niedziela, 11 października 2015

Rozdział 90

  • ''[. . .] Tak kazał mi się wynosić i podniósł rękę na mnie. 
  • Spokojnie skarbie. Okazał się być idiotą. Zapomnij - przytuliłam ją.
  • Tak chciała bym kiedyś, ale jestem w ciąży.
  • No tak ciąża. Niestety mamy problem - westchnęłam[. . .]





   Zuzka zasnęła mi na kolanach w salonie, ale nie przeszkadzało mi to. Absolutnie. Jesteśmy w końcu przyjaciółkami. Dzięki niej znalazłam się tutaj i będę jej wdzięczna do końca życia mimo, że ona tego nie chce. Kocham Marco i Nasze maleństwo, które noszę pod serduszkiem. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Czuję, że to właśnie ten jeden jedyny za którego mogła bym skoczyć w ogień, bo czuję się kochana i kocham. 
  • Emm nie chciał bym przeszkadzać, ale mamy gościa - Marco cicho podchodząc z Alexandru.
  • Witam - odparł patrząc na śpiącą dziewczynę.
  • Nie wiem co się tam stało, ale musisz mi to wyjaśnić - wyszeptałam.
  • Dobra wiem, że jestem podobno winny, ale na prawdę to tylko przyjaźń. Co prawda to zakochałem się w niej, ale to narzeczona mojego kumpla. Nie ma szans bym mu ją odbił. Aż takim dupkiem za jakiego mnie ma Moritz nie jestem. Mam tę godność i szacunek do zajętych kobiet. Ona jak się trzyma. Dawno zasnęła - wyszeptał kucając obok Zuzanny.
  • Tak zasnęła dopiero, a właściwie dlaczego tu jesteś. I skąd wiedziałeś, że właśnie tutaj będzie - zaciekawiłam się.
  • Byłem w jej ulubionym miejscu i nie było jej tam, więc drugą opcją byłaś Ty. Dużo mi o Tobie opowiadała, więc nie trudno zgadnąć, że w takim momencie przyszła po pomoc do najbliższych. Tym bardziej, że do domu pobita by penwie nie poszła. Nawet jeśli rodziców miałybyście na miejscu. A jestem tutaj, bo chcę pomoć - wytłumaczył głaskając wierzchem dłoni policzek bramkarki.
  • Dobrze się składa, pójdę przygotować gościnny na górze. Na razie nie ma szans by wyleciała z Niemiec - westchnęłam zamieniając się miejscem z piłkarzem.
  • Pozostanę tutaj z nią na chwilę póki nie wrócisz - wyszeptał chłopak, gdy ruszyłam w ustalonym kierunku.
  • Czyli zostaje u nas - po niedługiej chwili usłyszałam Marco.
  • Tak jeśli nie masz nic przeciwko.
  • Wiesz przecież, że zależy mi na tym by mnie polubiła - zażartował.
  • Jeśli to jakiś problem zadzwonię po Piszczka - westchnęłam widząc w oczach chłopakach zmartwienie.
  • Nie no Mario z Ann pojadą do jej rodziców, a Twoi mogą spać w sypialni na dole, a moi rodzicami się nie martw. Wrócą do siebie - uśmiechnął się delikatnie mnie przytulając.
  • Dziękuję - wtuliłam się w niego.
  • Nie masz za co. Zaraz powiem Alexandru, żeby ją przyniósł, a ja wezmę rzeczy by moja księżniczka się nie przemęczała - pocałował mnie czule w głowę.
  • Marco wszystko w porządku - zapytałam, gdy wychodził.
  • Skarbie nie martw się dobra. Ja wszystko załatwię po męsku - odparł uśmiechając się swoim prowokującym uśmieszkiem.
  • Aby tylko po tym Twoim męskim wyjaśnieniu problemu nie było większego kłopotu.
  • Spokojnie kochanie nie możesz się teraz denerwować, a tamten damski bokser nic nie zrobi, bo będzię się bał, że uderzył kobietę w dodatku w ciąży - odparł odchodząc.
  • Oj Marco Marco. Co ja z Tobą mam - wyszeptałam sama do siebie, a w oddali usłyszałam tylko jego rechot.



9 miesięcy później 6.06.2014. Z perspektywy Zuzanny.


