'' [. . .] Znalazłam nawet kilku swoich fanów w Vfb Stuttgart co było całkiem miłe, ale zbyt długo nie będę mogła z nimi grać. Choć na razie nic nie mówię, bo trzeba się cieszyć chwilą. . .''
Tymczasem z perspektywy Natalii.
Kilka dni później 1.09.2014
Po wspaniałych wakacjach przyszedł czas na powrót do rzeczywistości. Jestem w Polsce przyjechałam na kilka dni po dokumenty ze szkoły. A także powiedzieć rodzicom, że się wyprowadzam do Barcelony. Boję się troszkę tego, nie wiem jak zareagują. Mam już załatwioną szkołę sportową i nie zmierzam rezygnować z marzeń. Tym bardziej, że w Polsce nie miałam planów na przyszłość. Moja gra w Lechu kończyła się tylko na rezerwach (choć dwa razy grałam w pierwszym składzie, bo dziewczyna, którą zastępowałam miała czerwoną kartkę) to i tak nie zawsze, bo trener miał mnie za zbyt młodą osobę, która ma jeszcze czas na swój błysk.
- Myszko co taka zamyślona jesteś - zapytał Marcel, gdy tylko dojechaliśmy do hotelu. Nawet do własnego domu boję się wrócić w obawie na reakcje rodziców. Ledwo co skończyłam osiemnaście lat, a już będę się wyprowadzać i to na drugi koniec Europy.
- Obawiam się reakcji rodziny - wytłumaczyłam otwierając drzwi od taksówki, która przywiozła nas z lotniska.
- Skarbie nie bój się, nie masz czego. Jesteś pełnoletnia, więc spokojnie. A jeśli im powiesz, że dostałaś propozycje grania w - na chwilę się zawachał.
- W czym dlaczego nie dokończysz - zaczęłam wyjmować walizki.
- Miała to być niespodzianka, gdy wrócimy do Hiszpanii, ale jeżeli to ma Cię uspokoić to powiem - mówił takim zdenerwowanym tonem jakby co namniej kogoś zabił.
- Mów nie wiem na co czekasz - strasznie mnie tym denerwował, że zamiast mówić co jest grane prosto z mostu kombinował jak koń pod górę.
- Dostałaś się do damskiej drużyny FC Barcelony (nie wiem czy takowa istnieje, ale na potrzeby bloga stworzyłam taką drużynę) - wydusił na jednym wydechu.
- Co takiego - stanęłam jak wryta wypuszczając torby.
- Tak, ale jak Ci się nie podoba to mogę wszystko odwołać - wyglądał tak jakbym miała mu zaraz wbić nóż w plecy.
- Misiek uspokój się - dotknęłam Jego odkrytego ramienia.
- Cieszysz się - zapytał nieco spokojniej.
- To jest najwspanialsza wiadomość jaką mogłam sobie jedynie wyobrazić. Nie mogę się doczekać, aż wrócimy. Będę mogła grać. W dodatku regularnie. Ale jak - zdziwiłam się, bo przecież nie widzieli jak gram w jakimś klubie. No prócz meczu z Zuzką.
- Nagrywałem kilka filmików jak grałaś w tym meczu z Lechem oraz jak jeszcze będąc w Niemczech grywałaś z Zuzą. Strasznie im się spodobałaś, powiedzieli, że chcą taką osobę u siebie i to jak najszybciej, ale nie wiedziałem jak zareagujesz - mówił, gdy ja nas zameldowałam na kilka dni, bo skoro już tu jestem to wypadało by chłopakowi pokazać miasto w którym się wychowałam.
- Marcel - zawołałam, bo już zdążyłam go zubić w tym pokoju.
- Tak skarbie jestem na balkonie - zawołał.
- O wiesz co, bo mam całkiem ciekawy pomysł na to gdzie byśmy mogli wyskoczyć na dzisiejsze popołudnie - przytuliłam się do niego od tyłu.
- Słucham Cię skarbie - uśmiechnął się tak, że myślałam, że zaraz starcę grunt pod nogami.
- Pomyślałam, że pójdziemy na spacer. Pokaże Ci Rynek, ale niestety na główną atrakcję nie zdążyliśmy, a także zajrzymy do mnie do szkoły. Na koniec skoczymy do Zoo. Co Ty na to - zaproponowałam.
