • Laski no mam taki maleńki, ale bardzo ciekawy i nie groźny pomysł - zawołałam towarzyszki do kuchni by nie obudzić chłopaków.
  • Jaki - od razu zareagowała Magda.
  • Coś czuję, że mamy się bać - zaśmiała się moja siostra.
  • Wy nie, ale oni owszem - wyszczerzyłam ząbki.
  • Boję się Ciebie Zuzka - powiedziała przerażona Łucja.
  • Znasz mnie 16 lat, a nadal nie znasz moich pomysłów - zaczęłam się śmiać.
  • To ja znam ją 4 i boję się na samą myśl co wymyśli, ale zarazem całkowicie we wszystkim ją popieram - dodała blondynka.
  • No i gitaśnie, ale mniejsza no chcecie wiedzieć co wymyśliłam.
  • Dobra to mów co chcesz zrobić - powiedziała Magda siadając wygodnie na krześle.
Opowiedziałam swój plan dziewczynom. Były w totalnym szoku, ale też w zaciekawieniu czy wszystko pójdzie tak jak chcemy. Szybko  ubrałyśmy krótkie spodenki, koszulki, żeby było wygodniej (Łucja taką jak na zdjęciu, a ja z Magdą żółte z czarnymi rękawami) i ruszyłyśmy do akcji. Szybko skoczyłam po megafon na strych, Łucja rozpaliła kadzidła i świeczki by się trochę zakopciło, a Magda przygotowała wiaderko z lodowatą wodą w końcu było lato, więc można było zaszaleć. 
  • To co na trzy - zapytałam lekko powstrzymując śmiech.
  • No byle szybko, bo ja chce zobaczyć ich miny - wyszeptała strasznie zaciekawiona Magda. Po czym na trzy otworzyłyśmy drzwi od ''sypialni'' chłopaków.
  • Aaaa. . . Pali się uciekajmy - zaczęłam panikować, a dziewczyny za mną.
  • Co gdzie jak -  śpiochy natychmiast zerwały na równe nogi i nie patrząc na nas zbiegli na dół.
  • Nagrywacie ich - zapytałam za Łucją i Magdą goniących za nimi z kamera.
  • Oczywiście. Jakbyśmy mogły opuścić tyle radochy. Po kilku minutach wkurzeni i obrażeni na cały świat piłkarze zaczęli wchodzić do domu.
  • Hej mokry przystojniaku - podeszłam do Moritza i chciałam dać mu buzi, ale zrobił obrażoną minę i nie mogłam się powstrzymać, aby nie wybuchnąć śmiechem.
  • Ej Wy też tak macie - zapytałam dziewczyny.
  • No niestety - odpowiedziały lekko smutne.
  • Miśki no daliście się wkopać. Bardzo przykro mi to mówić, ale miałam genialny pomysł, który udało się wtoczyć w życie - mówiłam powstrzymując śmiech.
  • To Ty - zapytali chórkiem Panowie.
  • Tak - uśmiechnęłam się niczego nie świadoma.
  • Osz Ty zła kobieto - Moritz zaczął mnie ganiać po domu.
  • Nie dam się - krzyczałam skacząc na jednej nodze. Jednak po chwili mnie złapał.
  • Ale Wy jesteście szalone - powiedział obrażony Bittencourt.
  • Też Cię kochamy - pokazałam mu język.
  • Coś czuję, że będziecie jutro w porannej gazecie - skomentowała Magda podająca ręcznik młodemu Leitnerowi.
  • Co??!! - przerazili się.
  • No nam też się tak coś czuje - skomentowałam wraz z siostrą serfując po internecie.
  • O to my - Leo wskazał na monitor.
  • No coś Ty ja myślałam, że ja - skomentowała młoda Padlowska.
  • To co robimy. Chyba nie będziemy siedzieć tak cały wieczór i patrzeć w internet - zapytał znudzony Syriusz.
  • A co chcesz robić o 22 - zapytał Mo.
