poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 88

'' [. . . ]Choć w sumie może jednak coś wiemy - uśmiechnął się Marco i Mario. . .''





   I znowu coś przede mną ukrywają. Ciekawa jestem tylko co bo ich pomysły są czasami przerażające. Teraz zamiast szykować się na wykłady siedzę tutaj rozmyślając co kombinuje mój chłopak z przyjaciółmi.
  • Czyli nic mi nie powiecie - zapytałam patrząc na wszystkich zebranych.
  • Obiecaliśmy kumplowi, że nic nie powiemy, więc nic nie możemy zrobić - westchnął Mario.
  • To ja tu z Stuttgartu przyjeżdżam, Ty z Monachium, oni z Barcelony i nie dowiem się po jaką cholerę - zaczęłam się troszkę denerwować.
  • Kochana spokojnie nie możesz się denerwować, bo wtedy Mo na pewno nas zabije - westchnął spokojnie Reus.
  • Jak mam być spokojna jak wygląda na to, że wszyscy wiedzą o tym o czym ja nie wiem - wzięłam łyka herbaty.
  • Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, ale spokojnie - Magda uśmiechnęła się siadając obok mnie. 
  • Dobra to Wy sobie tu kombinujcie, a ja idę się wyspowiadać - odparłam wychodząc na taras.
  • Nie chce z nikim rozmawiać - warknęła Natalia, gdy nie zdążyłam się nawet odezwać.
  • Nie musisz. Posłuchaj mnie tylko - byłam zdenerwowana, a ona dodatkowo mnie swoimi humorkami denerwowała.
  • Zostawię Was same - odparł spokojnie Marcel.
  • Nie nie musisz. Jak chcesz zostań Tobie też należy się słowo wyjaśnienia - odparłam opierając się o balustradę przy schodach. 
  • Dobrze - wrócił na swoje miejsce.
  • Nie przyszłam błagać o wybaczenie, bo nie mam powodu by czuć się winną. Nie muszę Ci się ze wszystkiego spowiadać. Mam mnóstwo problemów na głowie, uczę się, a do tego miałam ciężki okres z Mo. Nie rozumiem o co Ci właściwie chodzi, bo równie dobrze sama mogłaś zadzwonić nawet na Skypie. I zapytać jakbym miała chwilę to bym Ci powiedziała, czy jestem zdrowa czy chora, ale o ile mi się wydaje to ciąża nie jest chorobą. Także błagam ogarnij się, bo dzisiaj nie mam nastroju na kłótnie jeszcze z Tobą - mówiłam spokojnym i opanowanym głosem, ale w środku, aż się gotowało. 
Nie sądziłam nawet, że się odezwie. Marc patrzył tylko raz na mnie raz na nią. Po dłuższej ciszy nie chciałam marznąć na dworze, więc wycofałam się do środka wpadając na Alexandru.
  • Co Ty do cholery tutaj robisz - zawołałam wściekła. Nie kontrolowałam swoich nerwów ostatnio.
  • Ohh. . . księżniczko uspokój się proszę - reakcja była natychmiastowa. Szybko objął mnie swoimi ciepłymi ramionami sprowadzając na ziemię.
  • Jestem spokojna tylko po prostu mam wszystkiego dość. Nie wiem co się dzieje wokół mnie. Chłopak i przyjaciele mają przede mną tajemnice, a przyjaciółka jest wielce na obrażona, bo prowadzę swoje życie i nawet za nim nie potrafię dać sobie rady. Nie mieszczę się w swoje ulubione spodnie, a do tego nie mogę normalnie jeść, bo wszystko mnie denerwuje. Jestem tutaj nie wiedząc po co zamiast szykować się na zajęcia - nie wytrzymałam totalnie się rozklejając.
  • Chodź ze mną na spacer pokażesz mi miasto - zabrał mnie na ogród po czym wyszliśmy na ulice.
  • Gdzie w takim stanie - spojrzałam na niego z całkowicie rozmazanym makijażem.
