niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 53

'' [. . . ] Okey jak zawsze - uśmiechnęłam się i ruszyłam do łazienki. Potem poszłam spać. ''




4 miesiące późnej.

   W czasie mojego pobytu w szpitalu nie działo się nic zbytnio ciekawego. Oglądałam mecze i ich powtórki, leżałam odwiedzałam małe dzieci. Poznałam kilka całkiem słodkich potworków, które uwielbiały ciągać mnie za kucyka. Pod koniec pobytu przenieśli mnie na salę ogólną do niezbyt miłej nastolatki. Na widok odwiedzającej mnie Ani, a czasami nawet Roberta zachowywała się jak niedorozwinięta gówniara, która dostaje wszystko czego tylko chce. Po walentynkach miałam totalnie nie spodziewanych gości, a mowa oczywiście o Magdzie i Syriuszu. Przyjechali szczęśliwi, uśmiechnięci i co najlepsze okazało się, że nie są już tylko przyjaciółmi tylko parą. Bardzo uradowała mnie ta wiadomość, bo wiedziałam jak ona cierpi po stracie Marco. Ale to że młody Leitner był z Nią nie zmienia faktu, że jak wyjdę ze szpitala zabiję Marco. Pourywam mu co nieco i tak przywalę, że popamięta Zuzannę Padlowską do końca życia. Najlepszą niespodzianką były odwiedziny Wojtka, który zawitał dzień przed moim wyjściem. Dokładnie pamiętam ten dzień. Leżałam i słuchałam muzyki, bo ta blondi z łózka obok działa mi na nerwy. Gwiazda od siedmiu boleści, a nawet nucić nie potrafi. No ale wracając do piłkarza. Wszedł dość niepewnie na salę kiedy to Nina( tak było Jej na imię) zaczęła piszczeć jak nie normalna i zemdlała. A Wojtka zamurowało.
  • Okey chyba złą porę na odwiedziny sobie znalazłem - zaśmiał się wchodząc.
  • Kiedyś byś nie przyszedł ona by tak samo zareagowała. Poczekaj idę po pielęgniarkę.
  • A tak ogólnie co Cię do mnie sprowadza - zapytałam po powrocie.
  • Piszczu zgarnął Twoje rzeczy w czasie wypadku i oddał mi, bo ma mecze, a ja mała kontuzję. Zostałem w Warszawie, ale ostatnio spotkałem Anię i powiedziała mi, że jestes tutaj. Pozałatwiałem wszystkie swoje sprawy i oto jestem - powiedział witając się ze mną.
  • Okey, a co już po sprawie??
  • Nie jeszcze potrzebują Twoich i Magdy zeznań, ale podobno mają to zrobić jak będziecie w domach - ogłosił.
  • Wiesz co ja chyba wyrzucę te ubrania i telefon. Raczej ich nie potrzebują skoro je oddali.
  • Spoko nie chcę do tego wracać - zaśmiałam się po czym wspominaliśmy stare dobre czasy na obozie.