   Mieszkam w Dortmundzie niedaleko Marco i Magdy. Wprowadziłam się do Piszczków kilka tygodni temu, bo do rozwiązania mieszkałam u Szczęsnego i Mariny, którzy bardzo mi pomogli przez całą i tak o 3 miesiące krótszą ciążę. Aktualnie mój maluszek mimo, że wcześniak rozwija się bardzo prawidłowo. Erick, bo tak ma na imię ma już pół roku i nie sprawia mi żadnych problemów. Co do Moritza to od kiedy mnie uderzył nie chce mieć jakiekolwiek kontaktu. Dzwonił kilka razy i przyjeżdżał, ale nie chce go widzieć. Z resztą nie ma co do niego wracać. On nie chce nawet myśleć o mnie. Niedawno widziałam jego zdjęcia z Lisa. Wygladał na szczęśliwego. Zaraz ma mnie odwiedzić szczęśliwy wujek i za razem chrzestny Wojtek i dumna ciocia i chrzestna Magda. Mamy sie dogadać co do ochrzczenia małego.

  • Zuza ktoś do Ciebie - usłyszałam głos Ewy z dołu.
  • Chwileczkę już schodzimy - zawołałam wesoło ubierając synka, który od kilku tygodni sam się - jak to określiła Sara - czołga co zwiastuje, że zaniedługo zacznie raczkować.
  • Cześć piękna - w drzwiach ujrzałam swoich zakochańców z Anglii.
  • Ooo jejku jaki on duży - dziewczyna spojrzała na Ericka z niedowierzaniem.
  • Nooo rośnie jak na drożdżach i odstukać nie choruje - westchnęłam.
  • To dobrze, a gdzie domownicy - zapytał bramkarz wchodąc do salonu.
  • Łukasz na treningu, a Ewa i Sara na ogrodzie - uśmiechnęłam się.
  • A moge porwać Ci syna póki Magda nie przyjdzie - Wojtek podchodząc do mnie z błagalnymi oczami.
  • No jasne tylko ostrożnie - spojrzałam na mężczyznę.
  • Jak zawsze skarbie - ten jak zwykle słodzi bym się nie denerwowała.
  • Jak się trzymasz - zapytała nagle piosenkarka. 
  • Dobrze planuje wrócić do Polski jak mały podrośnie i skończę tutaj studia - westchnęłam spoglądając na dziecko.
  • Mo kontaktuje się z Toba w sprawie dziecka??
  • Nie no coś Ty przyjechał na urodziny Łukasza, by pobrać wymaz od Ericka na test DNA i to jeszcze grożąc mi, że mnie zniszczy i zabierze dziecko - wyszeptałam czując jak łzy zbierają się w kącikach oczu.
  • Nie sądziłam,że ma taki tupet. Niby nie wierzy, że jest ojcem Ericka, a ma czelność Ci grozić. Co za baran - kobieta patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
  • Niestety znów zakochałam się w niewłaściwym człowieku.
  • Przykro mi - dodała przytulając mnie delikatnie.
   Stałyśmy tak póki nie przestałam płakać. Potem wyszłyśmy na taras i przy kawie a ja wodzie spoglądałyśmy wraz z Ewą na dzieci i równie dziecinnego Wojtka. A po godzinie przyszła również Magda z czteromiesięczną Różą i Marco. No to Zuzka czeka Cię najtrudniejsza dezycja od pół roku.....


******
No to mamy w końcu rozdział. Za ewentualne błędy bardzo przepraszam, ale na tablecie nie mam polskich znaków... taki badziew sobie wzięłam.... Rozdziały będą pojawiać się już w miare regularnie. I na zmianę raz tutaj raz na Odliczaniu. Przynajmniej będę się starać, bo to już moja ostatnia klasa technikum i nie dość, że egzmain zawodowy i to matura. Na moje nieszczęście podchodze do tej cholernej matury, której strasznie się boję. Ale raz się żyje kto nie próbuje ten nic nie ma jak to ktoś mi kiedyś powiedział. Mam nadzieję, że Wam się podoba i nie zabijecie mnie za tak długą przerwe.

sobota, 7 marca 2015

Rodział 89


''[. . .] Ale Ty jesteś piękna, gdy się denerwujesz - odparł Moritz oparty o futrynę drzwi.
  • A Ty seksowny w tym ubraniu - pomyślałam. . .'' 

