niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 85

'' [. . .] Znalazłam nawet kilku swoich fanów w Vfb Stuttgart co było całkiem miłe, ale zbyt długo nie będę mogła z nimi grać. Choć na razie nic nie mówię, bo trzeba się cieszyć chwilą. . .''



Tymczasem z perspektywy Natalii. 
Kilka dni później 1.09.2014

   Po wspaniałych wakacjach przyszedł czas na powrót do rzeczywistości. Jestem w Polsce przyjechałam na kilka dni po dokumenty ze szkoły. A także powiedzieć rodzicom, że się wyprowadzam do Barcelony. Boję się troszkę tego, nie wiem jak zareagują. Mam już załatwioną szkołę sportową i nie zmierzam rezygnować z marzeń. Tym bardziej, że w Polsce nie miałam planów na przyszłość. Moja gra w Lechu kończyła się tylko na rezerwach (choć dwa razy grałam w pierwszym składzie, bo dziewczyna, którą zastępowałam miała czerwoną kartkę) to i tak nie zawsze, bo trener miał mnie za zbyt młodą osobę, która ma jeszcze czas na swój błysk.
  • Myszko co taka zamyślona jesteś - zapytał Marcel, gdy tylko dojechaliśmy do hotelu. Nawet do własnego domu boję się wrócić w obawie na reakcje rodziców. Ledwo co skończyłam osiemnaście lat, a już będę się wyprowadzać i to na drugi koniec Europy.
  • Obawiam się reakcji rodziny - wytłumaczyłam otwierając drzwi od taksówki, która przywiozła nas z lotniska.
  • Skarbie nie bój się, nie masz czego. Jesteś pełnoletnia, więc spokojnie. A jeśli im powiesz, że dostałaś propozycje grania w - na chwilę się zawachał.
  • W czym dlaczego nie dokończysz - zaczęłam wyjmować walizki.
  • Miała to być niespodzianka, gdy wrócimy do Hiszpanii, ale jeżeli to ma Cię uspokoić to powiem - mówił takim zdenerwowanym tonem jakby co namniej kogoś zabił.
  • Mów nie wiem na co czekasz - strasznie mnie tym denerwował, że zamiast mówić co jest grane prosto z mostu kombinował jak koń pod górę.
  • Dostałaś się do damskiej drużyny FC Barcelony (nie wiem czy takowa istnieje, ale na potrzeby bloga stworzyłam taką drużynę) - wydusił na jednym wydechu.
  • Co takiego - stanęłam jak wryta wypuszczając torby.
  • Tak, ale jak Ci się nie podoba to mogę wszystko odwołać - wyglądał tak jakbym miała mu zaraz wbić nóż w plecy.
  • Misiek uspokój się - dotknęłam Jego odkrytego ramienia.
  • Cieszysz się - zapytał nieco spokojniej.
  • To jest najwspanialsza wiadomość jaką mogłam sobie jedynie wyobrazić. Nie mogę się doczekać, aż wrócimy. Będę mogła grać. W dodatku regularnie. Ale jak - zdziwiłam się, bo przecież nie widzieli jak gram w jakimś klubie. No prócz meczu z Zuzką.
  • Nagrywałem kilka filmików jak grałaś w tym meczu z Lechem oraz jak jeszcze będąc w Niemczech grywałaś z Zuzą. Strasznie im się spodobałaś, powiedzieli, że chcą taką osobę u siebie i to jak najszybciej, ale nie wiedziałem jak zareagujesz - mówił, gdy ja nas zameldowałam na kilka dni, bo skoro już tu jestem to wypadało by chłopakowi pokazać miasto w którym się wychowałam.
    Po rozpakowaniu walizek i rozgoszczeniu się w apartamencie wpadłam na pomysł, że możemy iść na spacerek, bo pogoda była genialna. Niestety na koziołki było już za późno, ale miałam jeszcze kilka innych miejsc w zanadrzu i nie był to stadion.
  • Marcel - zawołałam, bo już zdążyłam go zubić w tym pokoju.
  • Tak skarbie jestem na balkonie - zawołał.
  • O wiesz co, bo mam całkiem ciekawy pomysł na to gdzie byśmy mogli wyskoczyć na dzisiejsze popołudnie - przytuliłam się do niego od tyłu.
  • Słucham Cię skarbie - uśmiechnął się tak, że myślałam, że zaraz starcę grunt pod nogami.