   I tak minęły mi odwiedziny Wojtka. 2 marca popołudniu dostałam wypis, a odebrała mnie Ania z mamą i siostrą Roberta. Do domu nie wróciłam od razu, ponieważ każda z nich miała swoje sprawy do załatwienia i dopiero po dwóch dniach mogłam znaleźć się przy bliskich. Gipsu nie miałam tylko szynę, więc z kulami tak szybko się nie pożegnałam. Następnego dnia byłam pierwszy raz od dłuższego czasu w szkole. Syriusz i Magda nie mogli uwierzyć, że to ja. Wyglądałam jak szczypiorek, blada, ale jak zawsze uśmiechnięta. Nauczyciele i koledzy przywitali mnie bardzo pozytywnie. W ogóle nie pytali o te sprawy z wypadku tylko jak się czuje. Niestety miałam dietę i leki, ale cieszyłam się, że żyję wśród osób, które kocham. Z Moritzem mam fantastyczne kontakty zawsze dzwoni przed treningiem, a po widzimy się na Skype. Bałam się, że nie damy rady, ale jesteśmy już 4 miesiące i jest nierealnie idealnie. W maju mieliśmy troszkę wolnego, bo to matury, majówka i przeleciało. Dwa tygodnie byłam w Dortmundzie, oczywiście nie sama poleciałam z Magdą i Syriuszem. Było fantastycznie piłkarze BVB zrobili nam imprezę powitalną specjalnie dla mnie bez alkoholu. Kiedy w drzwiach domu Mo pojawił się Marco miałam ochotę Go zabić. Podszedł nawet do mnie z tą swoją blondi zapytać jak się czuję i inne, ale na hej dostał z liścia z potem całkowicie przypadkowo. Nie jestem groźną dziewczyną to był wypadek nie moja wina, że nikt Go nie nauczył chodzić i patrzeć pod nogi, ani szanować innych uczuć. A więc z całkowitego zbiegu okoliczności kula mi się wyśliznęła z reki wprost pod nogi Reusa przez co zaliczył dość mocną glebę na pobliskie kafelki w kuchni. UPS no co przypadki chodzą po ludziach. Byliśmy także na trybunach w czasie meczu rewanżowego Real Madryt vs Borussia Dortmund gdzie Lewy rozgromił ich aż 4:0. Po tak cudownym meczu była kolejna impreza dwa w jednym, ponieważ cieszyli się, że wygrali, ale my musiałyśmy na następny dzień wracać z powrotem do Dortmundu, gdyż nazajutrz wracaliśmy do Polski. I tak minęły mi 4 miesiące.
Dziś mamy 15 czerwca sobota, moje 19 -naste urodziny. Wstałam o 11, a dokładnie obudziła mnie siostra z Leo oblewając wodą.
  • Zabije - to pierwsze słowa jakie wypowiedziałam. Wstając w całej mokrej piżamie.
  • Wszystkiego najlepszego - wyszczerzyli się jak mysz do sera.
  • Ładny masz brzuszek - skomentował Niemiec na wyjście na co oberwał poduszką od Łucji.(Tak nadal są razem)
  • Zabiję Was kiedyś - krzyknęłam przechodząc do łazienki z suchymi ubraniami. Założyłam dres i pomogłam mamie w przygotowaniach. O 16 postanowiłam założyć sukienkę od Mo, moje ulubione czarne szpilki, mama pomogła mi zrobić fryzurkę  i delikatny makijaż.
  • Wow pięknie wyglądasz - skomentował Leonardo, który zanosił akurat talerze na stół.
  • Dziękuję - uśmiechnęłam się.
  • Wiesz o której oni będą - zapytała mama.
  • Nie wiem mieli coś jeszcze do załatwienia po zebraniu, ale mówili, że napiszą - odpowiedziałam i dosiadłam się do zakochańców. Siedzieliśmy śmialiśmy się no w skrócie dobrze bawiliśmy.
  • Zuzka ktoś przyszedł - krzyknęła mama z kuchni. No oczywiście kto mógł przyjść przed czasem jak nie dziadkowie.
  • O rany Zuzanna co Ci się stało - zapytała babcia widząc jak schudłam i chodzę o kulach.(Zapomniała bym moi rodzice nie informowali nikogo z rodziny o wypadku).
  • Widzisz mówiłem Ci przecież o tym napadzie we Wrocławiu na hotel piłkarzy w którym przebywa nasza wnuczka z przyjaciółmi, ale jak Ci mówiłem, że to ona walczy o życie to Ty nie to na pewno pomyłka przecież jest wiele dziewczyn o tym imieniu. Szkoda tylko, że nie tyle samo gra w piłkę - komentował mój dziadek, a wszyscy słuchali w lekkim osłupieniu.