   Zaczyna mnie przerażać mój umysł. Nie wiem co jeszcze ma w swoich archiwach własna wyobraźnia. Pomijając fakt, że najchętniej rzuciła bym się na swojego chłopaka wśród przyjaciół i rodziców Magdy. Dobrze, że właśnie wyszliśmy z tego domu, bo chyba on tak na mnie działa, albo chłodny wiatr opamiętał mój rozpalony organizm wraz z rozumem.

Następny dzień 6.09.2014 Popołudnie

   Nie mam pojęcia jak udało mi się tą szaloną, pijaną trójcę zaprowadzić w jednym kawałku do mieszkania, ale mogę być z siebie dumna. 
   Mamy gdzieś 13 na zegarku, a ja nadal w łóżku. Moritz zrobił sobie ze mnie wygodną poduszkę.
  • Mo pijaku zszedł byś ze mnie - próbowałam go obudzić.
  • Mmm. . . 
  • Nie mrucz tylko się podnieś.
  • Ale mi tak jest wygodniej - wymruczał ledwo słyszalnie zacieśniając swój uścisk.
  • Za to mi nie za bardzo - westchnęłam chcąc się wyswobodzić.
  • Oj poleż ze mną jeszcze co Ci szkodzi - zawołał smutno, ale z lekką drwiną.
  • Nie kochany jest dokładnie 13:46, a ja nie mam zamiaru przeleżeć całego dnia w łóżku. W dodatku ze skacowanym chłopakiem - powiedziałam dość spokojnie, ale stanowczo wychodząc z łóżka.
  • Dobrze dobrze.
  • Dziękuję.
  • Czuję się jak na jakimś treningu, albo co najmniej w wojsku - zakrył głowę poduszką zlewając moją obecność.
  • Jak Ci coś nie pasuje nie musisz ze mną być. Po co się męczyć ze zbytecznym balastem - odsłoniłam okna mówiąc szeptem.
  • I tu się mylisz. Muszę, bo jesteś w ciąży - warknął. Ałć to był cios poniżej pasa.
  • Dam sobie radę i bez Ciebie - powstrzymywałam łzy, które zaczęły się zbierać w kącikach oczu.
  • No to skoro jesteś taka pewna to szerokiej drogi. Ciekawe jak szybko do mnie wrócisz - warknął szyderczo się śmiejąc.
  • Nie będę z Tobą w ten sposób rozmawiać - wyszeptałam powstrzymując łzy.
  • To nie rozmawiaj wcale i wyjdź, bo nie mogę na Ciebie patrzeć - krzyknął.
  • Mógł byś chociaż zachować tyle szacunku i na mnie nie krzyczeć - odparłam.
  • Bo co??!! Biedna królewna jest w ciąży i wszystko jej wolno - wrzasnął wstając z łóżka.
  • Co Ci się stało - nie wiedziałam co w niego wstąpiło. Nigdy na mnie nie unosił głosu.
  • Jeszcze masz czelność pytać co się stało - zatrzasnął drzwi przy których się ubierałam.
  • Może mnie oświecisz - przyznam, że przerażał mnie taki Leitner.
  • Zdradzasz mnie z moim najlepszym przyjacielem z drużyny i jeszcze głupio pytasz - stanął kilka centymetrów ode mnie swoje ręce opierając o ścianę z obydwu stron mojej głowy. 
  • Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy - zapytałam lekko unosząc głos.
  • Widziałem jak się przytulacie na ogrodzie, a potem jakiś dobry człowiek przesłał mi ciekawsze zdjęcia smsem - zawołał oddalając się w samej bieliźnie w której spał.
  • Nie zrobiłam nic złego. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - odparłam broniąc się.
  • Zamknij się i wyjdź - nagle sytuacja przybrała inny obieg. Chłopak odwrócił się do mnie twarzą, a w oczach widziałam ogromny wstręt do mojej osoby. 
  • Jeśli to zrobię to nigdy więcej nas nie zobaczysz - odparłam zła na to, że mi nie ufa.
  • Wynocha stąd - w tym momencie przegiął. Zrobił krok w moją stronę i uderzył mnie w twarz.
   Nie wiedziałam co nim pokierowało, ale wiedziałam, że to koniec. Momentalnie po uderzeniu opadłam na ziemię zakrywając obolałe miejsce, a także czując ciepło rozlewające się z nosa. To była krew. Szybko podniosłam się z ziemi biorąc swoje torby. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka, ale nadal widziałam w jego oczach nienawiść po czym opuściłam pomieszczenie. Zapłakana wpadłam na Alexandru i Svena, którzy wychodzili akurat z kuchni.
  • Hej mała co się tam u Was działo - zapytał wesoło Sven.
  • Zostawcie mnie nie chcę nikogo z Was widzieć - podniosłam twarz zamazaną krwią i łzami.
  • Co się stało - zawołał Alexandru, ale zatrzasnęłam już za sobą drzwi wyjściowe.
  Nie wiedziałam co ze sobą począć. Byłam pewna, że nie mogę wrócić do Stuttgartu, ani pozostać tu na długo. Dobrze, że się nie rozpakowywałam, bo nie miała bym nawet ubrań nie wspominając o pieniądzach. Postanowiłam na razie pójść do Magdy choć wiedziałam, że nie ucieszy ją taki mój widok. Po kilku minutach dość szybkiego spacerku z walizką stałam już pod drzwiami Reusa zastanawiając się czy chcę tam wejść. Jednak po chwili odważyłam się wcisnąć guzik z napisem dzwonek.
  • O siemanko - drzwi otworzył Marco z ogromnym zacieszem na ustach.
  • Cześć mogę wejść - zapytałam zanosząc się ciągle płaczem z głową do dołu.
  • Jasne wchodź, a gdzie Twój alkoholik - zażartował.
  • No właśnie ja w tej sprawie - weszłam do środka podnosząc głowę ku chłopakowi.
  • Chryste co się stało, siadaj - podszedł do mnie ściągając marynarkę, gestem ręki zapraszając do środka.
  • Jest Magda - zapytałam.
  • Oczywiście wszyscy siedzimy na ogrodzie - zapomniałam, że rodzice Magdy, Mario z Ann jeszcze są w Dortmundzie.
  • Marco przepraszam, ale ja zapomniałam, że macie gości z tego wszystkiego lepiej pójdę - chciałam wstać, ale piłkarz mnie powstrzymał.
  • Zaczekaj tutaj przyprowadzę zaraz Magdę dobrze - zapytał patrząc na mnie w ogromnym szoku.
  • Dobrze - wyszeptałam patrząc na swoje odbicie w telefonie sama się wystraszyłam, ale to się teraz nie liczyło. 
  • Zuzka. Co tu robisz czemu się nie dołączysz do nas - wiedziałam, że to będzie zły pomysł przychodzić tutaj. 
Z perspektywy Marco,a także Magdy.
 