  • Kochana mimo wszystko jesteś piękna, ale to wiesz nie muszę Ci tego powtarzać - odparł wycierając łzy z moich policzków.
   Spacerowaliśmy tak dość długo rozmawiając i śmiejąc się. Zapomniałam na chwilę o tym, że jestem w ciąży i marnie ją przechodzę. Powinnam się troszkę ogarnąć, bo na prawdę zacznę wariować. Gdy uznaliśmy, że powinniśmy wracać wszyscy byli w domu Marco.
  • Misiek co tutaj robisz - zapytałam nadzwyczajnie spokojnie przez co wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli.
  • Nie cieszysz się, że wróciłem - zapytał zdziwiony, że do niego nie podeszłam.
  • Źle się czuję - usiadłam zakrywając twarz dłońmi.
  • Kochanie wytrzymasz jeszcze chwilkę  - zapytał Moritz spoglądając na mnie i drzwi.
  • Tak tak po prostu mnie przytul - wyszeptałam, a po pomieszczeniu rozległ się dzwonek do drzwi.
  • Mama tato - zdziwiła się Magda.
  • No cześć córeczko nie stęskniłaś się za nami - usłyszałam znajomy męski głos.
  • Jasne, że tęskniłam. Tylko co Wy tutaj robicie - zapytała blondynka, gdy weszli do środka.
  • No o to powinnaś pytać swoich przyjaciół, a przede wszystkim Marco - zaśmiała się je mama.
  • Więc ja się może wytłumaczę - ni z gruszki ni z pietruszki wyskoczył Reus w garniturze i lekko poddenerwowany.
  • No wypadało by, bo bez potrzeby i Twoich błagań by nas tu nie było - westchnął Pan Adam(tato Magdy) 
  • No to Magda kochanie bardzo mocno i z całego serca kieruję do Ciebie pytanie na całe życie. Wiem, że znamy się krótko, ale, gdy pierwszy raz Cię ujrzałem wiedziałem, że Ty musisz zostać moją jedyna. Także jestem marny w przemowach, ale czy onieśmielisz mnie i zostaniesz moją żoną - kleknął patrząc blondynce w oczy, a ta widziałam , że nie wie co się dzieje.
Stała przed nim mając szklanki w oczach po czym bez wahania się zgodziła wpadając w jego ramiona. W tamtym momencie wiedziałam co jest grane. Oni to wszystko ukartowali, a wiedzieli ile dla mnie i Magdy znaczy przyjaźń dlatego wylądowałam w Dortmundzie. Marco jednak bardzo ją kocha skoro pomyślał nawet o jej rodzicach. Oczywiście pierścionek nie mógł być byle jaki i aż jej troszkę zazdrościłam tak pięknej błyskotki. Resztę wieczoru spędziłam dość spokojnie po kilku wizytach w łazience. Lekko pijany Mo, Sven i Alexandru (Oczywiście musieli oblać zaręczyny) postanowili mnie zabrać do domu, albo raczej ja ich.
  • Misiaki widzę,że serio dobrze się bawicie, ale my będziemy zawijać - uśmiechnęłam się na świeżo upieczone narzeczeństwo i resztę zebranych oraz na swoich pijanych towarzyszów
  • Już - posmutniała przyszła Panna Reus.
  • Tak, tak sądzę, że będzie lepiej im już starczy alkoholu - westchnęłam widząc tulących się chłopaków na ziemi.
  • No w sumie to masz rację - zachichotała cicho.
  • Dobranoc wszystkim - pomachałam kierując się do wyjścia.
  • Ehh no to czeka mnie ciężki powrót do domku - wyszeptałam zakładając buty.
  • Ale Ty jesteś piękna, gdy się denerwujesz - odparł Moritz oparty o futrynę drzwi.
  • A Ty seksowny w tym ubraniu - pomyślałam. . .
*****
No to w końcu nowy rozdział. Nie napiszę nic więcej, bo nie mam nastroju.