  • Dobra i co teraz będziesz chodził po kolegach i opowiadał niestworzone historie na temat naszej kochanej wnuczki - babcia mnie ścisnęła, ale troszkę za mocno.
  • Ej możecie mnie tak nie ściskać, bo nie chce kolejnego przeszczepu, a raczej śmierci.
  • Dobrze dobrze - skomentowali po czym złożyli życzenia i się rozgościli. Oczywiście każdy po kolei reagował tak samo, a mama poczekała, aż się wszyscy zejdą i powie wszystkim razem, a nie każdemu z osobna. Około 19 zadzwoniła moja komórka to była Magda.
  • Hej. Gdzie jesteście - zapytałam.
  • A dojeżdżamy do Brzegu mogła byś wyjść po nas na stację - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
  • Dobra to ja się zbieram - odpowiedziałam po czym wskoczyłam w balerinki, bo były wygodniejsze. Po 20 minutach gdzie normalnie mam 5 byłam na miejscu i czekałam na przyjaciół. W pewnej chwili na stacji pojawiła się grupka dzieci z opiekunami. Nie wiem kiedy, ale wszystkie podbiegły do mnie i chciały autografy.
  • Przepraszam, ale chyba mnie z kimś pomyliliście - zareagowałam lekko przestraszona.
  • Jesteś Zuzanna Padlowska - zapytał miły chłopiec.
  • No tak.
  • I masz chłopaka Mo Leitnera - zapytała dziewczynka ubrana na różowo.
  • Tak, ale co to ma do rzeczy - uśmiechnęłam się.
  • My Panią podziwiamy jest Pani naszym wzorem. Możemy autograf - zareagowały chórkiem.
  • Oczywiście, ale nie mam nic do pisania - posmutniałam.
  • Ale my mamy - A z każdej strony widniały długopisy, każdy z innym piłkarzem lub w innym kolorze czy wzorze. Rozdawałam podpisy, robiłam zdjęcia, aż nie zauważyłam, że moi przyjaciele przyjechali.
  • Dobrze dzieci zostawcie ją - zareagowali w końcu opiekunowie.
  • No dobrze. Pa Zuzka miło było Cię poznać - pomachały mi i udały się do nadjeżdżającego pociągu.
  • No kochanie nie sądziłem, że masz już tylu fanów - Mo podszedł do mnie delikatnie przytulając. Kiedy tylko zbliżyłam się do Jego torsu poczułam mocny zapach perfum, który tak bardzo uwielbiałam.
  • Hallo wiecie my nie chcieli byśmy przeszkadzać, ale my tu też jesteśmy - odezwał się Serg.
  • No miałeś się nie odzywać - dostał kuksańca od Magdy.
  • A to za co. Przecież nie będę tu stał i czekał, aż komary nas zjedzą - zaśmiał się.
  • Hej kochani - przytuliłam się do reszty i ruszyliśmy do domu. 
Tam oczywiście nie obeszło się bez zaczepek mojej kuzynki, ale tym razem się nie dałam. Jak zaczęła obrażać Magdę i rzucać się od mnie od razu ruszyłam do akcji i razem z Jej przydupasem. O nie pozwolę sobie znów rujnować imprezy, a tym bardziej obrażać najbliższych. Oczywiście nie obeszło się od zgrywania bezbronnej przy rodzinie, ale kiedy wyszła wszyscy byli ze mnie bardzo dumni, że w końcu przeciwstawiłam się tej kretynce. Po 20 impreza rozkręcała się na maksa. Mo z Syriuszem i Magdą bardzo dobrze dogadywali się z moją rodzinką i szybko odnajdywali wspólne tematy. Bawiliśmy się do 6 nad ranem, a tato tak polubił Leitnera, że musiał spać z moimi rodzicami w pokoju, a ja z Magdą, Łucją, Leo i Syriuszem na podłodze w drugim. Spaliśmy do 16 następnego dnia. W między czasie moi rodzice pojechali w odwiedziny do rodziny we Wałbrzychu.