  • Nie wiem może skoczymy do sklepu, a dziewczyny poszukają jakiś ciekawy horror.
  • O nie żadnych horrorów - powiedziałam wraz z Bittencourtem. 
  • Czemu one są świetne??
  • Co się dzieje - zapytała Magda, która akurat szykowała popcorn.
  • Panowie wpadli na pomysł, że skoczą do sklepu, a my poszukamy jakiś horrorek.
  • Nie ma mowy na żaden horror. Ja jutro muszę wstać do szkoły. Rodzice dali nam ultimatum albo idę do szkoły, albo chłopaki wracają do Dortmundu - odezwała się moja siostra gotowa do spania.
  • O właśnie Łucja do łóżka już, a my ogarniemy dom - pogoniłam młodą do spania, a sama z resztą zaczęliśmy ogarniać mieszkanie.
Około 1 w nocy skończyliśmy sprzątać ten bajzel. Leo poszedł spać do dziewczyny, a ja z Mo, Magdą i Syriuszem spaliśmy u rodziców na podłodze, bo chłopakom nie odpowiadały łóżka. O 7 zadzwonił budzik, gdy wstałam zauważyłam już ubraną Łucję i śpiącego Leonardo wtulonego w prześcieradło.
  • Co Ty już nie śpisz - zapytałam zdziwiona.
  • No nastawiłam sobie budzik jakbyś zaspała czy coś - uśmiechnęła się.
  • Aha to okey to o 7:30 chłopaki Cię zawiozą dobra.
  • No spoko.
  • To ja lecę robić śniadanie - powiedziałam wychodząc z pokoju pozostawiając zakochanych. Po 10 minutach byłam już gotowa zostało zrobić śniadanie i  tak też uczyniłam. Po 5 minutach kanapki były gotowe, a woda na herbatę już się gotowała. Wchodząc do przyjaciół widziałam jak Serg próbuje wykopać się z objęć Magdy.
  • Heheh. . . hejka co Ty wyprawiasz - zapytałam Go szeptem by nie obudzić reszty.
  • Nie widać od godziny próbuje ściągnąć z siebie Magdę i Mo. Z Nim szybko mi poszło, ale Jej nie chcę budzić za słodko wygląda.
  • Ale jesteście uroczy. Śpijcie ja obudzę tylko Moritza, albo nie. Dobranoc.
  • Co Ty kombinujesz??
  • Nic chciałam, żeby ktoś Łucję odwiózł, ale zapomniałam, że jest jeszcze Leo.
  • A to okey jak się obudzą to im powiem, że pojechałaś z nimi.
  • Dzięki pa- odpowiedziałam i wyszłam. Z powrotem udałam się do siostry, która była zajęta mizianiem się. 
  • Wiecie co ja bym nie chciała Wam przeszkadzać. Jakbym śmiała oczywiście, ale Drogi piłkarzu proszę się ubrać i zawieść moją siostrę do szkoły w jednym kawałku.
  • Okey spoko już się ubieram i wychodzimy - zaśmiał się wciskając spodnie na tyłek.
  • Oj komuś się chyba przytyło - usłyszałam brechty mojej siostry za drzwi.
  • Ruchy tam noo - zaczęłam ich poganiać.
  • Przecież się sprężamy - płakał ze śmiechu Niemiec.
  • No ja jestem gotowa, ale On ma mały problem - siostra ze śmiechu kładła się na podłogę.
  • Bardzo zabawne kochanie wiesz - powiedział oburzony Leo.
  • No z Naszej perspektywy nawet bardzo zabawne - zadrwiłam z Niego.
  • Weź załóż dresy, a nie wciskasz się w te rurki i pół domu budzisz - do porannej sprzeczki jeansowej dołączył również lekko zaspany Mo.
  • Dobra niech ja je tylko znajdę - zaczął biegać po pokoju młody pomocnik.