   Od rana żyjemy tylko swoim towarzystwem nie mogąc się nacieszyć sobą. Nie mogę uwierzyć, że leże ze swoją narzeczoną w objęciach w jednym łóżku. Mógł bym całe życie patrzeć na nią, bo jest kimś dla kogo mógł bym umrzeć. Nie wiem co by ze mną było gdyby nie ona.
  • Marco mógł byś się tak na mnie nie patrzeć - usłyszałem jej miękki, a zarazem delikatnie zachrypnięty jak co poranek głos.
  • No, ale co ja poradzę, że jesteś taka piękna - zapytałem z uśmiechem.
  • Piękna ciekawe z której strony, przecież jestem w nieładzie dopiero co się obudziłam - zaprotestowała zakrywając twarz poduszką.
  • Co Ty na to by Twój kochany narzeczony zrobił śniadanioobiad, a w tym czasie moja księżniczka się ubierze i posiedzimy w ogrodzie - zapytałem patrząc, że to już 13.
  • Jestem całkowicie za tym - uśmiechnęła się wyskakując z łóżka.
  • A buziaka to dostanę czy nie - zapytałem ubierając się.
  • Masz kochany masz - podeszła do mnie namiętnie całując w usta.
  • Kusisz skarbie wiesz - zapytałem pomiędzy pocałunkami.
  • Wiem, wiem słodziaku - zaśmiała się idąc do łazienki.
  • Będę na dole jakbyś mnie potrzebowała - zawołałem wychodząc.
  • O Marco siemanko - usłyszałem głos Mario.
  • Siema bracie jak się spało - zapytałem przyjaciela.
  • Dobrze brakowało mi takich wspólnych wypadów.
  • Wiesz, że mi też - odparłem smutno wspominając to jak codziennie siedzieliśmy razem pykając w Fifę wraz z Robertem, Kubą i Łukaszem.
  • Dobrze, że się oświadczyłeś, bo pewnie jeszcze na weselu się pobawimy - dodał.
  • Nie zapominaj jeszcze o chrzcie - przypomniałem mu wchodząc do kuchni.
  • Dzień dobry panowie - odezwali się moi rodzice wraz z teściami.
  • Dobry i smacznego - odparł Mario, a ja razem z nim.
  • Idziemy na ogród idziecie z nami - zapytała mama.
  • Nie no ja coś przygotuje sobie i Magdzie i zaraz dołączymy.
  • Żebyśmy nie musieli długo czekać - zażartował tato szturchając mnie.
  • Dobra rozumiem będziemy grzeczni - odparłem śmiejąc się.
  • Zawsze jesteśmy - dodała Magda dołączając do mnie.
  • Dobra idę po Ann widzimy się zaraz - Mario nagle też doszedł do wniosku, że lepiej będzie zostawić nas samych.
  • A im co - zaśmiała się blondynka.
  • No nie wiem właśnie. Chcą nam dawać więcej prywatności - puściłem jej oczko.
  • Czy to ma być jakaś propozycja z Twojej strony - uśmiechnęła się.
  • Tak, że wyglądasz tak słodko, że wziął bym Cie tu i teraz, ale mamy jedno maleństwo - dotknąłem jej już lekko widocznego brzucha.
  • Mrr. . . zboczeniec - zaczęła się jeszcze bardziej uroczo śmiać.
  • Twój, a raczej Wasz - pocałowałem ją, ręce nadal trzymając na brzuszku.
  • Idę do rodziców nie pogniewasz się - zapytała po chwili.
  • Oczywiście, że nie. To był mój pomysł żeby tu przyjechali - dodałem całując ją w czoło po czym się oddaliła.
