sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 92

''[. . .] To był dopiero dzień, aż śmiać mi się chce. Kiedy wyszłam z bramy dostrzegłam znajomy samochód i sylwetkę wyłaniającą się z pojazdu. Zdziwiłam się bardzo, bo tej osoby nigdy bym się nie spodziewała. Tym bardziej, że od roku nie mieliśmy ze sobą kontaktu....''




     Stałam w bramie będąc jeszcze w szoku. Spojrzenie wędrowało od Łukasza przez Ewę, Sarę po Ericka śpiącego w samochodzie. Nie dowierzałam temu co widziałam. To były jakieś żarty. Pod domem Piszczków stał samochód Alexandru.

  • Witaj mała - chłopak jak zawsze ruszył w moją stronę ze swoim słodkim uśmiechem.

  • Powiesz mi co tutaj robisz i to akurat dzisiaj - zapytałam zła, a przy okazji bardzo tęskniłam za mężczyzną. 

  • Tęskniłem za Tobą postanowiłem wpaść. A nie mogłem szybciej, bo sytuacja z Moritzem miała się źle - odparł smutno. 

  • I nagle po tak długim okresie przypomniałeś sobie, że istnieje. Wybacz, ale się spóźniłeś, bo właśnie się wyprowadzam - odparłam prawie krzycząc, ale na tyle spokojnie by nikt się mną nie zainteresował. 

  • Dlaczego?? Ja przyjechałem z kimś. Myślę wraz z nim, że macie sobie wiele do wyjaśnienia - odparł smutno patrząc ciągle mi w oczy.

  • Nie proszę Cię nie - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.

  • Przepraszam, ale lubię Cię i wiem że było w tym, że się rozstaliście dużo mojej winy. Musiałem coś z tym zrobić - Maxim przepraszając, a ja widząc jego minę miałam ochotę za jednym razem mu przywalić i mocno się przytulić.

  • Alexandru to nie Twoja wina. Tylko jego - zobaczyłam ukochanego idącego w moim kierunku. 

  • Dlatego jestem tu z nim, bo sam na pewno by się nie pojawił tutaj. Ale szkoda że wyjeżdżasz - mężczyzna robiąc krok w moją stronę, dotykając moje ramię. 

  • Cześć - Leitner odezwał jakby ze skruchą, a zarazem jakby bał się,  że zaraz dostanie w zęby. 

  • Nie sądzę, że mamy o czym rozmawiać. Pożegnaj się z małym i idź - odparłam czując łzy napływające do moich oczu.

  • Nie porozmawiamy - zdziwił się moją reakcja.

  • A co może sądziłeś, że prawie po dwóch latach przyjedziesz, ładnie się uśmiechniesz i wpadnę w Twoje ramiona. Jeśli tak myślałeś to bardzo się pomyliłeś, bo sam skończyłeś ten związek.

  • Skłamał bym gdybym zaprzeczył - odezwał się udając skruchę.

  • Oooo ja wiem czyżby Lisa pocałowała Cię w dupę, a może teraz chcesz być ze mną i nią na raz co - uniosłam głos szybko się uspokajając.

  • Nie pokłóciliśmy się dość poważnie kilka dni temu - próbował wyjaśnić.

  • A za kilka dni zadzwoni powiedzieć, że Cię kocha i wrócisz zostawiając mnie.

  • Nie dostałem kilka razy po pysku od kolegów z drużyny i wiele ostrych słów od dziewczyn i naszych wspólnych znajomych. Nie wspominając o wściekłych rodzicach, którzy nie chcą mnie znać. Zacząłem rozumieć ile dla mnie znaczysz i jak bardzo Was skrzywdziłem - Leitner klękając przede mną.