  • Pomyślałam, że pójdziemy na spacer. Pokaże Ci Rynek, ale niestety na główną atrakcję nie zdążyliśmy, a także zajrzymy do mnie do szkoły. Na koniec skoczymy do Zoo. Co Ty na to - zaproponowałam.
  • Ale weźmiemy Ninę ze sobą - no tak zapomniałam o jego ulubienicy.
  • No nie wiem - zawachałam się, bo jednak do zoo z psem nas nie wpuszczą.
  • Ale my tak ładnie prosimy - wleciał do domu, gdzie siedział pies słodko na mnie patrząc.
  • Jesteście okropnie uroczy i nie potrafię się Wam oprzeć - rzuciłam w nich poduszką.
  • Kochana, ale wiesz, że Cię kochamy - zapytał Marcel ściągając poduszę z twarzy.
  • Nie wiem. Czasami mam wrażenie, że wolisz Ninę ode mnie - westchnęłam.
  • Oj nie był bym tego taki pewien. Przecież to oczywiste, że wolę moją ukochaną i śliczną dziewczynę - pocałował mnie namiętnie w usta.
  • Dobra chodźmy, bo jeszcze się rozmyśle - westchnęłam niechętnie odrywając się od chłopaka.
   Zanim wyszliśmy to oczywiście Marcel setki razy pytał czy dobrze wygląda i czy aby na pewno chciała bym się z nim pokazać w dawnej szkole. Nic nie dawały moje błagania, że jest już 13, a mamy jeszcze kilka rzeczy do sprawdzenia. Po godzinnym szykownaiu się chłopaka do wyjścia w końcu wyszliśmy na miasto. Matko jak ja dawno nie byłam na tych zatłoczonych i hałaśliwych drogach, a te dziury i woda po deszczu. Nigdy Polska nie sprawiała mi tyle radości co teraz. 
   Spacerek przełożyliśmy na troszkę później, bo najpierw musiałam polecieć do szkoły po te papiery. Oczywiście spotkaliśmy dziewczyny, które na wiadomość o mojej przeprowdzace wpadły w histerię. Nie było mi miło się z nimi żegnać, ale obiecałam, że jeszcze je odwiedzę, a nawet zaproszę do siebie. Choć najpierw muszę się urządzić, bo przecież nie zaproszę przyjaciółek do domu pełnego walizek, torb i kartonów z rzeczami. Moją i tak marną w tamtym momencie sytuację oczywiście naprawił młody Hummels wraz z Niną, w których dziewczyny się zakochały. Po odbiorze tych jakże ważnych kilku papierków ruszyliśmy do parku, gdzie wraz z chłopakiem mieliśmy chwilę tylko dla siebie, bo Daria z resztą zabrały nam Ninę.
  • I co było tak ciężko - Marcel przytulając mnie delikatnie.
  • Nie, ale i tak najgorsze mamy za sobą - westchnęłam patrząc na przyjaciółki.
  • Mówisz o tych kilku szalonych wariatkach - zaśmiał się.
  • Tak mówię o nich, choć i tak to jeszcze są spokojne. Dodatkowo nawet zestresowane, bo uwielbiały Cię tak samo jak ja, a teraz wolą psiaka.
  • Ooo jak miło, że to moje kolejne wielbicielki - znów zaczął się szczerzyć doprowadzając mnie do odczucia nieważkości.
  • Uwielbiasz się nademną znęcać nie - zapytałam przysiadając na swojej ulubionej ławce.
  • Nie, ale dlaczego pytasz - wyprzedził mnie siadając pierwszy na wilgotnej ławce, biorąc na kolana.
  • Nie uśmiechaj się w taki sposób jak przed chwilą, bo nie wiem czy żyję czy już umarłam - odparłam lekko się rumieniąc.
  • Ale jak - zapytał znów to robiąc po czym znów namiętnie mnie pocałował.
  • My Wam byśmy nie chciały przeszkadzać, ale musimy lecieć do domów - usłyszałam głos przyjaciółek w tle.
  • Dobrze to zgadamy się co do reszty czasu, bo jeszcze przez kilka dni będę w Polsce - zeskoczyłam niechętnie chłopakowi z kolan, by ten mógł zabrać swoją ulubienicę.
  • Oczywiście kochana to do jutra - zawołały dziewczyny żegnając się z nami.
   No to wygląda na to, że jutro czeka mnie ciężki dzień i impreza na poprawę humoru. . .

