''[. . .] Ale Ty jesteś piękna, gdy się denerwujesz - odparł Moritz oparty o futrynę drzwi.
- A Ty seksowny w tym ubraniu - pomyślałam. . .''
Zaczyna mnie przerażać mój umysł. Nie wiem co jeszcze ma w swoich archiwach własna wyobraźnia. Pomijając fakt, że najchętniej rzuciła bym się na swojego chłopaka wśród przyjaciół i rodziców Magdy. Dobrze, że właśnie wyszliśmy z tego domu, bo chyba on tak na mnie działa, albo chłodny wiatr opamiętał mój rozpalony organizm wraz z rozumem.
Następny dzień 6.09.2014 Popołudnie
Nie mam pojęcia jak udało mi się tą szaloną, pijaną trójcę zaprowadzić w jednym kawałku do mieszkania, ale mogę być z siebie dumna.
Mamy gdzieś 13 na zegarku, a ja nadal w łóżku. Moritz zrobił sobie ze mnie wygodną poduszkę.
Mamy gdzieś 13 na zegarku, a ja nadal w łóżku. Moritz zrobił sobie ze mnie wygodną poduszkę.
- Mo pijaku zszedł byś ze mnie - próbowałam go obudzić.
- Mmm. . .
- Nie mrucz tylko się podnieś.
- Ale mi tak jest wygodniej - wymruczał ledwo słyszalnie zacieśniając swój uścisk.
- Za to mi nie za bardzo - westchnęłam chcąc się wyswobodzić.
- Oj poleż ze mną jeszcze co Ci szkodzi - zawołał smutno, ale z lekką drwiną.
- Nie kochany jest dokładnie 13:46, a ja nie mam zamiaru przeleżeć całego dnia w łóżku. W dodatku ze skacowanym chłopakiem - powiedziałam dość spokojnie, ale stanowczo wychodząc z łóżka.
- Dobrze dobrze.
- Dziękuję.
- Czuję się jak na jakimś treningu, albo co najmniej w wojsku - zakrył głowę poduszką zlewając moją obecność.
- Jak Ci coś nie pasuje nie musisz ze mną być. Po co się męczyć ze zbytecznym balastem - odsłoniłam okna mówiąc szeptem.
- I tu się mylisz. Muszę, bo jesteś w ciąży - warknął. Ałć to był cios poniżej pasa.
- Dam sobie radę i bez Ciebie - powstrzymywałam łzy, które zaczęły się zbierać w kącikach oczu.
- No to skoro jesteś taka pewna to szerokiej drogi. Ciekawe jak szybko do mnie wrócisz - warknął szyderczo się śmiejąc.
- Nie będę z Tobą w ten sposób rozmawiać - wyszeptałam powstrzymując łzy.
- To nie rozmawiaj wcale i wyjdź, bo nie mogę na Ciebie patrzeć - krzyknął.
- Mógł byś chociaż zachować tyle szacunku i na mnie nie krzyczeć - odparłam.
- Bo co??!! Biedna królewna jest w ciąży i wszystko jej wolno - wrzasnął wstając z łóżka.
- Co Ci się stało - nie wiedziałam co w niego wstąpiło. Nigdy na mnie nie unosił głosu.
- Jeszcze masz czelność pytać co się stało - zatrzasnął drzwi przy których się ubierałam.
- Może mnie oświecisz - przyznam, że przerażał mnie taki Leitner.
- Zdradzasz mnie z moim najlepszym przyjacielem z drużyny i jeszcze głupio pytasz - stanął kilka centymetrów ode mnie swoje ręce opierając o ścianę z obydwu stron mojej głowy.
- Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy - zapytałam lekko unosząc głos.
- Widziałem jak się przytulacie na ogrodzie, a potem jakiś dobry człowiek przesłał mi ciekawsze zdjęcia smsem - zawołał oddalając się w samej bieliźnie w której spał.
- Nie zrobiłam nic złego. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - odparłam broniąc się.
- Zamknij się i wyjdź - nagle sytuacja przybrała inny obieg. Chłopak odwrócił się do mnie twarzą, a w oczach widziałam ogromny wstręt do mojej osoby.
- Jeśli to zrobię to nigdy więcej nas nie zobaczysz - odparłam zła na to, że mi nie ufa.