  • Wiem wiem Twoi rodzice byli u mnie kilka razy jak byłam w ciąży i jak już urodziłam widzieli małego. Teraz wstań i daj mi spokój spieszę się - odparłam wsiadając do samochodu Łukasza.
  • Wszystko w porządku - zapytał obrońca.
  • Nie, ale proszę jedźmy już - poprosiłam przyjaciela smutno.
     Jestem bardzo wdzięczna Łukaszowi, że nie pyta na siłę i nie naciska. Zawsze mogłam na niego liczyć. Nawet nie prosząc się o pomoc. Był obok, gdy potrzebowałam drugiej osoby. Wiedział kiedy zapytać, przytulić, czy nawet w razie potrzeby unieść głos na mnie. Piszczek jest fantastycznym przyjacielem i ciesze się bardzo, że go poznałam. Mogę być wdzięczna losowi za to, że postawił na mojej drodze rodzinę Piszczków. A Moritz. No właśnie co z nim. Nauczył mnie tego by nie ufać za szybko każdemu tak szybko. A to co zrobił to nie wiem co chciał osiągnąć. Ale niech lepiej nie łudzi się, że będzie jak dawniej. Zranił mnie, zrównał z ziemią i wymieszał z błotem. Opuścił mnie w momencie, gdy najbardziej go potrzebowałam. Nie było go ze mną przy porodzie, ani przy pierwszym uśmiechu, słowie, ząbkowaniu,przy pierwszych krokach własnego dziecka. Ciężko mu było nawet co jakiś czas odwiedzać małego. Nie myślę tu o codziennych wizytach, bo wiem, że sport ma swoje prawa, ale chociaż raz w miesiącu. Miał czas latać do Lisy, a nie mógł przyjść do dziecka. Nienawidzę go za wszystko a zwłaszcza za cierpienie jakie wyrządził niewinnemu Erickowi. Pozostaje jeszcze kwestia Alexandru. Ładnie sobie wszystko zaplanował z Leitnerem. Jakby nie mieli wszystkiego wcześniej ustalonego to by nie mieli takich zadziwionych min. Każdy się zmienia z czasem. A macierzyństwo podobno zmienia najbardziej. Można nadal być bezuczuciowym człowiekiem, ale dzieci zmieniają to prawda, a dla własnych można wskoczyć w ogień. Każdy rodzic powinnien bronić swojego dziecka jak lew, a nie krzywdzić jak Moritz. Być może i nie robił tego umyślnie, ale tak to na pewno odebrał maluch. Boi się własnego ojca i w ogóle go nie zna.
  
W tym samym czasie z perspektywy Moritza.
     Stoję pod domem Piszczków patrząc na oddalającą się była narzeczoną. Otoczony dziennikarzami i w totalnym szoku. Nie wiem co mam robić i jak postąpić. Nigdy ne widziałem takiej pewności siebie w oczach Zuzy. Nawet nigdy nie widziałem jej tak złej. To ona zawsze w naszym związku była ostoja spokoju i opanowania. Jak trzeba było przytulała mnie lub po prostu na mnie spojrzała i wiedziałem, że mam się zamknąć. Ale teraz to jakbym widział totalnie inną kobietę. Zaczynam wątpić, że uda mi się ją odzyskać. Ale muszę walczyć, bo nie mogę się poddać. Na pewno nie odpuszczę sobie tak wyjątkowej osoby. Przed chwilką widziałem też swojego synka. Pierwszy raz. Jest taki duży i uroczy. Żałuję, że tyle czasu nie było mnie z nimi, a głownie z Erickiem. Do dziś się zastanawiam jak Lisie udało się mnie tak omotać wokół swojego palca. Wiem, że dla zdrady nie ma wyjaśnienia, ale byłem wściekły na Zuzannę za to, że zdradziła mnie z Alexandru choć nic takiego nie miało miejsca. Zauroczyła mnie uroda i kobiecość Lisy, której nie dostrzegałem w Zuzce. Myślę, ze przygoda z Lisą była czymś nowym. Czymś czego nie widziałem w kobiecie z którą byłem szczęśliwy. Fakt faktem Zuzanna i Lisa są dwiema różnymi kobietami, które się pożąda i kocha. Ta pierwsza jest słodka i spokojna, ale jej pasją jest sport, a ta druga jest szalona wyszukana, a jedyne na czym się zna to moda. Nie wiem jak ja z nią tyle byłem jak w ogóle nie interesuję się modą i nie znam się na tym.
  • Jedziemy - Alexandru podszedł do mnie nieco zaniepokojony.
  • Tak tak - odparłem jakby  winnym świecie.
  • Trzeba poszukać jakiegoś hotelu i zastanowić się co dalej - zaproponował przyjaciel.
  • Ja wiem gdzie będziemy jechać. I mam nadzieję, że się uda......
********
Wiele nerwów mnie kosztował ten rozdział. Ale jest. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. I no niektórzy mieli rację co do tego, że to Mo przyjedzie. Nie lubię jak mnie tak rozgryzacie. Muszę zmienić swój tok myślenia, bo za dużo wiecie :D 

niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 91

"[...] Stałyśmy tak póki nie przestałam płakać. Potem wyszłyśmy na taras i przy kawie a ja wodzie spoglądałyśmy wraz z Ewą na dzieci i równie dziecinnego Wojtka. A po godzinie przyszła również Magda z czteromiesięczną Różą i Marco. No to Zuzka czeka Cię najtrudniejsza decyzja od pół roku....."