  • Co tak pachnie - zapytała moja siostra śpiąca najbliżej drzwi.
  • A gdzie są nasi Panowie - zapytała Magda.
  • Nie wiem, która godzina - zareagowałam.
  • Matko, ale pospałyśmy. Dochodzi 17 - zaśmiała się blondynka.
  • Jezu, muszę wziąć tabletki, ale nie chce mi się wychodzić z łóżka - poderwałam się, ale momentalnie znów położyłam.
  • Wariatka, ale jestem ciekawa jak stąd wyszedł Leo z Syriuszem kiedy leżałam mu na torsie - powiedziała Magda z Łucją.
  • Heheh. . . to macie rozkmine - zaśmiałam się udając do wyjścia.
  • Dziewczyny chodźcie tu na chwilkę - cicho zawołałam towarzyszki.
  • No co jest  - pierwsza wyszła Magda. 
  • Patrz co oni robią - wskazałam na podłogę w pokoju rodziców.
  • Matko jak oni słodko wyglądają - zaśmiała się Łucja, która ledwo żywa raczyła zawitać swoją osobą. 
  • No nie powiem, ale uwiecznię te chwilę - powiedziałam i ruszyłam po komórkę.
  • I wiem co tak pachnie - zaśmiała się moja siostra.
  • Co takiego - wyszeptałam podchodząc do Mo i Serga, którzy leżeli na sobie.
  • Zrobili nam na śniadanie kanapki kawę w kubkach wystarczy zalać wodą i na obiad makaron i sos. Jacy oni kochani - zachwycała się dziewczyna Bittencourta. 
Po zrobieniu kilka sweet zdjęć chłopakom i zjedzeniu dań przygotowanych przez chłopaków. Poszłyśmy na mały spacerek po mieście. Oczywiście nie obeszło się bez napadu fanów naszych i chłopaków.
  • Matko ja Wam współczuję - zaśmiała się Łucja. 
  • Myślisz, że chciałyśmy tak zaczynać. Gdzie się tylko nie pokaże atak kibiców i kiboli, gdy nie ma chłopaków - odpowiedziałam wraz z dziewczyną grającą w ataku.
  • No myślałam, że to jest fajne.
  • To się myliłaś  w tym nie ma nic fajnego - odpowiedziała Magda.
  • Choć na początku było bardzo fajnie nie ma co w to wątpić, ale to jest męczące gdzie byśmy nie wyszły same czy z przyjaciółmi to koniec świata, a jeśli na mieście pokażemy się z jakimś chłopakiem to już w ogóle. Wtedy nie liczy się czy to był Twój kuzyn, wujek, brat, czy nawet tato lub przyjaciel ze wszystkich zrobią kochanka - dodałam.
  • A to nie jest fajnie - skomentowała siostra.
  • Wracamy - zapytałam, gdy zaczęło się ściemniać.
  • Oczywiście jutro mamy wolne, więc posiedzimy z chłopakami, a Łucję się tylko odprowadzi do szkoły - skwitowała Magda.
  • Heheh. . . A no tak egzaminy zawodowe zapomniałam - zaśmiałam się i wraz z dziewczynami udałam do domu.
Po powrocie piłkarze nadal spali. Więc postanowiłyśmy ich obudzić w troszkę niecodzienny sposób. . .

******
Póki pamiętam to zapraszam do Bohaterów ukazali się nowi, bo zapomniałam poprzednio napisać, a także do zakładki Kontakty dodałam swojego ask'a. A rozdział wybaczcie, że tak późno, ale braki weny dawały się we znaki. Bardzo Dziękuję Anonimce J dzięki gadaniu o Mo wróciły wszystkie pomysły. Resztę oddaję Waszej opinii :** A i nie wiem kiedy będzie kolejny, bo 26 wyjeżdżam w góry i nie wiem czy uda mi się coś napisać do końca tygodnia. Jak nie to najwyżej napisze coś tam, a dodam jak wrócę.

