- ''[. . .] Tak kazał mi się wynosić i podniósł rękę na mnie.
- Spokojnie skarbie. Okazał się być idiotą. Zapomnij - przytuliłam ją.
- Tak chciała bym kiedyś, ale jestem w ciąży.
- No tak ciąża. Niestety mamy problem - westchnęłam[. . .]
Zuzka zasnęła mi na kolanach w salonie, ale nie przeszkadzało mi to. Absolutnie. Jesteśmy w końcu przyjaciółkami. Dzięki niej znalazłam się tutaj i będę jej wdzięczna do końca życia mimo, że ona tego nie chce. Kocham Marco i Nasze maleństwo, które noszę pod serduszkiem. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Czuję, że to właśnie ten jeden jedyny za którego mogła bym skoczyć w ogień, bo czuję się kochana i kocham.
- Emm nie chciał bym przeszkadzać, ale mamy gościa - Marco cicho podchodząc z Alexandru.
- Witam - odparł patrząc na śpiącą dziewczynę.
- Nie wiem co się tam stało, ale musisz mi to wyjaśnić - wyszeptałam.
- Dobra wiem, że jestem podobno winny, ale na prawdę to tylko przyjaźń. Co prawda to zakochałem się w niej, ale to narzeczona mojego kumpla. Nie ma szans bym mu ją odbił. Aż takim dupkiem za jakiego mnie ma Moritz nie jestem. Mam tę godność i szacunek do zajętych kobiet. Ona jak się trzyma. Dawno zasnęła - wyszeptał kucając obok Zuzanny.
- Tak zasnęła dopiero, a właściwie dlaczego tu jesteś. I skąd wiedziałeś, że właśnie tutaj będzie - zaciekawiłam się.
- Byłem w jej ulubionym miejscu i nie było jej tam, więc drugą opcją byłaś Ty. Dużo mi o Tobie opowiadała, więc nie trudno zgadnąć, że w takim momencie przyszła po pomoc do najbliższych. Tym bardziej, że do domu pobita by penwie nie poszła. Nawet jeśli rodziców miałybyście na miejscu. A jestem tutaj, bo chcę pomoć - wytłumaczył głaskając wierzchem dłoni policzek bramkarki.
- Dobrze się składa, pójdę przygotować gościnny na górze. Na razie nie ma szans by wyleciała z Niemiec - westchnęłam zamieniając się miejscem z piłkarzem.
- Pozostanę tutaj z nią na chwilę póki nie wrócisz - wyszeptał chłopak, gdy ruszyłam w ustalonym kierunku.
- Czyli zostaje u nas - po niedługiej chwili usłyszałam Marco.
- Tak jeśli nie masz nic przeciwko.
- Wiesz przecież, że zależy mi na tym by mnie polubiła - zażartował.
- Jeśli to jakiś problem zadzwonię po Piszczka - westchnęłam widząc w oczach chłopakach zmartwienie.
- Nie no Mario z Ann pojadą do jej rodziców, a Twoi mogą spać w sypialni na dole, a moi rodzicami się nie martw. Wrócą do siebie - uśmiechnął się delikatnie mnie przytulając.
- Dziękuję - wtuliłam się w niego.
- Nie masz za co. Zaraz powiem Alexandru, żeby ją przyniósł, a ja wezmę rzeczy by moja księżniczka się nie przemęczała - pocałował mnie czule w głowę.
- Marco wszystko w porządku - zapytałam, gdy wychodził.
- Skarbie nie martw się dobra. Ja wszystko załatwię po męsku - odparł uśmiechając się swoim prowokującym uśmieszkiem.
- Aby tylko po tym Twoim męskim wyjaśnieniu problemu nie było większego kłopotu.
- Spokojnie kochanie nie możesz się teraz denerwować, a tamten damski bokser nic nie zrobi, bo będzię się bał, że uderzył kobietę w dodatku w ciąży - odparł odchodząc.
- Oj Marco Marco. Co ja z Tobą mam - wyszeptałam sama do siebie, a w oddali usłyszałam tylko jego rechot.