*****
No to teraz tylko perspektywa Natalii. Mam nadzieję, że się podoba. Miałam nawet jedną prośbę na temat Natii, więc liczę, że spełniłam oczekiwania.
Pani B. to także dla Ciebie :***

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 84

''[. . .] W ogóle nie spodziewając się tego co on następnie zrobił. . .''


   Po prostu zaczął płakać i bez najmniejszego wyjaśnienia wyszedł. Zostawiając mnie w totalnym szoku spowodowanym jego reakcją. Przez myśl mi przeszło, że może śnię, albo mam jakieś urojenia, a on tak na prawdę krzyczy na mnie. Nie chcę nawet wiedzieć jaką miałam minę, ale na pewno bardzo zabawną, bo Alexandru ze Svenem mieli nie lepsze.
  • Zuza co mu zrobiłaś - Alex pokazując palcem na oddalającego kumpla.
  • Powiedziałam, że jestem w ciąży - westchnęłam.
  • Co zrobiłaś - Sven otwierając szeroko usta.
  • To co usłyszałeś - powtórzyłam.
  • No świetnie - ucieszyli się.
  • Chyba jednak nie bardzo, a teraz zapraszam do jadalni. Obiad - dodałam niosąc gorące naczynie żaroodporne.
  • Tak jest królowo - często się tak do mnie zwracali. 
   Posiedziałam z chłopakami słuchając jak było na zgrupowaniu. Niestety panowie mnie bardzo nie lubią, nie dali popatrzeć na swe przystojne mordki zbyt długo. Nie liczyło się to, że bardzo tęskniłam, bo im zależało na szczęściu przyjaciela. No tak, bo to ja mam dziewiętnaście lat, jestem w ciąży, a mój chłopak ma gorsze wachania nastroju niż ciężarna. Gdy stanęłam pod drzwiami naszej sypialni zastanawiałam się czy, aby napewno tego chcę. Jak to w miłości bywa serce nie sługa. Bez pukania (no w końcu mi wolno) weszłam dostrzegając ukochanego siedzącego z podpartą głową na skraju łóżka. W Jego dłoniach dostrzegłam zdjęcie naszego maleństwa. Po chwili namysłu dosiadłam się do piłkarza i bez słowa po prostu patrzyłam na tą malutką fasoleczkę. Zdjęcie USG, które mu dałam było wykonanie tuż przed wyjazdem z Dortmundu, czyli w połowie szóstego tygodnia, więc prócz wykształcającej się głowy i ogonka nie dawało się nic więcej wyróżnić.
  • Dlaczego płaczesz - zapytałam zachowując dystans między nami.
  • Bo jestem skończonym idiotą - pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzał na mnie co spowodowało przyjemne dreszcze na moim ciele.
  • Niestety choćbym nie wiem jak bardzo chciała zaprzeczyć to nie ma szans.
  • Wiem żałuję - przewał mi.
  • Daj mi dokończyć - powiedziałam spokojnie.
  • Przepraszam - pozwolił mi dalej mówić.
  • Traktowałeś mnie jak śmiecia. Mdłości nie były przez ciąże. Zatrułam się czymś. Nawet nie wiesz jaką przykrość mi sprawiłeś swoim zachowaniem. Zamiast ze mną być i wspierać to wolałeś olać sprawę. Doprowadzając do kłótni. Kocham Cię. Nie mogę, nie potrafię odsunąć się od Ciebie. Odejść. Uwierz mi, że nawet wyprowadzkę do Polski planowałam, a gdyby nie Alex ze Svenem to już byś mnie nie zobaczył - dodałam. Gdy nie zauważyłam żadnej reakcji wstałam by dać mu chwile na przemyślenia.
  • Przepraszam - złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie, ale nie przytulając.
  • Nie wiem czy to jedno słowo wszystko zmieni - miałam ochotę się rozpłakać.
  • Też Cię strasznie kocham. Podczas obozu myślałem, że umrę bez Ciebie. Codziennie gapiłem się w Twoje zdjęcia, ale to i tak nie rekompensowało Twojej obecności. Nie wiem co mną wtedy kierowało nie potrafię tego wytłumaczyć. Obiecuję, że Was już nie skrzywdzę, ani nie zostawię - odsunął się patrząc mi prosto w oczy. Po czym dotknął brzucha przyrzekając na co ja mocno się do niego przytuliłam.