   Właśnie planowałem napisać smsa do Moritza by wpadł do nas z Zuzką, ale usłyszałem dzwonek do drzwi. Zanim je otworzyłem przejrzałem przez judasza kto to, bo ostatnio mamy troszkę nie proszonych gości. A ujrzałem tam Zuzannę. Zdziwiłem się, bo wiem, że za mną nie przepada jakoś specjalnie.
  • O siemanko - otworzyłem drzwi z uśmiechem, ale zamiast Mo stojącego obok niej zauważyłem jej walizkę.
  • Cześć mogę wejść - zapytała jakby płakała. Nie wiem co się stało, ale muszę się  dowiedzieć i to jak najszybciej.
  • Jasne wchodź, a gdzie Twój alkoholik - zapytałem przypominając sobie sytuację wczoraj jak biedna musiała go odprowadzać. To było zabawne, choć trochę jej współczuję.
  • No właśnie ja w tej sprawie - w tym momencie spojrzała na mnie, a jej dotąd piękną twarz pokrywała krew, rozmazany makijaż i łzy.
  • Chryste co się stało, siadaj - prawie zemdlałem przyglądając się jej twarzy. Pomogłem ściągnąć jej marynarkę zapraszając do ustronnego salonu.
  • Jest Magda - zapytała na skraju załamania. Wiedziałem, że nie powie mi co się stało, ale ten idiota ją uderzył, bo skąd ta cholerna krew.
  • Oczywiście wszyscy siedzimy na ogrodzie - odparłem.
  • Marco przepraszam, ale ja zapomniałam, że macie gości z tego wszystkiego lepiej pójdę - chciała się wycofać, ale to by był najgorszy pomysł. Jeśli pozwolił bym jej wyjść w takim stanie to Magda by mnie zabiła. Zatrzymałem ją w swoich objęciach i cieszyłem się, że założyłem dziś czarny T-shirt.
  • Zaczekaj tutaj przyprowadzę zaraz Magdę dobrze - zapytałem niepewnie.
  • Dobrze - zgodziła się na szczęście. Szybko odszedłem od niej idąc po narzeczoną.
  • Magda kochanie możesz na chwilkę pozwolić. Mamy gościa.
  • Dobrze, ale kogo - zapytała wstając.
  • Zuzę, ale chodź sama zobaczysz - wyszeptałem zostając na ogrodzie, gdy ona weszła do środka.
***  
Po wejściu do domu dostrzegłam moja przyjaciółkę siedzącą na kanapie. Zagadałam do niej, ale nie odpowiedziała. Siedziała tam z walizką i płakała.
  • Hej miśka co się stało - zapytałam próbując spojrzeć na jej twarz.
  • On. . . On . . . mnie uderzył - podniosła głowę twarzą do mnie, aż mnie zamurowało.
  • Dlaczego co się stało - zapytałam przerażona.
  • Uważa, że go zdradzam z Alexandru. Ktoś mu wysłał zdjęcia jak byłam z nim wczoraj na spacerze - płakała, a im bardziej zanosiła się płaczem tym krew mocniej leciała jej z nosa.
  • I dlatego Cię uderzył - zapytałam zdziwiona jego reakcją.
  • Tak kazał mi się wynosić i podniósł rękę na mnie. 
  • Spokojnie skarbie. Okazał się być idiotą. Zapomnij - przytuliłam ją.
  • Tak chciała bym kiedyś, ale jestem w ciąży.
  • No tak ciąża. Niestety mamy problem - westchnęłam. . .
******
Rozdział, bo dawno nie było ukazał się tu chodź planowałam na odliczaniu coś dodać. Mam nadzieję, że się podoba i nikt mnie nie zabije za to. Idealne odzwierciedlenie mojego nastroju ostatnio.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 88