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 52

'' [. . .] Resztę czasu siedzieliśmy gadając o wszystkim po czym o 14 przyjechał Robert z moimi rzeczami i udaliśmy się na samolot.''



Nigdy nie lubiłem pożegnań, a to już w ogóle mnie przerażało. Powiedziałem Lewemu, że moje rzeczy są już  spakowane wystarczył tylko spakować laptop i Ipoda.  Podczas rozmowy z piłkarzem Zuza poszła do łazienki widziałem, że to rozstanie nie będzie dla niej łatwe. Od teraz będzie sama w tym szpitalu nikt Jej nie odwiedzi, bo jest zbyt daleko od bliskich. Tak bardzo mi żal, że muszę odlecieć. Kiedy wróciła kończyłem rozmowę usiadła na łóżku patrząc na mnie swymi pięknymi błękitnymi oczami, które biły ogromnym smutkiem.
  • Dobra Lewy to do 14 ja kończę - rzekłem.
  • No młody trzymaj się tam. Jak wpadnę trochę szybciej to jeszcze pogadamy. Na razie - powiedział i rozłączając się.
  • Kochanie nie płacz - podszedłem do niej mocno przytulając.
  • Ale ja będę tak cholernie za Tobą tęsknić - rozkleiła się na maksa.
  • Ja za Tobą również będę bardzo tęsknić, ale jest internet, poczta wszystko - trzymałem Ją w objęciach sam powstrzymując łzy.
  • Wiem, ale to nie to samo - odpowiedziała smutna.
  • Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale kiedy tylko będę mógł przylecę. Nawet jeśli to ma być pięć minut z Tobą to będę. Ogólnie kiedy wychodzisz stąd - zapytałem.
  • Podobno mogę wyjść 2 marca - uśmiechnęła się.
  • O git bo my jutro gramy z Szachtarem w Lidze Mistrzów.
  • O rany zapomniałam, że jutro jest 13 - złapała się za głowę.
  • Będziesz nas oglądać??
  • No oczywiście jakbym mogła nie oglądać - zaśmiała się.
  • No postaram się strzelić coś dla Ciebie, więc musisz oglądać.
  • No to tym bardziej będę oglądać mam telefon, a pójdę do pokoju wypoczynkowego i tam pewnie też będzie telewizor to obejrzę.
  • Pamiętaj, że jesteś w szpitalu, żeby Cię emocje nie poniosły - zaśmiałem się.
  • Spokojnie Misiek jestem dużą dziewczynką umiem kulturalnie się zachowywać.
  • Okey kotku ja zaraz wrócę muszę skoczyć tylko do lekarza - dałem Jej buz.
  • Ale po co - zapytała, gdy wychodziłem.
  • Muszę dowiedzieć się jakie leki musisz brać i załatwić Ci telewizor na jutro.
  • Okey idź - pomachała mi. 

Tymczasem u Zuzki.

Gdy tylko wyszedł z sali podeszłam do okna. Miałam świetny widok na Warszawę, a dokładnie jakiś park i stare miasto. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze tutaj posiedzę, ale będę mieć rehabilitację na tą nogę, więc, źle nie będzie. Dam radę wytrzymać tutaj jeszcze dwa tygodnie, a dokładnie już tylko 13 dni :). Szkoda, że bez Moritza, ale wierzę, że nam się uda. Jutro mecz, więc jakoś przetrwam kolejny dzień. Może pochodzę po szpitalu zapoznam się z kilkoma osobami. Może trafi się jakiś kibic Borussii, bo na Śląska w Warszawie nie mam raczej co liczyć. Stałam tak w oknie, gdy na salę wszedł Robert z Anią.
  • Hej kochana - na szyję rzuciła mi się młoda karateczka.