- Ale weźmiemy Ninę ze sobą - no tak zapomniałam o jego ulubienicy.
- No nie wiem - zawachałam się, bo jednak do zoo z psem nas nie wpuszczą.
- Ale my tak ładnie prosimy - wleciał do domu, gdzie siedział pies słodko na mnie patrząc.
- Jesteście okropnie uroczy i nie potrafię się Wam oprzeć - rzuciłam w nich poduszką.
- Kochana, ale wiesz, że Cię kochamy - zapytał Marcel ściągając poduszę z twarzy.
- Nie wiem. Czasami mam wrażenie, że wolisz Ninę ode mnie - westchnęłam.
- Oj nie był bym tego taki pewien. Przecież to oczywiste, że wolę moją ukochaną i śliczną dziewczynę - pocałował mnie namiętnie w usta.
- Dobra chodźmy, bo jeszcze się rozmyśle - westchnęłam niechętnie odrywając się od chłopaka.
Zanim wyszliśmy to oczywiście Marcel setki razy pytał czy dobrze wygląda i czy aby na pewno chciała bym się z nim pokazać w dawnej szkole. Nic nie dawały moje błagania, że jest już 13, a mamy jeszcze kilka rzeczy do sprawdzenia. Po godzinnym szykownaiu się chłopaka do wyjścia w końcu wyszliśmy na miasto. Matko jak ja dawno nie byłam na tych zatłoczonych i hałaśliwych drogach, a te dziury i woda po deszczu. Nigdy Polska nie sprawiała mi tyle radości co teraz.
Spacerek przełożyliśmy na troszkę później, bo najpierw musiałam polecieć do szkoły po te papiery. Oczywiście spotkaliśmy dziewczyny, które na wiadomość o mojej przeprowdzace wpadły w histerię. Nie było mi miło się z nimi żegnać, ale obiecałam, że jeszcze je odwiedzę, a nawet zaproszę do siebie. Choć najpierw muszę się urządzić, bo przecież nie zaproszę przyjaciółek do domu pełnego walizek, torb i kartonów z rzeczami. Moją i tak marną w tamtym momencie sytuację oczywiście naprawił młody Hummels wraz z Niną, w których dziewczyny się zakochały. Po odbiorze tych jakże ważnych kilku papierków ruszyliśmy do parku, gdzie wraz z chłopakiem mieliśmy chwilę tylko dla siebie, bo Daria z resztą zabrały nam Ninę.
- I co było tak ciężko - Marcel przytulając mnie delikatnie.
- Nie, ale i tak najgorsze mamy za sobą - westchnęłam patrząc na przyjaciółki.
- Mówisz o tych kilku szalonych wariatkach - zaśmiał się.
- Tak mówię o nich, choć i tak to jeszcze są spokojne. Dodatkowo nawet zestresowane, bo uwielbiały Cię tak samo jak ja, a teraz wolą psiaka.
- Ooo jak miło, że to moje kolejne wielbicielki - znów zaczął się szczerzyć doprowadzając mnie do odczucia nieważkości.
- Uwielbiasz się nademną znęcać nie - zapytałam przysiadając na swojej ulubionej ławce.
- Nie, ale dlaczego pytasz - wyprzedził mnie siadając pierwszy na wilgotnej ławce, biorąc na kolana.
- Nie uśmiechaj się w taki sposób jak przed chwilą, bo nie wiem czy żyję czy już umarłam - odparłam lekko się rumieniąc.
- Ale jak - zapytał znów to robiąc po czym znów namiętnie mnie pocałował.
- My Wam byśmy nie chciały przeszkadzać, ale musimy lecieć do domów - usłyszałam głos przyjaciółek w tle.
- Dobrze to zgadamy się co do reszty czasu, bo jeszcze przez kilka dni będę w Polsce - zeskoczyłam niechętnie chłopakowi z kolan, by ten mógł zabrać swoją ulubienicę.
- Oczywiście kochana to do jutra - zawołały dziewczyny żegnając się z nami.
No to wygląda na to, że jutro czeka mnie ciężki dzień i impreza na poprawę humoru. . .
*****
No to teraz tylko perspektywa Natalii. Mam nadzieję, że się podoba. Miałam nawet jedną prośbę na temat Natii, więc liczę, że spełniłam oczekiwania.
Pani B. to także dla Ciebie :***