'' [. . . ]Choć w sumie może jednak coś wiemy - uśmiechnął się Marco i Mario. . .''





   I znowu coś przede mną ukrywają. Ciekawa jestem tylko co bo ich pomysły są czasami przerażające. Teraz zamiast szykować się na wykłady siedzę tutaj rozmyślając co kombinuje mój chłopak z przyjaciółmi.
  • Czyli nic mi nie powiecie - zapytałam patrząc na wszystkich zebranych.
  • Obiecaliśmy kumplowi, że nic nie powiemy, więc nic nie możemy zrobić - westchnął Mario.
  • To ja tu z Stuttgartu przyjeżdżam, Ty z Monachium, oni z Barcelony i nie dowiem się po jaką cholerę - zaczęłam się troszkę denerwować.
  • Kochana spokojnie nie możesz się denerwować, bo wtedy Mo na pewno nas zabije - westchnął spokojnie Reus.
  • Jak mam być spokojna jak wygląda na to, że wszyscy wiedzą o tym o czym ja nie wiem - wzięłam łyka herbaty.
  • Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, ale spokojnie - Magda uśmiechnęła się siadając obok mnie. 
  • Dobra to Wy sobie tu kombinujcie, a ja idę się wyspowiadać - odparłam wychodząc na taras.
  • Nie chce z nikim rozmawiać - warknęła Natalia, gdy nie zdążyłam się nawet odezwać.
  • Nie musisz. Posłuchaj mnie tylko - byłam zdenerwowana, a ona dodatkowo mnie swoimi humorkami denerwowała.
  • Zostawię Was same - odparł spokojnie Marcel.
  • Nie nie musisz. Jak chcesz zostań Tobie też należy się słowo wyjaśnienia - odparłam opierając się o balustradę przy schodach. 
  • Dobrze - wrócił na swoje miejsce.
  • Nie przyszłam błagać o wybaczenie, bo nie mam powodu by czuć się winną. Nie muszę Ci się ze wszystkiego spowiadać. Mam mnóstwo problemów na głowie, uczę się, a do tego miałam ciężki okres z Mo. Nie rozumiem o co Ci właściwie chodzi, bo równie dobrze sama mogłaś zadzwonić nawet na Skypie. I zapytać jakbym miała chwilę to bym Ci powiedziała, czy jestem zdrowa czy chora, ale o ile mi się wydaje to ciąża nie jest chorobą. Także błagam ogarnij się, bo dzisiaj nie mam nastroju na kłótnie jeszcze z Tobą - mówiłam spokojnym i opanowanym głosem, ale w środku, aż się gotowało. 
Nie sądziłam nawet, że się odezwie. Marc patrzył tylko raz na mnie raz na nią. Po dłuższej ciszy nie chciałam marznąć na dworze, więc wycofałam się do środka wpadając na Alexandru.
  • Co Ty do cholery tutaj robisz - zawołałam wściekła. Nie kontrolowałam swoich nerwów ostatnio.
  • Ohh. . . księżniczko uspokój się proszę - reakcja była natychmiastowa. Szybko objął mnie swoimi ciepłymi ramionami sprowadzając na ziemię.
  • Jestem spokojna tylko po prostu mam wszystkiego dość. Nie wiem co się dzieje wokół mnie. Chłopak i przyjaciele mają przede mną tajemnice, a przyjaciółka jest wielce na obrażona, bo prowadzę swoje życie i nawet za nim nie potrafię dać sobie rady. Nie mieszczę się w swoje ulubione spodnie, a do tego nie mogę normalnie jeść, bo wszystko mnie denerwuje. Jestem tutaj nie wiedząc po co zamiast szykować się na zajęcia - nie wytrzymałam totalnie się rozklejając.
  • Chodź ze mną na spacer pokażesz mi miasto - zabrał mnie na ogród po czym wyszliśmy na ulice.
  • Gdzie w takim stanie - spojrzałam na niego z całkowicie rozmazanym makijażem.