  • Spinaj pośladki szybciej, bo się spóźnicie - zaczął ich ponaglać mój ukochany. Po 10 minutach w końcu pojechali, a ja wraz z Mo postanowiliśmy z powrotem położyć się spać w moim pokoju, bo cholernie źle się poczułam. Nic nie mówiłam chłopakowi, bo znam Jego nadopiekuńczość, a do szpitala nie chce wracać. Ale chyba jednak się domyśla. Przebrałam się w piżamę i odpłynęłam w objęciach Mo.

Kilka godzin później u Magdy.

 Obudziłam się około 10:30 w ramionach Syriusza i podejrzanej ciszy. Byłam niemal pewna, że rano słyszałam kłótnię Zuzki, Łucji, Mo i Leo, a teraz cisza. Po cichutku wstałam i rozejrzałam się po mieszkaniu. Wszędzie spokojnie w kuchni zrobione kanapki. Postanowiłam zajrzeć do pokoju Zuzy i Łucji, a tam słodko na kanapie leżała moja zakochana parka. Nie chciałam im przeszkadzać, ale nie miałam żadnych ubrań na przebranie. Po chwili przypomniało mi się, że Zuzanna ma pełno sukienek w których nie chodzi i pewnie moge sobie którąś pożyczyć. Wskoczyłam w pierwszą lepszą sukienkę po czym postanowiłam obudzić Syriusza i ugotować jakiś obiad. 
  • Dzień dobry Kochanie - podeszłam do niego z kubkiem gorącej herbaty i talerzem kanapek.
  • O dzień dobry kotku. Jak się spało?? Wyglądasz bosko - mówił lekko zaspanym głosem, a także ukrytym uśmieszkiem.
  • Dobrze rano wydawało mi się, że słyszałam jakąś kłótnię, ale nic nie widać, żeby się kłócili czy coś.
  • A gdzie reszta - zapytał wcinając kanapki.
  • A Zuza z Mo śpi w pokoju obok, a Łucja zapewne w szkole nie wiem gdzie jest Leo, ale mniejsza kiedyś się zapewne odnajdzie.
  • Kiedy wracamy do Ciebie ??
  • Nie wiem. Myślałam, że może nie będziemy ich budzić tylko coś sami upichcimy - puściłam mu oczko i weszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki, ale tam prócz jajek, piwa i soku nie było nic.
  • Ej masz numer Bittencourta - wróciłam do pokoju gdzie Serg składał materac.
  • No mam, a co chcesz od Niego??
  • No ciekawa jestem gdzie jest. I czy nie mógł by wpaść do sklepu.
  • Dobra to ja zadzwonię - po czym wybrał numer do przyjaciela, a ja poszłam zajrzeć co u przyjaciół. 
  • O Magda Ty już nie śpisz - zapytał ziewając Moritz.
  • No tak jak widać - zaśmiałam się.
  • Cii. . . Zuza coś źle się czuję nie chce by się obudziła - momentalnie mnie uciszył, dał buzi Zuzce i wyszedł po cichu zamykając drzwi.
  • A co Jej - przestraszyłam się.
  • Nie wiem nic nie mówiła, ale widać było, że coś Jej jest - odpowiedział smutny.
  • A leki to ona dziś brała??
  • Nie wiem raczej nie, ale nie budźmy jej na razie - odpowiedział, a wtedy wszedł też Serg z wiadomością, że Leo wraca z zakupów. Po 20 minutach wszyscy po cichu krzątaliśmy się po kuchni, aż usłyszeliśmy huk dochodzący z pokoju Zuzanny. . . 
*****
Na zakończenie chciałam powiedzieć, że rozdział długo się nie ukazywał, bo miałam małe załamanie z czego też wywiązał się brak weny. Miałam nawet ochotę usunąć bloga, ale po długim namyśle postanowiłam go tylko tymczasowo zawiesić, a dokładnie dopóki się nie odblokuje i nie wrócę do pisania. Ale oto jestem troszkę krótko napisałam, ale mam cichą nadzieję, że Wam się spodobało.