- Wynocha stąd - w tym momencie przegiął. Zrobił krok w moją stronę i uderzył mnie w twarz.
- Hej mała co się tam u Was działo - zapytał wesoło Sven.
- Zostawcie mnie nie chcę nikogo z Was widzieć - podniosłam twarz zamazaną krwią i łzami.
- Co się stało - zawołał Alexandru, ale zatrzasnęłam już za sobą drzwi wyjściowe.
- O siemanko - drzwi otworzył Marco z ogromnym zacieszem na ustach.
- Cześć mogę wejść - zapytałam zanosząc się ciągle płaczem z głową do dołu.
- Jasne wchodź, a gdzie Twój alkoholik - zażartował.
- No właśnie ja w tej sprawie - weszłam do środka podnosząc głowę ku chłopakowi.
- Chryste co się stało, siadaj - podszedł do mnie ściągając marynarkę, gestem ręki zapraszając do środka.
- Jest Magda - zapytałam.
- Oczywiście wszyscy siedzimy na ogrodzie - zapomniałam, że rodzice Magdy, Mario z Ann jeszcze są w Dortmundzie.
- Marco przepraszam, ale ja zapomniałam, że macie gości z tego wszystkiego lepiej pójdę - chciałam wstać, ale piłkarz mnie powstrzymał.
- Zaczekaj tutaj przyprowadzę zaraz Magdę dobrze - zapytał patrząc na mnie w ogromnym szoku.
- Dobrze - wyszeptałam patrząc na swoje odbicie w telefonie sama się wystraszyłam, ale to się teraz nie liczyło.
- Zuzka. Co tu robisz czemu się nie dołączysz do nas - wiedziałam, że to będzie zły pomysł przychodzić tutaj.
Z perspektywy Marco,a także Magdy.
Od rana żyjemy tylko swoim towarzystwem nie mogąc się nacieszyć sobą. Nie mogę uwierzyć, że leże ze swoją narzeczoną w objęciach w jednym łóżku. Mógł bym całe życie patrzeć na nią, bo jest kimś dla kogo mógł bym umrzeć. Nie wiem co by ze mną było gdyby nie ona.
- Marco mógł byś się tak na mnie nie patrzeć - usłyszałem jej miękki, a zarazem delikatnie zachrypnięty jak co poranek głos.
- No, ale co ja poradzę, że jesteś taka piękna - zapytałem z uśmiechem.
- Piękna ciekawe z której strony, przecież jestem w nieładzie dopiero co się obudziłam - zaprotestowała zakrywając twarz poduszką.
- Co Ty na to by Twój kochany narzeczony zrobił śniadanioobiad, a w tym czasie moja księżniczka się ubierze i posiedzimy w ogrodzie - zapytałem patrząc, że to już 13.
- Jestem całkowicie za tym - uśmiechnęła się wyskakując z łóżka.
- A buziaka to dostanę czy nie - zapytałem ubierając się.
- Masz kochany masz - podeszła do mnie namiętnie całując w usta.
- Kusisz skarbie wiesz - zapytałem pomiędzy pocałunkami.
- Wiem, wiem słodziaku - zaśmiała się idąc do łazienki.
- Będę na dole jakbyś mnie potrzebowała - zawołałem wychodząc.
- O Marco siemanko - usłyszałem głos Mario.
- Siema bracie jak się spało - zapytałem przyjaciela.
- Dobrze brakowało mi takich wspólnych wypadów.
- Wiesz, że mi też - odparłem smutno wspominając to jak codziennie siedzieliśmy razem pykając w Fifę wraz z Robertem, Kubą i Łukaszem.
- Dobrze, że się oświadczyłeś, bo pewnie jeszcze na weselu się pobawimy - dodał.
- Nie zapominaj jeszcze o chrzcie - przypomniałem mu wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry panowie - odezwali się moi rodzice wraz z teściami.
- Dobry i smacznego - odparł Mario, a ja razem z nim.
- Idziemy na ogród idziecie z nami - zapytała mama.
- Nie no ja coś przygotuje sobie i Magdzie i zaraz dołączymy.
- Żebyśmy nie musieli długo czekać - zażartował tato szturchając mnie.
- Dobra rozumiem będziemy grzeczni - odparłem śmiejąc się.
- Zawsze jesteśmy - dodała Magda dołączając do mnie.
