''[. . .] Równo o 9 wyjechaliśmy z pod domu. Uprzednio oczywiście, bo jakże inaczej poinformowałam Magdę, że ma się mnie wieczorem spodziewać u siebie na kawie. . .''
W połowie drogi przypomniałam sobie, że nie piję kawy. Magda pewnie się domyśliła. Ona w naszym przyjacielskim ''związku'' była tą myślącą od kiedy ja bujam w obłokach. Schodząc na ziemię droga do Dortmundu przeminęła bardzo rozrywkowo. Wymijający nas kierowcy dziwnie patrzyli. Cóż się dziwić nasza dwójka na tych prawidłowo rozwiniętych nie wyglądała.
- Kochanie dostanę buziaka - zapytał Moritz.
- Jesteś pewien - spojrzałam na niego przez okulary.
- Od Ciebie jestem wszystkiego w stu procentach pewien, więc dawaj mi tego buziola - złapał mnie za rękę przyciągając do siebie i namiętnie całując. Było bardzo miło tylko nie patrzył na drogę. Rozumiem, że zna ją już na pamięć, ale to jednak niebezpieczeństwo.
- Miśku - wymamrotałam, ale nie pozwolil mi skończyć.
Od kiedy jestem w ciąży, a Mo o tym wie jest bardzo słodki i kochany. Ostatnio wpadł na pomysł, aby nagrywać naszą codzienność. Takie radosne i najciekawsze momenty. Nagrywaliśmy wszystko, a potem oni (Sven i Aleksandru) montowali w ciekawą i pasującą do siebie całość, a także dodając daty i godzinę. Abyśmy w przyszłości mogli sobie usiąść z wnukami i zobaczyć jacy byliśmy szurnięci. W każdym samochodzie zamontowaliśmy kamerki dzięki którym prowadzimy monitoring naszego powalonego życia poza domem. Jak dla takiej dziewczyny jak ja to bardzo interesujące rozwiązanie, bo gdy Moritz wróci do treningów (aktualnie ma niegroźną kontuzję) będę mogła przejrzeć jak sobie radzi na obozach czy treningach. Przyda mi się to na studiach. Właśnie zaniedługo rozpocznę studiować fizjoterapię, bo i tak przez ciążę nie mogę grać. Wracając do jazdy to oderwałam się od ukochanego niezbyt chętnie.
- Głuptasie patrz na drogę, gdyby nie daj Boże rodzice zobaczyli to nagranie nie puszczą mnie do Ciebie.
- Co poradzić, gdy mam tak piękną kobietę obok - puścił mi oczko.
- Nie słodź tyle przystojniaku - zaczęłam się rumienić.
- Nic nie robię prócz stwierdzania faktów na temat mojej kobiety, którą bardzo kocham - odparł z uśmiechem.
- Dlaczego jedziemy do Dortmundu - zapytałam, gdy zapanowała niezręczna cisza.
- Kochanie mówiłem Ci, że to będzie niespodzianka - uśmiechnął się podejrzanie.
- Mówiłam Ci, że nie lubię niespodzianek - odwróciłam się do tyłu by sięgnąć po napój.
- Nawet kilka razy, a i tak Cię kocham - westchnął.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się pod nosem patrząc w tylną szybę.
- Misiek czemu Sven i Alexandru jadą za nami - zapytałam po chwili, gdy pokojarzyłam fakty. Od kiedy wyjechaliśmy z domu jedzie za nami czerwone Audi chłopaków.
- Oni są z tą niespodzianką powiązani - uśmiechnął się wesoło.
- Nie lubię jak mi nie mówisz o tym swoich niespodziankach. O których wiedzą wszyscy tylko nie ja - posmutniałam.
- Moritz powiesz mi co Was tu sprowadza - zapytał jego ojciec, gdy usiedliśmy do stołu.
- Nie mogę Wam teraz powiedzieć dowiecie się jutro, albo pojutrze - spojrzał na mnie.
- Mam rozumieć, że mam pójść. Dobra idę do Magdy - uśmiechnęłam się po czym wzięłam bluzę chłopaka i wyszłam do przyjaciółki. Po kilku minutach spacerku byłam pod domem Reusa, gdzie od kilku miesięcy mieszkała blondynka.
- Ej patrzcie kto nas raczył w końcu odwiedzić - zawołał ucieszony Niemiec.
- Widzę, że nie tylko mnie wzięło na odwiedziny - zaśmiałam się znajdując w ramionach Gotze.
- Zuzka - usłyszałam dwa znajome głosy.
- Magda - uśmiechnęłam się wchodząc do środka i ściągając buty.
- Kochana świetnie wyglądasz - skomentowała witając się.
- Dziękuję Ty również. Ciąże nam służą - zaśmiałam się.
- Natalia, Marcel - zdziwiłam się widokiem przyjaciół.
- Ty ja Cię kiedyś zabiję - dziewczyna natychmiast się na mnie rzuciła.
- Dlaczego - zdziwiłam się jej złością, lekko wycofując.
- Dlaczego Ty jeszcze się pytasz dlaczego - zaczęła krzyczeć na mnie na co ja w jeszcze większym szoku patrzyłam na zebranych przyjaciół.
- Kochanie uspokój się - Marc niemal siłą odciągnął ją ode mnie.
- To siadajcie zaraz przyniosę herbatę - oświadczył Marco, który wraz z Mario zawsze znikają jak szykują się problemy.
- Wyjaśni mi ktoś o co chodzi - zapytałam siadając z Magdą i Cathy, gdy panowie wyszli z Natalią na podwórko.
- Przyszła do nas wczoraj do domu z pytaniem czy jesteś chora, bo widziała jakieś zdjęcia i nagłówki w gazetach. Bardzo się martwiła, a chyba nie widziała najnowszych wiadomości i troszkę się zdenerwowała, że sama jej nie powiedziałaś tego - dziewczyna Matsa mówiła to z wielkim przejęciem.
- Jejku jaka jestem głupia - westchnęłam biorąc kubek od Mario.
- Gdzie zgubiłaś Moritza - zapytał Marco podając kubek ukochanej.
- Właśnie myślałam, że może Wy coś wiecie - uśmiechnęłam się.
- Ale co - Mario dziwnie spojrzał na blondyna.
- Od kilku dni jest nadzwyczajnie nie podobny do siebie. A rano kazał mi się spakować i przyjechaliśmy tutaj bez słowa wyjaśnienia.
- My nic nie wiemy - odezwał się Marcel i Mats.
- Choć w sumie może jednak coś wiemy - uśmiechnął się Marco i Mario.
*****
W końcu jakieś obrazki, ale troszkę nerwów mnie kosztował, bo pisany z komputera nareszcie. Mam nadzieję, że mnie za niego nie zabijecie i że się podoba. Miało być inaczej, ale postanowiłam potrzymać Was troszkę w napięciu. :)