9 miesięcy później 6.06.2014. Z perspektywy Zuzanny.
Mieszkam w Dortmundzie niedaleko Marco i Magdy. Wprowadziłam się do Piszczków kilka tygodni temu, bo do rozwiązania mieszkałam u Szczęsnego i Mariny, którzy bardzo mi pomogli przez całą i tak o 3 miesiące krótszą ciążę. Aktualnie mój maluszek mimo, że wcześniak rozwija się bardzo prawidłowo. Erick, bo tak ma na imię ma już pół roku i nie sprawia mi żadnych problemów. Co do Moritza to od kiedy mnie uderzył nie chce mieć jakiekolwiek kontaktu. Dzwonił kilka razy i przyjeżdżał, ale nie chce go widzieć. Z resztą nie ma co do niego wracać. On nie chce nawet myśleć o mnie. Niedawno widziałam jego zdjęcia z Lisa. Wygladał na szczęśliwego. Zaraz ma mnie odwiedzić szczęśliwy wujek i za razem chrzestny Wojtek i dumna ciocia i chrzestna Magda. Mamy sie dogadać co do ochrzczenia małego.
- Zuza ktoś do Ciebie - usłyszałam głos Ewy z dołu.
- Chwileczkę już schodzimy - zawołałam wesoło ubierając synka, który od kilku tygodni sam się - jak to określiła Sara - czołga co zwiastuje, że zaniedługo zacznie raczkować.
- Cześć piękna - w drzwiach ujrzałam swoich zakochańców z Anglii.
- Ooo jejku jaki on duży - dziewczyna spojrzała na Ericka z niedowierzaniem.
- Nooo rośnie jak na drożdżach i odstukać nie choruje - westchnęłam.
- To dobrze, a gdzie domownicy - zapytał bramkarz wchodąc do salonu.
- Łukasz na treningu, a Ewa i Sara na ogrodzie - uśmiechnęłam się.
- A moge porwać Ci syna póki Magda nie przyjdzie - Wojtek podchodząc do mnie z błagalnymi oczami.
- No jasne tylko ostrożnie - spojrzałam na mężczyznę.
- Jak zawsze skarbie - ten jak zwykle słodzi bym się nie denerwowała.
- Jak się trzymasz - zapytała nagle piosenkarka.
- Dobrze planuje wrócić do Polski jak mały podrośnie i skończę tutaj studia - westchnęłam spoglądając na dziecko.
- Mo kontaktuje się z Toba w sprawie dziecka??
- Nie no coś Ty przyjechał na urodziny Łukasza, by pobrać wymaz od Ericka na test DNA i to jeszcze grożąc mi, że mnie zniszczy i zabierze dziecko - wyszeptałam czując jak łzy zbierają się w kącikach oczu.
- Nie sądziłam,że ma taki tupet. Niby nie wierzy, że jest ojcem Ericka, a ma czelność Ci grozić. Co za baran - kobieta patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Niestety znów zakochałam się w niewłaściwym człowieku.
- Przykro mi - dodała przytulając mnie delikatnie.
Stałyśmy tak póki nie przestałam płakać. Potem wyszłyśmy na taras i przy kawie a ja wodzie spoglądałyśmy wraz z Ewą na dzieci i równie dziecinnego Wojtka. A po godzinie przyszła również Magda z czteromiesięczną Różą i Marco. No to Zuzka czeka Cię najtrudniejsza dezycja od pół roku.....
******
No to mamy w końcu rozdział. Za ewentualne błędy bardzo przepraszam, ale na tablecie nie mam polskich znaków... taki badziew sobie wzięłam.... Rozdziały będą pojawiać się już w miare regularnie. I na zmianę raz tutaj raz na Odliczaniu. Przynajmniej będę się starać, bo to już moja ostatnia klasa technikum i nie dość, że egzmain zawodowy i to matura. Na moje nieszczęście podchodze do tej cholernej matury, której strasznie się boję. Ale raz się żyje kto nie próbuje ten nic nie ma jak to ktoś mi kiedyś powiedział. Mam nadzieję, że Wam się podoba i nie zabijecie mnie za tak długą przerwe.