Rok później 6.06.2015
 
   No to udało się skończyłam wymarzone studia trenerskie. Jest to moja druga radość jaką udało mi się osiągnąć w życiu. Oczywiście pierwszą jest mój synek, którego kocham ponad wszystko. Erick ma już 1,5 roku i jak wszyscy mi powtarzali dzieci naprawdę rosną jak na drożdżach. Jeśli chodzi o Moritza to nie udało nam się dogadać. Przeliczył się co do tego że go oszukałam w sprawie ciąży bo jest 100% tatusiem, ale zerowym ojcem. Niestety bardzo się pomyliłam co do jego osoby. Jedyna rzeczą jaka poczuwa go do ojcostwa to alimenty.
  • Zuza jesteś już gotowa - usłyszałam głos Ewy, gdy podziwiałam jak mój syn rozmawia ze swoim misiem.
  • Tak tak kończę się pakować i już schodzimy - zawołałam szybko skupiając uwagę dziecka na sobie.
  • Dobrze my czekamy ze śniadaniem - odparła przyjaciółka.
Tak jak pewnie się domyślacie to wracam do Polski. Nie wiem co będę tam robić, ale nie chcę dłużej siedzieć na głowie Piszczkom czy państwu Reus. Magda i Marco wzięli skromny ślub cywilny, aby Róża miała nazwisko ojca. A na prawdziwe wesele poczekamy aż mała troszkę podrośnie. Co do mojego życia to może poszukam pracy w zawodzie architekta krajobrazu lub jakby się udało pójdę w trenera albo chociaż asystentkę trenera. Cokolwiek aby tylko nie myśleć o zdradzie ukochanego. Choć już sama opieka nad moim maleństwem wymaga dużo czasu i uwagi . A u mnie z tym czasem to ostatnio różnie bywa, ale zrobię wszystko by być lepszą matka niż dziewczyna i narzeczona. 
  • Hej królewno czemu płaczesz - do pokoju wszedł Łukasz z tacą pełna jedzenia.
  • Ja nie płacze - nawet nie kontroluje swoich uczuć
  • Jasne tylko oczy Ci się pocą wiem słyszałem jak z Sarą ostatnio żartowałaś.
  • Widzisz, ale dziękuję za śniadanie właśnie miałam schodzić, ale widzisz Erick zajęty jest z kolegą - uśmiechnęłam się wycierając mokre policzki.
  • A królewicz czego sobie życzy - mężczyzna usiadł koło chłopca wskazując na miseczkę z kaszką i małe kanapeczki, które malec uwielbia. 
  • Mama mas -  chłopiec podał mi kanapeczkę z szyneczką słodko się uśmiechając.
  • Dziękuje skarbie, ale to Twoje - uśmiechnęłam się.
  • Mama smacnego - synek nie dawał za wygraną.
  • No dobrze dziękuję bardzo - wzięłam kanapkę do ust i naprawde była dobra.
  • Jejku jak ja już nie pamiętam kiedy moja była taka słodko słodka - Piszczek rozkosznie na nas patrząc.
  • Może postaracie się z Ewą o kolejne - uśmiechnęłam się jedząc już swój posiłek.
  • A wiesz, że nie pomyślałem o tym. Może coś się z tym zrobi - mężczyzna karmiąc małego.
  • No widzisz, bo tu się przecież podobno nie myśli. Zostajesz w Borussi masz stałą pracę, Ewa tak samo nie ma co się zastanawiać, bo młodsi już niestety nie będziemy - westchnęłam.
  • Ty młoda nie szalej tak co - mężczyzna krztusząc się napojem.
  • No dobrze to jak kończysz karmić mi dziecko to ja zniosę walizki na dół - odparłam gotowa do wyjścia.
  • O nie, nie ma mowy. Przy mnie kobieta nosić toreb nie będzie - Łukasz wstał oddając mi miseczkę z kaszką - nakarm go i zejdźcie spokojnie na dół będę na was czekać w samochodzie - dodał z uśmiechem .
  • Tak jest kapitanie Piszczu - zaczęłam się śmiać biorąc dziecko za rączkę i idąc za mężczyną.
  • A mama cio lobi ujek - chłopiec śmiejąc się.