  • Kochana mimo wszystko jesteś piękna, ale to wiesz nie muszę Ci tego powtarzać - odparł wycierając łzy z moich policzków.
   Spacerowaliśmy tak dość długo rozmawiając i śmiejąc się. Zapomniałam na chwilę o tym, że jestem w ciąży i marnie ją przechodzę. Powinnam się troszkę ogarnąć, bo na prawdę zacznę wariować. Gdy uznaliśmy, że powinniśmy wracać wszyscy byli w domu Marco.
  • Misiek co tutaj robisz - zapytałam nadzwyczajnie spokojnie przez co wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli.
  • Nie cieszysz się, że wróciłem - zapytał zdziwiony, że do niego nie podeszłam.
  • Źle się czuję - usiadłam zakrywając twarz dłońmi.
  • Kochanie wytrzymasz jeszcze chwilkę  - zapytał Moritz spoglądając na mnie i drzwi.
  • Tak tak po prostu mnie przytul - wyszeptałam, a po pomieszczeniu rozległ się dzwonek do drzwi.
  • Mama tato - zdziwiła się Magda.
  • No cześć córeczko nie stęskniłaś się za nami - usłyszałam znajomy męski głos.
  • Jasne, że tęskniłam. Tylko co Wy tutaj robicie - zapytała blondynka, gdy weszli do środka.
  • No o to powinnaś pytać swoich przyjaciół, a przede wszystkim Marco - zaśmiała się je mama.
  • Więc ja się może wytłumaczę - ni z gruszki ni z pietruszki wyskoczył Reus w garniturze i lekko poddenerwowany.
  • No wypadało by, bo bez potrzeby i Twoich błagań by nas tu nie było - westchnął Pan Adam(tato Magdy) 
  • No to Magda kochanie bardzo mocno i z całego serca kieruję do Ciebie pytanie na całe życie. Wiem, że znamy się krótko, ale, gdy pierwszy raz Cię ujrzałem wiedziałem, że Ty musisz zostać moją jedyna. Także jestem marny w przemowach, ale czy onieśmielisz mnie i zostaniesz moją żoną - kleknął patrząc blondynce w oczy, a ta widziałam , że nie wie co się dzieje.
Stała przed nim mając szklanki w oczach po czym bez wahania się zgodziła wpadając w jego ramiona. W tamtym momencie wiedziałam co jest grane. Oni to wszystko ukartowali, a wiedzieli ile dla mnie i Magdy znaczy przyjaźń dlatego wylądowałam w Dortmundzie. Marco jednak bardzo ją kocha skoro pomyślał nawet o jej rodzicach. Oczywiście pierścionek nie mógł być byle jaki i aż jej troszkę zazdrościłam tak pięknej błyskotki. Resztę wieczoru spędziłam dość spokojnie po kilku wizytach w łazience. Lekko pijany Mo, Sven i Alexandru (Oczywiście musieli oblać zaręczyny) postanowili mnie zabrać do domu, albo raczej ja ich.
  • Misiaki widzę,że serio dobrze się bawicie, ale my będziemy zawijać - uśmiechnęłam się na świeżo upieczone narzeczeństwo i resztę zebranych oraz na swoich pijanych towarzyszów
  • Już - posmutniała przyszła Panna Reus.
  • Tak, tak sądzę, że będzie lepiej im już starczy alkoholu - westchnęłam widząc tulących się chłopaków na ziemi.
  • No w sumie to masz rację - zachichotała cicho.
  • Dobranoc wszystkim - pomachałam kierując się do wyjścia.
  • Ehh no to czeka mnie ciężki powrót do domku - wyszeptałam zakładając buty.
  • Ale Ty jesteś piękna, gdy się denerwujesz - odparł Moritz oparty o futrynę drzwi.
  • A Ty seksowny w tym ubraniu - pomyślałam. . .
*****
No to w końcu nowy rozdział. Nie napiszę nic więcej, bo nie mam nastroju.