  • Cześć miło Cię widzieć - również odwzajemniłam uścisk. 
  • No no witaj w świecie żywych - jak zawsze zażartował piłkarz.
  • Też się cieszę, że Cię widzę - przytuliłam się do Niego na powitanie.
  • Siadajcie na łóżku, krzesłach tam jest fotel rozgośćcie się - pokazałam na miejsca siedzące.
  • Jak się czujesz - zapytali razem po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
  • Dobrze nawet bardzo podobno wszystko idzie po myśli lekarzy. Ale teraz do końca życia będę musiała brać tabletki, pić soki z kiszonych ogórków i buraków, bo to idealne naturalne lekarstwa - powiedziałam.
  • No zgodzę się, a kiedy wychodzisz - zapytała moja przyjaciółka.
  • Jak będzie dobrze szło to 2 marca - uśmiechnęłam się.
  • A potrzebujesz czego, bo moge Ci to jutro przynieść - zapytała Ania.
  • Nie nic nie trzeba dziękuję.
  • Ale na pewno, bo ja i tak będę do Ciebie zaglądać - nalegała.
  • Jakaś gazetka by się przydała, bo troszkę mi się tu będzie nudzić -  dalej chwilę rozmawialiśmy, głównie śmialiśmy, ale nie narzekam było miło.
  • Co tu tak wesoło - przed 14 na salę wszedł mój ukochany, ale nie zauważył moich towarzyszy.
  • A bo mam gości kochanie - przytuliłam się do Niego.
  • Kogo - zapytał zdziwiony.
  • Obejrzyj się za siebie - powiedziałam nadal tuląc się do chłopaka.
  • A kuku - za rogu sali wyskoczyli narzeczeni.
  • Matko co Wy tu robicie - zapytał zaskoczony.
  • Robert przyjechał po Ciebie, a ja mam jeszcze urlop, więc posiedzę z Zuzą kilka dni - powiedziała Ania witając się z Moritzem.
  • To co zbieramy się - zapytał napastnik.
  • Musicie - zapytałam smutnym głosem.
  • Tak niestety o 19 mamy zbiórkę - Mnie przytulił Mo, a Lewy narzeczoną.
  • No to dobrze - przytuliłam się najmocniej jak potrafiłam i zaczęłam płakać.
  • No to my Was zostawimy - dodał Robson i wyszli.
  • Kocham Cię - szepnął mi do ucha.
  • Ja Ciebie też - odpowiedziałam dalej płacząc. Staliśmy tak jeszcze chwilkę.
  • Kochanie muszę iść - dodał, ale nie zdążyłam bo zaczął mnie całować. To było coś niesamowitego, ale jak zwykle ktoś musiał to zniszczyć.
  • Młody wiesz nie chce Ci psuć tak romantycznej chwili, ale za pół godziny mamy samolot do Wrocławia - na salę wszedł Lewy.
  • Ej zawsze musisz psuć takie chwile - zapytałam wraz z karateczką.
  • Takie moje życiowe zadanie najwidoczniej - zaśmiał się.
  • Okey to lecę myszko - ostatni raz dał mi buzi i mocno przytulił, tak samo jak  Nasi przyjaciele siebie nawzajem.
  • Pa Zuzka trzymaj się widzimy się po finale Ligi Mistrzów - pomachał mi Polski napastnik.
  • No o ile dojdziemy - skomentował mój chłopak.
  • Wątpisz we mnie - skomentował Lewandowski i wyszli.
  • Ej maleńka nie płacz - Ania trzymała moją dłoń, gdy przytulałam się do poduszki zalewając łzami.
  • Staram się, ale już za Nim tęsknię. Jak Wy bez siebie tak długo wytrzymujecie - zapytałam przez łzy.