  • Wiesz próbuje nas rozweselić nim wyjedziemy - odparłam schodząc pomału po schodach.
  • Łukasz gorzej Ci - Ewa patrząc na męża z usmiechem.
  • Nie no kochanie mi nigdy no coś Ty - mężczyzna zatrzymując się w pozycji jaskółki.
  • Dobra ogarnij się, bo dzieci patrzą - kobieta szybko ustawiając męża do pionu.
  • Niee ciocia ja nie paczam - Erick szybko zasłonił oczka.
  • Heheh zostaniesz tu z ciocią chwilkę - zapytałam małego.
  • Tiak a dzie idziesz - zapytał trzymając mocno moją dłoń.
  • Na górę po talerzyki i ostatnią walizkę - odparłam z uśmiechem.
  • Ale wlócisz po mnie plawda - zapytał smutno.
  • Jasne synku przecież jesteś moim skarbem - zdziwiłam się jego pytaniem.
  • Dobzie nie chcę byś i Ty mnie ziostawiła jak tatuś - teraz to mnie zabił. Skąd o tym wie. Może słyszał moją rozmowę z Wojtkiem ostatnio nie wiem, ale pogadam z nim jak będziemy w Polsce.
  • Nigdy Cię nie zostawię. Nawet jak będziesz duży i będziesz mieć własną dziewczynę, a potem i rodzinę to będę wpadać i gotować Wam obiadki - przytuliłam synka.
  • Kocham Cię mamusiu- pierwszy raz mi to powiedział.
  • Ja Ciebie tez kocham Książe - pocałowałam synka w czoło idąc szybko na góre.
Pomogłam znieść przyjacielowi rzeczy na dół, aby nie przesilił mi się przypadkiem, bo Ewa mi głowe urwie nim wyjadę. Gdy wszystko było już w samochodzie pożegnałam się z Sara i Ewa, które strasznie płakały.
  • Ej kochane nie wyjeżdżam na zawsze - uśmiechnęłam się. 
  • Ale dla nas to będzie wieczność - Ewa smutno patrząc na chłopca, który jak zawsze spał już w samochodzie.
  • Nawet ciocia nie wie ile radości daje mi zabawa z Erickiem. Zwłaszcza wtedy kiedy taty nie ma w domu - Sara wtulona we mnie.
  • Oj jak ja Was kocham. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za wszystko. Nie wiem jak się odwdzięczę, ale jak znajdę jakieś własne małe mieszkanko i prace to obiecuję że przyjadę po Was i nadrobimy ten czas kiedy mnie tu nie ma dobrze - zapytałam obiecująco.
  • Tak - mała aż z radości podskoczyła.
  • Pewnie może i szybciej się spotkamy, bo przecież będą eliminacje do Euro 2016 - Ewa przypominając.
  • Ty właśnie bo ja kompletnie zapomniałam. No więc widzisz widzimy się, a teraz uciekam, bo to mi samolot ucieknie - uśmiechnęłam się. 
Nienawidzę się żegnać, ale takie jest właśnie życie. Nie zawsze idzie po naszej myśli i tak jak byśmy tego chcieli czy sobie wyobrażamy. Łzy Sary i Ewy chyba bolały mnie najbardziej choć wczorajsze pożegnanie z resztą ekipy też nie było łatwe. Marco z Mario płakali jak szaleni, a Magda doszła do wniosku, że się do mnie przyklei na zawsze, ale Marco powiedział, że on się tak nie bawi i wystarczy mu tylko ona i Róża. To był dopiero dzień, aż śmiać mi się chce. Kiedy wyszłam z bramy dostrzegłam znajomy samochód i sylwetkę wyłaniającą się z pojazdu. Zdziwiłam się bardzo, bo tej osoby nigdy bym się nie spodziewała. Tym bardziej, że od roku nie mieliśmy ze sobą kontaktu....


*******
No więc wróciłam. Nie mam kompletnie pomysłu co by tu napisać, ale ma nadzieję, że choć troszeczkę się podoba. Jak ktoś zainteresowany dlaczego mnie tak długo nie było to odpowiedź jest prosta - prawdziwe życie zaczyna się po ukończeniu 18 lat i napisaniu matury.