  • Tęskniłam - wyszeptałam w Jego rozgrzaną klatę.
  • Nawet nie wiesz jak ja bardzo tęskniłem za Tobą - dodał obejmując mnie.
  • Dobra koniec czułości - westchnęła sobie przypominając o posiłku na dole.
  • Dlaczego - zrobił minkę zbitego psiaka.
  • Leć na dół, bo obiad Ci wystygnie - wytarłam mu łzy z policzków klepiąc w tyłek na zachęte.
  • Jeżeli to miało mnie zachęcić do zejścia to się rozmyśliłem - wrócił do mnie namiętnie całując.
  • Idź sobie już, bo na serio będziesz jadł zimne - odparłam niechętnie.
  • A Ty nie idziesz - zapytał zatrzymując się w progu.
  • Nie jestem głodna - uśmiechnęłam się szukając pudełeczka z witaminami.
  • Tego szukasz - podał mi pojemnik.
  • Tak dziękuję Ci bardzo, a teraz sio - pogoniłam ukochanego.
  • Powiesz mi chociaż co to jest - zażyłam tabletki chowając je do szafki przy łóżku.
  • Kwas foliowy.
  • Po co to jesz - zapytał
  • Muszę go brać by dziecko odpowiednio się rozwijało - uśmiechnęłam się wychodząc.
  • Rozumiem, a wiesz, że bardzo Cię kocham - zapytał schodząc za mną.
  • Hmm. . . owszem, ale i tak mam ochotę Was pozabijać - odparłam po chwili po czym spojrzałam na chłopaków, którzy rozsiedli się na kanapie.
  • Oj no wybacz. Słodko wyglądasz jak się złościsz nie mogliśmy się powstrzymać no - Sven kończąc posiłek.
  • Słaba coś ta Wasza wymówka - westchnęłam.
  • Dobra jesteśmy zbyt wielkimi leniami dlatego zostawiliśmy tu taki nieporządek - Mo mocno mnie przytulił od tyłu.
  • Pogodziliście się - zapytał Alexandru widząc miły gest.
  • Tak - odpowiedzieliśmy razem.
  • No i teraz aż miło na Was popatrzeć - zaśmiał się bramkarz odnosząc talerze do zmywarki.
   Teraz przynajmniej mogłam się napatrzeć na moich chłopaków, a także udało mi się ich namówić na mały spacerek po mieście. Oczywiście zaprowadzili mnie do Muzeum Porsche gdzie o mało nie dostałam zawału widząc tyle modeli tych wspaniałych samochodów. Jakbym nie musiała to bym w ogóle stamtąd nie wychodziła, ale niestety są wyznaczone godziny otwarcia. O 18 poszliśmy na Mercedes-Benz-Arene, bo chłopaki mieli ważne spotkanie. 
  • Poczekasz tutaj - zapytał Moritz, który cały dzień traktował mnie jak księżniczkę na ziarnku grochu.
  • Tak po raz sety mówię Ci, że nic mi się nie stanie spokojnie - westchnęłam podziwiając stadion. Choć nie robił na mnie takiego wrażenia jak Signal Iduna Park.
  • Ale na pewno - zapytał po raz kolejny.
  • Misiek zaraz dostaniesz idź w końcu na to spotkanie - westchnęłam rozsiadając się wygodnie na krzesełku.
  • A dostanę buziaka - kucnął przede mną.
  • Jak obiecasz, że w końcu zejdziesz do nich, bo czekają na Ciebie - dostrzegłam zbierających się piłkarzy.
  • No dobrze - zrobił smutną minkę po czym dostał buziaka i zbiegł na dół.
   Spędziłam tam około półtorej godziny o ile nie więcej, ale źle nie było. Poznałam resztę drużyny, a nawet trenera, który okazał się być całkiem miły. Oczywiście Mo nie tylko naszym współlokatorom truł tyłek moją osobą, ale chłopakom z druzyby i sztabowi również. Znalazłam nawet kilku swoich fanów w Vfb Stuttgart co było całkiem miłe, ale zbyt długo nie będę mogła z nimi grać. Choć na razie nic nie mówię, bo trzeba się cieszyć chwilą. . .


*****
No to jestem :)) Po dośc sporej przerwie. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. 
Muszę się przyznać, że mój ostatni tydzień był najbardziej pechowy niż całe życie. A gdybym wiedziała, że spadnę sobie ze schodów to bym w ogóle z gór nie wracała :))
Nie wiem co tutaj mogę jeszcze napisać, więc liczę na Wasze opinie. :D