  • Wiesz początki były tak samo trudne, ale ja na treningi, zawody. Za to Robert na treningi, mecze, ale widzieliśmy się kiedy tylko była okazja. Jak nie ja do Niego to on wsiadał w samolot i był u mnie daliśmy radę. Wy też dacie jesteście młodzi, a już tyle przeszliście, więc nie wierzę żeby Wam się nie udało.
  • Dziękuję, że jesteś - uśmiechnęłam się, a towarzyszka podała mi chusteczki.
  • A ogólnie działo się coś ciekawego - zapytałam, a Ania zaczęła opowiadać o napadzie dziennikarzy na szpital i chowaniu się w schowku na miotły.
  • O rany to ładnie. Mi się śnił Finał Ligi Mistrzów i wiele innych ciekawych, ale nie wyobrażałam sobie czegoś takiego. Rozmawiałyśmy jeszcze na wiele innych tematów, aż zadzwoniła moja komórka.
  • To mama, moja mama dzwoni - popłakałam się ze szczęścia.
  • No to odbierz na co czekasz, a ja przyniosę coś do picia. Zrobiłam jak powiedziała głównie mama pytała czy jest mi tu dobrze, jak się czuję czy Mo już odjechał itd. Po godzinie się rozłączyła, bo jechali na zakupy. A ja powróciłam do rozmowy z Anią.

 Tymczasem u Magdy i Syriusza.

Czytając wiadomość od Zuzy cieszyłam się jak małe dziecko. To było nie realne, że wczoraj umierała, a teraz czuje się idealnie. Chciałam do Niej od razu oddzwonić, ale doszłam do wniosku, że pewnie rodzice zadzwonią i siedzi z Mo nie będę Jej przeszkadzać, bo podobno mają dziś stawić w Dortmundzie. A Syriusz zaproponował spacer na miasto, więc szybko się wykąpałam, przebrałam i poszliśmy.
  • I jak podoba się - zapytał, gdy podeszliśmy pod jakiś deptak.
  • No ładnie, ale nie za bardzo wiem gdzie jestem - skomentowałam.
  • Aaa no tak jesteśmy na Krupówkach - dodał i ruszyliśmy w tłumy ludzi.
  • A co tutaj będziemy robić??
  • Najpierw pójdziemy na Wielką Krokiew, a potem coś zjemy. Co Ty na to zaproponował chłopak.
  • Zapowiada się ciekawie, więc zgadzam się - przytuliłam się do Niego i ruszyliśmy podbić skocznię. Dzień mijał nam idealnie dawno się tak dobrze z chłopakiem nie bawiłam, bo to i tak nie to samo bez Zuzki. Z nią to nawet jak się nudziłyśmy to byłyśmy szczęśliwe i to nawet bardzo.
  • O czym tak myślisz - zapytał Serg, gdy widział moje zamyślenie.
  • O tym jak dobrze czuję się przy Tobie i jak brakuje mi Zuzki.
  • Wiesz bo ja chciałem Ci coś powiedzieć, ale nie powiem Ci to wieczorem - dodał, a ja zastanawiałam się co takiego.
 Południe minęło równie szybko jak i się zaczęło. Po bardzo miłym i romantycznym spacerze Serginio zaprosił mnie na obiadokolację do góralskiej restauracji. Około 19 ruszyliśmy z powrotem do hotelu. Około 2 godzinnym spacerku znajdowaliśmy się w swoim apartamencie. Serg poszedł do łazienki, a ja zadzwoniłam do Zuzki.
  • Hej kochana - powiedziała, od razu po odebraniu.
  • Witaj jak się czujesz - zapytałam troskliwie.
  • Fantastycznie, ale brakuje mi Ciebie, Mo i chłopaków z drużyny. A jak tam u Ciebie opowiadaj. Pewnie masz przechlapane w szkole co?? A Syriusz chodzi do nas czy chłopaków - zadawała pytania.
  • U mnie dobrze jestem w Zakopanem z Syriuszem i rodzicami. W szkole męczyli wiesz jak to bywa czasami, ale są wspaniali bardzo mnie wspierają, a Syriusz jest u Nas i u chłopaków na razie oceniają gdzie go zostawić.