- Dobra idę po Ann widzimy się zaraz - Mario nagle też doszedł do wniosku, że lepiej będzie zostawić nas samych.
- A im co - zaśmiała się blondynka.
- No nie wiem właśnie. Chcą nam dawać więcej prywatności - puściłem jej oczko.
- Czy to ma być jakaś propozycja z Twojej strony - uśmiechnęła się.
- Tak, że wyglądasz tak słodko, że wziął bym Cie tu i teraz, ale mamy jedno maleństwo - dotknąłem jej już lekko widocznego brzucha.
- Mrr. . . zboczeniec - zaczęła się jeszcze bardziej uroczo śmiać.
- Twój, a raczej Wasz - pocałowałem ją, ręce nadal trzymając na brzuszku.
- Idę do rodziców nie pogniewasz się - zapytała po chwili.
- Oczywiście, że nie. To był mój pomysł żeby tu przyjechali - dodałem całując ją w czoło po czym się oddaliła.
- O siemanko - otworzyłem drzwi z uśmiechem, ale zamiast Mo stojącego obok niej zauważyłem jej walizkę.
- Cześć mogę wejść - zapytała jakby płakała. Nie wiem co się stało, ale muszę się dowiedzieć i to jak najszybciej.
- Jasne wchodź, a gdzie Twój alkoholik - zapytałem przypominając sobie sytuację wczoraj jak biedna musiała go odprowadzać. To było zabawne, choć trochę jej współczuję.
- No właśnie ja w tej sprawie - w tym momencie spojrzała na mnie, a jej dotąd piękną twarz pokrywała krew, rozmazany makijaż i łzy.
- Chryste co się stało, siadaj - prawie zemdlałem przyglądając się jej twarzy. Pomogłem ściągnąć jej marynarkę zapraszając do ustronnego salonu.
- Jest Magda - zapytała na skraju załamania. Wiedziałem, że nie powie mi co się stało, ale ten idiota ją uderzył, bo skąd ta cholerna krew.
- Oczywiście wszyscy siedzimy na ogrodzie - odparłem.
- Marco przepraszam, ale ja zapomniałam, że macie gości z tego wszystkiego lepiej pójdę - chciała się wycofać, ale to by był najgorszy pomysł. Jeśli pozwolił bym jej wyjść w takim stanie to Magda by mnie zabiła. Zatrzymałem ją w swoich objęciach i cieszyłem się, że założyłem dziś czarny T-shirt.
- Zaczekaj tutaj przyprowadzę zaraz Magdę dobrze - zapytałem niepewnie.
- Dobrze - zgodziła się na szczęście. Szybko odszedłem od niej idąc po narzeczoną.
- Magda kochanie możesz na chwilkę pozwolić. Mamy gościa.
- Dobrze, ale kogo - zapytała wstając.
- Zuzę, ale chodź sama zobaczysz - wyszeptałem zostając na ogrodzie, gdy ona weszła do środka.
***
Po wejściu do domu dostrzegłam moja przyjaciółkę siedzącą na kanapie. Zagadałam do niej, ale nie odpowiedziała. Siedziała tam z walizką i płakała.- Hej miśka co się stało - zapytałam próbując spojrzeć na jej twarz.
- On. . . On . . . mnie uderzył - podniosła głowę twarzą do mnie, aż mnie zamurowało.
- Dlaczego co się stało - zapytałam przerażona.
- Uważa, że go zdradzam z Alexandru. Ktoś mu wysłał zdjęcia jak byłam z nim wczoraj na spacerze - płakała, a im bardziej zanosiła się płaczem tym krew mocniej leciała jej z nosa.
- I dlatego Cię uderzył - zapytałam zdziwiona jego reakcją.
- Tak kazał mi się wynosić i podniósł rękę na mnie.
- Spokojnie skarbie. Okazał się być idiotą. Zapomnij - przytuliłam ją.
- Tak chciała bym kiedyś, ale jestem w ciąży.
- No tak ciąża. Niestety mamy problem - westchnęłam. . .
******
Rozdział, bo dawno nie było ukazał się tu chodź planowałam na odliczaniu coś dodać. Mam nadzieję, że się podoba i nikt mnie nie zabije za to. Idealne odzwierciedlenie mojego nastroju ostatnio.