  • No to wspaniale, a jak z Marco odezwał się - wiedziałam, że zada to pytanie. Mo ani Lewy pewnie nic nie wiedzą dlatego Jej nie poinformowali.
  • Zuza on mnie rzucił - tu się rozkleiłam.
  • Co zrobił - zapytała wyraźnie zdenerwowana.
  • Zerwał ze mną, gdy miałaś operacje. Kochał cały czas tą swoją blondi Caroline i zdradzał mnie już na obozie - mówiłam płacząc jak dziecko.
  • Matko Madzia proszę nie płacz, ja tego nie przeżyje. Nie smuć się wszystko się jeszcze ułoży zobaczysz. Niech tylko ja wyjdę stąd to On zapomni jak się nazywa.
  • Syriusz pewnie mi pomoże - dodałam.
  • No w to nie wątpię. Jakoś nigdy za sobą nie przepadali nie uważasz, że Serg się w Tobie zakochał.
  • A wiesz, że nawet nad tym myślałam. Przebywamy w jednym pokoju i bardzo się zbliżyliśmy do siebie.  Nie wiem może i coś czuję do Niego, ale ból po stracie Marco jest zbyt świeży i przytłacza jakiekolwiek uczucia.
  • Nawet do mnie - zapytała smutna.
  • Nie no coś 4 lata przyjaźni. Martwię się Ciebie i cholernie tęsknię.
  • Ja za Tobą też, ale 2 marca dostanę wypis, więc w niedzielę możemy się spotkać.
  • Okey, czyli walentynki samotnie spędzasz - zapytałam Ją.
  • Niestety tak i nie będzie mnie na Twoich urodzinach. Wybacz mi - powiedziała, a ja słyszałam jak płacze.
  • Kochana nic się nie stanie spokojnie jak wyjdziesz to nadrobimy wszystko.
  • Okey mam taka nadzieję - zaśmiała się, a w tym czasie młody Leitner wyszedł akurat z posiedzenia w łazience.
  • Podobno kobiety przesiadują całymi dniami w łazience - wybuchłam śmiechem po jego godzinnej kąpieli.
  • Oj nie przesadzajmy. Po prostu ładne widoczki miałem i nie mogłem się powstrzymać - skomentował.
  • No jasne jasne już się nie tłumacz.
  • Ej to ja może nie będę Wam przeszkadzać co - w słuchawce odezwała się Zuza. Kompletnie zapomniałam, że z Nią piszę.
  • Przepraszam zapomniałam, że gadamy - powiedziałam.
  • Nie no spoko ja muszę kończyć, bo cisza nocna jest. Pa trzymajcie się odezwij się jak będziesz mieć czas buziaki - powiedziała.
  • No pa Ty też się trzymaj. Kocham Cię pa - po pożegnaniu rozłączyłam się.
  • I jak się trzyma - zapytał Serg, gdy szłam do łazienki.
  • Okey jak zawsze - uśmiechnęłam się i poszłam kąpać. Potem poszłam spać.
******
Ogólnie to dość krótko, słabo i bez sensu. Czyta się to jakoś głupio, ale mniejsza. Napisałam to przedwczoraj, gdy miałam totalnego doła. Postanowiłam nic nie zmieniać i dodać to tak jak wyszło i oddać Waszej opinii.Wczoraj był najszczęśliwszy dzień w moim życiu chłopaki ze Śląska grali fantastycznie, atmosfera na stadionie była niesamowita. Dziś pęka mi głowa i boli gardło, ale chrypki nie mam. 
Chciała bym podziękować Lei Aninim za wsparcie przedwczoraj bardzo mi pomogłaś. Nie wiem czy ktoś czyta w ogóle ten element rozdziału, ale polecam Jej bloga :D
http://leaaninim.blogspot.com